[Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Dzielnica przez którą przejeżdżali podobała się dla wampirzycy. SeksShopy, młode dziwki, które wyginały się w stronę każdego auta oraz grupa zaćpanych narkomanów siedzących na lodowatym chodniku wstrzykując sobie kolejne substancje w żyły. Mężczyzna prowadził radiowóz dosyć szybko a "normalni" przechodnich, jakich na tej ulicy było mało wpatrywali się w ich stron myśląc co taka parka robi w samochodzie policyjnym.
-„Powiedziałam że słucham pańskiego zamówienia?” - Usłyszała głos kobiety w słuchawce telefonu, który wampir trzymał w swojej zimnej dłoni.
-Haha! - Jej śmiech wypełnił cały radiowóz. Nie mogla się powstrzymać od panicznego śmiechu. Jechali tak jeszcze przez chwile gdy nagle nieznajomy wpadł na "genialny pomysł" Po chwili starając zapanować nad swoim chichotaniem odpowiedziała na pytania mężczyzny.
-Mi pasuje. Mozna się przejść... - Jej głos był raczej obojętny lecz można było z nim ciągle wyczuć nutkę rozbawienia.
-Po za tym... Mógł by się pan przedstawić - Uśmiechnęła się ironicznie dodając.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Zaparkowaliście w ciemnej alejce trzy przecznice od skrzyżowania, na boku którego stała kapliczka fast foodów, Burger King. Nawet o tak późnej porze parking był zapchany, a kolejka w Drive-Thru pełna. Zimne powietrze biło was w policzki a spodnie zdążyły zabrudzić się błotem. Drapieżne oczy Samanty studiowały otoczenie restauracji, zaś jej niezawodny instynkt łowcy mówił... on gdzieś tam jest. Tancerz spojrzał tylko z niesmakiem na wielkiego hamburgera reklamującego jakąś promocję, po czym lekceważącym gestem głowy nakazał towarzyszce by ruszyła naprzód. Lepiej nie iść do niej tyłem. Swoją drogą, hamburgery kojarzyły się Tancerzowi jednoznacznie. Z rzezią bydła. Ta myśl dodała mu otuchy, a na jego twarzy pojawił się paskudny uśmieszek.

Dwójka krwiopijców przebiega przez pasy, potrącając przy tym wlokącą się po nich staruszkę. Stara upada i skomle coś słabo, ktoś inny trąbi. Jebać ich, są ważniejsze rzeczy. Dochodzicie do drzwi restauracji, czując w podświadomości narastającą atmosferę. Przy wejściu stoi jakiś typek, i nie wyróżniałby się z tłumu gdyby nie trzymana przez niego w jednej ręce biblia, a w drugiej różaniec. Czytał głośno, a w jego głosie dało się wyczuć napięcie. Wnętrze Burger Kinga było nudnym wnętrzem dowolnego miejsca tego typu. Stoliki, kasy, reklamy najnowszych promocji i wielkie plakaty przedstawiające największe wynalazki kulinarne – frytki i burgery. Z trudem wypatrzyliście wolny stolik tuż przy toaletach. Kolejka do kas odpychała swoją wielkością. Jakaś dziewczyna latała z mopem przy wejściu i zmywała brud z podłogi, tylko po to by zaraz jakieś otyłe dziecko wpadło tam, i śmiejąc się głośno nanosiło kolejną porcję błota z zewnątrz. Prawie współczuliście pracującym tu ludziom. Prawie.

Ktoś was minął, szturchając barkiem Amadeusa. Był to jakiś siwiejący typek w skórzanej kurtce i dżinsach. Wzrok wampira utknął jednak na jego szyi, na której zawieszony był kolejny różaniec. Mężczyzna zajął do niedawna wolne miejsce przy toalecie i wodził nerwowym wzrokiem po restauracji. W głośnikach leciała jakaś kretyńska piosenka mająca na celu zrelaksować klientów. Niestety, coś co nie zawierało słowa „kurwa” powtarzanego sto razy na minutę, nie było w stanie zrelaksować wampira jakim był Amadeus Cast. Samanta z kolei wyrwała się do przodu, bezczelnie spoglądając po twarzach ludzi. Cast pokręcił głową na ten brak subtelności, po czym rzucił ostatnie spojrzenie ku parkingowi.

Teraz pytanie – jak duże jest prawdopodobieństwo że pięć zaparkowanych obok siebie dżipów, obstawionych ubranymi na czarno ludźmi, z gostkiem w czerwonej sukience i kapeluszu z rondem o tym samym kolorze – będzie sprawiać kłopoty? Tancerz zaczął kląć po hiszpańsku. Co mnie podkusiło żeby tutaj przyjść?

Wampirzyca stała kawałek dalej. Odwróciła się do swojego kompana, po czym kiwnęła głową na mężczyznę siedzącego do niej plecami. Podchodząc, ów kompan spostrzegł że siedzenia wokół mężczyzny były puste, zupełnie jakby ludzie go unikali. Czując paskudny odór ścieków i – bądźmy szczerzy – gówna, nie można było się im dziwić. Najciekawsze było to że byli w środku dobrych kilka minut, a nie byli w stanie dojrzeć tego osobnika. Gdy oboje podeszli bliżej, dostrzegli porwany i poplamiony garnitur, ułożone w nieładzie i przetłuszczone kruczoczarne włosy. I cichy chichot.

