[Claymore]Buntowniczka

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
[Claymore]Buntowniczka
Claymore
Epizod Pierwszy: Buntowniczka
CHapter I- Acid & Cracked Mirror
Claymore. Tak nazywali je ludzie. Chociaż nie- ludzie rzadko sięgali po ten wyraz. Częściej można było usłyszeć raczej takie określenia jak "potwór", "monstrum", "wiedźma". Malo kto wiedział na ich temat więcej, niż to, że przychodzą i odchodzą, że zabijają i ocalają życie, że nie biorą zapłaty, że mają zimne oczy i zaciśnięte usta. Że kiedy sie uśmiechają- należy się bać. Tyle ludziom wystarczało. Nieszczególnie chcieli wiedzieć, kim albo czym sa Claymore- srebrnookie wiedźmy. Dlatego też nikt nie zdawał sobie sprawy, że za plecami tych morderczyń stoi organizacja, i to bardzo zlożona. Organizacja, która dzisiaj zżerała się sama od wewnątrz.
Minęły cztery lata od wydarzeń w Piecie. Cztery lata to koszmarna liczba. To zbyt wiele, żeby opłakiwać wbite w ziemie miecze. I zbyt mało, żeby wiatr czasu starł wyryte w pamięci nazwiska. Undine, wiele niższych numerów. Wszystkie były wciąż obecna w umysłach tych, które przeżyły. Tak jak wciąż obecne był wątpliwości tych, które od organizacji odeszły. Dlaczego wysłano je na pewną śmierć? Czym miała być ta misja? Czemu miała służyć. Na dotychczas w miarę gładkim lustrze, jakim były zasady funkcjonowania ich grupy pojawiła sie rysa. Jak wiadomo jej postępowanie mogło doprowadzić do całkowitego strzaskania szkła. Jak więc wygląda organizacja po czterech latach? Jak zakon zajmujący się inkwizycją. Najmniejszy objaw niesubordynacji karany jest śmiercią. Te, które odeszły są łapane i eliminowane. Deneve została zabita zaledwie półtora roku po piecie. Numer piętnaście- jej przyjaciółka wytrzymała dwa miesiące więcej. Miria i Clare wmieszały się w ludzi i do dzis zostają nieuchwytne. Organizacja zresztą póki co ma większe problemy niz nie działające numery 47 i 6. Aktywność przebudzonych wzrasta, dodatkowo teraz sprawa z numerem 13. Dezercja, zabicie cywila, ciężkie ranienie ścigających. Kolejna ekspedycja nie odnalazła zbiega.
Kwas niezgody zżera od wewnątrz to, co miało być trwałe na wieki.
Chapter II- New wave
-Numery 14, 21 i 36 zajmą się poszukiwaniem zbiegłego numeru 13
-Hmmm... to nieco nierozważne. Nie sądzisz, że w pościgu powinien brać udział choć jeden wojownik wyższy rangą niż zbieg? wysyłamy te kobiety wlaściwie na pewną śmierć. Między numerem 14 a 13 jest spora różnica mocy. Poza tym Beatrice nie nadaje się na przywódce. Owszem, ma silny charakter, ale tutaj potrzeba raczej rozwagi niz bojowego szału...
-Czyżbys nie zgadzał się z moją oceną sytuacji? Nie muszę przypominać chyba, że ta trójka... że śmierć tych trzech dziewczyn bardzo nas zasmuci, ale organizacja jakoś... przeboleje tę stratę... Muszę to tłumaczyć?
-Chyba nie do końca pojmuję. To zbyt dobry materiał na prawdziwe wojowniczki. Marnotrawienie takiego potencjału...
-Mamy ciężkie czasy- Mężczyzna, którego kapelusz rzucał cień na twarz podniósł głos. Jego czarne oczy zaświeciły w mroku.
-Mamy cięzkie czasy! Beatrice juz nie raz pokrzyżowała nam plany. Ta kobieta nie potrafi zabić Yomy nie niszcząc przy tym kilku budynków. Jest niezrównoważona i niestabilna. Kiedy przekroczy swój limit, a na pewno stanie się to niebawem, będzie kolejnym problemem do rozwiązania. A nas nie stać na ekspedycje mające ją potem zabić. Ona jest nieobliczalna!
-Gabriela?
-Ma problemy z wykonywaniem rozkazów. Ignoruje część wytycznych i robi wszystko po swojemu...
-Dotychczas była bardzo posłuszna. Wywiązywała się z wszystkich poleceń.
-Jest butna. Ignoruje to, co uważa za nierozważne. Ona juz obrała własna ścieżkę.
-Czy to powód, żeby ją likwidować?
-Ech... nie zrozum mnie źle... Wysyłam tę ekspedycje w danym celu. Mają pozbyć się numeru trzynaście. I mam nadziej, że się z tego wywiążą. Jednak, jeżeli przy tym zginą, to... cóż, takie jest zycie. Nie potrzeba nam indywidualistów. Juz zbyt wiele odeszło, zbyt wiele sie zbuntowalo. Nie chcemy drugiej piety, prawda?
-A Shiva
-Po co pytasz. To szaleniec. Skuteczna, ale chora. Zrozum. Słuzyły nam długi czas. I służyły bardzo dobrze. Jednak z ich niestabilnością, osiagnięcie limitu to tylko kwestia czasu. Mamy już zbyt wiele kłopotów... zbyt wiele... Na ich miejsce zreszta jest już wiele kandydatek.
-Rozumiem. Ciągle nie mam pojęcia jednak, czemu 21. Butna, dumna, czasem nieposuszna. Ale to jeszcze nie powód.
-JA NIE CHCE ICH ZABIJAĆ! Ale staja się zbyt niebezpieczne. Lepiej, jeżeli będą daleko stąd. Poza tym nadchodzi czas zmian. Czas reorganizacji. Nadchodzi nowa fala wojowników. Posusznych i silnych. Nie chcemy indywiduów. One mają siec Yomy a nie mysleć. Ta trójka niestety za wiele mysli. Nie mamy z nimi więzi, nie panujemy nad nimi...
Chapter III- Deer
-Już zmęczone polowaniem, kochane?
Trzy szare smugi śmignęły między drzewami. Zaskoczony jeleń nie zdążył nawet unieść łba, kiedy obok niego przebiegła wojowniczka. Grupa złożona z numerów 14 jako dowódcy, 21 i 36 pędziła już szósta godzinę bez odpoczynku. Za cieniami pozostawały tylko krople potu, które odrywając sie od twarzy przez chwilę zawisały w powietrzu, by delikatnie upaść na podłoże. Pierwsza była Beatrice, tuż za nią Shiva. Jako typ ofensywny miała potężne przyspieszenie. Niedaleko z tyłu trzymała się Gabriela. Defensor. Biega swoim tempem, nie patrząc na dziecinny wyścig dwóch numerów. Nie czuła zmęczenia az tak jak pozostałe. Dobrze rozkładała siły.
-Jesteśmy niedaleko-Krzyknęła do tych z przodu.- Czuję jej Yoki. Ukrywa ją, ale to na nic. Jeszcze około dwudziestu minut tego tempa i dogonimy ją. Przodujące przyspieszyły.
"Jak dzieci"-spokojnie pomyslała dwudziestka jedynka. Jej twarz sie nie zmieniła. Dalej zaciskała usta. Za to Beatrice i Shiva uśmiechały sie delikatnie. Lubiły polowania.
"Co to"-Szybka myśl przeszyła myśli Gabrieli. Potęzne źródło Yoki uderzyło w nia niby silna fala przykrywająca pływaka.
"O co chodzi? Jeżeli to Yoka trzynastki, to do kogo należała poprzednia. Jeżeli poprzednia należała do zbiega, to kto teraz..."
-Stać!-Wrzasnęła. Bez odzewu. Przyspieszyla i bez trudu dogoniła szybkie towarzyszki. Wybiła sie i Stanęła im na drodze.Wyciągnęła miecz. Teraz poskutkowało.
-Co to ma znaczyć-Beatrice zmrużyła oczy.-Jestem twoim przełożonym. Dlaczego podniosłaś miecz?
-Wyczułam drugie źródło. Dużo silniejsze od poprzedniego. Nic z tego nie rozumiem. Muszę się skupić, żeby określić które z nich nalezy do zbiega.
-Rozumiem. Zarządzam kilkuminutowa przerwę. Tylko nie zawiedź. Masz być pewna, co stoi przed nami
-Rozumiem-odparła spokojnie Gabriela. Kilka minut później tłumaczyła zespołowi:
-Ta Yoka należała do numeru trzynastego. Nie rozumiem... albo jest naprawdę dużo potężniejsza niż ty, Beatrice, albo... sama nie wiem. W każdym razie pojawiła się nie dawno.
-Jak to nie dawno-Shiva wstała-To kogo ścigałysmy do tej pory?
-Inna Claymore. dwa dni temu zgubiłam jej trop. Potem ponownie wyczułam źródło yoki i od razu ruszylysmy za nią. Mogłam sie jeszcze upewnić, czy nalezy do zbiega, ale nie było na to czasu. Zreszta dowództwo upewniło nas, że nie ma tutaj żadnej wojowniczki pełniącej jakieś zadanie. Poza tym... czemu uciekała? Czyżby też ścigała numer trzynaście?... nie, to bez sensu. Musimy pomysleć...
-A nad czym tu myśleć. Za chwilę same dowiemy się, co potrafi zbieg. Żadna siksa nas nie uprzedzi. To nasze zadanie. Choćby nie wiadomo jak silny by dezerter, to musimy dać radę-Odparła Shiva
-Szykuje się ciekawa walka... Ruszamy-zarządzi dowódca.
Chwilę potem stały na polanie. Zszokowane. Ta, ktra goniły wiła się po trawie i ryczała z bólu. Bynajmniej fizycznego. Obok niej leżały poćwiartowane szczątki wojowniczki. Trzynastka wstała i spojrzała na trójkę. Jej oczy byy złote, twarz wykrzywiał ohydny grymas. Ręce, tors i nogi były nienaturalnie wykrzywione i umięśnione.
-85 procent. Najpierw natknęłam sie na przebudzonego. -Powiedziała poszukiwana basowym chrapliwym głosem- Nie zdążyłam się zregenerować jak nadeszła ta tu-Spojrzała na zmasakrowane zwłoki- Nie cofnę tego!-Zawyła i ponownie się skuliła-Nie cofnę... Błagam... zanim mnie zabijecie... obiecajcie, że znajdziecie numer 23 i wszystko wyjaśnicie.
Czternastka kiwnęła głową i podeszła do potwora
-Wiesz, że nie mogę nic zrobić. Pozwolę ci odejść jak czlowiek.-Podniosła miecz. Ten opad na kark przebudzone. Jednak zamiast fioletowej krwi Beatrice ujrzała, jak ostrze wbija sie w ziemię i przechodzi przez ciało trzynastki jak przez cień.
"Rącza Betty... szybka"
-USKOCZYĆ!-Zawyła. Posłuchaly. W tym momencie Shiva poczuła ruch powietrza za plecami. Zdążyła sie wzbic w powietrze i tylko dlatego pazury nie rozerwały jaj ciala. Lekie rany na plecach szybko zaczeły się regenerować. Nie tak szybko, jak by chciała tego wojowniczka. Stały teraz naprzeciw monstrum. Prawdziwego monstrum.
-Cholera... przebudzila się. Tego nie przewidziałam. Nie ma z nami żadnej wojowniczki z pierwszej dziesiątki, co oznacza, że nasze szanse na zwycięstwo sa marne. O ucieczce nie ma nawet co myśleć. Kiedy zobaczycie najmniejszy ruch z jej strony, macie sie rozproszyć. Była najszybszą z nas. Teraz żadna nie zblizy sie nawet do tej prędkości, jaka ten potwór uzyska.
Naprzeciw was stoi kilkumetrowe monstrum. Wyższe co najmniej cztery razy od każdej z was. Stoi na czterech niezwykle umięśnionych łapach. Na jej plecach wiją się macki. Głowa osadzona jest na długiej gibkiej szyi. Wpatruje sie w was tępo.
-Uważajcie... to był typ defensywny. Sama pewnie nie zaatakuje. Będzie czekac na nasz ruch. Regeneruje się niezwykle szybko, do tego ruchy łap... jest szybsza od nas wszystkich razem wzietych... jaki jest jej słaby punkt... jaki jest jej slaby...
-Dowódco. Numer 21 czeka na rozkaz.
-Niechętnie to mówię-Warknęła Shiva-Mów, jaki jest plan, słonko...
____________________________________________________________
Może i nieco przydługo, ale od poczatku z grubej rury. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe. Jak mówił Hitchcock , na początki trzęsienie ziemi i te sprawy.
Sesja Claymore wymaga przywódcy, więc tutaj rolę tę pełni Perzyn. Jakie będą relacje w grupie zależy od was.
Życzę miej gry. Proszę o numer i imię przed każdym postem. Daję wam dużą swobodę. Spodziewam się zarówno zdecydowanych czynów w czasie dokonanym, jak i w razie wątpliwości o powodzenie akcji, deklaracji co robicie. To, czy się uda zależy od postu, dziaania i opisu literackiego
oraz logiki.
W sumie nie muszę wam przypominać jak pisać. Let's go
Epizod Pierwszy: Buntowniczka
CHapter I- Acid & Cracked Mirror
Claymore. Tak nazywali je ludzie. Chociaż nie- ludzie rzadko sięgali po ten wyraz. Częściej można było usłyszeć raczej takie określenia jak "potwór", "monstrum", "wiedźma". Malo kto wiedział na ich temat więcej, niż to, że przychodzą i odchodzą, że zabijają i ocalają życie, że nie biorą zapłaty, że mają zimne oczy i zaciśnięte usta. Że kiedy sie uśmiechają- należy się bać. Tyle ludziom wystarczało. Nieszczególnie chcieli wiedzieć, kim albo czym sa Claymore- srebrnookie wiedźmy. Dlatego też nikt nie zdawał sobie sprawy, że za plecami tych morderczyń stoi organizacja, i to bardzo zlożona. Organizacja, która dzisiaj zżerała się sama od wewnątrz.
Minęły cztery lata od wydarzeń w Piecie. Cztery lata to koszmarna liczba. To zbyt wiele, żeby opłakiwać wbite w ziemie miecze. I zbyt mało, żeby wiatr czasu starł wyryte w pamięci nazwiska. Undine, wiele niższych numerów. Wszystkie były wciąż obecna w umysłach tych, które przeżyły. Tak jak wciąż obecne był wątpliwości tych, które od organizacji odeszły. Dlaczego wysłano je na pewną śmierć? Czym miała być ta misja? Czemu miała służyć. Na dotychczas w miarę gładkim lustrze, jakim były zasady funkcjonowania ich grupy pojawiła sie rysa. Jak wiadomo jej postępowanie mogło doprowadzić do całkowitego strzaskania szkła. Jak więc wygląda organizacja po czterech latach? Jak zakon zajmujący się inkwizycją. Najmniejszy objaw niesubordynacji karany jest śmiercią. Te, które odeszły są łapane i eliminowane. Deneve została zabita zaledwie półtora roku po piecie. Numer piętnaście- jej przyjaciółka wytrzymała dwa miesiące więcej. Miria i Clare wmieszały się w ludzi i do dzis zostają nieuchwytne. Organizacja zresztą póki co ma większe problemy niz nie działające numery 47 i 6. Aktywność przebudzonych wzrasta, dodatkowo teraz sprawa z numerem 13. Dezercja, zabicie cywila, ciężkie ranienie ścigających. Kolejna ekspedycja nie odnalazła zbiega.
Kwas niezgody zżera od wewnątrz to, co miało być trwałe na wieki.
Chapter II- New wave
-Numery 14, 21 i 36 zajmą się poszukiwaniem zbiegłego numeru 13
-Hmmm... to nieco nierozważne. Nie sądzisz, że w pościgu powinien brać udział choć jeden wojownik wyższy rangą niż zbieg? wysyłamy te kobiety wlaściwie na pewną śmierć. Między numerem 14 a 13 jest spora różnica mocy. Poza tym Beatrice nie nadaje się na przywódce. Owszem, ma silny charakter, ale tutaj potrzeba raczej rozwagi niz bojowego szału...
-Czyżbys nie zgadzał się z moją oceną sytuacji? Nie muszę przypominać chyba, że ta trójka... że śmierć tych trzech dziewczyn bardzo nas zasmuci, ale organizacja jakoś... przeboleje tę stratę... Muszę to tłumaczyć?
-Chyba nie do końca pojmuję. To zbyt dobry materiał na prawdziwe wojowniczki. Marnotrawienie takiego potencjału...
-Mamy ciężkie czasy- Mężczyzna, którego kapelusz rzucał cień na twarz podniósł głos. Jego czarne oczy zaświeciły w mroku.
-Mamy cięzkie czasy! Beatrice juz nie raz pokrzyżowała nam plany. Ta kobieta nie potrafi zabić Yomy nie niszcząc przy tym kilku budynków. Jest niezrównoważona i niestabilna. Kiedy przekroczy swój limit, a na pewno stanie się to niebawem, będzie kolejnym problemem do rozwiązania. A nas nie stać na ekspedycje mające ją potem zabić. Ona jest nieobliczalna!
-Gabriela?
-Ma problemy z wykonywaniem rozkazów. Ignoruje część wytycznych i robi wszystko po swojemu...
-Dotychczas była bardzo posłuszna. Wywiązywała się z wszystkich poleceń.
-Jest butna. Ignoruje to, co uważa za nierozważne. Ona juz obrała własna ścieżkę.
-Czy to powód, żeby ją likwidować?
-Ech... nie zrozum mnie źle... Wysyłam tę ekspedycje w danym celu. Mają pozbyć się numeru trzynaście. I mam nadziej, że się z tego wywiążą. Jednak, jeżeli przy tym zginą, to... cóż, takie jest zycie. Nie potrzeba nam indywidualistów. Juz zbyt wiele odeszło, zbyt wiele sie zbuntowalo. Nie chcemy drugiej piety, prawda?
-A Shiva
-Po co pytasz. To szaleniec. Skuteczna, ale chora. Zrozum. Słuzyły nam długi czas. I służyły bardzo dobrze. Jednak z ich niestabilnością, osiagnięcie limitu to tylko kwestia czasu. Mamy już zbyt wiele kłopotów... zbyt wiele... Na ich miejsce zreszta jest już wiele kandydatek.
