[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Luca

Trzeba przyznać, że plan okazał się niezbyt fortunny i jak zwykle wszystko wyszło 'freestyle'owo' jak zwykli mawiać albiończycy. Po dostaniu się do środka Orlandoni rozwalił łeb jednemu z zielonych i skrupulatnie rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Niemal nie zastrzelił odkrytych w sieni więźniów. Przypatrywał się im, gdy ukochana rozcinała ich więzy. Wtedy też nieswojo poczuł się na duchu - patrząc na wieśniaków miał nadzieję, że on i Cas nigdy nie będą w podobnej sytuacji; by przez to czym się zajmują nie stracili tego, co najważniejsze. Z trudem odegnał te myśli od siebie i zmarszczył brwi.

- Macie dług u Ranalda. – rzekł opierając się o ścianę . - Gdyby nie my, to pewnie skończylibyście jako przysmak dla tych zielonych popierdółek. Ulrich, ubezpieczaj schody. - skinął głową przyjacielowi podając jednocześnie uwolnionym manierkę z wodą.

Z góry dobiegały ich już odgłosy goblinów, którzy zapewne po pierwszej fazie strachu poczuli się pewniej i zamierzali stawić im czoła. Należało się więc spieszyć.

- Jestem Antonio DiNatale, to Castinaa, Marie a tamten przystojniak za nami to Ulrich. – przedstawił drużynę. - Jeśli chcecie nam pomóc – dobrze, jeśli chcecie uciekać – dla nas żadna strata. Jeśli interesuje was pierwszy wariant, to przedstawcie się i znajdźcie sobie jakąś broń – choćby ten gobliński mieczyk... - Luca kopnął pod nogi uwolnionego mężczyzny broń zabitego goblina. - Wiecie coś o tym miejscu? Ilu zielonych tutaj jest? I jakie znaczenie mają te lustra nad nami?

Orlandoni rozejrzał się po pomieszczeniu. Nim ruszy z pozostałymi na górę i zrobi się naprawdę gorąco, wolał dokładnie sprawdzić cały parter. Spojrzał na Castinęę.

- Pamiętasz co mi obiecałaś przed wejściem tutaj, prawda, kochanie?! - raczej stwierdził niż spytał a w jego głosie można było usłyszeć niesamowitą troskę o kobietę swego życia.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Castinaa "Arienati" Bassadocci, przyszła Pani Orlandoni & Luca Orlandoni, przyszły mąż Castinyy (fajnie, nie? :D)

Skinęła głową i uśmiechnęła się lekko do czarodziejki, była jej wdzięczna za okazaną troskę. Pod opieką władającej magią kobiety czuła się pewniej. Dotknęła delikatnie swego brzuszka, wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze z płuc. Trzymajcie się, maluchy, pomyślała. Gdy wpadli do wieży, pożałowała, że nie posłuchała się narzeczonego. Pierwszy zielony przykurcz padł, nim zdążył się zdziwić, drugi natychmiast doskoczył do Tileańczyka. Luca odruchowo wycelował i niemal dotykając lufą do czoła pokraki, wypalił. Śmierdząca posoka bryznęła na podłogę, huk wystrzału poniósł się po wieży, a martwe ciało osunęło się bezwładnie. Castinaa spojrzała przed siebie, spoglądając nad ramieniem ukochanego dostrzegła jakieś postacie.

Kilkoma szybkimi ruchami uwolniła więźniów i pomogła im wstać.
- Uważam, - odezwała się, gdy Luca skończył mówić, - iż nie powinniście już narażać swojego życia. Chyba lepiej by było, gdybyście zostali tu na dole, przy wejściu i dali nam znać, gdyby ktoś usiłował wejść do wieży.
- Pozwól im zadecydować, kochanie. - Wtrącił Orlandoni. - Chyba mają z tymi parszywcami jakieś rachunki do wyrównania z tego co zdążyłem zauważyć.
Castinaa skinęła mu głową i nim uwolnieni zdążyli coś odpowiedzieć, Luca wziął ją na stronę.

- Pamiętasz, co mi obiecałaś przed wejściem tutaj, prawda, kochanie?! - raczej stwierdził niż spytał, a w jego głosie można było usłyszeć niesamowitą troskę o kobietę swego życia.
- Tak, oczywiście że pamiętam- odparła szybko. - Czy sądzisz, że ona tu naprawdę jest? Wydaje mi się, że żadna czarodziejka nie chciałaby dzielić swego lokum z tymi ścierwami, ani tym bardziej mieszkać w takim smrodzie. Uważam, że jej tu nie ma...

- Z jednej strony gobliny mogłyby być jej 'obstawą', ale nie sądzę by ceniona i wpływowa kultystka otaczała się tymi zielonymi pokurczami. Poza tym chyba nie wyczuwasz jej aury magicznej, prawda Marie?
- spojrzał na czarodziejkę, po czym przeniósł wzrok na ukochaną. - Nie, Skarbie, moim zdaniem tutaj są tylko gobliny i nic więcej.

- To co teraz? Wątpię, by zostawiła tu coś cennego lub cokolwiek, co moglibyśmy wykorzystać jako dowód. Warto jednak sprawdzić wieżę, wybić zielone gluty i najlepiej puścić to wszystko z dymem. No i... biorąc pod uwagę nasze ostatnie przygody z kultem, sprawdziłabym piwnicę.
- Spojrzała się po towarzyszach i mimowolnie dotknęła miejsca, gdzie została raniona ofiarnym sztyletem. Który zresztą wisiał teraz u jej boku.

