[Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Szasza »

Tym razem, wam podaruję, bo nadrobiliście moją małą niekonsekwencję w prowadzeniu, ale od teraz widzicie tylko to co jest w upie z imieniem waszej postaci, oraz w upie dla wszystkich.
Pamiętajcie! Juggernaut-ninja w krzakach nie śpi. On czuwa :twisted:


Wszyscy za wyjątkiem Tima

Sytuacja była bynajmniej dziwna i nieprzyjemna. Reszta kolonistów bawiła się jak dzieci, a wy staliście naprzeciwko uzbrojonego psychola. Odległe światło ognisk pozwalało nie pozwalało ujrzeć wam twarzy agresora. Może się uśmiecha? Może po prostu jest to kolejny głupi żart? Prawdopodobnie zadziałała na wasza wyobraźnia, ale zdawało wam się, że w jaśniejszym przebłysku światła, mignęła jego twarz, pozbawiona wyrazu i jakichkolwiek oznak świadomości, patrząca pustymi oczyma na Davida. Do tego chorego przedstawienia dołączyły się dwie osoby. Jedna z nich sunęła w mroku cicha jak cień, druga powoli podchodziła, od strony autokaru, by dowiedzieć się co zaszło. Tymczasem tropiciel stał, tłumacząc się bezskutecznie przed ochroniarzem. Rzeczony odwrócił się w stronę Hegemońca, nie spuszczając z muszki "narkomana"- Red! Ma-am tu naarkomana! Chyba przyjezdny!- Zwrócił się do czarnucha, jak do starego przyjaciela. Ten stanął przez chwilę jak wryty. Tymczasem Ali'ego od celu dzieliło zaledwie kilka kroków, już chwycił berettę, aby ogłuszyć agresora rękojeścią, lecz stała się rzecz niespodziewana. Pies, który przez cały czas stał jak osłupiały, nagle dostał przebłysku samoświadomości i rozpoznał w "Vegasańczyku" osobę, która rzuciła mu kiełbasę. Szczeknął i podbiegł do niego merdając ogonem. To wystarczyło , by jego plan załatwienia sprawy cicho legł w gruzach. UMP i twarz postawnego mężczyzny zwróciły się momentalnie w stronę pechowca.
-Red! Trzymaj na muszce tego ćpuna w kiecce!- Krzyknął na Rona, po czym cicho zwrócił się do chłopaka w czarnym swetrze, przy którego nodze łasił się pies- Przyszło się uratować kumpla? Kto pierwszy powie, gdzie jest wasza za-asrana ćpalnia, przeżyje.
Zaskoczony Afroamerykanin sięgnął po broń, by z braku faceta w kiecce wycelować w Burtona. Ten jednak go ubiegł. Czekał na ten moment. Gdy Bafford sięgał po broń, w dłoni Davida znajdował się już rewolwer Magnum. Tropiciel, wykorzystując chwilę przewagi, wydał psu komendę "bierz go", wskazując głową na swojego adwersarza. Ku zaskoczeniu wszystkich, pies posłuchał komendy. Wziął rozbieg, wyskoczył i mistrzowsko wykorzystując ostre zęby i rozpęd, ugryzł murzyna tak, że ten upuścił broń. Następnie czworonóg wylądował metr za plecami przeciwnika, i rozwiewając wszelkie wątpliwości co do swojego stanu, zaczął szczekać i biegać za ogonem. Ugryzienie zostawiło w przedramieniu Rona bruzdy po kłach i zdartą skórę, ale nie było groźne.
Tymczasem Shadow, grając na zwłokę zagadywał ochroniarza, który zdawał się nie zwracać uwagi, na to co dzieje się za jego plecami, ani na to, że do jego potylicy przyłożona jest lufa rewolweru.
-Uspokój się i choć za mną, zaprowadzę cię do meliny. I poproś Hegemońca żeby przestał celować w Davida.- rzekł facet z Vegas, wychodząc jak na siebie całkiem pewnie.
-Prowadź, ale jeszcze jedna sztuczka, a rozp****olę ciebie i twoje-ego kumpla!-odpowiedział nowojorski psychol.
Szczekający w kółko pies, odgłosy i podniesiony ton właściciela UMP zwróciły na siebie uwagę. Od strony ognisk zaczęli przybywać gapie. Ktoś uchylił drzwi Tira z NY. Po chwili wyjrzała przez nie twarz Grega.

