[autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Ojciec Mróz »

Toshiro Sato

- Ej, gdzie ta lalunia? Chętnie poddałbym się jej kolejnej rewizji osobistej. - rzucił wesoło Toshi. Widząc zerową reakcję na jego żarcik mruknął pod nosem Ponure buce, po czym podszedł do kosza, w którym leżał jego sprzęt. Wyjął swój deck i nóż, który wsunął za cholewkę buta. Przy okazji dyskretnie zajrzał, czy w decku nadal ukryty jest pistolet. Ponieważ wszystko było ok przyjrzał się dokładniej swoim "towarzyszom". Dziewczyna mu się podobała, ale nawet on posiadał na tyle rozwinięty instynkt samozachowawczy, żeby trzymać się od niej z daleka. Poza tym na pierwszy rzut oka było widać, że laska pochodziła z zupełnie innego świata niż Toshi. Chłopak bez trudu był w stanie stwierdzić, że Rei obraca się w górnych kręgach mafijno - korporacyjnych, w kręgach do jakich Sato nawet nie próbował aspirować. Ktoś na kogo trzeba bardzo uważać, bo strzał w tył głowy był dla niej tym, czym dla normalnego człowieka rozgniecenie komara. Z kolei Oen siedział na samym dnie. Wypalony do szczętu ćpun i świr jakich mało. Niebezpieczny o tyle, że jak strzeli mu bezpiecznik, to zacznie rozwalać wszystko i wszystkich dookoła. Na niego też trzeba było uważać. Co do opiekuna, to tylko upewnił się w swoim pierwszym wrażeniu. Kolejny psychol.

"No pięknie, kurde fajans, rewelacyjny zespół, se chyba powinienem zainstalować oczy w dupsku jeśli chcę wyjść z tej zabawy w jednym kawałku" - pomyślał zrezygnowany

A na głos powiedział, wpinając kość w slot w decku

- Ok, sprawdźmy co tam pan Eppinger nam przekazał
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: denis »

Oen bez wiekszych emocji wziął
swoją broń z koszyka. Cięzar pistoletów działa uspokajająco.
Sprawdził czy broń wysuwa się z kabur odpowiednio szybko. Uśmiechnął się do siebie nieznacznie
nareszcie jest tak jak normalnie. Ponownie spojrzał na przyszytego do nich korpa .
Dziś był dobry dzień ... nie dośc ze niezła robota to jeszcze korp na widelcu, a wydawało sie ze bedzie jak zwykle .
Specjalnie nie interesował sie losami danych, nie lubił specjalnie zagłebiac się w takie sprawy.
Wolał miec dostarczony cel "na talerzu" i by potem mu nie przeszkadzac.
Zerknął na kobiete i na "komputerowca" raczej ne powinni ...
Potrząsnął głowa odrzucajac płynące coraz szybszym strumieniem mysli.
Discordia
Majtek
Majtek
Posty: 89
Rejestracja: piątek, 2 listopada 2007, 23:31
Numer GG: 0

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Discordia »

Rei Hanzo
Obrazek

Rei spojrzała wzdłuż korytarza w obie strony. Zmyśliła się na chwilę nad zmiennymi kolejami losu. Jeszcze wczoraj ona była zwierzyną. Dziś jest myśliwym. I tak całe życie. Koła losu toczą się nieubłaganie.
Japonka schyliła się sięgając do kosza. Jako ostatnia wyciągała swoją broń. Chropawe syntetyczne wykończenie rękojeści glocka łatwo wpadło w zagłębienia dłoni. Broń wyglądała jak przedłużenie ręki. Kobieta sprawdziła magazynek, przeładowała i włożyła broń do kabury. Dobrze było znowu poczuć ciężar dwudziestki na biodrach. Zapasowy magazynek powędrował do kieszeni na pasku.
Jako ostatni wyciągnęła kaiken. Długi, prawie trzydziestocentymetrowy nóż w pochwie z czarno lakierowanego drewna przechodził w jej rodzinie z pokolenia na pokolenie, przekazywany po linii kobiet. Intarsjowany złotem w motyw kwiatów sprawiał wrażenie niegroźnej, damskiej zabawki. Sprawiał, dopóki ktoś nie zobaczył jego lśniącego ostrza tuż przed oczami. Rei obejrzała lakier dokładnie, po czym wsunęła do lewego rękawa.

Spojrzała z niesmakiem na młodego Sato. Szczeniackie odzywki Toshiego nie robiły na niej wrażenia. Co innego jego umiejętności. W tym młodym komputerowcu było wiele sprytu i fachowości jeśli szło o karty pamięci, dyski i tym podobne pierdoły. I było w nim dużo instynktu samozachowawczego. Rei powoli zapinała guziki płaszcza.
- Spokojnie, Sato-san. Nie gorączkuj się tak.- Jednak nie miał za grosz wyczucia czasu.- Ja lubię usiąść i czegoś się napić podczas opracowywania informacji. To znacznie wspomaga bystrość umysłu. W przeciwieństwie do myślenia na stojąco.
Dopiero teraz spojrzała na niego. Twarz miała bez wyrazu, ale wzrok czujny na każdą zmianę otoczenia. Raczej musnęła go spojrzeniem, omiatając całe pomieszczenie badawczym wzrokiem.
- Tu się nawet nie ma gdzie rozłożyć.- "Nie wspominając już o tym, że nie lubię pracować na widoku. Pozycja kąska na talerzu nie specjalnie mi odpowiada." Rei pomyślała o tych wszystkich ludziach, którzy na pewno są zainteresowani sprawą. I oczywiście Obserwatora także należy mieć na oku.- Co byście powiedzieli na przepłukanie gardeł w jakimś lokalu? A potem spokojnie zobaczymy co też nam przygotowały pieski z Wattz Energy.
Z ostatnimi słowami spojrzała na Oena, jakby u niego szukając aprobaty. A może zrozumienia?
"Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" Mt 7,3
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: denis »