- Ha ha hi hi ha ha... – mruczał do siebie śmierdzący nieznajomy. Tancerz obszedł go wokół, Samanta stała tuż za nim, gotowa do ucieczki. Amadeus nie miał jednak dokąd uciekać. Usiadł przed mężczyzną, czując że to właśnie ów Dedal którego szukał. Pierwsza rzecz która go uderzyła to leżąca przed nieznajomym biblia, w której ten malował pastelowymi kredkami, zupełnie nie zwracając uwagi na przybysza. Twarz miał skrytą pod falą włosów, jedyne co można było dostrzec to jego krwawo- czerwone usta wykrzywione w cwaniackim uśmiechu.

Tancerz prychnął. To ma być ten wielki Dedal? Ta słaba istota bez poczucia estetyki? To dla niego narażał się w Piekle i marnował swój cenny czas?! Furia gotowała się w wampirze, a on sam czuł wielką potrzebę rozerwania „Dedala” na strzępy. Rzucił spojrzenie Samancie, która założyła rękę na rękę i wyglądała na równie zawiedzioną co i on. Zaraz też rzucił spojrzenie na jakiś przedmiot oparty o stolik. Tuba, cholerna tuba na mapy. To jakiś pomyleniec. Tancerz wstał, pełen zrezygnowania i wściekłości.

- Nie zostaniecie na fajerwerki?

Samanta zmrużyła oczy, Amadeus znieruchomiał. Nieznajomy odezwał się zupełnie poważnym tonem. Tymczasem wampirzyca wyczuła kilka niechcianym spojrzeń zatrzymanych na ich trójce...
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Zrobił piruet na pięcie.
No tak. Czego innego się było spodziewać po kimś, kto w ramach rekrutacji żąda przyniesienia... Oczu. Znalazł się Malkavianin.
Z drugiej strony, próba wyjścia stąd teraz faktycznie mogłaby zmarować całkiem fajne fajerwerki. Sam fakt że zapewne będą to ostatnie fajerwerki w życiu, czy też nie-życiu Amadeusa, nie jest wcale wystarczającym argumentem żeby je ominąć, prawda? W końcu oglądanie śmierdzącego ściekiem wampira walczącego z pięcioma dżipami czarnuchów musi być zabawne.

Usiadł na krzesełku przy stoliku nieznajomego.
- Fajerwerki, powiadasz? - przypomniał sobie nagle coś co kiedyś słyszał. Skoro Dedal odezwał się do niego, to oczywistym było że jest Odszczepieńcem. A ponoć Odszczepieńcy Malkavian mieli się do swoich pobratymców z Camarilli tak jak zwykli Malkowie do normalnych ludzi. No trudno, jak pech to pech.
I tak nie miał nikogo innego kto mógłby pomóc.
- W sumie skoro mają być fajerwerki, to możemy zostać, prawda? - spojrzał na Samantę pytająco, gestem zachęcając ją żeby usiadła.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Nieznajomy podnosi powoli łeb. Para błękitnych ślepi miga agresywnie spod burzy włosów. Morda wykrzywia mu się w podłym uśmiechu, odsłaniając parę długich, pożółkłych kłów. Tancerz nerwowo rozgląda się wokół. Kilku ludzi wychodzi w pośpiechu, a panów w czarnych kurtkach przybywa. Samanta rzuca szybkie spojrzenie ku wyjściom. Przy każdym z dwu stoi kilku facetów z tajemniczej bojówki. Wśród harmideru da się słyszeć pojedyncze zdania i szepty. Najazd policji? Porachunki gangów? Lepiej stąd chodźmy. Amadeus szuka swojej broni białej w płaszczu, dziękując że ochrona Piekła jej nie zabrała.

Teraz go to uderzyło. Nikt w klubie nie sprawdzał czy ma broń. Odpychając myśli od siebie, starał się teraz skoncentrować na rzeczywistości. Spojrzał się w oczy szalonemu wampirowi. Dwa niebieskie punkciki wodziły powoli po facetach w czerni. Po chwili powolnym ruchem chowa kościste dłonie pod stół. Stojąca za nim Samanta zagląda w pomalowaną biblię. Jak widać, wampir studiował apokalipsę i nie malował – lecz zaznaczał pewne fragmenty. Tancerz siedzi sparaliżowany, bojąc się oderwać wzrok od przerażających oczu wampira. Ten również się na niego patrzy, i siedzą tak przez chwilę rozkoszując się pełną napięcia ciszą. Aż w końcu Dedal się odzywa.
- Dwunastu apostołów... – drapieżne spojrzenie obiega po rozstawionych wokół bojówkarzach.