Tim

Po niedługiej pracy, doszedłeś do momentu, gdzie twój ghillie suit nie może być bardziej "ghillie". Siedziałeś sam przy ognisku, więc byłeś najlepiej widoczną postacią. Idioci szeptali coś do siebie na twój temat. Pewnie zastanawiali się, czy skoro jesteś szamanem, to umiesz robić jakieś szpanerskie sztuczki. Siedziałeś, czując na sobie ich spojrzenia. Większości ludzi nie obchodzą takie rzeczy, jednak ty należałeś do ścisłej mniejszości. Starałeś się olać to i udawać, że wszystko w porządku, ale im bardziej udawałeś spokój, tym bardziej zwracałeś na siebie uwagę. Nagle oczy i szepty odwróciły się od ciebie. Ludzie zaczęli iść w kierunku ciężarówek z NY. Ciekawe, co tak ciekawego się tam dzieje...
Obrazek
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Tevery Best »

Tim
Był bardzo zadowolony ze swojej roboty. Rzadko zdarza się okazja, żeby za darmo zrobić sobie na szybko kostium maskujący. A ten był robiony powoli, dokładnie, nie na chybcika, był bardzo dobry. Noc była dość zimna, więc Tim wciągnął na siebie dopiero co "udekorowane" spodnie i bluzę, po czym strzepał z nich niepotrzebną ziemię. Dopiero wtedy zauważył, że nikogo prawie przy nim nie ma. Hmm. Wciągnął na ramię torbę i poszedł w kierunku ciężarówek. Miał jednak - mimo wszystko - nadzieję, że to, co tam się dzieje, rozstrzygnie się, zanim tam dojdzie. Jak się po chwili okazało, płonną - usłyszał jakieś wrzaski, krzyki, warczącego psa... Coś jest na rzeczy, i to w ten zły sposób. Przyspieszył kroku. Na wszelki wypadek wyciągnął nóż z torby i szedł tuż przy linii aut. Gdzieś wewnątrz czuł, że po drugiej ich stronie ktoś się z kimś wykłóca i zaraz w ruch pójdzie broń palna. Heh, ponoć takie przeczucia są typowe dla szamanów. Ciekawe.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: mone0 »

Doom

Ron nie spodziewał się takiej sytuacji. Ochroniarz zaczął dziwnie się zachowywać. Zagadał do niego coś o ćpunie. "Czyżby David coś brał? Nie istotne, trzeba pilnować porządku." Dalej akcja toczyła się już na prawdę szybko. Pies zaczął szczekać i rzucił się w stronę Aliego, który skradał się w kierunku ochroniarza. "Co on kurwa robi?! Chce żebyśmy wszyscy zginęli?" Koleś z UMP zwrócił uwagę na zamachowca.
-Red! Ma-am tu naarkomana! Chyba przyjezdny! - zwrócił się do Hegemońca.
Po chwili kolejne stwierdzenie ochroniarza uświadomiło go w jednym:
- Red! Trzymaj na muszce tego ćpuna w kiecce!
"Ten kolo jest konkretnie napizgany. Kurwa nie mam na imię Red! Trzeba to wszystko ogarnąć, bo za raz będzie źle." i kurwa było...Ron sięgnął po broń i wycelował z braku przeciwników w Davida. Pies po komendzie rzucił się na niego...broń upadła on też. Przeturlał się po ziemi, by podnieść broń.
-Kurwa jebany szczur ujebał mnie! Palancie co Ty odpierdalasz? Jebie was po garach i to ostro!! Kurwa karawana psycholi! W jak wielkie gówno się wjebałem!? - Ron zaczął wrzeszczeć na wszystkich w około, nie zwracając uwagi na broń, która niekiedy została wycelowana w jego stronę.
-Chcecie się tu rozpierdalać to be zemnie! A ten kundel już sobie dość nagrabił! Załóż mu kaganiec albo sam mu ząbki powyrywam!
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Chaos Theory »