-Rozumiem. Ciągle nie mam pojęcia jednak, czemu 21. Butna, dumna, czasem nieposuszna. Ale to jeszcze nie powód.
-JA NIE CHCE ICH ZABIJAĆ! Ale staja się zbyt niebezpieczne. Lepiej, jeżeli będą daleko stąd. Poza tym nadchodzi czas zmian. Czas reorganizacji. Nadchodzi nowa fala wojowników. Posusznych i silnych. Nie chcemy indywiduów. One mają siec Yomy a nie mysleć. Ta trójka niestety za wiele mysli. Nie mamy z nimi więzi, nie panujemy nad nimi...
Chapter III- Deer
-Już zmęczone polowaniem, kochane?
Trzy szare smugi śmignęły między drzewami. Zaskoczony jeleń nie zdążył nawet unieść łba, kiedy obok niego przebiegła wojowniczka. Grupa złożona z numerów 14 jako dowódcy, 21 i 36 pędziła już szósta godzinę bez odpoczynku. Za cieniami pozostawały tylko krople potu, które odrywając sie od twarzy przez chwilę zawisały w powietrzu, by delikatnie upaść na podłoże. Pierwsza była Beatrice, tuż za nią Shiva. Jako typ ofensywny miała potężne przyspieszenie. Niedaleko z tyłu trzymała się Gabriela. Defensor. Biega swoim tempem, nie patrząc na dziecinny wyścig dwóch numerów. Nie czuła zmęczenia az tak jak pozostałe. Dobrze rozkładała siły.
-Jesteśmy niedaleko-Krzyknęła do tych z przodu.- Czuję jej Yoki. Ukrywa ją, ale to na nic. Jeszcze około dwudziestu minut tego tempa i dogonimy ją. Przodujące przyspieszyły.
"Jak dzieci"-spokojnie pomyslała dwudziestka jedynka. Jej twarz sie nie zmieniła. Dalej zaciskała usta. Za to Beatrice i Shiva uśmiechały sie delikatnie. Lubiły polowania.
"Co to"-Szybka myśl przeszyła myśli Gabrieli. Potęzne źródło Yoki uderzyło w nia niby silna fala przykrywająca pływaka.
"O co chodzi? Jeżeli to Yoka trzynastki, to do kogo należała poprzednia. Jeżeli poprzednia należała do zbiega, to kto teraz..."
-Stać!-Wrzasnęła. Bez odzewu. Przyspieszyla i bez trudu dogoniła szybkie towarzyszki. Wybiła sie i Stanęła im na drodze.Wyciągnęła miecz. Teraz poskutkowało.
-Co to ma znaczyć-Beatrice zmrużyła oczy.-Jestem twoim przełożonym. Dlaczego podniosłaś miecz?
-Wyczułam drugie źródło. Dużo silniejsze od poprzedniego. Nic z tego nie rozumiem. Muszę się skupić, żeby określić które z nich nalezy do zbiega.
-Rozumiem. Zarządzam kilkuminutowa przerwę. Tylko nie zawiedź. Masz być pewna, co stoi przed nami
-Rozumiem-odparła spokojnie Gabriela. Kilka minut później tłumaczyła zespołowi:
-Ta Yoka należała do numeru trzynastego. Nie rozumiem... albo jest naprawdę dużo potężniejsza niż ty, Beatrice, albo... sama nie wiem. W każdym razie pojawiła się nie dawno.
-Jak to nie dawno-Shiva wstała-To kogo ścigałysmy do tej pory?
-Inna Claymore. dwa dni temu zgubiłam jej trop. Potem ponownie wyczułam źródło yoki i od razu ruszylysmy za nią. Mogłam sie jeszcze upewnić, czy nalezy do zbiega, ale nie było na to czasu. Zreszta dowództwo upewniło nas, że nie ma tutaj żadnej wojowniczki pełniącej jakieś zadanie. Poza tym... czemu uciekała? Czyżby też ścigała numer trzynaście?... nie, to bez sensu. Musimy pomysleć...
-A nad czym tu myśleć. Za chwilę same dowiemy się, co potrafi zbieg. Żadna siksa nas nie uprzedzi. To nasze zadanie. Choćby nie wiadomo jak silny by dezerter, to musimy dać radę-Odparła Shiva
-Szykuje się ciekawa walka... Ruszamy-zarządzi dowódca.
Chwilę potem stały na polanie. Zszokowane. Ta, ktra goniły wiła się po trawie i ryczała z bólu. Bynajmniej fizycznego. Obok niej leżały poćwiartowane szczątki wojowniczki. Trzynastka wstała i spojrzała na trójkę. Jej oczy byy złote, twarz wykrzywiał ohydny grymas. Ręce, tors i nogi były nienaturalnie wykrzywione i umięśnione.
-85 procent. Najpierw natknęłam sie na przebudzonego. -Powiedziała poszukiwana basowym chrapliwym głosem- Nie zdążyłam się zregenerować jak nadeszła ta tu-Spojrzała na zmasakrowane zwłoki- Nie cofnę tego!-Zawyła i ponownie się skuliła-Nie cofnę... Błagam... zanim mnie zabijecie... obiecajcie, że znajdziecie numer 23 i wszystko wyjaśnicie.
Czternastka kiwnęła głową i podeszła do potwora
-Wiesz, że nie mogę nic zrobić. Pozwolę ci odejść jak czlowiek.-Podniosła miecz. Ten opad na kark przebudzone. Jednak zamiast fioletowej krwi Beatrice ujrzała, jak ostrze wbija sie w ziemię i przechodzi przez ciało trzynastki jak przez cień.
"Rącza Betty... szybka"
-USKOCZYĆ!-Zawyła. Posłuchaly. W tym momencie Shiva poczuła ruch powietrza za plecami. Zdążyła sie wzbic w powietrze i tylko dlatego pazury nie rozerwały jaj ciala. Lekie rany na plecach szybko zaczeły się regenerować. Nie tak szybko, jak by chciała tego wojowniczka. Stały teraz naprzeciw monstrum. Prawdziwego monstrum.
-Cholera... przebudzila się. Tego nie przewidziałam. Nie ma z nami żadnej wojowniczki z pierwszej dziesiątki, co oznacza, że nasze szanse na zwycięstwo sa marne. O ucieczce nie ma nawet co myśleć. Kiedy zobaczycie najmniejszy ruch z jej strony, macie sie rozproszyć. Była najszybszą z nas. Teraz żadna nie zblizy sie nawet do tej prędkości, jaka ten potwór uzyska.
Naprzeciw was stoi kilkumetrowe monstrum. Wyższe co najmniej cztery razy od każdej z was. Stoi na czterech niezwykle umięśnionych łapach. Na jej plecach wiją się macki. Głowa osadzona jest na długiej gibkiej szyi. Wpatruje sie w was tępo.
-Uważajcie... to był typ defensywny. Sama pewnie nie zaatakuje. Będzie czekac na nasz ruch. Regeneruje się niezwykle szybko, do tego ruchy łap... jest szybsza od nas wszystkich razem wzietych... jaki jest jej słaby punkt... jaki jest jej slaby...
-Dowódco. Numer 21 czeka na rozkaz.
-Niechętnie to mówię-Warknęła Shiva-Mów, jaki jest plan, słonko...
____________________________________________________________
Może i nieco przydługo, ale od poczatku z grubej rury. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe. Jak mówił Hitchcock , na początki trzęsienie ziemi i te sprawy.
Sesja Claymore wymaga przywódcy, więc tutaj rolę tę pełni Perzyn. Jakie będą relacje w grupie zależy od was.
Życzę miej gry. Proszę o numer i imię przed każdym postem. Daję wam dużą swobodę. Spodziewam się zarówno zdecydowanych czynów w czasie dokonanym, jak i w razie wątpliwości o powodzenie akcji, deklaracji co robicie. To, czy się uda zależy od postu, dziaania i opisu literackiego
oraz logiki.
W sumie nie muszę wam przypominać jak pisać. Let's go
Ostatnio zmieniony czwartek, 11 września 2008, 18:21 przez Alucard, łącznie zmieniany 1 raz.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Beatrice (numer 14)
Plan? Plan? Jaki do cholery znowu plan? Nigdy wcześniej nie dowodziła. Nigdy wcześniej nie walczyła z przebudzonym, nie nadawała się do tego. W ogóle nie nadawała się do pracy w grupie. Noż kurważ mać, czy w organizacji nie zdawali sobie sprawy z tego, że jej umiejętności są dostosowane do całkowicie solowych występów? I czemu nie wysłali nikogo o numerze wyższym od ściganej? O co tu do jasnej cholery chodzi?!
Chciała zakląć, bardzo chciała, i to najplugawiej jak potrafiła. Nigdy nie zastanawiała się nad swoją pozycją w organizacji ani nie poddawała w wątpliwość decyzji dowództwa ale... Teraz miała wrażenie, że ktoś jej bardzo, ale to naprawdę bardzo nie lubi.
Nie miały specjalnych szans. Ucieczka nie wchodziła w rachubę. Choć może jakby ruszyły w przeciwnych kierunkach to choć jedna dałaby radę? Nie, 13 była zbyt szybka nawet przed przebudzeniem. Przez głowę Beatrice przeleciała myśl czy renegatka była szybsza od innej uciekinierki, od ex numeru 6, Widmowej Mirii? Zganiła się za marnowanie czasu na głupoty, pozostałe na nią liczyły.
Ciężkie westchnienie wyrwało jej się z piersi. Mogła tylko zrobić to co robiła najlepiej, rzucić się na wroga z pieśnią na ustach.
- Chcecie planu panienki? Dobrze, tylko nie narzekać mi tu, że wam się nie podoba. Beatrice wiedziała, że to co zaproponuje nie spodoba się numerowi 21. Choć z drugiej strony Shiva będzie ucieszona. - Cofnijcie się a ja spróbuję ją jakoś zająć. Nie wiem jak długo wytrzymam, dlatego daję wam 30 sekund na odkrycie jej słabego punktu - w tym momencie znacząco spojrzała na Gabrielę - i podjęcie ataku.
Dwie towarzyszące jej wojowniczki patrzyły ze zdziwieniem jak wyciąga miecz i postępuje krok do przodu. Zakręciła z boku młynka i głosem nie zdradzającym, że tak naprawdę bardzo się bała rzuciła wyzywająco do byłego numeru trzynastego. - Co to za czasy nastały, że martwi żywych nachodzą zamiast leżeć na cmentarzach? A potem zaczęła się zmieniać, uwalniając Yoki. Celowała w 70%, stamtąd powinna się jeszcze móc wycofać. O ile będzie komu.
"Graj muzyko!" Zdążyła jeszcze pomyśleć nim straciła kontrolę nad własnym ciałem, które natychmiast rzuciło się na przeciwniczkę.
Plan? Plan? Jaki do cholery znowu plan? Nigdy wcześniej nie dowodziła. Nigdy wcześniej nie walczyła z przebudzonym, nie nadawała się do tego. W ogóle nie nadawała się do pracy w grupie. Noż kurważ mać, czy w organizacji nie zdawali sobie sprawy z tego, że jej umiejętności są dostosowane do całkowicie solowych występów? I czemu nie wysłali nikogo o numerze wyższym od ściganej? O co tu do jasnej cholery chodzi?!
Chciała zakląć, bardzo chciała, i to najplugawiej jak potrafiła. Nigdy nie zastanawiała się nad swoją pozycją w organizacji ani nie poddawała w wątpliwość decyzji dowództwa ale... Teraz miała wrażenie, że ktoś jej bardzo, ale to naprawdę bardzo nie lubi.
Nie miały specjalnych szans. Ucieczka nie wchodziła w rachubę. Choć może jakby ruszyły w przeciwnych kierunkach to choć jedna dałaby radę? Nie, 13 była zbyt szybka nawet przed przebudzeniem. Przez głowę Beatrice przeleciała myśl czy renegatka była szybsza od innej uciekinierki, od ex numeru 6, Widmowej Mirii? Zganiła się za marnowanie czasu na głupoty, pozostałe na nią liczyły.
Ciężkie westchnienie wyrwało jej się z piersi. Mogła tylko zrobić to co robiła najlepiej, rzucić się na wroga z pieśnią na ustach.
- Chcecie planu panienki? Dobrze, tylko nie narzekać mi tu, że wam się nie podoba. Beatrice wiedziała, że to co zaproponuje nie spodoba się numerowi 21. Choć z drugiej strony Shiva będzie ucieszona. - Cofnijcie się a ja spróbuję ją jakoś zająć. Nie wiem jak długo wytrzymam, dlatego daję wam 30 sekund na odkrycie jej słabego punktu - w tym momencie znacząco spojrzała na Gabrielę - i podjęcie ataku.
Dwie towarzyszące jej wojowniczki patrzyły ze zdziwieniem jak wyciąga miecz i postępuje krok do przodu. Zakręciła z boku młynka i głosem nie zdradzającym, że tak naprawdę bardzo się bała rzuciła wyzywająco do byłego numeru trzynastego. - Co to za czasy nastały, że martwi żywych nachodzą zamiast leżeć na cmentarzach? A potem zaczęła się zmieniać, uwalniając Yoki. Celowała w 70%, stamtąd powinna się jeszcze móc wycofać. O ile będzie komu.
"Graj muzyko!" Zdążyła jeszcze pomyśleć nim straciła kontrolę nad własnym ciałem, które natychmiast rzuciło się na przeciwniczkę.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Shiva (nr 36)
Kogoś pogięło... nie, kogos konkretnie popier...
Wtedy musiała uskoczyć.
Dobra. Stało się. 13 się przebudziła. Typ defensywny, wiec bedzie się regenerować jak szalona. Szybka jak diabli... będzie trudno trafić... no i teraz ta moc przebicia.
Szybki rzut oka na dwudziestkę jedynkę. Tamta czyta Yoki, tja? chyba będzie trzeba wystawic jej zdolnosć na próbę... tej zmutowanej laluni trzbaby poobcinać nogi... ale te macki nie ułatwiaja zadania...
Oskarzanie Shivy o inwencję tworczą, jesli do tej pory zwalczała jedynie zwykłe Yomy, było błedem.
Dobra, wpierw trzeba zadbać o to, by można było w ogóle walczyć... trzba poprawic prędkość postrzegania i poruszania się... układ krwionośny i mięśnie nóg... na razie tyle.
Shiva zdecydowała sie wpakować cos koło 35% w samo serce i 25% w nogi. Powinna nabyć dostateczną predkość, by widzieć ruchy trzynastki, móc zareagować i mieć dość siły na reakcję. Trzeba ją nieco rozgrzać, by uzywała wiecej Yoki, a potem polegać na 21... i zaatakować kiedy tamta uzna tą Gabrielę czy jak jej tam, za główny cel. Szkoda, że tu nie będzie drugiego podejścia... trzeba było łazic na zarzynanie przebudzonych, a nie...
Kogoś pogięło... nie, kogos konkretnie popier...
Wtedy musiała uskoczyć.
Dobra. Stało się. 13 się przebudziła. Typ defensywny, wiec bedzie się regenerować jak szalona. Szybka jak diabli... będzie trudno trafić... no i teraz ta moc przebicia.
Szybki rzut oka na dwudziestkę jedynkę. Tamta czyta Yoki, tja? chyba będzie trzeba wystawic jej zdolnosć na próbę... tej zmutowanej laluni trzbaby poobcinać nogi... ale te macki nie ułatwiaja zadania...
Oskarzanie Shivy o inwencję tworczą, jesli do tej pory zwalczała jedynie zwykłe Yomy, było błedem.
Dobra, wpierw trzeba zadbać o to, by można było w ogóle walczyć... trzba poprawic prędkość postrzegania i poruszania się... układ krwionośny i mięśnie nóg... na razie tyle.
Shiva zdecydowała sie wpakować cos koło 35% w samo serce i 25% w nogi. Powinna nabyć dostateczną predkość, by widzieć ruchy trzynastki, móc zareagować i mieć dość siły na reakcję. Trzeba ją nieco rozgrzać, by uzywała wiecej Yoki, a potem polegać na 21... i zaatakować kiedy tamta uzna tą Gabrielę czy jak jej tam, za główny cel. Szkoda, że tu nie będzie drugiego podejścia... trzeba było łazic na zarzynanie przebudzonych, a nie...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Gabriela (numer 21)
Gabriela nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Byłoby to zbyt wulgarne by nadawało się do upublicznienia. Przebudzona nr 13 poruszała się ze zdumiewającą prędkością. Od początku tej całej farsy Gabriela była przekonana, że Organizacja w kulki sobie leci. W pościg za kimś o takim potencjale posyła się kogoś, kto jest przynajmniej około 2 numery wyżej. Żadna ze zgromadzonych tu Claymore nie spełniała tego wymogu. No i przywódczynią została Beatrice... Ostatnia osoba zaraz po Shivie, która się do tej roli nadawała... Żadna z tych myśli nie odbiła się na kamiennej twarzy Claymore. Mocniej chwyciła miecz. Jeśli przyjdzie jej odeprzeć atak... Oby się udało...
Beatrice ruszyła w stronę Przebudzonej, by choć trochę zająć jej uwagę. Będzie bałagan... Shiva miotała się jak szalona... Ech, zaraz... Ona przecież była szalona...
Gabriela nie potrzebowała polecenia Beatrice by spróbować przewidzieć kolejny manewr przebudzonej. Skoncentrowała się na przepływie jej Yoki. Usiłowała znaleźć słaby punkt stwora. Cóż za szczęście, że Przebudzeni mieli skłonność do promieniowania Yoki na wszystkie strony. Gabriela liczyła na to, że była trzynastka po przebudzeniu będzie nieco zdezorientowana nowym stanem rzeczy i nie będzie pewna swoich możliwości. Marzenia ściętej głowy...
Skoncentrowana na czytaniu Yoki Claymore miała nadzieję, że uda się wykorzystać atuty trzynastki przeciwko jej samej. Rozpędzona Przebudzona być może na krótką chwilę się odsłoni... Gabriela starała się przejść samą siebie... Każda najdrobniejsza szansa na zwycięstwo była ważna... Bo nie sądziła by Przebudzona miała ich puścić wolno. Żadna z nich nie była na tyle szybka żeby uciec.