Oen nie spuszczał oka z "obserwatora" niczym wilk wpatrzony w bezbronna ofiare ... a moze konkurenta .
Jednak słysząc słowa kobiety kiwnał głową, ba nawet usmiechnał się złowrogo.
"Nie znam tej okolicy " stwierdził sucho. " Po za tym musimy pogadac kto ma być głową i takie tam..."
Najbradzije podczas strzelanin nie lubił jak kilku przekrzykuje się co kto ma robić a skośnooka nie wyglądała na zbyt potulną.
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Sir_herrbatka »

Było tu zimno. Z ust przy każdym oddechu wydobywały się kłęby pary. To nie dobre warunki dla baterii.

Kość była jednym z tych starych modeli. Dostępna tylko w paru kolorach – w palecie nie było nawet różowego, poczciwa Wattz 300 była lubiana przez korporacje za niezawodność oraz, o czym mówi się rzadziej za niską cenę. Obudowa została wykonana z perforowanej blachy stalowej, tłocznia była nie dokładna więc krawędziami można było się skaleczyć.

Po wciśnięciu kości do slotu natychmiast wyświetliła się zawartość. Kilka plików z tekstem, parę zdjęć jakichś schematów, parę zdjęć uśmiechniętych twarzy wziętych jakby z legitymacji służbowych oraz zapisany jakiś numer sieciowy z dopiskiem „KONTAKT!”. Było tego w sumie 100 megabajtów z 50 gigabajtów dostępnego miejsca na kości.

Sto megabajtów? Coś tu nie gra.

Ktoś wrzucił tu jakąś muzykę, lub raczej zapomniał wykasować... lub...

http://pl.youtube.com/watch?v=cYG1O6Okxvc

Dziwne. Jakieś takie... w każdym bądź razie intrygujące...

***

Johny rozejrzał się w koło. Zobaczył Oena patrzącego na niego dziwnie szklistym spojrzeniem – podobnie przyglądają się ludziom zwierzęta. Zupełnie nie okazujące żadnych myśli. Tym bardziej nikt nie mógł przepuszczać że zaatakuje tak szybko. Już po chwili był przy Johnym spinając się do uderzenia...
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Zaknafein »

John Jung

Właściwie nie interesowała go zawartość kości, więc gdy pozostali przeglądali znajdujące się na niej pliki w spokoju palił papierosa. Lubił palić, gdy było zimno... filtry zachowywały wtedy kształt, dobrze leżąc między palcami niezależnie od stopnia spalenia papierosa. Nie spodziewał się ciepłego przyjęcia od "podwykonawców", żadna z poprzednich grup z którymi współpracował nie darzyła go sympatią. Mało kto go lubił. Zdążył się już do tego przyzwyczaić.
Zaciągnął się i spojrzał w stronę Oena.
Wypuścił dym i zajrzał mu w oczy. W puste, rybie oczy przećpanego maniaka.
Nikt nie mógł przypuszczać, że Oen zaatakuje. Nikt, poza Johnnym, który od kilku sekund wpatrywał się mu w oczy. Zareagował szybko i z właściwą sobie gracją. W najodpowiedniejszym do tego momencie chwycił napastnika za przegub wysuniętej do ataku ręki. Papieros zawisł w powietrzu, szykując się do spotkania z ziemią.
Szarpnięcie.
Obrót.
Krok w przód i pchnięcie.
Żarzący się papieros uderzył w chodnik.
Oen powinien teraz lecieć na ziemię twarzą w dół. Nim wyląduje, Johnny powinien już trzymać w ręku pistolet, mierząc w jego kierunku.
Mruknie:
-Spokój. Po czym uśmiechnie się i uspokoi, dodając - całkiem grzecznie: Proszę...
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Ojciec Mróz »

Toshiro Sato

Toshi spojrzał na Rei, która wydobyła z kosza piękny, zdobny nóż. Uniósł z lekkim zdziwieniem brew, bowiem broń wyglądała naprawdę imponująco. Błyszczące, lakierowane drewno, złote zdobienia. Pewnie wart był tyle, że można by się za tą kasę wybrać do Pierścienia.

Chłopak nie zdążył niestety zareagować na słowa kobiety, kość z charakterystycznym kliknięciem wpięła się w slot i na ekranie decka zaczęły się wyświetlać informacje. Chociaż w sumie informacje to za dużo powiedziane. Trochę tekstówek, jakieś zdjęcia, durnowata muzyczka ... Wyglądało to jak zawartość kosza na śmieci zrzuconego z komputera stojącego na biurku gdzieś w jakimś urzędzie. Sato przyglądał się w lekkim szoku przewijającym się na wyświetlaczu bzdurom.

Co to za szmelc?!- pomyślał - To jakiś w mordę żart?! Przecież tu praktycznie nic nie ma?!

