[Boston 2420:Soul on Fire]
: piątek, 17 sierpnia 2007, 17:01
Na początek parę reguł dotyczących rozgrywki (które pewnie i tak znacie).
1) Imię postaci lub jej pseudonim umieszczamy na początku każdego posta pogrubioną czcionką.
2) Wolałbym, żeby w postach nie było kombinacji z wielkością czcionki, kolorami, czy linkami do muzyki. Wszystko można - przynajmniej w przybliżeniu - opisać słowami, zwłaszcza że każdy ma dużo czasu, aby swą wypowiedź rozplanować, zredagować i sprawdzić w Wordzie jej ortografię. Jeśli macie zdjęcie waszego bohatera, dajecie je w pierwszym poście przed imieniem.
3) Nie wstydźcie się długich postów...
4) ... no chyba, że spóźniacie się z odpowiedzią.
5) Piszemy w trzeciej osobie czasu przeszłego.
6) Wypowiedzi postaci zaczynamy w nowej linijce, od myślnika i piszemy je kursywą... ale dobrze o tym wiecie, prawda?
7) Moje posty przeważnie będą pojawiać się co dwa dni (czasami wcześniej), tak by każdy z was miał możliwość odpisu bądź „dopieszczenia” własnego posta.
To chyba wszystko na razie. Aha, założyłem że wszyscy już się znacie, więc w postach traktujcie się jak znajomi. W pierwszym poście wyjaśniam co i jak. Zacznijmy więc grę...
Życzę Wam udanej zabawy i ciekawych wrażeń!
Boston 2420: Soul on Fire
„Wiesz, co najbardziej lubię w Bostonie? To, że nigdy nie śpi.”
Abel Sanchez, zarejestrowany Ventrue.
„Yesterday is gone forever
No turning back the clock”
Iced Earth – Burning Times
***
[click]
- Trwają manifestacje przeciw zajmowaniu wysokich stanowisk korporacyjnych przez półludzi. Ulice naszego miasta stały się nieprzejezdne z powodu tłumów protestujących, ludzkich obywateli. Po wyglądzie niektórych dzielnic można by podejrzewać, iż policja nie jest w stanie poradzić sobie z coraz bardziej rozzuchwalonymi przestępcami. Szabrownicy bezkarnie plądrują sklepy. Gdzieniegdzie doszło do potyczek z policją. Przemoc na ulicach skłania niektórych polityków do rozważań nad wprowadzeniem stanu wojennego.
- Mogę państwa zapewnić, iż policja robi wszystko, co w jej mocy, aby opanować tę niepokojącą sytuację. Wszyscy nasi ludzie pracują na dwie zmiany, a Rada zgodziła się przydzielić do pomocy (pod naszym dowództwem) 7. Brygadę Lekkiej Piechoty TANK. Do czasu zakończenia manifestacji radzę wszystkim obywatelom pozostać w domu.
- Nie możemy do tego dopuścić! Co z rotacją stanowisk?! Jeśli takie cholerne trupy rozsiądą się w loży prezesów, to dziesięć pokoleń minie zanim zwolni się miejsce dla jakiegoś uczciwego człowieka! Dosyć tego!
- Jedyne, co mam do powiedzenia, to że gdybyśmy to my robili taki burdel na ulicach, policja nie używałaby armatek wodnych, tylko napalmu. To ma być ten nowy, lepszy świat, który nam obiecywano? Dajcie spokój.
[click]
- Policja zidentyfikowała zwłoki kobiety zamordowanej dziś rano na parkingu, pod kinem ‘Retro’. Należały one do dwudziestoośmioletniej, ciężarnej Patrizii Basso. Ofiara jest już dwunastą ciężarną kobietą zamordowaną w tak makabryczny sposób w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Tak jak w poprzednich przypadkach, śledczy – dzięki swym nadludzkim talentom – dowiedzieli się, że ofiara nie była w stanie stawiać oporu, choć była w pełni sił i świadomości swojego otoczenia. Podejrzany z całkowitą niemal pewnością jest potężnym półczłowiekiem. Świadczą o tym także wiadomości, które zostawia na miejscach swoich zbrodni. Pogróżki o „oczyszczeniu tego świata z ludzkiej zarazy--”
[click]
- Tak! Tak! Mocniej! Mocniej! Ooooh!
