[Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

[Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Sumienie miał czyste. Nieużywane.
— Stanisław Jerzy Lec
Londyn, jesień 2005 roku.

Historie, takie jak te, najczęściej zaczynają się od wstępu, swoistego zawiązania akcji. Powinienem tu wpisać opis miejsca, sytuacji w której znajdują się nasi bohaterowie. Powinienem nakreślić ich sylwetki, jakże kolorowe lecz zarazem szare i ponure, podobnie jak to antyczne miasto na Wyspach Brytyjskich. Tu ognista czerwień miesza się z brudną szarością, tu przez chodniki przerzedza się tłum dziwek i alkoholików średniej klasy, takich jak ty czy ja. Wiecznie zatłoczone ulice Londynu przemierzają drogie auta i rozlatujące się szmelce, których jedyną siłą napędową jest skąpość ich właścicieli.

I wiecie co? Ta historia też zacznie się od wstępu. Pewnie oczekiwaliście innowacji, czegoś nowego i zaskakującego ale niestety muszę was zawieźć. Nie, nie będzie tu nic nowego. I tu ujrzycie krew, flaki i penisy. Ulubionym zajęciem naszych bohaterów są nocne spacery (niekoniecznie w świetle księżyca), sporadyczne wycinanie serc, wyrywanie kręgosłupów i gwałcenie małych dziewczynek. I krew... o tak, krwi nie mogło zabraknąć.

- Szefie! Szefie to pan?! – Rozległ się głos jakiegoś starca, ściszony, jakby bał się pogłosu.
Gdzieś wśród ciemności pobliskiej alejki można było dostrzec niewielkie poruszenie, jakby coś gwałtownie się poruszyło.
- Szefie...? – Starzec podszedł bliżej, ostrożnie. Żółte światło latarni oświetliło jego posturę, przygarbionego mężczyzny w podeszłym wieku, ubiorem nie różniącym się zbytnio od typowego żula.
W ciemności rozległ się syk. Zirytowany, zniesmaczony syk.
- Może od razu zadzwonisz po gliny, ty zniedołężały idioto?! – Wysyczał głos z ciemności, sprawiając że stary momentalnie znieruchomiał. Dało się jedynie słyszeć ciche przepraszanie, tak podobne do skomlenia.
- Wszystko gotowe? – Głos rozległ się znowu, tym razem spokojniejszy.

Ale nasza historia nie toczy się w Londynie, zgniłym jabłku Starego Świata. Bohaterami naszej historii nie są ten żul, ani też tajemniczy głos z ciemności

- Zaprawdę powiadam ci że tak. – Trzeci aktor wszedł na scenę. A był to niski mężczyzna, ubrany w krwiście czerwoną sutannę, zaś na głowie (chudej i kościstej twarzy) nosił kapelusz z rondem, tego samego koloru. I nim któryś z dwóch zdążył zareagować, strzał z dubeltówki rozniósł czaszkę starego żula po przeciwległej ścianie. Dwójka mężczyzn pojawiła się znikąd, niosąc potężne miotacze ognia i plując oczyszczającym ogniem po ciemnej alejce, a towarzyszył im chór syku i jęków.

- Wasza ekscelencjo... to był jeden z nich, człowiek był tylko sługą.
- Niestety, głupcze, zniszczyłeś *to* zanim zdążyło powiedzieć cokolwiek o jego kontaktach.
- Proszę, ekscelencjo, wybacz... – Mężczyzna z dubeltówką (stojący nad bezgłowymi zwłokami) jakby skulił się w sobie, bojąc się spojrzeć tajemniczemu inkwizytorowi w oczy.

- To już nieważne, lecz nie wybaczę ci następnej pomyłki. Nasz następny cel to pijawka z Ameryki. Zwą go Raztargujev.

Wampir: Maskarada

Krwiopijca 2005


Nowy Jork
, noc z 22 na 23 listopada 2005 roku.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Postawił stopę na chodniku, patrząc na rozpryskujące się w kałuży krople. Maleńkie wodne okręgi, rozprzestrzeniające się po tafli wody, zlewające się w jedno i znów rozpadające. Interferujące między sobą i omijające się wzajemnie.
- Ej, będziemy tak stali? - wysoka blondyna szturchnęła go w bok. Wiedział, że znów się zagapił, że odłączył się na chwilę od tego co nazywano czasem rzeczywistością. Znał kiedyś jednego Malka. Od tego czasu wcale nie był pewien, czy rzeczywiście można to tak nazywać.
Wziął ją pod rękę i ruszył lekkim, tanecznym krokiem. Wyglądał jakby płynął, nie szedł, sprężyście odrywając nogi od ziemi i lekko, łagodnie stawiając je z powrotem. Dziewczyna spojrzała na niego z podziwem.
Podniósł wzrok i spojrzał w czarne chmury zakrywające niebo. Krople deszczu spływały po jego włosach, psując misternie ułożoną fryzurę. Co wieczór poświęcał pół godziny na wykształcenie dwóch diabelskich różków nad skroniami. Potrząsnął głową. Chłodny deszcz działał jednak też na jego korzyść; blondyna nie dziwiła się nienaturalnemu zimnu, które od niego biło. Czarny płaszcz i czarne spodnie, a pod tym czerwona koszulka - spojrzał na siebie odbitego w wystawowej szybie.
Ciemny zaułek. Spojrzał w głąb, i postawił tam krok, ciągnąc blondynkę za sobą.
- Ale co ty chcesz tu... - urwała, gdy jego kły zagłębiły się w jej gardło.
Oparł ją delikatnie o mur i wyszedł, chowając się w cieniu po drugiej stronie ulicy. Chciał jeszcze przez chwilę na nią popatrzeć, bo była ładna. A trudno teraz o prawdziwe piękno.
Kiedy opuściła swój zaułek, ruszył dalej. Był ledwie przecznicę czy dwie od swojego mieszkanka. Wspiął się po schodach, otworzył drzwi i zerknął w lustro. Ta twarz, bardziej ciekawa niż przystojna. Czarne jak smoła oczy. No cóż, to mu odpowiadało. Ludzie często zwracali na niego uwagę, ale nieczęsto zapamiętywali cokolwiek, co pozwoliłoby go rozpoznać. Oderwał wzrok od lustra i otworzył drzwi do swojego jedynego pokoju. Na całej ścianie wisiały rzędy różnorodnej broni wykorzystywanej w sztukach walki. Pokiwał głową i sięgnął po długi, drewniany kij i mały nożyk.
Zaczął wycinać kolejne niewielkie wzroki w drewnie.

Tak oto Amadeus Cast, zwany Tancerzem, przetrwał kolejną noc bez angażowania się w sprawy miasta.
Wkrótce miało się okazać że na dłuższy czas to już ostatnia taka noc.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Dura sex, sed sex.
— Julian Tuwim

Nowy Jork, jabłko na którego widok aż ślinka cieknie. Przepełnione milionami edukowanych koni, nieświadomych bycia w rzeźni. Potwory nocy ostrzyły sobie kły na posiłki z Amerykaninów, a w mieście tak dużym rywalizacja o pokarm była minimalna. Czasami jakiemuś dupkowi trzeba było pokazać uroki wschodu słońca, ale większość wampirów nie wchodziła sobie w drogę. Oczywiście, jeśli nie spotkały członka wrogiej frakcji.

What’s lies, polluted thoughts to hide.
We look for answers in those catatonic bloodshot eyes.
We are symbolic of the ones that are in love
those are in tears, that’s just bad, bad blood!
just bad, bad blood!