- Eee, drodzy państwo ... - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć. Przerwał mu Oen i jego - w sumie możliwy do przewidzenia, ale mimo to mocno zaskakujący - atak na "opiekuna". Szybka wymiana ciosów między mężczyznami spowodowała, że Toshi odruchowo wyciągnął z obudowy kompa pistolet, który wymierzył w kierunku walczących. W sumie nie obchodził go wynik bójki, obaj kolesie budzili w chłopaku tylko irytację, chociaż jej powody były w każdym przypadku zupełnie inne. Po początkowym zaskoczeniu obserwował spokojnie rozwój sytuacji, czekając na finał w postaci wybitych zębów latających po całym korytarzu.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Sir_herrbatka »

Johny przeorał palcami powietrze próbując chwycić ramię wariata. Za wolno i zbyt głupio.

Oen kopnął Junga prosto w przeponę wyciskając z jego piersi powietrze niczym z gumowego balonika. Rozległ się świst powietrza uciekającego przez zaciśnięte zęby. Oen wykonał drugie drugie kopnięcie – tak szybko jak tylko mógł.

Cios nie dotarł na miejsce. Johny chwycił nogę za kostkę. Wystarczył jeden mocny ruch ramion by balansujący Oen stracił równowagę rozpoczynając krótki pikowy lot w kierunku betonowej posadzki. Oen doskonale jednak wiedział że myślenie to strata czasu – zamiast tego można być szybszym o ułamek sekundy.

Błyskawicznie uderzył całą siłą w łydkę Junga zanim jeszcze dotknął ziemi. I tak obolały już korp niebezpiecznie przechylił się do przodu tracąc równowagę. Przed sobą widział tylko coraz bliższą szarość.

Dwójka walczących uderzyła z łomotem o grunt. Johny poczuł specyficzne uczucie informujące o tym że jego nos jest złamany. Nie medytował nad tym długo i szybko zerwał się na równe nogi. Akurat zobaczył Japończyka mierzącego do niego z pistoletu. A może do Oena. Jak się wydaje do ich obu.

I zobaczył Oena który jeszcze leżąc składał się do strzału. Nie zamierzał oszczędzać amunicji. Sato jak się wydawało popełnił największy błąd swego życia... i ostatni.

Rozległ się strzał. Tak głośny że wydawało się że rozsadzi głowy. Odbijał się echem w betonowych ścianach.

Oen mógł przysiąść że Sato naciska spust. Ustawiony i przygotowany, z palcem na cynglu... Ale dźwięk nadszedł z zupełnie innego kierunku. Zza pleców.

Wielka siła uderzyła w pistolet wyrywając go z dłoni Oena. Śmiercionośna zabawka z metalicznym zgrzytem zatrzymała się metr dalej na betonie. Palce Oena mocno protestowały przeciw takiemu traktowaniu.

Za nim stała znajoma blondynka z CorpForce. Przygryzła lekko język i ściągnęła brwi. Była skupiona jak wiązka lasera bojowego. W dłoniach trzymała Ciężki rewolwer, ładowany chyba kulami magnum.

Ruszała się niemal nienaturalnie szybko. Nie tak szybko jak postać w „Ultimate Utopia” ale i tak zbyt szybko jak na standardy realnego świata.

Rozległ się drugi strzał wymierzony prosto w środek czoła Johnego. Ten z powrotem padł na ziemię z koszmarnym bólem głowy. Obok niego wylądował gumowy pocisk.

– Wybacz... Johny. Nie mogłam się powstrzymać.

Blondynka mówiła spokojnie. Bez zbędnych emocji. Ale w tonie jej głosu dało się słyszeć niepokojącą nutę szczerości. Podobny do tonu jakim wilk mógł tłumaczyć się z zamiłowania do mięsa. Pochylona nad bronią przypominała drapieżnika. Z ludzką twarzą i złym uśmiechem.

– Lepiej sprawdzaj na przyszłość Sato czy twoja pukawka jest na pewno gotowa do strzału. Może ktoś ci zmienił magazynek na pusty?

Opuściła broń. Nie było nawet przez chwilę wątpliwości że to koniec. Po prostu odwróciła się i odeszła równie cicho jak przyszła. Jej plecy szybko zniknęły w cieniu.

Nagle zrobiło się strasznie cicho.
Discordia
Majtek
Majtek
Posty: 89
Rejestracja: piątek, 2 listopada 2007, 23:31
Numer GG: 0

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Discordia »

Rei Hanzo
Obrazek

Rei widząc bójkę nie zamierzała w ogóle reagować. Stanęła z boku pilnując by nikogo nie mieć za plecami. Jak dla niej to mogli się pozabijać. Wyszłoby wtedy po 70 patoli na łeb. Uśmiechnęła się na taką myśl. Nie była taką skończoną materialistką, odrobiną mózgu pomyślała o ewentualnych stratach i komplikacjach. Odrobiną.
Sytuacja uległa natychmiastowej zmianie, gdy Toshi wyciągnął broń. Małe, totalnie bezużyteczne cacko w tej chwili wydawało się niesamowicie groźne. Zwłaszcza dla trzymającego broń Sato. Rei nie zdążyła wymyślić żadnej sposobu rozbrojenia chłopaka bez przelewu krwi, kiedy padł strzał. A zaraz potem drugi. Broń stuknęła o podłogę.
Natychmiast odwróciła głowę szukając wzrokiem strzelca. To ta blondynka z ochrony. "Niezła jest. Przed chwilą w ogóle jej tu nie było" pomyślała Rei. "Jak mogłam się zrobić taka nieostrożna" pokręciła lekko głową. Ile potrzeba było żeby jakaś zabłąkana kula przecięła nić jej życia. Wielu znalazłoby się takich, co ucieszyliby się na tę wieść. Ale z drugiej strony czym miała się chronić. Nie tak łatwo było zdobyć kamizelkę. Ale nawet gdy jedna wpadła jej w ręce, Rei nie zamierzała nosić ciężkiego "pancerza". "Głupi błąd" zganiła samą siebie.