- Dwanaście kul. – Wstaje, wyciągając spod stołu dwa rewolwery.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Nienawidziła fast foodów z powodu tego co robią ze społeczeństwem Amerykańskim. Pierwsza rzecz jaka uderzyła wampirzyce jak młotek z głowę była muzyka z powtarzającym się co chwile refrenem "Goodbye horses". Trzeba mieć ostro nasrane w głowie żeby napisać piosenkę gdzie tekst będzie obracał się nad porzyganiem z końmi. Milcząc rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu. Nagle zobaczyła... oraz poczuła mężczyznę siedzącego przy jednym ze stolików. Gdy tancerz oraz Samanta podeszli bliżej usłyszeli chichotanie mężczyzny. To niby ten Dedal? Patrząc się na niego kobieta pokręciła głową najwyraźniej zawiedziona. Gdy jej towarzysz rozmawiał z bezdomnym kobieta cały czas rozglądała się po pomieszczeniu, które z każdą wypełniało się typkami w czarnych garniturach.
- Nie zostaniecie na fajerwerki? - Samanta zmrużyła oczy od razu wiedząc o co chodziło mężczyźnie. Każde z wyjść było obstawione mężczyznami w garniturach. Kazdy z nich oczy wlepione miał w ich stronę. Ignorując gest tancerza, który zaproponował aby ta usiadła zagryzła wargi patrząc się na biblie, która leżała na stoliku.
-Goodbye horses... - refren powtarzającej się piosenki sprawił ze wampirzyca zacisnęła prawa pieść chcąc zmiażdżyć czaszkę temu, kto dobierał repertuar w tym miejscu. Jej zamyślenia przerwał "bezdomny", który wstał właśnie wyciągając z pod stołu dwa pistolety.
-Shit - Samanta wypowiedziała głośno robiąc krok do tylu.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

- Myślisz że każda trafi? - spogląda na tubę na mapy, zaciskając dłoń na broni. Po co mu to cholerstwo? I jak wiele zaplanował ten psychol?
Dedal milczał. Przerażone spojrzenia utkwione były w jego osobie. Nawet bojówkarze zastygli w bezruchu. Wtedy też spostrzegłeś... wampir celował w cywili. Jego drapieżne oczy szalały w każdą stronę, jakby czegoś szukając. Cisza przed burzą.
Lewa noga pod krzesło. Prawą wysunąć w bok. Na twarzy wyraz przerażenia. Wszystko przygotowane do tego żeby natychmiast się zerwać.
I do tego żeby nie dosięgnęła Tancerza już pierwsza salwa, oczywiście. Ręka cały czas zaciskała się na drewnianej pałce. Czego on szuka, do jasnej cholery? Amadeus poczuł że dłoń zaczyna mu lekko drżeć. Obcowanie z szaleńcami nie było łatwe. Oj, kurwa, nie było.
Rozbiegane chaotycznie oczy zatrzymują się. Uśmiech. Ręka wyciągnięta w górę. Strzał! Zawieszony pod sufitem świetlik zlatuje w dół, rozpierdalając po drodze głowę jakiemuś krwawnikowi.
Co j... Wampir znika ci sprzed oczu, z nadludzką szybkością doskakując za kasy! Teraz - padnij! Szyby tłuką się w kawałeczki, ludzie wreszczą panice! Tancerz nie będąc dżentelmenem nie pomaga Samancie uniknąc kul. Nie trzeba, daje radę sama. Ryje nosem przy podłodze. Pierwsza salwa bojówkarzy oddana.
Są chwile gdy nosisz maskę. A są też takie, kiedy ujawnia się prawdziwa natura, i ta zdecydowanie należała do tych drugich. W jednej ręce nunchaku, druga dłoń płasko przyciśnięta do podłogi. Nagle odepchnięcie od podłogi, płonie krew! Dedal jest szybki, ale przecież i Tancerz nie należy do powolnych. Za kasy, do Dedala!
Odepchnięcie! Sprint! Skok! Kule śmigają tuż za tobą! Już im nie wmówisz że jesteś niewinny. Samanta ryczy wściekle, starając się przeczołgac do dużej grupy ludzi. Oby jej nie zapamiętali.
- Tuba! - Wrzeszczy wściekle Dedal, schowany za ladą (trzymając na muszce kasjerów).
- Tuba? Tuba! - Samanta wali się w czoło. Chwyta kolorową tubę na mapy i ostrożnie lekko się podnosi. Rzut! Kolejne strzały! Zamieniają pojemnik w sito i spychają go kawałek od celu. Szalony wampir rzuca szybkie spojrzenie w tamtym kierunku. Wciąż trzymając pracowników Kinga na muszce, zaczyna się pośpiesznie czołgac ku swojej zdobyczy. Kroki, dużo kroków. Wszyscy już tu są.
Wciska plecy w ścianę, rozglądając się. Czeka aż Dedal dotrze do swojej tuby, na razie nic nie robiąc. W tej sytuacji bez spluwy byłoby ciężko.
Brunet we frajerskim wdzianku, pracownik restauracji dziwnie się trzęsie. Chyba się posikał.
- Leżec kurwa na ziemi! - Wrzeszczy ktoś po drugiej stronie lady. Dedal chwyta swoją tubę i tuli ją niczym niemowlaka. Rzuca spojrzenie Tancerzowi i kopniakiem wysyła do niego obydwa rewolwery.
- Zrób z tego dobry użytek. - Szaleniec posyła Amadeusowi oczko i biegnie nisko przez kuchnię.
- Stój, kurwa! - Strzał! Bojówkarz nie trafia w wampira! Za to zmoczony brunet ubarwia swoją posoką tacki z hamburgerami.
Wampir chwyta rewolwery sunące po podłodze, chowając nunchaku z powrotem pod kurtkę. Było spędzać czas na strzelnicy, tak jak mamusia kazała. Dobrze że jednotaktowe rewolwery nie wymagają żadnego specjalnego przeszkolenia do obsługi. Może nawet w kogoś trafi. Na razie wychyla się zza kas i wystrzeliwuje po razie z każdego w stronę najbliższego z bojówkarzy, chowając się błyskawicznie.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Samanta leżała nieruchomo, nasłuchując. Ci wszyscy ludzie ją denerwowali. Pieprzone bydło zawsze wchodzi pod linię ognia. Gwałtownie obracając głowę, obserwowała. Wnętrze Burger Kinga zaroiło się od smutnych panów w skórzanych kurtkach. Strzały!
- Och kur - !
Siwy mężczyzna ze strzelbą zatacza się do tyłu i potykając o stolik, upada. Inni tylko się patrzą, znieruchomiali lecz poza zasięgiem napastnika. Siwy jęczy i mruczy jakieś przekleństwa. Dostał dwie kulki w klatę, ale żyje. Obok Samanty zrozpaczona matka tuli do piersi rozpłakanego synka. Świetlik rozbił się na głowie innego bojówkarza, skutecznie pozbawiając go przytomności. Jednak jest ich jeszcze cały oddział, a lada chwila ktoś może wezwać gliny. W lokalu panuje cisza, nawet psychodeliczna piosenka „Goodbye Horses” zeszła na drugi plan. Od czasu do czasu ktoś jęczy, stęka z bólu czy chlipie z rozpaczy. Wampirzyca ostrożnie przekręca głowę by dostrzec co robią łowcy...