Gabriela nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Byłoby to zbyt wulgarne by nadawało się do upublicznienia. Przebudzona nr 13 poruszała się ze zdumiewającą prędkością. Od początku tej całej farsy Gabriela była przekonana, że Organizacja w kulki sobie leci. W pościg za kimś o takim potencjale posyła się kogoś, kto jest przynajmniej około 2 numery wyżej. Żadna ze zgromadzonych tu Claymore nie spełniała tego wymogu. No i przywódczynią została Beatrice... Ostatnia osoba zaraz po Shivie, która się do tej roli nadawała... Żadna z tych myśli nie odbiła się na kamiennej twarzy Claymore. Mocniej chwyciła miecz. Jeśli przyjdzie jej odeprzeć atak... Oby się udało...
Beatrice ruszyła w stronę Przebudzonej, by choć trochę zająć jej uwagę. Będzie bałagan... Shiva miotała się jak szalona... Ech, zaraz... Ona przecież była szalona...
Gabriela nie potrzebowała polecenia Beatrice by spróbować przewidzieć kolejny manewr przebudzonej. Skoncentrowała się na przepływie jej Yoki. Usiłowała znaleźć słaby punkt stwora. Cóż za szczęście, że Przebudzeni mieli skłonność do promieniowania Yoki na wszystkie strony. Gabriela liczyła na to, że była trzynastka po przebudzeniu będzie nieco zdezorientowana nowym stanem rzeczy i nie będzie pewna swoich możliwości. Marzenia ściętej głowy...
Skoncentrowana na czytaniu Yoki Claymore miała nadzieję, że uda się wykorzystać atuty trzynastki przeciwko jej samej. Rozpędzona Przebudzona być może na krótką chwilę się odsłoni... Gabriela starała się przejść samą siebie... Każda najdrobniejsza szansa na zwycięstwo była ważna... Bo nie sądziła by Przebudzona miała ich puścić wolno. Żadna z nich nie była na tyle szybka żeby uciec.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Claymore]Buntowniczka
Epizod I
Chapter IV- Fast body, dull brain
Beatrice z uniesionym mieczem popędziła w stronę potwora. W stanie, w jakim się znajdowała, jej szybkość była porażająca. Shiva zdziwiła się, kiedy zobaczyła przywódczynię. Miała najwyższy numer, lecz zawsze uważała że różnice między nią a dowódcą są wręcz kosmetyczne. Jedna jest dobra w tym, druga w innym. Teraz ujrzała przepaść, jaką niosą za sobą liczby. Pomimo poprawionego krążenia i wyczuleniu zmysłów numer 36 ledwo mógł dostrzec sojuszniczkę. Ta biegła jak szalona. W ostatnim momencie opuściła miecz i niemal natychmiast wybiła się w górę, by uniknąć ciosu. Ku jej zdumieniu ostrze przeszło przez ciało bestii jak przez kłąb dymu. Beatrice upadła i przeturlała się przez ramię kilka kroków w bok "Jak widmowa Miria"-pomyślała. "Pewnie tez nie może za często używać tej sztuczki". Cudem uniknęła zmiażdżenia ręki- potężna łapa wbiła się w ziemię tuz obok jej ramienia. Tym czasem Shiva, nieco spokojniejsza, z mniej zniekształconą twarzą, próbowała uporać się z celującymi w nią mackami. Cięła je konsekwentnie, unikając bez problemu ciosów rozkojarzonego potwora.
"Pierwszy słaby punkt- problemy z koncentracją"-pomyślała i dalej kosiła łany fioletowawego cielska. Ze średnim skutkiem. Co prawda, elementy ciała odpadały szybciej, niż się regenerowały i na pewno sprawiały ból przeciwnikowi, ale w takim tempie prędzej się przebudzą, niz pokonają to monstrum. Shiva postępowała dalej zgodnie ze swoim planem, coraz bardziej obryzgana "krwią", coraz bardziej uśmiechnięta. Beatrice ponownie uskoczyła przed atakiem zdezorientowanego potwora, który lekko oszołomiony oporem starał się atakować dwie naraz. Wyskoczyła prosto ku szyi przebudzonej, ale potężny ból w prawym udzie i siła uderzenia sprowadziły ją do parteru. Podniosła się lekko zamroczona i spojrzała na miecz- fioletowy.
"Nie jesteś nieśmiertelna. Jeszce nie tracisz sił, a na pewno wolniej od nas. Ale działasz już nieco mniej sprawnie.. odrobinę. Nie jesteś nieśmiertelna"-ból w udzie. Spojrzała na poszarpane mięso-"Cholera... ja też". Cały czas była w ruchu. Teraz głównie unikała wroga próbują obmyślić jakiś plan.
Gabriela grała typowo na czas. Nie zadawała ran i ich nie odnosiła. Skupiała się na przepływie yoki w ciele potwora. Najwięcej w łapach- ważna informacja. Dlatego osiąga taką szybkość. Nieprzyjemnie. Do tego większa ilość yoki gromadzi sie w miejscach regeneracji. Niby oczywiste, ale przy tym istotne- im bardziej sie ją przyciśnie, tym bardziej zwolni. Jeżeli nie będzie się musiała regenerować, przyspieszy- a wtedy kaplica. I jeszcze jedno. Gabriela nie wiedziała jaką osobą była trzynastka, ale na pewno nie była typem naukowca, kapłana czy myśliciela. Przebudzona miała wyraźne kłopoty z koncentracją, oceną sytuacji, koordynacją. Do tego dość wolno (w porównaniu z reszta jej ciała) ruszała głową- tam skupiało sie najmniej yoki. Oznaczało to, że jednak mimo iż jest szybsza, przy dużej rotacji wojowniczek może się pogubić.
-Bądźcie cały czas w natarciu!-Wrzasnęła.-Dużo się ruszać. Ta jest wyjątkowo silna i szybka, ale tępa jak diabli. To jak walka skorpiona z niedźwiedziem.
Tego im nie trzeba było mówić. Przyspieszyły...
Ale w tym momencie monstrum znikło. Po prostu rozpłynęło się w powietrzu. Najrozsądniejsza taktyka jakiej jej uczono, to przytulenie się plecami. Patrzyły otępiałe przed siebie, nie wiedząc co o tym myśleć. Trwały w osłupieniu kilka sekund. Pierwsza zareagowała Shiva. Zdziwionym głosem oznajmiła reszcie
-Ona krąży...-Wyszeptała- Ona, kurwa krąży. Nie patrzcie przed siebie! Patrzcie na trawę! Szybko!
Faktycznie. żadna z was nie mogła jej dostrzec. Może niewielką smugę, gdyby wytężyła wzrok. Ale trawa... powoli wgniatała się w ziemię tworząc wydeptany krąg. Nagle na piersi Gabrieli pojawiła się krwawa plama. Płytka rana. Betarice zauważyła ułamek sekundy wcześniej pędzące w ich kierunku monstrum. Nie zdążyła zareagować i obronić sojuszniczki. Przebudzona ponownie zaczęła krążyć. Początkowo wolno, tak, że mogłyście uchwycić jej ruchy. Później coraz, coraz, coraz szybciej.
-Trzeba ją wybić z rytmu... Nie przemęczajcie się- nie chcemy drugiej przebudzonej. Po prostu wybijcie to coś z tego okręgu zanim ponownie uderzy. Z szybkością błyskawicy, a potem nie odpuszczajcie... Tę bitwę można jeszcze wygrać- sama w to nie wierzyła. Może, gdyby któraś z nich przetrzymała drugi atak, reszta wzięłaby się za potwora który utracił swój pęd... Może... Sama nie wiedziała do końca co zrobić. Poczuła zimny pot lejący się po jej plecach. Nie mogła tutaj umrzeć, nie w tak głupi sposób. Nie bez kogoś, kto wbiłby jej miecz w ziemię. Spojrzała na resztę. Shiva miała otwarte szeroko oczy. Malował się w nich szał, strach i determinacja. Beatrice miała pysk potwora. Jej ciało chciało walczyć. Umysł ledwo wstrzymywał numer 14 przed rzuceniem się na niewidzialnego wroga. Z zagryzionych warg leciała stróżka krwi.
-Mamy drugą Pietę, moje kochane- wyszeptała wasz dowódca. -Od nas zależy, czy będziemy Undine, czy Widmową Mirią. Dajmy z siebie... ile możemy...
Teraz oczekuję konkretnych działań. Nie deklaracji (Próbuję, jeżeli...to...), ale działania (Uderzam, tnę). Pozostawiam wam naprawdę dużą swobodę. Skorzystajcie z tego (Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ale wam tego chyba nie musze przypominać). Powodzenia
Chapter IV- Fast body, dull brain
Beatrice z uniesionym mieczem popędziła w stronę potwora. W stanie, w jakim się znajdowała, jej szybkość była porażająca. Shiva zdziwiła się, kiedy zobaczyła przywódczynię. Miała najwyższy numer, lecz zawsze uważała że różnice między nią a dowódcą są wręcz kosmetyczne. Jedna jest dobra w tym, druga w innym. Teraz ujrzała przepaść, jaką niosą za sobą liczby. Pomimo poprawionego krążenia i wyczuleniu zmysłów numer 36 ledwo mógł dostrzec sojuszniczkę. Ta biegła jak szalona. W ostatnim momencie opuściła miecz i niemal natychmiast wybiła się w górę, by uniknąć ciosu. Ku jej zdumieniu ostrze przeszło przez ciało bestii jak przez kłąb dymu. Beatrice upadła i przeturlała się przez ramię kilka kroków w bok "Jak widmowa Miria"-pomyślała. "Pewnie tez nie może za często używać tej sztuczki". Cudem uniknęła zmiażdżenia ręki- potężna łapa wbiła się w ziemię tuz obok jej ramienia. Tym czasem Shiva, nieco spokojniejsza, z mniej zniekształconą twarzą, próbowała uporać się z celującymi w nią mackami. Cięła je konsekwentnie, unikając bez problemu ciosów rozkojarzonego potwora.
"Pierwszy słaby punkt- problemy z koncentracją"-pomyślała i dalej kosiła łany fioletowawego cielska. Ze średnim skutkiem. Co prawda, elementy ciała odpadały szybciej, niż się regenerowały i na pewno sprawiały ból przeciwnikowi, ale w takim tempie prędzej się przebudzą, niz pokonają to monstrum. Shiva postępowała dalej zgodnie ze swoim planem, coraz bardziej obryzgana "krwią", coraz bardziej uśmiechnięta. Beatrice ponownie uskoczyła przed atakiem zdezorientowanego potwora, który lekko oszołomiony oporem starał się atakować dwie naraz. Wyskoczyła prosto ku szyi przebudzonej, ale potężny ból w prawym udzie i siła uderzenia sprowadziły ją do parteru. Podniosła się lekko zamroczona i spojrzała na miecz- fioletowy.
"Nie jesteś nieśmiertelna. Jeszce nie tracisz sił, a na pewno wolniej od nas. Ale działasz już nieco mniej sprawnie.. odrobinę. Nie jesteś nieśmiertelna"-ból w udzie. Spojrzała na poszarpane mięso-"Cholera... ja też". Cały czas była w ruchu. Teraz głównie unikała wroga próbują obmyślić jakiś plan.
Gabriela grała typowo na czas. Nie zadawała ran i ich nie odnosiła. Skupiała się na przepływie yoki w ciele potwora. Najwięcej w łapach- ważna informacja. Dlatego osiąga taką szybkość. Nieprzyjemnie. Do tego większa ilość yoki gromadzi sie w miejscach regeneracji. Niby oczywiste, ale przy tym istotne- im bardziej sie ją przyciśnie, tym bardziej zwolni. Jeżeli nie będzie się musiała regenerować, przyspieszy- a wtedy kaplica. I jeszcze jedno. Gabriela nie wiedziała jaką osobą była trzynastka, ale na pewno nie była typem naukowca, kapłana czy myśliciela. Przebudzona miała wyraźne kłopoty z koncentracją, oceną sytuacji, koordynacją. Do tego dość wolno (w porównaniu z reszta jej ciała) ruszała głową- tam skupiało sie najmniej yoki. Oznaczało to, że jednak mimo iż jest szybsza, przy dużej rotacji wojowniczek może się pogubić.
-Bądźcie cały czas w natarciu!-Wrzasnęła.-Dużo się ruszać. Ta jest wyjątkowo silna i szybka, ale tępa jak diabli. To jak walka skorpiona z niedźwiedziem.
Tego im nie trzeba było mówić. Przyspieszyły...
Ale w tym momencie monstrum znikło. Po prostu rozpłynęło się w powietrzu. Najrozsądniejsza taktyka jakiej jej uczono, to przytulenie się plecami. Patrzyły otępiałe przed siebie, nie wiedząc co o tym myśleć. Trwały w osłupieniu kilka sekund. Pierwsza zareagowała Shiva. Zdziwionym głosem oznajmiła reszcie
-Ona krąży...-Wyszeptała- Ona, kurwa krąży. Nie patrzcie przed siebie! Patrzcie na trawę! Szybko!
Faktycznie. żadna z was nie mogła jej dostrzec. Może niewielką smugę, gdyby wytężyła wzrok. Ale trawa... powoli wgniatała się w ziemię tworząc wydeptany krąg. Nagle na piersi Gabrieli pojawiła się krwawa plama. Płytka rana. Betarice zauważyła ułamek sekundy wcześniej pędzące w ich kierunku monstrum. Nie zdążyła zareagować i obronić sojuszniczki. Przebudzona ponownie zaczęła krążyć. Początkowo wolno, tak, że mogłyście uchwycić jej ruchy. Później coraz, coraz, coraz szybciej.
-Trzeba ją wybić z rytmu... Nie przemęczajcie się- nie chcemy drugiej przebudzonej. Po prostu wybijcie to coś z tego okręgu zanim ponownie uderzy. Z szybkością błyskawicy, a potem nie odpuszczajcie... Tę bitwę można jeszcze wygrać- sama w to nie wierzyła. Może, gdyby któraś z nich przetrzymała drugi atak, reszta wzięłaby się za potwora który utracił swój pęd... Może... Sama nie wiedziała do końca co zrobić. Poczuła zimny pot lejący się po jej plecach. Nie mogła tutaj umrzeć, nie w tak głupi sposób. Nie bez kogoś, kto wbiłby jej miecz w ziemię. Spojrzała na resztę. Shiva miała otwarte szeroko oczy. Malował się w nich szał, strach i determinacja. Beatrice miała pysk potwora. Jej ciało chciało walczyć. Umysł ledwo wstrzymywał numer 14 przed rzuceniem się na niewidzialnego wroga. Z zagryzionych warg leciała stróżka krwi.
-Mamy drugą Pietę, moje kochane- wyszeptała wasz dowódca. -Od nas zależy, czy będziemy Undine, czy Widmową Mirią. Dajmy z siebie... ile możemy...
Teraz oczekuję konkretnych działań. Nie deklaracji (Próbuję, jeżeli...to...), ale działania (Uderzam, tnę). Pozostawiam wam naprawdę dużą swobodę. Skorzystajcie z tego (Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ale wam tego chyba nie musze przypominać). Powodzenia
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Beatrice (numer 14)
"Szlag" Zaklęła w myślach i zaczęła jak najszybciej obniżać poziom Yoki. W tej walce nie mogła sobie pozwolić na trwałe przekroczenie połowy możliwości. Potrzebowała za dużo ostrożności i myślenia.
W sumie to mógłby być ciekawy eksperyment, który o ile wyjdzie żywa przyniesie sporo pożytku. Wcześniej nawet nie próbowała używać swojego szału w sposób kontrolowany, ale tu krótkie skoki mocy i ponowne jej tłumienie były jedynym wyjściem.
Walka nie szła po ich myśli, ale na pewno nie szła też po myśli numeru 13 o czym najlepiej świadczył fakt, że wszystkie jeszcze żyły i były stosunkowo całe. Ból w udzie poddał w wątpliwość to ostatnie, ale wiedziała, że jak przyjdzie co do czego to nie będzie to miało znaczenia. Pożałowała przez krótki moment, że nie jest typem defensywnym, ale to było mgnienie. Wiedziała co trzeba zrobić skoro stwór krąży.
-Gabriela, staraj się określić jej lokację. Shiva, musimy rozbić jej rytm, skoro krąży to można przeciąć jej na tym okręgu drogę!
To była samobójcza taktyka. W zasadzie ułatwiały tylko przebudzonej atak. Ale jednocześnie wystawiały ją na atak. Beatrice nie wiedziała na co stać 36, ale miała cichą nadzieję, że wojowniczka nie zginie od razu. Sama 14 zacisnęła mocniej chwyt na rękojeści, odwróciła się i spróbowała przeciąć drogę przeciwniczce. A potem znów podniosła Yoki do 70%. Wciąż widziała co się dzieje, ale przypominało to oglądanie przez okno pejzażu, tylko ruchomego. Jednocześnie jednak wraz z poziomem mocy zwiększyła się nieco jej percepcja. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że widziała wroga dokładnie, ale mniej więcej dostrzegała już jego pozycję. Co nie miało większego znaczenia przy fakcie, że zupełnie bez udziału woli rzuciła się w kierunku największego i najbliższego źródła Yoki nie należącego do wojowniczki. Beatrice o tym nie wiedziała, ale to właśnie dlatego nigdy nie atakowała nikogo poza Yomami i jak się okazało Przebudzonymi, bo to właśnie ich Yoki prowokowało atak.
Ex trzynastka poruszała się po czymś na kształt elipsy zbyt szybko by można ją było dogonić, ale jej ruch był zbyt przewidywalny nawet dla Berserka. Beatrice ścięła drogę poruszając się po cięciwie. Po czym uderzyła mieczem, ciężkim, niesygnalizowanym cięciem z boku. Nie wzięła zamachu, energii ciosowi dostarczył bieg i obrót bioder. Gdyby trafiła przecięłaby stwora na pół. Jednak trafienie nie było tak czyste, zaledwie zraniła jedną z nóg, nie dość poważnie by całkowicie ją wyłączyć ale też na tyle by dodać przebudzonej kolejne zmartwienie do skoncentrowania się nań. Prawdopodobnie gdyby nie nagła konieczność zmiany kierunku ruchu to atak w ogóle nie przyniósłby skutku.
Beatrice odwróciła się i ponowiła atak i jeszcze raz. Cięła raz za razem wykorzystując chwilowe zaskoczenie wroga by jeszcze go przycisnąć. Tak wyglądało to z zewnątrz, wewnątrz jednak obniżała moc by znów odzyskać kontrolę. I udało jej się na czas, macka mająca urwać jej głowę minęła ją o milimetr kiedy zamiast następnego ataku skoczyła w tył. A potem sama zaczęła krążyć z nadzieją, że uda jej się utrzymać stwora w jednym miejscu albo przynajmniej sprowokować jego atak w miejscu dającym się przewidzieć.