[click]
- Stoimy właśnie u zgliszcz centrum handlowego ‘Prestige’ w dzielnicy Bai Jiang Can. Dziś, o godzinie 3:20 PM, miał tu miejsce kolejny w tym tygodniu atak terrorystyczny. Przez niezarejestrowany locus, do budynku wdarł się oddział Uratha z komórki terrorystycznej zwanej Hunters in Darkness. Kilkudziesięciu obywateli wzięto jako zakładników. Kilku z nich, jak podejrzewają eksperci, stracono podczas rytuałów, których natury w chwili obecnej nie sposób określić. Jest tu z nami kapral Tanner Vaughn, dowódca 3. Pancernej Dywizji TANK. Czy mógłby pan dokładniej wyjaśnić wydarzenia, jakie miały miejsce w Bai Jiang Can niecałe piętnaście minut temu?
- *shhrk* 3. DYWIZJA PANCERNA DOTARŁA DO BAI JIANG CAN TRZY I PÓŁ MINUTY PO OTRZYMANIU WEZWANIA OD LOKALNYCH SIŁ PORZĄDKOWYCH. NA PROPOZYCJE NEGOCJACJI TERRORYŚCI ZAREAGOWALI AGRESJĄ. MOJA JEDNOSKA ZOSTAŁA ZMUSZONA DO PODJECIA DRASTYCZNYCH KROKÓW W CELU NEUTRALIZACJI NADNATURALNEGO ZAGROŻENIA I OCHRONY ŻYCIA I MIENIA OBYWATELI NOWEGO BOSTONU. *shhrk*
- Panie kapralu, czy udało się uratować zakładników?
- *shhrk* OBAWIAM SIE, ŻE ŻADEN--
[click]
***
Nowy Boston, 30/09/2420
Klub Abyss, 00.43H
Łomot muzyki jaki wypełniała całe wnętrze klubu wydawał się obecnie o wiele mniej natarczywy dla Daniela Wesson'a. Być może zaczynał się przyzwyczajać do tego power metalu i całej, związanej z nim, okultystyczno-antyspołecznej otoczki. Może nawet zaczynało mu się to podobać; zawsze uważał się za otwartego na wszystko, co nowe. Co prawda, pulsujący w ekstatycznym tańcu tłum odzianych w skórę i stal młodych ludzi nie wyglądał na towarzystwo odpowiednie dla niego, lecz w Abyssie wszelki socjologiczny balast zostawiano niejako w szatni. Poza tym, klubową polisą i dumą jego właściciela była panująca tu tolerancja. Chyba dlatego właśnie Daniel Wesson czuł się tu tak dobrze. Pod płaszczem dekadencji Abyss krył w sobie przyczółek względnie wolny od społecznych napięć. Chwilowo zawiesił wzrok na ponętnej wokalistce zespołu który kończył właśnie trwający od kilku godzin koncert. Dobrze wiedział, że to kobieta Blanca.
Dla Psa powód wizyty w klubie był mniej ważny, jednak mężczyzna nigdy nie ukrywał, że czuje się tu wygodnie. Żadnych krzywych spojrzeń, żadnych zaczepek, pełen luzik, jak sam to określał... No, prawie. Goście (najprzeróżniejsze typy, w tym paru kolegów po fachu) byli na poziomie, nie przeszkadzała mu muzyka, nie przeszkadzały mu też bawiące się dzieciaki. Doceniał okazje, kiedy mógł zawiesić oko na jakiejś pozującej na nimfomankę catgirl. Ot, małe szczęścia. Tylko Snake psuł mu dziś humor. Miał się stawić o 11:00 PM. Spóźniał się już ponad półtorej godziny, co oznaczało, że albo gnije w ekspresowym tempie w jakimś rynsztoku, albo znalazł sobie nowego dostawcę. Pies zorientował się, że ciężko mu będzie opanować gniew, jaki pojawił się wraz z tą myślą, więc pomógł sobie szklaneczką whisky i niezobowiązującą rozmową ze swoim psychoterapeutą. Pozdrowił Blanc'a – właściciela klubu i człowieka z którym znał się już trochę czasu.