Ali
Nie miał psu za złe, że ten go zdemaskował. Był raczej zły na siebie, że nie wziął tej możliwości pod uwagę. Szczytem niepowodzenia było włączenie się Hegemońca do całej sytuacji. Kątem oka widział że David ma w ręku magnuma, był już gotowy pożegnać się z życiem gdy pies na komendę właściciela zaatakował Doom'a...
Murzyn upadł przetoczył się i konkretnie się wkurzył. Rzucał epitetami jak natchniony poeta. Najciekawsze w tym wszystkim było to, iż ochroniarz w ogóle się tym nie przejmował, nawet gdy Burton przyłożył mu lufę do tyłu głowy. Napastnik zachowywał się tak samo otępiale jak sarny które nie zwracały na nic i nikogo uwagi.
Cholera nie jest dobrze pomyślał.

W chwili gdy zabrakło mu pomysłów, Greg wychylił się za ciężarówki. Aż do tej chwili nigdy by nawet nie pomyślał o tym że ucieszy się widząc swojego pracodawcę.
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Matt_92 »

David Burton

-Ralf, zostaw go!- krzyknął na psa, gdy Hegemoniec zaczął kląć i wrzeszczeć jak opętany. Spojrzał na Rona nie odrywać lufy Magnum od głowy faceta z UMP.
Doom najwyraźniej nie miał mu pomagać, tak więc będzie musiał go przeprosić za psi atak.
No ale skąd mógł wiedzieć? Wcześniej miał wrażenie, że murzyn jest skumplowany z tym gościem.
Wtedy zza ciężarówki wyjrzał Greg. Był tu szefem, więc na pewno mógł coś zrobić.
-Każ mu rzucić broń, albo go rozwalę!- krzyknął do przywódcy i ustawił się tak, żeby w razie czego mógł wolną ręką odtrącić automat przeciwnika na bok, żeby nikogo nie trafił.
A d'yaebl aep arse!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: BlindKitty »

Amy

Pokręciła głową w swoim bezpiecznym ukryciu. Sytuacja robiła się coraz bardziej skomplikowana. Odruchowo sięgnęła ręką do kieszeni, w której ukryty był woreczek z zielskiem. Czekał na jakiś lepszy moment. Teraz zdecydowanie taki nie był... Magnum, UMP, Beretta. Coraz więcej broni, coraz więcej stresu, coraz więcej bluzgów. Mężczyźni.
Poprawiła swoje umoszczenie, jak najdokładniej wtapiając się w tło. Lekko się przygarbiła. Czekała. W razie gdyby zaczęła się strzelanina, była w miarę bezpieczna; w ostateczności zawsze można skulić się za skrzyniami. Maleńki kłębek zielonej odzieży i rudych włosów. Widziała jak wtedy wygląda, kiedyś kolega, jeszcze w Detroit, zrobił jej zdjęcie jak chowa się przed kulami. Widok zaiste komiczny.
Oparła dłoń na łańcuchu oplatającym ją w pasie. Jeśli nie zaczną strzelać, tylko się bić, może się okazać pomocny w uspokajaniu sytuacji...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Szasza »

Sorry za poślizg, ale to był zły tydzień przez duże Z.