Budynki, ulice, ludzie i samochody śmigały za oknem. W radiu grał silny, rockowy kawałek Ministry. Czerwień koszuli kierowcy ani trochę nie komponowała się z otaczającym go światem, i jego własnymi pojebanymi kolorami. Z punktu widzenia pędzącego samochodu, ludzie na chodniki byli jedynie kolorowymi plamami, mieszającymi się w jedną chaotyczną całość z fioletowymi neonami czy denerwującymi, zielonymi lampkami. Wielkie wieżowce wspinały się ku nocnemu niebu, a we wszystkich kierunkach wyrastały slogany reklamowe, od tych promujących jakiegoś polityka, po reklamę prezerwatyw. Wszechobecne neony, reklamy, gigantyczne napisy sprawiały że było tu widno niemalże jak za dnia. Ale cóż, taki był właśnie Times Square.

What lies, don't be surprised.
we can not close-up what a fuckup every bastard is.
Our way of thought to say the end is here too much
we live denial, there’s bad blood.


Kierowca zatrzymał się na światłach. Nerwowo postukał palcami o kierownicę i rozejrzał się wokół. Wiedział żeby trzymać się z dala od okolic Manhatannu, wszakże było to legowisko tych skurwieli z Camarilli. Spojrzał przed siebie, na pasy. Wśród tłumu przechodzącego bydła dostrzegł jedną staruszkę o lasce, idącą z prędkością autystycznego ślimaka. Pewnie trzeba będzie poczekać jeszcze chwilę nawet po zmianie świateł. W myślach przysięgał sobie że pewnego dnia gdy takie stare pruchno wejdzie mu w drogę, to po prostu je rozjedzie. Zgadł, światło zmieniło się na zielone, lecz samochody stały. Kilku narwanych kierowców ruszyło, reszta czekała aż stara zejdzie na chodnik. Nasz bohater też był wśród narwanych. Ale na zebranie wojenne nie wypadało się spóźniać.

Do you remember a thing, do you remember the pain.
Do you remember the cause or the blame, bad blood!
Do you remember me, do you remember much.
Do you surrender your greed or your trust, bad blood!


W sumie to zawsze bawiło cię to w jaki sposób Sabbat urządzał swoje spotkania. Zawsze blisko lenna pijawek z przeciwnej frakcji, jakby zawsze szukali bójki. Nawet gdyby jakiś Gangrel czy wylizany goguś w garniturku od Ventrue zwęszył zgromadzenie, porywanie się na pół sił sekty było czystym szaleństwem. Efektem takiego starcia byłby prawdopodobnie krater wielkości Manhatannu. Skąpane w ciemności drzewa migały za oknem, jako jedyny ślad natury w betonowej dżungli. Ty zaś rozmyślałeś nad samozwańczymi przywódcami jakich mieliście w ciągu ostatnich dwóch lat. Był jeden szalony klecha, skończył zrzucony z Empire State. Dalej pojawiła się jedna Toreadorka, bardzo ją polubiłeś. Niestety reszta sekty nie podzielała twojej sympatii. Skończyła jako przystawka do wielkiej uczty na Halloween. Żaden wampir nie potrafił odbudować potęgi Sabbatu jaką ten posiadał za rządów Anny DeSorye.

What lies, he's finally come alive
Out of these mediocre wonderful things on the side
A steady stream of madness rushes through our blood
The clock is ticking for bad blood!


Już blisko, poznajesz to skrzyżowanie. Co ciekawe, ostatnio jakiś kierowca ciężarówki potrącił tu wózek z niemowlakiem. Matka darła się tak głośno że ten człowiek musiał ją udusić żeby się zamknęła. Usta Amadeusa wykrzywiły się w sadystycznym uśmiechu. Zaparkował tuż obok miejsca docelowego, między wyjątkowo zadbanym low-riderem (właściciel musiał być alfonsem) a starym Fordem z wybitymi szybami i ciężkimi obelgami wydrapanymi na karoserii.
- Muszą cię nie lubić.
Tancerz zrobił krok w kierunku brudnego chodnika, zatrzymał się. Wrócił i wbił szpony w karoserię low-ridera, przeciągając po niej z paskudnym uśmieszkiem. O tak, teraz o wiele lepiej. Rozejrzał się wokół – brud, potłuczone butelki i zapełnione kosze na śmiecie których zawartość wysypywała się na chodnik. Gdzieś w oddali słychać było jakieś krzyki, tłumione przez odgłosy dochodzące z głównej ulicy. Spojrzał przed siebie, na majestatyczny, neonowy szyld burdelu w którym ich sekta miała zebrać się na zgromadzenie.
- Obciągnę ci! – Jakiś młody chłopak z podkrążonymi oczyma doskoczył do twego ramienia, nie spoglądając ci w oczy lecz tkwiąc wzrokiem gdzieś w dali. Z obrzydzeniem odepchnąłeś ćpuna od siebie i posłałeś mu ostrzegawczego kopniaka w mordę.

Wnętrze burdelu było... cóż, burdelem. Kilku wyłysiałych facetów popijało piwko przy stoliku obok, a półnaga kelnerka w stroju króliczka flirtowała z barmanem – grubym facetem w koszulce z tatuaży. Lokal był praktycznie pusty, nawet stoliki nie były porozwalane jak to normalnie się zdarzało. Dziewczyna w stroju króliczka, rudowłosa piękność (zapewne nieletnia) posłała gościowi ciekawe spojrzenie, badając go wzrokiem. Amadeus uśmiechnął się tylko niedbale i skierował kroki ku barowi, sprawiając że teraz i otyły barman zwrócił ku niemu małe oczka.
- Coś dla pana? Wszystkie dziewczyny mają wolne tej nocy, ale wciąż mamy alkohol. – Rzekł zachrypniętym głosem mężczyzna.
- Nie piję... alkoholu. Jestem tu do przyjaciela. – Odrzekłeś, teatralnie oblizując wargi. Kątem oka widziałeś jak kelnerka spogląda na ciebie pełnym pożądania wzrokiem. Niemalże mogłeś słyszeć jak wali jej serce. Ale skuliła się lekko, jakby ogarnęło ją zimno. Tymczasem barman kiwnął głową i podszedł do drzwi na zaplecze, wyjął klucz z własnych gaci i przekręcił go w dziurce.
- Droga wolna, pszę pana. – Ton głosu mężczyzny był tym razem pokorniejszy, prawie zastraszony.

Przez krótki korytarz do następnego i w drzwi po lewej, do magazynu który był na tę noc zamieniony w miejsce zebrania. Nikt nie pilnował wejścia... na pierwszy rzut oka. Ale gdy tylko przekręciłeś klamkę i wszedłeś do środka, poczułeś na sobie wiele palących spojrzeń.
- Spóźniłeś się, baletnico. – Odezwał się piskliwy głos gdzieś z kąta. Amadeus nie obdarzył jego właściciela spojrzeniem, tylko ukłonił się nisko trójce kobiet stojących pośrodku pokoju, po czym usunął się w cień, zajmując własne miejsce z dala od innych wampirów. Kobiety którym się ukłonił były siostrami, zarówno rodzonymi, jak i członkiniami tego samego rodu pojedynczego Kainity. Były to siostry Smutek, Żal i Furia. Ta mała maskarada sprawiała że większość nowicjuszy uważało je z niepoczytalne Malkavianki. Choć w rzeczywistości były diabelnie przebiegłymi córami Lasombry. Kandydatkami na przywództwo w sekcie.
- Dziękujemy panu za przybycie, panie Cast. Szkoda że nie kazał pan nam czekać całej pierdolonej nocy! – Warknęła Furia, posyłając ci pełne jadu spojrzenie. Co za urocza dama.
- Siostro, twój gniew nie ma sensu... podobnie jak wszystko inne... Ale wróćmy do tematu, proszę... – Smutek zaszlochała teatralnie, gestykulując by siostry kontynuowały swoją tyradę.

