[Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Osiągnął punkt krytyczny. Punkt, w którym przeklinanie przestaje mieć sens.

Wkłada wszystkie siły w odbicie się od podłogi. Nie musi prześcignąć wszystkich kul, ale nie wytrzyma więcej niż dwóch, tak na oko. A krwi mu nie przybywa.

Wiadomo, że ludzie uciekają w ciszy dopiero kiedy boją się naprawdę. Wtedy nie tracą sił na krzyk.

Ale do cholery, on nie był człowiekiem. Powinien jeszcze się popisać przed wyjściem.

Tyle tylko że tym razem nawet on, Toreador, szpaner z urodzenia i przekonania, nie miał zamiaru tego robić. Te skurwysyny były tak przerażające, że po prostu chciał się stąd wynieść jak najszybciej. Mimo to krzyk był potrzebny.
- Twatter, nie strzelaj chwilę! - wrzasnął, przekładając ręce na zewnętrzną stronę okienka.

Teraz huknie salwa, a on wybije się nogami i wyciągnie rękami, modląc o to żeby po drugiej stronie być choć trochę bezpieczniejszym. Bycie wampirem daje jednak ten sam problem co bycie bogiem.
Nie masz się do kogo modlić.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Obrazy migają gwałtownie przed oczyma. Tancerz desperacko wyskakuje przez okno. Samanta z pośpiechem ponurego żniwiarza pędzi korytarzem. Roztrzęsiony Dedal przytula się do ściany, zsuwając się lekko w dół. Wampirzyca odwraca się na chwilę, słysząc huki strzelb rozrywających Kainitę na strzępy.

Amadeus? Stracił obydwie ręce, a jedyne co czuje to własny korpus. Nie otwiera oczu, słyszy tylko huk. Kule musiały dosięgnąć go szybciej niż się spodziewał. Stało się właśnie to czego się najbardziej obawiał.

Jedyne co ciekawiło tego nieszczęsnego skurwiela to powtarzane w kółko „kurwa”, oraz towarzyszące temu słowu jęki agonii. Coś się trzęsie, Cast powoli otwiera oczy.
- Możesz wreszcie ze mnie, heh, zejść? – roztrzęsiony głos Mad Twattera dobiega do uszu wampira. Ten obraca się lekko, spoglądając na swoje dłonie oraz na nogi spoczywające bezwładnie na twarzy kierowcy.

Dedal osunął się powoli w dół, rozległy się huki. Osunął się w dół, by ogień eksplozji nie sięgnął i jego. Wszędzie śmierdziało.

Śmierdziało plastikiem.

Trupy w kuchni były zdekapitowane, a w głowy które potoczyły się w kierunku wroga wepchnięto ładunki. Wszystko zaplanowane krok po kroku z diabelną precyzją.

Cipkowóz Twattera hamuje z piskiem opon! Drzwi się otwierają a do środka wpada wampirzyca Samanta, równie roztrzęsiona co i Tancerz. Trudno jest przestraszyć wampira, bo w końcu każdy z nich już umierał. Ale gdy ta dwójka wymieniła spojrzenia, kryło się w nich niewypowiedziane przerażenie. Tylko czego się bali? Widma zniszczenia z rąk tajemniczych łowców? Czy może oceanu szaleństwa na którego wody wpłynęli?

Tak czy siak – kurwa, prawdziwa zabawa zaczyna się po śmierci.

- Rozumiem że szefa już poznaliście? – Zaśmiał się pedalskim chichotem Mad, ostrożnie zwalając nogi Amadeusa z siebie. Jechaliście już całkiem ruchliwą drogą i kierowaliście się na autostradę. W oddali słychać było syreny. Twatter spojrzał się w lusterko wzdychając.
- Szkoda że wyszło jak wyszło, ale żaden plan nie jest doskonały.

Bloodmoon wciągnęła powietrze nosem i zagryzła wargi. Zew krwi odezwał się w jej podświadomości a wygłodniałe oczy powędrowały ku plamom na siedzeniach. Dostrzegając niebezpieczne spojrzenie głodnego krwiopijcy, Twatter nerwowo się zaśmiał.
- Wiedziałem co się stanie z dzieciakiem po mojej wpadce... więc, eee, postanowiłem zaoszczędzić mu bólu i sprzedałem mu kulkę. Bachor trochę zabrudził mi siedzenia kiedy się szarpał.
Obydwoje nieumarłych rozmarzyło się na wzmiankę o krwi i umieraniu, trzeba będzie dobrze się najeść. Kto wie co czeka ich jutrzejszej nocy?
- Gdzie on jest? Gdzie Dedal? – oczywiste pytanie wyrwało się z ust Amadeusa.
- Szef? O niego ci chodzi, ta? Nie martw się, znając kolesia to pewnie właśnie ucztuje na niedobitkach w jego prywatnym legowisku.
- Co możesz o nim powiedzieć, szczurku? – Tancerz wyszczerzył kły, spoglądając na zakręconego Angola w jego oldskulowym ubranku, berecie z pomponem na owłosionym łbie i różowych muchowatych okularach. Ten tylko wzruszył ramionami, wyglądając jakby miał odpysknąć, ale po ujrzeniu czerwonych od krwi kłów momentalnie spokorniał.
- Szef to najbardziej pojebany, eee, człowiek z waszego gatunku jakiego znam. A wierzcie mi, znałem wielu. Londyn, stare dni, chciałbym wrócić ale gówno tam zostało. Nienawidzę Nowego Jorku, ale co zrobić? A szef? Jest najlepszy w tym co robi. – Cipkowóz stanął na chwilę a jego szalony właściciel otworzył okienko by uiścić opłatę za użytkowanie autostrady w budce. Zamykając okno, Twatter wyszczerzył resztki żółtych zębów do pary umarlaków.
- Nikt nie zabija tak jak on.