Na chwilę zapadła cisza, Luca pewnie się zastanawiał, czy w przypadku schodzenia do piwnicy pozwolić Castiniee iść ze sobą, natomiast reszta rozglądała się na boki i co jakiś czas zerkała w stronę Tileańczyków. Kobieta czekała, czy ktoś jeszcze się wypowie, liczyła, że czarodziejka zabierze głos w tej sprawie.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Weszła do środka w pełni skoncentrowana łypiąc okiem na Castinęę by ta pozostawała lekko z boku za jej plecami. Małego goblina nawet nie zauważyła, ledwie do jej świadomości dotarł huk wystrzału. Ona miała ważniejszy cel. Znaleźć Eltelkę. Czarownicę... której tu nie mogło być. Żadna, nawet najbardziej krwiożercza i chaotycka magini nie wpuściłaby do swoich kwater bandy zawszonych, śmierdzących goblinów. One musiały pojawić się później, zapewne po odejściu Etelki. Pytanie, gdzie odeszła czarodziejka i dlaczego. Marie miała nadzieję, że odpowiedź znajdzie się gdzieś w tej wieży.

Tymczasem znaleźli dwójkę więźniów tej bandy zielonoskórych. Nie interesowała się nimi za bardzo, rozglądając po pomieszczeniu. Gdy usłyszała głos Orlandoniego, spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.

- Czarownicy już tu nie ma. Wiem to na pewno. Wyczułabym ją. Pozostały więc tylko gobliny. Chyba nie boicie się goblinów, prawda?

Uśmiechnęła się jeszcze raz, jakby zupełnie lekceważyła zagrożenie ze strony czegoś takiego jak goblin.

- Ruszajmy do góry, kto wie, może wyżej znajdziemy coś ciekawego.

Uniosła brwi, patrząc Luce w oczy, po czym z tajemniczym uśmiechem i wbrew swoim słowom ruszyła sprawdzić resztę pomieszczeń na parterze.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich de Maar

- Wracać mi tu, wy małe, zielone ścierwa! – krzyknął Ulrich za uciekającymi po schodach goblinami, ale zaraz się opanował, gdy usłyszał jeszcze przed chwilą związaną parę. Aż strach pomyśleć jaki los mógłby spotkać tych ludzi, gdyby oni się tutaj nie pojawili. Skinął im głową, kiedy Luca wypowiedział jego imię, po czym odezwał się.
- Ja także uważam, że nie powinni niepotrzebnie ryzykować. – było tak z dwóch powodów. Po pierwsze, to przecież nie są wojownicy i pewnie dadzą się tylko niepotrzebnie zabić. Po drugie, są ofiarami zrządzenia losu – wola boska, że już dawno nie pożegnali się z życiem. Niech dziękują bogom, że do tej pory mieli ich w opiece. - Damy sobie radę, nie ma obawy. I odpłacimy tym stworom za wszystko co zrobiły.

Zaklął głośno, gdy Marie powiedziała, że Etelki tutaj nie ma. Znów niczego konkretnego się nie dowiedzą. Przez chwilę był zły, ale w końcu uznał, że przynajmniej pozbędą się goblinów. Zawsze to coś... A nuż coś ciekawego znajdą w tej wieży? Można powiedzieć, że jedną ciekawą rzecz już znaleźli – te dziwnie ustawione lustra. Spojrzał pytająco na Marie, bo jeśli ktoś poza Etelką mógł wiedzieć czemu tam są, to tylko ona. Ulrich nie wiedział do czego mogą służyć te zwierciadła, ale wiedział za to, że na wszelki wypadek lepiej je zniszczyć. Ba! Na wszelki wypadek lepiej zniszczyć całą tę przeklętą wieżę, tak jak powiedziała Castinaa.

Ulrich stał u dołu schodów. Miał zamiar sprawdzić co czai się na górze. Na pewno kilka goblinów - a to wystarczający powód, żeby tam iść i się ich pozbyć. Jeśli dwójka uwolnionych postanowi jednak zostać w wieży i narażać życie, to poleci temu mężczyźnie, żeby poszedł z rajtarem na górę. Jak już tu jest, to niech się przyda. Wcześniej jednak uśmiechnął się krzywo i zwrócił do pozostałych.
- Pilnuj naszych dam, Luca. W końcu kim byśmy byli, gdyby nie kobiety?
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf podążał za krasnoludami. Trzeba przyznać, że jak na takie krótkie nogi to te pokurcze całkiem szybko zasuwały. Gildiril jednak się nie śpieszył, utrzymywał od nich stały dystans, pozwalając działać niszczycielskiej sile krasnoludzkich toporów. Elf dobył miecza i sztyletu, uważnie obserwując otoczenie. Jego zadaniem jest dobijać to, co się przedrze przez khazadzkie konserwy lub ewentualnie będzie próbowało ich zajść od tyłu.

Nie musiał długo czekać, bo zielone ścierwo nie stroniło od walki. Krasnoludy ruszyły do przodu, natomiast Gildiril został trochę z tyłu, obserwując sytuację. Nie "nacieszył" się zbytnio widokiem, bo został zaatakowany przez goblina. Jednak w tym pojedynku do Gildiril był złodziejem z wieloletnim stażem, więc uniknąć ciosu, a następnie wyprowadził kontrę - ciął gobosa mieczem w brzuch, a następnie doskoczył do niego i szybkim pociągnięciem lewej ręki podciął mu gardło. Zielonoskóry nie miał szans tego przeżyć.

Następnym wrogiem był wilk. Niestety kopalnia zadrżała (czemu akurat teraz, do cholery?), a sypiące się kamienie i pył znacznie ograniczały widoczność. O ile elf miał świetny wzrok, to jeśli chodzi o węch i instynkt to ustępował nawet głupiemu wilkowi. Gildiril zrobił krok w stronę wyjścia, odwracając się przodem do wilka. Wyciągnął miecz przed siebie, starając się zniechęcić wilka do natarcia. Jednocześnie krzyknął do khazadów -Brniemy dalej? Jeśli strop zawali się nam na głowę to raczej nie wyjdziemy na tym dobrze!- Spodziewał się, że ci szaleńcy są zdolni iść dalej nawet gdyby słońce miałoby spaść im na głowę. W oczekiwaniu na odpowiedzieć (raczej naiwnym oczekiwaniu) starał się w miarę swoich możliwości percepcyjnych kontrolować otoczenie - wilka, ewentualne niedobitki za swoimi plecami i stan stropu. Może dzięki temu uda mu się wyjść z tego w miarę jednym kawałku.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Wieża:

Wieża okazywała się całkiem spora, jeśli się do niej już weszło. Etelka najwyraźniej lubiła wygodne życie. Na parterze, prócz nieszczęsnej garderoby, były jeszcze dwa pokoje gościnne, które kiedyś były zastawione ładnymi meblami, teraz zaś służyły za sypialnie bandzie goblinów, zaś same meble walały się w częściach po całych pomieszczeniach. Było tu sporo goblinich strzał, trochę pochodni a także jedna marna włócznia, której uciekające na górę stwory zapomniały zabrać.