Patrzyła jak kobieta odchodzi. Po chwili kucnęła i podniosła pocisk.
- Gumowy.- Mruknęła obracając go w palcach.- Jasne. Po co od razu zabijać.
Uśmiechnęła się lekko i włożyła kulę do kieszeni. Może kiedyś zainwestuje w coś takiego? I sprzeda korporacjom. Uśmiech jeszcze się poszerzył. może nawet pokusi się i zaproponuje to siłom porządku? "Jaasne" zaśmiała się w myślach do siebie.

- Skończyliście się bawić?- Spojrzała na mężczyzn z kpiarskim uśmieszkiem.- To fajnie. A teraz pozbierajcie się i chodźmy do znajomego. Przy okazji opatrzymy Twój nos Jung-san.- Dodała po chwili.

Patrząc jak się zbierają z podłogi, Rei pomyślała o dobrym miejscu na początek "śledztwa". Znała w pobliżu jedną knajpkę. W pobliżu czyli dwa poziomy niżej, ale w tej chwili nie miało to większego znaczenia. Ważne było to, że nikt tam nie zadawał żadnych pytań bo w knajpie załatwiało się interesy. No i prowadził ją Gruby Mao. Pozostała, dodajmy żeńska, część obsługi imion nie posiadała. Schodziła się tam klientela, która także nie miała imion, czy to przez roztargnienie rodziców, czy przez używki. Sama spelunka, mimo że rozreklamowana w dość szeroko w niektórych kręgach, także nazwy nie posiadała.
A to się akurat dobrze składało.
- Nie tak całkiem daleko jest taka jedna mordownia.- Rei Wyciągnęła z kieszeni chustkę z syntetyku i podała ją Jungowi.- Powinno nam być tam miło. A ty -Zwróciła się do Toshiego.- schowaj na razie to cacko. Nie potrzeba nam tu teraz zbytniego zainteresowania. Później sobie spokojnie poprzeglądamy zawartość tego maleństwa.

Również pomocnym był fakt, że Gruby Mao miał koneksje z jednym z wakanaka z rodziny. Zapewne znajdzie się dla nich jakiś cichy kącik.
"Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" Mt 7,3
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Zaknafein »

John Jung
Oen powinien polecieć na ziemię twarzą w dół. Nim wyląduje, Johnny powinien już trzymać w ręku pistolet, mierząc w jego kierunku. Powinien, gdyby tylko zdążył wykonać wielokrotnie ćwiczony algorytm przerzutu, miast zostać kopniętym w brzuch. Czas zwolnił na tyle, by mógł przechwycić następne kopnięcie. "Co to za maniak!?" - zdążył pomyśleć, gdy upadający Oen powalił go kopnięciem w łydkę. Poczuł ból. Przeszywający ból. Po prostu ból. Ból.
Błyskawicznie poderwał się na nogi, by zobaczyć, że ten młody japończyk, Toshiro, mierzy w jego stronę z pistoletu. W przeszłości wielokrotnie grożono mu bronią i celowano w jego stronę; jednak podekscytowany amator z bronią w ręku go przeraził. Tacy są nieprzewidywalni.
I wtedy zainterweniowała ona. Cholera, przecież prawie kontrolował sytuację. Prawie. Zaczął być jej wdzięczny chwilę przed impulsem bólu, który nie raniąc zbytnio Johnnego, śmiertelnie zranił jego wdzięczność. "Głupia farbowana suka..." pomyślał, próbując wstać. Nie zdążył się podnieść, by ją zatrzymać. I tak nie miał powodu. Zapadła przeraźliwa cisza. Jung uwielbiał ciszę. Nienawidził ciszy.
Cisza.
Straszliwa Cisza.
Cisza.

Milion myśli i obolała twarz.
Przysiadł na betonie i bacznie obserwując Oena szybkim ruchem nastawił nos, zanim opuchlizna wymusi czekanie na zagojenie się uszkodzenia i ponowne złamanie. Właściwie nie był zły. Za to pełny ciekawości.
O co mu chodziło...? Już zdążyłem zaleźć mu za skórę?
Wyjął i odpalił papierosa, przyglądając się wciąż żarzącemu się niedopałkowi leżącemu kawałek dalej. Ból rozchodził się po ciele i powoli znikał, przytłaczany nikotyną i siłą jego woli. Wciąż zerkał w kierunku Oena, nie czując się w jego "towarzystwie" zbyt pewnie.
Rei odezwała się rozwiewając ciszę. Jej słowa działały kojąco. Były irytujące.
- Skończyliście się bawić?- Spojrzała na mężczyzn z kpiarskim uśmieszkiem.- To fajnie. A teraz pozbierajcie się i chodźmy do znajomego. Przy okazji opatrzymy Twój nos Jung-san.- Dodała po chwili.