Jonathan Blanc nie wyglądał na zadowolonego, lecz widok Psa i Wessona siedzących przy jednym stoliku i pijących, jak starzy kumple wymusił jego uśmiech. Nie wiedział, że tych dwóch się zna. Dla niego obaj byli zwykłymi znajomymi. Skierował się ku nim, choćby po to, aby się przywitać i postawić parę drinków na koszt firmy (najlepszy możliwy chwyt marketingowy). Zresztą, i jemu przydałaby się chwila spokoju. Od tygodni klub i Isabelle pochłaniały bez reszty jego uwagę, odciągając od jego planów i utrudniając wykonywanie innych obowiązków. Ponadto już od kilku dni spodziewał się kontroli, a o nowozatrudnionych inspektorach mówiono, że gotowi są przyczepić się tlącego się peta, aby zamknąć klub za „nie spełnianie podstawowych wymogów bezpieczeństwa”. Szlag by ich wszystkich… Dzisiaj klub pękał w szwach, a zespoły które zaprosił Blanc miały podtrzymać tę passę co najmniej do świtu, choć i tak największą gwiazdą była grupa Pandemonium, która kończyła powoli swój koncert. Przeciskając się przez tłum Jonathan ze zniecierpliwieniem odepchnął jedną ze skąpo odzianych dziewczyn, próbujących wybłagać przepustkę VIP. Nie była w jego typie, zresztą, on już kogoś miał, a z NIĄ nie grało się nieczysto...
Gdy tylko muzyka zespołu Pandemonium zamilkła, na scenie pojawiła się jakaś mało znana grupa szarpidrutów z Seattle – Isabelle Valentine uśmiechnęła się w duchu, ”kolejny gest Jonathana, który daje szanse nieznanym grupom”... jak kiedyś jej własnej. Wyłowiła z tłumu mężczyznę i poruszając zgrabnie pełnymi biodrami ruszyła do stolika przy którym stał od dłuższej chwili. Czarnowłosa z ledwie skrywaną ekscytacją obserwowała swoją rówieśniczkę oddającą się nirwanie wampirzego pocałunku pod jednym z filarów Abyss'a. Z przyspieszonym biciem serca spoglądała w kierunku śmiałego Uratha, który w formie Dalu (ludzkiej, lecz większej i ze zwierzęcymi cechami) z pasją miotał się po parkiecie w rytm ciężkich brzmień klubu. Gdy znalazła się przy stoliku od razu ropoznała też dwóch innych mężczyzn – o ile Pies był dla niej tylko zwykłym typem spod ciemnej gwiazdy, to drugi, Daniel wywoływał w niej dość mieszane uczucia. Był wampirem, jak ona.
W pierwszym poście opis/avatarek Waszej postaci, nawiążcie również jakąś rozmowę.
1) Imię postaci lub jej pseudonim umieszczamy na początku każdego posta pogrubioną czcionką.
2) Wolałbym, żeby w postach nie było kombinacji z wielkością czcionki, kolorami, czy linkami do muzyki. Wszystko można - przynajmniej w przybliżeniu - opisać słowami, zwłaszcza że każdy ma dużo czasu, aby swą wypowiedź rozplanować, zredagować i sprawdzić w Wordzie jej ortografię. Jeśli macie zdjęcie waszego bohatera, dajecie je w pierwszym poście przed imieniem.
3) Nie wstydźcie się długich postów...
4) ... no chyba, że spóźniacie się z odpowiedzią.
5) Piszemy w trzeciej osobie czasu przeszłego.
6) Wypowiedzi postaci zaczynamy w nowej linijce, od myślnika i piszemy je kursywą... ale dobrze o tym wiecie, prawda?
7) Moje posty przeważnie będą pojawiać się co dwa dni (czasami wcześniej), tak by każdy z was miał możliwość odpisu bądź „dopieszczenia” własnego posta.
To chyba wszystko na razie. Aha, założyłem że wszyscy już się znacie, więc w postach traktujcie się jak znajomi. W pierwszym poście wyjaśniam co i jak. Zacznijmy więc grę...
Życzę Wam udanej zabawy i ciekawych wrażeń!
Boston 2420: Soul on Fire
„Wiesz, co najbardziej lubię w Bostonie? To, że nigdy nie śpi.”
Abel Sanchez, zarejestrowany Ventrue.
„Yesterday is gone forever
No turning back the clock”
Iced Earth – Burning Times
***
[click]
- Trwają manifestacje przeciw zajmowaniu wysokich stanowisk korporacyjnych przez półludzi. Ulice naszego miasta stały się nieprzejezdne z powodu tłumów protestujących, ludzkich obywateli. Po wyglądzie niektórych dzielnic można by podejrzewać, iż policja nie jest w stanie poradzić sobie z coraz bardziej rozzuchwalonymi przestępcami. Szabrownicy bezkarnie plądrują sklepy. Gdzieniegdzie doszło do potyczek z policją. Przemoc na ulicach skłania niektórych polityków do rozważań nad wprowadzeniem stanu wojennego.