Dalej była dosłownie zasrana jadalnia, której główną część stanowił duży, drewniany stół i kilka jeszcze całych krzeseł. Innymi dodatkami do wyglądu były tylko wszechobecne odpadki i odchody. Zaś za jadalnią znajdowała się kuchnia, o dziwo względnie czysta. Wielkość samej kuchni a także blatów czy stołka wskazywała, że ta jest dostosowana do wzrostu niziołka. Niziołek, a raczej niziolica, zresztą też się znalazła - pod łóżkiem swojej sypialni, nieco za kuchnią. Nie dała się wyciągnąć a za każdym razem, gdy słyszała z góry pokrzykiwania goblinów, kuliła się jeszcze bardziej i pokazywała palcem na sufit. Nie było raczej szans na wyciągnięcie z niej czegokolwiek w takim stanie. Dwójka wieśniaków, których uwolniliście, również zniknęła gdy tylko wróciliście do małej sieni gdzie ich znaleźliście – najwyraźniej jednak nie mieli ochoty na potyczkę z goblinami.

Nic więcej parter wieży nie zawierał i w końcu trzeba było udać się na górę. Zanim jeszcze doszliście na szczyt schodów, z pomieszczeń piętra usłyszeliście gobliny. Schody kończyły się wyjściem na niewielki korytarzyk i niemal na wprost kolejnego zrujnowanego pomieszczenia. W którym stało osiem goblinów, wyraźnie czekając na wasze przyjście. Cztery strzały pomknęły w waszą stronę. Dwie wbiły się tuż obok Marie, jedna spudłowała a ostatnia drasnęła lekko w ramię Ulricha. Zaraz potem, najbliższe drzwiom gobliny szybko je zatrzasnęły, nie dając szans nawet na odpowiedzenie ogniem z pistoletów.


Kopalnia:


Stawianie wszystkiego na jedną kartę nie zawsze było dobrym rozwiązaniem. Przekonałeś się o tym z trudem odbijając miecz kolejnego goblina który do ciebie doskoczył i szybko wysyłając go na tamten świat, lecz jednocześnie wystawiłeś się na atak wilka. Ten rzucił się na ciebie nie dając zareagować. Powalił cię na ziemię i poszarpał lewy bark swymi wielkimi zębiskami. Walcząc z okropnym bólem i wielką bestią na sobie zdołałeś jeszcze wbić miecz w bok wilka, który zaskowyczał i odskoczył, lecz paszcza drugiego wilkora już zbliżała się do twojego gardła...

I nagle druga bestia również odskoczyła, zaś ty poczułeś na twarzy strugę jego ciepłej krwi. To Orzad, z zakrwawionym po trzonek toporem przyszedł ci z pomocą w ostatniej chwili wybebeszając zwierzę. Raniony przez ciebie wilk uciekł, pozostali byli martwi. Twój lewy bark wręcz promieniował bólem, każdy ruch ręką tylko zwiększał udrękę.

- Dasz radę, elfie? - usłyszałeś nad sobą dudniący głos Orzada. Krasnolud wyszedł ze starcia bez najmniejszego draśnięcia, a zakrwawiony topór i zbroja dodawały mu osobliwości.

Nie czekając na odpowiedź, khazad chwycił cię za zdrowe ramię i mocnym targnięciem pomógł wstać. Dalej, w głębi kopalni krasnoludy nadal prowadziły swą potyczkę. Wyraźnie było czuć, że podłoże drży, zaś z sufitu sypało się coraz więcej pyłu i kamieni. To wszystko najwyraźniej groziło zawaleniem. Byłeś pewien, że krasnoludy również dobrze o tym wiedziały, ba, wiedziały znacznie lepiej. Mimo to dalej walczyli. Za to Orzad był bardziej ostrożny.

- Na Grungniego, to się zaraz zawali! - warknął gardłowo. - Bracia, wynosimy się stąd, natychmiast!
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Cas (+ 2x bobasek) & Luca

Na widok jadalni Tileance zrobiło się niedobrze i nawet po wyjściu z zasranego pomieszczenia nudności jej nie opuściły. Jakoś weszła po schodach na górę i gdy gobliny zakończyły swój atak, przysiadła na jednym ze stopni.
- Ulrichu, warto by było od razu zerknąć na tę ranę, od broni tych wszarzy może ci się jakieś zakażenie wdać - zwróciła się do rajtara i skinęła na niego dłonią, by do niej podszedł.
Nadal ją mdliło, szczęście, że nie mdlała na widok krwi. Przetarła zmęczoną twarz i na chwilę skryła twarz w dłoniach. Nie czuła się najlepiej. Zaraz napotkała zatroskane spojrzenie Orlandoniego.

Luca warknął pod nosem jakąś obelgę po tileańsku, gdy strzały goblinów minęły ich dosłownie o kilka centymetrów. No może nie do końca, bo Ulrich został ranny. Znów. Lucę jakoś mało to teraz interesowało, zwłaszcza że Castinaa wyglądała niezbyt dobrze – była blada, a na jej czoło wystąpił pot. Przyklęknął przy ukochanej, jedną dłonią pogładził ją po twarzy, a drugą chwycił dłoń kobiety.