Po chwili Mad otwiera szufladkę i wyjmuje garśc małych pigułek. Nie oglądając ich zbytnio, łyka ze trzy. Wyjąc radośnie, włącza radio na którym grał stary kawałek Roba Zombie.
- No więc, gdzie was odstawić?
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Wpatrywał się tępo w krajobraz za przednią szybą. W brudne, obskurne uliczki miasta które słyszało wprawdzie o wywożeniu śmieci, ale uważało że przytrafia się ono tylko w bogatszych dzielnicach - niezależnie od rodzaju śmieci o jakich akurat mówi, czy byłyby to butelki, czy ludzie. Cóż, a potem są właśnie takie problemy, jak ten teraz.

Gdyby ktoś zawczasu usunął tego czerwonego frajera...

- Jak myślisz, czy Dedal będzie z nas zadowolony? - spytał, zerkając z obrzydzeniem na pedofila. - Chociaż z nim pewnie nic nigdy nie wiadomo, prawda? - dodał, jakby do siebie. Potem spojrzał do tyłu, na Samantę, jakby próbując się uspokoić. Nie był to chyba najlepszy pomysł, była prawie równie roztrzęsiona jak on.
- Myślę że należałoby najpierw odwieźć panienkę, prawda? A ja wyskoczę razem z nią i pójdę na... Spacer.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Siedziała teraz cicho w samochodzie. Mijali ludzi, budynki, inne samochody. Wzrok Samanty zgubił się gdzieś za oknem. Sama nie wiedziała czy jadą czy stoją a to świat ucieka pod kolami. Jedyne co nadal czuła to smród z toalety Nie mogla zabić tego zapachu. Gdyby była człowiekiem pewnie słyszała by teraz bicie swojego serca. Adrenalina wypełniała teraz jej żyły... Adrenalina? Czy wampiry maja adrenalinę? jeśli nie to coś innego, coś o podobnym działaniu u wampira wypełniało teraz jej cale ciało. Chciała pociągnąć za klamkę i wyskoczyć teraz z pędzącego auta. Sama nie wiedziała dlaczego. Jednak po chwili Samanta zorientowała się ze podoba jej się to co czuje. Lekki uśmiech zawitał teraz na jej twarzy. Chciała się zabawić tej nocy, zakończyć ją przyzwoicie i wydobyć z siebie energie która w niej buzowała. Strach a zarazem podniecenie i chęć samospełnienia sprawiały ze wampirzyca czuła się jak w swoim żywiole. Zagapione oczy wpatrujące się za okno gwałtownie zwróciły się w stronę Tancerza, który oglądał się za ramie mówiąc coś w jej stronę. Dla potwierdzenia kiwnęła tylko głową, którą po chwili znowu odwróciła w strunę okna. "Ale mam w sobie przeszłość i tego nie wyrzucę. Zapomniałem uczuć i teraz znów się ich uczę"
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Nowy Jork, noc z 24 na 25 listopada 2005 roku.

Sznur samochodów przeciskał się agresywnie z prądem ulicy. Ciężarówki trąbiły, taksiarze klęli a zirytowane matki wrzeszczały na swoje dzieci. W szybach pojazdów odbijały się neonowe napisy, niebieskie i zielone światełka albo różowe reklamy prezerwatyw. Na chodnikach ruch był taki sam. Każdy gdzieś się śpieszył, gdzieś pędził. Co chwila słychać było charakterystyczne: „Ty matkojebco!” albo szybką muzykę z radia jakiegoś auta. Ludzie przemieszczali się niczym mrówki, pędząc donikąd, zupełnie nieświadomi pasożytów żyjących wśród nich. Ale taki właśnie był Manhattan wieczorną porą. O tej godzinie nikt już nawet nie wychodził na spacer, nie w tą pogodę, nie w tym miejscu. Ludzie wracali z pracy, jechali do niej, wybierali się na randki albo spotkać z przyjaciółmi. Część wyruszała i już nigdy nie wracała z podróży.

Twój wzrok powędrował wysoko, ku potężnym drapaczom chmur – wizytówce Nowego Jorku. Przypomniałaś sobie film z twojego życia, gdzie wielki King Kong wspinał się po Empire State. Ta myśl przywołała uśmiech na twojej chłodnej twarzy. Nie była ona chłodna od głodu, o nie (krew twych wczorajszych ofiar wciąż rozgrzewała twe policzki). Nie był to też zimny wiaterek. Coś wewnątrz odbierało ci pasję do takich przyziemnych spraw, coś co nauczyło cię zastępować ją przyjemnością zabijania. Zrobiłaś kilka powolnych kroków do przodu, przyglądając się oczyma drapieżcy śmiertelnikom zatraconym we własnych małych światach. Nie śpiesząc się, z wiecznością po twojej stronie, szłaś spacerkiem przed siebie, kręcąc przy tym zawodowo bioderkami. Miałaś się tu z kimś spotkać.

- Szef się wami zainteresował, ale nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Na razie więc pracujecie dla mnie, hihi! Oj, jest tyle do zrobienia w tym mieście! Odezwę się wkrótce, ciao!

Perspektywa pracowania dla Mad Twattera nie była zachwycająca, ale jego tajemniczy szef reprezentował wszystko to, czego wampir taki jak Tancerz potrzebował w Wielkim Jabłku. Kogoś na tyle silnego by poradzić sobie z licznymi wrogami Amadeusa i mieć sporo uciechy gdy będzie to robił. Ten szedł teraz swoim wyluzowanym krokiem przez przejście dla pieszych na Manhattanie, popychając każdego kto nie zszedł mu z drogi. Bycie nieumarłym drapieżcą ma efekty uboczne na ego dotkniętego tym przypadkiem. A może to tylko zmiana ról? Ludzie też nie bawią się z jedzeniem.