"Szlag" Zaklęła w myślach i zaczęła jak najszybciej obniżać poziom Yoki. W tej walce nie mogła sobie pozwolić na trwałe przekroczenie połowy możliwości. Potrzebowała za dużo ostrożności i myślenia.
W sumie to mógłby być ciekawy eksperyment, który o ile wyjdzie żywa przyniesie sporo pożytku. Wcześniej nawet nie próbowała używać swojego szału w sposób kontrolowany, ale tu krótkie skoki mocy i ponowne jej tłumienie były jedynym wyjściem.
Walka nie szła po ich myśli, ale na pewno nie szła też po myśli numeru 13 o czym najlepiej świadczył fakt, że wszystkie jeszcze żyły i były stosunkowo całe. Ból w udzie poddał w wątpliwość to ostatnie, ale wiedziała, że jak przyjdzie co do czego to nie będzie to miało znaczenia. Pożałowała przez krótki moment, że nie jest typem defensywnym, ale to było mgnienie. Wiedziała co trzeba zrobić skoro stwór krąży.
-Gabriela, staraj się określić jej lokację. Shiva, musimy rozbić jej rytm, skoro krąży to można przeciąć jej na tym okręgu drogę!
To była samobójcza taktyka. W zasadzie ułatwiały tylko przebudzonej atak. Ale jednocześnie wystawiały ją na atak. Beatrice nie wiedziała na co stać 36, ale miała cichą nadzieję, że wojowniczka nie zginie od razu. Sama 14 zacisnęła mocniej chwyt na rękojeści, odwróciła się i spróbowała przeciąć drogę przeciwniczce. A potem znów podniosła Yoki do 70%. Wciąż widziała co się dzieje, ale przypominało to oglądanie przez okno pejzażu, tylko ruchomego. Jednocześnie jednak wraz z poziomem mocy zwiększyła się nieco jej percepcja. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że widziała wroga dokładnie, ale mniej więcej dostrzegała już jego pozycję. Co nie miało większego znaczenia przy fakcie, że zupełnie bez udziału woli rzuciła się w kierunku największego i najbliższego źródła Yoki nie należącego do wojowniczki. Beatrice o tym nie wiedziała, ale to właśnie dlatego nigdy nie atakowała nikogo poza Yomami i jak się okazało Przebudzonymi, bo to właśnie ich Yoki prowokowało atak.
Ex trzynastka poruszała się po czymś na kształt elipsy zbyt szybko by można ją było dogonić, ale jej ruch był zbyt przewidywalny nawet dla Berserka. Beatrice ścięła drogę poruszając się po cięciwie. Po czym uderzyła mieczem, ciężkim, niesygnalizowanym cięciem z boku. Nie wzięła zamachu, energii ciosowi dostarczył bieg i obrót bioder. Gdyby trafiła przecięłaby stwora na pół. Jednak trafienie nie było tak czyste, zaledwie zraniła jedną z nóg, nie dość poważnie by całkowicie ją wyłączyć ale też na tyle by dodać przebudzonej kolejne zmartwienie do skoncentrowania się nań. Prawdopodobnie gdyby nie nagła konieczność zmiany kierunku ruchu to atak w ogóle nie przyniósłby skutku.
Beatrice odwróciła się i ponowiła atak i jeszcze raz. Cięła raz za razem wykorzystując chwilowe zaskoczenie wroga by jeszcze go przycisnąć. Tak wyglądało to z zewnątrz, wewnątrz jednak obniżała moc by znów odzyskać kontrolę. I udało jej się na czas, macka mająca urwać jej głowę minęła ją o milimetr kiedy zamiast następnego ataku skoczyła w tył. A potem sama zaczęła krążyć z nadzieją, że uda jej się utrzymać stwora w jednym miejscu albo przynajmniej sprowokować jego atak w miejscu dającym się przewidzieć.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Gabriela (nr 21)
Wojowniczka niemal jak na dłoni "widziała" a dokładniej czuła przepływ Yoki w ciele przeciwniczki. Jeszcze tak silnej Yoki nie czuła w swoim życiu, ale też nigdy wcześniej wyczuwanie jej nie było takie proste... Przebudzona emitowała ich wielkie ilości. Dwudziestka jedynka skupiła się na jej przepływie starając się wysnuć jak najwięcej wniosków. Pocieszające było, że była trzynastka nigdy nie dbała o rozwój intelektualny. Problemy z koncentracją można było obrócić na korzyść. Fakt iż regenerowała się jak szalona również... Towarzyszki szybko zareagowały na słowa Gabrieli. Pech jednak chciał, że Przebudzona zmieniła taktykę. Gabriela odczuła ją na własnej piersi. Rana była płytka i dla defensywnej Claymore zaledwie dokuczliwa... Choć wyraz twarzy i oczu młodej kobiety nie zmienił się wewnątrz jej umysłu szalało małe piekło.
"O rany... Ależ ona szybka... Nie byłam w stanie zauważyć tego ruchu. Diabli... Nie zamierzam tu zginąć!" Wojowniczka się otrząsnęła. Choć od numeru 13 do numeru 21 jest daleka droga to Gabriela nie zamierzała ani dołączyć do grona Przebudzonych ani też nie chciała skończyć martwa... Tym bardziej, że jeśli ona i jej towarzyszki się nie zgrają to zginą wszystkie trzy... A wtedy nikt nie wbije jej miecza w miejsce gdzie została pochowana... Nikt nigdy nie zatrzyma się w zadumie patrząc na ciężki miecz znaczący miejsce pochówku kogoś kto poświęcił swe życie walce z Yomami, największym koszmarem jaki zna człowiek...
Gabriela się otrząsnęła. Teraz musi walczyć o życie. Beatrice rzuciła polecenie. Gabriela skoncentrowała się. Wyczuła jak przywódczyni rusza do ataku uwalniając swoją Yoki. Poczuła zmiany w polu energetycznym Przebudzonej. Drobne rany... Nawet Przebudzeni nie mają nieograniczonej Yoki. Jeśli była trzynastka zacznie koncentrować Yoki w miejscach ran, zwolni...
- Postarajcie się zadać jej jak najwięcej ran z dala od nóg. Przeniesienie Yoki będzie wtedy wolniejsze i powinno dać nam czas na reakcję. Pamiętajcie, że większość jej Yoki jest właśnie w nogach - rzuciła do towarzyszek. Sama na ciele stwora wyszukała miejsca gdzie gromadziło się mało energii. Gabriela cieszyła się teraz, że była typem defensywnym i że w walce zawsze stawiała raczej na szybkość reakcji niż na siłę uderzenia. Miała nadzieję poradzić sobie z unikami. Uwolniła 50% Yoki. Upewniła się z jaką prędkością i po jakim torze porusza się ich wróg. Gabriela zaatakowała od tyłu. Była trzynastka zajęta szalejącą Beatrice nie poświęciła Gabrieli należytej uwagi. Tym razem się udało. Z dala od głowy i nie w nogi. Dwudziestka jedynka zadała jedną głębszą ranę. Niestety niewystarczającą by przesądzić o losach bitwy... Claymore cudem uniknęła potężnego uderzenia macką. Kolejną odcięła, a ta zaczęła się natychmiast regenerować. Gabrielę olśniło. Obcinała każdą mknącą w jej stronę mackę korzystając z faktu iż Beatrice skupiła na sobie połowę uwagi potwora. Energia potrzebna na regenerację odciętej kończyny była większa niż ta potrzebna na załatanie gładkiego cięcia. Gabriela miała nadzieję, że to nie ona będzie tą, która pierwsza się zmęczy... W końcu i ona i Przebudzona były typami defensywnymi... Tylko, że Gabriela była kilka numerów niżej... Claymore grała na czas chcąc dać towarzyszkom sposobność na uderzenie w bardziej newralgiczne punkty jak na przykład głowa...
Wojowniczka niemal jak na dłoni "widziała" a dokładniej czuła przepływ Yoki w ciele przeciwniczki. Jeszcze tak silnej Yoki nie czuła w swoim życiu, ale też nigdy wcześniej wyczuwanie jej nie było takie proste... Przebudzona emitowała ich wielkie ilości. Dwudziestka jedynka skupiła się na jej przepływie starając się wysnuć jak najwięcej wniosków. Pocieszające było, że była trzynastka nigdy nie dbała o rozwój intelektualny. Problemy z koncentracją można było obrócić na korzyść. Fakt iż regenerowała się jak szalona również... Towarzyszki szybko zareagowały na słowa Gabrieli. Pech jednak chciał, że Przebudzona zmieniła taktykę. Gabriela odczuła ją na własnej piersi. Rana była płytka i dla defensywnej Claymore zaledwie dokuczliwa... Choć wyraz twarzy i oczu młodej kobiety nie zmienił się wewnątrz jej umysłu szalało małe piekło.
"O rany... Ależ ona szybka... Nie byłam w stanie zauważyć tego ruchu. Diabli... Nie zamierzam tu zginąć!" Wojowniczka się otrząsnęła. Choć od numeru 13 do numeru 21 jest daleka droga to Gabriela nie zamierzała ani dołączyć do grona Przebudzonych ani też nie chciała skończyć martwa... Tym bardziej, że jeśli ona i jej towarzyszki się nie zgrają to zginą wszystkie trzy... A wtedy nikt nie wbije jej miecza w miejsce gdzie została pochowana... Nikt nigdy nie zatrzyma się w zadumie patrząc na ciężki miecz znaczący miejsce pochówku kogoś kto poświęcił swe życie walce z Yomami, największym koszmarem jaki zna człowiek...
Gabriela się otrząsnęła. Teraz musi walczyć o życie. Beatrice rzuciła polecenie. Gabriela skoncentrowała się. Wyczuła jak przywódczyni rusza do ataku uwalniając swoją Yoki. Poczuła zmiany w polu energetycznym Przebudzonej. Drobne rany... Nawet Przebudzeni nie mają nieograniczonej Yoki. Jeśli była trzynastka zacznie koncentrować Yoki w miejscach ran, zwolni...
- Postarajcie się zadać jej jak najwięcej ran z dala od nóg. Przeniesienie Yoki będzie wtedy wolniejsze i powinno dać nam czas na reakcję. Pamiętajcie, że większość jej Yoki jest właśnie w nogach - rzuciła do towarzyszek. Sama na ciele stwora wyszukała miejsca gdzie gromadziło się mało energii. Gabriela cieszyła się teraz, że była typem defensywnym i że w walce zawsze stawiała raczej na szybkość reakcji niż na siłę uderzenia. Miała nadzieję poradzić sobie z unikami. Uwolniła 50% Yoki. Upewniła się z jaką prędkością i po jakim torze porusza się ich wróg. Gabriela zaatakowała od tyłu. Była trzynastka zajęta szalejącą Beatrice nie poświęciła Gabrieli należytej uwagi. Tym razem się udało. Z dala od głowy i nie w nogi. Dwudziestka jedynka zadała jedną głębszą ranę. Niestety niewystarczającą by przesądzić o losach bitwy... Claymore cudem uniknęła potężnego uderzenia macką. Kolejną odcięła, a ta zaczęła się natychmiast regenerować. Gabrielę olśniło. Obcinała każdą mknącą w jej stronę mackę korzystając z faktu iż Beatrice skupiła na sobie połowę uwagi potwora. Energia potrzebna na regenerację odciętej kończyny była większa niż ta potrzebna na załatanie gładkiego cięcia. Gabriela miała nadzieję, że to nie ona będzie tą, która pierwsza się zmęczy... W końcu i ona i Przebudzona były typami defensywnymi... Tylko, że Gabriela była kilka numerów niżej... Claymore grała na czas chcąc dać towarzyszkom sposobność na uderzenie w bardziej newralgiczne punkty jak na przykład głowa...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Shiva (nr 36)
- Patrzaj, patrzaj - burknęła kobieta. "Porusza się w kółko, hmm? może jeśli..."
Oczy Shivy wróciły do normy, za to szybko wysunęła i schowała język... rozdwojony jak u węża.
"Jeśli nie mogę jej zobaczyć, to chociaż poczuję różnice wibracji powietrza. Tu jest jednolity młyn... ale drobne różnice dają pewną możliwość wyliczenia. Schematyczność ruchów też daje mi pole do manewru... już wiem".
Shiva wysiliłą się. 25%... nie, 50% w nogi. Potem moment skupienia... i skok nad torem ruchu przeciwnika, połączony z cięciem na odlew. Shiva nie liczyła na trafienie i to też nie nastąpiło, ale znalazła się po drugiej stronie kręgu, który zataczała dawna trzynastka. Wyhamowała wbijając miecz w ziemię. Szybko przywróciła nogi do 5%. Przebudzenie to nie dla niej. Nie brata się z paskudztwem tego pokroju. Znów smagnęła rozdwojonym językiem wargi. Gdyby nie zamach mieczem w locie zapewne straciłaby nogę albo spory kawał mięsa z boku...
Teraz jak to-to zaatakować?
Beatrice zaatakowała! Tak po prostu... w sumie czy coś innego pozostało?
Shiva nie mogła zwlekać.
Język do normy. Nogi na 25%. Prawa i lewa ręka na 25%. Oczy na 15%.
Szybko do diabła, oberwało jej się! Oberwało się ex-trzynastce! Jeśli ona porusza się schematycznie a właśnie zaatakowała to nie powinna dać rady wprowadzić dodatkowych zmian.. takich jak uniesienie nogi nieco wyżej niż zwykle celem uniknięcia miecza. Shiva syknęła i cięła właśnie na wysokości kolana przebudzonej.
Kopniak wyniósł ją nieco ponad drzewa... Trzynastka trafiła ją w biegu...
Umysł na chwile jakby się zatrzymał. Wszystko wokół było jakieś odległe... pęd powietrza na twarzy też jakiś taki dziwny...
Shiva "ocknęła się" w pół drogi na jakieś drzewo. Zamachnęła się mieczem, chcąc wbić go w drewno, by zwolnić...
Choleryczny ból w lewej ręce. „Więcej energii w nogi, a mniej w lewą rękę, po dowalę łbem w ziemię”
Chociaż wylądować na nogi się udało...
Cięła za głęboko, ale trafiła... coś. Na ostrzu była krew Yomy. Przez las poniósł się szaleńczy śmiech Shivy.
Oburęczne cięcie kosztowało ją jednak złamanie ręki... lewej. Tyle dobrze. Prawa dalej sprawna, a ból tylko pomoże... tylko pomoże w nabywaniu większej wściekłości... przynajmniej to Shiva próbowała sobie udowodnić.
Lewa ręka do 5%, trzeba zaleczyć to cholerne złamanie, ale później. Język znów do 25%, prawa ręka na 15%.
Shiva ruszyła na pole walki dostarczyć trzynastce powodów do dekoncentracji... kilka kolejnych ran powinno być właściwą terapią. Wróciła szybko.. Z tego co zauważyła Gabriela "strzygła" właśnie byłą trzynastkę.
Shiva uniosła brew. "Może ona wie co robi?" zapytała sama siebie. Chwyciła miecz lepiej i doskoczyła do trzynastki od strony lasu. Odbiła się od jednej z gałęzi, by zmienić tor swojego poruszania się niemal w ostatniej chwili, po czym zamachnęła się w górę. Szybko cofnęła rękę i przeturlała się po ziemi czując nadchodzący cios... dobrze, ze nie miała dłuższych włosów. Od wibracji powstałych w wyniku szybkiego ruchu tuz nad jej głową stanęły jej mroczni w oczach. Nie myśląc wiele znów uskoczyła. Na ziemi zwijała się macka...
"Odcięłam jedną... zawsze coś" skwitowała Shiva i ponownie ruszyła by znów co-nieco obciąć..
- Patrzaj, patrzaj - burknęła kobieta. "Porusza się w kółko, hmm? może jeśli..."
Oczy Shivy wróciły do normy, za to szybko wysunęła i schowała język... rozdwojony jak u węża.
"Jeśli nie mogę jej zobaczyć, to chociaż poczuję różnice wibracji powietrza. Tu jest jednolity młyn... ale drobne różnice dają pewną możliwość wyliczenia. Schematyczność ruchów też daje mi pole do manewru... już wiem".
Shiva wysiliłą się. 25%... nie, 50% w nogi. Potem moment skupienia... i skok nad torem ruchu przeciwnika, połączony z cięciem na odlew. Shiva nie liczyła na trafienie i to też nie nastąpiło, ale znalazła się po drugiej stronie kręgu, który zataczała dawna trzynastka. Wyhamowała wbijając miecz w ziemię. Szybko przywróciła nogi do 5%. Przebudzenie to nie dla niej. Nie brata się z paskudztwem tego pokroju. Znów smagnęła rozdwojonym językiem wargi. Gdyby nie zamach mieczem w locie zapewne straciłaby nogę albo spory kawał mięsa z boku...
Teraz jak to-to zaatakować?
Beatrice zaatakowała! Tak po prostu... w sumie czy coś innego pozostało?
Shiva nie mogła zwlekać.
Język do normy. Nogi na 25%. Prawa i lewa ręka na 25%. Oczy na 15%.
Szybko do diabła, oberwało jej się! Oberwało się ex-trzynastce! Jeśli ona porusza się schematycznie a właśnie zaatakowała to nie powinna dać rady wprowadzić dodatkowych zmian.. takich jak uniesienie nogi nieco wyżej niż zwykle celem uniknięcia miecza. Shiva syknęła i cięła właśnie na wysokości kolana przebudzonej.
Kopniak wyniósł ją nieco ponad drzewa... Trzynastka trafiła ją w biegu...
Umysł na chwile jakby się zatrzymał. Wszystko wokół było jakieś odległe... pęd powietrza na twarzy też jakiś taki dziwny...
Shiva "ocknęła się" w pół drogi na jakieś drzewo. Zamachnęła się mieczem, chcąc wbić go w drewno, by zwolnić...
Choleryczny ból w lewej ręce. „Więcej energii w nogi, a mniej w lewą rękę, po dowalę łbem w ziemię”
Chociaż wylądować na nogi się udało...
Cięła za głęboko, ale trafiła... coś. Na ostrzu była krew Yomy. Przez las poniósł się szaleńczy śmiech Shivy.