- Nie tak całkiem daleko jest taka jedna mordownia.- Rei Wyciągnęła z kieszeni chustkę z syntetyku i podała ją Jungowi. - Powinno nam być tam miło. A ty -Zwróciła się do Toshiego.- schowaj na razie to cacko. Nie potrzeba nam tu teraz zbytniego zainteresowania. Później sobie spokojnie poprzeglądamy zawartość tego maleństwa.
Johnny spojrzał na nią i wziął chusteczkę.
- Dziękuję, Rei... san? Zawachał się. Ale był wdzięczny. Przynajmniej tego był pewny. Przyłożył materiał do twarzy i wytarł krew.
Uśmiechnął się do niej.
- Prowadź do tej knajpy, mordownia czy nie, na pewno będzie nam milej niż na ulicy. Choć w takim doborowym towarzystwie na pewno będzie przyjemnie. Powiedział wstając. Trudno określić, czy przez "doborowe towarzystwo" miał szczerze na myśli Rei, czy ironicznie Oena. Choć w gruncie rzeczy poza tym wybrykiem nic do niego nie miał. A ćpun nieźle się bił, zasługiwał na szacunek. Gdyby nie był tak walnięty, Johnny chętnie umówiłby się z nim na mały sparing.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Ojciec Mróz »

Toshiro Sato

Chłopak głośno roześmiał się widząc kretyński wyraz twarzy Oena i wielkiego guza rosnącego na środku czoła leżącego obok Junga. Śmiał się tak, że po chwili aż popłakał się ze śmiechu. Schował pistolet w skrytkę wbudowaną w deck, a ten z kolei po chwili wylądował w torbie.
- Ech, chcę tą kobitkę za żonę - spojrzał rozmarzonym wzrokiem na znikającą blondynkę - Kocham Cię - szepnął do jej pleców
Po krótkiej chwili otrząsnął się, poprawił torbę na ramieniu i z szerokim uśmiechem zwrócił się do Rei
- Ok, piękna pani, prowadź nas niegodnych do tego przybytku radości i wytchnienia o jakim mówiłaś. Zgłodniałem znów, a jakoś nigdy nie szło mi myślenie z pustym żołądkiem.
Spojrzał na gramolących się z podłogi mięśniaków i mimo woli znów parsknął. Jednak w jego głowie zaświtała po chwili nieprzyjemna myśl
"Skoro te dwa głąby o mało nie pozabijały się po 10 minutach od spotkania, to ciekaw jestem jak się ta zabawa będzie dalej rozwijać ..."
Podrapał się zafrapowany w głowę, ale wzruszył ramionami i westchnął. W końcu nie miał na to wpływu, musiał tylko uważać, żeby przy okazji ktoś nie zrobił mu w tyłku dodatkowej dziury.
- A, tak na marginesie tylko zauważam, że gdyby ktoś miał wątpliwości, ten pistolecik, który mam schowany w decku tylko wygląda jak zabawka. A ja nim umiem się posługiwać. Więc proszę nie trząść gaciami.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: denis »

Nagłe pojawienie sie kobiety z korporacji troche go zaskoczyło.
To znaczy nie zaskoczyło go to ze szpicel ma ochronę tylko skuteczność i szybkość ich reakcji.
Wnioski z całej sytuacji nasuwały sie same. Oen podszedł do leżacego PM-a i podniósł go .
Szpicel miał taką ochronę ze mozna było schowac głęboko broń, w sumie nie było to takie złe.
Japonka działala wolno i widac było ze w walce nie jest specjalnie biegła ( a może po prostu zaspała ).
Za to młody gnojek popełnił gruby błąd. W świecie Oena jeżeli mierzy się do kogoś z broni to tylko po to by zabić.
Zresztą japończyk był tępy jak gazrura skoro nawet nie zorientował sie ze gdyby nie lalunia z korporacji leżał by już martwy, mimo ze był chwilowo potrzebny. Ale kiedyś potrzebny byc przestanie.(po twarzy męzczyzny przebiegł paskudny uśmiech )
Oen wyciagnął z kieszeni dwie pigułki i połknął je. Uczucie ciepła rozeszło sie niemal błyskawicznie po całym ciele.
Schował broń pod płaszcz. Z przykrością musiał przyznać ze szpicel lepiej walczył od niego, bo skoro zaskoczony zdołał nawiązać z nim równorżedną walkę
to znaczy ze był lepszy ... niepokojąco lepszy. Przez myś przeszło mu nawet ze jest troche mechanicznie lepszy, na wzór tamtej lalki która zapewne nie do końca swiadomie uratowała bebechy gnojka.
Zatopiony w myślach ruszył za kobietą ... wydawała sie ( zapewne niesłysznie ) najbardziej zorganizowną osobą .
Prochy które łagodnie rozchodziły sie po jego organizmie odsunęły na bok mysli o mierzącym do niego japończyku ... na to przyjdzie jeszcze czas.
Oen był samotnikiem i zawsze zle czuł sie w grupie wiekszej niz on sam. Teraz trzeba było jak najszybciej rozwiazać zagatkę ... nie dla pieniedzy.
Uliczny kodeks którym się kierował nakazywał nie zapominać .
Discordia
Majtek
Majtek
Posty: 89
Rejestracja: piątek, 2 listopada 2007, 23:31
Numer GG: 0

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Discordia »

Rei Hanzo
Obrazek

Rei szła pierwsza. Nie bardzo jej się podobało, że za plecami ma trzech facetów z naładowaną bronią, którzy przy byle okazji skaczą sobie do oczu. Lekko pochyliła głowę zrezygnowana.
Szli korytarzami schodząc coraz niżej i niżej. Japonka prowadziła ich w miejsca z rzadka odwiedzane przez porządnych ludzi. Chodniki robiły się coraz ciaśniejsze i bardziej zaśmiecone. Brud był wszędzie, na ścianach, podłodze, suficie. Na latarniach wbitych w mur. Było ciągle ciaśniej i ciemniej. Rei szła niebyt szybko pilnując żeby nie patrzeć na nic ani nikogo zbyt długo. Prześlizgiwała się wzrokiem po okolicy zaglądając na moment w zaułki i zakręty, za niedomknięte drzwi. Pilnowała rónież swoich towarzyszy, żeby nie wysuwali się przed nią. I żeby nie zostawali zbytnio w tyle. Wystarczyło, że musiała uważać na siebie. Ta dzielnica nie należała do najbezpieczniejszych.