Rozpoznaliście się z daleka. Ona, twarz ozdobiona misternym tatuażem niebieskiego motyla oraz płaszcz ze skóry krokodyla (który zdjęła z jednej ze swoich ofiar). On zaś, para rogów uformowanych z włosów, blada niczym kreda twarz i ciemne usta, ubrany w czerwoną skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy. Pierwsze spojrzenie, ledwo zauważalne kiwnięcie głową. Wokół przeciskają się tłumy ludzi, a wy stoicie naprzeciwko siebie, jakby czekając aż to drugie się rzuci w ataku. Mad Twattera wciąż nie ma, a mieliście spotkać się z nim na tej ulicy. Cast rozgląda się, obserwując otoczenie. Po jego prawicy zaparkowane były w ścisku samochody, przed nim i za nim maszerowały tłumy bezimiennych krwawników, zaś po lewicy ciągnął się sznur sklepów, butików i kawiarenek. Samanta spojrzała w kierunku wystawy sklepowej. Jakieś dziecko z wypiekami na twarzy oglądało dużego robota za szybą, ale stojący za nim dorosły tylko złapał je brutalnie za kurtkę i odciągnął. Wampirzyca uświadomiła sobie że nigdy nie zabiła dziecka, i jak bardzo chciałaby kiedyś spróbować.

Wtedy poruszyła gwałtownie głową w niemalże ludzkim odruchu. Naszło ją dziwne uczucie że coś zniknęło w alejce za sklepem w momencie gdy to zauważyła. Tancerz również wyglądał na zaniepokojonego, głównie dlatego że z ich dwojga on wiedział że Manhattan był terenem łowieckim wyjątkowo niegościnnych wampirów z Camarilli. Czy powinni zadzwonić do Twattera? Czy bezpiecznie jest stać na otwartej ulicy, nawet na podwórku lubujących się w Maskaradzie krwiopijców? Cokolwiek uczynią, nie są tu sami.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta

Wysiadając z auta Samnta ruszyła przed siebie. Usłyszała co miała usłyszeć i doskonale znała miejsce następnego spotkania wiec nie musiała nad tym zbytnio rozmyślać. Wchodząc po schodach w podziemne metro kobieta po chwili była już w drodze w dzielnice gdzie znajdowało się jej mieszkanie. Po 20 minutach szla teraz ona pewnym krokiem przez nocne ulice Brooklinu. Samotne wieczory dla normalnej kobiety o tej porze, w tej dzielnicy nie były najlepszym pomysłem ale Samanta nie była normalną kobietą. W zasadzie miała nadzieje ze jakiś koleś ją zaczepi. Byla głodna, bardzo głodna. Właśnie minęła jakiś bar. Po chwili jednak zawróciła weszła do niego. Rozglądając się powoli wampirzyca zmrużyła lekko oczy. Głośna muzyka country i wrzaski ludzi sprawiły ze kobieta skrzywiła się. Jej wzrok zawiesił się na jakiejś parce. Chłopak obejmował dziewczynę prowadzać ja do damskiej łazienki. Przed wejściem pocałowali się namiętnie. Gdy nieznajoma weszła do toalety Samanta ruszyła za nią mijając mężczyznę czekającego przed drzwiami. Gdy wampirzyca weszła do pomieszczenia zorientowała się ze jest tam sama z nieznajomą. Zamykając drzwi na mały łucznik, dziewczyna ruszyła w stronę ubikacji.
-Halo? – Usłyszała nieśmiały głos. Ignorując go Samanta wyważyła drzwi od kabiny. Zanim dziewczyna zdążyła powiedzieć kolejne słowo lub jakkolwiek zareagować, zimna dłoń wampirzycy zasłoniła jej usta. Samanta nie przerywała kontaktu wzrokowego, kochała patrząc swoim ofiarom w oczy. W końcu mogla zaspokoić swój wampirzy głód, który był taką udręką. Kazdy ruch wykonywała z gracją i precyzją. Zbliżyła się do jej ucha zasłaniając jej twarz w swoich długich, czarnych włosach przemówiła szeptem.
-To tylko chwilka cierpienia. Załatwię to szybko, nie lubię bawić się jedzeniem.
Nagle dziewczyna zaczęła się szarpać. Samanta strząchnęła ją przypierając ją do ściany zaczęła zabawę. Wiedziała ze kobieta była bezradna i mogla słyszeć szybkie bicie jej serca i drżenie przy wydychaniu powietrza. Popatrzyła na nią, przechyliła lekko głowę i zamrugała kokieteryjnie oczyma a na jej ustach zawitał uśmiech, który szybko zniknął. Samanta lewą dłonią złapała za głowę ofiary i gwałtownie przechyliła ją w lewa stronę po czym odgarnęła jej włosy prawa ręką. Ku jej widokowi okazała się gotowa do posiłku szyja drżącej, bezradnej ku sile Samanty kobiety. Szybkim ruchem wbiła się w szyje i zaczęła ssać. Mogla poczuć jak naprężyły się jej wszystkie mięśnie a serce bilo jej coraz mocniej. Ciepła krew zaspakajała pragnienie Samanty. Po pewnym czasie serce dziewczyny bilo coraz szybciej i szybciej po czym w jednej chwili ucichło. Gdy Samanta odeszła od ofiary jej ciało opadło lekko na deskę klozetową. Wycierając resztki krwi z kącika ust wampirzyca wyszła z pomieszczenia. Uśmiechając się do mężczyzny przemówiła
-Będziesz musiał jeszcze troszkę poczekać na swoja dziewczynę. Otworzyła tam sobie przed lusterkiem salon kosmetyczny. – Mówiąc to pościła mu oczko po czym szybkim krokiem wyszła z baru. Gdy była już około 30 metrów od pijalni usłyszała krzyki. Szybkim krokiem skręciła w jakąś uliczkę.

