[WFRP 2.0] Władca Zimy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: mone0 »

W końcu upragniony upload.

Wszyscy

Na powitanie Solveig, sierżant nie zwrócił większej uwagi, parsknął tylko śmiechem i zamruczał coś pod nosem:
-Kobiety, niech je...
Powrót Borysa, był nieoczekiwany, pewnie zdał sobie sprawę, co go samego czeka w dziczy. W kontakcie z nim sierżant Jaromir, był bardziej otwarty:
-Jasne, że zrobię co będę chciał, a tymczasem na ziemię i 50 pompek! Nie wiesz za co? Ja ci k**** powiem za co! Brak szacunku wobec przełożonych jaassnee! I co masz jeszcze do powiedzenia?!
- Taa jeest panie sierżanice!


Kobiety krzątały się po obozie, próbując przywrócić świadomość starego Uda. Po kilku godzinach mozolnych prób, gdy palce drętwiały z zimna, a twarze pokrywał siny kolor zauważyłyście, że wszelkie nadzieje uleciały. Był już martwy, gdy opowiadał o zamieci, chyba czekał, aż śmierć sama po niego przyjdzie. Niech Morr w swej łaskawości przyjmie go w krainie snów.
Sierżant Jaromir tylko wzdrygnął ramionami na nowiny, nie robiło mu różnicy, kto i kiedy zginie, najważniejsza była misja. Morale Skorzeny'ego gwałtownie spadło, znowu miał ochotę opuścić to miejsce jak najszybciej, gdyby tylko w pobliżu była jakaś osada, niestety mapę okolicy miał tylko dowódca.
Zwiadowczynie jako pierwsze udały się na_spoczynek, gdyż im najbardziej mróz dał się we znaki. Thorbardin czuwał najdłużej, po nim Borys, kobiety objęły jako ostatnie wartę.
Mimo wielu koców i grubych ubrań jakie posiadaliście na swoim wyposażeniu zimno przenikało każdą ich szczelinę. Nikt tej nocy nie mógł myśleć o komforcie. Nieprzenikniony chłód ogarniał całą okolicę, mroził kości do samego szpiku.

Ranek - dzień pierwszy

Płatki śniegu leniwie opadają z chmur, coraz wolniej i w coraz to mniejszej ilości. W końcu przestają padać na zmarznięty grunt. Obóz powoli budzi się do życia. Ciszę rozdzierają rozkazy sierżanta Thorbardina. Mimo tego każdy wie co ma robić. Ognisko przygasło,wszyscy są głodni i zziębnięci wliczając w to konie. Po krótkim czasie udaje się doprowadzić do ładu. Skorzeny udaje się po opał, Sol karmi i ogarnia wierzchowce, Nireann szykuje jedzenie, a Jaromir wydziera się wniebogłosy.

Po szybkim posiłku sierżant odzywa się:
-Do najbliższej osady ludzkiej mamy jedenaście, podkreślam jedenaście dni drogi. To cud, że jeszcze żyjemy, nie jestem w stanie ocenić jak długo taka pogoda się utrzyma. Tą nawałnicę przeżyliśmy, ponieważ byliśmy wypoczęci, następną może przeżyjemy, ale co do kolejnej...Mapa wojskowa, którą otrzymałem tuż przed wymarszem mówi, że dwa dni na południe przez ten przeklęty las, znajduje się pięcioosobowa stanica. Jej zadanie to strzec połaci wzgórz - idealnej kryjówki dla zielonoskórych, lub band zbójeckich. Takie stanice mają zazwyczaj załogę dziesięciu do dwudziestu ludzi w lecie, na zimę redukowaną do pięciu, najmniej trzech, z zaopatrzeniem dla dziesięciu - więc mamy szansę przeżyć. Może być problem z żywnością, ale zawsze można ubić konie, mięsa z nich niemało będzie i jakoś do wiosny dotrwamy, albo do odwilży, bo cel patrolu wziął w łeb! Nie sposób przecie ganiać za zielonoskórymi w taką pogodę!
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
klarkash_ton
Majtek
Majtek
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 21 listopada 2008, 08:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Lemuria

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: klarkash_ton »

Borys Skorzeny

Gdy młody kislevita uzbierał wystarczająco dużo gałęzi, powrócił do obozu i zabrał się za rozpalanie ogniska. Wrócił myślami do wydarzeń poprzedniego dnia. Sierżant zareagował na jego powrót lepiej niż Borys się spodziewał. Ostatnim razem gdy zdarzyło mu się coś przeskrobać zarobił 15 batów i podwójne warty przez miesiąc i to za przewinienie mniejszej wagi. Inna sprawa, że było to w czasie gdy służył na Północnych Kresach pod kapitanem Brackwede, który za nim nie przepadał.