Wszyscy

Greg schylił się, po czym oświetlił wszystkich zgromadzonych ręcznym szperaczem. I zdążyłby zapewne zapytać co się dzieje, gdyby nie gwałtowny obrót wypadków. Zwrócony akurat w tą stronę ochroniarz na chwile stracił rachubę w sytuacji. Teraz widzieliście wyraźnie, że mienił się tym samym dziwnym blaskiem, co sarna, którą niósł wcześniej. Uniósł ręce, aby zakryć oczy przed nieznośnie jasnym światłem. Gdy UMP zeszedł z piersi na bark Ali'ego, ten postanowił działać. Wyprowadził szybki cios w nadgarstek, ale przeciwnik nawet nie drgnął. Zapewne wycelowałby wtedy w niego, ale "Vegasańczyk" desperacko kopnął w broń. Był to cios tak niezgrabny, że mógłby w innych okolicznościach śmieszyć. Chłopak padł na błotnistą, zrytą śladami opon ziemię, ale dopiął swego. Po oddaniu trzech strzałów, broń wypadła z ręki świra. Co bardziej rozgarnięci upadli, lub skryli się za plecami bardziej skołowanych. Pierwsza kula poleciała prosto w Grega. Mimo, że trzasnął błyskawicznie drzwiami, usłyszeliście bolesny jęk. Wasz szef oberwał. Kolejny pocisk powędrował w tłum gapiów. Ten również znalazł przypadkową ofiarę. Ostatni wpadł między dwa pojazdy i rykoszetował trzykrotnie, po czym wytracił prędkość i upadł na ziemię.
- TY JEEE***Y!!! Ty!!! Eep...any ĆpuniiiiiiiiiiiE!!!- Ostatnie słowo przeszło w odgłos, którego nigdy wcześniej nie słyszeliście u rozumnej istoty. Wściekły właściciel UMP, wydając z siebie nieartykułowane odgłosy, runął z pięściami na przeciwnika. Uderzenie nie trafiło i sądząc po tym, że ręka zaryła się po łokieć w podłożu, całe szczęście dla Shadowa. Podczas, gdy psychol bez efektu atakował chłopaka, wydając z siebie mrożące krew w żyłach odgłosy, z ciężarówki ponownie wyszedł Greg, a za nim dwójka jego ochroniarzy. Utykał na lewą nogę i był wyraźnie wściekły.
-Czy ktoś raczy mi powiedzieć, co tu się ***** dzieje!?- Wrzasnął.
Nie zdążył usłyszeć odpowiedzi, bo nagle w spośród odgłosów szamotaniny i szmerów przyciszonych rozmów przebił się niespotykany, odległy dźwięk. Połączenie cykania, syczenia i czegoś, co każdy zapytany porówna do innej rzeczy.
Oszalały ochroniaż poderwał się by nasłuchiwać. Znów zgromadzeni ujrzeli go w świetle szperacza. W obecnym stanie niewiele było w nim człowieczeństwa. Ubłocona twarz zastygła w obłąkańczym grymasie, a oczy wpatrywały się z pustą, hipnotyczną fascynacją na lasy po prawej stronie drogi. Podobnie zachowywał się pies. Gdy pierwszy wstał i rzucił się niezgrabnym pędem w stronę źródła odgłosów, drugi nie był w stanie, choć piszczeniem i tęsknym wyrazem pyska zdradzał tą samą chęć. David upuścił broń i niczym wprawny zapaśnik rzucił się na swojego towarzysza, by powstrzymać go przed odejściem. Zwierze nie przejawiało agresji, lecz poddańcze uwielbienie wobec wszystkiego wokół.
Wszyscy byli zaskoczeni i zmieszani. Nikt nie wiedział co robić. Greg nakazał nie strzelać, ani nie gonić uciekiniera.
- Każdy zostanie wezwany na przesłuchanie, chyba że wcześniej dowiemy się co zaszło. Wszyscy ranni i czujący się źle mają natychmiast stawić się po pomoc medyczną do pojazdu dowództwa.- Rzekł spokojnie i rzeczowo wysoki mężczyzna w ciemnych okularach i włosach upiętych w koński ogon, stojący za oszołomionym Gregiem.
-Póki co przygotujcie sobie posłania. Możecie spać w autokarze, lub przy ogniskach. Ktoś z nas ustali warty. Wy...- Dodał, wskazując na wściekle klnącego Hegemońca, trzymającego kurczowo psa kowboja i leżącego w błocie chłopaka- Do wozu! Już!