Teraz Samanta była naprawdę nabuzowana i po drodze do mieszkania wpadła na jakiegoś pijanego mężczyznę. Szedł on zachwianym krokiem w stronę wampirzycy. Po chwili byli już oni w zaułku zabawiając się sobą. Po kolejnych pocałunkach kobieta ugryzła go w wargę. Gdy ten się gwałtownie od niej oderwał ta brutalnie złapała go za głowę dwoma dłońmi i szybkim ruchem skręciła mu kark. Ten tylko wydal z siebie lekki jęk. Gdy Samanta ucztowała nad jego ciałem usłyszała krzyk kobiety za jej plecami. Szybko rzucając się na młodą kobietę skończyła swojej łowy tej nocy.

Po piecu minut drogi od ostatniej ofiary Samanta doszła do znajomej kamienicy. Wchodząc po stromych schodach po chwili znalazła się na trzecim pietrze. Mosiężne drzwi z numerkiem 33 powoli otworzyły się wprowadzając wampirzyce do swojego mieszkania. Ciemne pomieszczenie wyglądało jak gotycki zamek z paroma unowocześnieniami. Samanta zrzuciła swój płaszcz na ziemie odsłaniając czarny gorset, który podkreslal jej biust. Dziewczyna weszła do łazienki. Metalowy zlew wyglądał starożytnie i pomalowany był złotą farba. Samanta obmyła twarz zmywając z niej resztki krwi swoich poprzednich ofiar. Gdy spojrzała na zaparowane lustro w złotej ramie zobaczyła swoje rozmazane odbicie. Krzywiąc się uderzyła w nie prawą dłonią co sprawiło ze kawałki szkła rozsypały się po drewnianej podłodze pomieszczenia.
-Kolejne siedem lat nieszczęścia
Dziewczyna wyszła z łazienki idąc w stronę living roomu. Miejsce było bardzo czyste. Wszystkie meble wyglądały zabytkowo. Podłoga wyłożona była parkietem z czerwonego drewna a okna zasłonięte czarnymi firanami. Na dużych, mosiężnych szafach pookładane były różnorakie księgi. Większość z nich wyglądała jak by miały ponad 300 lat. Przy zasłoniętym firanami oknie stało ręcznie rzeźbione biurko do którego przysunięte było krzesło wykładane jakimś ozdobnym, czerwonym materiałem. Jej laptop znajdował się na biurku. Pomieszczenie oświetlone było dużymi lampami porozstawianymi w każdym z czterech kątów pokoju. Samanta powoli opadła na czerwono-czarnej kanapie. Biorąc pilot w swoje dłonie włączyła plazmowy telewizor. Słuchając wiadomości uśmiechnęła się sama do siebie
-„Strzelanina w Burger King w centrum Queens...”

Następnego wieczoru Samanta wyszła na spotkanie. Po wczorajszej nocy wolała być zabezpieczona i tym razem wzięła ze sobą swoją bron z zapasem amunicji, którą zaczepiła za pas chowający się pod jej płaszczem. Kupila go kiedyś w jednym nielegalnym sklepie z pistoletami. Gdy zobaczyła Tancerza kiwnęła głową w jego stronę. Cos tu było jednak nie tak. Nie byli sami. Komu jak komu ale jej nie widziało się spotkać teraz z jakimś wampirem z klanu, który chętnie by się nią zają. Idac lekko do przodu kobieta starała wmieszać się w tłum. Nie było to jednak łatwe ze względu na jej nietypowy wygląd i olbrzymi tatuaż na jej twarzy. Podchodząc do Tancerza dziewczyna nie zwalniała.
-Cos tu jest nie tak. Radziłabym się stąd ruszyć. – Powiedziana półszeptem w jego stronę.

[Ale się rozpisałam :roll: ]
Ostatnio zmieniony piątek, 10 kwietnia 2009, 19:42 przez Samanta, łącznie zmieniany 1 raz.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Amadeus Cast

Tancerz tańczył.

Wślizgnął się do knajpy, lubił w takich miejscach... No właśnie, co lubił tutaj robić najbardziej? Tańczyć, jeść, patrzeć? Chyba patrzeć. Taniec w takich miejscach nie przypominał pełnych gracji, uporządkowanych ruchów starych tańców, walk i układów. Ten tutaj to były zwierzęce ruchy i wyginanie się w erotycznych, kuszących pozach. Nie było to zbyt przyjemne w tańcu, ale bardzo miło było to oglądać.
A jadło się tu śmiesznie, bo tutaj większość ludzi miała alkohol we krwi. To było zabawne, pocieszne. Ta mgiełka przed oczami... Czasem się zastanawiał czy wampir mógłby zostać alkoholikiem.

Był zły, bo kiedy próbował się kimś nakarmić gdzieś w ciemnym zaułku, potknął się o butelkę i spłoszył ofiarę brzękiem. Robił się nieostrożny, i to go złościło. Problem polegał oczywiście na tym, że złość tylko pogarszała sprawę.

