Strona 1 z 2

[Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 18:00
autor: Alucard
Założył komeżkę. Ukleknął.
-Panie mój, daj mi sily-Zrobił znak krzyża i spojrzał po pozostalych. Ich miny wyrażały zdziwienie. "Czas zacząć bal"-powiedział
-Wielu was znam, a wielu nie. Niektore twarze tkwią mi głęboko w pamięci, a niektóre zapewne zapadną. Nie jest to istotne. Pewnie myslicie "po co zwołał nas wszystkich... przeciez regularnie walczymy". Dobre pytanie. Otóż...
Male dziecko włączyło ustawiony magnetofon. Po sali rozległa sie skoczna piosenka mandaryny.
-Nie to idioto!-Wrzasnął ministrant. Chłopak natychmiast sie poprawił. Włączył soundtrack do "300"

-Otóż, znaleźliśmy sposób-Pełna patosu muzyka rozlegała się juz po całym budynku nazwanym przez rebeliantów SAJGON na cześć SYJONU znanego im z Matrixa
-Tak... mamy sposób.-zapalił peta i spojrzał z zazdrościa na Perzynowa faję... eee... papierosa znaczy się-Wiemy, jak pokonac złego. Jak zauważyliście, walka w zwarciu tylko przybliża nas do śmierci... nasze wojska padają, pluszu jest coraz więcej.
Wszyscy pokiwali głową.
-Otoż nasi chemicy...-Tu spojrzał z niepewnoscią na naukowca z pyskiem trolla i okularami grubymi na kilka centymetrów. Przełknął ślinę-... wymyślili SKUTECZNĄ mieszankę pozwalającą pokonac złego. Nazwaliśmy ja Dosia. Badania były drogie. Stworzyliśmy niewielką ilo9ść, bo po co przepłacać. Musi wam to wystarczyć. Macie udać się daleko na północ, przemknąć do studni Bazyla, wrzucic tam pyłek i podgrzać ją do 90 stopni. Następnie przy pomocy materiałów wybuchowych wysadzić ją, studnię sie znaczy, i zalać pieczarę pieniącą sie trucizna dla pluszu.
Krótko mówiąc, plan jest wybitnie dio dupy i tylko wybitni idioci by sie z nim zgodzili. Idiotami nie jesteście, więc zgadzać sie nie musicie, mimo to, przyjąć misje od dowództwa musicie.

Teraz leciala muzyczka z "Czasu apokalipsy"
-Skopcie im dupy...

Ministrant skończył palić. Rozejrzał się po reszcie.
-Wasza grupa składa sie z najsilniejszych członków rebelii. Nie możecie zawieść. Moi drodzy, przede mna stoi duza ilość niesamowitych osób... przed waaaamiiiii-Alucard zaczął prezentację. Od lat posądzano go o choroby psychiczne, ale nikt nic nie udowodnił...

-Przed waaaamiiiii
Skośniki Samuraj. Uwielbia piękno i nagie kobiety, nie cierpi brzydoty, zgnilizny i zapasów w błocie. Włada dwoma mieczami. Brava dla panaaaa HIROOOO
-Samuraj stanął przoden i dygnął uprzejmie

-Oprócz tego w dryużynie znajduja się
Nooordyyycki strzeleec. Kocha zabijanie, walke i staronordyckie przyśpiewki, nienawidzi tandetnych seriali, kaktusów i wszystkiego co różowe. Przed wamiiiii Perzyn-zabójczy-pistolet-a-nawet-dwa-żeby-ciekawiej-było.

Następny jeeest
Tevery. Nasz generał lubi gitary elektryczne i kobiety w okularach studiujące języki obce. Nie cierpi spalonej jajecznicy. Doskonale radzi sobie jako dowódca, słynie z największej chodowli mrówek w kraju. Powitajmy go gromkimi brawami

Wilczy głód kocha farby typu metalic, oleje silnikowe i zapach bęzyny. Nie cierpi rdzy i korozji. Jeżeli chcesz go zauroczyć, daj mu puszkę Hammeraida. Wybitny negocjator i poteżny wojownik. Brawa dla paanaaa głoooda

Ravandil, mój duchowy brat, spędził pół zycia walcząc z pluszem... lubi to co ja prócz alkoholu. Nienawidzi przekręcania jego imienia i papierosów. Idealny snajper prowadzący od lat dywersję na tylach wroga. Powitajmy go gromkim okrzykiem

I wreszcie Olyyyyympiaa. Uwielbia mnie, nienawidzi pluszaków. Zna na pamięć wszystkie tortury z podręcznika "Jak zabić misia-wydanie rozszerzone". Idealna zabójczyni- brutalna i odważna


Wyłączył muzykę.
"Jeez... czemu ja jestem taki... taki"-Zaśmiał sie nerwowo.

-Zapomniałes o mnie-Phoven spojrzał na niego spode łba
-Wal się... skrytykowałes mnie i mój wiersz...-Alucard pokazal mu język

Idźcie... i błagam was. Wróćcie... Macie komórki. Jakby co, dzwońcie. Chce wiedziec wszystko o planach Bazyla... ech, ale się podjarałem mową. Idę coś napisać... chyba nazwę to "pluszowa rewolucja"... nie, zbyt trywialne... Carch, Narmo, chodźcie tutaj...-Zaczął mamrotać i oddalił się.

______________________________________________________

Kwatera złego.
Na tronie- blablabla-zły
-Sformowali grupę-Syknął
-Tak panie-Odpowiedziała falka. Jej miecz był zakrwawiony, na szyi widniał łańcuszek z zębów
Bazyl zadrżał. Gniew jaszczura zmaterializował sie i powybijał szyby. Jego moc była potężna.
-Skoczcie po BlindKitty... Wystawimy im godnego wroga... Chcieli wojny? Więc skończmy z tymi szachami.
Falka otworzyła oczy.. Jekie szachy?! Przeciez zmobilizowali wszystkie sily.
-Chodź wiewióreczko...-Zaprowadził ja do swej komnaty. Klasną 2 razy i wypowiedział dziwne sowa. Szafa obróciła się. Kiedy weszli, okazało się, że stoja na balkonie. Pod nimi stała... masa pluszowych jaszczurek wyposarzona w granatniki, snajperki, pistolety.
-DZIECIIIII-Zawy Bazyl. Odpowiedział mu straszliwy szmer i zgiełk...
-Dziś wrota sie otworzą... koniec chodowli i treningów... czas ZABIJAAAĆ-Wielkie wrota otwarły się. Tłuszcza z rządzą mordu rzuciła sie do wyjścia
"On jest szalony"-Pomyślała Falka. Bazyl stał, ślinił sie i śmiał w niebogłosy...
-BEHEMOT!-BK podszedł- Twoim zadaniem jest neutralizacja wroga. Udaj się na południe. Będziemy w kontakcie. Będziesz musia przejsć przez wrogi front, więc uważaj i działaj rozważnie.

Po kilku dniach BK stał przed wielkim borem. Wszystkie drzewa były pluszowe, lecz wiadomo było, iż u rebelii działa doskonale dywersia. W lasku roiło się od szpiegów, snajperów i dzwinych istot. Droga prowadziłe przez jego środek
-I jak Behemot...
-Dobrze o najpluszowszy... nie ma problemów... ta grupa będzie moja... berz odbioru.





Sorki za literówki. Pisałem szybko. Od teraz gramatyka, ortografia i interpunkcja maja byc (i będą ) na najwyższym poziomie.
____________________________________________

Piszemy w 3 osobie. Jeden post na 2 dni min.
Sesja jest humorystyczna ( jakby ktos nie zauważył :D ) więc bawcie się dobrze.