- Wszystko dobrze, kochanie? Jedno słowo i wyjdziemy stąd - rzucił pewnie i wiedziała, że był gotów zrobić dla niej wszystko. - Nie zamierzam narażać ciebie i dzieci na niebezpieczeństwo. - Pocałował ją delikatnie.

- Nic mi nie jest, naprawdę. Dam radę, najwyżej dodam coś od siebie do tego burdelu na podłodze. - Uśmiechnęła się słabo. - Póki już tu jesteśmy, załatwmy to do końca. Drugi raz nie będę wchodzić na górę...

- Więc może ja tutaj z tobą zostanę, a Marie i Ulrich pójdą sprawdzić resztę wieży? Nasz przystojniak nie wygląda na takiego, co nie może walczyć. Wolałbym żebyś się teraz nie przemęczała i posiedziała tutaj ze mną – sama wiesz, jaka jest stawka. – Dotknął delikatnie jej brzuszka i pogładził po ramieniu. Nie miał zamiaru odpuścić, zbyt mocno ją kochał i martwił się o ich zdrowie.

Chwilę się zastanawiała, nie była pewna, czy powinni wszystko zwalać na innych. Ale też nie czuła się na tyle dobrze, by poręczyć za swą celność. Luca widział, jak biła się z myślami. Była zła na siebie za tę chwilę słabości, obawiała się, że to dopiero początek. Westchnęła ciężko.
- Moje noże bardzo by się teraz przydały, Luca - powiedziała cicho. - Nie chciałabym, by przeze mnie nasi towarzysze zostali ranni. Dam radę. - Uśmiechnęła się na siłę i wstała.

- Ale kochanie, to już postanowione, zostajemy. – Uśmiechnął się czule do ukochanej i spojrzał dziarsko na pozostałych. - Chyba nikt nie wnosi sprzeciwu, nie?! - To raczej zabrzmiało jak stwierdzenie niż pytanie. - Spokojnie, w międzyczasie wymyśliłem dobry plan, który pozwoli wam wyjść cało z opresji, nie mając nas za plecami. Ulrich, zejdziesz na dół, weźmiesz z sieni szczotkę i jakieś łachy, potem narzucisz je na kij od szczotki. Uderzysz ze dwa raz z buta w drzwi i gdy te staną otworem wystawisz naszą prowizoryczną kukłę. Zielone ścierwa nie są na tyle inteligentne by w pierwszej chwili poznać czy to człowiek czy nie, więc pewnie wypuszczą bełty które mają załadowane prosto w kukłę, podczas gdy wy będziecie mieć czas na atak. Przygotuj swój pistolet i szpadę, a ty Marie jakieś ofensywne zaklęcie. Musicie ich pokonać przy pierwszej okazji, na nas nie będziecie mogli teraz liczyć, Cas i dzieci są dla mnie najważniejsi, zresztą wiem, że rozumiecie. Zgadzacie się? - spytał, patrząc po ich twarzach. Chwilę potem odwrócił się do Castinyy. - Kochanie, jak się czujesz? - zapytał z przejęciem w głosie.

Spojrzała się na narzeczonego i po chwili zamknęła usta, które z wrażenia otworzyła. Zmieszała się, nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć. W końcu westchnęła.
- Trochę mi lepiej, naprawdę. Ale wszystkie widoki i zapachy są teraz takie nieznośne, że się boję, iż na niewiele się przydam. Wątpię, by za tymi drzwiami było coś miłego... Wybaczcie.
Spuściła wzrok i ukucnęła koło Orlandoniego. Była mu wdzięczna, że przy niej jest. Tak szybko wszystko wymyślił i zorganizował... Uwielbiała go za to, czuła się z tym mężczyzną bezpiecznie.

Luca przytulił ją do siebie, niezbyt mocno, by nie spotęgować mocnym uściskiem mdłości ukochanej. Pogładził ją po głowie i pocałował w czółko. Teraz nie miał zamiaru pozwolić, by gdziekolwiek się stąd ruszała, chyba że na świeże powietrze - i albo reszta to zaakceptuje, albo nie, nie dbał o to. Castinaa i dzieciaczki były dla niego najważniejsze i nigdy w życiu nie pozwoli, by Cas narażała własne życie, zwłaszcza gdy nie czuje się najlepiej. Zrobiło mu się szkoda ukochanej i sam nieco posmutniał w duchu. Przytulił ją do siebie nieco mocniej i wyszeptał do ucha:
- Wszystko będzie dobrze, skarbie, jestem przy tobie. – Następnie spojrzał pewnym wzrokiem na Marie i Ulricha. - Chyba powinniście zacząć działać, nie? Nie będą na nas czekać w nieskończoność...
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Czarodziejka skrzywiła się delikatnie, gdy dwie strzały przemknęły tuż obok niej. Te gobliny chyba były sprytniejsze niż większość ich pobratymców, gdyż postanowiły nawet urządzić prymitywną zasadzkę. Aczkolwiek wciąż były to tylko gobliny i nawet jeden celny strzał tego faktu nie zmieniał. Marie schowała się za załomem schodów, już mając zasugerować Luce, że może otworzyć te drzwi bez uciekania się do kombinatorskich sztuczek, ale ten postanowił sam zadziałać, konstruując to, co niby miało przypominać człowieka. Mężczyźni.

Nie zawracała sobie głowy jego planem, jej własny był prosty aż do bólu. Kule czarnej energii w małych pomieszczeniach zawsze czyniły ogromne spustoszenie, a tu, w kamiennej wieży, nie powinny nawet spalić zbyt wiele. W sumie mogła by zniszczyć wszystkich przeciwników w środku, ale Luca miał inny plan, jakże by mogła odmówić mu tej przyjemności? Rozumiała, go dobrze i chyba nawet nieco zazdrościła Castiniee takiego mężczyzny, bo kobieta w ciąży była najważniejsza, a Tileańczyk dawał teraz świadectwo tego, że naprawdę ją kocha i jest jej oddany całym sercem. Wstydziła się tego uczucia, ale zazdrościła im tej miłości...