Objął ramieniem jakąś małą blond zdzirę w różowej bluzeczce i pociągnął ją za sobą. Spojrzała na niego zadziwiona, a on skinął głową w stronę toalet. Wyszczerzyła zęby. Z trudem powstrzymał się przed zgrzytaniem zębów, kiedy poprowadziła jego dłoń na swoją pierś - wyczuł twarde fiszbiny pod palcami. Zresztą to w sumie nie miało znaczenia, w końcu chciał sie tylko napić.

Wcisnęli się do damskiej toalety i zamknęli w kabinie. Czasem rzeczywiście robił to z nimi, ale przy niej miał wrażenie że się porzyga, jeśli spróbuje, więc tylko wbił kły w jej szyję, gdy powędrowała palcami w dół jego brzucha.
Krew była słodka.
Słodka!

Oderwał się od niej i spojrzał na nią. Była blada. Nie słyszał bicia jej serca. Westchnął ciężko i wymknął sie z toalety, opuszczając klub i przemykając się do domu ciemnymi zaułkami. Był zły.

Kolejna noc i kolejne spotkanie.
Ale wciąż ta sama kobieta.
Pod kurtką miał samjiegun, okuty żelazem trzyczęściowy cep bojowy. Powinien wystarczyć w razie potrzeby do zrobienia sieczki z każdego pojedyńczego przeciwnika.
- Nie będę uciekał - odpowiedział jej krótko. Miał dość uciekania. Przynajmniej dzisiaj...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Bystre oczy demonicznego wampira Amadeusa Casta poczęły studiować otoczenie. W głowie wyliczał sobie wszystkich którzy chcieli go martwego... bardziej martwego. Sfora Archimedesa, pieprzony Mario i ich cichy osiłek. Tłum przewijał się wokół nich niczym sceny w niemym filmie. Byli teraz jak ten przebrany wilk w kreskówce, polujący wśród owieczek. Gdzieś w tle dało się słyszeć płytkie i ciężkie bity kawałka electro. Niedaleko dalej stoi grupka młodych łebków, gadających między sobą o dupach i imprezach. Jeden stoi jakby z uboczu, z twarzą zasłoniętą kapturem. Czy patrzy na krwiopijców? To jakiś obłęd. Jakaś kobieta wpada na Samantę, z kieszeni wypada jej jakiś śmieć lecz ta idzie dalej. Z wnętrza kieszeni Casta dobiega odgłos dzwonka jego komórki. Stary dobry kawałek od Roba Zombie, Dragula. Odebrał telefon ale się nie odzywał. Szybko rozpoznał głos Twattera.
- Heh! Należy się wam trochę wyjaśnień, moje misie kolorowe. Szef wcale nie kazał mi was odebrać z Manhattanu, miałem was tu tylko ściągnąć. Mówił coś o szkole przetrwania. Dziwny koleś, ale chyba każdy starożytny i potężny wampir tak ma!
- Twatter... albo skończysz pierdolić i powiesz o co tu chodzi, albo osobiście pokażę ci jak to jest być pokarmem starożytnych i potężnych. – Wycedził zirytowany Amadeus, wzrok kierując ku pannie Bloodmoon.
- Tak, tak... eee, widzicie szef kazał mi wam coś przekazać, podobno będziecie wiedzieli o co chodzi. Mówił coś że wczorajsza akcja była obserwowana przez znajomych pana Hattera i że wasi ziomkowie powołali jakieś polowanie, czy coś. Podobno ten drugi obóz też nie był zachwycony i ogłoszono „krwawe łowy” na wasze martwe dupy czy coś takiego. Kazał was ściągnąć jak najbliżej centrum Manhattanu i patrzeć jak spełniacie swój sprawdzian. Powodzenia, mam nadzieję że szybko biegacie!

Sygnał w słuchawce się urwał a Tancerz o mało nie trzasnął telefonem o chodnik. Gwałtowne myśli napływają mu do głowy. Oczy biegają chaotycznie. Spina mięśnie, czeka na atak. Dali się wyprowadzić w pole.

Mówią że wampiry tracą pasję do życia i całą namiętność śmiertelników. To obłudne kłamstwo, gdyś po śmierci świat wydaje się stokrotnie piękniejszy niż za życia a wielu z klanu Toreador to nieszczęśliwi romantycy, zakochani w pięknie nocy. Jest jednak rzecz w naturze Kainity która potężniejsza może być od jakiegokolwiek innego uczucia doświadczalnego przez istoty ludzkie. Jest to wola przetrwania, niezależnie od kosztów.

Camarilla nie dosięgnie ich jeśli będą wśród ludzi ponieważ obowiązuje ich Maskarada. Amadeus jednak nadal jest poszukiwany przez policję. Jego niedawni towarzysze z Sabatu nie zawahają się po prostu rozerwać go na strzępy na ulicy, ale nawet oni nie są tacy głupi by ryzykować zerwanie Maskarady. Samanta Bloodmoon z kolei była bardzo charakterystyczną osobą i jeśli inne wampiry już go z nią widziały, wtedy przebywanie w jej towarzystwie nie było opłacalne. Nie zmienia to jednak faktu że obydwoje musieli wydostać się z Manhattanu. Ale jeśli przetrwają próbę – kogo wybierze szef Mad Twattera?
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Post do usunięcia.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 20 kwietnia 2009, 05:14 przez Samanta, łącznie zmieniany 1 raz.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Odetchnął głęboko raz czy drugi - nawyk z czasów gdy oddychanie miało większe znaczenie, ale i tak pozwalał się jakoś uspokoić. Atawizm, zapewne jeden z wielu; rzadko się nad nimi zastanawiał. Nie były ani piękne, ani brzydkie, nie znajdowały się więc na co dzień w sferze jego zainteresowań.