THIS IS A SPARTAAAAAAAAA !
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI !

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 18:54
autor: Perzyn
Perzyn ze znudzeniem słuchał konferansjera.... to znaczy ministranta. Al znów się czegoś nażarł i skutkiem tego do głowy przyszedł mu kolejny durny plan wygrania wojny. Cóż, on miał na ten temat swoje zdanie, które zapewne nie spodobałoby się obecnym.

Zaciągnął się potężnie i wypuścił dym, sprawiając, że młodsi rekruci padli na podłogę dusząc się i krztusząc, przerażeni atakiem dokonanym przy użyciu wrażych gazów bojowych. Nordyk pokiwał głową z dezaprobatą, jakie te dzisiejsze dzieci miękkie. Członkowie ekipy trzymali się za to dzielnie. Taki na przykład Wilczy – dym wcale go nie ruszał. Że chłopak nie ma płuc? I co z tego, to nie znaczy, że można mu odbierać zasługi. Albo Tevery, jedynie nieco łzawiły mu oczy. No i Ravandil. Znali się od dawna i szanowali na wzajem od czasów Wielkiego Buntu Avatarów. To były czasy. Postanowił powiedzieć parę słów do reszty oddziału specjalnego.

- Słuchajcie uważnie, bo nie będę się powtarzał. Byłem w sercu różu i widziałem najgorsze, co jest w Pluszowym Imperium. Gorzej, widziałem samego Jaszczura. Jestem tu, ale to nie były rzeczy, jakie powinny się zdarzać śmiertelnikom. Chcecie usłyszeć moje zdanie? Zdanie kogoś, kto skrzyżował miecz... eee nie mam miecza. Kogoś, kto skrzyżował pistolet. Nie to nie brzmi. Mniejsza z tym, kogoś, kto walczył z generałem, z BK? Macie wszyscy przesrane.

Jak na niego to była naprawdę długa przemowa. Jednak nikogo nie zdziwił jej przesadnie optymistyczny ton a to, że Aryjczyk nie wliczył siebie do grona osób, które czeka kloaczny los. Nim jednak ktokolwiek zdołał o to spytać Perzyn buchnął kolejną chmurą gryzącego czarnego dymu i wyszedł na zewnątrz.

Spojrzał w szare niebo i westchnął. Widział w oczach Phovena coś nazbyt znajomego. Wiedział, że mają teraz w szeregach potencjalnego zdrajcę. A potem, gdy rozważył wszystkich członków oddziału doszedł do wniosku, że potencjalnych zdrajców może być nawet dwoje.

Nagle za sobą usłyszał kroki. Ciężko uznać to, co zrobił za odwracanie się, bo pomiędzy jedną pozycją a drugą nie było żadnej fazy przejściowej, za to nie wiedzieć skąd w jego ręku pojawił się całkiem czarny pistolet. Wilcza paszcza szczerzyła kły a głęboki gardłowy warkot wlewał w serca słyszących go grozę. Lecz broń szybko znikła w otchłaniach kurtki.
- To tylko ty Rav. Co sądzisz o naszej misji? Wierzysz w to, że ci amatorzy, których nam dali daleko zajdą?
Obaj specjaliści od broni palnej pokręcili ponuro głowami. Na północ daleko, a plan bezsensowny. Przez głowę Perzyna przemknęła myśl, że ten karypel, jak mu tam było? Lech? Jarosław? A, nie, to Frodo był. Właśnie, ten cały Frodo to miał zbyt łatwo, co za problem zanieść jakiś pierścień gdzieś tam? Chociaż z drugiej strony miał strasznie włochate stopy, więc może to wcale nie taki dobry deal?

Wyciągnął z kieszeni kanapkę i zaczął ją jeść. Popatrzył na kumpla i rzucił mu kolejną.
- Użytkownicy, najedzcie się dobrze, bo dziś wieczerzać będziemy w piekle.
Ha, wisielczy humor, któż nie chciałby wieczerzać w piekle mając w perspektywie taniec nawet nie z gwiazdami a z BAZYLem? Zresztą Szatan robi niezłe kiełbaski. Ale, nie zamiast prostej i przyjemnej misji czynienia rzezi oni mieli iść na jakieś zadupie, gdzie nie znają gazet a karaluchy są wielkości człowieka, aby zatruć studnie. O tempora, o mores!

Gdy zjadł swój posiłek wstał i przeciągnął się. Był gotów do drogi, choć nie wierzył, że gdziekolwiek dojdą. Czuł jakąś złowrogą obecność zmierzającą w ich stronę. Wiedział, kto to, wojownik, który nie widzi zła, po którego stronie stoi.

Gdy nadszedł czas, wraz z wszystkimi wyruszył nucąc coś pod nosem. Ktoś, kto podszedł by bliżej mógłby usłyszeć słowa starej wikińskiej przyśpiewki....

Viljiđ tćr nú lýđa á
međan eg man kvřđa
Um teir ríku kongarnar
sum eg vil nú um rřđa

Grani bar gulliđ av heiđi
Brá hann sinum brandi av reiđi
Sjúrđur vá á orminum
Grani bar gulliđ av heiđi

Hundings synir í randargný
teir skađan gřrdu har
Eitur var í svřrinum
teir bóru móti mćr

Fávnir eitur ormurin
á Glitrarheiđi liggur
Regin er ein góđur smiđur
fáum er hann dyggur

Hann var sćr á leikvřllum
imillum manna herjar
Rívur upp eikikelvi stór
hann lemjir summar til heljar

Eystantil undri heyginum
iđ dreingir eyka tal
Dimmur er hesin dapri dagur
niđur í mold at fara

Har komm mađur á vřllin fram
eingin iđ hann kendi
Síđan hatt á hřvdi bar
og finskan boga í hendi

Har komm mađur á vřllin fram
hann vá viđ eggjateini
Eyga hevđi hann eitt í heysi
knept var brók at beini

Ormurin er skriđin av gullinum
tađ man frćttast víđa
Sjúrđur setist á Granar bak
hann býr seg til at ríđa

Grani bar gulliđ av heiđi
Brá hann sinum brandi av reiđi
Sjúrđur vá á orminum
Grani bar gulliđ av heiđi


Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 18:59
autor: Hiro
"Jak tu kurewsko fajnie jest!", pomyślał z rozkoszą napawając swe oczy widokiem. Zerknął na tą zwaną Olympią. "No no, kawał z niej pięknej panny. Zabójcza i piękna. Ach, co za połączenie"
Wyciągnął swą piersióweczkę i pociągnął z niej zdrowego łyka. Następnie schował ją i wyciągnął fajeczkę. Pykał ją spokojnie i z pewną godnością, bo kto to widział żeby fajeczkę pykać jak jakiegoś cygara.
-Moi drodzy "I moje drogie pomyślał, przede wszystkim" chyba czas nam wreszcie ruszać. Wiem już to co powinienem a teraz niezbyt pośpiesznym krokiem możemy ruszyć w naszą misję.