Rozejrzałeś się wokół. Na pudłach z zaopatrzeniem miejsca zajęli inny krwiopijcy, a zgodnie z twoim przeczuciem mogło ich tu być nawet półtora tuzina. Magazyn był wielkości dużego parkietu, i od razu widać było że nie zawsze spełniał swoją dzisiejszą rolę. Ponownie usłyszałeś ten piskliwy głos, gdzieś z kąta. Wiedziałeś do kogo należał. Jego właścicielem był ten pierdolony Nosferatu, Archimedes. Siedział w grupie swojej sfory, tępego osiłka którego imienia nigdy nie poznałeś (bo nigdy się nie odzywał), oraz śliskiego drania z klanu Ravnos przy którym lepiej nie wyciągać portfela. Drania zwano Mario, a był to szczupły trup o czarnych jak noc włosach spiętych w kuc. Ubierał się najczęściej w obszerne, czarne dresy a twarz nosił ozdobioną licznymi kolczykami. To właśnie do niego należał zaparkowany na zewnątrz low-rider.

- Jak już wspominałyśmy – nasze siły słabną, a my potrzebujemy silnych przywódców! Kogoś, kto będzie rządził sektą żelazną ręką i poprowadzi nas do zwycięstwa przeciwko znienawidzonej Camarilli! – Wycedziła w gniewie Furia, rozglądając się po całym magazynie. Rozległo się kilka szeptów.
- I tym Gangrelskim psom! – Ryknął ktoś z zebranych, a za chwilę odpowiedziało mu kilka krzyków poparcia.
- Nie! Musimy zabezpieczać nasze tereny, inwestować i budować zaplecze finansowe! – Uniósł się ktoś z drugiego końca magazynu, i także on zyskał kilka okrzyków poparcia.
Jakiś blady młodzieniec wybiegł na środek, unosząc ręce do góry i mówiąc wzniosłym tonem. Siostry posłały mu chłodne spojrzenia.
- Głupcy! Kłócicie się o władzę podczas gdy Gehenna jest blisko! Jak aktor czeka za kurtyną by wyjść na scenę...! I pożre wszystkich nas gniew Przedpotopowych! – Nim młodzieniec skończył, szara łapa uderzyła go w policzek sprawiając że ten stracił grunt pod nogami. Żal i Furia rzuciły się na niego, szponami i kłami rozrywając na strzępy i spijając cenną vitae.
- Taka jest właśnie cena za brak szacunku do naszych przywódców, niestety... – Smutek zasłoniła makabryczną scenę, i tylko kawałki ubrania latały jej za plecami.
- Przywódców?! Żadna z was nie jest Arcybiskupem Nowego Jorku! Nie macie żadnej władzy! – Ryknął jakiś zbuntowany wampir gdzieś niedaleko Amadeusa. Na jego nieszczęście, wzrok sióstr zatrzymał się właśnie na nim.
- Czy tak, Tancerzu? A może podzielisz się z nami twoją opinią na ten temat? – Odpowiedziała spokojnym tonem Żal, ocierając krew ze swoich warg.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Zeskoczył ze skrzynki na której siedział. Skupił się przez chwilę na stłumieniu w sobie odruchu ataku na Furię.
One były trzy, były starsze i mimo wszystko, miały pewne poparcie. Nie miał z nimi szans, tym bardziej, że nie miał przy sobie żadnego ostrza. Zresztą, przecież nie o to mu chodziło. Nie był może jakoś szczególnie związany z Sabatem, ale też wolał ich, niż smutasów z Camarilli.
A szczególnie tych brzydali Brujah!
- Nie ukrywam, że mam coś do powiedzenia moim drogim paniom - ukłonił się, nisko, ale nie na tyle, żeby mogło to wyglądać karykaturalnie. Teraz musiał uważać, bo błąd tego, kto siedział za nim mógł kosztować życie samego Tancerza. Lekkim, tanecznym krokiem wyszedł na środek, tak żeby mogły go widzieć wszystkie trzy siostry - manewr obliczony na to, żeby nie być powiązanym z ewentualnym kolejnym krzykiem.
- Otóż żadna z was nie nosi, jak dotąd, tytułu Arcybiskupa - zastanowił się na chwilę, czy termin ten nie powinien mieć żeńskiej wersji, szczególnie w świetle ostatnich zdarzeń, kiedy to okazywało się, że kobiety miały o wiele więcej talentu do rządzenia sektą. A przecież istniał nawet termin papieżyca! - I w związku z tym, nie posiadacie przynależnej do tego tytułu władzy. A to wielkie niedopatrzenie, które, jak sądzę, należałoby jak najszybciej naprawić - przeszedł do puenty, która miała teraz uratować mu skórę. A przynajmniej taką miał nadzieję. - I w tym zakresie, jestem do pań usług. Gdyż nie może być tak, że Nowy Jork pozostaje bez przywództwa; ani też tak, że drogie panie pozostają bez przynależnej im naturalnie władzy. Oczywistym więc rozwiązaniem, z mojej perspektywy patrząc, jest osadzenie was, moje panie - tu znów wtrącił ukłon, będąc już niemal po drugiej stronie sali, szukając sobie miejsca odosobnionego, takiego by nikt znów nie powiedział czegoś głupiego, co nań by spadło - na pustym teraz stanowisku Arcybiskupa Nowego Jorku.

Oparł się nonszalancko o aktualnie pustą, jeśli chodzi o lokatora na wierzchu, skrzynkę, patrząc na Smutek. Trójca na szczycie władzy - jakież to ironiczne!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Siostry wbiły spojrzenia w Tancerza, podczas gdy ten bezpiecznie oddalał się ze sceny. Teatralne, wyrobione uśmiechy pojawiły się na ich identycznych, bladych buźkach. Tak, warto wspomnieć iż siostry były trojaczkami, do tego identycznymi w wyglądzie zewnętrznym. Poza ubiorem oczywiście, bo ten doskonale odwzorowywał przydomek każdej z nich. Dwie blond piękności i jedna – Furia – z burzą czerwonych włosów. Ich twarze były smukłe, kościste (jak u większości trupów) a ciała wymodelowane zostały do niemalże perfekcyjnego piękna. Jeśli przez piękno rozumie się natychmiastową erekcję.

Gdy siadałeś, czułeś na sobie ciężar tych wszystkich ciekawskich spojrzeń i w duchu dziękowałeś że nie ma wśród was ani jednego Malkavianina. Kto wie co takiej kanalii strzeliłoby do łba? Zajmując miejsce gdzieś na totalnym uboczu usłyszałeś tylko złośliwy chichot Archimedesa – twojego rywala w nie-życiu. Właściwie to nie wiesz jak się zaczęła wasza kłótnia, i bynajmniej cię to nie obchodziło. Niech ten śmierdzący szczur zginie kiedyś ostateczną śmiercią, dławiąc się kutasem jakiegoś rozszalałego wilkołaka. Gładząc rozkosznie fryzurę na samą myśl o takich rozrywkach, zupełnie nie zwróciłeś uwagi na szum który przetoczył się przez magazyn. Nie musiałeś słuchać żeby wiedzieć o czym gadano. Władza, krew, podboje, pieniądze, krew, władza...

Można było się dziwić który diabeł chronił tą zgraję że jeszcze nie została zrównana do poziomu chodnika. Władze siedmiu klanów podtrzymujących Maskaradę trzymało Miecz Kaina w garści, okrążając go ze wszystkich stron. Książe Scott okazał się genialnym strategiem, a wielu podejrzewało że ma szpiegów w każdej z walczących o Nowy Jork stron.
- Teraz nadeszła pora by uderzyć! Gangrelskie psy zostały osłabione! – Zawył jeden z wampirów, unosząc się przy tym niesamowicie. Pierdoleni Ventrowscy odszczepieńcy.
- Szczeniak ma rację. – Mario wypluł wykałaczkę z ust, rozglądając się po magazynie – Mówią że te zawszone skurwiele straciły swojego Egzekutora, Xaviara. Ponoć jeden z nich to zrobił. – Ravnos wyszczerzył kły w cwaniackim uśmiechu, a osiłek przy jego boku zarechotał tępo.
- Scott i jego przydupasy są o wiele bliżej! Pionki Cam’y weszły już na nasz teren! Nie możemy atakować Gangreli póki nie posprzątamy na własnym podwórku!