Oburęczne cięcie kosztowało ją jednak złamanie ręki... lewej. Tyle dobrze. Prawa dalej sprawna, a ból tylko pomoże... tylko pomoże w nabywaniu większej wściekłości... przynajmniej to Shiva próbowała sobie udowodnić.
Lewa ręka do 5%, trzeba zaleczyć to cholerne złamanie, ale później. Język znów do 25%, prawa ręka na 15%.
Shiva ruszyła na pole walki dostarczyć trzynastce powodów do dekoncentracji... kilka kolejnych ran powinno być właściwą terapią. Wróciła szybko.. Z tego co zauważyła Gabriela "strzygła" właśnie byłą trzynastkę.
Shiva uniosła brew. "Może ona wie co robi?" zapytała sama siebie. Chwyciła miecz lepiej i doskoczyła do trzynastki od strony lasu. Odbiła się od jednej z gałęzi, by zmienić tor swojego poruszania się niemal w ostatniej chwili, po czym zamachnęła się w górę. Szybko cofnęła rękę i przeturlała się po ziemi czując nadchodzący cios... dobrze, ze nie miała dłuższych włosów. Od wibracji powstałych w wyniku szybkiego ruchu tuz nad jej głową stanęły jej mroczni w oczach. Nie myśląc wiele znów uskoczyła. Na ziemi zwijała się macka...
"Odcięłam jedną... zawsze coś" skwitowała Shiva i ponownie ruszyła by znów co-nieco obciąć..
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Claymore]Buntowniczka
Trzynastka poruszała się nieco wolniej. Chociaż i tak zbyt szybko, by przypuścić frontalny atak. Macki odrastały bardzo powoli i już po chwili niemalże połowa z nich walała się po ziemi. Trzynastka jednak nie wyglądała na istotę uczącą się na błędach. Dalej atakowała, próbując odpędzić się od wojowniczek. Co prawda już mogłyście ją dostrzec, ale w dalszym ciągu impet był jej mocną stroną. Nie próbowała uników, balansu ciałem, zmiany trajektorii- słowem niczego, co mogłoby ją wybić z rytmu. Dalej uparcie krążyła jak byk, który mimo ran pędzi na torreadora. I ciągle jest niebezpieczny. Ciągle może zabić. Numery 36 i 21 konsekwentnie rżnęły macki na plecach potwora, czternastka dalej wykorzystując pęd przeciwnika cięła jego kończyny. Płytkie rany nie wykluczały trzynastki z rozgrywki, ale sprawiały jej ból, męczyły i drażniły.
Oczywiście wróg nie byl bezbronny. Pierwsza dowiedziała się o tym Gabriela, która przy kolejnym wyskoku nie trafiła w kolejną z macek. Ta owinęła się wokół nogi napastnika i huknęła dziewczyną o podłoże nim ta cokolwiek zrobiła. I pewnie przywaliłaby i glebę drugi raz, gdyby nie Shiva.
-Uważaj- warknęła odcinając kawałek ciała przebudzonej. 21 wstała i syknęła z bólu. Cięcia regenerują się szybko, ale potrzaskana łopatka to cięższa sprawa. Dobrze, że była praworęczna. Zaciskając zęby, nie dała po sobie niczego poznać i ruszyła do natarcia. Chwilę potem potężnym łapskiem dostała Beatrice. Gdyby nie zrobiła wcześniej piruetu, pewnie nie miałaby już głowy. Skończyło się na dość głębokim, ale nie-niebezpiecznym rozharataniu pleców. To tylko rozwścieczyło dowódcę. Kobieta atakowała jeszcze szybciej. Shiva cięła jak szalona.
Już wkrótce zdezorientowana trzynastka wystopowała pęd wbijając w podłoże pazury. Patrzyła na was wściekła.
-Nie pozwólcie się jej regenerować-Krzyknęła Gabriela. Nie trzeba było dwa razy postarzać. Doszło do walki w zwarciu. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Claymore. Największy atut- szybkość, nie miały teraz aż tak potężnego znaczenia. Renegat patrzył, wybierał cel, ale zanim trafiał któraś z wojowniczek cięła z drugiej strony. Przypominało to polowania na zdezorientowane zwierze. Atakowany robił uniki a reszta zarzynała przeciwnika. Ta, w którą celował zbieg, momentalnie zaprzestawała natarcia i skupiała sie na unikach. Siła Beatrice, szybkość Shivy i zdolność przewidywania ruchów Gabrieli dały wojowniczkom przewagę.
-Dlaczego?-Warknął potwór-Dlaczego mnie atakujecie. Jestem niewinna!-Ryczał wściekły.
-Resztki człowieczeństwa?-Spytała w locie Shiva zadając kolejne płytkie cięcie
-Ona nie była człowiekiem. Jak my nie jesteśmy-Odparła uśmiechając się delikatnie czternastka. Mimo cieknącej krwi, czuła radość ze zwycięstwa. Bo właściwie sytuacja była przesądzona.
-Raczej przebłyski wspomnień... może poczucie winy-Dodała Gabriela, która unikała właśnie ciosów renegata. Była już zmęczona i wydawało jej się, że walczą już kilka godzin. Każdy ruch sprawiał ból w zmęczonych mięśniach ud. Dodatkowo te rany. Zgniecione i strzaskane ramie, płytkie cięcia na piersi. Lekkie rozkojarzenie i przybyło jej do kolekcji draśnięcie na ramieniu. Za wolno. Mimo, że była typem defensywnym, w obecnej sytuacji bycie w ciągłym ruchu sprawiało niewiarygodny ból.
-Nawet odcięta głowa psa może ugryźć-Stwierdziła filozoficznie Shiva-Pilnuj sie złota.
Jeszcze ostatnie cięcie i cielsko potwora leżało na ziemi. Wycieńczone, słabe, pokaleczone. Dowódca trzymała miecz przy jej karku. Westchnęła
-Kolejna, która nie umiera śmiercią godna wojownika.
Fioletowa posoka obryzgała jej twarz.
Zmęczone usiadłyście, żeby złapać oddech. Zamiast upragnionej ciszy, po minutach wycia i szczęku mieczy, usłyszałyście ciche klaskanie.
-Bravo, bravissimo.-Mężczyzna w czerni stał za drzewem i bił po cichu dłonią o dłoń.-Przepiękna walka. Nie spodziewałem się, że pójdzie wam aż tak dobrze. Będę musiał poinformować przełożonych, że jednak wam się udało...
Spojrzał na pocięte zwłoki wojowniczki, której się nie udało pokonać renegata.
-Hmmm... numer 42 się napatoczył. Z tego co wiem, jej zadanie dotyczyło czegoś innego. Szkoda, miała potencjał.
-Mówiliście, że nie ma tutaj innej wojowniczki oprócz nas-Odezwała się Gabriela o kamiennej twarzy.
-Widocznie ktoś się pomylił dając wam wytyczne.
Siedziałyście oddychając ciężko i wpatrywałyście się w tego człowieka. Czarny płaszcz, ciemny kapelusz zakrywający oczy, okrągłe okulary na nosie. Coraz bardziej nie podobała wam się cała ta sytuacja...
Oczywiście wróg nie byl bezbronny. Pierwsza dowiedziała się o tym Gabriela, która przy kolejnym wyskoku nie trafiła w kolejną z macek. Ta owinęła się wokół nogi napastnika i huknęła dziewczyną o podłoże nim ta cokolwiek zrobiła. I pewnie przywaliłaby i glebę drugi raz, gdyby nie Shiva.
-Uważaj- warknęła odcinając kawałek ciała przebudzonej. 21 wstała i syknęła z bólu. Cięcia regenerują się szybko, ale potrzaskana łopatka to cięższa sprawa. Dobrze, że była praworęczna. Zaciskając zęby, nie dała po sobie niczego poznać i ruszyła do natarcia. Chwilę potem potężnym łapskiem dostała Beatrice. Gdyby nie zrobiła wcześniej piruetu, pewnie nie miałaby już głowy. Skończyło się na dość głębokim, ale nie-niebezpiecznym rozharataniu pleców. To tylko rozwścieczyło dowódcę. Kobieta atakowała jeszcze szybciej. Shiva cięła jak szalona.
Już wkrótce zdezorientowana trzynastka wystopowała pęd wbijając w podłoże pazury. Patrzyła na was wściekła.
-Nie pozwólcie się jej regenerować-Krzyknęła Gabriela. Nie trzeba było dwa razy postarzać. Doszło do walki w zwarciu. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Claymore. Największy atut- szybkość, nie miały teraz aż tak potężnego znaczenia. Renegat patrzył, wybierał cel, ale zanim trafiał któraś z wojowniczek cięła z drugiej strony. Przypominało to polowania na zdezorientowane zwierze. Atakowany robił uniki a reszta zarzynała przeciwnika. Ta, w którą celował zbieg, momentalnie zaprzestawała natarcia i skupiała sie na unikach. Siła Beatrice, szybkość Shivy i zdolność przewidywania ruchów Gabrieli dały wojowniczkom przewagę.
-Dlaczego?-Warknął potwór-Dlaczego mnie atakujecie. Jestem niewinna!-Ryczał wściekły.
-Resztki człowieczeństwa?-Spytała w locie Shiva zadając kolejne płytkie cięcie
-Ona nie była człowiekiem. Jak my nie jesteśmy-Odparła uśmiechając się delikatnie czternastka. Mimo cieknącej krwi, czuła radość ze zwycięstwa. Bo właściwie sytuacja była przesądzona.
-Raczej przebłyski wspomnień... może poczucie winy-Dodała Gabriela, która unikała właśnie ciosów renegata. Była już zmęczona i wydawało jej się, że walczą już kilka godzin. Każdy ruch sprawiał ból w zmęczonych mięśniach ud. Dodatkowo te rany. Zgniecione i strzaskane ramie, płytkie cięcia na piersi. Lekkie rozkojarzenie i przybyło jej do kolekcji draśnięcie na ramieniu. Za wolno. Mimo, że była typem defensywnym, w obecnej sytuacji bycie w ciągłym ruchu sprawiało niewiarygodny ból.
-Nawet odcięta głowa psa może ugryźć-Stwierdziła filozoficznie Shiva-Pilnuj sie złota.
Jeszcze ostatnie cięcie i cielsko potwora leżało na ziemi. Wycieńczone, słabe, pokaleczone. Dowódca trzymała miecz przy jej karku. Westchnęła
-Kolejna, która nie umiera śmiercią godna wojownika.
Fioletowa posoka obryzgała jej twarz.
Zmęczone usiadłyście, żeby złapać oddech. Zamiast upragnionej ciszy, po minutach wycia i szczęku mieczy, usłyszałyście ciche klaskanie.
-Bravo, bravissimo.-Mężczyzna w czerni stał za drzewem i bił po cichu dłonią o dłoń.-Przepiękna walka. Nie spodziewałem się, że pójdzie wam aż tak dobrze. Będę musiał poinformować przełożonych, że jednak wam się udało...
Spojrzał na pocięte zwłoki wojowniczki, której się nie udało pokonać renegata.
-Hmmm... numer 42 się napatoczył. Z tego co wiem, jej zadanie dotyczyło czegoś innego. Szkoda, miała potencjał.
-Mówiliście, że nie ma tutaj innej wojowniczki oprócz nas-Odezwała się Gabriela o kamiennej twarzy.
-Widocznie ktoś się pomylił dając wam wytyczne.
Siedziałyście oddychając ciężko i wpatrywałyście się w tego człowieka. Czarny płaszcz, ciemny kapelusz zakrywający oczy, okrągłe okulary na nosie. Coraz bardziej nie podobała wam się cała ta sytuacja...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Beatrice (numer 14)
Buntowniczka wreszcie padła pod ciosami będąc kolejnym dowodem na to, że umysł góruje nad brutalną siłą. Choć akurat Beatrice była ostatnią, która miała prawo mówić takie rzeczy. Udo rwało ją niemiłosiernie, ból dokuczał a na dodatek rany szarpane goją się cholernie ciężko. Po raz kolejny tego dnia wojowniczka pożałowała, że nie jest typem defensywnym. Choć może z drugiej strony to lepiej? Gabriela oberwała najgorzej z nich.
Nie deliberując nad tym specjalnie wbiła swój miecz na sztorc w ziemię i usiadła opierając się o płaz klingi. Przymknęła oczy i rozpoczęła żmudny proces regeneracji. Parę godzin spokojnego odpoczynku powinno jej pozwolić na wyleczenie, dość lekkich w sumie, ran. - No dziewczyny, zasłużyłyśmy sobie na chwilę przerwy. Naprawdę sobie zasłużyły. Na przebudzonych wysyłano przecież drużyny czteroosobowe z minimum jedną wojowniczką o jednocyfrowym numerze.
Nie dane im jednak było odpocząć. Obecność Czarnych Płaszczy nigdy nie wróżyła nic przesadnie dobrego. Mimo to Beatrice nie miała zamiaru dawać przełożonemu satysfakcji. Otworzyła jedno oko i mruknęła coś na przywitanie. Nie było w jej planach odzywać się niepytaną. Zresztą podejrzewała, że Gabriela swoim zwyczajem powie wystarczająco dużo i wystarczająco dosadnie za całą trójkę a także za poległą 42. Za to słuchała uważnie tego co mówił wysłannik. I niezbyt jej się podobało to co usłyszała.
"Nie spodziewałem się", "Jednak wam się udało" zupełnie jakby liczyli, że im się nie uda. Jakby się nad tym zastanowić... Shiva, szalona i nieprzewidywalna, może być groźna dla zwykłych ludzi. Gabriela, butna i stawiająca na swoim. Wreszcie ona sama. Cóż, brak pewnej subtelności i precyzji można określić winą. Wojowniczka numer 14 nigdy się nad tym wcześniej nie zastanawiała, ale teraz gdy jej umysł wreszcie skierował się na te tory, myśli popędziły nimi z zadziwiającą szybkością. Po co formować niedopasowaną drużynę, stawiając na czele wojowniczkę bez doświadczenia pracy zespołowej a tym bardziej dowodzenia? I po co wysyłać taką drużynę na misję o randze przekraczającej ich kwalifikację? Niby można to wyjaśnić brakiem rąk do pracy i niepowodzeniem poprzedniej ekipy... Ale tym bardziej zastanawiające czemu właśnie one. A może tak właśnie robi się z niewygodnymi wojowniczkami?
Mimo szokujących wniosków do jakich doszła nie odezwała się ani słowem ani nic nie zrobiła. Po co? Żeby skończyć jak bezgłowy zewłok leżący obok? W końcu nikt nie powiedział, że za nią nie wyślą kogoś bardziej kompetentnego. No i tak długo jak będzie się pilnować ma szansę przeżyć. A jak nie? A czy ktoś słyszał o Claymore, która umarła ze starości?
Buntowniczka wreszcie padła pod ciosami będąc kolejnym dowodem na to, że umysł góruje nad brutalną siłą. Choć akurat Beatrice była ostatnią, która miała prawo mówić takie rzeczy. Udo rwało ją niemiłosiernie, ból dokuczał a na dodatek rany szarpane goją się cholernie ciężko. Po raz kolejny tego dnia wojowniczka pożałowała, że nie jest typem defensywnym. Choć może z drugiej strony to lepiej? Gabriela oberwała najgorzej z nich.
Nie deliberując nad tym specjalnie wbiła swój miecz na sztorc w ziemię i usiadła opierając się o płaz klingi. Przymknęła oczy i rozpoczęła żmudny proces regeneracji. Parę godzin spokojnego odpoczynku powinno jej pozwolić na wyleczenie, dość lekkich w sumie, ran. - No dziewczyny, zasłużyłyśmy sobie na chwilę przerwy. Naprawdę sobie zasłużyły. Na przebudzonych wysyłano przecież drużyny czteroosobowe z minimum jedną wojowniczką o jednocyfrowym numerze.
Nie dane im jednak było odpocząć. Obecność Czarnych Płaszczy nigdy nie wróżyła nic przesadnie dobrego. Mimo to Beatrice nie miała zamiaru dawać przełożonemu satysfakcji. Otworzyła jedno oko i mruknęła coś na przywitanie. Nie było w jej planach odzywać się niepytaną. Zresztą podejrzewała, że Gabriela swoim zwyczajem powie wystarczająco dużo i wystarczająco dosadnie za całą trójkę a także za poległą 42. Za to słuchała uważnie tego co mówił wysłannik. I niezbyt jej się podobało to co usłyszała.
"Nie spodziewałem się", "Jednak wam się udało" zupełnie jakby liczyli, że im się nie uda. Jakby się nad tym zastanowić... Shiva, szalona i nieprzewidywalna, może być groźna dla zwykłych ludzi. Gabriela, butna i stawiająca na swoim. Wreszcie ona sama. Cóż, brak pewnej subtelności i precyzji można określić winą. Wojowniczka numer 14 nigdy się nad tym wcześniej nie zastanawiała, ale teraz gdy jej umysł wreszcie skierował się na te tory, myśli popędziły nimi z zadziwiającą szybkością. Po co formować niedopasowaną drużynę, stawiając na czele wojowniczkę bez doświadczenia pracy zespołowej a tym bardziej dowodzenia? I po co wysyłać taką drużynę na misję o randze przekraczającej ich kwalifikację? Niby można to wyjaśnić brakiem rąk do pracy i niepowodzeniem poprzedniej ekipy... Ale tym bardziej zastanawiające czemu właśnie one. A może tak właśnie robi się z niewygodnymi wojowniczkami?
Mimo szokujących wniosków do jakich doszła nie odezwała się ani słowem ani nic nie zrobiła. Po co? Żeby skończyć jak bezgłowy zewłok leżący obok? W końcu nikt nie powiedział, że za nią nie wyślą kogoś bardziej kompetentnego. No i tak długo jak będzie się pilnować ma szansę przeżyć. A jak nie? A czy ktoś słyszał o Claymore, która umarła ze starości?
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Gabriela (nr 21)
Wojowniczka wbiła miecz w ziemię w chwili, gdy walka została zakończona. Nareszcie... Będzie teraz mogła powoli regenerować strzaskaną lewą łopatkę i inne równie dokuczliwe obrażenia. Zapewne i tak pójdzie jej to szybciej niż jej towarzyszkom. Cała lewa ręka na przemian drętwiała i sztywniała bólem. Jeszcze nie zdarzyło jej się odnieść takich ran. Ale też pierwszy raz mierzyła się z Przebudzoną. Nie wiedziała jak towarzyszki... Jeśli to był ich pierwszy rajd... To opatrzność czuwała nad nimi.