Obrzucił wzrokiem swoich towarzyszy krzątających się po obozie. ”Co za idiota wysyła w teren kilka osób w samym środku zimy. Jeżeli ta misja miała mieć jakiekolwiek szanse powodzenia powinno nas być 2-3 razy więcej”. Kiedy ogień zapłonął Borys postanowił zająć się ciałem starego Reintroffa. Nie mogli sobie pozwolić na taszczenie go w takich warunkach. Na skraju polany, na której rozbili obóz wykopał płytki grób i złożył w nim ciało starca. Gdy skończył odmówił krótką modlitwę do Morra w intencji zmarłego towarzysza.

Teraz trzeba było pomyśleć nad tym co mają robić dalej. Pomysł sierżanta o przezimowaniu w stanicy średnio przypadł mu do gustu ale postanowił zachować te wątpliwości dla siebie. Po tym co wydarzyło się wczoraj było mało prawdopodobne by Jaromir wziął jego zdanie pod uwagę. Dlatego też spytał jedynie:

-Sierżancie, co do naszego zimowania w stanicy. Pakować od razu manatki czy wyruszmy jurto?
There is no system but GNU, and Linux is one of its kernels
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: Twilight »

Solveig Hoch

Przy tak skromnych środkach nie mogła zrobić nic by pomóc choremu. Wiedziała to od momentu, w którym go zobaczyła. Ale jednak próbowała, z całych swoich sił. I zawiodła. Życie uleciało z mężczyzny. Solveig westchnęła ciężko i zmówiła za jego duszę krótką modlitwę do Morra.
Spojrzała żałośnie na Nireann.
- Przykro mi - szepnęła. - Nic nie mogę już dla niego zrobić.
Jako pierwsze udały się na spoczynek. Solveig długo leżała z zamkniętymi oczyma wcale nie śpiąc. Zastanawiała się czy mogła jakoś zapobiec śmierci tamtego człowieka. Nie wiedziała też czy oni sami przeżyją najbliższe dni. Miała nadzieję, że uda im się.

***
Rano pogoda nieco się polepszyła. Nie padało już, ale wciąż było zimno. Ciszę raz po raz zakłócały wykrzykiwane gromkim głosem rozkazy. Sol, przeciągając się i ziewając, ruszyła by zająć się końmi, a szczególnie Rustym, którego wczorajszego wieczora zaniedbała. Podczas karmienia koni obserwowała poczynania Borysa. Uśmiechnęła się lekko. Sierżant jakoś nie zmartwił się śmiercią podwładnego, ale jego dawni towarzysze - owszem.
Dla niej śmierć czy to towarzysza czy pacjenta była osobistą tragedią. Jeszcze przez wiele dni będzie zastanawiać się czy zrobiła wszystko, co mogła by uratować czyjeś życie. Czy ulżyła mu w cierpieniu? Zapewne nawet go nie czuł. A co z jego rodziną, przyjaciółmi? Kim był?
Po posiłku słuchała słów sierżanta z uwagą bawiąc się łyżką. Gdy skończył odstawiła miskę na ziemię i spojrzała na towarzyszy.
- Jedenaście dni to długa droga. Musimy się do niej przygotować. – Solveig spojrzała na Nireann jakby szukała u niej jakiegoś poparcia. – Proponuję na początek zebrać jak najwięcej drewna. Bez ognia nie przeżyjemy nawet jednej nocy. A co z prowiantem? Starczy nam na tyle dni podróży?
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: SebaSamurai »

Jaromir Maximus Thorbardin


- Pakować manele i zbieramy się, póki pogoda nam sprzyja. Przejrzeć ekwipunek szeregowego Reintroffa i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy, przede wszystkim prowiant. Szykujemy się nie na 11 dni, a na 2 dni drogi. Zakładam, że wartownia nadal jest tam gdzie pokazuje mapa i jeśli nie ma w niej załogi, to będziemy mogli się tam przynajmniej zatrzymać i zdecydować co dalej.