- Na mnie możecie liczyć, Luca. – powiedziała w końcu. - Zostań tu z Castinąą, jej zdrowie i zdrowie dzieciaczków jest teraz najważniejsze. Damy sobie radę z Ulrichem, prawda? - spojrzała na rajtara i dotknęła jego rany wypowiadając pod nosem jakieś niezrozumiałe dla reszty słowa. Po chwili ramię de Maara było jak nowe, nie została nawet blizna.

Przygotowała więc mocny czar i wypuściła go z chwilą otwarcia drzwi, wychylając się tylko zza załomu schodów. Ku goblinom poszybowała duża kula czarnej, niczym serce Morra energii. Chwilę później czarodziejka dobyła swego miecza i wraz z rajtarem postanowiła stawić czoła niedobitkom. Miała nadzieję, że nie zapomniała jeszcze jak się walczy białą bronią.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

- Ale chlew... – mruknął pod nosem, przy dalszych oględzinach dolnego piętra wieży. Nie dziwił się już Etelce, że opuściła to miejsce. Chociaż dla ludzi jej pokroju, takie „luksusy” to i tak więcej niż jej się należy.

Syknął lekko z bólu, gdy zadrasnęła go strzała. Widać z jakiegoś powodu gobliny są bardzo przywiązane do swojego pożałowania godnego żywotu. Kolejna rana do kolekcji – po wszystkim będzie o czym opowiadać. A może nawet nie, bo Marie raz dwa zajęła się tym draśnięciem. Kolejny raz Ulricha zadziwiły możliwości magii. Szczerze mówiąc spodziewał się, że czarodziejka prędzej będzie dla nich balastem, niż pomocą – pomylił się, ale to akurat dobrze.
- Dzięki, Marie. Jasna sprawa, że damy sobie radę! Myślę nawet, że spokojnie możecie opuścić to miejsce – dodał, mając na myśli głównie Castinę – Gildiril i krasnoludy powinni już dać sobie radę z intruzami w kopalni, więc powinniście dołączyć do Orzada i reszty.

Rajtarowi przeszła przez głowę myśl, że pole bitwy to zdecydowanie nie jest dobre miejsce dla zakochanej pary spodziewającej się potomstwa. Nie podzielił się tą myślą z pozostałymi – to nie jest najlepszy moment. Ruszył z Marie w kierunku schodów. Po drodze odwrócił się i z lekkim uśmiechem dodał:
- Ahhh... ale pozwolisz Luca, że załatwimy sprawę goblinów po swojemu, dobrze? Co ty na to Marie?
Kukła? Ulrich nie był przekonany do tego pomysłu. „Prawda, gobliny to tylko parszywe stwory, niewarte splunięcia, ale nie są aż tak głupie... chyba.” Chociaż z drugiej strony stawały do walki przeciwko Ulrichowi de Maar, co nie świadczy o wysokiej inteligencji. No, ale skąd te prymitywne stworzenia mają wiedzieć kim jest, prawda?

Przygotował swój pistolet i szpadę. Chociaż nawet Ulrich nie zdąży uśmiercić ośmiu goblinów zanim którykolwiek z nich wystrzeli. Blizny, bliznami, ale nie godzi się umrzeć z rąk tych śmierdzieli. Postanowił kopniakiem otworzyć drzwi, szybko dopaść do ściany obok drzwi – poza zasięgiem strzał – a potem wypalić, wystawiając zza węgła tylko pistolet. Miał nadzieję, że uwaga wrogów skupi się na bliższym zagrożeniu – to jest na Ulrichu – i strzały nie dosięgną Marie schowanej za załomem. A potem? Zrobi to co de Maarowie robią najlepiej.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

-Kurwa-wycharczał Gildiril, gdy zębiska wilka zagłębiły się w jego lewy bark. Nie było dobrze. O ile kolejny goblin i psisko padły, to na pokonanie kolejnego futrzaka mogło zabraknąć mu sił... A rządek ostrych jak brzytwa zębów nie wyglądał zachęcająco...

I wtedy elfa zalała krew. Dosłownie. Ciepła wilcza jucha spłynęła mu na twarz, gdy Orzad swoim toporem pokazał wilkowi, gdzie jego miejsce. Gildiril odetchnął.

- Dasz radę, elfie? - spytał Orzad. -Dam... Myślę, że dam-odparł elf. Żył. I był w jednym kawałku. To mu powinno wystarczyć w tym momencie... Khazad pomógł mu wstać i od teraz Gil mógł sobie radzić o własnych siłach.

- Na Grungniego, to się zaraz zawali! - warknął Orzad - Bracia, wynosimy się stąd, natychmiast! - Jednak krasnolud miał więcej rozsądku, niż elf mógłby się spodziewać. Miał też rację. Ryzyko przewyższało zdecydowanie potencjalne zyski. Elf schował szylet, teraz już bezużyteczny, i trzymając w zdrowej ręce miecz wycofywał się razem z Orzadem. Miał nadzieję, że reszta krasnoludów zaraz dołączy, bo śmierć pod gruzami kopalni nawet dla khazada to nie jest miła wizja.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

W wieży (Marie i Ulrich):

Plan Orlandoniego mógł być dobry, lecz jednocześnie był dość czasochłonny. Zbiegnięcie na dół i przygotowanie prowizorycznego manekina zajęło by pewnie zbyty wiele czasu. Odgłosy z drugiej części korytarza przybierały na sile, triumfalne okrzyki goblinów mogły wręcz sugerować, że były bojowo nastawione i pewne wygranej! W końcu Ulrich wywarzył drzwi które z hukiem otworzyły sie do środka. Oboje z czarodziejką przywarli do ściany i... poleciała w ich stronę tylko jedna strzała. Nie zastanawiając się czemu, Marie rzuciła kulę czarnej energii, która z sykiem przemierzyła korytarz, by rozprysnąć się w kakofonii wrzasków palonych goblinów.