A więc walczą z BAZYLem, fdsem i Falką. Zabawne że jak na złych imperatorów najeźdźców nigdy na nich nie zwracał uwagi. Rozejrzał się po sali. Jego wzrok przykuł pięknolica pomocnica tego którego zwali Alucardem. Uśmiechnął się do niej i przeprowadzili dialog wedle międzynarodowych standardów flirciarskich.
*"Zachęcam Cię do rozmowy" - uśmiechnął się do niej.
*"Zgadzam się na to" - ona odwzajemniła uśmiech.
*"Może byśmy wyskoczyli gdzieś jak to się skończy?" - znacząco uniósł lewą brew.
*"Och, duży chłopcu z pewnością" - uniosła palec i ponętnie poprowadziła go po ustach.
*"A więc do zobaczenia, piękna pani" - posłał jej całusa.

Poszedł kawałek po budowli, gdy zaczął zastanawiać się gdzie jest Ayame. Poszła już sobie? "Ta jej nieśmiałość, była doprawdy... hmm niesamowita". Na ścianie zobaczył przybitego różowego potworka. Miał wypruty plusz, oraz oderwaną główkę.
-Blech, to jest doprawdy obrzydliwe! Takie okropności się zostawia na polu bitwy! - skwitował.
Popatrzył po towarzyszach z tak zwanej drużyny.
"Hmm, jakiś strzelec, kochający gitary, metal-wojownik, snajper, no i nasza seksowna zabójczyni. A zresztą co mnie to obchodzi, to ja tu mam mieć dobrą zabawę. Ale jakby nie było kobiet, to wątpię że bym wyruszył"

Spojrzał na urządzenie które dał mu Alucard. Komórki, cholera, co to jest?!
-Ej ty tam mały jak to coś działa. - zwrócił się do chłopca który na początku imprezy włączył do magnetofonu jakieś okropne rzępolenie.
Mały gość pokazał mu nie szczędząc przy tym tonu młodziaka który tłumaczy wapniakowi jakąś nowość. Zignorował go, aż dowiedział się że służy to do komunikacji z innymi z oddziału. Wybrał numer i zadzwonił.
-Co? Już coś poszło źle?! - z lekką paniką w głosie mówił Alucard.
-Nie, po prostu wiesz sprawdzam czy to działa.
Tutaj nastąpił potok niecenzuralnych słów, których nie przytoczymy, ze względu na i tak już kontrowersyjny charakter tej sesji
Nacisnął ten śmieszny czerwony guzik. "No ale gdzie ja to włożę. Tu mam piersiówkę, tutaj fajeczkę. O jest jeszcze jedna kieszeń. A nie, tutaj mam specjalne rzeczy. O jest! " . Tryumfalnie włożył elektroniczną zabawkę do drugiej wewnętrznej kieszeni.

Poprawił pas na katany i spojrzał na resztę. "Cholera, przydałby się jakiś przywódca. Może ten generał z gitarą? Mi się strasznie nie chce."
-Ja proponuję by dowodził nami ten gość. - wskazał na Gitar-mana - Z takiego względu, iż lubi go tamten no... Alucard!
Rozejrzał się. Ach, na przeciwległej ścianie wisiał piękny gobelin z aktem kobiecym.
-No to ruszamy, czyż nie? - powiedział i zgrabnym ruchem zwinął ze ściany arcydzieło, chowając je za szatę.
Zauważył że Alucard akurat to widział.
-Co? Zaliczka! - stwierdził słysząc za sobą tylko ciężko wzdychającego przywódcę rebelii.
Wysłuchał mowy pistoletowego ze średnim zainteresowaniem.
"Bla bla bla"

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 19:07
autor: Ravandil
Kamil G. vel Ravandil

"Hmmm... Ciekawe który debil wymyślił, by tą klitę nazwać SAJGON... A myślałem, że szczyt osiągnąłem wtedy, gdy na sesji WFRP płynęliśmy statkiem o nazwie "Żarcie dla krakena"... Fantazja ludzka mnie dobija" - pomyślał zrezygnowany Ravandil rozglądając się po kwaterze głównej Ruchu Oporu Przeciw Diabli Wiedzą Czemu.

Ministrant miał rację przynajmniej w jednym - że plan był wybitnie do d*py. Już dawno z niczym się tak nie zgadzał. Dosia? Co za lamus w ogóle to wymyślał? Równie dobrze ci wszyscy chemicy mogli wydestylować sobie gorzałę i schlać się w trupa... I tak mieli wszyscy wała, i tak. Ale stało się - powstanie wybuchło i nie ma już odwrotu... Prawie jak w Armii Czerwonej podczas II wojny światowej. Tylko, że teraz nie mieli "motywatorów" z NKWD uzbrojonych w pepesze...

Ravandil oparł się o ścianę i kontemplując swój łuk, dotrwał tak do końca prezentacji. Ech, Alucard miał zamiłowanie do patosu... Jeszcze mógł zrobić ze sreberek pioruny i ponaklejać je tu i ówdzie, zrobiłby klimat jak jasna cholera. Coś było w jego słowach - może i byli duchowymi braćmi, ale chyba jednak każdy z nich był poryty w nieco inną stronę... Ravandil na miejscu Alucarda wykopał ich wszystkich na plac bitwy wrzucając każdemu do kieszeni trochę drobnych na telefon. W między czasie Rav wyjął z kabury pistolet z tłumikiem i przyjrzał się uważnie wzorowi wyrytemu na tłumiku. Runy. Nic nie znaczyły, ale fajnie wyglądały. Zupełnie jak na okładce "Kłamcy"... Gdy ministrant skończył mówić, Ravandil zwrócił się do reszty. -No, proszę państwa... Teraz czeka nas albo zwycięstwo, albo wiekuisty ban, więc nie możemy tego spieprzyć... Życzmy sobie powodzenia- Odwrócił sie na pięcie, Perzyn zepsuł mu takie dostojne wyjście... Wkurzało go jak szlag palenie, ale mimo to wytrzymał, bo Perzyn wiedział, co mówi. Jeden z bardziej doświadczonych bojowników... Piękna biografia. Ravandil, gdyby tylko miał długie włosy, to teraz pewnie by zarzucił je zawadiacko do tyłu i wyszedłby. Niestety, z tych dwóch czynności mógł tylko wyjść. Włączył odtwarzacz mp3 i nastawił na losowy utwór:

Run to the bedroom, in the suitcase on the left
you'll find my favourite axe
Don't look so frightened,
this is just a passing phase,
one of my bad days


Pink Floyd... Uwielbiał ten zespół, ale ta piosenka nie wróżyła niczego dobrego. Ale zdążył się przyzwyczaić, w końcu "Życie kocha nas wszystkich, ale niektórych w d*pę"... Po drodze do wyjścia zaczepił go Perzyn. -Zdecydowanie mamy wała, trzeba było zostać w domu i oglądać Yattamana- westchnął prawie-elf -Ale nie mam zamiaru się poddać, nie po to napisałem te ponad 2000 postów, by teraz zmiękła mi rura, nie ma mowy- Chwycił lecącą do niego kanapkę. -Boje się, że za to wszystko, co w życiu zrobiłem i powiedziałem, to nawet w piekle nie będą mnie chcieli...-. Sprawdził jeszcze raz broń - był obwieszony jak choinka - łuk, kołczan, pistolet, mały karabin snajperski... Urządzi sobie na żywo skrzyżowanie Call of Duty z Morrowindem. Szkoda, że nie ma opcji load...
Wyruszył w końcu na zwiad.

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 19:44
autor: Wilczy Głód
Wilczy słuchał i nadzieja w nim rosła. Nareszcie! Koniec wojny… koniec Wielkiego Złego zależy tylko od nich. Od tej małej grupki straceńców. Muzyka w tle wzruszyła cyborgiem do głębi. Gdyby miał oczy z pewnością by zapłakał. Ale nie czas teraz na to. Pora zniszczyć ZŁO! ZŁO! Nadchodzimy! Szczerze mówiąc trochę dziwił go spokój z jakim pozostali przyjęli tę wieść. „W końcu jesteśmy nadzieją ludzkości!”