Sierżant wydał rozkazy. Normalnie zwykł to robić za pomocą krótkich zdań, nie tłumacząc się szczególnie z podejmowanych decyzji. Gdyby jego podkomendni znali go dłużej, z pewnością zauważyliby, że sierżant nie jest sam przekonany, czy kierowanie się na strażnicę to na pewno dobry pomysł.
Po spakowaniu swoich rzeczy podszedł do tropicielki. Droga wiodła przez las, potrzebował jej aby poprowadziła oddział nie wpadając na gobliny.

[Nireann Tuilleach]
- Szeregowa, rzućcie okiem na mapę. Jak widzicie ta mała plama to nasza nadzieja i bez względu na wszystko musimy tam dotrzeć zanim nie wykończy nas zasrana zamieć. Poprowadzisz oddział. Ze względu na gówniarza będę na ogonie. Bacz na zielonych, aby nas gdzie nie zoczyli. Jeśli skoczą na nas nawet niewielką zgraja, może być niewesoło. Jakieś pytania? - zanim Albionka zdążyła pomyśleć, czy chciałaby o cokolwiek spytać, sierżant rzucił - Brak. Zatem wyruszamy!

Oddział, jeśli wciąż można było nazwać tę opłakaną i chyba zapomnianą przez Bogów grupę ludzi o bardzo smutnych obliczach, ruszył za zwiadowczynią. Jaromir jak rzekł, jechał na końcu zamykając korowód. Jego szare oczy bacznie obserwowały młodego Kislevitę, ale także przyglądały się nowej postaci, która dołączyła do grupy. Sierżant chciał zadać jej kilka pytań, ale najpierw pragnął opuścić to miejsce. Za bardzo było je czuć czyhającą tam śmiercią.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: Ninerl »

Nireann Tuilleach
- Trudno...Gwynn Ap Nudd porwał jego duszę- zrobiła odpowiedni gest dłonią. Gwynn Przewodnik, bezpiecznie przeprowadzi duszę Reintroffa do Annwn, Krainy Zmarłych. Tak było, niestety ofiarę trzeba złożyć później. Lepiej nie drażnić Ogara Zimy, ale Gwynn jest cierpliwy. Poczeka trochę...
Pomysł o zimowaniu nie był głupi. Nireann wiedziała, że przetrwa jeśli tylko będzie ogień, dach na głową ilas w pobliżu. Polować potrafi, korzonki znaleźć umie.
- Trzeba by go pogrzebać. Nie przystoi zostawiać wojownika na pastwę zwierząt- dodała, zaczynając grzebać w śniegu- Mróz jest, to i śnieg zmrozi. Kurhan zrobić można...
Sierżant wziął się w garść i wydał rozkazy. Nireann spojrzała na mapę. Zawsze ciekawiły ją te dziwne rzeczy, pełne kresek i plamek, które miały niby pokazywać całą ziemię. Co za głupota...Jak można zamknąć Eriu na takiej płachcie?
No, ale nieważne. To zwyczaje tego ludu, może to ich jakaś magia. Ważne, by działała...
- Taaa, jeest!- zasalutowała- Np to do boju!

Wreszcie ruszali. Nireann jechała w pewnej odległości od grupy i rozglądała się uważnie. Co jakiś czas zataczała niewielkie kółka, tu i tam przepatrując okolicę. Węszyła uważnie i nasłuchiwała. Żeby tylko Morrigan była łaskawa, a Brighde zesłała jej wyczucie....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: mone0 »

DROGA

Rozkaz sierżanta był czysty i jasny dla wszystkich. Nikt nie odważył się z nim nie zgodzić, choć w głębi ducha niejeden odparłby, że to głupota.
Po zebraniu potrzebnych rzeczy starego Reintroffa i przeliczeniu pozostałego prowiantu okazało się, że nie wystarczy go na długo dla koni również. Zmartwiło to was do głębi, wszakże wierzchowce wychowywaliście niemal od źrebaków. Śnieg przykrył każda kępkę trawy jaką mogłyby skubnąć, a to co macie wystarczy im na trochę dłużej. Jeżeli one padną...nawet nie chcecie o tym myśleć co się z wami stanie.