Dyskusję przerwała uniesiona w górę dłoń Żal. Przy swoim uchu miała telefon komórkowy. Ktoś powiedział coś półgłosem.
- Zamknąć kurwa mordy! – Ryknęła Furia, sycząc przy tym drapieżnie. Żal odłożyła komórkę, zawężając oczy.

- Zaatakowali.

Trzydzieści sekund później wszyscy są już na zewnątrz. Każdy dopada własnego auta. Każdy z innym zamysłem w głowie. Niektórzy uciekną do swoich legowisk, niektórzy będą walczyć. Mario ryczy jak szalony widząc ślady po szponach na swoim cudeńku. Nie wiesz kto zaatakował, Żal syknęła jedynie coś o dokach. Pozostaje tylko pytanie –

Masz jaja by walczyć? W takim razie jedź za czerwonym dżipem Sióstr.
Czy może starczy ci wrażeń na tą noc (i chcesz zostawić walkę wojownikom)? Wtedy skręć na skrzyżowaniu w lewo. I módl się żeby nikt cię nie widział.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Tancerz nie spieszył się tak bardzo jak inni.
Prawdę mówiąc, niewielu wśród nich było tak szybkich jak on. Teraz jednak wolał zostawić innym otwarte drzwi. Po co ma się z kimś zderzać? Dość sobie dziś narobił kłopotów, siadając w złym miejscu.
Kiedy jednak wszyscy wsiadali do wozów, otworzył bagażnik i wziął do ręki kartonowe, podłużne pudełko. Wrzucił je na przednie siedzenie, na miejsce pasażera. Miejsce dla żony, albo dla kochanki.
Wyszczerzył zęby sam do siebie, wypatrując wielkiej, czerwonej bryki z przodu. Wcisnął gaz. Nie zostawi teraz sióstr samych.
Po pierwsze, obiecał im pomoc. Na pewno to zapamiętały, i na pewno zapytają go gdzie był, kiedy one walczyły w dokach.
Po drugie, kung fu było nie tylko piękne, ale i użyteczne. Warto czasem skorzystać ze swoich umiejętności, by nie stały się tylko sztuką dla sztuki. Piękno pozbawione znaczenia przestaje być pięknem, staje się skorupą.
A po trzecie, czasem warto się zabawić!

Amadeus poklepał dłonią pudełko leżące przy nim. Miejsce dla kochanki. Tak... Zawsze brał tę szablę ze sobą, jeśli tylko jechał gdzieś wozem. Na ludzi, tak słabych i kruchych, wystarczały pięści i kopniaki. Na wampiry to było za mało.

Ach, no i to skryte marzenie. Może gdzieś tam, wśród tych wszystkich śmierdzących ryb i brzydkich facetów, znajdzie się coś naprawdę pięknego.
Znajdzie się jakiś członek dziewiątego pokolenia, którego można by pozbawić vitae - i duszy zarazem.

Tancerz zaśmiał się do siebie, jadąc za siostrami. Będzie na miejscu. Ryzykuje w końcu tylko życiem!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Zielone światła, czerwony dżip. Czarna noc, jasna skóra wampira. Odpłynąłeś lekko podążając za samochodem, rozmywając się w myślach i dając wyobraźni tworzyć obrazy wokół twojej głowy. Przysiągłbyś że światła zmieniały się na zielone z chwilą gdy do nich dojeżdżaliście. Złudzenie władzy. Tak naprawdę pędziliście, nie patrząc na znaki. Budynki stopniowo się kurczyły, aż w końcu i domy zaczęły zamieniać się w obszerne magazyny. Majestatyczne wieżowce zaczęły ustępować miejsca dźwigom, a smród czadu mieszał się tu ze smrodem ryb. Czułeś jak świat wokół traci barwy, staje się powoli szary i taki... nudny, pusty. Było to oczywiste ostrzeżenie o ogarniającym cię głodzie krwi. A w takim stanie łatwo stracić panowanie nad sobą, i zanim się obejrzysz...
- Jesteśmy na miejscu, ruszać dupy! – Nawet nie spostrzegasz kilku innych aut które pojawiły się wokół. Już od pierwszej chwili nachodzą cię podejrzenia. Nie ma ani śladu po wrogich siłach. Gdzieś w podświadomości czujesz że słabniesz...

Grupka rozbiegła się wokół, chowając za wózkami i skrzyniami. Przed wami wyrastał budynek doku, a ze środka wampirze oczy mogły dostrzec zacumowane motorówki. Było tam też coś jeszcze... coś, co przyciągało cię niesamowicie. Sama myśl muskała twoje podniebienie, drażniła zmysły. Świat wokół stracił barwy, dźwięki jakby przycichły. Teraz nie było już energicznej muzyki, nie było niebezpiecznego piękna ciała, nie było już uroków nocy. Teraz polowałeś, i biada temu kto wejdzie między łowcę a jego zwierzynę.

Z kocim refleksem dostrzegłeś jak jeden z Kainitów niczym cień, bezszelestnie przemyka się do doku i znika ci z widoku. Ty jednak czuwałeś. Przyczajony za drzwiami swojego starego Volvo czekałeś. Cisza, jedynie rwący szelest wiatru, którego każde muśnięcie czułeś na zimnych policzkach. Gdzieś słychać „klik klak”! Odwracasz się, lecz to jeden z twoich przeładował strzelbę. Pora się ruszyć. Krew wzywa.

Przestrzeń przed tobą to wielki plac pełen skrzyń po lewej jego stronie, oraz z kilkoma wózkami widłowymi zaparkowanymi niedbale po terenie. Dok znajduje się jakieś dwadzieścia metrów z przodu, a jest to olbrzymi budynek z rozwartą bramą, w środku którego dostrzegasz przeróżną maszynerię jakiej nie jesteś w stanie nawet nazwać. W środku zacumowanych jest kilka motorówek, lecz nie widać ani jednej żywej (i nieżywej też) istoty. Samochody na placu ustawione są chaotycznie w miejscach gdzie każdy zdążył wyhamować nim wypadł niczym wściekły z pojazdu. Lepiej mieć się na baczności... taka cisza nigdy nie wróży nic dobrego. Gdyby kule śmigały ci nad uszami to przynajmniej wiedziałbyś co się dzieje. I z czym walczysz.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Szable w dłoń, panowie!
Słowa wypowiedziane w milczeniu, do samego siebie.

Dlaczego potwory chodzą w mroku, zamiast w świetle?
Bo wszystko co jest wynaturzeniem, z samej swojej natury chce się ukryć. Czy my więc jesteśmy wynaturzeniem, my, wampiry? Przecież jesteśmy wyższym szczeblem ewolucji! Jesteśmy postępem!
Postęp też musiał się ukrywać, prawda?
Gówno prawda. Ja idę w mroku, bo w mroku zawsze pogrążone są zaułki. A w zaułkach każdy może wybrać swój kierunek, podczas gdy na rzęsiście oświetlonej głównej drodze trzeba pędzić tam, gdzie pędzi bydło, które tam jest. A bydła nie interesuje czy przypadkiem na końcu jego drogi nie ma przepaści.

Przyjemny chłód owiniętej skórą rękojeści. Wyobrażony, a nie odczuty, bo o wiele zimniejsza była jego własna skóra, przez Przemianę zmieniona w wieczną zmarzlinę.
Dobra, kurwa, czas ruszyć dupę! - potrząsa głową, znów mówiąc do siebie.
Zrywa się i sprintem pędzi w stronę pudeł. Nie ma co marnować krwi, tak niewiele jej teraz zostało. Pad przez bark, przetoczenie się i przytulenie do skrzynek, tak by być niewidocznym z budynku.