Chwycił telefon komórkowy, sprawdził czy bateria jest dobra i czy są jeszcze pieniądze na karcie, po czym schował aparat do wysuwanej „kieszeni” na prawej nodze. A jak znowu jakiś skur****n mu go zwędzi w autobusie… Trzeba unikać niebezpiecznych środków transportu. Różnie to bywa…

Spojrzał jeszcze raz na swoich towarzyszy. Sami wielcy wojowie! No może poza Teverym… ten był przecież magiem… podobno. Ale za to jest generałem! No i poza Ravandilem… snajper to nie wojownik. No i Olympiaa… to raczej wojaczka niż woj! I Alucard… to przecież ministrant… W każdym razie zacne to grono, czego Wilczy nie omieszkał zauważyć:
-Zacne to grono! – powiedział w przestrzeń swoim metalicznym głosem.

Po chwili przemówił Perzyn. To prawdziwie zacny woj… tak przynajmniej o nim mówiono. Wilczy zamyślił się gdy wspomniał o BK. Słyszał o nim… no bo kto go nie zna?! To tak jak z UFO - mało kto go widział, ale wszyscy o nim wiedzą. Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos samuraja.
-Prawda, czas ruszać. Na północ, do krainy gdzie zaległ plusz. BAZYL nie jest głupi - sam się nie zbanuje…
Wilczy, robiąc mnóstwo hałasu każdym krokiem, ruszył do drzwi. Przed wyjściem jeszcze raz spojrzał na wnętrze pomieszczenia. Wrócą tu jako zwycięzcy! Albo jako trupy… tak czy inaczej, szykuje się niezła zadyma!

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 21:26
autor: BlindKitty
BK poprawił opaskę na oczach. Nieliczni tylko wiedzieli, co się pod nią kryło. Nie, to złe sformułowanie... Nieliczne. Zdejmował ją tylko w dwóch sytuacjach: gdy brał prysznic i gdy uprawiał seks. Ponieważ zaś koty nigdy nie biorą prysznica...

Ach! Czuł jak rośnie w nim moc. Pilnowali się, dranie. A-B-C i Słonik nie będą miały wiele roboty. Ale co innego Zły i Brzydki. Ktoś kiedyś spytał go, gdzie się podział Dobry. Nigdy więcej nikogo o nic nie spytał. No chyba że wypytywał aniołki w niebie. Tak, Silverballer Custom również karmił się tymi błędami, które dawało się spostrzeć w postach rebeliantów... Szykowała się uczta.

Krwawa uczta.

Wyjął na dobry początek Słonika. Dywersanci niech się mają na baczności, jeśli spróbują zaatakować. Zastnowił się nad czymś głęboko.
- Cholera, najgorszy problem to to, że nie mam do kogo przemawiać. Trudno, przemowę walnę jak już ich spotkam. Będę miał więcej czasu żeby ją ułożyć!
W lesie rozległ się prawdziwie szatański śmiech, gdy wampir ruszył drogą, czujnie się rozglądając. Był ślepy, to prawda, ale trzeba stwarzać pozory!

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: sobota, 15 grudnia 2007, 22:08
autor: Phoven
- Skurwiel. - mruknął podirytowany Phoven.
I jeszcze ta drużyna. Frajer o frajera się potyka. Nawet nie ma z kim wypić. No dobra, może to już przesada. Większość z nich znał, choc raczej powierzchownie. Ot, stare dzieje – nawet sprzed rewolucji. Pzez chwilę myślał czy nie otworzyć butelki w większym towarzystwie, jednak w końcu doszedł do wniosku, ze byłby to nieuzasadniony atak wymierzony w jego wizerunek. Stary, dobry Baltian szybko rozgrzewał. Trzeba przecież dbać o tradycje nadmorskie, czeba-a, cz-eeba szano-ować tradycy-cyje!
Phoven absolutnie olał przemowę Perzyna i zaczął szukać jakiegoś ciepłego miejsca do spania. Wy możecie planować, spiskować i obawiać sie czy nie zadźgam was w nocy – a ja będę sobie spokojnie drzemał. Albo i nie – będę śpiewał, pocieszał. Przynajmniej mogę to robić maszerujac zarazem.
- J-ja... - próbował zacząć, jednak uprzedził go Perzyn nucąc swą dziwaczną piosenkę której nikt nie znał, pewnie hymn Hiszpanii.
A co tam!
Nie jestem gorszy od tego blondasa!
Ryknął niezwykle melodycznie jak chrypiacego pijaka:
- Wyruszamy, wyruszamy - na Pluszoweeego!
Wydupczymy go, wydupczymy go - jak pieska-a małego!
Będzie krzyczał, będzie wierzgał i nic nie poradzi!
Bo mój obrzyn prędzej dupę mu rozsadzi!

Typowo żołnierskie piosenki zawsze podnosiły Phovena na duchu. Przypominały mu stare dzieje, walki z AC na przykład. Jak to leciało.. “Gdyby pała nie skakała to by bana nie dostała! Oj, pała, pała – AC to bym chętnie wyj...”. To była krewka dziewczyna, ta pani generał Falka. Dlaczego już takich nie robią?

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 09:05
autor: Tevery Best
Pfeh, znowu ten smród. Mógłby to cholerstwo wreszcie rzucić. Tevery zareagował na śmierdzącego peta znaczącym odsunięciem się od towarzystwa. Nie lubił papierosów i nie zamierzał tego zmieniać. Tym niemniej, zbliżała się Wielka i Patetyczna Misja, Która Nie Może Się Udać, Ale Się Uda, Bo To My Jesteśmy Ci Dobrzy. Jak zwykle... Cóż, pewnie jutro rano będzie żałował, że zgodził się na udział. Ale póki co... Graj, muzyka! Przedstawienie może się zacząć! Krótki ruch ręki... W kącie pojawiło się kilka portali, z których wypadły głośniki, kilka instrumentów i obsługa... Czteroręki Perkusista Rockowy Krishna, Super Sierżant Dupotrujec na drugą gitarę i jedziemy. Drzewce topora zostały wbite w posadzkę, zaś gitara zagrała znany wszystkim rytm...
http://pl.youtube.com/watch?v=ggLbeVlvpKw
(Oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi, oi)

See me ride out of the sunset
On your colour TV screen
Out for all that I can get
If you know what I mean
Women to the left of me
And women to the right
Ain't got no gun
Ain't got no knife
Don't you start no fight

'Cause I'm T.N.T., I'm dynamite
(T.N.T.) and I'll win the fight
(T.N.T.) I'm a power load
(T.N.T.) watch me explode!