- Już nam się nie wymknie. „On” będzie zadowolony. – Szepcze jeden z nich, lecz nie na tyle cicho by krwiopijca tego nie usłyszał.
Dwóch staje przy drzwiach dla personelu, kilku podchodzi do lady. Mają broń. Strzelby to nie jest to co wampiry lubią najbardziej. Robią duże dziury. Zwłaszcza gdy oberwiesz w głowę, a wtedy to już koniec żartów. Samanta instynktownie przycisnęła własny czerep do podłogi.

Dziwne, bojownicy stoją i czekają. Żaden nie odważy się wyjść naprzeciwko Dedalowi.
- Niech ktoś mi pomoże do kurwy nędzy! – Ryczy siwy który oberwał od Tancerza.

- Niegodny... – łowcy odwracają się w przerażeniu, kilku cywili podnosi ciekawsko łby. Tymczasem siwy nieszczęśnik milknie nagle, a grymas bólu i wściekłości zastępuje nowym... strachem. Samanta spogląda w tamtym kierunku, lecz ludzie i przewrócone krzesła zasłaniają jej widok. Widzi czerwoną sutannę, czerwone pantofle. I długą, drewnianą laskę czarną niczym noc, wepchniętą do ust rannego.
- Jak to jest, Frank? Podobno robisz to bez przerwy przypadkowym dziewczynom. Nie podoba ci się? – Mówił spokojnym głosem mężczyzna w czerwieni. Barwa jego głosu zdradzała starczy wiek, ale czuć w niej było siłę, energię. Tymczasem „Frank” zaskomlał litościwie. A oparcie starca wchodziło głębiej i głębiej do jego ust. Po chwili zaczął wydawać chory, gardłowy odgłos. Bojownicy odwrócili wzrok, koncentrując się na zadaniu.
- Niegodny... – powtórzył starzec, stojąc nad swoją ofiarą aż w końcu nie rozległ się metaliczny odgłos i krew Franka nie ubarwiła kafelków pod nim. Samanta patrzyła z przerażeniem jak mężczyzna wyciera laskę (z końca której wystawało ostrze) o ubrania trupa.

Drzwi na zaplecze rozwierają się! Strzały! Strzały! Strzały! Ustają. Stojący w przejściu mężczyzna upada, a jego wnętrzności wylewają się na podłogę. Chudy, długie włosy, ale to tylko pracownik restauracji. Łowcy ze zdziwieniem spoglądają na to co z niego zostało.
- Co do kur... – Mówi jeden z nich i gestem nakazując drugiemu go osłaniać wchodzi do środka.