Nasłuchiwanie. Bo w zaułkach jest nie tylko mrok. W zaułkach są nie tylko samotnicy.
Są tam też ci co liczą na łatwy zarobek. Co czekają z pałką na nieostrożnych spacerowiczów.
Oczywiście, nasłuchiwanie nie po to, żeby ich uniknąć, tylko po to żeby ich znaleźć.

Wampir znów zrywa się, wciąż z szablą w dłoni. Znów biegnie, do najbliższego wózka widłowego.
Zwija się w kłębek za masą blachy, pilnując się żeby żaden kawałek nie wystawał. Cóż, snajpera pewnie tam nie mają, ale cholera ich wie. Z drugiej strony, mogą mieć nawet wyrzutnię rakiet, skoro nie wiadomo nawet kim są.
Jeszcze raz, sprint. Pewnie będę tam pierwszy, zabawne, prawda? Ale w końcu, do cholery, kto jest tu tak bardzo wojownikiem jak ja?
Dobra, ktoś pewnie jest. Nawet może niejeden. Ale jak inaczej sprawdzić, czy naprawdę dobrze umiem walczyć? No nie da się, bo kto zgodzi się na sparing z wampirem?

Ale jednak ciemne zaułki to jest coś co kocham najbardziej.

Kolejny, ostatni już wózek widłowy, ten najbliżej wejścia. Teraz czas na krew.
Zrywa się i biegnie, napędzany płonącą krwią. Pada, przetacza się znów przez bark i błyskawicznym ruchem zrywa się do pionu i przyciska plecy do ściany, gapiąc się znów - może już po raz ostatni na plac. Czeka.
Czeka na kogoś, z kim będzie mógł wejść do środka.
Samotność ma czasem jednak wady.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Przemykałeś niczym zjawa w ciemności, szabla w twej dłoni i smak krwi na twym języku. Czułeś ją, wołała do ciebie. Nie liczyło się już nic. Siostry, ten dupek Archimedes ani inni. Nie liczyła się żadna pierdolona etyka. Nic, tylko głód.

Skup myśli! Nie zamulaj! Tutaj nie ma miejsca na przemyślenia! Liczy się tu i teraz! Na placu dostrzegasz czających się łowców, czujesz gwałtowny powiew wiatru. Wiesz że ktoś właśnie przemknął obok. Smród doku, ryby i smar nagle zlewa się w jedno z krwią. Czujesz to! Zapach, smak doprowadzają cię na granicę szału!

Opanuj się! Teraz już na pewno ktoś wbiegł do środka. Nie czekając, wykonujesz szybki zwrot ku hali. Ostrze w twej dłoni przecina powietrze. Oczy drapieżcy rozglądają się we wszystkich kierunkach. Nozdrza chłoną mocne zapachy nocy. No dalej, wyjdźcie, gdziekolwiek jesteście. Gdzieś w powietrzu huśta się hak, jakaś motorówka chybocze na wodzie. Uginasz kolana, przyjmując przyczajoną posturę. Powoli poruszasz się do przodu, gotów by rozrywać ciała. Niczym wykrywacz metalu reaguje na żelazo, coś w twojej podświadomości ryczy teraz wściekle. Grunt pod nogami stał się... kleisty? Spoglądasz pod siebie. Po całej podłodze doku wylana jest czerwona ciecz. Rozglądasz się wokół, widzisz ściany w czerwieni. Spoglądasz w górę, ku dachowi...

Góra wyglądała jakby była przyszykowana na Boże Narodzenie. Bo było w przepychu uwieszona jakimiś nienaturalnie dużymi ozdobami. Zacząłeś mieć złe przeczucia. Zaczynałeś domyślać się co wisi nad tobą. Głód zaczął ustępować miejscu innemu prymitywnemu uczuciu. I mimo że mówiło ci żeby jak najszybciej stąd wiać, kroczyłeś do przodu. Czerwona ciecz lekko chlupała gdy po niej stąpałeś. Twe oczy dojrzały coś przy motorówkach, zaś nozdrza wypełnił mdły smród...

To co ujrzałeś sprawiłoby że człowiek zwróciłby dania z całego tygodnia. Lecz ty spoglądałeś na tą scenę z dziwną, niewytłumaczalną fascynacją. Dziesiątki głów tkwiło w motorówce, wykrzywionych w agonicznych spazmach. Dopiero dźwięki kroków wyrwały cię z rozmarzenia. Były to inne pijawki Sabbatu, równie zaskoczone co ty. I choć ich drapieżna natura i obojętne wyrazy martwych twarzy tego nie pokazywały, wiedziałeś że boją się nawet bardziej od ciebie. Coś jednak jeszcze miało cię tu zaskoczyć. Dopiero teraz, w przeraźliwej ciszy która nastała mogłeś to usłyszeć...

Tykanie.
- Och kurwa! – Nagły wybuch rozjaśnia dok! Ogień zaczyna obejmować dach, a żelastwo sypie się na ziemię z olbrzymim łopotem! Metal jęczy w agonii i urywa się pod siłą uderzenia! Liny zajmują się ogniem i zrywają! Wampiry w doku syczą w szale i panice, na oślep biegnąc ku wyjściu! Kawałek dachu odrywa się i upada za tobą , roztrzaskując się na motorówce!

Ogień rozprzestrzenia się wokół! Struktura się rozpada! Kawałki blachy i żelaza spadają co chwila na ziemię! Nie potrafisz skoncentrować myśli, twój umysł szaleje! Musisz się stąd wydostać i to szybko! Cholerny ogień! Wszędzie, rozmnażający się jak jakiś królik-erotoman! Samochód! Biec do samochodu! Wszyscy wokół syczą jak pojebani! Biegają na oślep, niektórzy już płoną!

Ruszasz! Coś nad tobą jęczy przeraźliwie a chwilę później czujesz jak wielka siła przygniata cię do ziemi. Ciało zaczyna piec, coś przebiło skórę i wbiło się głęboko. Unosisz głowę, by spostrzec na przygniatający cię fragment żelaznych schodów. Przed tobą wyrasta ściana ognia, w której na twoich oczach nie-życie kończy wampir, zamieniając się w mgnieniu oka w kupkę popiołu. Resztkami sił próbujesz się podnieść, ale jest to próba daremna. Musisz próbować dalej!

Szybki wzrokowy rekonesans przyniósł kilka dróg ucieczki. Pod ścianą doku leżała gaśnica, lecz dach mógł zarwać się lada chwila a gaszenie całego pożaru nie wchodzi w grę. Choć małą dziurę dałoby się na chwilę utworzyć. Dalej, po prawej stronie magazynu ustawione były w piramidce skrzynie, z których tylko mała część zajęła się ogniem. Może udałoby się przeskoczyć nad płomieniami? Zawsze pozostawał też ryzykowny sprint ku wodzie i szybkie odpłynięcie z dala od doku, lecz najprostsza opcja wiązała się z możliwością utraty auta. W oddali zawyły syreny.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Cholera, cholera, cholera i jeszcze raz cholera!

Jak zwykle, krew sprowadza zgubę. Smród - nie, cudowny zapach, ale ten zniewidzony, kochany - krwi sprowadza wampiry na manowce.
Tak było do zawsze i wygląda na to, że nigdy już nie raczy się zmienić. No trudno, teraz nie czas na filozoficzne rozważania.
Wszystko co nam pozostało, to spieprzać.

Tancerz chwyta szablę w zęby, by nie zajmowała rąk. Skupia wszystkie siły, pali krew, by dodać jeszcze nieco mocy i odrzuca schody.