Krajobraz wyglądał bardzo złowróżbnie, biel i czerń kontrastowały ze sobą. Niemrawo opadał śnieg na tle krystalicznie czystego nieba. Drzewa, a w szczególności ich konary i gałęzie uginały się od nawarstwionego śniegu, co jakiś czas osypywały okolicę chmurą drobnych płatków lub też całymi czapami, które opadały pod wpływem ciężaru i nagłych podmuchów lodowatego wiatru. Bezmiar kolorów monochromatyczny widoczny był na każdym kroku, gałązki u spodu czarne, zaś u góry białe, szare głazy do połowy przykryte śnieżnobiałym puchem - ot wszędzie czerń i biel, bez jednej skazy i wszechogarniająca cisza. Nieprawdopodobna, niesamowita dzwoniąca w uszach - cisza. Lodowate powiewy ustały, powietrze bez ruchu, jakby temperatura zabiła je, wręcz zmroziła. Gdzieniegdzie słychać huki, niczym nieskoordynowany atak artyleryjski - dźwięki pękających gałęzi.

Nireann ruszyła przodem poprzez połacie dziewiczego śniegu, co pewien czas zataczając koła. Nie trwało to długo, gdy cały oddział znalazł się na zboczu stromego jaru. Żadnej drogi na około nie ma, a jeżeli jest to zbyt daleko, by marnować czas i siły na jej odnalezienie. Konie z zaniepokojeniem postępowały krok po kroku w dół, niektórzy z was lub nawet wszyscy zdali sobie sprawę, że z dodatkowym obciążeniem jakim dla wierzchowca jest jeździec zsiedliście z nich tonąc po wyżej kolan w białej masie. Kurczowo trzymając uzd brnęliście dalej, zejście było w miarę łatwe, jednakże podejście dało wam i rumakom się we znaki. Naprężając wszystkie mięśnie z wysiłku walczyliście o każdy metr, by dostać się na przeciwległe wzniesienie głębokiego parowu. Po tej mordędze ruszyliście dalej szukając ciepłej stanicy. Wszędzie biel i czerń i tak w kółko, każde drzewo wyglądało identycznie pokryte białym puchem. Ręce i twarze piekły niczym lodowy żar, zbroje mimo, iż nałożone na aketon potęgowały uczucie przerażającego zimna. Sierżant po długiej warcie jaką odbył w nocy na tle śniegu wyglądałby jak zjawa, gdyby nie sińce na całej twarzy. Borys wcale nie wyglądał lepiej, głowa opuszczona w dół i tępy wzrok świadczyły o tym, że nie czuje się najlepiej. Co innego kobiety, choć także wymęczone i zmarznięte, ale w miarę długo spały o ile lekki sen można nazwać wypoczynkiem dla ciała i umysłu. Cel waszej wędrówki wydawał się bliski, wydawał. Niezmienny krajobraz od dłuższego czasu, monotonia ogarnęła wszystkich...chęć zaśnięcia była tak wielka. Powietrze było zbyt mroxne, by komukolwiek chciało się rozmawiać. Zbyt suche i ostre, by ktokolwiek miał ochotę poruszyć się, zaśmiać , opowiedzieć anegdotę. Jak daleko posunęliście się od miejsca obozowania, tego nie wiecie...W końcu coś się zmieniło w krajobrazie - rzeka, skuta lodem przy brzegach, jednak wartka, nie dała się zimie, jak na razie. Most, o ile drewnianą, chybotliwą konstrukcję można tak było nazwać. Ostrożność okazała się niezbędna, jeden nieodpowiedni ruch i sam sierżant Thorbardin skończyłby w odmętach lodowatego strumienia. Całe jego szczęście, że koń utrzymał jego ciało uchwycone dłońmi uprzęży. Co by było, gdyby oddział stracił dowódcę? Rozpierzchlibyście się, czy jakoś próbowali razem dotrzeć do stanicy? Cóż każdy zrobiłby to co uważa za słuszne. Niedługo po tym zdarzeniu natknęliście się na pojedynczy trop, nie byle jaki trop. Najgroźniejszy w lesie podczas takiej aury jest brak jedzenia i on...WILK, a wilk nie poluje sam. Głodna wataha jest gorsza niż najtrudniejszy przeciwnik, tym bardziej, że las to ich dom. Kolejne mile i ani śladu zwierza, tylko biel i czerń. Oczy pieką od ciągłego wpatrywania się weń. Stanica, co jeśli jest opuszczona? Może gobliny w niej zamieszkały, albo co gorsza wymordowały załogę i spaliły ją? Zimno, ręce drętwieją, twarz i uszy bolą jak jasna cholera, zbroja uwiera i ziębi cały organizm. Dotknąć kolczugi gołą ręką to równoznaczne z utratą płatów skóry, równie bolesne co jej noszenie. Zdjąć to, zdjąć z siebie?