Pewni zwycięstwa, Ulrich i Marie, wpadli do środka by wykończyć resztki zielonoskórych po czym... srogo się zdziwili. Małe cholery też przygotowały prowizoryczną zasadzkę i teraz wyskoczyły spod ścian, momentalnie otaczając dwójkę ludzi. Na szczęście małych paskud było tylko cztery, za to były strasznie zawzięte. Ulrich sparował jeden cios miecza swoim ostrzem, jednocześnie uchylając się przed pchnięciem włóczni. Mały szubrawiec nie zamierzał jednak odpuścić i był szybszy niż można się było spodziewać – nacierał na rajtara dźgając na oślep, jakby był pewien że w końcu któryś cios dojdzie Ulricha. Marie miała się nieco gorzej. O ile przygotowanym na szybko czarem zmiotła efektownie łeb jednego z zielonych, o tyle drugi, wyposażony we włócznię, z uporem maniaka spychał ją ku ścianie, kłując, dźgając i pokrzykując. Uzbrojona jedynie w swój miecz gilesowski kobieta, już teraz otrzymała kilka solidnych zadrapań odbijając dużo większą broń. Chwilę później oboje usłyszeliście odgłos wystrzału dochodzący z dołu – bez wątpienia był to pistolet Orlandoniego.

W wieży (Castinna & Luca):

Zostaliście na schodach, pozwalając pozostałym na zorganizowanie ataku i rozprawienie się z goblinami. To było dobre wyjście, zwłaszcza że Cas z każdą chwilą czuła się nieco gorzej – miała coraz większe mdłości, a pobladła twarz przyszłej pani Orlandoni mówiła sama za siebie, że trzeba jej zaczerpnąć świeżego powietrza. Luca nie czekając więc na dalszy rozwój wydarzeń chwycił ukochaną pod ramię i poczęli kierować się ku wyjściu z wieży. Jakie było ich zdziwienie, gdy w drzwiach stanął im goblin. Tylko że na pierwszy rzut oka jakiś taki inny niż reszta – wyższy, lepiej zbudowany i z dwoma maczetami w dłoniach. Zasyczał coś pod nosem i ruszył w kierunku Luci i Castinyy. Tileańczyk wyszarpnął zza pasa swój załadowany pistolet i wystrzelił, jednak bacząc jednocześnie na słabowitą ukochaną przysiadającą na schodach i idącego powoli ku nim przeciwnikowi, nie trafił – pocisk dosięgnął ściany, kilka centymetrów od głowy goblina. Ten uśmiechnął się dziko i ruszył szybko w kierunku Tileańczyków z uniesioną bronią.

Kopalnia (Gildiril):

Wybiegliście na zewnątrz, cali okryci pyłem i kurzem, który wciskał się w każdy zakamarek. Kąpiel była teraz już niezbędna. Kilka chwil za wami, w całkiem dobrze utrzymanym szyku, wyszły krasnoludy. Jeden z nich był bardzo ciężko ranny, dwóch innych położyło go na ziemi, powoli zdejmując z niego zbroję, by opatrzyć rany. Pozostali wyszli z niewielkimi ranami i zadrapaniami, jedynym całkiem zdrowym okazał się Orzad. Gdzieś dalej, kopalnia waliła się z głośnym hukiem, wyrzucając na zewnątrz coraz większą ilość pyłu.

- Ha, pieprzone gobliny! I jeszcze ta dziwka... gdybyśmy wiedzieli, że je sprowadzi, to bylibyśmy ją ubili na miejscu!

Wódz tutejszego klanu nie był zbyt zadowolony. I nie było co się dziwić.

- Większość zdechła, reszta zdechnie tam w kopalni. Bezużytecznej już jak sądzę.

Chwilę później usłyszeliście odgłos wystrzału rozchodzący się po okolicy. Mimowolnie spojrzałeś na wieżę, zaciskając zęby przy każdym ruchu zranionego ramienia.

- To chyba twoi kompani, elfie. – mruknął Orzad wpatrując się w ciebie. Pogładził swą siwą brodę i najpierw spojrzał w kierunku wieży, a następnie znów na ciebie. - Dasz radę tam dojść? Mogą potrzebować naszej pomocy... Na mój topór możesz liczyć, elfie...
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Z małą obawą zostawiała Castinęę i Lucę na schodach, mimo, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Tileańczyk potrafi zatroszczyć się o przyszłą żonę i dzieci. Mimo to towarzyszyło jej dziwne przeczucie. Odchodząc zerknęła na kochającą się parę raz jeszcze, dobyła swego miecza gilesowskiego i stanęła obok Ulricha czekając aż rajtar otworzy drzwi. Zrobił to nad wyraz szybko i oboje przylgnęli do ściany. Jedna strzała to nie było to, czego Marie się spodziewała i już miała krzyknąć do Ulricha żeby zaczekał, ale on znikał właśnie w pokoju, więc czarodziejka ruszyła za nim. Wcześniej kula czarnej energii zebrała swe żniwo wewnątrz pomieszczenia.

Gobliny połasiły się o jakąś niezbyt wyszukaną zasadzkę a gdy zobaczyła zielonoskórego na swej drodze, zadziałała odruchowo. Cofnęła się wypowiadając pod nosem zaklęcie i kilka tuzinów ostrych jak brzytwa czarnych igieł powędrowało z dłoni Marie wprost w kierunku gobasowi urywając mu paskudny łeb. Niestety, to nie był koniec kłopotów. Z cienia wyskoczył kolejny, celując włócznią w jej pierś. Marie wykonała prosty unik, ale goblin był szybki, powoli spychał czarodziejkę do ściany. Włócznia rozcięła lekko ramię kobiety, wywołując u niej syk bólu i złość. Unik. unik. Lekka rana. Unik. Kolejne draśniecie. Długo nie wytrzyma, a krótkim mieczem gilesowskim wiele nie zrobi, zwłaszcza że nie była szermierzem i raczej mało mieczem walczyła, mimo iż kiedyś była akolitką.