David

Światło szperacza oślepiło również ciebie, jednak twoja ręka nie zadrżała. Nie inaczej było, gdy stojący naprzeciwko chłopak zaczął działać na własną rękę. Gdy oszołom rzucił się na niego, próbowałeś go odciągnąć, jednak to nie twoja liga. Koleś miał krzepę. Została ci tylko i wyłącznie rola obserwatora, bo obawiałeś się, że strzałem ze swej armaty zranisz również niewinną osobę. Na szczęście Greg powrócił z dwójką ochroniarzy. Już wszystko miało się ułożyć, gdy w lesie rozległa się symfonia osobliwych odgłosów. Dokładnie stamtąd, gdzie udały się sarny. Potężny mężczyzna zareagował na to jak na komendę i rzucił się w tamtą stronę, potrącając cię. Wiedziałeś, że to samo zaraz stanie się z Ralphem. Odrzuciłeś broń w jego stronę, po czym skoczyłeś na niego jak zawodowy zapaśnik. Cały świat osunął się na drugi plan. Byliście tylko wy. Podczas gdy czworonóg miotał się i piszczał, chcąc dostać się do źródła hipnotyzującego dźwięku, tu ściskałeś go coraz mocniej. Pies był twym jedynym, pewnym i bezinteresownym przyjacielem, jeśli poszedł by tam, to zapewne nie wróciłby, lub przywlókł się jako coś czego nie byłbyś w stanie obdarzyć ani zaufaniem, ani uczuciem. Nie chciałeś stracić ulubionego rozmówcy, który chociaż nie był bardziej odkrywczy niż ty gadający do siebie, to przynajmniej merdał ogonem i zdawał się potakiwać. Osoba, której głosu nie znałeś mówiła coś, lecz nie słuchałeś tego. Zareagowałeś dopiero na stanowczy nakaz stawienia się w wozie Grega.

Amy

Siedziałaś i obserwowałaś wszystko dokładnie. Bez żadnego ustosunkowania, bo nie uczestniczyłaś w tym. Z tej perspektywy wszystko wydawało się komiczne. Bredzący koleś, oszołomiony pies, niezdecydowany Hegemoniec. Gdyby to lekko ubarwić, można by było zrobić z tego historyjkę, za którą barman postawi kolejkę, a ubawieni klienci kolejną. Podczas, gdy wszyscy zebrani w oszołomieniu przyglądali się bezsensownej walce, ty usłyszałaś nieopodal ruchy. Nie byłaś w stanie określić co to i w jakiej ilości było, ale starało się przejść niezauważone, a kierowało się w przeciwnym kierunku niż sarny tj. na wschód jeśli się nie mylisz. Wytężyłaś słuch, zdawało się, że słyszałaś szepty, a może to tylko oddechy? Cokolwiek to było, próbowało wykorzystać powstałe zamieszanie by się przekraść, lub podkraść.
Nagle rozległy się strzały. Zbłąkany pocisk wpadł do twojej kryjówki i rykoszetem, o mało co nie odbił się w ciebie. Dotknęłaś delikatnego wgłębienia w blasze po pocisku. Uderzył na odległość dłoni (w poziomie) od twojej szyi. Pewnie nie stanowił takiego zagrożenia jak bezpośredni strzał, ale jakoś przyjemnie było ci z myślą, że nie miałaś aż takiego pecha. Znów zwróciłaś się w stronę tajemniczego intruza, bądź grupy takowych. Niestety członkowie karawany robili zbyt wiele szumu, byś coś więcej usłyszała. Pewnie ktoś oberwał.
Obrazek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: BlindKitty »

Amy

Patrzyła na zamieszanie jak na dobre przedstawienie w teatrze. W końcu, czemu by się nie uśmiechnąć? Sprawa zaraz załatwi się sama. No, może nie do końca sama, bo uczestnicy pewnie będą musieli włożyć trochę wysiłku w jej rozwikłanie. Ale dla Amy rozwiąże się sama. Cichutkie siedzenie w kąciku jednak ma swoje zalety.
Mnóstwo zalet. Na przykład dalej od całego tego zgiełku lepiej słychać inne, ciche odgłosy.
Odwróciła się bezdźwięcznie. Trzymała dłońmi łańcuch owinięty wokół pasa, żeby nie brzęknął. Wprawdzie odrobina hałasu mogłaby zagłuszyć ten dźwięk, ale nie wiedziała do kogo się podkrada. Mogło się okazać, że wrogowie są niebezpieczni, a co gorsza, że mają czuły słuch.
Pokręciła lekko głową. Skąd miała wiedzieć że to wrogowie? Może to jakieś zwierzęta, tylko ta dziwna sytuacja lekko wypaczyła jej poczucie rzeczywistości, i teraz wydaje jej się że ktoś chce zakraść się do obozu. Ale tak czy inaczej, warto to sprawdzić.
Skradała się w stronę źródła odgłosów, cały czas starając pozostać niezauważona. Na razie chciała tylko sprawdzić, kto to - lub co to - jest.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Matt_92 »

