[Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Dobrze radzę, odsuń się teraz od drzwi i unieś ręce do góry. Jeśli nie będziesz próbować żadnych sztuczek, nie zastrzelę cię

Haugwitz zdębiał.
Przed jego oczami widniał nędznej jakości wizerunek Zuse'go wyświetlony im przed wylotem - świdrował go oczami, nie dając spokoju.
Nie widząc innej możliwości cofnął się o krok, mając nadzieję na interwencję reszty grupy. Zimne, metalowe obicie dziurki od klucza wpatrywało się w niego z wyrzutem. "Tchórz...", szeptały zawiasy zniesmaczonym chórem. Zdegustowana klamka unikała jego spojrzenia.
A on stał.
Palił się ze wstydu unosząc ręce w górę.
Po raz kolejny, pieprzona ironia losu. Wszedł do domku jako niechętny kat, by stać się - bądź co bądź - chętną ofiarą.
Jak krowa wiedziona na rzeź w dobrze oświetlonym korytarzu, by płynące ze światła poczucie bezpieczeństwa polepszyło smak mięsa, mruknął:
- Czekam.
Jego głos zadrżał nieznacznie.
Jan nie wierzył w zapewnienia Zusego o jego bezpieczeństwie w razie poddania się. Nie miał powodu, by go oszczędzać.
Nie miał też najmniejszych zahamowań przed zabijaniem.
Na twarzy wrocławianina wypisany był strach - jednak w jego umyśle, zza słodkiej mgły niepamięci, powoli wysuwały się zarysy chwytów, uderzeń, kontrataków i przerzutów wyniesionych z zajęć w korporacyjnym dojo. Współpraca z japończykami nie po raz pierwszy przyniosła korzyści.
Wciąż nie wiedząc jak się zachowa, czekał na ruch Konrada.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0751 CET 15-02-2020 AD

Beton warknął coś niezrozumiałego, po czy rzucił do komunikatora:
- Siergiej, co nieco się chyba poważnie zjebało. Jak dotrzesz na polankę zaczekaj na nas chwilę - idziemy pieszo, hałas jaki robi helikopter mógłby spowodować że Zuse ujebie głowy naszym.
Obejrzał się na Studenta i Asmo.
- A wy idziecie za mną, nie hałasujecie, nie wkurwiacie mnie i wykonujecie rozkazy. Jeśli nawet w tym lesie jest jebany w dupe snajper, to i tak większym problem niż on będę ja, jak teraz nie utrzymacie tempa. Jasne, kurwa? - był wyraźnie bardzo, bardzo zdenerwowany. I wyglądał na groźnego.

Tymczasem Siergiej przedzierał się przez las, starając się zwrócić uwagę na to co jeszcze się zmieniło. I nagle spostrzegł - na drzewach wprawdzie nie było liści, co można uznać za normalne o tej porze roku... Ale nie było ich też na ziemi, na której powinno ich być całkiem sporo; w każdym razie tak było w innych częściach lasu. Coś było mocno nie tak.
Pasożyt jednak milczał, mimo wszystko jego zdolności do twórczego myślenia nie były przesadnie rozbudowane. Na szczęście polanka była coraz bliżej, a nagle w słuchawkach Siergiej usłyszał słowa Betona:
- Siergiej, co nieco się chyba poważnie zjebało. Jak dotrzesz na polankę zaczekaj na nas chwilę - idziemy pieszo, hałas jaki robi helikopter mógłby spowodować że Zuse ujebie głowy naszym.

Ktoś nacisnął klamkę, a potem pchnął drzwi - oczom Jana ukazała się postać z twarzą do złudzenia przypominającą tą ze zdjęcia. Zapewne wręcz tą samą. Konrad Zuse celował do niego z jakiejś nowoczesnej czterdziestki piątki.
- Wyłaź stąd i idź do pokoju. Nie zbliżaj się do mnie na mniej niż dwa metry i nie próbuj sztuczek, bo średnio zależy mi na twoim życiu - stwierdził do biznesmena, wskazując mu kierunek ruchem lufy.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Nie zatrzymywał się. Raz, że mógłby myśleć do usranej śmierci a i tak nie wymyśliłby co mogło tak rozwalić las. A dwa, że jeśli w jakimś miejscu coś jest kurewsko nie tak, a tu było, to tylko ostatni idiota by tam zostawał. A Siergiej był w najgorszym wypadku przedostatnim idiotą. Z nieludzkim instynktem przetrwania.

Obaj, Rosjanin i Veles, lustrowali okolicę wypatrując najmniejszego znaku niebezpieczeństwa. Jeśli mają szczęście to po prostu w okolicy szaleje jakaś choroba wśród roślin. A jak nie mają szczęścia to coś ich zajebie. Nie żeby łatwo było, ale kto wie co za cholerstwo siedzi w tym popapranym lesie? Siergiej zdecydowanie nie lubił lasów. Syberyjskich szczególnie, ale polskie były na mocnym drugim miejscu.