Nie to co ten ogromny tatuaż na twarzy Samanty. Nie podobał mu się... A więc odczuwał potrzebę usunięcia go. Z drugiej strony właścicielka jako całość była z pewnością godna uwagi - likwidacja całości nie wchodziła w rachubę.

Ten problem mógł jednak poczekać. W każdym razie na pewno dłużej niż dość... Palący problem kwestii wydostania się z miejsca, w które się dostali. Wsunął dłoń pod kurtkę i poczuł uspokajającą twardość metalu. Powinien był poczuć też chłód, ale wydawało się że metal jest bardzo ciepły; wiedział, że to jego 'przypadłość' powoduje ten dziwny efekt. Spojrzał na towarzyszkę.
- Mademoiselle, czy próbujemy wyrwać się z tej kabały razem, czy jednak wolisz, abyśmy spróbowali szczęścia każdy na własną rękę? - zapytał z szarmanckim, niskim ukłonem.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Wampirzyca przysunęła się do tancerza przystawiając ucho blisko telefonu. Nie słyszała wszystkiego ale usłyszała wystarczająco...
-Motherfucker, what a son of a bitch! - Wycedziła. Jakas kobieta rzuciła jej złowrogie spojrzenie ciągnąc swojego dzieciaka za rękę lecz ta syknęła w jej stronę sprawiając ze kobieta opuściła głowę przyspieszając lekko. Samanta szybko zaczęła się rozglądać. Kazda osoba naokoło mogla być teraz potencjalnym zagrożeniem.

Paranoja, słowo dobrze określiło by sytuacje w jakiej się teraz znajdowali. Popatrzyła dziwnie na mężczyznę gdy ten zawiesił na niej wzrok, studiując jej tatuaż.
- Mademoiselle, czy próbujemy wyrwać się z tej kabały razem, czy jednak wolisz, abyśmy spróbowali szczęścia każdy na własną rękę?
-Patrze ze jednak zmieniłeś zdanie i nie zamierzasz stać tu na ulicy z brakiem zainteresowania w ucieczkę.
- Mówiąc jej ręka powędrowała pod jej płaszcz pod którym poczuła swoja bron. Sama nie wiedziała co teraz robić. Tancerz ma więcej wrogów niż ona lecz pewnie jest z nim bezpieczniejsza.
-Puki możemy działać razem, powinniśmy tak zrobić. - Wiedziała ze Dedal potrzebuje jednego wampira, lecz puki co lepiej trzymać się razem.
-Jakieś pomysły? - rzuciła obchodząc go.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Kiwnął głową, rozglądając się uważnie.
- Pomysł pierwszy, idziemy pieszo. Pomysł drugi, uważamy na policję. Pomysł trzeci, trzymamy się tłumów. Ach, i trzymamy się blisko siebie, ale w miarę możliwości udawajmy że to przypadek. W razie spotkania glin masz jeszcze szansę zwiać, jeśli nawet mnie rozpoznają - ukłonił się szarmancko. Wiedział że to tak jakby sam dał jej sztylet który mogła w niego wbić, ale jakie miało to znaczenie? Teraz, gdyby nawet stała się wrogiem, była najmniej groźna.

Cholerny Manhattan. Ta wyspa urzekała, oślepiając kolorami neonów i błyskami samochodowych świateł. Nie przechodzić przez jezdnię, kiedy to nie jest konieczne! Myśl przemknęła i zniknęła, zostawiając jednak jakiś korzonek w jego umyśle.
Zagapił się w górę, na wielką, czerwoną reklamę. Było w niej coś pięknego - reklamy bielizny często obejmowały piękne kobiety w ponętnych pozach, coś, czego był wielkim koneserem.
Samanta postukała go w ramię, wyrywając z zapatrzenia. Masz za swoje, beznadziejny romantyku. Dobrze że ma ten tatuaż, byłbyś gotów się na nią tak zagapić w połowie walki.
I tak pewnie byłbyś gotów, mruknął sam do siebie, zbyt cicho by byś słyszalnym wśród szumu samochodów.
Jej mina wyrażała dezaprobatę. Nie dziwił się jej, jednak ruszył chodnikiem nonszalancko, roztaczając wokół siebie aurę pewności siebie. Takich ludzi rzadko zatrzymywano, tak długo jak wyglądali jakby byli na miejscu. Mniejsza szansa że ktoś doniesie na policję... Przynajmniej do tego próbował się przekonać.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Ruszyli pewnym krokiem, starając się nie myśleć co z nimi zrobią. Podróż undercover samochodem przez Times Square to jedno, ale mieć na karku całą Rodzinę Wielkiego Jabłka gdy noc jeszcze młoda – to jak przejść się po Bronksie z koszulką „Jebać czarnuchów”. Na szczęście emocje Kainity skrywane są głęboko pod jego maską, bo gdyby było inaczej, to Samanta z przerażonym wzrokiem spoglądałaby na każdego mijanego mężczyzna (a wielu zwracało na nią uwagę). Starała się skupić na szukaniu najbezpieczniejszej drogi, trzymając bezpieczny dystans do Tancerza. Jeśli coś mu się stanie, przynajmniej nie będzie musiała sama go krzywdzić gdyby doszło do konfrontacji z szefem Twattera.

Amadeus nie mógł powstrzymać się przed uderzaniem każdego przechodnia barkami. Jeśli to miał być jego ostatni nocny spacer, to równie dobrze mógłby rozładować swój gniew. A każdy z tych śmierdzących, ludzkich skurwysynów miał coś za co można było go zabić. Samanta nie była taka agresywna jak Cast, ale pożądliwe spojrzenia co drugiego mijanego mężczyzny dawały jej nadludzką satysfakcję. To było tak, jakby ofiara sama pchała się pod ząb. Zapominając nagle o wymyślnych torturach ich ziomków Tzimisce czy oficjalnych egzekucjach cwaniaków z Camarilli, krwiopijcy poczuli świeży powiew wolności. Smakował spalinami i szczypał w policzki, ale już dawno nie czuli takiej siły w sobie. Dopiero teraz, gdy wisiało nad nimi fatum i wyrok. Bo z Manhattanu nie wyjdą, Tancerz to dobrze wiedział. Nikt jeszcze nie uciekł z Nowego Jorku.