Znowu słychać metaliczny odgłos. Ale tym razem nie wywołał go mężczyzna w czerwieni. Ludzie wrzeszczą, po podłodze turlają się dwie głowy. Tyle że wy – Amadeus i Samanta – gówno widzicie.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Samanta leży z nosem przy podłodze. Ludzie dookoła niej denerwują ją niesamowicie. Matka tuląca swojego synka mamrocze coś pod nosem a dzieciak ciągle płacze.
-Zamknij tego bachora bo przysięgam bogu ze zaraz go ściszę - syknęła w jej stronę, wysyłając małemu mordercze spojrzenie. Po chwili odwróciła głowę w stron starca leżącego na podłodze i mężczyzny w czerwonej sutannie stojącego nad nim. *i tak gówno widzę* pomyślała z grymasem na twarzy. Rozglądając się po pomieszczeniu w głowie układała sobie plan. Główne wyjście odpada, w życiu nie przeszłaby jakkolwiek niezauważona obok faceta, który właśnie wpychał swoją drewnianą laskę w usta starca.
-Jak za chwile nie zamkniesz mordy to ci złamię kark! - Po raz kolejny syknęła w stronę dzieciaka, który tym razem przestał płakać. Tylne drzwi tez odpadają, gdyż żeby do nich dojść trzeba by było załatwić trzech bojowników. Samanta głaszczę swoje czoło prawa dłonią, jej głowa zaczynała ją bolec od tego całego chaosu.
-"Goodbye Horses" *Nastawione na repead* Pomyślała zagryzając zęby ze złości. Jej jedyna szansa było by dostać się do Tancerza, co dwie głowy... co cztery kły to nie dwa. Grymas Samanty znika z jej ust przypominając sobie rozmowę z przed 15 minut zanim weszli do tej przeklętej restauracji.

***

Wampir nagle spojrzał autentycznie przerażony w tylne lusterko.
- Naprawdę zapomniałem się przedstawić? Przepraszam najmocniej. Jestem Amadeus Cast, czasem zwany Tancerz.

-Milo mi - Powiedziała tajemniczym głosem.
-Mam rozumieć ze idziemy na spacer - dodała obojętnie ciągle patrząc przez okno na bardzo ciekawa ulice


- Tak, wydaje mi się ze spacer jest najlepszym pomysłem. Mam nadzieje ze nie ma pani nic przeciwko?

-Samanta,- poprawiła go gdy usłyszała słowu "pani". To określenie przypomniało jej starszą kobietę wymagająca wyższego szacunku
- Spacer mi nie przeszkadza, szczególnie w tak miłym towarzystwie.- dodała uśmiechając się specyficznie pod nosem

Odwzajemnił jej uśmiech, prowadzać w stronę Burger Kinga.
- Miło mi słyszeć taki komplement z tak pięknych ust.

Tajemniczy uśmiech nie znikał z jej ust.
-A wiec dlaczego tak bardzo zależy ci na spotkaniu z Dedalem

- Zależy mi - zdziwił się, prawie szczerze - Jakoś tak pomyślałem sobie że warto by się było z nim spotkać. A reszta to już siłą bezwładności.

-No tak. - Odpowiedziała rozglądając się dookoła. Po chwili zauważyła kolejną młodą kurwę czekająca na klienta. Uśmiechnęła się lekko z myślą ze chętnie by skonsumowała jej świeżej, cieplej krwi lecz po chwili jej wzrok znowu skierował się ku mężczyźnie
-A wiec czemu nazywają cie tancerzem? - Zapytała szczerze zaciekawiona

- Ponieważ potrafię... Hm, tańczyć, to najlepsze słowo jakie przychodzi ludziom na myśl. Tak naprawdę, uprawiam wschodnie sztuki walki. Głównie kung-fu.

-Wschodnie sztuki walki... kung-fu hehe - Uśmiechnęła się lekko patrząc na mężczyznę po chwili znowu się rozejrzała dookoła.

-Gdzie ten Burger King? Zapytała zniecierpliwiona

- Niedaleko. Zaraz gdzieś zaparkujemy i dalej pójdziemy pieszo - Tancerz rozejrzał się na boki. - O, zdaje się że tu jest dobre miejsce - wjechał między budynki i zatrzymał samochód - chodźmy dalej pieszo - stwierdził,
wysiadając.

***

Dobra, nie ma co tu leżeć tyłkiem do góry. Trzeba coś zdziałać. Samanta szuka czegoś czym mogla by rzucić w grupę przeciwników. Jej wzrok od razu zatrzymał się na dzieciaku wtulonym w matkę. Usta wykrzywiły jej się w lekki uśmiech... Makabryczna myśl jednak szybko została zastąpiona czymś bardziej realnym... bardziej ucywilizowanym.
-Masz szczęście ze jesteś chłopakiem, jak byś był dziewczynką nawet bym się nie wachała - Mowi do przerażonego dziecka. Szybkim ruchem reki chwyta za jedną z czterech nóg od stolika znajdującego się tuz obok niej. Zbierając energie wstaje z podłogi podnosząc stolik. Szybki zamach, rzut i mebel leci w grupkę mężczyzn stojących obok faceta w czerwonej sutannie.W momencie gdy przedmiot znika z reki wampirzycy ta biegnie w stronę lady za którą siedzi schowany Amadeus. Odbija się od lady dwoma dłońmi robiąc przewrót do tylu. Nie ma to jak efekt zaskoczenia. Słyszy strzały w jej stronę. Ląduje obok tancerza mając nadzieje ze nie została trafiona.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Tancerzowi obrazy zaczęły przelatywać przed oczami, jak coś w rodzaju mangowego teledysku.
Widział kiedyś urywki pewnej kreskówki. Dziewczyna w metrze. Wampir z wysuwającymi się kłami. Ktoś biegnie przez wagon... Z tubą na mapy. A potem wyciąga z niej miecz.