I nagle, z tej mrocznej części kompleksu, wynurzyli się na świat ociekający blaskiem. Z wąskiego korytarza wyszli na skraj placu. Z każdej strony zabudowany był budynkami, z braku lepszej nazwy, użyteczności publicznej. Na środku stało mnóstwo jaskrawo oświetlonych kramów, straganów i podestów. Wszędzie było pełno ludzi. Kręcili się jak muchy na świeżym mięsie, bez ładu i składu tylko po to żeby urwać coś dla siebie. Nigdzie jednak nie uświadczyłbyś kogoś ubranego lepiej niż Rei i jej towarzysze. A już na pewno nie było tu nikogo kto by z aury, aparycji czy czego tam jeszcze, choćby najbledziej przypominał mundurowego. Tak na prawdę większość latarni nie działała, neony albo żarzyły się słabo, albo były porozbijane a budynki były tak oświetlone, aby stwarzać tak zwany nastrój półmroku odpowiedni do zabaw towarzyskich. Jednak po ciemnościach korytarzy 8 poziomu ta przygaszona i brudna iluminacja na moment odebrała jasność widzenia.

- Jak wam się podoba?- Spytała nie oczekując de facto żadnej odpowiedzi.- Przyjazne miejsce.
Lekko się uśmiechała, jakby wspominając coś miłego. Poprowadziła ich przez środek placu. Tym razem cieszyła się mając tych trzech za plecami. Samodzielnie przeszłaby skrajem targowiska.
Lawirując między ludźmi dotarli do nieciekawych frontowych drzwi obskurnie wyglądającej fasady. Ze środka dobiegała muzyka w nie najlepszym wykonaniu oraz głosy pijaczków śpiewających coś alkoholowym barytonem i dziewczyn śmiejących się fałszywie brzmiącym falsetem. Między progiem a zamkniętymi drzwiami widać było słaby blask żółtawego światła i delikatne smużki dymu wijące się w górę. Front ozdabiał połamany niebieskawy neon, który nawet przy najszczerszych chęciach nie przywodził na myśl żadnego słowa.
- Tylko nie trzymajcie rąk w kieszeniach.- Kobieta odwróciła głowę spoglądając uważnie na Sato, Oena i Junga. "Taak, na pewno będzie to ciekawe przeżycie" pomyślała.- Ludzie tutaj są nieco przewrażliwieni.
Uśmiechnęła się do nich półgębkiem i pchnęła drzwi. "Tylko ciekawe dla kogo bardziej."

Od razu uderzyła w nich muzyka, a raczej kakofonia dźwięków niepodobna do niczego. Oraz światło, przyćmione tak, że ledwie coś widzieli. Wrażenie mroku potęgował wciskający się wszędzie dym. No i zapach. Ciężki, piżma, potu, brudu, bimbru i czegoś jeszcze, ale trudnego do określenia.
W środku było pełno ludzi i to od razu rzucało się w oczy. Knajpa pełna była pijanych lub upalonych mężczyzn oraz znudzonych naćpanych dziwek. Dopiero później można było zwrócić uwagę na wystrój. A, powiedzmy szczerze, jak na taką zapadłą dziurę, to dekorator się popisał. Podłoga pokryta eleganckim niegdyś linoleum imitującym parkiet. Ściany pomalowane farbą mogącą obecnie przy dużej wyobraźni przypominać błękitny. Duże szklane żyrandole, albo raczej pokraczne szkielety, kiedyś zapewne ozdobione imitującym szkło plastikiem. Idąc przez salę widać było gdzie nigdzie enklawy sztuki w postaci zaplamionych plakatów, pozbawionych świec świeczników, malowanych na plastiku obrazów. Rei miała rację. To miejsce to była straszna mordownia.
Ale największe wrażenie robiła loża na przeciwległym końcu sali. Na wielkiej kanapie zasypanej poduszkami rozlewał się tam równie wielki ciemnoskóry mężczyzna ubrany w coś, co przypominało szlafrok. Na nim wiły się trzy roznegliżowane panienki a dookoła stało trzech uzbrojonych ochroniarzy. Przed kanapą, albo raczej łóżkiem, stał mały stoliczek zawalony szklankami butelkami. Nad całością wisiał wielki kawał szmaty tak brudnej, że nikt nie pamiętał jaki miała kiedyś kolor.

Rei spojrzała przelotnie w stronę kanapy i poprowadziła mężczyzn do stolika w głębi sali, pod ścianą. Na resztkach tynku wyblakłym już ale niegdyś jaskrawymi kolorami wymalowano koło wypełnione różnymi dziwnymi wzorami. Usiadła twarzą do sali.
- Ładnie tu co?- Zagadnęła i nie czekając na odpowiedź dodała:- Dobrze, to teraz wy, chłopcy, jakoś się zorganizujcie z tutejszym barem a ja muszę coś załatwić. Zaraz wracam.
To mówiąc podniosła się lekko i ruszyła w kierunku loży. Dało się zauważyć, że robi to niezbyt chętnie.
"Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" Mt 7,3
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Ojciec Mróz »

Toshiro Sato

Chłopak szedł swobodnym krokiem, o dwa czy trzy metry za pozostała grupką, rozglądając się leniwie po okolicy. Wiedział, że nikt nie powinien im tu zagrozić, w końcu w tych rejonach nie grasowały żadne groźniejsze bandy, a uzbrojona czwórka ludzi stanowiła zbyt poważne wyzwanie dla drobnych rzezimieszków. Oni woleli samotnych wędrowców. Albo jeszcze lepiej jakiegoś śpiącego ćpuna. „Padlinożercy” myślał ze wzgardą, chociaż doskonale wiedział, że gdyby nie zlecenie Wattsa sam pewnie za jakiś czas stoczyłby się do ich poziomu.