Zaśmiał się, przypominając sobie stary film i wesoły obejrzał się do tyłu na pannę Bloodmoon. Wtedy uśmiech zbladł mu momentalnie. Łysy typ z twarzą przeoraną bliznami, zupełnie jakby golił się siekierą po pijaku. Opaska na oku, a to drugie – sprawne – zatrzymane w chłodnej determinacji na Samancie. Amadeus już kiedyś widział tą twarz, i jeśli się nie mylił – lada chwila mógł się spodziewac że znajomych mord anarchistów pojawi się więcej.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Zwolnił nieco. Zaczął się robić kłopot. Anarchiści byli jak muchy - jeśli jeden kogoś zwęszył, zaraz dookoła pojawiał się rój. Wprawdzie nienawidzili wszelkich form władzy ustrojowej, ale ci akurat chyba zapominali o tym od czasu do czasu. Zwłaszcza wtedy gdy czuć było krew.
Położył dłoń na plecach Samanty, popychając ją lekko do przodu, udając że po prostu delikatnie przesuwa przeszkadzającego przechodnia. Miał ochotę przerobić szybko anarcha na sieczkę, ale wiedział że to raczej zaszkodzi jego wizerunkowi w oczach przechodniów. A co więcej, policja zjawi się na pewno natychmiast w takim momencie.
- Znikaj za rogiem - mruknął do Samanty, przesuwając jeszcze palcem po jej plecach od lewej do prawej. Zerknął na jej nogi z uznaniem, chcąc żeby dla postronnych wyglądało to jakby facet po prostu wykorzystywał tłum żeby podotykać piękną dziewczynę.
Zresztą, nie da się ukryć że to też był dość przyjemny efekt uboczny. Miał nadzieję że nie czuła chłodu jego palców.

Przepychając się wśród tłumu wykonującego swoje zwyczajne ruchy Browna, starał się zbliżyć do anarchisty. A kiedy Samanta zbliżała się do skrzyżowania, obrócił się nagle i ruszył gwałtownie, wpadając na niego z całym impetem, tak żeby go powalić na ziemię, albo przynajmniej obrócić.
- Ojej, przepraszam pana najmocniej, nie chciałem! Zawróciłem tak nagle i nie zauważyłem pana! - a w myślach dodał "zwiewaj, maleńka, zwiewaj, póki ja nie muszę wiać".
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Szla teraz zatłoczoną ulicą rozmyślając o tysiącu rzeczy. Pierwsza i najważniejsza myślą było to ze tylko jeden wampir będzie w miał możliwość stania u boku Dedala. Na teraźniejszą chwile było dwóch kandydatów, którzy pracowali razem... nie była pewna czy właśnie tak powinno to wyglądać ale po dwóch dniach... nocach uważała Tancerza za "przyjaciela". Jedyne co teraz słyszała do głośne, rytmiczne stukanie obcasów o betonowy chodnik od jej kozaków. Nagle z zamyśleń wyrwało ją przeczucie ze ktoś ją śledzi. Jej wzrok automatycznie powędrował w stronę Tancerza, który zauważył już niechciane towarzystwo. Jej ręka powędrowała pod płaszcz pod którym poczuła metalową bron. Jednak rozsadek przemówił. Wiedziała ze jak by teraz zaczęła strzelać na zatłoczonej ulicy Manhattanu to za chwile zjawi się tu pleno glin.

Nagle poczuła dłoń Amadeusa popychająca ją do przodu.
-Znikaj za rogiem- Nakazał. Kobieta skrzywiła się lekko. Postanowiła jednak ze wampir wie co robi i jak by potrzebował jej pomocy na pewno nie chronił by jej tyłka prędzej niż swojego. Ruszyła szybko. Tym razem nie spacerowała, przepychała wlokących się przechodniów. Miala nadzieje ze Amadeus wie co robi... W takich sytuacjach czulą się bezsilna. Nienawidziła tego ze nigdy nie była w żadnym klanie, była zwykłym "bezklanowcem" bez żadne wiedzy o jej otoczeniu. Bezradność i brak jakiejkolwiek "praktyki" sprawiało ze złość wypełniała ciało wampirzycy. Nawet nie wie od kogo zwiewać a kogo ma szanse zaatakować. Co chwile odwracała się patrząc co robi Tancerz. Dotarła do skrzyżowania. Wiedziała ze musiała zniknąć z widoku łysola. Widząc ze Amadeus przewraca go ta szybko skręciła w jednokierunkową uliczkę , która odbijała od głównej drogi. Pomyślała ze jak zapali papierosa będzie wyglądała bardziej "ludzko" Stala teraz oparta o ścianę, paląc fajkę czekała na Amadeusa...
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

- Scheisse! – klnie jednooki anarchista gdy Tancerz wpada w niego z impetem. Sabatnik jednak nie docenił swojego przeciwnika, gdyż ten jedynie lekko się zatrząsł a jak stał, tak stał. Jak widać nie wszyscy anarchowie to cioty.