Nie pierwszy i nie ostatni raz zapewne krew uratuje mu teraz nie-życie. Chyba że nie uratuje... Gdyby nie to, że płomienie zasłaniają widok, mógłby po prostu biec, biec na przełaj.
Budynek był na tyle niewielki, że zdołałbym przebiec przez ogień. Ogień ponoć oczyszcza, tak? Zabawne kłamstwo.

Zrywa się z miejsca i rzuca do skrzynek, paląc krew, żeby być tam jak najszybciej, jak najszybciej wskoczyć na te cholerne skrzynki!
Wskakuje na skrzynki, po kolei, jedna za drugą. Na sam szczyt! Do nieba!
Zbiera się w sobie, chwytając szablę z powrotem w dłoń. Bez niej byłoby o wiele gorzej. Samotniej. Nikt by mu nie zastąpił jego kochanego ostrza.
Skacze!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Płomienie szaleją. Obrazy migają ci przed oczyma. Teraz te pierdolone gliny! Biegniesz, czujesz jak vitae dodaje energii twoim muskułom. Dotychczas leniwy, senny świat staje się szybki, agresywny. Mijasz zawalone schody, przeskakujesz nad cegłami i nawet nie zauważasz płonących zwłok jednego nieszczęsnego skurwiela. Skrzynki, jesteś już przy nich, masz je w zasięgu skoku. Instynktownie rzucasz się do przodu. Pazury wbijają się w drewno, natychmiast podrywasz się do góry i łapiesz kolejnych. Gorąco piecze twoją martwą skórę, i gdybyś żył to pewnie zemdlałbyś z napięcia. Uważaj! Nieostrożny ruch, jedna ze skrzyń zsuwa się niemalże zabierając cię ze sobą. Wspinasz się, podskokami i chwytami pazurów w szaleńczym tempie starasz się dotrzeć na szczyt. Syreny są coraz głośniejsze. Szczyt, nie ma czasu by się rozglądać. Nie myślisz, ważne jest żeby uciec. Chwila wahania, czy na pewno przeskoczysz mur płomieni? Teraz już głupio zawracać. Skok!

The devil is a loser and he's my bitch!
For better or for worse and you don't care which!
The devil is a loser and he's my bitch!
Runnin' into trouble you skitch!
He's my bitch!


Syk zwycięstwa wydobył się z twoich ust. Rzucasz swe zwłoki do przodu, biegnąc ile sił w nogach w kierunku auta! Z tyłu dobiega cię wściekłe trzaskanie drewna i metalu pochłoniętego przez płomienie. Vitae przestało już wspomagać twoją prędkość, zacząłeś czuć zmęczenie. Dopadając klamki swojego Forda prawie upadasz na ziemię. Smród siarki drażni twoje nozdrza... siarki, ryb i krwi. Chłodne powietrze uderza w twoją twarz podczas gdy ty podnosisz się i pośpiesznie otwierasz drzwi. Tysiące myśli przemyka ci przez głowę. Spokojnie, nie wolno karmić Bestii. Musisz się pożywić, odpocząć i wylizać rany... te mentalne. Kluczyki wędrują do stacyjki, a gdzieś w tle słychać te pierdolone syreny. Trupy, tam były ludzkie trupy. Ktoś wyrżnął pracowników tego doku i wprowadził siły Sabbatu w zasadzkę. Ale kto z takim zacięciem i cierpliwością egzekwowałby taki makabryczny plan? Pozostaje też kwestia zawiadomienia krwiopijców, w końcu ostrzeżenie przyszło od jednego z nich. Części samochodów na placu już nie było, ich właściciele byli na tyle mądrzy by nie pchać się od razu do środka. I gdzie się podziały siostry Furia, Smutek i Żal?

- Och kurwa. – Krótkie spojrzenie w lusterko. Znalazłeś Furię przybitą kołkiem do tylnego siedzenia. Twarz zamarła jej w – o ironio – spokojnym wyrazie. Syreny!

No-one got killed but that's no excuse
Hands up, I let you know when it's done
I've got the only gun!


Na plac wjeżdżają radiowozy, i zanim zdążasz reagować, wysypują się z nich gliniarze!
- Zatrzymaj swój pojazd! – szczeka pies, celując w ciebie swój pistolet. Sytuacja wygląda nieciekawie, policja zwęszyła twój trop, wokół nie ma żadnych sojuszników a największy autorytet jaki znasz siedzi przybity do tylnego siedzenia twojego auta. Ruszysz – szykuj się na zażartą pogoń i lepiej żeby cię wtedy nie złapano. Stoisz – wtedy liczysz tylko na swoją charyzmę i umiejętność przekonania gliny że to nie tak jak myśli. Tak czy siak, wdepnąłeś w duże gówno.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

A wot gawno, jak mawiał kiedyś pewien znany Tancerzowi Rusek.

Ale nie było dobrze. Wręcz, chciałoby się powiedzieć, było źle. Szybkie zastanowienie się nad problemem doprowadzało do konkluzji, że uciekać nie ma sensu. Nie stąd, wąskimi uliczkami przy dokach nie da się oderwać od pościgu wystarczająco szybko. A na dłuższą metę jego Ford nie ma szans.

Tancerz podnosi ręce, teatralnie przestraszonym ruchem. Otwiera szeroko przerażone oczy i zaczyna drżeć. Przedstawienie czas zacząć!
Może to nie musical, ale trudno, spróbować trzeba. Lepsze to niż uciekać, a walczyć w razie czego można zawsze, gdy wszystko inne zawiedzie.

Gliniarz otwiera drzwi, wyrzuca Asmodeusa z samochodu, patrząc z obrzydzeniem na to, co widać teraz na tylnym siedzeniu.
Daliśmy się złapać, wszyscy daliśmy się złapać, jak dzieci, jak głupcy. Zbyt łatwo im poszło, rozzuchwalą się. Krew będzie się lała, trzeba tylko zadbać, żeby nie lała się moja. Ale teraz, byle do dwuosobowej celi. Byle do dwuosobowej...
- Panie władzo, pomocy! - Tancerz, wciąż z rękami w górze, prostuje się, pompując przerażenie w swój głos. Ustawia się tak żeby patrzeć w ogień. Niewiele rzeczy może przestraszyć wampira, ale akurat ten pożar jest tu w sam raz; pozwala wlać strach w głos nieustraszonego. - Oni chcieli nas zabić, strzelali, mieli bomby - przerzuca wzrok z policjanta na pożar, mówi szybko, drżącym głosem, cały czas z rękami w górze, woli nie ryzykować.

Patrzy na kobietę na tylnym siedzeniu - Ledwo stamtąd uciekłem, cud prawdziwy, nie zauważyli mnie między skrzyniami, uciekli tuż przed eksplozją! Jak zaczął się pożar to wypadłem stamtąd, chciałem uciekać, nie wiedziałem czy wrócę, dobiegłem do samochodu, ledwo, patrzę, a tu jakaś kobieta, przestraszyłem się jeszcze bardziej! - bierze wielki, głęboki oddech, przygotowując się do zalania policjanta kolejnym potokiem wymowy - A wtedy już panowie tu przyjechali, i całe szczęście, może tam ktoś jeszcze jest w tych gruzach, może ich eksplozja nie zabiła!
Smród spalenizny tłumi zapach krwi. Płomienie, płomienie, płomienie...
Cholera, dlaczego chce mi się śmiać? Skup się, głupcze!
Wzrok pełen przerażenia wbity w policjanta. Uda się? Uda?...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Policjant patrzył się z otwartą japą na ogień, lecz jego nienaturalnie wielka łapa nadal uczepiona była kurtki Asmodeusa. Po chwili oficer odwrócił łeb i ryknął do swojego partnera w radiowozie.
- Wezwij pierdolone posiłki! Niech przeszukają teren!
- Straż pożarna już w drodze! A co robimy z facetem?! – Krzyknął inny policjant, podbiegając do jednego z aut na placu. Olbrzymi gliniarz rzucił ci tępe spojrzenie, a ty niemalże widziałeś pracujące w jego głowie trybiki. Jego małe, świńskie oczka wędrowały od ciebie, do zakołkowanej Furii, by w końcu zatrzymać się na płonącym magazynie.
- Zabieramy cię na posterunek, odpowiesz nam na kilka pytań! – Ryknął ci w twarz policjant, chwytając brutalnie za kurtkę i prawie że ciągnąc do swojego radiowozu. Otwiera drzwi, chwyta twoją głowę i wpycha do tyłu radiowozu, specjalnie zapominając jej uchylić co kończy się bolesnym spotkaniem z ramą.
- Ja zostanę i powęszę, ty go odwieź i wracaj tu migiem. Mi to wygląda na kolejny zamach Arabów, może trafimy do telewizji jak pośpieszysz dupę. – Wycedził bezwładnym tonem gliniarz do kierowcy radiowozu na co tamten odpowiedział tylko głupkowatym śmiechem.