Przyglądał się także dyskretnie wędrującej przodem kobiecie, nie mógł nie zwrócić uwagi na jej miłe dla oka kształty. Dość dziwne myśli przebiegały po jego głowie, jednak nie pozwalał im zbytnio się rozwijać. W końcu tak długa abstynencja mogłaby spowodować, że palnąłby jakąś głupotę. A tego, że pożałowałby tego gorzko wiedział aż za dobrze. Łatwość z jaką Rei poruszała się po korytarzach potwierdzała jego wcześniejsze przemyślenia – dziewczyna nie była bynajmniej panienką z dobrego domu.

Na dwóch wędrujących przed nim facetów Toshiro praktycznie nie zwracał uwagi, bacząc jedynie, żeby nie znaleźć się między nimi, nie chciał oberwać przypadkowo w gębę. Za bardzo ją cenił.

Nagle stwierdził, że rejony zaczynają wyglądać jakby znajomo. Toshi zaczynał nabierać nieprzyjemnych podejrzeń już w chwili, w której weszli na plac. Znał doskonale tą okolicę, w końcu teren jego gangu zaczynał się bardzo blisko stamtąd. „Dawny teren gangu” poprawił się w myślach. Ale najgorsze obawy spełniły się w chwili, kiedy stanęli przed frontonem lokalu Grubego Mao. „Boże …” pomyślał chłopak „tylko nie Mao, przecież on mnie rozpozna! A wtedy nawet nie zdążę cmoknąć się w tyłek na dowidzenia!”. Sato ogarnęło przerażenie, powróciły do niego z całą mocą wspomnienia tych tygodni, które spędził jak szczur w labiryncie, umykając przed ludźmi, którzy zabili jego wuja, rozbijając przy okazji jego organizację. Wiedział doskonale, że mimo zaprzestania ścigania niedobitków gangu w razie rozpoznania jedyne co go czekało na pewno, to szybka kulka w czoło. I to jeśli będzie miał szczęście. Gangi nie słynęły z dobroduszności i lekkości wybaczania. Gdy weszli do środka chłopak starał jak mógł skryć się za plecami Oena i Johna. Na szczęście był drobnej budowy i niższy od tamtej dwójki, więc jako tako go zakrywali. Westchnął głośno na widok rozwalonego faceta na kanapie. Dziękował dowolnemu słuchającemu go bogu za dym i ciemność panujące w lokalu. Modlił się jednocześnie, żeby nikt nie zwrócił na niego baczniejszej uwagi. W takiej sytuacji zarówno on jak i towarzyszące mu osoby już by stąd zapewne nie wyszły. Podejrzewał, że nawet znajomości Rei niewiele by pomogły. Szybko usiadł tak, żeby z sali być jak najmniej widocznym.

- Chłopaki – rzucił w stronę Oena i Johnnyego - przyniesiecie mi coś do picia z baru? I może jakieś żarcie? Ja przez ten czas spróbuję przejrzeć ten szmelc od Eppingera, może uda znaleźć mi się w tym bałaganie coś przydatnego.

Po czym wyciągnął z torby deck i zaczął odczytywać kolejne pliki zapisane na karcie, którą dał im urzędnik Wattsa.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Zaknafein »

John Jung

Lata prowadzenia różnych interesów przyzwyczaiły go do takich miejsc. Spokojnie szedł za Rei, nie przejmując się otoczeniem. Lubił te ciemne korytarze. Stanowiły odskocznię od nudnych korporacyjnych sektorów i knajp. Jednak ten inny świat, oświetlany również nie-halogenami, wywarł na nim - jak za każdym razem - piorunujące wrażenie. W przeszłości był tu kilka razy, nigdy za długo. I nigdy za krótko. To było spotkanie z tak zwanym "niebezpiecznym pięknem".
Gdy Rei wspominała o "miejscu, w którym będzie miło" i "wstępowaniu do znajomego" Johnny mógł pomyśleć o wszystkim, poza lokalem Grubego Mao. Nie znał go osobiście, jednak wystarczająco dużo wiedział o kolonii, by słyszeć o nim to i owo.
Johnny zdziwił się, nie czując smrodu, który zapamiętał z knajpy. Opuchlizna robiła swoje.
Zdecydowanie wolał inne kluby, jednak była to bardzo ciekawa odmiana. Dziewczyna prowadziła ich do stolika, a Toshiro zaczął, nie wiedzieć czemu, chować się za nim i Oenem. 'Jak tak dalej pójdzie, to tylko zwróci na nas uwagę...', pomyślał.
Sato zajął miejsce przy stoliku, a Jung wciąż stojąc zwrócił się do Oena:
-Ja pójdę.
Po czym ruszył w stronę baru, przeciskając się przez odurzony tłum.
-Cztery moloko i coś do podjedzenia. Rzucił do barmana.
Zapłacił i ruszył do stolika - niosąc wieżę złożoną z czterech szklanek i sporej miski syntetycznych chrupków o smaku orzeszków - przy którym zostawił Toshiro z Oenem. Miał nadzieję, że po wzięciu piguły będzie spokojniejszy niż na głodzie, w związku z czym Sato dożyje jego powrotu...
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: denis »