- Mogę państwa zapewnić, iż policja robi wszystko, co w jej mocy, aby opanować tę niepokojącą sytuację. Wszyscy nasi ludzie pracują na dwie zmiany, a Rada zgodziła się przydzielić do pomocy (pod naszym dowództwem) 7. Brygadę Lekkiej Piechoty TANK. Do czasu zakończenia manifestacji radzę wszystkim obywatelom pozostać w domu.
- Nie możemy do tego dopuścić! Co z rotacją stanowisk?! Jeśli takie cholerne trupy rozsiądą się w loży prezesów, to dziesięć pokoleń minie zanim zwolni się miejsce dla jakiegoś uczciwego człowieka! Dosyć tego!
- Jedyne, co mam do powiedzenia, to że gdybyśmy to my robili taki burdel na ulicach, policja nie używałaby armatek wodnych, tylko napalmu. To ma być ten nowy, lepszy świat, który nam obiecywano? Dajcie spokój.
[click]
- Policja zidentyfikowała zwłoki kobiety zamordowanej dziś rano na parkingu, pod kinem ‘Retro’. Należały one do dwudziestoośmioletniej, ciężarnej Patrizii Basso. Ofiara jest już dwunastą ciężarną kobietą zamordowaną w tak makabryczny sposób w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Tak jak w poprzednich przypadkach, śledczy – dzięki swym nadludzkim talentom – dowiedzieli się, że ofiara nie była w stanie stawiać oporu, choć była w pełni sił i świadomości swojego otoczenia. Podejrzany z całkowitą niemal pewnością jest potężnym półczłowiekiem. Świadczą o tym także wiadomości, które zostawia na miejscach swoich zbrodni. Pogróżki o „oczyszczeniu tego świata z ludzkiej zarazy--”
[click]
- Tak! Tak! Mocniej! Mocniej! Ooooh!
[click]
- Stoimy właśnie u zgliszcz centrum handlowego ‘Prestige’ w dzielnicy Bai Jiang Can. Dziś, o godzinie 3:20 PM, miał tu miejsce kolejny w tym tygodniu atak terrorystyczny. Przez niezarejestrowany locus, do budynku wdarł się oddział Uratha z komórki terrorystycznej zwanej Hunters in Darkness. Kilkudziesięciu obywateli wzięto jako zakładników. Kilku z nich, jak podejrzewają eksperci, stracono podczas rytuałów, których natury w chwili obecnej nie sposób określić. Jest tu z nami kapral Tanner Vaughn, dowódca 3. Pancernej Dywizji TANK. Czy mógłby pan dokładniej wyjaśnić wydarzenia, jakie miały miejsce w Bai Jiang Can niecałe piętnaście minut temu?
- *shhrk* 3. DYWIZJA PANCERNA DOTARŁA DO BAI JIANG CAN TRZY I PÓŁ MINUTY PO OTRZYMANIU WEZWANIA OD LOKALNYCH SIŁ PORZĄDKOWYCH. NA PROPOZYCJE NEGOCJACJI TERRORYŚCI ZAREAGOWALI AGRESJĄ. MOJA JEDNOSKA ZOSTAŁA ZMUSZONA DO PODJECIA DRASTYCZNYCH KROKÓW W CELU NEUTRALIZACJI NADNATURALNEGO ZAGROŻENIA I OCHRONY ŻYCIA I MIENIA OBYWATELI NOWEGO BOSTONU. *shhrk*
- Panie kapralu, czy udało się uratować zakładników?
- *shhrk* OBAWIAM SIE, ŻE ŻADEN--
[click]
***
Nowy Boston, 30/09/2420
Klub Abyss, 00.43H
Łomot muzyki jaki wypełniała całe wnętrze klubu wydawał się obecnie o wiele mniej natarczywy dla Daniela Wesson'a. Być może zaczynał się przyzwyczajać do tego power metalu i całej, związanej z nim, okultystyczno-antyspołecznej otoczki. Może nawet zaczynało mu się to podobać; zawsze uważał się za otwartego na wszystko, co nowe. Co prawda, pulsujący w ekstatycznym tańcu tłum odzianych w skórę i stal młodych ludzi nie wyglądał na towarzystwo odpowiednie dla niego, lecz w Abyssie wszelki socjologiczny balast zostawiano niejako w szatni. Poza tym, klubową polisą i dumą jego właściciela była panująca tu tolerancja. Chyba dlatego właśnie Daniel Wesson czuł się tu tak dobrze. Pod płaszczem dekadencji Abyss krył w sobie przyczółek względnie wolny od społecznych napięć. Chwilowo zawiesił wzrok na ponętnej wokalistce zespołu który kończył właśnie trwający od kilku godzin koncert. Dobrze wiedział, że to kobieta Blanca.