- Ojej, przepraszam pana najmocniej, nie chciałem! Zawróciłem tak nagle i nie zauważyłem pana! – Ciało miał ciężkie, postawę niezachwianą. Równie dobrze mógłby być z kamienia. Cały był okryty długim, brązowym płaszczem który wyglądał jakby widział lepsze czasy. Dziury i zaplamienia tu i ówdzie, i to niekoniecznie od błota. Przechodzący obok ludzie zdawali się obchodzić jegomościa szerokim łukiem. Zimne spojrzenie wampira wbiło się w Amadeusa.

Pstryk. Lekki dreszczyk ogarnia pannę Bloodmoon na widok płomienia zapalniczki blisko jej twarzy. Ale już za chwilę zgasł, a ona zaczęła się oddawać najmodniejszemu nałogowi na świecie. Rozejrzała się w boki, ale za życia nigdy nie była specjalnie spostrzegawcza, a jej śmierć i narodziny dla ciemn... zajebistości wiele nie zmieniły w tym polu. Ulica na której się znalazła była już mniej zatłoczona, choć niemal nieustannie przepychały się nią samochody. Delikatnie zwężając zimne usta, wypuściła dym. Jej nieumarły byt nauczył ją że nie musi się pożywiać co nocy aby przeżyć. Ale właśnie... to tak jak w imię jakieś bzdurnej religii odmawiać sobie rozkoszy jedzenia mięsa. Egzystencja bez smaku i kolorów, z męczącą pustką przepełniającą każdą noc. Za to zabijanie całkiem się jej podobało. Przechodzący obok mężczyzna wyrwał ją z zamyślenia, za które sama się skarciła, dobrze wiedząc że nie może nigdy opuszczać gardy. Czarny chłopak, farbowany blondyn ubrany w luźne ciuchy uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest. Wiedziała co się teraz stanie, widziała to miliony razy. Przeszedł kawałek, po czym się cofnął.
- Strzałka, masz może papierosa? – Spytał się miłym tonem, uśmiechając do niej.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon (przeprowadzone z Sethem na gg)

Samanta stała teraz troszeczkę zaniepokojona. Co chwilkę wystawiała swoja głowę z za budynku starając się zobaczyć co robi Tancerz. Jak zwykle miała jednak głowę w chmurach rozmyślając o tysiącu rzeczy na raz. Dym papierosowy powoli rozpływał się w powietrzu. Dzisiejszego dnia chciała być mniej zauważalna jako bogini ciemności. Patrząc na swój długi, krokodyli płaszcz skrzywiła się. Moze jednak uda im się wydostać z Manhattanu bez „wpadki”
-Strzałka, masz może papierosa? – uśmiech zawitał na twarzy kobiety.

Przyglądając mu się uważnie. Pierwsza rzecz jaka musiała ustali to czy mężczyzna jest zagorzeniem, czy zwykłym,bezużytecznym przechodniem, który chciał zagadać z kimś kto wygląda jak Samanta. Kobieta obserwowała faceta, który coś do niej mówił... nie słuchała jego bzdur. Miala ochotę wbić się w żyłę na jego szyj, która pulsowała w rytm bicia jego serca. Wyglądając znowu z za budynku widząc ze tancerz rozmawia z łysolem Samanta wiedziała ze ma wystarczającą ilość czasu aby zaspokoić swój głód. Wiedziała ze świeża krew pozwoli ze poczuje się lepiej a w jej sytuacji dodatkowe wzmocnienie siły tylko pomoże, kto wie co ja jeszcze czeka tego wieczoru, może będzie to jej ostatni posiłek.

- Gdzie się wybierasz w ten cudowny wieczór? - Zapytała swoim uwodzicielskim, teatralnym głosem, nie zdejmując oczu z jego pulsującej żyły na szyj.

Jego oczy zatrzymały się na dłuższą chwilę na jej tatuażu, lecz szybko powędrowały okrężną drogą w okolice jej talii.
- Szedłem właśnie do sklepu, chciałem kupić prezent dla dzie... dla siostry. - Uśmiechnął się, drapiąc po piersi.

Zaśmiała się lekko widząc gdzie wędrując jego oczy. - A z jakiej okazji kupujesz jej ten prezent?

Jego uśmiech zelżał, gdy dostrzegł jak rozmowa zbiega na niepożądane tematy.
- Urodziny. Lubi hip-hop a niedaleko jest świetny sklep w którym kiedyś Notorious podpisywał płyty. Ekhm, jak będzie z tym papierosem?

Malo ja interesowała ta cala rozmowa. Kolejny raz tego wieczoru jej głowa wychyliła się patrząc na Tancerza w oddali. Po chwili jej wzrok znowu powędrował w stronę murzyna. Wiedziała ze nie może go zaatakować na tłocznej ulicy a idąc w bardziej zaciszne miejsce może narazić ja na atak wrogów. -Jasne – mówiąc to podała chłopakowi fajek.
-Nie lubię hip-hopu - dodała po chwili puszczając do niego oczko.

Zaśmiał się, ukazując krystalicznie białe zęby. Wyjął zapalniczkę z kieszeni i podpalił papierosa. Wypuszczając dym z ust, spojrzał się na Samantę i wciąż się uśmiechając, spytał:
- A więc jesteś hinduską? Poznałem po tej kropce na czole.

-Kropka? – Szybko patrzyła w gore. Czerwony laser wędrował prosto z wieżowca z naprzeciwka. Wampirzyca szybko schyliła się wychodząc z zaułku.
-Radze ci szybko stad spierdalać – Rzuciła idąc w strunę tancerza. Musiała się teraz znaleźć się w budynku, aucie gdziekolwiek. Teraz musiał ostrzec tancerza. Malo ja teraz obudziło ze zwróci na siebie uwagę. I tak właśnie ktoś celował prosto w jej głowę. Po chwili pomachała w stronę Amadeusa.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Zablokowany