Oen


Gdy zakończyły się całe przepychanki i ruszyli korytarzem Oen wrócił do swojego normlanego trybu działania .
Kazdy jego krok był przemyslany, każdy nawet najmiejszy szmer, kazda wieksza szczelina w murze była dokładnie sprawdzona .
Miesiące i lata życia na krawędzi przepasci nauczyły go ze nawet we własnym kiblu mozna stracić życie .
Mimo tego szedł środkiem korytarza, twardo stawiając buty na betonowej posadzce. Wesoły speed grał mu w żyłach niczym werble dla starozytnych żołnierzy .
Fakt ze dziewczyna znała takie miejsca działał uspokająco, nie tylko on w tej dziwacznej bandzie wie jak wygląda prawdziwe życie.
Gdy staneli w wejsciu na plac Oen odruchowo wyciagnał z kieszeni okulary. Wolał nie ryzykowąc ze cos stepi jego czujnośc. Inny niemal nie świadomy odruch nakazał by dłoń rozszerzyła nieco poły płaszcza, wielu ludzi wywoływało w nim niepokój .
Oczywiscie było tu o wiele bezpieczniej niż tam gdzie zwykle przebywał, czysto i kulturalnie mozna by rzec.
Gdy w końcu weszli do lokalu Oen jednak stwierdził ze okolica nie az tak odbiega od jego standartów . Moze pili nieco lepsze gówno i ćpali odrobine bezpieczniejsze prochy. Zreszta ... uważnie spojrzał na wielkiego grubasa . Widac było ze jest tu bosem, głupim kolesiem który mysli ze strach przed nim ocali jego życie. Lubił z takimi pracować, szybkie i łatwe pieniądze o ile ma się dośc sprytu i umiejętnosci by potem uciec.
Reakcja pozostałych wydała mu się niemal identyczna. Znali spasionego gnoja i najwidoczniej się go bali.
Oen bał sie tylko tego ze kiedyś zabraknie prochów no i czasami o Sisi .

Usiadł przy stoliku tak wygodnie jak to było mozliwe. Wyciągnał przed siebie nogi i obserwował przechadzajace się zbyt mocno płynnym krokiem dziewczyny.
Przypominały Sisi. W pewnym momencie odwrócił się do młodego japończyka i zdejmując okulary spojrzał mu w oczy.

"Po całej sprawie bedziemy miec do pogadania ... koleś " W głosie nie było groźby, ba nawet wysilając się nie sposób było wychwycić nawet najmiejszej nuty jakiegokolwiek uczucia. Ot komunikat taki jaki słyszy sie czasem na dworcu "karawan odjedzie ze stanowiska 9 mm, życzymy miłego dnia "
Powiedziawszy to opadł bezwładnie na krzesło poddając się rytmowi lekko kakofonicznej muzyki.
Zaa okularów obserwował wszysko co mogło by potecjanie do niego strzelić , rzucić nożem albo ugryść.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [autorski]Czerwona szarfa/Czerwony alarm

Post autor: Ojciec Mróz »

Toshiro Sato

- Hmm? - odezwał się do Oena, odrywając się na chwilę od monitora -Mówiłeś coś? O, żarcie! Dzięki Johnny!

Zauważył stojącą przed nim szklankę i michę z syntetycznymi chrupkami. Ucieszył się, że może coś wreszcie zjeść. Mimo, że był chudy jak patyk potrafił zeżreć tyle, co dwóch normalnych facetów i jeszcze potem przegryźć to energetycznym batonikiem. Wszyscy zawsze się dziwili gdzie się podziewa całe to żarcie, Toshi bowiem nie był znany z nadmiernej aktywności fizycznej, a nigdy nie ważył więcej jak 60 kilogramów. Wepchnął do ust całą garść chrupek i zapił płynem ze szklanki. Skrzywił się lekko, nie lubił bowiem orzechów, ale wzruszył ramionami i sięgnął po kolejną porcję. Jednocześnie wślepiał się w pliki zapisane na karcie. Najbardziej zaskoczyła go ta antyczna muzyka, której identyfikacja wymagała głębokich poszukiwań w sieci. Dźwięki z totalnie innego świata, z przeszłości tak odległej, że stanowiła już właściwie prehistorię. Przy okazji odnalazł jeszcze kilka utworów tego zespołu. W sumie dość ciekawa muzyka, zupełnie odmienna od tego, co prezentowane było chociażby w spelunie, w której obecnie przebywali.

Toshi pochłaniając kolejną porcję chrupek rozejrzał się dyskretnie po sali. Oen, siedzący obok, przyćpał pigułę i odpłynął zupełnie, co akurat było dobrym objawem. John spokojnie siedział i rozglądał się po sali. Rei zniknęła gdzieś w okolicach loży Mao, ale w tą stronę Sato wolał się nie oglądać. Poza nimi w knajpie kręciła się zwykłą mieszanka ćpunów, pijaków i dziwek. Norma dla lokali tego typu.

Kolejne chrupki powędrowały do ust Toshiro, a on sam powrócił do studiowania plików od Eppingera. Tym razem zamierzał przejrzeć tekstówki zapisane na karcie.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Zablokowany