Las w pewnym miejscu rozrzedził się, by utworzyć wewnątrz polankę. Co od razu przykuwa waszą uwagę to krąg lodu znajdujący się na jej środku, niepokryty śniegiem - ani jednego płatka. Lód pokryty jest namalowanymi przez szron kwiatami bardzo symetrycznymi, nie tworzącymi się w naturze. Na całym obwodzie kręgu takie same, rozwijające się ku środowi. Są wmarznięte w lód, widać je przez grubą jak dłoń taflę. Wokół kręgu na trzy kroki wyraźnie widać ślady obutych stóp - potem nikną jak nożem uciął.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
SebaSamurai
Majtek
Majtek
Posty: 120
Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: SebaSamurai »

Jaromir Maximus Thorbardin

Posuwali się wolno naprzód. Z każdą przejechaną milą opadali z sił i coraz bardziej przestawali wierzyć, że uda im się wyjść cało z tej wyprawy. Jar, którego pokonanie normalnie zrobili by niemal w pełnym galopie, okazał się niebezpieczną i wyczerpującą przeprawą. Morale nie istniało. Zmierzali w kierunku, który wyznaczała zwiadowczyni, jedynie dzięki sile swojej woli. Instynkt przeżycia jest bardzo silny, ale każda siła prędzej czy później się wyczerpuje. Mróz przenikał ich na wskroś. Wdzierał się każdym zakamarkiem i wgryzał w ciało lodowymi zębami. Z każdym oddechem wślizgiwał się do płuc i zamrażał od środka. Oczy oślepione białym zimnem przestały już rozróżniać kolory. Świat wkoło stał się czarno biały. Przestawali dostrzegać szczegóły otaczającej ich rzeczywistości. Wszystko zaczynało zlewać się ze sobą i znikać w iskrzącej bieli.
"Czy tak właśnie wygląda umieranie?" - sierżant oddalał się coraz bardziej myślami od swojego oddziału i samego siebie. Po kilku kolejnych milach Jaromir przestał odczuwać zimno. Było mu ciepło, bardzo ciepło. Każdy krok jego wierzchowca powodował, że robiło mu się gorąco, każde dotknięcie parzyło. Po jakimś czasie przestał odczuwać cokolwiek. "A może to nie kara... Może to zbawienie właśnie? Może Bogowie zapraszają mnie do siebie, aby wynagrodzić lata wyrzeczeń i poświęceń? ...Tak." Thorbardin poczuł, jak ogarnia go uczucie wewnętrznej euforii. Nieopisana radość przelała się przez jego wnętrzności przyjemnym dreszczem. Stary żołnierz zdążył jeszcze się uśmiechnąć, kiedy świat wkoło stawał się coraz bardziej iskrząco biały, a w jego duszy zapanował błogi spokój i harmonia. Pierwszy raz w życiu poczuł się prawdziwie szczęśliwy.
Nagły ból wdarł się do jego głowy. Ogromny hałas wypełnił czaszkę odbijającym się echem. Sierżant wierzgnął się w siodle. Poczuł jakiś trzask, jakby pękającej kości. Zacisnął zęby w spazmie bólu niemal zdzierając z nich szkliwo. Straszne zimno wróciło. Znów poczuł je na całym ciele. Dreszcze wstrząsnęły nim. Przenikliwy hałas nadal rozbijał się wewnątrz jego głowy.
- ...ncie. Sierżancie. Sierżancie - szept młodej Nireann był miły, aksamitny...
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: Twilight »