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 17:44
autor: Alucard
Wyruszyli
Alucard popatrzył ze zmarszczonym czołem przez super-trwałe-i-niezniszczalne-okno fortecy.
-Jeżeli im sie nie uda...-zląkł się. Powtorzył z patosem (ach, jak ta scena będzie pięknie opisana w podręcznikach do hstorii. Musiał dorze pomysleć, zanim cos powie)
-Jeżeli im sie nie uda... Świat spłynie rożem-załkał (Wow, to było niezłe)

Poszedł do pokoju i podzielił się swoimi watpliwościami z gumowa kaczuszką. Nie wiedział, jak miłosć do gumowego zwierzaka będzie brzemienna w skutki
_____________________________

-Panie. Tu Kaczor. Tak, gumowy... mam nowe informacje-Kaczorek powiedział do słuchawki telefonu
-Mów. A dostaniesz czego chcesz. Poznasz, że jestem dobrzym panem. Kobiety, złoto...
-Kwiiik-zapiszczało zwierzątko-Daj mi to panie... i chce jeszcze... MUNDURU
-Munduru? A po chuj.. zresztą nie ważne. Zobacz, jak dobrym panem jestem

______________________________

BK odebrał telefon
-Kierują sie ku studni. Przetnij im drogę. Przemierz las. Dorwij ich -Rozlączyl się. Blind zawył do księzyca

(-Panie autor... zdawało mi się, że jest dzień...
-zamknij się, co?)


Ruszył szybko przed siebie. Nagle przed jego stopą zmaterializował się nie wiadomo skąd maleński strumyczek z kwasem. Z drzewa dało się uslyszeć głos.
-Nie przejdziesz przez nasz las. Jestesmy homoseksualną komuną elficką. Wybitni SZCZELCY tego lasu.
Zapewne BK przelecia przez głowę, czemu zatem nie strzelają...
-Temu zatem nie strzelamy, bo my nie do tego powolani. Jakiś nieudolny pisarz zamiast strzelcami nazwał nas szczelcami, więc co mamy robić jak nie szczać? Tak, to właśnie nasze dzieło... ten strumyczek. Teraz mierzy do siebie 40 wojowników. Nie ruszysz się. Daj nam słowo na mrocznego, że odnajdziesz pisarza i zaciukasz ćwoka. Nawet nie wiesz, jak cięzko upolować zwierza w zimie z... eee... na wieszchu. A potem i tak mało kto chceto jeść. Jeżeli zgodzisz sie isc dalej wgłąb lasu i zabić tego dyslektyka, to damy Ci 15 naszych najlepszych wojów i pozwolimy isć dalej.

____________________________________

Druzyna szła przed siebie. Zbliżali sie do linii frontu. Alucard dał im mapę. Kiedy ją rozwinęli zaczęli wymyślac tortury, jakim poddadzą ministranta. Na górze widniała kropka z napisem "on", na dole druga z napisem "wy" a niewiele ponad wami znajdowała się kreska "front". Między "On" a "gront" duze kółko znaczyło "las". Tyle. Żadnych ioinformacji.
Kiedy wlaśbie rozważaliście, czy organizatora zabić szybko, czy powoli przed wami wyrósł misiek. Zbliżał sie szybko. Na głowie miał paczuszkę. I wrzeszczał...
-KABUUUUUM
Niedaleko za nim szedł oddział siepaczy. Na wasz widok różowe misiaczki rószyły z krzykiem. Miały miecze, pistolety z bagnetami. Zaświszczały kule. Tego na mapie nie było...

______________________________________

Alucard siedzial zasępiony
-Myślisz kaczuszko, że powinienem im jeszcze podać informacje o stacjonujących oddziaach wroga? Eeee... na pewno im by sie nie przyday... To zawodowcy
Kaczuszka spojrzała na wlaściciela jak na debila.
-Mrrr... kaczorku! Czas na obiadek. Co dzisiaj... znowu grzybki? lubimy grzybki, taaaaak?

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 18:20
autor: Hiro
Spojrzał na mapę. Artystycznych umiejętności to temu Alucardowi nie można było przyznać. Na dodatek te kropeczki nie mówiły mu nic, poza tym, że mieli iść do przodu.
Z czasem jak szli, zasępiał się. Jeden wyje, drugi wyje jeszcze bardziej. Gdzie stare dobre czasy gdy pieśni były TYLKO instrumentalne. Chwilowo drużyna myślała o tym co zrobić Alucardowi.
-Ja osobiście słyszałem, że gruszka wsadzona gdzie trzeba, jest wystarczającą karą. - dodał tylko.
Zastanawiał się. Wszyscy się tak dobrze znali, a on właściwie tak od niedawna. Co prawda grało się w kilka sesji, ale niewiele o nich wiedział. Zamiast się martwić sięgnął po fajeczkę i pykał ją równomiernie. Po chwili przyszła mu do głowy pewna myśl.
Wyciągnął elektroniczną zabawkę i wybrał numer.
-Co do cholery?! - usłyszał głos Alucarda.
-Zastanawiałem się na jaką odległość działa to ustrojstwo.
Tak zwany przywódca rebelii, zareagował strasznie nerwowo. "Matko jedyna, po kiego się tak denerwować".

Po chwili z lasu wyskoczyły małe różowe misiaczki. Zerknął na trzymaną przez jednego z nich mapę i stwierdził
-Dziwne, na kresce front nie ma takiego zaznaczenia.
Właśnie bił się z myślami, czy walczyć tak od razu, czy tak fajnie poczekać, gdy nagle jeden z miśków zaczął go dźgać mieczykiem. Darł się przy tym jakby go kto ze skóry obdzierał
-CIABAS CIABAS!
Złapał go za różowe fraki, a tamten zaczął strasznie się wyrywać.
-Mógłbyś trochę ciszej! Rozumiem, że walczysz, ale nie możemy po prostu grzecznie powalczyć! Czy widziałeś, żebym ja Ci się do ucha wydzierał, kiedy Ty siedziałeś i urządzałeś zasadzkę?!
Tamten trochę się zasępił i zaczął myśleć. W międzyczasie do Hiro podbiegła jeszcze mała grupka misiów.
"No nie dadzą spokoju!" stwierdził, rozmachnął się i z całej siły rzucił misiem w resztę. Poprzewracali się jak kręgle w bowlingu. Z puszczy dał się słyszeć tubalny głos.
-STRIKE!
Inny misiek widząc to chciał pomścić towarzyszy. Wymachiwał pistoletem i strzelał na oślep. Trafił właściwie we wszystko w co mógłby trafić. Poza samurajem rzecz jasna. Tym razem nie podniósł go, tylko spokojnie złapał lewa ręką za katanę i odciął miśkowi łeb. Z wnętrza pociekł plusz.
"Cholera nie mogę tego dotykać!". Nagle zobaczył coś strasznego. Na metce oprócz informacji o praniu misia w temperaturze 666 stopni, pisało również coś innego. A napisane tam było...
MADE IN CHINA (BAZYLs corp.)

-A niech was piekło pochłonie wy wstrętne chińskie wyroby! Ja wam dam!
Hiro-san nigdy nie przestał być patriotą. Uznał że CHIŃSKI misiek, walczący z nim to już wystarczająca obraza dla niego. Wyciągnął oba miecze i z gracją ... no czegoś co ma dużą grację jak się porusza, siepał od jednego do drugiego miśka. Ciach, ciach i ciach kolejne misiowe łebki lądowały na ziemi. Na jednym z nich zastosował sztuczkę samurajską znaną jako "Pasikonik". Mianowicie wbijając mu miecz w plusz, zarzucił go ponad siebie i cisnął w pozostałe miśki. Jedynego którego pozostał kopnął z nogi. Znowu dał się słyszeć ten głos
-SPARE!
Teraz już nie wytrzymał.
-Zamknij się w końcu, albo wyłaź z tego lasu!
Kolejny misiek zaszarżował go do tyłu. Hiro był jednak na to gotowy. Błyskawicznie obrócił się i złapał delikwenta za fraki.
-Ładnie to tak od tyłu biegać?!
Misiek w międzyczasie wymachiwał mieczykiem tak szybko,jak mu prawa fizyki pozwalały, nie przejmując się tym że Hiro trzyma go daleko od swojej twarzy. Westchnął i cisnął w kolejną pistoletową grupkę.
-STR...
-Albo sie zamkniesz, albo wejdę do tego lasu i zrobię z Ciebie kastrata!
-A K**** PRÓBUJ!
Zostawiając zemstę na potem, Hiro zajął się walką z pluszowymi oddziałami.