Czyżby Dedal też już kiedyś widział ten serial?

Wampir podnosi się z rewolwerami w dłoniach. Celuje do najbliższych kasom facetów z bronią.
Bum! Bum!
Bum! Bum!
Bum!

Dedal wystrzelił raz. Ja siedem. Razem osiem, z dwunastu kul. Powinny zostać cztery - Amadeus myśli, pełznąc ku ścianie. Chciał wcisnąć się w kąt między wykafelkowaną ścianą a ladą. Przynajmniej na chwilę...
Na dłużej nie będzie pewnie trzeba.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Strzał! Strzał! Strzał! Broń wypluwa pociski! Bojownicy się kryją, padają! Mężczyzna w czerwieni stoi. Tancerz gdy ponownie nurkował, dokładnie zapamiętał twarz oprawcy. A raczej jej brak. Głowa mężczyzny opatulona była czerwoną tkaniną z otworami wyciętymi na nos i oczy. Zupełnie przypadkowo, Amadeus ułatwił manewr swojej towarzyszce. Gdy on strzelał, a łowcy unikali kul, Samanta rzuciła w grupę krzesłem i błyskawicznie przeskoczyła za ladę niczym pierdolona Trinity z Matrixa.

A mężczyzna w czerwieni stał. Tancerz ściska w dłoni gnaty. Samanta leży obok niego. Odpycha się szybko, tak by opierać plecy. Przekleństwa. Wściekłość łowców. Gdzieś z boku jakiś krzyk. Strach trzyma napastników w miejscu. Ale nie tego jednego.

Stuk, stuk, stuk.

Tancerz znieruchomiał. Wiedział co ujrzy jeśli teraz spojrzy do góry. Rewolwery w gotowości. Samanta odwraca do niego głowę. Wszystkie wejścia obstawione. Zero szans by przetrwać otwartą walkę. To była ich ostatnia noc, i spędzą ją razem. Ona, kusicielka i morderczyni, odrzucona przez społeczeństwo ze względu na pochodzenie. On, samotnik i kłamca, ofiara spisków o władzę które zdążyły go dosięgnąć. Czując nad sobą oddech czerwonego oprawcy, obydwoje zastygli w finalnym momencie. Przypominało to scenę z dowolnego slashera, kiedy główni bohaterowie mają właśnie zostać zabici przez „tego złego”. I nawet w tej, pozornie pięknej scenie, gdy nie mieli już nic do stracenia... nie mogli myśleć o niczym innym, niż o tym jak ratować swe bezwartościowe dupy.

Dedal gdzieś tam jest. Ale nawet on nie wytrwa przeciwko temu atakowi... Bez pomocy. Wspominał też coś o fajerwerkach. Może wiecie jak wywołać eksplozję? Wyjście negocjacji odpada ze względu na samą naturę tych ludzi. Z drugiej strony jednak, ludzie jak to ludzie, każdy ma swoją cenę. Tancerz pozostaje czujny. Wtedy, niespodziewanie dostaje olśnienia. Nie wszystkie wyjścia obstawiono. Jego czarne jak noc oczy kierują się do okienka Drive-Thru, a usta krzywią się w paskudnym uśmiechu. Teraz gdyby odwrócić uwagę tamtych na jakiś czas, można by się przecisnąć. Zawsze mógł zasłonić się Samantą, pomyślał, po czym odwrócił się do niej, wciąż uśmiechając.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Wiedział że jest za wolny żeby stawać do pojedynku przeciw temu człowiekowi. Nie dlatego że widział kiedokolwiek tamtego. Ale skoro polował na Dedala, to na pewno poradzi sobie też z Tancerzem. Diabli wiedzą jak, ale lepiej nie sprawdzać tej teorii.

Pełznie do ściany, wciąż plecami przy ladzie. Zerka na okienko. Szkło czy plastik? Kręci głową. Przecież, do ciężkiej cholery, nie zasłoni się nią.
Nie dlatego że ma ludzkie odruchy. Dlatego że jest piękna, a żal byłoby marnować jej piękno na podziurawienie kulami.

Wystawia same rewolwery ponad ladę i strzela, po razie z każdego, znów wtulając się w ladę. Ciekawe, co wymyślił ten psychol. Ciekawe, kurwa, czy cokolwiek wymyślił. W końcu jest nieźle pojebany!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Przeskakuje ladę wykonując swoje akrobacie. Prawa dłonią odgarnia swoje czarne włosy z twarzy. Biorąc głęboki wdech opiera się plecami o ladę obok Tancerza. Jedna noga cala, druga noga cala, dziur w brzuchu tez nie ma. Chyba udał jej się manewr bez żadnych obrażeń. Odwzajemnia uśmiech dla mężczyzny rozglądając się po pomieszczeniu. Pełznie opierając się o ladę razem z Tancerzem.