Solveig Hoch

Sol pokręciła głową z dezaprobatą, ale nie powiedziała nic, tylko zebrała swoje rzeczy i ruszyła by przygotować konia do drogi. Rusty zarżał cicho na powitanie. Pogłaskała go po smukłej szyi, myśląc o czekającej ich drodze. Czy im się uda? Nie mieli przecież tyle prowiantu. Pal licho oni, mogą przeżyć na głodowych racjach, ale konie? To było niewykonalne. To szaleństwo – krzyczała jakaś cząstka niej.
Ale czy mieli jakiś wybór? Nie wydawało jej się. Nie mogli zawrócić, mogli jechać tylko przed siebie. Tak długo, jak starczy im sił.
- Musimy być silni, Rusty – szepnęła, siadając wygodniej w siodle. Nireann pojechała przodem, zaraz za nią Solveig. Biel śniegu mocno kontrastowała się z czernią gałęzi, które uginały się pod jego ciężarem. Ich jazda nie trwała jednak długo. Nireann wyprowadziła ich na skraj stromego jaru. Sol zsiadła z zaniepokojonego konia i chwyciła go mocno za uzdę, gładząc uspokajająco po szyi. A później było podejście w górę. Sol naprężała wszystkie mięśnie by dostać się na górę wraz z Rusty’m. Co kilka metrów ślizgała się i zagrzebywała po kolana w śniegu. Powietrze wokół nich było mroźne, kontakt ze śniegiem jeszcze bardziej potęgował to uczucie.
W końcu morderczy marsz w górę zakończył się. Sol zmrużyła oczy przed oślepiającą bielą śniegu. Wszystko wokoło było jednakowe i monotonne. Zastanawiała się jak tropicielka znajdzie drogę wśród tego bezkresnego morza bieli.
Powietrze szczypało ją w policzki i ręce. Zbroja mroziła, pomimo że pod spodem miała nałożoną warstwę aketonu. Wszyscy byli już wyczerpani, szczególnie sierżant. Do tego stopnia, że podczas przeprawy przez most niemal by go stracili.
Brnęli dalej przez zaspy. Monotonia krajobrazu doprowadzała Sol do szaleństwa. I jeszcze to przerażające zimno. Z chęcią zrzuciłaby z siebie tą przeklętą zbroję, ale to było jak pozbawienie siebie ręki. Co jakiś czas potrząsała głową by pozbyć się łez zbierających się w kącikach oczu od ciągłego wpatrywania się w przerażająco biały śnieg. Łzy niemal zamarzały jej na policzkach.
Nagle las przerzedził się i ujrzała niewielką polankę. Solveig zsiadła z konia i podeszła do lodowego okręgu. Wydawało się, że został zrobiony niedawno, nie było na nim ani jednego płatka śniegu. Ale dlaczego te kwiaty są takie… nienaturalne. Spojrzała na towarzyszy, a jej wzrok mówił: „Czy ktoś wie co to jest?”
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
klarkash_ton
Majtek
Majtek
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 21 listopada 2008, 08:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Lemuria

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: klarkash_ton »

Borys Skorzeny

Wzdrygnął się na samą myśl o poświęceniu koni. Wychował Marę od źrebaka i w głowie mu się nie mieścił pomysł zabicia wierzchowców. Swoją drogą ciekawe jak w takiej sytuacji sierżant wyobrażał sobie powrót z patrolu. Marsz przez las przy takich warunkach pogodowych byłby równoznaczny z samobójstwem. Jego klacz, jakby odgadując myśli kotłujące się w głowie Borysa, również zrobiła się niespokojna. Kislevita starał się ją uspokoić. Po kilku minutach się udało.

-Ciii maleńka... Będzie dobrze...

Podczas podróży omal nie wyzionął ducha ze zmęczenia. Nocna warta dała się mu we znaki. Gdy przejeżdżali przez jar musieli zsiąść z koni. Marsz wydawał się nie mieć końca a z każdym krokiem Borysa opuszczały siły. Niemal czuł jak życie z niego ucieka. Jakimś cudem udało mu się zachować przytomność i iść dalej. Przekraczając rzekę omal nie stracili sierżanta. Kislevita zastanawiał się czy wszyscy podzielą los, który przypadł w udziale staremu Reintroffowi. Zapewne przekonają się o tym w ciągu najbliższych kilku dni.

W czasie jazdy natknęli się na ślady wilków. Borys wychował się w tych stronach i jeszcze w czasach gdy jako malec mieszkał z rodzicami w Smallhof słyszał opowieści o stadach wilków, które podczas wyjątkowo srogiej zimy potrafiły opuszczać las by pustoszyć ludzkie w poszukiwaniu pożywienia. Gdy z nastaniem wiosny śnieg stopniał, ludzie którym zdarzyło się zawędrować w jedno z takich miejsc opowiadali, że nie udało im się odnaleźć nawet kości nieszczęśników, którzy tam mieszkali.