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 18:25
autor: Perzyn
Patrzył z milczeniem na mapę i puszczał niewielkie kółka dymu. W zasadzie to, czego mógł się spodziewać po tym debilu? Wyciągnął komórkę i wysłał SMSa na numer ministranta.

Wielki Wódz rewolucji właśnie kąpał się ze swoim kochanym Kaczorkiem, gdy rozległy się dźwięki wielkiego przeboju zespołu Village People pod tytułem „Y.M.C.A”.
- Ajwaj... Znaczy ojej! Chłopię szybko się poprawiło. Chyba dostałem SMSa! Ministrant wyszedł z wanny, lecz ze względów estetycznych pominiemy szczegółowy opis tego zdarzenia. Gdy przeczytał, co też mu napisano zwrócił się z oburzeniem do żółtej, gumowej postaci unoszącej się na wodzie.
- Jak on mógł! Użył tylu okropnych słów pod moim adresem, a to, dlatego, że niby moja wspaniała mapa jest niekompletna. A przecież nawet narysowałem im kółko tam gdzie jest las. Gdy agent Kaczor złożył kolejny meldunek, wszyscy w kwaterze ZŁEGO, nie wyłączając Misia Kudłacza – różowej maskotki z wyciętymi obszarami mózgu nie odpowiadającymi za agresję, zastanawiali się jakim cudem taki kretyn nie dość, że wciąż żyje to na dodatek jest wodzem?

Jednak oddział specjalny nie miał czasu, aby się zastanawiać nad tym, czemu wybrali Alucarda na szefa, bo wypadł na nich oddział wroga. W zasadzie to z tego akurat Perzyn się ucieszył, bo zaczynało się robić nudno.

Nordyk skoczył przed siebie, prawie jak ten policjant z gry. Jak mu tam było? Maksymilian Ból bodajże. Leciał tak przed siebie, jak to się potocznie określa, na szczupaka i faszerował kolejne różowe misie kulami z wyjących nieziemsko pistoletów. W locie zdążył opróżnić kilkanaście magazynków i zdziesiątkować wrogów w stopniu porównywalnym z ostrzałem z karabinu autorstwa pewnego amerykańskiego dentysty. Gdy wreszcie po pięciu minutach lotu spadł metr od miejsca, w którym zaczynał wyciągnął zza pazuchy okrągły kształt, pociągnął za wystający element i rzucił w kierunku wroga.
- Na oko Odyna! Zaklął szpetnie gdy zorientował się, że w ręku trzyma plasterek szynki a misiek oberwał w głowę bułeczką.

Nie było rady, trzeba było przejść do naprawdę brutalnych metod. Piętą kopnął dolną część przewieszonej przez plecy czarno srebrnej rury, wydmuchując jednocześnie zasłonę dymną. Kopnięta rakietnica zatoczyła nad Aryjczykiem w powietrzu zgrabny łuk i spadała tuż koło jego prawej ręki, na tyle blisko by mógł ją złapać i oddać szybki strzał z biodra.

Zgodnie ze swym powołaniem czynił rzeź. Stał po kostki w trocinach, które wylatywały z zabitych wrogów, ale tych nie ubywało. Nie rozglądał się specjalnie, dookoła, ale i tak, co chwilę widział, że inni też nie próżnują. Uśmiechnął się, zaciągnął i wypuszczając kolejną chmurę mieszanki spalin, lotnej terpentyny i kilkunastu rodzajów gazów cieplarnianych zaczął zachrypłym głosem śpiewać.


Trollmakten jag ser uppe i bergen.
Försvinn du som lyser över mitt folk.
Ge dig iväg! Ge dig iväg!

Vĺr eviga pakt med natten skola ge oss liv,
efter ond brĺd död, efter ond brĺd död

Eld och blod för mitt folk
mitt svärd skola törsta för blod
blod utav evas svaga barn
blod utav kristi stam

Blod utav krististam, utav krististam

Nattens eviga kraft svärdets kalla
skärpa mĺnens stilla ljus vinterns bleka skugga
Riv ditt hjärta, riv din själ, solens svärta,
jag är nattens träl

Trollmakten jag ser uppe i bergen
FÖRSVINN!

http://youtube.com/watch?v=3RvAEfxqbLk

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 19:13
autor: Ravandil
Zanim wyszedł, rzucił jeszcze okiem na Alucarda. Z ministrantem było chyba bardzo źle, bo ilość patosu przekroczyła wszelkie normy Unii Europejskiej. Zresztą, u Ravandila tak samo było z pesymizmem, więc kto by się przejmował...

***
-No chyba go do reszty poj*****- tylko tyle udało mu się wykrztusić, gdy zobaczył mapkę, którą dał im Alucard. -Chyba ktoś mu zabierał kredki, jak był w przedszkolu- Nie chciał nawet już komentować strony artystycznej (dobry żart), ale jej użyteczność. A o ile sam plan był do dupy, to ta mapa dzielnie dotrzymywała mu kroku. Czyli ogólnie syf, kiła, mogiła. Miał szczęście, że wychynął na nich oddział miśków, bo inaczej rozpętałaby się dyskusja GDZIE wsadzić Alucardowi rzeczoną gruszkę. W nagrodę, a jak.

Drużyna (a raczej banda porytych dziwadeł) ruszyła do boju. -To co, ukarzemy ich w imieniu Księżyca, co?- rzucił nonszalancko Ravandil, ale z braku czasu nie wykonał charakterystycznego gestu dłońmi. Zdjął z pleców łuk i przyklęknął. O taak... Wie ktoś, dlaczego zawsze ten psychol w Morrowindzie albo Gothiku łatał wrogów za pomocą łuku. Dla sytuacji takich jak ta. Doświadczenia nabytego w grach i na sesjach RPG nie zastąpi nic...
Strzała błysnęła sympatycznym płomieniem, oczywiście sympatycznym, jeśli stało się po właściwej stronie cięciwy. -Jedziemy z tym koksem- mruknął do siebie pod nosem. Gdzieś tam, w innym wymiarze, kości poturlały sie po Stole Losu. 49. Idealnie, lewa noga. Płomienista strzała pomknęła na spotkanie z kończyną jednego z miśków. Spotkanie było jak w klasycznym pornolu - szybkie, gwałtowne i bez pożegnania. A i misiek nie zdążył się nacieszyć efektownym widokiem odrywanej łapy.

Kolejne strzały przeszyły powietrze. Niezależnie od efektowności, niezależnie czy go to rajcowało czy nie, faktem była zabójcza skuteczność. Teraz wiadomo, dlaczego na forum zawsze grał różnej maści dystansowcami... Po kilkunastu strzałach zarzucił łuk na plecy i spod płaszcza wyjął snajperkę. Jednym susem wskoczył na drzewo i przymierzył. Niby niedbale, "na odwal się". I jeden z siepaczy faktycznie się odwalił. Sekundę po tym, jak jeden z nabojów Ravandila przeszył mu głowę tam, gdzie teoretycznie powinien znajdować się mózg. -Trafiony-zatopiony- mruknął Ravandil pod nosem i uśmiechnął się złowieszczo. A w słuchawkach wciąż grało:

Goodbye cruel world,
I'm leaving you today
Goodbye
Goodbye
Goodbye


I niech ktoś teraz powie, że nie istnieje takie coś, jak "kosmiczny żartowniś". Pewnie teraz musi zrywać boki śmiejąc się z nich.