Słysząc klaskanie i irytujący głos kobieta zamknęła tylko oczy by odetchnąć i się uspokoić.
"Nawet w naszym obecnym stanie ducha, żaden z was, ubranych na czarno, nie dorównuje nam... Półdemonom..." pomyślała z ponurą satysfakcją. Poznała się już na tych ludziach. Niewiele ich obchodziło... Często byli gorsi nawet od Yom, na które one polowały... Pod pozornym kretynizmem niektórych ich poleceń zawsze kryło się drugie dno.
Z jakim spokojem zwrócił uwagę na śmierć jednej z niskich rangą wojowniczek. Gabriela jej nie znała, ale śmierć każdej z wojowniczek ją przygnębiała... Bez względu na rangę. W tym wypadku najwidoczniej zawiniła Organizacja posyłając młodą na śmierć w niebezpieczny rejon.
- W najśmielszych snach nie przypuszczałam nigdy, że po Piecie Organizacja będzie tak chętnie szastała życiem wojowników - rozbrzmiał zimny, pozbawiony emocji głos Gabrieli. Kobieta nie mogła tego nie powiedzieć. W Piecie zginęła ponad połowa. Połowa spośród wszystkich wojowniczek. Kilka z pierwszej dziesiątki i masa niższych numerów. Minęły od tego czasy 4 lata, a Organizacja była równie skłonna do brutalnych osądów jak wcześniej. Do tego ten człowiek w tym miejscu nie wróżył niczego dobrego. Obserwowano je podczas walki. Zwykle nie interesowano się tym jak Claymore wykonywały zadania. Albo w tym wypadku nie wykonywały... Wojowniczka cieszyła się w duchu, że Organizacja będzie musiała jakoś przełknąć ten zawód... Tym bardziej, że chyba już rozumiała dlaczego je tu wysłano w takim składzie... Nie patrząca na zniszczenia Beatrice, która walczyła w berserkerskim szale, niezrównoważona psychicznie Shiva, nie dbająca zwykle o konsekwencje, która cieszyła się reputacją sadystki no i ona, Gabriela, która nie raz i nie dwa zeszła ze szlaku wytyczonego przez Organizację i co gorsza zawsze przemyślała swoje postępowanie. Zaprawdę, druga Pieta... Tylko na mniejszą skalę.
Wojowniczka wbiła miecz w ziemię w chwili, gdy walka została zakończona. Nareszcie... Będzie teraz mogła powoli regenerować strzaskaną lewą łopatkę i inne równie dokuczliwe obrażenia. Zapewne i tak pójdzie jej to szybciej niż jej towarzyszkom. Cała lewa ręka na przemian drętwiała i sztywniała bólem. Jeszcze nie zdarzyło jej się odnieść takich ran. Ale też pierwszy raz mierzyła się z Przebudzoną. Nie wiedziała jak towarzyszki... Jeśli to był ich pierwszy rajd... To opatrzność czuwała nad nimi.
Słysząc klaskanie i irytujący głos kobieta zamknęła tylko oczy by odetchnąć i się uspokoić.
"Nawet w naszym obecnym stanie ducha, żaden z was, ubranych na czarno, nie dorównuje nam... Półdemonom..." pomyślała z ponurą satysfakcją. Poznała się już na tych ludziach. Niewiele ich obchodziło... Często byli gorsi nawet od Yom, na które one polowały... Pod pozornym kretynizmem niektórych ich poleceń zawsze kryło się drugie dno.
Z jakim spokojem zwrócił uwagę na śmierć jednej z niskich rangą wojowniczek. Gabriela jej nie znała, ale śmierć każdej z wojowniczek ją przygnębiała... Bez względu na rangę. W tym wypadku najwidoczniej zawiniła Organizacja posyłając młodą na śmierć w niebezpieczny rejon.
- W najśmielszych snach nie przypuszczałam nigdy, że po Piecie Organizacja będzie tak chętnie szastała życiem wojowników - rozbrzmiał zimny, pozbawiony emocji głos Gabrieli. Kobieta nie mogła tego nie powiedzieć. W Piecie zginęła ponad połowa. Połowa spośród wszystkich wojowniczek. Kilka z pierwszej dziesiątki i masa niższych numerów. Minęły od tego czasy 4 lata, a Organizacja była równie skłonna do brutalnych osądów jak wcześniej. Do tego ten człowiek w tym miejscu nie wróżył niczego dobrego. Obserwowano je podczas walki. Zwykle nie interesowano się tym jak Claymore wykonywały zadania. Albo w tym wypadku nie wykonywały... Wojowniczka cieszyła się w duchu, że Organizacja będzie musiała jakoś przełknąć ten zawód... Tym bardziej, że chyba już rozumiała dlaczego je tu wysłano w takim składzie... Nie patrząca na zniszczenia Beatrice, która walczyła w berserkerskim szale, niezrównoważona psychicznie Shiva, nie dbająca zwykle o konsekwencje, która cieszyła się reputacją sadystki no i ona, Gabriela, która nie raz i nie dwa zeszła ze szlaku wytyczonego przez Organizację i co gorsza zawsze przemyślała swoje postępowanie. Zaprawdę, druga Pieta... Tylko na mniejszą skalę.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Shiva: (nr 36)
Shiva po prostu walnęła się na ziemi wypuszczając miecz z rak. Odetchnęła. Dopiero po chwili wbiła miecz w ziemię i oparła się oń tak, jak zwykły czynić Claymore. Ręka bolała cholerycznie. Przy każdym ruchu. Kobieta zdawała się nie zwracać na to uwagi. Machnęła zdrowa ręka gościowi w czerni. Uśmiechała się lekko.. i to nie złośliwie jak zwykle, tym razem była z siebie zadowolona w pełni.
Dobrze, ze nie znała myśli swoich towarzyszek. Zamiast się cieszyć, że pożyją jeszcze jeden zafajdany dzień te siedziały w jakichś ciemnych myślach pogrążone...
Cóż, ona uznała, ze dowiodła swej wartości. Słszyała o czteroosobowych drużynach z pojedynczymi numerami na czele, które szły przeciwko przebudzonym i nie wracały w ogóle, a im się udało...
Zarżnęły to wielkie bydlę. Tyle się liczyło... jutro... o jutro będzie się martwić jutro. Dziś wygrała...
Shiva po prostu walnęła się na ziemi wypuszczając miecz z rak. Odetchnęła. Dopiero po chwili wbiła miecz w ziemię i oparła się oń tak, jak zwykły czynić Claymore. Ręka bolała cholerycznie. Przy każdym ruchu. Kobieta zdawała się nie zwracać na to uwagi. Machnęła zdrowa ręka gościowi w czerni. Uśmiechała się lekko.. i to nie złośliwie jak zwykle, tym razem była z siebie zadowolona w pełni.
Dobrze, ze nie znała myśli swoich towarzyszek. Zamiast się cieszyć, że pożyją jeszcze jeden zafajdany dzień te siedziały w jakichś ciemnych myślach pogrążone...
Cóż, ona uznała, ze dowiodła swej wartości. Słszyała o czteroosobowych drużynach z pojedynczymi numerami na czele, które szły przeciwko przebudzonym i nie wracały w ogóle, a im się udało...
Zarżnęły to wielkie bydlę. Tyle się liczyło... jutro... o jutro będzie się martwić jutro. Dziś wygrała...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Claymore]Buntowniczka
- W najśmielszych snach nie przypuszczałam nigdy, że po Piecie Organizacja będzie tak chętnie szastała życiem wojowników.
-Ha! Gabriela.-odezwał się człowiek w czerni, wyraźnie rozbawiony. Później jednak jego twarz przybrała srogi wyraz-Nie przywołuj z oceanu przeszłości zdarzeń, o których nie masz żadnego pojęcia. Zbyt długi język często okupiony jest skróceniem o...-Zastopowal się.
-No dziewczęta. Skończmy z tymi moralnymi osądami. Ja tylko wydaje polecenia- wy je wykonujecie
Obserwował je podczas walki. "Co chciał uzyskać, czego się dowiedzieć. Skoro tu był, to organizacji zależało, aby wiadomym było czy misja się powiodła. Numer 13 byl aż tak ważny? A jeżeli wcale nie chodziło o zbiega, tylko o nie?"-W głowie Gabrieli kłębiły się różne myśli. A ten człowiek byl kolejną niewiadomą w skomplikowanym równaniu.
-Mam dla was nowe polecenie-Shiva spojrzała wyraźnie zainteresowana na pracodawcę. Beatrice nie dała po sobie poznać ciekawości. Gabriela oczywiście zachowała kamienna twarz. Żaden mięsień nie zadrżał, kiedy człowiek w czerni wypowiadał poszczególne słowa.
-Idziecie na południe. Daleko na południe. Macie wyeliminować numer dwadzieścia trzy- teraz nawet Gabriela zacisnęła nieznacznie usta.
Nie cofnę tego! Nie cofnę... Błagam... zanim mnie zabijecie... obiecajcie, że znajdziecie numer 23 i wszystko wyjaśnicie.
"O co tu chodzi. Ktoś leci w kulki. I nie do końca mnie się to podoba"-Beatrice spojrzała spode łba na zleceniodawcę.
-Nie ma sprawy.
-Zaczekaj-Gabriela podniosła głowę i spojrzała na człowieka w czerni zimnymi oczyma-Za co mamy ją zabić. Zabijamy potwory i renegatów. Nie towarzyszki.
-Ah. Zapomniałbym. Numer dwadzieścia trzy wymordowała kilku cywilów po czym nie stawiła sie już w organizacji. Nie mam aktualnie wojowniczek, które odrzuciłyby swoje misje i podjęłyby się tego zadania.
-Nie dziwię się-mruknęła Beatrice i spojrzała na martwą wojowniczkę.- Gdzie dokładnie "na południu"?
-Miasto Szeetrit, niedaleko pustyń Sharin
-Wysyłasz nas na koniec świata. Lepiej, żeby walka była satysfakcjonująca-Wyszczerzyła się Shiva.
-Bierzcie przykład z niej-Powiedział człowiek w kapeluszu-Ah. No i będziecie mieć cały czas Piete za plecami. Przecież tak jej nie lubicie. I proszę, znajdźcie miecz tej tu-wskazał na wojowniczkę-Pożegnajcie ją jak przystało na wojowniczki.
Zniknął w lesie. "Niedługo będzie więcej mieczy w ziemi. Cały las"-Pomyślał na odchodne. Było mu naprawdę smutno. Ale chwasty trzeba wyrywać zanim zniszczą cały plon. Jest wiele młodych, a przede wszystkim wiernych wojowniczek...
"O co tu chodzi"-Beatrice nie pojmowała sytuacji-"Najpierw gonią 13 za to, że zabija cywili, unika sądu. Na 13 doniosła 23. Teraz z kolei ją gonią... za to samo przestępstwo. I to na dalekie południe. Do tego ten egzaltowany konus w czarnym płaszczu. Oni nigdy nie wróżyli niczego dobrego. Czym one są- plutonem egzekucyjnym? 13 umarła, 23 ma umrzeć, ta tutaj jest poćwiartowana, one też cudem uniknęły śmierci. Za dużo trupów jak na przypadek i zły sezon..."
Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco...
-Ha! Gabriela.-odezwał się człowiek w czerni, wyraźnie rozbawiony. Później jednak jego twarz przybrała srogi wyraz-Nie przywołuj z oceanu przeszłości zdarzeń, o których nie masz żadnego pojęcia. Zbyt długi język często okupiony jest skróceniem o...-Zastopowal się.
-No dziewczęta. Skończmy z tymi moralnymi osądami. Ja tylko wydaje polecenia- wy je wykonujecie
Obserwował je podczas walki. "Co chciał uzyskać, czego się dowiedzieć. Skoro tu był, to organizacji zależało, aby wiadomym było czy misja się powiodła. Numer 13 byl aż tak ważny? A jeżeli wcale nie chodziło o zbiega, tylko o nie?"-W głowie Gabrieli kłębiły się różne myśli. A ten człowiek byl kolejną niewiadomą w skomplikowanym równaniu.
-Mam dla was nowe polecenie-Shiva spojrzała wyraźnie zainteresowana na pracodawcę. Beatrice nie dała po sobie poznać ciekawości. Gabriela oczywiście zachowała kamienna twarz. Żaden mięsień nie zadrżał, kiedy człowiek w czerni wypowiadał poszczególne słowa.
-Idziecie na południe. Daleko na południe. Macie wyeliminować numer dwadzieścia trzy- teraz nawet Gabriela zacisnęła nieznacznie usta.
Nie cofnę tego! Nie cofnę... Błagam... zanim mnie zabijecie... obiecajcie, że znajdziecie numer 23 i wszystko wyjaśnicie.
"O co tu chodzi. Ktoś leci w kulki. I nie do końca mnie się to podoba"-Beatrice spojrzała spode łba na zleceniodawcę.
-Nie ma sprawy.
-Zaczekaj-Gabriela podniosła głowę i spojrzała na człowieka w czerni zimnymi oczyma-Za co mamy ją zabić. Zabijamy potwory i renegatów. Nie towarzyszki.
-Ah. Zapomniałbym. Numer dwadzieścia trzy wymordowała kilku cywilów po czym nie stawiła sie już w organizacji. Nie mam aktualnie wojowniczek, które odrzuciłyby swoje misje i podjęłyby się tego zadania.
-Nie dziwię się-mruknęła Beatrice i spojrzała na martwą wojowniczkę.- Gdzie dokładnie "na południu"?
-Miasto Szeetrit, niedaleko pustyń Sharin
-Wysyłasz nas na koniec świata. Lepiej, żeby walka była satysfakcjonująca-Wyszczerzyła się Shiva.
-Bierzcie przykład z niej-Powiedział człowiek w kapeluszu-Ah. No i będziecie mieć cały czas Piete za plecami. Przecież tak jej nie lubicie. I proszę, znajdźcie miecz tej tu-wskazał na wojowniczkę-Pożegnajcie ją jak przystało na wojowniczki.
Zniknął w lesie. "Niedługo będzie więcej mieczy w ziemi. Cały las"-Pomyślał na odchodne. Było mu naprawdę smutno. Ale chwasty trzeba wyrywać zanim zniszczą cały plon. Jest wiele młodych, a przede wszystkim wiernych wojowniczek...
"O co tu chodzi"-Beatrice nie pojmowała sytuacji-"Najpierw gonią 13 za to, że zabija cywili, unika sądu. Na 13 doniosła 23. Teraz z kolei ją gonią... za to samo przestępstwo. I to na dalekie południe. Do tego ten egzaltowany konus w czarnym płaszczu. Oni nigdy nie wróżyli niczego dobrego. Czym one są- plutonem egzekucyjnym? 13 umarła, 23 ma umrzeć, ta tutaj jest poćwiartowana, one też cudem uniknęły śmierci. Za dużo trupów jak na przypadek i zły sezon..."
Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Beatrice (nowy numer 13)
Spojrzała za odchodzącym nieprzyjemnym wzrokiem. Nie miała najmniejszego zamiaru podejmować jakichś kroków przeciw Czarnym Płaszczom, ale to konkretne spotkanie nie było za przyjemne. Ciężko westchnęła.
Pozostałe patrzyły na nią pytająco. Wreszcie Beatrice westchnęła. - No dobra, mi też się to wszystko nie podoba. W ogóle uważam cały ten pościg za bezsens, ale my nie jesteśmy tu od kwestionowania rozkazów tylko od ich wykonywania. Mimo to ogarnęły ją wątpliwości. Numer dwadzieścia trzy to nie tak znowu wysoko, prawdopodobnie ona lub Gabriela poradziłyby sobie same, więc po co aż trzy wojowniczki? No i taki kawał drogi... zupełnie jakby chcieli się ich stąd pozbyć na jakiś czas. Całość cuchnęła z daleka, ale też niesubordynacja cuchnęła jeszcze bardziej. A Beatrice nie uśmiechał się los poprzedniej piastunki jakże szczęśliwego numeru 13.
Gdy odpoczęły wstała o zarządziła. - Dobra, skoro już się zdołałyśmy jakoś połatać to przygotujmy się do drogi. Shiva, poszukaj czegoś do zjedzenia, po takiej walce trzeba coś przekąsić. Gabriela, poszukaj miecza 42-ki a ja zacznę kopać grób.
Tak jak się spodziewała, wojowniczka z numerem 21 wróciła pierwsza niosąc w ręku potężny dwurak. - Gabriela, co myślisz o tej szopce? Bo mam wrażenie, że to co powiedział o skracaniu nie było przypadkiem. No i nie podoba mi się, że za jedną wojowniczką o stosunkowo niskim numerze wysyłają całą naszą trójkę.
Spojrzała za odchodzącym nieprzyjemnym wzrokiem. Nie miała najmniejszego zamiaru podejmować jakichś kroków przeciw Czarnym Płaszczom, ale to konkretne spotkanie nie było za przyjemne. Ciężko westchnęła.
Pozostałe patrzyły na nią pytająco. Wreszcie Beatrice westchnęła. - No dobra, mi też się to wszystko nie podoba. W ogóle uważam cały ten pościg za bezsens, ale my nie jesteśmy tu od kwestionowania rozkazów tylko od ich wykonywania. Mimo to ogarnęły ją wątpliwości. Numer dwadzieścia trzy to nie tak znowu wysoko, prawdopodobnie ona lub Gabriela poradziłyby sobie same, więc po co aż trzy wojowniczki? No i taki kawał drogi... zupełnie jakby chcieli się ich stąd pozbyć na jakiś czas. Całość cuchnęła z daleka, ale też niesubordynacja cuchnęła jeszcze bardziej. A Beatrice nie uśmiechał się los poprzedniej piastunki jakże szczęśliwego numeru 13.
Gdy odpoczęły wstała o zarządziła. - Dobra, skoro już się zdołałyśmy jakoś połatać to przygotujmy się do drogi. Shiva, poszukaj czegoś do zjedzenia, po takiej walce trzeba coś przekąsić. Gabriela, poszukaj miecza 42-ki a ja zacznę kopać grób.