David Burton

Z lasu dochodziły dziwne odgłosy. Chłopak instynktownie spojrzał się na psa- gdy tylko Ralf podniósł z ziemi zad, David rzucił się na niego i przycisnął psinę do ziemi. Szarpał się z nim przez kilka długich chwil.
-Nawet nie próbuj! Wyrwij się, to przerobię Cię na kotlety pchlarzu!- syknął złowrogo do owczarka.

-Póki co przygotujcie sobie posłania. Możecie spać w autokarze, lub przy ogniskach. Ktoś z nas ustali warty. Wy...- Dodał, wskazując na wściekle klnącego Hegemońca, trzymającego kurczowo psa kowboja i leżącego w błocie chłopaka- Do wozu! Już!

Tropiciel trzymał jeszcze zwierzaka, po czym spojrzał na Aliego.
-I w co ja się znowu wpakowałem...- szepnął do siebie.
Spróbował podnieść się razem z psem, miejąc nadzieję, że ten nie wyśliźnie mu się z uchwytu. Jedną ręką schował magnum, po czym wszedł do wozu Grega.
*No to czeka mnie opiernicz. Cudnie.*
A d'yaebl aep arse!
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: mone0 »

Doom

To całe zamieszanie, nie wiadomo skąd się wzięło. Czy to ochroniarz był naćpany? Ron nie chciał się w to zagłębiać, ale sytuacja była poważna. Dobrze, że Greg zareagował w porę, kto wie, gdyby nie to, co mogłoby się tu wydarzyć.

Ron poprawił swoją czerwoną czapeczkę, schował gnata w za pasek. *To pewnie nie koniec całego zamieszania. Ciekawe kiedy nastąpi kolejny odpał u innego człowieka?*
- Sorry David, ale nie ogarnąłem o co tu chodzi i dalej nie ogarniam. Może dowiemy się czegoś od Grega? - to chyba była jakaś forma przeprosin, Ron sam nie wiedział co ma powiedzieć na to co tu zaszło.

Spojrzał tylko na ranę zadaną przez owczarka i podążył w stronę wozu.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Chaos Theory »

Ali

-Uff... jakoś poszło- pomyślał.
Wstał, powierzchownie strzepał z siebie błoto i ruszył w kierunku wozu. Niewiele miał drogi do przejścia, jednak wystarczający był to kawałek żeby pomyśleć o tym na cholerę się tak wyrwał. Może chciał po prostu jakiejś akcji? Może chciał najzwyklej w świecie w komuś pomóc?
Teraz to było bez znaczenia, bo zamiast zwiedzać zawartości plecaków innych, podczas tego całego zamieszania, wtrącił się i oto szedł właśnie do wozu w którym prawdopodobnie będzie się musiał "spowiadać" przed Gregiem. Tak na dobrą sprawę to nawet mu nie podziękował.. ale z drugiej strony... było za co ? Zasadzając się na ochroniarza praktycznie był prowodyrem tego całego zajścia.
Prychnął i wstąpił do wozu.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Szasza »