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 19:50
autor: Phoven
Miś? Siepacze?
Phoven kochał jelenie.
Postmodernistycznie.
Dlatego dopijając ostatnie krople wyciągnął swego obrzyna zza pazuchy i zmierzwił włosy. AC się nie udało go zmasakrować, BAZYLowi zbanować a zgraja pseudopoetów nie dobiegła nawet na przedpola. Nikt nie jest w stanie zniszczyć Phovena. Nikt i nic. Czas wypruć komuś flaki. Czas sie zabawić.
Słyszał kiedyś w barze taki zespół, dwa grubasy... jak im tam było. Diii, Diiiii czy Di? Tenacious? A może i nie.
Jeden z pluszowych siepaczy zamachnął się przed Phovenem i rozpłatał mu... Wróć! Phoven roztrzaskał mu butelke Baltiana na mordzie.
- You can't kill the Phoven! The Phoven will live on! - ryknął z całych płuc.
Następny nieprzyjaciel podbiegł szybkim truchtem do następnego pluszaka i wpychajac mu lufę obrzyna prosto w gardło wystrzelił. Takiej dawki pluszu juz dawno nie widział. To obudziło wspomnienia, szaleństwo kryjace się pod cieńką warstwą mhrocznego pudru. Łaknę krwi, łaknę pluszu!
- AC tried to kill me,
But he failed, as he were smite to the ground!

Zmasakrował dwóch następnych siepaczy odgryzając im łby. W takich chwilach człowiek czuje, ze żyje!
- BAZYL tried to kill Phoven, Hahahahahaha!
He failed, as he were thrown to the ground!

Teraz ryk był słyszany już na całym polu bitwy. Phoven naprzemiennie rozgryzał wnętrzności siepaczy i częstował wieksze grupy ołowiem. Jednak było ich coraz więcej i wiecej. Kolejne trupy padały na ziemie rozrywane na strzępy przez Paszczę Phovena, Obrzyn Phovena i Pazury Phovena – moze te trzy rzeczy nie tworzyły Kapitana Planety lecz dzięki nim kolejne fale wrogów padały trupem. A wszyyystko to bo Ciebie koch.. Wróć! A wszyyystko to bo..
- No one can destroy Phoven!
I will strike you down with a vicious blow!

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 19:59
autor: BlindKitty
Wkurzyli go. W normalnych warunkach, oczywiście, pourywałby im... Wiadomo co. Ale w takiej sytuacji oczywiście byłoby to raczej nagrodą, niż karą.
Ale oto w ułamku sekundy dojrzał w jego chorym, pokręconym umyśle genialny, cudowny, wspaniały, a przede wszystkim Zły! plan.

To znaczy, miał nadzieję, że plan jest dobry. Ale chodziło w nim przede wszystkim o szerzenia Zła.

- Dobra, matkoluby niedochędożone - jak kiedyś złapię tego, kto tłumaczy dialogi, pomyślał, to będę miał naprawdę mało litości, nawet według moich standartów - wprawdzie nieźle was pogrzało, żeby sądzić, że będę z wami współpracował, ale ponieważ mam zajebwabiste poczucie humoru, to tym razem pójdę wam na rękę - spojrzał na swoje stopy. Nie miał nawet okutych butów. Niech to jasna Anielka...

Straszliwy wrzask wstrząsnął lasem. Kilku szczelców spadło z gałęzi. Gdzieś daleko, daleko stąd tłumacz zrezygnował z pracy i wyjechał na Bahamy.

- No więc, do k**** nędzy, zgadzam się na waszą propozycję. Powiedzcie mi tylko w którą stronę do tego dyslektyka. I niech wie, frajer, że jego kości pękną pod ciosami broni ABC - zaśmiał się nieludzko.

Tutaj krótka przerwa na wyjaśnienia. Ponieważ BK zawsze czuje się głupio, jak opowiada zabawny dowcip, którego nikt nie kapuje, to tym razem zostanie on objaśniony za specjalnym pozwoleniem MG (a niech ten spróbuje go nie udzielić).
Broń ABC to polskie określenie broni masowego rażenia, od słów Atomowa, Biologiczna, Chemiczna. Stąd nazwa jego kościanej trzyczęściowej pałki wywołuje tak histeryczne napady śmiechu.
Dziękuję za uwagę.

- Dawajcie to swoje mięso arma... To jest, najlepszych wojowników, i pokazujcie drogę. Byle szybko!

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 20:08
autor: olympiaa
Oly od początku była milcząca. Miała nadzieję że w grupie samobójczych durni znajdzie się więcej jej znajomych. Tych tutaj znała tylko pobieżnie, a nie lubiła wyciągać opinii na podstawie zaledwie kilku postów. Co innego Alu, z nim grała i mniej więcej wiedziała na co może sobie pozwolić i czego się spodziewać. Ale i tak zaskakiwał ją raz za razem. Opuszczając fortecę zapięła czarny płaszcz pod samą szyję. przy każdym kroku wydawała cichy metaliczny brzdęk. Na mapę rzuciła okiem tylko raz. "Od nadmiaru konkretów rozboli nas głowa." - pomyślała.

Gdy dotarli do linii frontu a chmara misiaków-pysiaków wysypała się na nich, oly rozpięła płaszcz. Uwagę wszystkich przyciągnął pasek dziewczyny. To zdumiewające ile rzeczy zdołała za niego zatknąć tak drobna osoba. Oly wsunęła rękawiczkę na lewą dłoń i wyjęła małą flaszeczkę z przerażającym napisem NaCl. W drugiej ręce trzymała kombinerki. Kucnęła i z iście anielską miną czekała aż pluszaki ją zaatakują. Gdy zgromadziła wokół siebie wystarczająco dużo przeciwników odkorkowała flaszkę i zaczęła rozlewać płyn po główkach misiów. Wstała i odeszła kawałeczek od unoszącej się toksycznej chmurki i piszczących wrogów. Zatkała butelkę i wsunęła w kieszeń płaszcza. Z pasją rzuciła się na inne misie, kolejno biorąc po jednym w dłoń i wyrywając paciorkowate oczy przy pomocy kombinerek.

Gdy było już po wszystkim pochowała swoje "zabawki" za paskiem i zapięła płaszcz. Przyjrzała się sobie krytycznym wzrokiem. Cała była pokryta różowym puchem! Oly zdusiła w sobie odruch wymiotny i z kostki wyciągnęła wielką szczotę do ubrań. Napisz na niej głosił "Odpluszszszacz". Kilka razy przetarła poły płaszcza i rękawy a wszystkie drobinki ofiar wolno opadły na ziemię. Popatrzyła na dziwne miny współtowarzyszy.
- Chcecie też? - zapytała wesoło. - Ruszajmy dalej.

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: niedziela, 16 grudnia 2007, 20:22
autor: Wilczy Głód
Cyborg szedł raźno z resztą bohaterskiej kompanii. Na spotkanie przeznaczeniu. Wciąż nie mógł się nadziwić geniuszowi ich wodza. Ministrant zapewne celowo nie podał im pewnych informacji – wierzył w ich umiejętności! Jak wielką wiarę w nich musi mieć ten człowiek! „To próba!” pomyślał Wilczy. Jednak także brał udział w ustalaniu formy „nagrody” dla Alucarda. Głównie z czystej ciekawości… ludzkie ciało może podobno znieść najróżniejsze rzeczy. Ale „badaniami” – zapewne z wielką ochotą – cała kompania zajmie się po ewentualnym powrocie do bazy.