Tak jak się spodziewała, wojowniczka z numerem 21 wróciła pierwsza niosąc w ręku potężny dwurak. - Gabriela, co myślisz o tej szopce? Bo mam wrażenie, że to co powiedział o skracaniu nie było przypadkiem. No i nie podoba mi się, że za jedną wojowniczką o stosunkowo niskim numerze wysyłają całą naszą trójkę.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Gabriela (nr 21) [dialog z Beatrice]
Dobrze wiedziała, że jej słowa sprowokują tego mężczyznę do ostrych słów. Potwierdziła się część jej przypuszczeń. Nie dała tego po sobie poznać. Zastanowi się wpierw nad tym wszystkim…
Nowe zlecenie, które dostały od tego mężczyzny sprawiło, że mimowolnie zacisnęła zęby. Wojowniczce nasunęło się kilka niepokojących myśli. Diabli nadali…
- Zaczekaj - Gabriela podniosła głowę i spojrzała na człowieka w czerni zimnymi oczyma. - Za co mamy ją zabić. Zabijamy potwory i renegatów. Nie towarzyszki. -
Odpowiedź mężczyzny wcale jej nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie. Dwie wojowniczki skazane za to samo? I do tego jedna wcześniej doniosła na drugą… Gabriela miała niejasne przeczucie, że najbliższy czas będzie dla nich wypełniony nieustającą walką o życie…
Skoncentrowała Yoki w miejscach ran przyspieszając znacznie regenerację. Gdy już jej ciało było całe poruszyła lewym ramieniem chcąc pozbyć się z niego resztek sztywności. Jej towarzyszki także już miały się lepiej. Bez słowa, na polecenie Beatrice, poszła szukać miecza numeru 42. Wróciła dość szybko. Taką broń trudno przeoczyć. Wbiła go w ziemię słuchając słów swojej obecnej przełożonej… Przełożonej, którą po tej walce Gabriela obdarzyła znacznym szacunkiem. Beatrice słynąca ze swojego berserkerskiego szału była w stanie w sytuacji krytycznej nad sobą zapanować…
- Za zbiegiem, bez względu na jego numer, przeważnie wysyła się trzy wojowniczki. W przypadku numeru 23 jakoś mnie to nie dziwi. Zdumiewa mnie jednak fakt, że za numerem 13 posłano naszą trójkę. Żadna z nas w boju jeden na jeden nie miała z nią szans. Miałyśmy więcej szczęścia niż faktycznych zdolności. Wystarczy zresztą spojrzeć na naszą trójkę. Przywódczyni słynie z niszczycielskiego szału – Gabriela skinęła głową na Beatrice. – Shiva jest szalona i nie trzeba wcale specjalisty by to zdiagnozować. Ja dałam się nie raz Organizacji we znaki wykonując polecenia po swojemu. Żadna z nas nie jest niezastąpiona – wojowniczka nie dokończyła myśli. Po chwili milczenia odezwała się ponownie tym samym, chłodnym tonem.
- Przeczucie mówi mi, że numer 13 nie była odpowiedzialna za śmierć tamtych ludzi… Może się mylę, ale jak do tej pory wszystko na to wskazuje. Coś innego sprawiło, że stała się niewygodna dla Organizacji. Nie wiem jak jest w przypadku numeru 23. Dowiemy się prawdopodobnie gdy ją znajdziemy – powiedziała. Spojrzała oczami bez wyrazu na Beatrice.
- Wzmianka o skracaniu na pewno nie była przypadkowa. Tak samo jak wspomnienie o Piecie. Zapewne mają sporo młodszych i mniej kłopotliwych wojowniczek ze sporym potencjałem – mruknęła.
Beatrice popatrzyła na Gabrielę. Jej myśli podążały podobnym torem, choć dotychczas nie uwzględniła faktu, że była trzynastka też mogła być ofiarą wyrachowania organizacji. Uśmiechnęła się smutno do myśli, która przyszła jej do głowy, gdy usłyszała ostatnie słowo koleżanki. - Dużo młodych, lojalnych wojowniczek mówisz... - Zawiesiła głos pozwalając sobie na znaczącą pauzę.
- Gdyby nie mieli tego na myśli zapewne zamiast jednej z nas wzięto by kogoś z wyższym numerem od ściganej. Liczono zapewne na to, że jedna lub wszystkie zginiemy zabijając po drodze byłą trzynastkę. Takie są moje przypuszczenia - mruknęła. Ślad emocji pojawił się w jej głosie...
Beatrice skinęła głową. Pokazała wzrokiem dół, który powoli coraz bardziej się pogłębiał. - Dolicz do tego 42, której miało tu nie być i 23, po którą się wybieramy. - Może nie była tak inteligentna jak numer 21, ale Beatrice choć była berserkiem też nauczyła się kojarzyć fakty. - Zastanawiam się ile wojowniczek miało wypadki podobne jak ta biedaczka tutaj. Rotacja co prawda zawsze była duża, ale po Piecie jakby bardziej dbali o przeżywalność. - Nie chciała tego mówić. Bała się słów, które krążyły jej pogłowie. - A co jeśli chodzi o całkowitą wymianę pokoleń? Nowe, lepsze wojowniczki na wszystkich miejscach? No, może z wyjątkiem pierwszej 5, góra 10?
- To możliwe, nie wykluczam i czegoś takiego - powiedziała spokojnie Gabriela. - Choć sądzę, że raczej chodzi o eliminację wszelkich niewygodnych jednostek, zostawiając te, które mogą się jeszcze na coś przydać - westchnęła. - Sądziłam, że Pieta będzie nauczką nie tylko dla wojowniczek, ale też dla całej Organizacji - westchnęła.
Pieta. Ta nazwa nie padała często. W zasadzie to starano się udawać, że nigdy się nie wydarzyło nic wspólnego z tym miastem. Ale tak naprawdę wszyscy wiedzieli. Jednak analogia nie była trafna. - Ależ była nauczką. - Beatrice uśmiechnęła się cynicznie. - Teraz nie zabija się naraz połowy stanu osobowego tylko pojedyncze sztuki. -
Gabriela o Kamiennej Twarzy się... Uśmiechnęła. Blado, zaledwie kącikami ust, prawie niedostrzegalnie, ale jednak... - Masz rację. Jednak się czegoś nauczyli. Sądzę jednak, że ich nauki nie są skierowane we właściwą stronę. Gdyby zmienili swoją politykę wobec podwładnych mieliby znacznie mniej tak zwanych kłopotliwych jednostek - westchnęła.
Kłopotliwe jednostki. Czyli one. Mniej? A czy to ważne? W końcu na świecie jest dużo sierot. A mimo to coś nie dawało Beatrice spokoju. Skoro kłopotliwe jednostki były zawsze to zawsze następowała ich wymiana, ale na ogół w ramach normalnej rotacji, a teraz... Miała wrażenie, że szykuje się coś bardzo, ale to bardzo śmierdzącego. A na dodatek siedziała w tym, razem ze swoją tymczasową drużyną, po szyją i zapadała się coraz głębiej. - Co by się nie działo, sądzę że warto się trochę rozejrzeć. Po drodze na południe wyszukuj wojowniczki w okolicach, przez które będziemy podróżować. Pod pozorem śledztwa w sprawie 23 można się wypytać o to co się dzieje.
- Możesz na mnie liczyć. Z chęcią się dowiem więcej. Jakby na to nie patrzeć zdaje się, że nie tylko ja nie mam ochoty poddawać się przymusowym rotacjom - powiedziała.
Trzynastka się uśmiechnęła. Gabriela nie była taka zła jak się ją poznało. - A kto ma? Trzeba przeżyć. Jakoś.
Gabriela skinęła nieznacznie głową. - Czas pokaże jak nam pójdzie. Na razie mamy inne zmartwienie - powiedziała i pomogła Beatrice z przygotowaniem pochówku dwóch Claymore, którym nie dane było ujrzeć następnego dnia
Dobrze wiedziała, że jej słowa sprowokują tego mężczyznę do ostrych słów. Potwierdziła się część jej przypuszczeń. Nie dała tego po sobie poznać. Zastanowi się wpierw nad tym wszystkim…
Nowe zlecenie, które dostały od tego mężczyzny sprawiło, że mimowolnie zacisnęła zęby. Wojowniczce nasunęło się kilka niepokojących myśli. Diabli nadali…
- Zaczekaj - Gabriela podniosła głowę i spojrzała na człowieka w czerni zimnymi oczyma. - Za co mamy ją zabić. Zabijamy potwory i renegatów. Nie towarzyszki. -
Odpowiedź mężczyzny wcale jej nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie. Dwie wojowniczki skazane za to samo? I do tego jedna wcześniej doniosła na drugą… Gabriela miała niejasne przeczucie, że najbliższy czas będzie dla nich wypełniony nieustającą walką o życie…
Skoncentrowała Yoki w miejscach ran przyspieszając znacznie regenerację. Gdy już jej ciało było całe poruszyła lewym ramieniem chcąc pozbyć się z niego resztek sztywności. Jej towarzyszki także już miały się lepiej. Bez słowa, na polecenie Beatrice, poszła szukać miecza numeru 42. Wróciła dość szybko. Taką broń trudno przeoczyć. Wbiła go w ziemię słuchając słów swojej obecnej przełożonej… Przełożonej, którą po tej walce Gabriela obdarzyła znacznym szacunkiem. Beatrice słynąca ze swojego berserkerskiego szału była w stanie w sytuacji krytycznej nad sobą zapanować…
- Za zbiegiem, bez względu na jego numer, przeważnie wysyła się trzy wojowniczki. W przypadku numeru 23 jakoś mnie to nie dziwi. Zdumiewa mnie jednak fakt, że za numerem 13 posłano naszą trójkę. Żadna z nas w boju jeden na jeden nie miała z nią szans. Miałyśmy więcej szczęścia niż faktycznych zdolności. Wystarczy zresztą spojrzeć na naszą trójkę. Przywódczyni słynie z niszczycielskiego szału – Gabriela skinęła głową na Beatrice. – Shiva jest szalona i nie trzeba wcale specjalisty by to zdiagnozować. Ja dałam się nie raz Organizacji we znaki wykonując polecenia po swojemu. Żadna z nas nie jest niezastąpiona – wojowniczka nie dokończyła myśli. Po chwili milczenia odezwała się ponownie tym samym, chłodnym tonem.
- Przeczucie mówi mi, że numer 13 nie była odpowiedzialna za śmierć tamtych ludzi… Może się mylę, ale jak do tej pory wszystko na to wskazuje. Coś innego sprawiło, że stała się niewygodna dla Organizacji. Nie wiem jak jest w przypadku numeru 23. Dowiemy się prawdopodobnie gdy ją znajdziemy – powiedziała. Spojrzała oczami bez wyrazu na Beatrice.
- Wzmianka o skracaniu na pewno nie była przypadkowa. Tak samo jak wspomnienie o Piecie. Zapewne mają sporo młodszych i mniej kłopotliwych wojowniczek ze sporym potencjałem – mruknęła.
Beatrice popatrzyła na Gabrielę. Jej myśli podążały podobnym torem, choć dotychczas nie uwzględniła faktu, że była trzynastka też mogła być ofiarą wyrachowania organizacji. Uśmiechnęła się smutno do myśli, która przyszła jej do głowy, gdy usłyszała ostatnie słowo koleżanki. - Dużo młodych, lojalnych wojowniczek mówisz... - Zawiesiła głos pozwalając sobie na znaczącą pauzę.
- Gdyby nie mieli tego na myśli zapewne zamiast jednej z nas wzięto by kogoś z wyższym numerem od ściganej. Liczono zapewne na to, że jedna lub wszystkie zginiemy zabijając po drodze byłą trzynastkę. Takie są moje przypuszczenia - mruknęła. Ślad emocji pojawił się w jej głosie...
Beatrice skinęła głową. Pokazała wzrokiem dół, który powoli coraz bardziej się pogłębiał. - Dolicz do tego 42, której miało tu nie być i 23, po którą się wybieramy. - Może nie była tak inteligentna jak numer 21, ale Beatrice choć była berserkiem też nauczyła się kojarzyć fakty. - Zastanawiam się ile wojowniczek miało wypadki podobne jak ta biedaczka tutaj. Rotacja co prawda zawsze była duża, ale po Piecie jakby bardziej dbali o przeżywalność. - Nie chciała tego mówić. Bała się słów, które krążyły jej pogłowie. - A co jeśli chodzi o całkowitą wymianę pokoleń? Nowe, lepsze wojowniczki na wszystkich miejscach? No, może z wyjątkiem pierwszej 5, góra 10?
- To możliwe, nie wykluczam i czegoś takiego - powiedziała spokojnie Gabriela. - Choć sądzę, że raczej chodzi o eliminację wszelkich niewygodnych jednostek, zostawiając te, które mogą się jeszcze na coś przydać - westchnęła. - Sądziłam, że Pieta będzie nauczką nie tylko dla wojowniczek, ale też dla całej Organizacji - westchnęła.
Pieta. Ta nazwa nie padała często. W zasadzie to starano się udawać, że nigdy się nie wydarzyło nic wspólnego z tym miastem. Ale tak naprawdę wszyscy wiedzieli. Jednak analogia nie była trafna. - Ależ była nauczką. - Beatrice uśmiechnęła się cynicznie. - Teraz nie zabija się naraz połowy stanu osobowego tylko pojedyncze sztuki. -
Gabriela o Kamiennej Twarzy się... Uśmiechnęła. Blado, zaledwie kącikami ust, prawie niedostrzegalnie, ale jednak... - Masz rację. Jednak się czegoś nauczyli. Sądzę jednak, że ich nauki nie są skierowane we właściwą stronę. Gdyby zmienili swoją politykę wobec podwładnych mieliby znacznie mniej tak zwanych kłopotliwych jednostek - westchnęła.
Kłopotliwe jednostki. Czyli one. Mniej? A czy to ważne? W końcu na świecie jest dużo sierot. A mimo to coś nie dawało Beatrice spokoju. Skoro kłopotliwe jednostki były zawsze to zawsze następowała ich wymiana, ale na ogół w ramach normalnej rotacji, a teraz... Miała wrażenie, że szykuje się coś bardzo, ale to bardzo śmierdzącego. A na dodatek siedziała w tym, razem ze swoją tymczasową drużyną, po szyją i zapadała się coraz głębiej. - Co by się nie działo, sądzę że warto się trochę rozejrzeć. Po drodze na południe wyszukuj wojowniczki w okolicach, przez które będziemy podróżować. Pod pozorem śledztwa w sprawie 23 można się wypytać o to co się dzieje.
- Możesz na mnie liczyć. Z chęcią się dowiem więcej. Jakby na to nie patrzeć zdaje się, że nie tylko ja nie mam ochoty poddawać się przymusowym rotacjom - powiedziała.
Trzynastka się uśmiechnęła. Gabriela nie była taka zła jak się ją poznało. - A kto ma? Trzeba przeżyć. Jakoś.
Gabriela skinęła nieznacznie głową. - Czas pokaże jak nam pójdzie. Na razie mamy inne zmartwienie - powiedziała i pomogła Beatrice z przygotowaniem pochówku dwóch Claymore, którym nie dane było ujrzeć następnego dnia

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Claymore]Buntowniczka
Shiva (nr 36)
Bla, bla, bla... zabić numer 23.
Czekaj, czekaj... O 23 mówiła 13tka...
Shivę korciło, by zapytać, kto doniósł na 23... zamiast tego tylko westchnęła i wzruszyła ramionami. Ot w organizacji powstało trochę syfu i ktoś musi posprzątać. Los trafił na nie, niech więc i tak będzie.
Nagle jej przełożona wysyła ja na polowanie... Po takiej imprezie, jaka tu miała miejsce zwierzęta pewnie zwiały gdzie pieprz rośnie. Wspaniale... Shiva ruszyła w drogę. 10% w nogi 20% w oczy i jazda...
Po prawej zając.. starczyłoby, ale jak to-to trafi mieczem, to nic nie zostanie...
na prawo jakiś większy przedstawiciel rogacizny... nieee, za dużo mięcha pójdzie dla ścierwojadów...
Z przodu, jeleń! Shiva się wyszczerzyła. 20% w prawe ramię. Miecz świsnął... i przebił zwierzę... przeciął drzewo... i następne... Shiva uderzyła dłonią o czoło. - Kurw...! - syknęła. Zgarnęła martwe, zdekapitowane zwierzę i przeskakując przecięte drzewa pobiegła zgarnąć, swój miecz... wytracił impet i zaklinował w jakimś drzewie dalej. Cóż.... myślała, ze przetnie zwierzaka i miecz wbije siew drzewo.. coś słabe te tutejsze drzewka...
Shiva wróciła wreszcie do miejsca, gdzie stoczyły walkę z 13tką. Grób już był gotowy... uwinęły się dość szybko. - Hej, ten w czarnym nie mówił, kto doniósł na 23? - zapytała. - Wiecie... może tamta donosicielka tez później będzie na naszej liście "do zrobienia" - burknęła, odkładając zwierzę.
Bla, bla, bla... zabić numer 23.
Czekaj, czekaj... O 23 mówiła 13tka...
Shivę korciło, by zapytać, kto doniósł na 23... zamiast tego tylko westchnęła i wzruszyła ramionami. Ot w organizacji powstało trochę syfu i ktoś musi posprzątać. Los trafił na nie, niech więc i tak będzie.
Nagle jej przełożona wysyła ja na polowanie... Po takiej imprezie, jaka tu miała miejsce zwierzęta pewnie zwiały gdzie pieprz rośnie. Wspaniale... Shiva ruszyła w drogę. 10% w nogi 20% w oczy i jazda...
Po prawej zając.. starczyłoby, ale jak to-to trafi mieczem, to nic nie zostanie...
na prawo jakiś większy przedstawiciel rogacizny... nieee, za dużo mięcha pójdzie dla ścierwojadów...
Z przodu, jeleń! Shiva się wyszczerzyła. 20% w prawe ramię. Miecz świsnął... i przebił zwierzę... przeciął drzewo... i następne... Shiva uderzyła dłonią o czoło. - Kurw...! - syknęła. Zgarnęła martwe, zdekapitowane zwierzę i przeskakując przecięte drzewa pobiegła zgarnąć, swój miecz... wytracił impet i zaklinował w jakimś drzewie dalej. Cóż.... myślała, ze przetnie zwierzaka i miecz wbije siew drzewo.. coś słabe te tutejsze drzewka...