Kiedy dotarli na polanę ich uwagę przykuł znajdujący się w środku krąg lodu. Nie pokrywał go śnieg co wydało się Borysowi dziwne. Solveig jako pierwsza postanowiła przyjrzeć się mu z bliska. Chwilę później Kislevita podążył za nią. Jednak bardziej niż krąg Borysa interesowały okalające go ślady. ”Do kogo należały? Do kobiety czy mężczyzny? A może do dziecka? Czy ten kto je pozostawił jest żołnierzem należącym do obsady stanicy czy też zbłąkanym podróżnym, którego los pchnął w te strony? I najważniejsze - co się z nim stało?”. Sam niezbyt dobrze znał się na tropieniu, toteż zdecydował, że jeśli nie uda mu się niczego ustalić zwróci się o pomoc do Nireann.
There is no system but GNU, and Linux is one of its kernels
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: Ninerl »

Nireann Tuilleach
Cała ta wyprawa to chory pomysł, kogoś powinno się za niego wybatożyć. Takie myśli tłukły się w umyśle Albionki, gdy przepatrywała starannie drogę. Był jej potwornie zimno, wolałaby naprawdę zimne mgły rodzinnej wyspy. Szeptała cicho słowa- zaklęcia, chroniące przed złymi czarami, bo miała wrażenie, że taki mróz to jakieś czarnoksięstwo. Przecież nie powinien być tak mocny...
Sam widok kręgu zdawał się potwierdzać jej domysły. To nie było dobre miejsce, całe szczęście, że patronowała jej Jasna Pani.
- To złe miejsce....nie wchodźmy.-odezwała się z powagą- Niczym ołtarz Staruchy...albo i gorszej istoty- dodała z ostrzeżeniem w głosie.
Nagle dostrzegła ślady. Ha, a jednak... Walcząc z lękiem ostrożnie podjechała do granicy kamieni i przypatrzyła się uważnie tropowi. Może to jakiś złośliwy goblin? Albo człowiek, zatracony w Mgle. Przeszedł ją dreszcze po plecach. Wiele raz słyszała opowieści o głupcach, pożartych przez Mgłę. Mgła oznaczała złe czary, złe potężne istoty, potworne zjawiska i należało się od takich rzeczy trzymać jak najdalej....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: mone0 »

Wszyscy

Konie stały się niespokojne, zaczęły rżeć nie wiadomo z jakiego powodu. Może to z zimna? Wszechogarniający mróz powodował drętwienie wszystkich członków ciała, niektórzy z was wyglądali coraz gorzej w porównaniu z tym jak się czuli fizycznie i psychicznie jeszcze przed wyruszeniem ze stanicy. Sudvorposten była tak blisko a zarazem tak daleko. W waszych umysłach zaczął malować się widok płonących ognisk i rozmów żołnierzy przy nich. Jak dobrze byłoby wrócić, położyć się na miękkiej pryczy, a nie na twardej, zmarzniętej ziemi.

Nireann

Ślady wokół lodowego kręgu z pewnością nie należały do żadnego człowieka, ni elfa, były zbyt małe. Jedyne co przyszło tobie na myśl to Gobliny. Wróg jest gdzieś w pobliżu, więc nadarza się okazja by wykonać zadanie i szybko powrócić by zdać raport.
Na Albionie nie widziałaś, ani nie przeżyłaś tak strasznej zimy, o ile deszczową pogodę można ją nazwać. Widziałaś co prawda śnieg ale nie w takich ilościach, nie mówiąc o bardzo niskiej temperaturze. Twoje ciało powoli odmawia tobie posłuszeństwa, co nie jest dobrym znakiem. Niedługo zapadnie zmierzch, do tego czasu powinnaś wytrzymać, później przyda się długi odpoczynek.

Solveg, Borys

Żadne z was nie wiedziało czym jest ten lodowy twór tuż na powierzchni ziemi. Wiadomość o goblinach i możliwości szybkiego powrotu do macierzystego fortu podbudowała was psychicznie, ale pozostaje jeszcze walka z zielonoskórymi.