Patrzy na zaplecze. Jak jest okienko drive thru z tej strony, to musi być jedno wcześniej gdzie składa się zamówienia. Zawsze jest również wyjście z zaplecza. Wychyla głowę starając się zobaczyć co znajduje się za wielka frytkownica gdy Tancerz strzela z za lady.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Plastik, cholerny plastik. Tancerz szpanersko zdmuchuje dymek z rewolwerów. Plastikowe okno. Nagle źrenice mu się zwężają. W mózgu dochodzi do szybciej reakcji. Plastik śmierdzi. A Dedal bardzo śmierdział.

Samanta ostrożnie zagląda w głąb kuchni. Szalony wampir nie brał zakładników. Dostrzega kilka ciał, w tym ciała łowców. Ale obydwaj mają głowy. Dziwne, dobrze widziała jak wcześniej toczyły się dwa czerepy. Wtedy też dostrzegła parę zdekapitowanych kasjerów opartych o drzwi na zaplecze. Spojrzała się na Amadeusa dając mu do zrozumienia że i ona ma złe przeczucia. Dedal coś zaplanował, i było to coś innego niż to na co wyglądało.

Grupa łowców stała w miejscu, czekając. Jeśli jakiś wampir zdecydowałby się wychylić, skończyłby z większymi dziurami w sobie niż gwiazdy porno po dniu pracy. Goodbye horses... I’m flying over you... – piosenka makabrycznie wpasowywała się w atmosferę. Na podłodze leżeli niewinni ludzie, którzy przyszli tu by opierdolić coś szybko, tanio i tucząco. Szlochali, trzęśli się ze strachu i szeptali do siebie. Zapach hamburgerów mieszał się z smrodem przerażenia, potem.

Krwiopijcy czuli się zaszczuci, bez wyjścia i bez ratunku. Jednakże czuli też silną wolę przetrwania, kosztem kogo i czegokolwiek. Wampirzyca spojrzała w stronę okienka, i mimowolnie zasyczała dziko. Parszywa morda pedofila Mad Twattera mignęła przez chwilę po drugiej stronie. Jego „Cipkowóz” podjechał do Drive Thru jako droga ucieczki. Ale czy są na tyle szybcy by uniknąć kul?
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Odtacza się na kilka kroków od okienka. Wywala pozostałe dwie kule.

Krew!

Snake eyes in heaven
And thief in your head


Rozwija się niczym sprężyna, wytrzeliwując wzdłuż lady, na razie nisko. Profil startującego sprintera, gdyby ktoś miał dostatecznie szybki aparat, mógłby złapać znakomite ujęcie, choć niewątpliwie lepsze bywają gdy modele mają na sobie mniej odzieży.
Kolejny spust migawki, rewolwery, zapomniane, dopiero teraz mkną w stronę ziemi, jakby przez chwilę grawitacja o nich nie pamiętała. Ciało prostuje się powoli, drugi krok sprintera, głowa powoli pojawia się nad ladą. Ułamek sekundy jeszcze zanim zorientują się co właściwie się dzieje.

Be quick or be dead!
Be quick or be dead!


Trzeci spust migawki, brzęk pustych rewolwerów, wybicie z biegu. Tancerz formuje się w żywą torpodę wycelowaną w plastkiowe okno podziurawione kulami.
Plastik puści, albo Dedal zareaguje wystarczająco szybko, prawda?
Prawda?...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Słyszy tylko strzelaninę. Tancerz strzela w plastikowe okno. Idiota myśli sobie patrząc na co właśnie wywalił dwie z kilku, drogocennych kul. Syczy coś pod nosem widząc brak wyjścia z niezręcznej sytuacji. Sylwetka mężczyzny stojącego nad lada sprawia ze mozg wampirzycy planuje strategie wydostania się z restauracji cztery raz szybciej. Gdyby tylko miała bron... Gdyby tylko mogla wstać i wkleić mu kulkę prosto miedzy te jego wielkie oczy. Nie ma czasu na gdybanie. Przygląda się dziwnym ruchom partnera starając się zrozumieć co on planuje. Jest teraz odpowiedzialna sama za siebie. Mężczyzna teraz mało ja obchodzi.

Gdy Tancerz "wystrzeliwuje" swe ciało w stronę postrzelonego, plastikowego okna Samanta klepie się po czole. Gdy mężczyzna leci w stronę okienka drive-thrua kobieta wykorzystując to, ze właśnie zwrócił on na siebie cala uwagę zaczyna czołgać się z pod lady w stronę zaplecza. Tuz po chwili znajduje się za wielka frytkownica. Samanta czołga się w głąb kuchni w stronę gdzie całkiem niedawno podbieg niejaki Dedal.