Shiva wróciła wreszcie do miejsca, gdzie stoczyły walkę z 13tką. Grób już był gotowy... uwinęły się dość szybko. - Hej, ten w czarnym nie mówił, kto doniósł na 23? - zapytała. - Wiecie... może tamta donosicielka tez później będzie na naszej liście "do zrobienia" - burknęła, odkładając zwierzę.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Claymore]Buntowniczka
EPIZOD II
Chapter I: Desert
-Nie jestem pewien, czy dobrze postępujemy...
-Nigdy nie mówiłem, że moje czyny okażą się w stu procentach właściwe. Podjąłem pewne ryzyko i nie wstydzę się swoich wyborów. Co więcej, uważam je za sluszne. Czas i historia nas osądzi.
-Ale czy na pewno tymi metodami? Czy nie dało się...
Mężczyzna w czerni siedział na drewnianym fotelu. Z daleka przypominał władcę, na masywnym tronie. Jego dłonie były równo ułożone na poręczach. W sali panował półmrok. Jedyne, co widział jego rozmówca, to dłonie. Stare, wysuszone, ale ciągle silne. Ponoć ciągle sprawne w mieczu.
-Czy nie dało się...
Śmiech wypełnił pomieszczenie. Starzec wstał i podniósł miecz leżący obok siedziska
-Chłopcze... haha... HAHA!-nagle spoważniał- zabij mnie.-powiedział cicho.
Stali naprzeciw siebie. Jeden z mieczem wycelowanym w podwładnego, z nienawiścią w oczach, z silną i pewna dłonią dzierżącą. Drugi przerażony i zaskoczony przebiegiem rozmowy, zlany potem, z rozedrganym wzrokiem.
-Tak jak myślałem-Starszy z nich ponownie usiadł i odłożył broń-Wybacz. Odczuwam niemalże dziecięca radość kiedy odstawiam te teatralne zagrywki. Chyba wszyscy w organizacji maja podobnie...
-N-n-n-nie rozumiem?-Odpowiedział dysząc ciężko.
-Pytałeś, czy da się innymi metodami. Nie idzie się z pięściami na wroga. Trzeba wyciągnąć miecz. Tym bardziej, że nasz przeciwnik włada nim doskonale...
************************************************
Dwa tygodnie przed aktualnymi zdarzeniami...
Numer trzynaście stała plecami do dwudziestki trójki. Dopiero co przybyły i musiały się rozeznać w sytuacji. Ponoć piątka. Dlaczego aż dwie wojowniczki? Przecież ona sama radziła sobie spokojnie z dwudziestką yom nie nadwyrężając się zbytnio. Cos polityka organizacji zmieniła się od czasów świetności. Kiedy te zresztą były? No. Ale ona nie od myślenia była, tylko od wywijania młynka mieczem- gdyby było ich za mało to byłyby kłopoty. Zbyt wiele to nie az taki wielki problem. Chyba, że mniej zabawy to kłopot.
-Rozglądaj się mała, rozglądaj... Wyczujemy je i mamy wszystko z głowy.
-Tak!-Przytaknęła dziecięcym głosem numer dwadzieścia trzy.-Tak jest, sensei.
-Mówiłam Ci, że nie jestem twoją nauczycielką. Tylko razem pracujemy.
-Nie mów tak. Ty też mnie wiele nauczyłaś...
"Ty TEŻ... Czyli jednak miałam racje."-Trzynastka zastanowiła się.
-Jesteś jeszcze dzieckiem, Shy.-zaczęła niezręcznie- I mimo przeżytych doświadczeń, dalej masz dusze dziecka. Słuchaj... Ja słyszałam co ty mówiłas przez sen...
Młodsza wojowniczka zbladła i zadrżała. Nie odwróciła sie jednak. Zapytała drżącym głosem:
-Co masz zamiar zrobić.
-Wybacz. Musze o tym poinformować...
-Nie możesz! Nie, Błagam!
-Opanuj się numerze 23.-Ton trzynastki stracił resztki ciepła, które w nim tkwiły-Z uwagi na naszą przyjaźń, po aktualnej akcji udamy się razem do organizacji. Postaram się wyprosić dla ciebie jak najłagodniejszy wymiar kary, jednak przestępstwo jakiego sie dopuściłaś nie należy do lekkich wykroczeń.
-Dobrze więc- Dziewczyna, która wyglądała na góra pietnaście lat spuściła głowę-Czuję je siostro. Weźmy się za zabijanie. Za zabijanie...
Walka nie trwała długo. Po ostatnim młynku bronią numer 13 usłyszała krzyk dziewczyny. Shy... Puściła się biegiem do źródła dźwięku i to co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Rozczłonkowane trupy rozwłóczone po ulicy, a pośrodku nich młode dziewcze. Z mieczem wbitym w ziemie.
-Na litość... Shy, dzieciaku, coś ty narobiła... Coś ty...
-Pomóż mi siostro.
-Coś ty uczyniła.-Numer trzynaście zmiękły nogi. Mimo to uniosła miecz.
-Pomóż mi-23 postała z kolan. Z jej oczu płynęły łzy. Podniosła broń.
-Rzuc miecz, głupia-Krzyknęła jej przełożona- Jestem wyżej o dziesięć numerów. Do tego nie ma szybszej ode mnie. Błagam, odrzuc miecz! Nie chcę Cię zabijać...
-Mylisz się...
W oku mgnienia trzynastka podbiegła i przecięła na pół przeciwniczkę. Jednak jej miecz nie zabarwił się czerwienią.
-Mylisz się. Są szybsze-Usłyszała za plecami. Trzon broni uderzył ja w potylicę. Odpłynęła.
Tego samego dnia została osądzona i skazana na śmierć. Tłumaczenia i własne domysły nie wystarczyły by się obronić. Winna zamordowania pięciu cywili w napadzie szału miała umrzeć od miecza następnego dnia. Wtedy to uciekła. Numerem dwadzieścia trzy pozornie się nie interesowano. A przynajmniej nie dało się jej tego odczuć. W końcu to dziecko, ktre niewiele rozumie. Póki co była im potrzebna... O ironio, żyła tylko dzięki trzynastce- ta nie zabrała swego sekretu do grobu...
Nie przemilczała snów towarzyszki
*************************************************
Słońce prażyło.
Słońce- to życiodajne słońce, to światło nadziei, to źródło radości po zmroku, od dwóch tygodni było największym skurwysyństwem jakie dane było oglądać trzem wojowniczkom. I właściwie jedynym obiektem który widziały, a który nie był piaskiem...
-Mam tego dość-Wrzasnęła Shiva i rzuciła mieczem przed siebie zdzierając przy tym apaszkę ochraniającą jej usta i nos od piachu.
-Mam to pieroństwo wszędzie! Nawet...
-Nie dokańczaj złota-Gabriela nie odwracając się przerwała towarzyszce. Wszystkie przez to przechodzimy.
-Ta. I do tego Żelazo jest niemal czerwone. Może przesadzam, ale ostrzu brakuje zimna... szybko sie nagrzewa. Będzie sie szybciej tępić w czasie walki.-sceptycznie dodał przywódca.
Shiva podniosła broń i zdenerwowana ruszyła przed siebie.
-Nienawidzę takich misji. Więcej pracy nogami niż rękoma-warknęłą
-Jakbyś znała się na walce, wiedziałabyś jak praca nóg jest ważna.
-I kto to mówi. Berserk który rzuca się na wszystko, co nie zdąży spierdolić.
-SPOKÓJ!- Gabriela postanowiła opanować sytuację. Najlepiej znosiła podróż. Co prawda były Claymore i głód, pragnienie oraz znużenie były im raczej obce, ale nuda i owszem, dawała się we znaki.
-Po pierwsze, nie mówmy o misji tylko o chęci zaspokojenia ciekawości, bo sama chcę wiedzieć o co w tym chodzi, po drugie widywałyśmy oazy, a nawet jak nie to czasami jakis krzew się trafił coby obraz zbyt monotonny nie był, po trzecie natomiast, i najważniejsze- widzę miasto.-Powiedziała to tak chłodno, że towarzyszkom ciarki przeszły po plecach.
-Ona nigdy się nie uśmiecha?-Spytała skonsternowana Shiva.
-Nie wiem, ja nie widziałam- odparła Beatrice ze skrzywieniem na twarzy.
Faktycznie. Przed nimi majaczyły sylwetki dość sporych domów. Miasto nie wyglądało jak te, które widziały dotychczas. Biae domy nie stały oddzielnie, lecz połączone były w potężna bloki. Długie i szerokie. Ulice rozłożone prostopadle do siebie tworzyły siateczkę dróżek w których łatwo było stracić orientację. Ludzie też się różnili od typowych osób ze środka kontynentu. Ich twarze były z lekka brązowawe, jakby spalone. Nosy szerokie a usta wydęte. Na widok bladych blondynek wielu z nich zatrzymywało się i oglądało je z zaciekawieniem. Co niektórzy pierzchali. Oznaczało to, że Claymore są znane w tej mieścinie.
-Duże-Jęknęła Shiva.
-Duże-przytaknął dowódca- Ale ktos z naszą aparycją musiał rzucić sie w oczy.
-Gdzie by tu najpierw... mają tu jakiego burmistrza czy wodza?-Spytała trzeźwo Gabriela.
-Się okaże-Odparła dziarsko Beatrice i ruszyła do budynku, który wydawał sie jaj największy.
-Pamiętajcie- mamy nie narobić halasu. Najlepiej pogadajmy z wodzem, a potem wtopmy się jakos w tłum, znajdźmy jakąs norę, działajmy z ukrycia...
Chapter I: Desert
-Nie jestem pewien, czy dobrze postępujemy...
-Nigdy nie mówiłem, że moje czyny okażą się w stu procentach właściwe. Podjąłem pewne ryzyko i nie wstydzę się swoich wyborów. Co więcej, uważam je za sluszne. Czas i historia nas osądzi.
-Ale czy na pewno tymi metodami? Czy nie dało się...
Mężczyzna w czerni siedział na drewnianym fotelu. Z daleka przypominał władcę, na masywnym tronie. Jego dłonie były równo ułożone na poręczach. W sali panował półmrok. Jedyne, co widział jego rozmówca, to dłonie. Stare, wysuszone, ale ciągle silne. Ponoć ciągle sprawne w mieczu.
-Czy nie dało się...
Śmiech wypełnił pomieszczenie. Starzec wstał i podniósł miecz leżący obok siedziska
-Chłopcze... haha... HAHA!-nagle spoważniał- zabij mnie.-powiedział cicho.
Stali naprzeciw siebie. Jeden z mieczem wycelowanym w podwładnego, z nienawiścią w oczach, z silną i pewna dłonią dzierżącą. Drugi przerażony i zaskoczony przebiegiem rozmowy, zlany potem, z rozedrganym wzrokiem.
-Tak jak myślałem-Starszy z nich ponownie usiadł i odłożył broń-Wybacz. Odczuwam niemalże dziecięca radość kiedy odstawiam te teatralne zagrywki. Chyba wszyscy w organizacji maja podobnie...
-N-n-n-nie rozumiem?-Odpowiedział dysząc ciężko.
-Pytałeś, czy da się innymi metodami. Nie idzie się z pięściami na wroga. Trzeba wyciągnąć miecz. Tym bardziej, że nasz przeciwnik włada nim doskonale...
************************************************
Dwa tygodnie przed aktualnymi zdarzeniami...
Numer trzynaście stała plecami do dwudziestki trójki. Dopiero co przybyły i musiały się rozeznać w sytuacji. Ponoć piątka. Dlaczego aż dwie wojowniczki? Przecież ona sama radziła sobie spokojnie z dwudziestką yom nie nadwyrężając się zbytnio. Cos polityka organizacji zmieniła się od czasów świetności. Kiedy te zresztą były? No. Ale ona nie od myślenia była, tylko od wywijania młynka mieczem- gdyby było ich za mało to byłyby kłopoty. Zbyt wiele to nie az taki wielki problem. Chyba, że mniej zabawy to kłopot.
-Rozglądaj się mała, rozglądaj... Wyczujemy je i mamy wszystko z głowy.
-Tak!-Przytaknęła dziecięcym głosem numer dwadzieścia trzy.-Tak jest, sensei.
-Mówiłam Ci, że nie jestem twoją nauczycielką. Tylko razem pracujemy.
-Nie mów tak. Ty też mnie wiele nauczyłaś...
"Ty TEŻ... Czyli jednak miałam racje."-Trzynastka zastanowiła się.
-Jesteś jeszcze dzieckiem, Shy.-zaczęła niezręcznie- I mimo przeżytych doświadczeń, dalej masz dusze dziecka. Słuchaj... Ja słyszałam co ty mówiłas przez sen...
Młodsza wojowniczka zbladła i zadrżała. Nie odwróciła sie jednak. Zapytała drżącym głosem:
-Co masz zamiar zrobić.
-Wybacz. Musze o tym poinformować...
-Nie możesz! Nie, Błagam!
-Opanuj się numerze 23.-Ton trzynastki stracił resztki ciepła, które w nim tkwiły-Z uwagi na naszą przyjaźń, po aktualnej akcji udamy się razem do organizacji. Postaram się wyprosić dla ciebie jak najłagodniejszy wymiar kary, jednak przestępstwo jakiego sie dopuściłaś nie należy do lekkich wykroczeń.
-Dobrze więc- Dziewczyna, która wyglądała na góra pietnaście lat spuściła głowę-Czuję je siostro. Weźmy się za zabijanie. Za zabijanie...
Walka nie trwała długo. Po ostatnim młynku bronią numer 13 usłyszała krzyk dziewczyny. Shy... Puściła się biegiem do źródła dźwięku i to co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Rozczłonkowane trupy rozwłóczone po ulicy, a pośrodku nich młode dziewcze. Z mieczem wbitym w ziemie.
-Na litość... Shy, dzieciaku, coś ty narobiła... Coś ty...
-Pomóż mi siostro.
-Coś ty uczyniła.-Numer trzynaście zmiękły nogi. Mimo to uniosła miecz.
-Pomóż mi-23 postała z kolan. Z jej oczu płynęły łzy. Podniosła broń.
-Rzuc miecz, głupia-Krzyknęła jej przełożona- Jestem wyżej o dziesięć numerów. Do tego nie ma szybszej ode mnie. Błagam, odrzuc miecz! Nie chcę Cię zabijać...
-Mylisz się...
W oku mgnienia trzynastka podbiegła i przecięła na pół przeciwniczkę. Jednak jej miecz nie zabarwił się czerwienią.
-Mylisz się. Są szybsze-Usłyszała za plecami. Trzon broni uderzył ja w potylicę. Odpłynęła.
Tego samego dnia została osądzona i skazana na śmierć. Tłumaczenia i własne domysły nie wystarczyły by się obronić. Winna zamordowania pięciu cywili w napadzie szału miała umrzeć od miecza następnego dnia. Wtedy to uciekła. Numerem dwadzieścia trzy pozornie się nie interesowano. A przynajmniej nie dało się jej tego odczuć. W końcu to dziecko, ktre niewiele rozumie. Póki co była im potrzebna... O ironio, żyła tylko dzięki trzynastce- ta nie zabrała swego sekretu do grobu...
Nie przemilczała snów towarzyszki
*************************************************

Słońce- to życiodajne słońce, to światło nadziei, to źródło radości po zmroku, od dwóch tygodni było największym skurwysyństwem jakie dane było oglądać trzem wojowniczkom. I właściwie jedynym obiektem który widziały, a który nie był piaskiem...
-Mam tego dość-Wrzasnęła Shiva i rzuciła mieczem przed siebie zdzierając przy tym apaszkę ochraniającą jej usta i nos od piachu.
-Mam to pieroństwo wszędzie! Nawet...
-Nie dokańczaj złota-Gabriela nie odwracając się przerwała towarzyszce. Wszystkie przez to przechodzimy.
-Ta. I do tego Żelazo jest niemal czerwone. Może przesadzam, ale ostrzu brakuje zimna... szybko sie nagrzewa. Będzie sie szybciej tępić w czasie walki.-sceptycznie dodał przywódca.
Shiva podniosła broń i zdenerwowana ruszyła przed siebie.
-Nienawidzę takich misji. Więcej pracy nogami niż rękoma-warknęłą
-Jakbyś znała się na walce, wiedziałabyś jak praca nóg jest ważna.
-I kto to mówi. Berserk który rzuca się na wszystko, co nie zdąży spierdolić.
-SPOKÓJ!- Gabriela postanowiła opanować sytuację. Najlepiej znosiła podróż. Co prawda były Claymore i głód, pragnienie oraz znużenie były im raczej obce, ale nuda i owszem, dawała się we znaki.
-Po pierwsze, nie mówmy o misji tylko o chęci zaspokojenia ciekawości, bo sama chcę wiedzieć o co w tym chodzi, po drugie widywałyśmy oazy, a nawet jak nie to czasami jakis krzew się trafił coby obraz zbyt monotonny nie był, po trzecie natomiast, i najważniejsze- widzę miasto.-Powiedziała to tak chłodno, że towarzyszkom ciarki przeszły po plecach.
-Ona nigdy się nie uśmiecha?-Spytała skonsternowana Shiva.
-Nie wiem, ja nie widziałam- odparła Beatrice ze skrzywieniem na twarzy.
Faktycznie. Przed nimi majaczyły sylwetki dość sporych domów. Miasto nie wyglądało jak te, które widziały dotychczas. Biae domy nie stały oddzielnie, lecz połączone były w potężna bloki. Długie i szerokie. Ulice rozłożone prostopadle do siebie tworzyły siateczkę dróżek w których łatwo było stracić orientację. Ludzie też się różnili od typowych osób ze środka kontynentu. Ich twarze były z lekka brązowawe, jakby spalone. Nosy szerokie a usta wydęte. Na widok bladych blondynek wielu z nich zatrzymywało się i oglądało je z zaciekawieniem. Co niektórzy pierzchali. Oznaczało to, że Claymore są znane w tej mieścinie.
-Duże-Jęknęła Shiva.
-Duże-przytaknął dowódca- Ale ktos z naszą aparycją musiał rzucić sie w oczy.
-Gdzie by tu najpierw... mają tu jakiego burmistrza czy wodza?-Spytała trzeźwo Gabriela.
-Się okaże-Odparła dziarsko Beatrice i ruszyła do budynku, który wydawał sie jaj największy.
-Pamiętajcie- mamy nie narobić halasu. Najlepiej pogadajmy z wodzem, a potem wtopmy się jakos w tłum, znajdźmy jakąs norę, działajmy z ukrycia...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