Jaromir

Informacja o przeciwnikach będących w pobliżu uruchomiła twoją wyobraźnię. Trzeba się przygotować do ewentualnego starcia. Zastanawiałeś się co możesz uzyskać od swojego oddziału, w końcu każdy z was był wycieńczony poszukiwaniami. Może odpoczynek i jakieś sugestie od oddziału pomogą tobie podjąć słuszną decyzję?
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: Twilight »

Solveig Hoch

Sol zmarszczyła lekko brwi słysząc słowa Nireann.
- Starucha? – spytała odruchowo wiedziona swoim nieposkromionym głodem wiedzy. Nie zadała kolejnych pytań, bo Rusty zarżał niespokojnie. Przestraszona, że jej towarzysz zaraz zerwie się do ucieczki podbiegła do niego i chwyciła za cugle.
- Ciii, spokojnie – wyszeptała, gładząc go po chrapach pokrytych lodem. Delikatnie usunęła sople i przytuliła głowę do jego czoła. – Musisz jeszcze trochę wytrzymać. Już niedługo spędzimy noc w cieple.
W każdym razie właśnie o tym marzyła - o ciepłym pomieszczeniu i strawie, o kąpieli i kawałku mydła, a może nawet o grzebieniu, który rozczesze potargane przez wiatr włosy. To wszystko było w zasięgu ręki. Tak blisko i tak daleko. Czy nie za daleko?
Westchnęła cicho i spojrzała na towarzyszy jakby szukając potwierdzenia. Była już tym zmęczona i miała kompletnie dość. Gdyby to wszystko nie było takie monotonne, gdyby czuła choć trochę adrenaliny. Byli bezsilni w walce z żywiołem – natura była od nich silniejsza, takie jest prawo tego świata. Z naturą nic nie mogło się równać. Musieli wytrzymać tylko jeszcze trochę czasu na tym mrozie.
Ale na horyzoncie majaczyła możliwość walki. Zielonoskórzy kręcili się gdzieś niedaleko. Możliwe, że kilka kilometrów od nich. Kto będzie silniejszy w walce z mrozem? Oni czy tamci? Oto pytanie, na które Sol nie znała odpowiedzi. Miała nadzieję, że Władca Zimy nie będzie dla zielonoskórych łaskawy.
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
klarkash_ton
Majtek
Majtek
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 21 listopada 2008, 08:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Lemuria

Re: [WFRP 2.0] Władca Zimy

Post autor: klarkash_ton »

Borys Skorzeny

Borys nie miał pojęcia czym jest twór znajdujący się przed nimi ani czyim mógł być dziełem. Zresztą wolał się nad tym nie zastanawiać. Mieli dość kłopotów z powodu zimy. Kontakt z siłami nieczystymi, o których żadne z nich nie miało pojęcia, to ostatnie czego im trzeba. Tymczasem zima wygrywała. Widział to w twarzach swoich towarzyszy. Jeśli nie uda im się dotrzeć do stanicy ich los będzie przesądzony.

Wieść o możliwości starcia z zielonoskórymi również nie podbudowała go na duchu. "K...wa, tylko ich tu brakowało". Młodemu kislevicie pocieszający wydawał się jedynie fakt, iż jeśli gobliny znajdowały się gdzieś w okolicy, to pewnie był tak samo wycieńczone jak oni. Pozostawała tylko kwestia ich liczebności... Jeśli mieli przeżyć ten patrol trzeba było szybko podjąć decyzję dotyczące ich dalszej wędrówki. Po chwili namysłu zwrócił się do pozostałych:

-Nie wiem jak wy ale ja uważam, że dłuższe pozostawanie w jednym miejscu to ostatnie czego nam teraz trzeba. I nie chodzi tylko o zielonoskórych. Wilki w tych stronach potrafią o tej porze roku pustoszyć całe osady. Gdy wpadną na nasz trop nie będą się długo zastanawiać. Na tą noc rozbijmy obóz możliwie najdalej od tej polany - nie podoba mi się tutaj i wam pewnie też. Ze względów bezpieczeństwa warty powinniśmy pełnić parami. Można by się zastanowić nad skróceniem spoczynku o jedną czy dwie godziny. Jeśli w ciągu dnia pokonamy dłuższy dystans to szybciej dotrzemy do celu. Co pan o tym myśli sierżancie?
There is no system but GNU, and Linux is one of its kernels
Zablokowany