Zaklął i przyspieszył na tyle na ile mógł. Gdyby nie był ranny to zapewne by pobiegł. A potem starym dobrym zwyczajem wpieprzył się do leśniczówki przez okno i zastrzelił każdego kto by go wkurwił. Czyli na chwilę obecną wszystkich znajdujących się w środku. Cóż, Jan i Jack mieli szczęście, że był ranny...
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

Asmo

Skinął głową w stronę Betona i przeciągnął się powoli. Po krótkiej chwili ruszył za przewodnikiem bacznie rozglądając się na boki. W duch modlił się do znanych sobie bogów, by to, co spowodowało ten piękny wybuch nie miało ochoty zajrzeć na polankę... Do momentu, w którym mieli środek transportu sytuacja nie była taka fatalna. Bez jedzenia, na obcym terenie, z jakimś pieprzonym Rambo za przeciwnika nie mieli zbyt wielkich szans. Dobrze, że Beton robi hałas jak czołg, w razie nieszczęścia on oberwie pierwszy. Chyba.
Skrzywił się i poprawił ułożenie karabinu. Teraz żałował, że nie wziął ze sobą czegoś krótszego.
Without compassion...
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

- T...Ttt... Tak jest! - powiedział chłopak ledwo wyrzucając z siebie słowa.
Szedł za Amadeuszem i Betonem. Wmawiał sobie, że potrafi się skradać i robić to. Poruszał się i tak ciszej niż wtedy, gdy biegł, a jego pęd zwiększał paniczny strach, przed jeszcze szybszym kawałkiem ołowiu lecącym w jego stronę. Starał się uspokoić, jednocześnie dotrzymując im tempa. Cały się trząsł. Na szczęście broń była zabezpieczona. Najmniejszy hałas spowodowałby niekontrolowane pociągnięcie spustu. Co za tym idzie ujawnienie pozycji. To z kolei prowadziło w prostej linii, do śmierci ze stalowej ręki. Jego puls dawno przekroczył sto uderzeń na minutę. Na szczęście zaczął się stabilizować. Student czuł się bezpieczniej, gdy przed nim szedł pół-cyborg i snajper. Chociaż co z niego za snajper skoro jeszcze nie zabił Konrada Zuse? Powinien to zrobić nim ten pojawił się w leśniczówce. A może nie chciał tego zrobić?
"Właściwie dlaczego on wrócił do helikoptera? Czyżby wcale nie chciał go zabić?"
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

- Wyłaź stąd i idź do pokoju. Nie zbliżaj się do mnie na mniej niż dwa metry i nie próbuj sztuczek, bo średnio zależy mi na twoim życiu - stwierdził do biznesmena, wskazując mu kierunek ruchem lufy.
Jan z trudem krył zdenerwowanie. Z braku innej możliwości zastosował się do polecenia Zuse'go ruszając w kierunku pokoju.
Konrad prowadził Jana cały czas na muszce, jakieś pół metra za nim. Trzy czy cztery metry do drzwi... Głowę biznesmena wypełniały cztery opanowane przezeń sposoby rozbrojenia przeciwnika uzbrojnego w broń palną. Każdy dawał jakieś dwie szanse na trzy... Czy to dość?
Myśli szalały mu w głowie, a skierowany w niego pistolet nie pozwalał się skupić. Wiedział, że Zuse nie ma powodu by go oszczędzić, a wręcz przeciwnie.
Musiał działać.
Czekał na odpowiedni moment, by jeszcze przed drzwiami postawić wszystko na jedną kartę. Skupił się i uspokoił, by po chwili błyskawicznie obrócić się do oprawcy, zbić lufę na bok i wykręcić mu rękę, próbując przewrócić i rozbroić.
Szybki obrót Jana i cios w rękę zdezorientował adwersarza, który jednak nie wypuścił broni z ręki, ani też nie wystrzelił. Wyraźnie jednak z jakiejś przyczyny nie chciał zabijać go natychmiast, bo zamiast strzelać wyprowadził potężny cios kolbą...
Haugwitz zareagował tak szybko, jak tylko był w stanie. Obrócił się stosując dobrze znane mu kroki, delikatnie się uchylając. Prawa ręka wystrzeliła do nadgarstka Zuse'go, gdy lewą zakładał dźwignię na jego łokciu. Stopą przydepnął jego buta, by momentalnie skierować siłę jego uderzenia w kierunu podłogi.
Za wolno! Jego unik sprawił jednak, że ciężki, miażdżący cios trafił w bark, posyłając wzdłuż ręki falę paraliżującego bólu. Zacisnął zęby, a Kondrad ponowił atak. Wyraźnie był silniejszy, choć wydawać by się mogło, że jest dość wolny...
Ból zdawał się nie do zniesienia, jednak strach przed następnym uderzeniem był silniejszy.
Wrocławianin musiał ratować się unikiem, starając się w odpowiedzi powalić przeciwnika kopnięciem w kolano od wewnętrznej strony nogi, gotowy do poprawienia dobrze wyćwiczonym, wielokrotnie wypróbowanym kopnięciem w twarz. Oby tym razem okazał się wystarczająco szybki.
Blyskawiczny zwód wyniósł go poza zasięg uderzenia, ale kopnięcia, choć szybkie i stranne, okazały się jednak nieco za wolne. Z wrednym uśmieszkiem uzbrojony w pistolet przeciwnik odskoczył do tyłu i wymierzył w udo osłonięte garniturowymi spodniami, niemal natychmiast pociągając za spust, pudłując jednak. Choć zdaje się że zaczynał się wkurzać..
Wredny uśmiech Konrada przeleciał mu dreszczem po kręgosłupie. Miał jednak szczęście, ze kula nie dosięgnęła jego uda. Miał pełną świadomość niebezpieczeństwa. Zuse zdecydowanie nie żartował, a Haugwitz nie miał już odwrotu. Zaatakował dłoń trzymającą proń szybkim kopnięciem, przygotowywując ręce do przechwytywania ewentualnych ciosów.
Jan zaatakował błyskawicznym ruchem rękę Konrada, ten jednak nawet nie drgnął. W ułamku sekundy stało się jasne dlaczego - zbyt szybki i przez to niedokładnie wymierzony atak przeniósł nad ręką, wystawiają drugą nogę na strzał który dosięgnął celu, gruchocząc kość udową. Młody Haugwitz upadł na podłogę, nieco zamroczony, wciąż jednak przytomny. Zuse stanął nad nim, spoglądając uważnie...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0753 CET 15-02-2020 AD