Gdy za plecami wyczuła ścianę, wiedziała, że zaraz może zginąć. Goblin też chyba to wyczuł, bo zaatakował z większą niż wcześniej furią. Miecz, który miała w ręku poszybował w kierunku zielonego. To była chyba jej ostatnia szansa. Wtedy też usłyszała wystrzał z pistoletu dochodzący z zewnątrz - to z pewnością był Luca, teraz jednak Marie nie miała żadnej sposobności by przyjść jemu i Castiniee z jakąkolwiek pomocą, jeśli jej potrzebowali.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

Wpadł do pomieszczenia, w którym gobliny już czekały na niego i Marie. Wcześniej co prawda trochę zaskoczyła go tylko jedna strzała wystrzelona w ich kierunku, ale nie czas było się zastanawiać. Goblinom wydawało się, że są sprytniejsze od nich. „No to zaraz zobaczymy...”

Ulrich odbił miecz jednego napastnika, równocześnie robiąc krok w bok gdy włócznia drugiego już miała go dosięgnąć. Goblin nacierał jak szalony, Ulrich był zmuszony powoli się cofać. Nie mógł znaleźć chwili, żeby wyprowadzić własny cios. Spojrzał kątem oka na Marie, powoli przypieraną do muru. O mały włos nie przypłacił tego spojrzenia życiem, bo wróg nie miał zamiaru odpuścić. W końcu rajtar postanowił zadziałać. Gdy goblin pchnął po raz kolejny, zrobił szybki unik, odepchnął drzewce szpadą, po czym skoczył do przodu zanim wróg zdołał wziąć kolejny zamach długą bronią i ciął goblina w głowę. Nie zdążył zobaczyć jego reakcji na tę rewelację, bo już unikał miecza drugiego goblina.

W tym momencie na dole rozległ się wystrzał. Tileańczycy! Ulrich zaklął i natarł na najbliższego wroga - dopóki on żyje, rajtar nie da rady pomóc Marie, a co dopiero Castinie czy Luce. Musi więc szybko sobie z nim poradzić.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Wyszedł z kopalni nieco zataczając się na nogach. Nareszcie, świeże powietrze. Pył i kurz wdzierały się w nozdrza i płuca, utrudniając oddychanie. Elf zakaszlał raz i drugi, chcąc odruchowo pozbyć się tego świństwa. Obejrzał się za siebie. Krasnoludy opuściły kopalnię, która po kilku chwilach się zawaliła. Jakby miał siłę, to teraz by się zaśmiał, bo mógł przewidzieć, że tak będzie. Przynajmniej jeśli chodzi o efekt końcowy, bo nie spodziewał się, że kopalnia zawali się bez udziału khazadów.

- Większość zdechła, reszta zdechnie tam w kopalni. Bezużytecznej już jak sądzę. powiedział wódz krasnoludów.
-Racja- odparł Gil -Chociaż nie do końca o to nam chodziło... chyba-

Potem usłyszał odgłos strzału. Widać jego towarzysze w wieży też nie próżnowali, chociaż mało prawdopodobne, żeby mieli takie atrakcje jak tutaj.
- To chyba twoi kompani, elfie. Dasz radę tam dojść? Mogą potrzebować naszej pomocy... Na mój topór możesz liczyć, elfie...– powiedział Orzad. Elf spojrzał na wieżę zamyślony, a po chwili odpowiedział:
-Dam radę... Ale z łuku to nie postrzelam. Jednak myślę, że wszelka pomoc im się przyda, więc nie zwlekajmy.-spojrzał na Orzada -A tak w ogóle... Dziękuję za pomoc... I przepraszam, że nie doceniałem krasnoludzkiego poczucia honoru-. Trzeba było przyznać, że mogłoby być krucho, gdyby Orzad mu nie pomógł... Ale wciąż zadanie nie zostało wykonane, trzeba ruszać. Elf zajrzał jeszcze do plecaka, sprawdzić czy nie ma jakiegoś spirytusu, który nadałby się do dezynfekcji rany, na poważniejsze bandażowanie nie było raczej czasu.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Cas & Luca

Gdy ich towarzysze szykowali się do ataku, zatroskany Luca wpatrywał się w blednącą z każdą chwilą Castinęę. Już nawet nie musiał się jej pytać, jak się czuje, od razu widać było po kobiecie, iż nie najlepiej.
- Chodź, kochanie, wyprowadzę cię stąd - rzekł, starając się ukryć niepokój o zdrowie jej i ich dzieci. Żałował, że nie został z nią w karczmie. - Zobaczysz, świeże powietrze dobrze ci zrobi - rzucił, uśmiechając się na siłę.
W odpowiedzi kiwnęła głową. Nic nie mówiła, nie chciała marudzić i narzekać. Wszak była zabójczynią, więc ciągłe informowanie o nudnościach uważała za niegodne.
- Zaraz poczujesz się lepiej. - Orlandoni podtrzymywał Castinęę na duchu i łagodnie gładził po dłoni. - Jak to dobrze, że nie poszliśmy z nimi, przynajmniej teraz...

Nie dokończył, kiedy nagle przed nimi pojawiła się zielona szuja. Cas nie zdążyła się nawet zdziwić, że goblin jest jakiś inny, gdy Luca wyciągnął pistolet i strzelił. Zamknęła oczy. Zamiast odgłosu upadającego truchła usłyszała kroki. Była w szoku, że jej ukochany spudłował.