Niestety te jakże przyjemne rozważania zostały brutalnie przerwane. Napastnicy pojawili się z nikąd. Ciekawe, że większość atakujących właśnie stamtąd przybywa… Gdzie jest to całe Nikąd?! Wilczy postanowił się tego dowiedzieć w najbliższym czasie – ale nie teraz. Teraz pora na „pokojowe rozmowy.” Niepokój budził pierwszy z „rozmówców…” ten z paczką na głowie. Wilczy szybkim ruchem wyciągnął swoje magnum. Skąd? Eeee… Akurat TO nie jest istotne! Całe szczęście, że nikt nie stał akurat za blisko, bo najpewniej dostałby półmetrowej długości lufą pistoletu. Cyborg ostrożnie wycelował w zbliżającego się wroga – trzeba przyznać, że komputer we łbie bardzo pomaga w celowaniu – po czym wystrzelił. Misiek z wielką dziurą w brzuchu poleciał ładne parę metrów do tyłu.
- Rest in pieces...
Ale nie czas jeszcze na rzucanie takich tekstów. Wilczy wystrzelił jeszcze kilka razy w kierunku napastników – tak dla zasady. Trzeba przyznać, że magnum nie nadaje się do walki w tłumie. Pistolet szybko wrócił na swoje miejsce, za to w dłoni cyborga nagle pojawił się dwuręczny miecz. Narzędzie bardzo przydatne do rzezania przeciwników. Wilczy rzucił się w wir walki. Nie lękał się… to znaczy: nie lękał się wrogów, bo ostrza mieczy ledwo mogły zarysować jego pancerz. W końcu to pomagierzy! Nawet przy przewadze liczebnej nie mogą pokonać Dobrego Bohatera… tak przynajmniej mówią filmy. Wilczy lękał się za to, że jego głowa może nie wytrzymać natłoku różnych, dziwnych dźwięków. Kiedy na początku podróży Perzyn i Phoven zaczęli śpiewać, nie skomentował tego. Ale w środku potyczki można by sobie już to darować! Do tego jeszcze miśki wrzeszczące wniebogłosy i Phoven drący mordę. Brakuje jeszcze jakiegoś techno-mana, który puściłby na cały regulator jakiś wielki „przebój” w stylu: UMC UMC UMC UMC UMC… Ileż można?!

Skarcił się w myślach. „Jak to jest, że zawsze podczas walki myślę o jakichś pierdołach?!” Pogrążony w takich „rozważaniach,” prawie nieświadomie przeciął kolejnego miska na pół. To był chyba jeden z ostatnich. Z zaciekawieniem (którego niestety nie było nijak widać... w końcu Wilczy nie ma twarzy) przyglądał się olympii doprowadzającej się do porządku. Trzeba przyznać, że przydatna rzecz taka szczotka. Przy walce w zwarciu trudno jest utrzymać sie w należytym porządku. Ten cały plusz w ogóle nie pasował do szarego, błyszczącego lakieru jakim pokryty był Wilczy. Ech... gdzie te czasy, kiedy mógł sobie pozwolić na porządne woskowanie i naoliwienie...

Re: [Rotfl-PG] Pluszowy władca

: wtorek, 18 grudnia 2007, 14:18
autor: Tevery Best
Ojoj. Znowu skitrana mapa. W zasadzie to normalka, jeszcze nigdy nie dostał z komendy mapy, która nadawałaby się do czegokolwiek. To znaczy, było parę zastosowań, ale przy NORMALNEJ mapie raczej nie przychodzą one do głowy. Na przykład puszczanie samolocików. A co myśleliście?

*********************
Natrafili na pierwsze kolumny popleczników Różowego Władcy Różu. Cóż, można się było tego spodziewać - front nie istniał w zasadzie nigdy. Obie strony hulały, gdzie popadło, a średnią ze wszystkich punktów konfliktów oznaczano kreską i dumnie ogłaszano frontem. Naturalnie, dla obu stron jego położenie znacząco się różniło... Te rozmyślania potrwały na tyle długo, że reszta zdążyła już wkroczyć do walki. "Kurde bele, jak tak dalej pójdzie, to skończą beze mnie" - pomyślał Tevery i wyciągnął gitarę. Czas na mały koncert...

Z portali wychynęła grupka postaci. Tak, to znowu oni - Super Sierżant Dupotrujec, Gruby Niemiecki Żołdak w Pikelhaubie i Biało - Czarny Prosiak Rambo. Na ich widok nawet kohorty Pluszu wstrzymały marsz... Ciężko jednocześnie iść i się śmiać.

I to był ich błąd.

Toporomikrofon był na miejscu, a gitara zaczynała nadawać pierwsze takty jednego z bardziej genialnych utw0rów "fińskich potworów"...
http://pl.youtube.com/watch?v=Ljcg66eDiKo

Fire at will - nadał mag do mikrofonu, a jego "kohorta" wykonała rozkaz...

- yeah I would kill
Yeah I would freeze all hell over just to get a chill... Pluszowy oddział, jak można by się spodziewać, zamarzł w małe, różowe bloczki lodu. Słodkie. Akurat na prezent dla dziewczyny... No i martwe, takie martwe... Ale to wciąż było za mało, a różowi nacierali. Nawet skoncentrowany ogień dzielnych koksowych wojaków nie był w stanie ich powstrzymać! Wkrótce pierwszy dotarł do Teverego.
Yeah I would slay! - o, topór został użyty we właściwym celu. Dość powiedzieć, że pluszak za długo przy Magu nie został. To znaczy w całości... Bo jeżeli liczymy ten odrąbany łepek, to inna sprawa. Diametralnie inna. Można by rzec, że to głównie o to się rozchodzi.
Yeah I would maim! - ta część melodii posiadała działanie mamiące. Dosłowność czarów Magów Minerałów - a raczej jej brak - rodziła obfite możliwości nadinterpretacji. W tym akurat elemencie chodziło o fakt, że nieprzyjaciel zaczynał postrzegać świat inaczej. Przyjaciół widział jako wrogów, zaś wrogów jako... wrogów. Ci, którzy z tej niezwykłej samotności nie cięli się natychmiast żyletkami, na ogół zaczynali próbować przebić się przez pierścień okrążenia. Tak było i tym razem - bratobójcze walki miśków były nadzwyczaj urocze.
Yeah I would vanish in thin air and reappar again
Be right in the squares, yeah I would be sincere
Yeah I would lie, Yeah I would lie
Yeah I would be there waking up the dead to get a thrill
I say yeah - I say yeah! - dokończył Tevery. Wszyscy wrogowie byli już martwi... Martwi na amen. To znaczy, ci przed magiem. Bo to była może i mało zabawna i bardzo lansowa, ale na pewno skuteczna metoda.

- N00bs pwned - mruknął tylko Best, po czym odesłał koksy i zajął się obserwacją pola bitwy. Samuraj oczywiście bawił się z miśkami jak z jakąś pluszową zabawką, miast je anihilować, za to reszta radziła sobie nieźle. I o to chodziło. Wyciągnął piersióweczkę i pociągnął długi łyk, a wokół niego fruwał plusz.

Dla takich właśnie scen jest warto żyć... czasami. Zwłaszcza, gdy reszta się jeszcze męczy.