Tancerz delikatnym ruchem dłoni starał się otrzeć kurz z ubrań, zaś jego nozdrza nadal wypełniał jeden zapach. Smród zasranej siarki dało się wyczuć teraz w całym doku, i nawet ryby pachniały jakby bardziej zachęcająco. Wampir pytał się tylko siebie: czy zmysły go nie zwodzą? Wyjrzał przez okno na majestatyczną Statuę Wolności, stojącą samotnie na wyspie kawałek od tego całego burdelu. Patrzył się na ten symbol minionego wieku i czuł jak ogarnia go pierdolona nostalgia, tak bardzo odwracając od nagłych kłopotów w jakich się znalazł. Koniec smutków, trzeba działać. Policjant, szczupły murzyn, gadał coś do radia i właśnie cofał radiowóz. Ty, siedzący na tylnim siedzeniu nagle poczułeś nawrót twojego bliskiego przyjaciela... głodu. A kajdanek nie było na twoich rękach.

Opcji było tyle, ile tylko byłeś w stanie wymyślić. Choć tylko jedna latała ci po głowie...
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

To nawet lepsze niż dwuosobowa cela.
Jest nas tu dwóch. Jest radiowóz. Gliniarz został tam sam. No, to mi się podoba.

Tancerz otrzepywał ubranie z pyłków, które jeszcze na nim zostały. Nie chciał zostawiać swojego samochodu na pastwę losu, a ponadto wcale nie był pewien czy jego dokumenty są w porządku. Zastanowił się przez chwilę i doszedł do wniosku że nawet nie wie czy ma dokumenty...
A jakby gliny zaczęły węszyć gdzieś głębiej, zacząłby robić się kłopot.

Czekać, jeszcze spokojnie. Niech Murzyn odłoży trzymaną w ręku słuchawkę radia. Tak, jeszcze sekunda... Kliknięcie, kiedy wyłącza nadawania. Słuchawka ląduje na miejscu, a dłonie wampira już się wspinają po oparciu fotela.
Nagle w jednym płynnym ruchu jedna ręka zasłania usta gliniarza, druga unieruchamia prawą rękę, a zęby karukaturalnie wygiętego ponad oparciem fotela krwiopijcy wbijają się w szyję!
Ciepła krew spływa do gardła Toreadora. Tak, teraz będzie lepiej... Tancerz kończy ucztę, po chwili, która mogła być wiecznością, lecz wydawała się sekundą. Na wszelki wypadek gwałtownym ruchem skręca kark policjantowi.

Teraz szybko. Wywalić Murzyna z radiowozu, póki co powinno być dobrze. Zanim ktoś zauważy że nie ma go tam gdzie powinien być, minie jeszcze chwila. W dokach jeszcze trzech frajerów, więc nie ma co tam wracać, zanim by się ich załatwiło... A posiłki zaraz będą.
Wampir zajmuje miejsce za kierownicą i wciska gaz. Trzeba stąd zniknąć, szybko. Kij z samochodem, na dobrą sprawę. Może jeszcze uda się go odzyskać. Bardziej szabli szkoda.
Ale to też może się jeszcze udać odzyskać. Źle jest bez ostrza, ale jeszcze gorzej bez życia.
Rusza drogą wzdłuż rzeki. Odjechać z kilometr, utopić samochód i zniknąć w zaułkach...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Nowy Jork, noc z 23 na 24 listopada 2005 roku.

Obrazy ostatniej nocy latały ci przed oczyma podczas snu a krwawy pot pokrywał czoło. Twój apartament, twój azyl i twoje schronienie – może niezbyt tu bogato, ale chociaż stylowo. Luźno rozmieszczone meble potęgowały wrażenie dużej przestrzeni, zaś kojące zmysły obrazy najgorszych metalowych kapel zajmowały miejsce tapety. Nie było ani skrawka ściany nie pokrytego plakatem, szczerze powiedziawszy. Zardzewiała kuchenka oraz lodówka w podobnym stanie stały zaledwie kilka kroków od starannie pościelonego łóżka, pod którym spoczywały twoje wymęczone zwłoki. Telewizor stał przy północnym oknie, nie odsłanianym już od wielu miesięcy i dosyć brudnym. Zaraz obok plastikowe drzwi prowadziły do twojej psychodelicznej łazienki. Zielona poświata niczym z jakiegoś pokręconego horroru nadawała temu miejscu dziwacznego charakteru. I cholera, granatowa plama po ostatnim właścicielu mieszkania znajdująca się na podłodze, przypominała ci że dobrze byłoby ją kurwa zmyć. Zaraz obok telewizora przy oknie znajdowało się żelazne biurko na którym stał twój stary i zmęczony laptop.

Normalnie dnie mijają wampirom bardzo szybko. Nie znaczy to jednak że nie śnią. Wręcz przeciwnie, wampiry śnią o wiele głębiej niż ludzie, a swoje sny odbierają znacznie dokładniej. Asmodeus śnił o tym co go spotkało w dokach. I wcześniej kiedy to zaczynał kolejną, rutynową noc kiedy to zwołano zebranie sekty w jakimś zapyziałym burdelu. W radiu leciał wtedy stary, rockowy kawałek Ministry – Bad Blood. Na zebraniu byli wszyscy, trzy siostry, jego rywale: Mario, Archimedes i ten ich osiłek i... zaraz, właśnie doszedł do wniosku że sfora Archimedesa posiada czterech członków. Krwawy pot nasilił się. Telefon, ktoś zaatakował magazyn w doku. Magazyn, który należał do sióstr. Na miejscu trupy wszędzie, zew krwi przygnał wygłodniałych drapieżców prosto w pułapkę. Wybuch, bomba. Ty uciekłeś... by znaleźć Furię we własnym aucie. Zostawiłeś ją na pastwę policji, całe szczęście że sekta ich opłaca. Ciepło zaczyna rozchodzić się po twoich lodowatych zwłokach, krew zaczyna animować ciało. Twój posiłek miał wiele witamin. Zabiłeś gliniarza, a ten drugi widział twoją twarz. Teraz mogą cię szukać... i kurwa, nie tylko oni. W twoim aucie zakołkowano Furię, aspirującą do statusu Arcybiskup Nowy Jork. Została tam też twoja szabla. Zacząłeś się zastanawiać czy nie lepiej było wtedy spłonąć.