Dla Psa powód wizyty w klubie był mniej ważny, jednak mężczyzna nigdy nie ukrywał, że czuje się tu wygodnie. Żadnych krzywych spojrzeń, żadnych zaczepek, pełen luzik, jak sam to określał... No, prawie. Goście (najprzeróżniejsze typy, w tym paru kolegów po fachu) byli na poziomie, nie przeszkadzała mu muzyka, nie przeszkadzały mu też bawiące się dzieciaki. Doceniał okazje, kiedy mógł zawiesić oko na jakiejś pozującej na nimfomankę catgirl. Ot, małe szczęścia. Tylko Snake psuł mu dziś humor. Miał się stawić o 11:00 PM. Spóźniał się już ponad półtorej godziny, co oznaczało, że albo gnije w ekspresowym tempie w jakimś rynsztoku, albo znalazł sobie nowego dostawcę. Pies zorientował się, że ciężko mu będzie opanować gniew, jaki pojawił się wraz z tą myślą, więc pomógł sobie szklaneczką whisky i niezobowiązującą rozmową ze swoim psychoterapeutą. Pozdrowił Blanc'a – właściciela klubu i człowieka z którym znał się już trochę czasu.
Jonathan Blanc nie wyglądał na zadowolonego, lecz widok Psa i Wessona siedzących przy jednym stoliku i pijących, jak starzy kumple wymusił jego uśmiech. Nie wiedział, że tych dwóch się zna. Dla niego obaj byli zwykłymi znajomymi. Skierował się ku nim, choćby po to, aby się przywitać i postawić parę drinków na koszt firmy (najlepszy możliwy chwyt marketingowy). Zresztą, i jemu przydałaby się chwila spokoju. Od tygodni klub i Isabelle pochłaniały bez reszty jego uwagę, odciągając od jego planów i utrudniając wykonywanie innych obowiązków. Ponadto już od kilku dni spodziewał się kontroli, a o nowozatrudnionych inspektorach mówiono, że gotowi są przyczepić się tlącego się peta, aby zamknąć klub za „nie spełnianie podstawowych wymogów bezpieczeństwa”. Szlag by ich wszystkich… Dzisiaj klub pękał w szwach, a zespoły które zaprosił Blanc miały podtrzymać tę passę co najmniej do świtu, choć i tak największą gwiazdą była grupa Pandemonium, która kończyła powoli swój koncert. Przeciskając się przez tłum Jonathan ze zniecierpliwieniem odepchnął jedną ze skąpo odzianych dziewczyn, próbujących wybłagać przepustkę VIP. Nie była w jego typie, zresztą, on już kogoś miał, a z NIĄ nie grało się nieczysto...
Gdy tylko muzyka zespołu Pandemonium zamilkła, na scenie pojawiła się jakaś mało znana grupa szarpidrutów z Seattle – Isabelle Valentine uśmiechnęła się w duchu, ”kolejny gest Jonathana, który daje szanse nieznanym grupom”... jak kiedyś jej własnej. Wyłowiła z tłumu mężczyznę i poruszając zgrabnie pełnymi biodrami ruszyła do stolika przy którym stał od dłuższej chwili. Czarnowłosa z ledwie skrywaną ekscytacją obserwowała swoją rówieśniczkę oddającą się nirwanie wampirzego pocałunku pod jednym z filarów Abyss'a. Z przyspieszonym biciem serca spoglądała w kierunku śmiałego Uratha, który w formie Dalu (ludzkiej, lecz większej i ze zwierzęcymi cechami) z pasją miotał się po parkiecie w rytm ciężkich brzmień klubu. Gdy znalazła się przy stoliku od razu ropoznała też dwóch innych mężczyzn – o ile Pies był dla niej tylko zwykłym typem spod ciemnej gwiazdy, to drugi, Daniel wywoływał w niej dość mieszane uczucia. Był wampirem, jak ona.
W pierwszym poście opis/avatarek Waszej postaci, nawiążcie również jakąś rozmowę.