Maszerując szybko, z zaciśniętymi zębami, po dwóch minutach Siergiej opuścił wreszcie teren zniszczonego lasu, wciąż nie mając pojęcia co mogło się tam stać. Tymczasem jednak dochodziły do niego odgłosy walki wręcz - poprzez komunikator, zapewne ten, który w kieszeni trzymał Haugwitz. Po chwili dwa strzały... I cisza.
A jemu brakowało jeszcze co najmniej dwóch minut żeby tam dobiec.

Tymczasem Beton narzucał Studentowi i Asmo nieludzkie tempo przez większość trasy, aż nagle, jakieś dwie minuty drogi od leśniczówki, zwolnił o połowę, ugiął lekko nogi i przygarbił się delikatnie; po czy popłynął dalej przez las cicho niczym duch, nie wywołując najmniejszego szelestu, trzasku pękającej gałązki ani żadnego innego hałasu. Po sekundzie odwrócił się i kiwnął dłonią, żeby szli za nim.

Zuse zaś złapał Jana za fraki, pociągnął do saloniku i usadził pod ścianą, obok związanego plastikowymi paskami Jacka, i ocucił obydwu - nawet nie przejmując się krępowaniem rannego Haugwitza - waląc ich po mordach. Przykucnął przed nimi i wyciągając lufę pistoletu w ich stronę, tak by mogli dobrze jej się przypatrzeć, spytał:
- Ilu ludzi jest z wami?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz Rastowski

Beton z każdą chwilą zyskiwał w oczach studenta. Pewnie w nogach też nosi jakieś cyberwszczepy. To niemożliwe by tak wielki człowiek z pancernym ramieniem szedł tak lekko. Chociaż może tak działa wieloletnia służba. No cóż... Nawet zasadnicza służba go ominęła. Teraz to widać. Tempo narzucone przez Betona, wymagało od Studenta mobilizacji wszystkich swoich sił, mimo całej adrenaliny zebranej przez ostatnie wydarzenia.

' -Rasta padnij lub spieprzaj! -ktoś krzyknął gdzieś zza jednego z drzew.
Nie zdążył zareagować. Nastąpiła seria huków. Rasta poczuł jak pieką go plecy. W jednej chwili kilkanaście kulek wypełnionych farbą uderzyło o jego plecy. Po chwili tym hukom odpowiedziały huki zza drzewa.
- Nie w twarz cholera! - odezwał się głos za plecami Mariusza.
- Trzeba było nie śledzić nowego. Stanowił zbyt dobrą przynętę, by przepuścić taką okazję. Za bardzo mu poharatałeś plecy. Siniaki chyba przez miesiąc będzie leczył. Należało Ci się. Zresztą dzięki niemu wygraliśmy. '

" Nie mogę spieprzyć jak wtedy. To była zabawa. Teraz amunicja jest ostra i nie można wyjść stąd podnosząc broń do góry. Takie sytuacje nie są dla mnie. Tu powinni być tylko zawodowcy. "
Zaczął naśladować ruchy Betona. O dziwo udało mu się. Szedł ciszej, a jednocześnie wolniej... A może to czas zwolnił? Serce dudniło mu co najmniej dwa razy szybciej niż zwykle. Jedyne o czym marzył, to to, aby to wszystko czym prędzej się skończyło...
"Co ja tu robię? "
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zablokowany