Patrzy się na zwloki pracowników Burger Kinga.
Gdzie jest wyjście awaryjne? Rozgląda się nerwowo szukając bocznego wyjścia... musi tam być...
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Koniec kurwa tej lipy! Tancerz wkracza na scenę! Strzela niczym z procy w kierunku jedynej drogi ku wolności, malutkiego okienka Drive-Thru którym dziesiątki krówek opuszcza Burger Kinga. Niestety, w całej misterności swego planu nie zauważa że Mad Twatter próbował je otworzyć. Swoją dubeltówką.

Ciała, ciała, ciała. Dedal nikogo nie oszczędził. Nic tu nie ma sensu, totalny chaos. Po podłodze walają się frytki i kotlety. Rozbryzgany wszędzie keczup i jego czerwona barwa potęgują wewnętrzny głód Samanty. Oczy świecą się jej niczym wściekłemu psu. Przestraszonemu psu. Rozgląda się wokół, nie widzi ani Dedala ani napastników ani wyjścia. A czego boimy się najbardziej? Tego czego nie możemy dostrzec.

- Kurwa! – Ryczy Amadeus gdy kawałki plastiku i ołowiu rozcinają mu twarz! Upada, uderzając głową o blat! Gwałtownie się cofa za malutki kawałek ściany. Te kilkadziesiąt centymetrów chroni go teraz przed wrogim ogniem. Tym zza pleców, ale jest na widoku o wiele groźniejszego przeciwnika. Postać w czerwieni patrzy się wprost na niego... Wampir wlepia w niego przerażone ślepia, dostrzegając jak krwiście czerwona tkanina zasłania twarz oprawcy, zostawiając miejsce jedynie na nos i usta.
- Plugastwo... – Inkwizytor unosi rękę we władczym geście wskazując na krwiopijcę Amadeusa. Ten słyszy kroki, buciory walące o podłogę niczym dzwony zagłady. Przyciska się do ściany, rozpaczliwym wzrokiem sięgając ku rozpierdolonemu okienku Drive-Thru. Ale czy będzie szybszy od kul?

Smród, cholerny smród. Albo ktoś się zesrał, albo gdzieś tu przetrzymują składniki do żarcia. Wampirzyca trzymając głowę nisko podbiegła do drzwi wiodących na zaplecze. Ani trochę nie uważała gdy przekraczała próg. A szkoda, bo moment w którym to zrobiła, to moment w którym poczuła chłód stali na szyi. Wtedy, nawet nie widząc skąd nadchodzi, jakaś zimna łapa poderwała ją do góry i rzuciła brutalnie na ścianę. Gdy już minął szok, spostrzegła jak właśnie on – Dedal – stał w swoim podartym garniturze na rogu korytarza. W jednej ręce trzymał marynarkę, w drugiej jakiś wschodni miecz. Odwrócił się do niej i wyszczerzył pożółkłe kły w makabrycznym uśmiechu. Krew spływała mu po twarzy i po włosach a w oczach malowało się szaleństwo.
- Za sobą masz toaletę dla personelu, jest tam okno prowadzące w krzaki gdzieś za parkingiem. Za małe dla mnie, ale ty powinnaś się zmieścić. Anno, zmieści się? Tak, wiem, może utknąć i dostać kulkę. Tak, Anno, wtedy jej mózg rozbryzga się po asfalcie. Tak, moja droga, dostaniesz wtedy jej buty. – Wampir zdawał się rozmawiać do siebie. Albo nie był sam. Z sąsiedniego korytarza zaczęły dochodzić ciężkie kroki. Dedal przywarł do ściany.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Samanta »

Rozwścieklone oczy Samanty przeszywały Dedala. Podnosząc się z twardej podłogi wampirzyca złapała się za prawie ramie którym uderzyła o ścianę. Słuchając instrukcji mężczyzny zagryzła zęby mając ochotę rzucić się na niego.
-Tyle? Przyjechaliśmy tu żeby się z Toba spotkać. Mówisz mi żeby uciekać przez okno?! Tyle masz mi do powiedzenia...?!
Kręcąc głową wściekła ruszyła w stronę ubikacji.

-Tak dostaniesz jej buty...
Usłyszała wampira gadającego samego do siebie. Spoglądając na swoje czarne kozaki syknęła coś pod nosem. Zaciskając pięść uderzyła w ścianę z całej siły wyładowując swoja złość. Zamykając za sobą drzwi przekręciła mały łucznik zamykając się w malutkim pomieszczeniu. * Ciekawe co z tancerzem *

-Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!
- Samanta była teraz naprawdę wkurwiona. Zawiedziona z powodu Dedala, wściekła ze Amadeus zastał w centrum strzelaniny. Po chwili przemyśleń znowu zacisnęła zęby. Sam chciał ja zostawić wyskakując w stronę drive thru-a. Byla pewna ze mu się to nie udało. Chec przetrwania była jednak silniejsza od chęci ratowania znajomego. Po za tym i tak nie była by w stanie nic zdziałać zostając w restauracji. Wydostając się z pomieszczenia zawsze mogla by starać się jakoś pomóc Amadeusowi. Tak naprawdę miała teraz wszystko głęboko gdzieś. Stajać na kiblu wychyliła głowę przez otwarte okno.
-W drogę - szepnęła do siebie. *głowa przodem*
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Zablokowany