„Kurwa maaaać!”, przemknęło Tileańczykowi przez myśl, gdy spudłował. Nie zastanawiając się długo cisnął pistoletem wprost w goblina, zajmując go czymś na moment i znajdując w ten sposób czas na dobycie rapiera, jednocześnie zasłaniając ukochaną własnym ciałem. Może i ta broń nie równała się z maczetami, ale Luca wydał sporo pieniędzy i wylał sporo potu na treningach u Balthazara Hertza, jednego z najlepszych szermierzy jakich stąpają po tej ziemi i wiedział, że w końcu nadejdzie ten czas, kiedy będzie dziękował za to Ranaldowi. Nie czuł zupełnie strachu – jedyne co pulsowało w jego sercu nadając krwi szybsze krążenie to gniew i nienawiść przeciwko temu zielonemu ścierwu które ważyło się stanąć na jego drodze... które ważyło się SPRÓBOWAĆ skrzywdzić Castinęę i dzieci. Był jak wilk, który broni swej wybranki i potomstwa przed przeciwnikami – może i to zielony szczurek miał dwie maczety, ale z pewnością nie tyle serca i duszy do walki, co w tej chwili Luca...

Cas szybko przemknęła na bok i już szykowała swoje noże. Zagrożenie i adrenalina na chwilę pomogły jej dojść do siebie, jednak wiedziała, że pewnie zaraz poczuje się jeszcze gorzej. Czekała tylko na dobry moment, nie chciała przecież zranić narzeczonego.

- Castinaa, zostań na schodach! - syknął szorstko tonem nie znoszącym sprzeciwu, po czym z okrzykiem na ustach rzucił się pędem w kierunku goblina. To będzie krótka walka. Albo Luca, albo on. Tileańczykowi wystarczyło jedno celne uderzenie...

Kobieta mocniej zacisnęła dłonie na rękojeściach swych noży. Głębszy wdech, powoli wypuścić powietrze, trzy uderzenia serca. Dwa ostrza ze świstem przecięły powietrze, kierując się w stronę goblina.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Marie i Ulrich:

Fortel z ciśnięciem gilesem poskutkował – goblin cofnął się zaskoczony tym atakiem, co dało czarodziejce czas na przygotowanie czaru. Kolejny tuzin czarnych igieł wbił się w brzuch zielonego a ten padł na ziemię zdziwiony, że nie dał rady ludzkiej kobiecie. Ulrich radził sobie równie dobrze i najpierw przeciął aortę szyjną jednego z goblinów, a następnie uchylając się ciosu następnego zatopił szpadę w jego brzuchu. Rozejrzeliście się po pokoju – odparliście wrogów i kolejne pomieszczenie stało otworem, jednak czy naprawdę chcieliście sprawdzać wieżę nie wiedząc co dzieje się na dole z Tileańczykami?

Cas i Luca:

Castinaa miała szczere chęci by wspomóc przyszłego męża w walce, ale na chęciach niestety się skończyło. Mdłości i ogólne osłabienie nie pozwoliły jej rzucić z taką siłą i dokładnością, z jaką chciałaby to uczynić i jeden ze sztyletów odbił się od kamiennej podłogi nim dotarł do celu, a drugi trafił w ścianę i z brzękiem spadł na posadzkę. Natomiast Luca i zielony nie próżnowali i starli się w morderczym tańcu ostrzy. Tileańczyk odbił swym rapierem uderzenie jednej z maczet i minimalnie uniknął uderzenia drugiej. Cofał się do tyłu, gdy charakterny goblin uderzał swymi maczetami próbując trafić Orlandoniego. Luca jednak nie zamierzał poddać się tak łatwo i zmieniając styl walki, którego nauczył się w szkole Balthazara Hertza zaczął przejmować inicjatywę. W pewnej chwili, czekając na jeden niepotrzebny ruch goblina wyprowadził celny cios uderzając najpierw przez pierś, a następnie tnąc przez nogi zielonego ścierwa. Nim oponent upadł na ziemię, Orlandoni przeszył jego brzuch na wylot. W tej samej chwili w wejściu do wieży pojawili się Gildiril (ten nie wyglądał najlepiej z rozszarpanym ramieniem) i Orzad, dzierżący w dłoniach zakrwawiony topór. Chwilę później elf runął na ziemię...

Gildiril:

Ruszyliście obaj w kierunku wieży, mimo że czułeś jak z kroku na krok, z metra na metr, twoje nogi stają się niczym ołów, a w głowie zaczyna się nieprzyjemnie kręcić. Rana najwyraźniej okazała się dużo groźniejsza niż można się było tego spodziewać. Nawet prowizoryczne przyłożenie do niej garści jakiegoś materiału który znalazłeś w plecaku niewiele pomogło – traciłeś coraz więcej krwi. Gdy dobiegliście do wieży, zobaczyłeś tylko stojącego nad jakimś zielonym truchłem Lucę i siedzącą na schodach Castinęę. Chwilę później obraz przed oczami rozmył się bezpowrotnie i ciemność otuliła cię swymi ramionami...

[Rav, możesz opisać jedynie odczucia wewnętrzne swojego bohatera w drodze do wieży, potem straciłeś przytomność ;)]
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Rana bolała go jak diabli. Jedynym skutecznym znieczuleniem byłby porządny trunek (podany doustnie oczywiście), ale takich zbytków pod ręką nie było. Ruszył do przodu, dotrzymując tempa khazadowi, ale z każdym krokiem było to coraz trudniejsze. Elf zaciskał jednak zęby z bólu, gnany do przodu jakąś dziwną niezrozumiałą motywacją, nie pozwalającą mu upaść. Jednak siła ciążenia działała nieubłaganie i Gildiril opadał z sił. Czuł, jak ciepła, lepka ciecz spływa mu po ramieniu, a wraz z nią uchodzi z niego energia życiowa. Ale jednak dotarli do wieży. Elf odruchowo dobył miecza, ale goblin nad którym stał Luca okazał się martwy. Wtedy Gildiril, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku osunął się na ziemię. Oczy zaszły mu mgłą, a po ciele rozeszło się długo oczekiwane ukojenie. Nie było już bólu, nie było goblinów, była tylko ciemność.

Wiem, wiem, bardziej pasowałoby w tym momencie "K****" jako uczucia wewnętrzne, ale Gil nie jest takim prostakiem na jakiego wygląda :D
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Zablokowany