Ron, Ali i David

Jako główni aktorzy całej tej szopki zostaliście zaproszeni na dywanik do Grega. Z braku innej opcji (tudzież opcji odwrotu) weszliście za ochroniarzami przez niewielkie drzwi, umieszczone w ścianie naczepy tira.
Wnętrze, pomimo skromnego wyposażenia, było schludne, przestronne i funkcjonalne. Znajdowało się tam na oko 6 prycz i drugie tyle śpiworów, rozłożonych wysoko na skrzyniach. Wysokie "pomieszczenie" dzieliło się na część funkcjonalną gdzie stała kanapa, niski stół, lodówka i parawan za, którym rezydował medyk oraz na ładownię, gdzie ustawiono wielgachne skrzynie, różnej faktury i koloru. Znajdowało się tu czterech ochroniarzy, których wygląd zdradzał pochodzenie z Vegas, wysoka czarnowłosa dziewczyna, nerwowo paląca papierosa, cherlawy chłopak w wielgachnych okularach i dwoje ochroniarzy-nowojorczyków. Pierwszym z nich była drobna kobieta (zapewne po trzydziestce) o kasztanowych włosach spiętych w kucyk i spojrzeniu, które zamroziłoby wodę wodę, a w drugim rozpoznaliście osobę, która rozkazała wam stawić się do wozu. Zapewne był bratem rzeczonej, ponieważ miał identyczny kolor włosów, fryzurę i wyraz twarzy. Gdyby ściągnął te okulary, to pewnie łypałby na was tym samym moczopędnym spojrzeniem, co jego siostra. Nakazał wam gestem wejść za parawan. Tak też zrobiliście. Siedział tam Greg i fleczer-straszy facet o nieprzyjemnym, zaciętym wyrazie twarzy. Z metalicznym brzękiem upuścił wyciągniętą kulę na tackę, po czym wziął się za opatrzenie rany. Przywódca wyprawy wyraźnie nie przywykł do bycia ranionym. Na jego czole zalegał pot. Co chwila syczał z bólu.
-Jerry był dobrym pracownikiem. No może czasem bywał zbyt... nerwowy, ale czegoś takiego w życiu nie widziałem. Wiecie po co was zaprosiłem. Wiem tyle co wy o ile nie mniej, po kolei mówcie co się tak naprawdę wydarzyło. Jeśli chcemy tu zostać, to musimy wiedzieć z czym mamy do czynienia.- powiedział. Starał się być elokwentny i spokojny, ale widać było że jest skołowany i sytuacja wymyka mu się z rąk.

Amy i Tim

Dziewczyna zbliżała się najciszej jak mogła. Harmider, który wywoływali przygotowujący się do snu i snujący teorie na temat zaszłego incydentu ludzie, zarówno utrudniał temu, co siedziało w krzakach ujrzenie jej, jak i uniemożliwiał jej usłyszenie wydawanych przez nieznane stwory ogłosów. Łańcuch trzymała w pogotowiu, ale mimo tego im bliżej celu się znajdowała, tym trudniej było postawić kolejny ktok. Obejrzała się nerwowo. Dziwny mężczyzna, który wcześniej z zapamiętaniem, wykonywał przebranie runa leśnego, również zauważył obecność tajemniczych istot. To dodało jej otuchy. Podeszła jeszcze bliżej. Zauważyła już ich zarys. Wciąż żadne z dwojga w stanie określić czym są. Tajemnicze stwory zwróciły się w ich stronę. Bez problemu zrozumiały intencje dziewczyny. Nareszcie pojawił się pewnik. To były dwa humanoidy. Mówiły coś do siebie. Porzuciły szept. Mówiły swobodnie, wiedząc, że i tak zostały zauważone. Widocznie miały odmienne pomysły na wybrnięcie z sytuacji, bo po tonie sądząc zaczęły się sprzeczać. W końcu jeden z nich pobiegł, a po chwili konsternacji drugi ruszył za nim. Wiedzieliście teraz, że są to dwa dwunożne humanoidy, posługujące się mową. Przed wojną wniosek byłby jasny-ludzie. Obecnie wszystko się skomplikowało i nawet w biały dzień trudno nakreślić granicę między człowiekiem, maszyną,mutantem, a jeszcze innym dziwadłem.

Następny up najprędzej w przyszły czwartek. Szczegóły w nieobecnościach.
Obrazek
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Matt_92 »

David

Tropiciel miał niewiele do powiedzenia. Wciąż ściskał psa pod pachą. Zwierzak trochę się uspokoił i przestał się wyrywać.
-Chyba chodzi o mnie. Mój pies wylazł z krzaków przymulony, pysk miał upaprany tą dziwną substancją którą były pokryte sarny. Chciałem wziąć go do medyka, żeby spróbował go zbadać. I wtedy wyskoczył tamten facet, chcąc mnie bez powodu rozwalić. Twierdził że jestem jakimś narkomanem i mam gdzieś kryjówkę z prochami, co jest bzdurą.- powiedział, przedstawiając całą sytuację.
-Ci dwaj próbowali mi pomóc, a wtedy... Jeff zaczął strzelać.- rzekł i spojrzał bezradnie na Grega. -Chciałem tylko żebyście zbadali psa. Bez niego raczej ciężko będzie nam uniknąć zasadzki, zwierzak naprawdę się przyda- próbował przekonać przywódcę.
A d'yaebl aep arse!
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Tevery Best »