Sabbatnicy nie należą do zwolenników negocjacji, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi władza. A ty, biedny sukinsynu, czarny pionku – właśnie zostałeś zbity. Nikt nie uwierzy że ktoś cię wrobił, w tym mieście nie masz żadnych sojuszników, żadnych przyjaciół. Jesteś tu sam, jeśli wrócisz do sekty to tylko po zagładę zdrajcy. Gliniarze szukają cię jako mordercy, a w dodatku straciłeś broń i środek lokomocji. W tym mieście nie masz już przyszłości, czeka cię już tylko ból. Nawet gdybyś próbował się ukrywać, prędzej czy później psy Sabbatu zwęszą twój trop i odnajdą twoje siedlisko. A wtedy rozerwą cię na strzępy.

Pobudka! Oczy drapieżcy otwierają się ze wściekłością. Wygrzebujesz się spod łóżka, powtarzając w głowie tylko jedno imię. Archimedes – to z pewnością jego sprawka. Chciał uzurpować władzę dla siebie i swoich, likwidując konkurencję i opozycję za jednym zamachem. Potarmosiłeś swoje włosy, doprowadzając je do artystycznego nieładu i podszedłeś do laptopa. Przydałoby się sprawdzić pocztę. Gdy jedną ręką operowałeś przy swojej „maszynie” drugą leniwie włączałeś telewizor. Akurat by trafić na wieczorne wydanie wiadomości.

- „(...) Olbrzymi pożar w dokach wstrząsnął opinią publiczną. Odnotowano olbrzymie straty pieniężne, w dodatku znaleziono przynajmniej trzydzieści ciał robotników. Policja podejrzewa że za atakiem stoi jedna z grup terrorystycznych, choć żadna nie przyznała się jeszcze do zamachu. Co ciekawsze, jeden z oficerów policji został brutalnie zamordowany przez grupę uciekających z miejsca zbrodni terrorystów. Świadek, partner zmarłego Carla Goodmana został przesłuchany i udostępnił nam rysopisy niektórych z członków bandy, której członkowie – jak zeznaje świadek – ogłuszyli go paralizatorem a następnie ukradli policyjny radiowóz, który następnie zatopili niecały kilometr od miejsca zbrodni (...)”

Na poczcie otrzymałeś kilka nowych wiadomości, pewnie same oferty przedłużania penisa i reklamy. W środku czujesz że musisz znaleźć Archimedesa i jego sforę, wyjaśnić im parę rzeczy. Ale od czego zacząć? Siedzenie na tyłku na pewno w niczym nie pomoże. Miasto trochę znasz, zwiedziłeś chyba każdą knajpę i każdy klub w Wielkim Jabłku i wiesz których trzeba unikać.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: BlindKitty »

Tancerz wzdycha ciężko. To była zła noc. I wcale nie lepszy dzień.

Otwiera pocztę, przyglądając się nagłówkom wiadomości. W sumie w takiej chwili w życiu można by spróbować zaangażować się w łańcuszek, w końcu, niewiele już mógł stracić.
Może znajdzie się coś wartego przeczytania?
Następne w kolejce są internetowe serwisy z newsami. Może będą gdzieś na nich już zamieszczony rysopisy 'członków bandy'. Przy odrobinie szczęścia okaże się że mnie tam nie ma, pomyślał. Przynajmniej nie takiego jakiego dałoby się rozpoznać.
Kurwa, przydałaby się nowa kuchenka. Ta paskudnie wygląda. Ale żal kasy, skoro i tak jej nie używam, a nowy plakat nigdy nie zawadzi. Albo i kilka nowych plakatów.
Dobra, wracając do życia. Trzeba przepatrzeć komplet sprzętu jaki mi pozostał po utracie szabli, i wziąć coś ze sobą. Tak na wszelki wypadek, jakby coś się miało stać kiedy wyjdę na miasto. Ale to zaraz. Najpierw przeczytać te maile, potem sprawdzić serwisy. Szabli raczej nie odzyskam na razie, kupienie nowej potrwa dzień czy dwa. Może katanę jakąś tym razem? Dobra, o tym później.

Asmodeus zapadł się w meandry komputerowej rzeczywistości, przygotowując się do zderzenia z brutalną codziennością miasta czekającego za drzwiami.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2005

Post autor: Seth »

Trupie palce stukają w klawiaturę, otwiera się skrzynka pocztowa a w tle ładuje się pierwszy lepszy serwis informacyjny. Wzrokiem przebiegasz po nagłówkach wiadomości, ignorując te dotyczące przedłużania penisa oraz twojego nie-życia seksualnego. Jeden temat przykuł jednak twoją uwagę. Kliknąłeś w wiadomość, jednocześnie sprawdzając stan wybranego przez ciebie portalu. Szybkie spojrzenie po tytułach niusów.

„Pożar w dokach!”
„Zamieszki w Brooklynie!”
„Paris Hilton pokazuje wszystko!”
„Co ugryzło Prezydenta?”
„Nowy Arcybiskup Nowego Jorku!”
„Profile miliarderów – Richard Fowler”

Krzywy uśmiech pojawił się na twarzy Tancerza. Wśród Kainitów krążyła plotka o związkach pana Fowlera z jedną z sekt, choć nikt nie był w stanie stwierdzić jego prawdziwej tożsamości. Inne nowinki niezbyt interesujące, aczkolwiek dobrze jest trzymać palec przy pulsie. Zamieszki w Brooklynie? Klik. Niemalże połykasz pisany tekst. Zastrzelono jakiegoś murzyńskiego chłopca, świadkowie utrzymują że zrobił to policjant. Pożar? Klik. Rysopisy terrorystów umieszczono na stronie, a przyglądając się bliżej zaczynasz powątpiewać w wyobraźnię tamtego gliny.
- Psia zajebana mać! – Delikatnie zakląłeś rozpoznając na portretach znajomą twarz.
Sprawdzasz dalej. Nowy Arcybiskup... żart sytuacyjny? Skanujesz tekst swoimi głodnymi oczyma. Dziś do miasta przybył jeden klecha ze Starego Świata żeby zastąpić innego klechę z Nowego Świata. Rusek, Jurij Jevgienov. Ciekawe ile tu wytrzyma. Otwierasz stronę z pocztą.

Od: deadalus@aol.com
Do: devildancer13@aol.com
Temat: Poszukiwani ŻYWI lub MARTWI!
Treść: Witam i ściskam wasze chłodne dłonie! Możecie nazywać mnie „Dedal”, choć ten pseudonim już wyszedł z użycia i wkrótce znajdziecie dla mnie tysiące innych imion. Na wstępie zaznaczę – jestem POLITYKIEM. Jeśli nie jesteś zainteresowany, możesz przestać czytać już teraz.

Dobrze, pierwszy krok masz już za sobą. Otrzymałeś tą wiadomość ponieważ zostałeś WYBRANY z pośród ośmiu milionów mieszkańców Nowego Jorku. Tak! Właśnie ty! Frajer bez przyszłości i perspektyw! W mieście jest wielu takich frajerów, ale ty jesteś wyjątkowy. Ale pozwól sobie wyjaśnić czym się zajmuję. Moimi dziennymi zajęciami są: spanie, spanie i okazjonalne bieganie po zaciemnionych miejscach przed hordami moich fanów. Nie OKŁAMUJMY się, jestem leniem, ale z tym walczę! Prowadzę małą partię polityczną która zamierza przejąć władzę w mieście. To jest mój CEL. I gwarantuję Ci, władzę zdobędę. Teraz odpowiedz sobie na kilka pytań.

Czy jesteś frajerem bez przyszłości i perspektyw?
Czy wiesz czemu tak jest?
Czy rozumiesz że jest to Twoja jedyna szansa?

Dobrym pisarzem nigdy nie byłem, dlatego co zrobisz dalej zostawię twojemu ROZUMOWI. Wiadomość ta jest zaproszeniem do mojej skromnej drużyny. Jeśli jesteś zainteresowany, odwiedź klub „Piekło” w dzielnicy Queens w północ 24 listopada i szukaj angola z różowymi okularami noszącego beret z pomponem.

Do zobaczenia w Piekle
Dedal
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Zablokowany