Tim
Na widok sylwetek początkowo go zamurowało. Za każdym razem się denerwował, kiedy widział w ciemności ludzi, albo mutantów, albo cokolwiek humanoidalnego. Błyskawicznie rzucił się na ziemię razem z torbą, nie leżał jednak, a kucał nad nią, i usiłował wygrzebać karabin, zanim gnojki uciekną. A potem po nogach. Należy im się za takie podchody. Oczywiście, jeśli zdąży wyciągnąć i odbezpieczyć broń. Nie zastanawiał się szczególnie, co to, i skąd się wzięło. Po prostu lepiej, żeby można to było odpytać. Tylko dlaczego jak zwykle lufa musiała zaczepić o torbę?! No dobra, wyszła. Teraz tylko spojrzeć, czy nadal są w zasięgu wzroku...
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: Chaos Theory »

Ali

Wysłuchał i przemyślał pytanie Grega, oraz opowieść Davida.
-Było tak jak mówi, ja ruszyłem tam bo Jeff jakoś dziwnie się zachowywał. Z jego zachowania można było wy wywnioskować, że chce kogoś rozwalić. A jedyne czego nam po tym cyrku z sarnami brakowało to straty w ludziach.- Skończył krótką wypowiedź założeniem rąk na siebie i spokojnym wyrazem twarzy w oczekiwaniu na reakcję towarzystwa.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: mone0 »

Doom

Rozejrzał się po pojeździe - "nic wartego uwagi". Nie zamierzał podporządkowywać się żadnym rozkazom, był zbyt uparty, by pozwolić ludziom wchodzić mu na głowę, o nie. Brak mu było manier - nie zdjął nawet czapki w obecności kobiety.
- Ej stary myślisz, że ja coś wiem?! Wyobraź sobie, że nie! Jakiś przymulas nazwał mnie Red, nie wiem skąd to mu się wzięło, a po chwili zaczął gadać o jakichś ćpunach. No bez przesady, że będę strzelał do każdego, kto wyciągnie skuna, czy jakąś tabletę, chyba, że będzie niebezpieczny - to wtedy można go obezwładnić. Słuchaj TY tu jesteś szefem i to TY powinieneś wiedzieć co się tu dzieje, a poza tym biorąc na siebie odpowiedzialność za wszystkich ludzi powinieneś był zapewnić im bezpieczeństwo, jak tak dalej pójdzie to nasza przyszłościowa misja spali na panewce. To wszystko co mam do powiedzenia na ten temat. Jeżeli będziesz chciał żebym coś z tym zrobił, będziesz musiał prosić, bo po tym co zobaczyłem i usłyszałem, nie mam zamiaru narażać swojej czarnej dupy dla żadnego białasa.

Ron oparł się o jedną ze ścian i czekał na odpowiedź przywódcy.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Neuroshima 1.5] Cold Steel.

Post autor: BlindKitty »

Amy

Ludzie.
No cóż, taki był pierwszy odruch. To pozwoliło im ruszyć z miejsca, zanim Amy doszła do wniosku że to niekoniecznie musi być prawda. Może to mutanci? Tego nie da się wykluczyć.
Zaraz, zaraz, do cholery, nawet jeśli to ludzie, to wcale nie muszą być dobrzy ludzie. W końcu na pewno nie należą do karawany, wtedy by się tak nie czaili. A skoro nie należą do karawany, mogą należeć do grupy która chce karawanie zaszkodzić.
Amy zerwała się z miejsca, w biegu odwiązując łańcuch z pasa. Był idealną bronią do schwytania kogoś biegnącego - wystarczyło owinąć go wokół nogi uciekającego i gwałtownie szarpnąć.
- Osłaniaj mnie! - rzuciła do faceta który razem z nią zakradał się do tych dwóch. Może się uda.
A na pewno będzie niezła zabawa!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany