[WFRP] Adrenalina

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

[WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

Chyba wszyscy zasady znają, lecz jakby co przypomnę:
- przed postem pogrubione imię postaci (i avatarek jeśli ktoś chce)
- dialogi kursywą
- piszemy w 3 osobie czasu przeszłego
- posty nie muszą byc megadługie, ale jendolinijkowych strzępów też się wystrzegajcie.

Drużyna:

Camilla Scherfschen, dziwka (Megara)
Pieter Van Halen, łowca (Ravandil)
Viggo Naubhoff, grabarz (Serge)
Humfried Kahl, zielarz (EmDżej)
Brrok Twarda Pięść, goniec (Turek)

Życzymy wszystkim dobrej zabawy i zaczynamy!


Adrenalina

Bezahltag, 2 Sommerzeit, godzina 21.00, 66 godzin do meczu

Manfred

Middenheim nie było tak przyjemnym miastem jak Altdorf. W każdym razie nie dla Manfreda, mimo umiejętności, które posiadał. Ach, owszem, korzystano z jego usług, ale nie tak jakby chciał. Robota, zapłata i do widzenia. Plotka o fryzjerze, których zawsze było za mało dla chmary szlachcianek, szybko obleciała miasto. Tyle, że połączyła się niestety z tą, że należy trzymać wszelkie kobiety dość daleko od niego, dopuszczając jedynie na czas strzyżenia. A wszystko przez małą, niewinną przygodę z Anną von Hauser, piękniutką, złotowłosą dziewczyną z dobrego rodu. Skąd mógł wiedzieć, że tak się wygada? Ano nie mógł i skończyło się niezbyt dobrze. Żył nieźle, lecz tylko w dobrej karczmie a nie na salonach. Jadł dobrze, lecz nie po szlachecku. To było zdecydowanie za mało jak na jego gust, aczkolwiek cierpliwość bardzo się opłaciła! No powiedzmy.

Hans von Hauser odwiedził go ledwie godzine temu, blady i wściekły na twarzy mężczyzna już koło pięćdziesiątki. W pewnej chwili Manfred chciał już przyjąć jakaś obronną pozycję, sądząc, że to na niego ów gniew jest skierowany, jednak stało się inaczej. Hauser opadł ciężko na krzesło, wpatrując się przez chwile w jego oczy.
-Wiem, że podoba ci się jedna z moich córek prawda? Nieważne teraz, nieważne. Będziesz miał co chcesz, sprawie, że staniesz się w mieście lubiany. Jeśli mi pomożesz. Jesteś tu obcy, dlatego zwracam się do ciebie. Wiesz o meczu? To już za chwile! - ściszył głos - Wczoraj w nocy zniknął najlepszy zawodnik "Czerwonych" z Altorfu! Bez niego nie wygrają! A... ja stracę fortune! Musisz mi pomóc! - Hans wydawał się naprawde zdesperowany - Nie wiem nic więcej o sprawie, a władze wiadomo jak się tym zajmują. Przecież to zawodnik drużyny przeciwnej! Dla nich lepiej, że go nie ma! Wynajmij kogoś, zaproponuj im darmowe bilety na mecz i złoto. Ale znajdź go przed meczem! Kwatery "Czerwonych" łatwo znaleźć, może oni sami wiedzą więcej. Uratuj mnie, a ja się odwdzięczę!

Wyszedł, zostawiając sakiewkę z około czterdziestoma koronami. I niedopowiedzeniem co się stanie, jeśli się nie uda. Nagroda jednak była na tyle duża (Anna była niesamowita, co za wdzięk, co za temperament!), że warto było spróbować. Tylko najpierw trzeba by znaleźć kogoś do tej roboty. Miejscowi odpadali, ale w końcu byli również i przyjezdni. Pierwsza karczma, którą odwiedził zwała się "Rozwścieczony Byk". Doskonale pasowała do nazwy tutejszego zespołu, w środku zresztą również byli prawie wyłącznie miejscowi i kibice "Byków" z Middenheim. Prawie. Siedzących z boku, przy jednym stoliku, kilku mężczyzn lub nawet chłopaków i jedna dziewucha, nie wyglądało na tutejszych. Bez czarno-białych, tutejszych barw, wyglądali raczej na kogoś z zewnątrz. Zawsze coś, a im mniej osób sie dowie, tym lepiej dla wszystkich. Kto wie, co zrobiłby wściekły tłum? Tak, od takich należało zacząć.

Drużyna

Middenheim. Miasto obce w zasadzie wam wszystkim. Teraz wypełnione ludźmi, przyjeżdżającymi głównie na mecz kończący sezon. "Czerwoni" z Altdorfu kontra "Byki" z Middenheim. Mecz o mistrzostwo. Tak, już niedługo. Wszyscy mieliście jednak również swoje sprawy, siedząc teraz przy jednym stoliku "Rozwścieczonego Byka", wypełnionego niemal całkowicie fanami drużyny miejscowej. Trochę się wyróżnialiście, lecz krótkie potwierdzenie, że na pewno kibicujecie miejscowym, sprawiło, że was się nie czepiali. Jedynie co musieliście znosić to pijacko-sportowe przyśpiewki. "BYKI, BYKI ALE Z WAS SKURCZYBYKI!!". Zero polotu i sensu, lecz ważne żeby głośne i ważne by albo obrazić przeciwników albo wymienić nazwę własnej drużyny. Normalne. Wieczór ciągnął się spokojnie, jeśli tak można nazwać siedzenie w głośnej tłuszczy. Na pocieszenie pozostawał jedynie fakt, że w innych przybytkach było podobnie. Kibole miejscowych pili coraz więcej i z waszych obserwacji wynikało, że nie wszyscy dzisiaj dotrą na mecz. Cóż, w sumie to nie była wasza sprawa, każdy z was miał w końcu własne problemy...


W pierwszym poście opiszcie swoich bohaterów, ew. nawiążcie jakąś rozmowę.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Megara »

Camilla Scherfschen

Obrazek

Pobytu w takich mieścinach jak ta, nigdy nie zaliczała do udanych czy zbytnio przyjemnych. Aczkolwiek nigdy nie bywała w nich dłużej niż dzień, zajmując się raczej podążaniem za armiami. Tutaj nie miała zbyt dobrego zarobku, zbyt duż a konkurencja. W dodatku stare babcie które ją widziały ostatnio na rynku, bardziej rozebraną niż ubraną robiły przed nią święte znaki. Ciemnota zupełna. A i zarobek marny, bo zainteresowani panowie, którzy w dzień udawali pogardę, chyłkiem przychodzili po nocach, tak by nikt ich nie zauważył. I mieli za mało pieniędzy. Jej stała stawka dwóch koron, czasem oczywiście modyfikowana, odstraszała wszystkich nie śmierdzących groszem mężczyzn. Problem w tym, że odkąd opuściła tabor armii i swojego "opiekuna", to dotąd nie czuła się za bardzo bezpiecznie. Może trzeba by pomyśleć o jakimś płatnym ochroniarzu?

Każdy kto podróżował trochę po Imperium i zawitał albo do taboru armii, albo do dużego miasta, dość szybko rozpoznawał czym mogła trudnić się Camilla. Kobieta przyciągała uwagę swą urodą, nie tylko mężczyzn, którzy oglądali się z pożądaniem, lecz i patrzących najczęściej z niechęcią lub nienawiścią kobiet. Była zdecydowanie wyzywająca i ponętna. Nosiła czarno-czerwoną suknię, której gorset ledwo-ledwo zakrywał jej duże piersi, podsunięte jeszcze ku górze, by wydawały się wręcz ogromne. Ramiona prawie całkowicie były odsłonięte, reszta zaś zakryta falbankową suknię do ziemii, która jednak uszyta była w taki sposób, by prawie dokładnie było widać jak kręci pupą. Camilla była całkiem wysoka jak na kobietę, jej wzrost sięgał 165 cm. Wagę ciężko było określić, chociaż wydawała się... odpowiednia. Nie za chuda, nie za gruba, lecz to pewnie można określić dopiero po zdjęciu z niej sukni. Z wieku wyglądała na jakieś 30 lat, lecz równie dobrze mogło to być znacznie mniej jak i znacznie więcej - puder, szminka, włosy, to wszystko całkiem "wypaczało" jej prawdziwy wiek. Pachniała najczęściej tanimi perfumami, lecz wyraźnie wolała zmywać z siebie brud, niż zasłaniać go kolejnymi warstwami pudru. Był to raczej przyjemny niż odrzucający zapach. Prócz niewielkiego tobołka nie miała ze sobą zbyt wiele rzeczy. Nie widać było nawet małego sztyletu, chociaż mało prawdopodobne, by była tak głupia, by nie mieć chociaż takiej, minimalnej ochrony.

W tym zakichanym miasteczku miała ostatnio tylko trzech klientów. Inna sprawa, że to wystarczyło spokojnie do przeżycia tych kilku dni, a nawet zostało coś na później. Była to dobra oznaka, zwłaszcza, że prócz jednego, to pozostali dwaj klienci byli niezbyt męczący. Jakiś chłopaczek, co chciał pierwszy raz mieć z taką jak ona. Chwila jęczenia i po wszystkim, nawet go nie poczuła. No i ten braciszek. Wyposzczony najwyraźniej nieźle, też okazał się niezłym sprinterem, chociaż tego to przynajmniej trochę poczuła. Oczywiście przyjemności żadnej. Rzadko odczuwała przyjemność z tego co robiła, to stało się zbyt dużą rutyną.

Tego ranka zachowywała się tak samo jak i we wszystkie poprzednie. Spożywała posiłek, nie siląc się na jakieś dłuższe rozmowy z tymi mężczyznami, z tórymi usiadła przy stoliku. Bydło jakie pojawiło się w karczmie wskazywało na to, że dzisiaj rozgrywany jest jakiś mecz. „Byków”? Tak się ta drużyna nazywała? Nieważne, Camilla nigdy nie przepadała za meczami. Spojrzała po nich, hmm, może nawet uda się jakiegoś zaciągnąć do łóżka. Chwilę później swój wzrok zatrzymała na siedzącym obok khazadzie. Krasnoluda jeszcze nigdy nie miała, ciekawe jak to jest? Może nawet się przekona. A taki właśnie byłby idealnym ochroniarzem.

- Jak was zwą? Ja jestem Camilla... – odezwała się jako pierwsza. - Mam pytanie, wielki krasnoludzie. Ciekawam, czy tylko na polu bitwy macie tyle krzepy? Czy może w łóżku również?? - uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła się nad stołem, by mężczyźni mogli spojrzeć w jej dekolt skrywający duże piersi.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Obrazek

Przyjechał do Middenheim by pomóc bratu przy pochówkach, a ostatnio było sporo zejść w Mieście Białego Wilka i Heinz po prostu nie dawał sobie sam rady. Był tu już kilka dni a roboty co nie miara, to co zarobił mógł teraz spokojnie przepić w karczmie. Usiadł przy stoliku z krasnoludem, kilkoma mężczyznami i jakąś miejscową dziwką, przynajmniej na taką wyglądała. Miał ok. 180 cm wzrostu i na oko lekko ponad trzydzieści lat. Był raczej szczupły ale jego posturę skrywał długi , czarny płaszcz z kapturem. Buty na nogach miał wysokie ale zniszczone. Spod płaszcza wystawała jakaś broń, wyglądała jak długi nóż myśliwski. Rozglądał się uważnie po przybyłych do lokalu kibicach, oby tylko nie doszło do żadnej zadymy, bo z takimi to nigdy nic nie wiadomo – najpierw chleją na umór a potem się awanturują. Dopijał właśnie drugie piwo gdy odezwała się ta dziwka. Trzeba przyznać że miała się czym pochwalić i Viggo już rozbierał ją w myślach. Kto wie, może i sam by się z nią zabawił, w końcu pieniądze ma, a z kobietą nie był już od dawna...
- Viggo, grabarz z Altdrofu... - rzekł krótko, po czym spojrzał na Camillę. - To ile bierzesz za numerek? Może byłbym skłonny skorzystać z twoich usług...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter Van Halen

Pierwszy rzut oka na Middenheim wywołam w nim uczucie przytłoczenia. Wydawało się, że zjawił się tam w najbardziej nieodpowiednim momencie. Mnóstwo ludzi oblegających miasto, z czego większość to kibice - równie agresywni, co głupi. "Trudno, jakoś wytrzymam ten tłok". W natłoku ludzkiej (i nie tylko) masy od czasu do czasu mignęła wysoka postać, na oko 180 cm wzrostu, ze śmiesznymi, nieco przydługimi, nastroszonymi na czubku włosami i łukiem byle jak przewieszonym przez ramię i mieczem zwisającym przy pasie. Rozglądając się wokoło ciemnozielonymi oczami próbował połapać się, co się dzieje w mieście. Jego długi, ciemnozielony płaszcz zwisał do ziemi, ale akurat teraz nie pełnił roli dekoracyjnej, ani tym bardziej nie chronił przed niepogodą. Mężczyzna kurczowo trzymał połę płaszcza, starając się zasłonić małe godło Altdorfu, zdobiącego jego kaftan. Trzeba będzie je szybko usunąć, lepiej pozostać nieutralnym.
W ten sposób do miasta wszedł Pieter Van Halen, myśliwy z Altdorfu... a może raczej były myśliwy. Osobiście wolał określenie "łowca", chociaż, ku swojemu rozczarowaniu, na takich jak on mówili "łobuzy", "awanturnicy", a i rzucano czasem gorsze epitety. Może i było w tym trochę prawdy... Czego tak właściwie Pieter szukał w Mieście Białego Wilka? Sam chciałby wiedzieć. Może ściągnęła go tu wizja zabawy związanej w wielkim festynem i meczem Snotballa, może zwykła ciekawość, albo może możliwość zarobienia pieniędzy? Kto wie.
W każdym teraz siedział przy jednym stole z grupką kompletnie nieznajomych osób, ale jak na razie mu to nie przeszkadzało. I tak nie było lepszego miejsca w knajpie wypełnionej kibicami miejscowej drużyny. Miał wrażenie, jakby siedział na beczce prochu. W takich sytuacjach wystarczy iskra, by wybuchła awantura, jakiej ta gospoda nie widziała, i już nie zobaczy, bo mała szansa że będzie co zbierać.
Grupa, z którą siedział była dosyć osobliwa. Kilku facetów, krasnolud i kobieta, która z odległości dwóch mil wyglądała na dziwkę. Można wierzyć lub nie, ale jedno spojrzenie rozwiewa wszystkie wątpliwości. Pieter w milczeniu sączył swoje piwo (zresztą straszna lura, chyba bar poszedł na ilość, nie jakość), mierząc uważnie wzrokiem swoich "towarzyszy". No i zaczęło się. Kobitka zaczęła przymilać się do krasnoluda, a inny facet, który przedstawił się jako grabarz z Altdorfu (to już drugi Altdorfczyk w tej wypełnionej kibolami Middenheimu gospodzie) już chciał się umówić z nią na numerek. "Co za ludzie... Gdyby mogli to rzuciliby się na siebie tu i teraz... Albo najpierw kasa, a potem by się rzucili". Pieter z trudem stłumił parsknięcie śmiechem i rzucił do kobiety -Czy moglibyście się tak z tym nie afiszować? Nie chcę was martwić, ale ta knajpa jest pełna rozjuszonych kiboli... Wolę nie wiedzieć, co się stanie, gdy się dowiedzą, że mają pod ręką hmm.... kobiętę "lekkich obyczajów", która na dodatek właśnie przyjmuje zapisy. A tak w ogóle nie przedstawiłem się - Pieter Van Halen-ściszył głos jeszcze bardziej -łowca z Altdorfu. Ze swoim pochodzeniem lepiej też się zbytnio nie afiszować-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Turek »

Brrok
Ile to już minęło gdy rozstał się z bratem, na oko miesiąc, tak mniej więcej miesiąc.
Od momentu gdy opuścił swe rodzinne strony aby zobaczyć kawałek imperium minęło drugie tyle czasu, mimo tego że podróżował krótko zdążył się już nieco nauczyć o tym szerokim świecie.
Brrok był wysokim krasnoludem, był tylko nieco niższy od kobiety wyglądającej na hmmm… kobietę lekkich obyczajów czyli po prostu dziwkę.
Khazald ten wyróżniał się też kolorem swych włosów i brody- popielate- oraz był nawet szerszy w barkach i bardziej umięśniony od przeciętnego przedstawiciela swej rasy, nie był też tak niezdarny jak większość krasnoludów.
Brrok powoli sączył piwo nie najlepsze ale niedługo i takiego nie będzie mógł sobie kupić, cóż niedługo będzie musiał zacisnąć pasa, wyruszając w szeroki świat nie przewidział tego że wszędzie za wszystko trzeba płacić i to nie mało.
-Jak was zwą? Ja jestem Camilla... – kobieta odezwała się pierwsza pytając resztę a potem zwróciła się do Krasnoluda. - Mam pytanie, wielki krasnoludzie. Ciekawam, czy tylko na polu bitwy macie tyle krzepy? Czy może w łóżku również??
- Ja jestem Brrok.- powiedział krasnolud.- Niestety trafiłaś na biednego krasnoluda praktycznie bez grosza przy sobie, będziesz musiała znaleźć innego klienta.- odpowiedział kobiecie.
Ostatnio zmieniony środa, 25 lipca 2007, 19:48 przez Turek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: EmDżej »

Humfried Kahl

W tym jakże ciekawym towarzystwie, przebywał również Humfried. Poważnie wyglądający mężczyzna, na oko 40 lat, łysy, z gęstą brodą i wąsami. Na prawym policzku można było ujrzeć dużej wielkości szramę w kształcie półksiężyca. Ubrany był na ciemnobrązowo. Materiałowe spodnie i koszula, zapinana na wiele guzików. Miecz i nóż przymocowane przy pasie, dawały do zrozumienia, że mężczyzna potrafi o siebie zadbać. Siedział pochylony nad swoim kuflem i raczej niewiele mówił. Wpatrywał się w pianę i rozmyślał. Patrząc na niego, można było odnieść wrażenie, że mężczyzna jest gdzieś indziej. Że tylko jego ciało przebywa w tej chwili na Sali, a jego duch, błądzi gdzieś daleko.
W chwili, gdy odezwała się kobieta, Humfried pomyślał: „Ech. Zapiąłbym cię, gdybym był parę lat młodszy, a ty trochę piękniejsza”. Słowa te, z lubością niegdyś wypowiadał jego przyjaciel, do każdej nowopoznanej dziewki i to wspomnienie mimowolnie wywołało niewielki uśmiech, na zasępionym obliczu człowieka.
- Jestem Humfried. Humfried Kahl. Wszyscy przy stole się przedstawili, więc i jemu wypadało, choć nie miał ochoty na dłuższe konwersacje. Zamówił jeszcze jedno piwo i ponownie zaczął powoli cierpliwie sączyć złocisty napój, jednocześnie wpatrując się w blat stołu.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Vibe »

Gdy tak rozmawialiście, nagle do waszego stolika podszedł lekkim krokiem średniego wzrostu mężczyzna, szczupły, na oko dwudziestolatek. Bardzo starannie ogolony, o długich do ramion czarnych włosach zawiniętych na końcu „na pazia”. Nie tylko fizjonomia, ale i strój zdecydowanie wyróżniał go od reszty gości. Jedwabny, skrojony na miarę, dwubarwny pomarańczowo – czerwony kaftan i takież obcisłe pończochy sprawiały, że ich właściciel wyglądał niczym czteropolowa, barwna szachownica. W ręku trzymał zdobny w pawie, pomarańczowe i purpurowe pióra kapelusz. U boku zaś miał krótki, grawerowany sztylecik. Całość kończyły skórzane pantofle. Jego strój kosztował zapewne ładnych kilka, a może i kilkanaście koron. Zbliżywszy się ukazał kompletne, acz nieco żółtawe uzębienie w pełnym życzliwości uśmiechu. Chwycił się pod bok i przywitał zadziwiająco wysokim jak na mężczyznę głosem :
- Cześć chłopaaaki ! – powiedział dziwacznie przeciągając samogłoskę. - i dziewczynooo - dodał na końcu.
- Przyszliście napić się piwka ? – dotknął rozcapierzoną ręką piersi.
- To tutejsze jest okrooopne. No po prostu okropne, ale niedaleko stąd dają cudooowne piwko. No po prostu boskie. Naprawdę. – spojrzał na was jakbyście mu nie wierzyli.
- Musicie kiedyś spróbować. Koniecznie. Niziołki je robią w swojej dzielnicy. Takie ciemniutkie z pianką. Dodają jakiś ziółek i korzonków. I jest po prostu rewelacyjne. No pychotka. Takie maleństwa, a takie zdolniutkie te niziołki. – nagle zatrzepotał ręką jakby chciał odfrunąć.
- Ale, ale. Co za gburek ze mnie. Rozmawiamy sobie, a ja się nie przedstawiłem – wyciągnął rękę nadgarstkiem do góry nie wiadomo czy do uściśnięcia, czy do pocałowania.
- Jestem Manfred Kociubiński. Dla przyjaciół Kocio – stwierdził przymilnie się uśmiechając.
- No to skoro już się znamy, to przysiądę się do was. Posuń się słoneczko... – nie czekając na reakcję Camilli usadowił się wygodnie na ławie.
- Nie uwierzycie co mi się ostatnio przytrafiło. No nie uwierzycie. Poznałem ostatnio taką jedną dziewczynkę. No mówię wam cudna. Młodziutka, śliczna, a jaka zdolna. Jak szybko się uczyła. Taka pojętna i jeszcze taka pełna zapału. No zakochałem się po uszy. Zupełnie jak młodzik jakiś. Nauczyłem ją takiej sztuczki, że jak się pogłaszcze o tu ... – jego ręka zamarła w powietrzu.
- Och wy lubieżnicy, wy. Wy zwierzaki jedne. Samcom to tylko jedno w głowie. No o mało bym wam nie zdradził naszych tajemnic. Za nic. Za nic nie powiem kim ona jest. Nawet mnie nie proście. Nie powiem i już. – spojrzał na was jakbyście go śmiertelnie obrazili. Po chwili jego wzrok złagodniał i pojawiły się w nim figlarne błyski.
- No dobrze, już dobrze. No nie patrzcie tak na mnie. Powiem wam. Nie naciskajcie już. To Anusia Mauser. – wypaplał patrząc gdzieś maślanymi oczyma po suficie.
- Moja śliczna złotowłosa Anusia. Grzywkę miała okropną, no po prostu okropną, ale wytapirowałem ją nieco i od razy lepiej wyglądała. Zostawiłem jej te warkoczyki. Wiem co powiecie, że warkocze są wieśniackie, ale ona w nich tak uroczo wygląda, zę nie miałem serca ich rozplatać, no po prostu nie miałem serca. Przysięgam. – dla dodania powagi swoim słowom podniósł w górę dwa palce.
- No ale wracając do sprawy. To Aneczka ma tatusia ... Wiem, wiem co chcecie poweidzieć. Każdy ma tatusia, ale nie każdy wie kogo. Hi ! Hi ! Hi ! – zaśmiał się swoim wysokim, śpiewnym głosem.
- No ale ten tatuś powiedział mi o czymś okropnym. No po prostu okropnym. Jak się dowiedziałem, to całą noc nie mogłam ... eee ... nie mogłem zasnąć. Tak mi serce waliło. – Pochylił się i dalej mówił szeptem.
- Wyobraźcie sobie, że porwali zawodnika Czerwonych z Altdorfu. Naprawdę. I co wy na to ? To straszne. Jakieś niecne brzydale to zrobili. Choć może nie. Myślę, że to może być coś romantycznego. Może ... Może porwała go jakaś księżna i więzi w zamku, by uczynić go swoim niewolnikiem. Ja to bym wiedział co z takim przystojniaczkiem zrobić – rozmarzył się dziwnie uśmiechając.
- No ale tatuś Anusi ma kłopocik, bo jakieś pieniążki obstawił, że Czerwoni wygrają następny meczyk, no i jest w kropce. No i poprosił mnie żebym odszukał tego biedaczka. No i skoro jesteśmy przyjaciółmi, to pomyślałem że mi pomożecie. – popatrzył na was wyczekująco. Jednak niezbyt długo.
- Ten tatuś dał mi troszkę koroneczek na zachętę. Po pięć dla każdego. Jak się zgodzicie, to je wam dam... No to się zastanówcie, a ja coś zamówię.
Odwrócił się i złapał za spódnicę przechodzącą dziewkę.
- Hej złociutka przynieś nam butelusię najlepszego winka jakie macie, albo nie. Przynieś od razu dwie butelusie żebyś nie musiała męczyć swoich ślicznych nóżek.
Po czym z zanadrza wyciągnął kryształową szklanicę do wina i postawił przed sobą.
- Och wybaczcie, że ja z własnym naczynkiem, ale jak zobaczyłem kiedyś karczmarza który czyszcząc szklaneczki pluł do środka, to od tego czasu nie ruszam się bez swoich naczyń i sztućców. No to jak słonka ? Namyśliliście się ? Odkąd zaczniemy poszukiwania naszej zguby ? Może od szatni zawodników ? Może popytamy tych nagich, spoconych brutali, czy czegoś nie wiedzą ? – znów się rozmarzył. Najwyraźniej Kocio wykazywał skłonności nie tylko ku odmiennej płci.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Spokojnie spod zmrużonych powiek obserwował Manfreda, gdy ten przysiadał się do ich stolika. Nawet jeden mięsień nie drgnął na twarzy grabarza, gdy przybysz rozpoczął swą orację, choć w jego oczach pojawił się cień niechęci wobec cukierkowego stylu "Kocia". Gdy jednak usłyszał o porwaniu jednego z Czerwonych, nie mógł powstrzymać grymasu zaskoczenia i niepokoju. Od tej pory słuchał Manfreda ze skupieniem i zmarszczonym czołem. Skrzywił się też z odrazą, gdy Kocio zaczął mówić z lubością o "nagich, spoconych brutalach", rozpoznając w nim amatora tego rodzaju "czułości". Jednak, Kocio czy nie Kocio, brak zawodnika Czerwonych to nie było coś, co mógłby zignorować. To całkowicie psuło cały duch tego sportu, a on, mimo iż był grabarzem, czasem lubił oberzeć dobry mecz, choć za kibola się nie uważał.
- Z całym „szacuneczkiem”, w twoim „przemówionku” znajduję kilka ciekawych, jak i kilka niepokojących kwestii. Po pierwsze, ech, nie przedstawiasz nam absolutnie żadnych poszlak - aczkolwiek motywy są aż nazbyt przewidywalne. Po drugie, cóż. Tak na zachętę właśnie, obaczenie tych twoich „koronek” rzuciło by na tę sprawę troszeńkę więcej wiarygodności – ciągnął lekko naśladując styl mówienia rozmówcy, zachowując jednocześnie odległość na ławie nie mniejszą niż cztery palce. Mimo iż ostatnio zarobił trochę grosza, przydały by się kolejne monety. - A jak już ładnie zauważyłeś te koronki były jedynie zachętą, dlatego też chciałbym wiedzieć, co poza zachętą się dla nasz szykuje. Bo widzisz, drogi mój „przyjacielu”, znalezienie osoby to jedno, a środki, jakie ku temu prowadzą, to drugie i wiedzieć musisz, iż jeśliby czynność ta kosztować nas miała wysiłek powiedzmy… innego kalibru niż zadawanie pytań, to korony mogą się okazać mało liczne. A skoro podchodzisz do tak dużej grupy ludzi, to mniemać mogę, iż przewidujesz, że nie chodzi tu jedynie o samo zadawanie pytanek i chodzenie po mieście, hę??
Wciąż oczekiwał również na odpowiedź Camilli. Miał nadzieję że dzisiejszą noc spędzi w miłym towarzystwie tej dość efektownej dziwki.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

Manfred przysunął się do Naubhoffa nieomal ocierając się o niego.
- Ależ powiedziałem wam wszystko co wiem, słonko. A wiem tylko tyle, że ktoś go porwał. Tatuś Ani też nic nie wie. W ogóle to tajemnicza sprawa. Był sobie, trzask prask i go nie ma. No dosłownie pod ziemię się zapadł. Myślałem, że wy mi pomożecie. Ja zupełnie nie mam głowy do jakichś poszukiwań. A jak go znajdziesz złotko to w nagrodę będziesz mógł mnie pocałować – uśmiechnął się puszczając oczko.
- No dobrze już dobrze. Żartowałem. Już się tak nie rumień skarbeńku. Hansiu obiecał więcej koronek, ale nie powiedział ile. Pójdziemy do niego i się zapytamy, jak już odnajdziemy tego porwanego chłopaczka.
Kocio rozejrzał się dookoła.
- A reszta co taka milcząca ? No coście tacy nieśmiali ? Tacy ładni chłopcy, a tak się boczą ? Na pewno niejednej biednej dziewczynie zawróciliście już w głowach. Och znam was łobuziaki. Nic nie mówią, ale jak spojrzą to dreszcze aż przechodzą. A ty dziewczynko? Widzę że też lubisz zabawy, mraaaauuu... - Kocio puścił oczko do Camilli.
- No gdzie to winko ? – odwrócił głowę zarzucając włosami i kokieteryjnie zakładając kosmyki za ucho co na chwilę przerwało jego słowotok.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Megara »

Camilla Scherschen

- Dwie korony, słodziutki... - rzuciła do Naubhoffa uśmiechając się delikatnie. - Chyba że chcesz bym zrobiła ci coś ekstra, to wtedy cena idzie w górę. - puściła mu oczko, musiał szybko złapać o co jej chodziło. Miała nadzieję, że nie odstarszy go cena, kolejny klient na nockę by się przydał, zwłaszcza że Camilli kończyły się już fundusze.

Krasnolud okazał się mrukiem i szybko uciął temat, więc dziewczyna nie wnikała. I wtedy pojawił się ten... "Kocio". Dziwnie się zachowywał i jeszcze ten sposób mówienia... Jakiś fircyk. Camilla słuchała go z rybim zaangażowaniem, tak jak i chyba reszta siedzących, przynajmniej dopóki nie padł temat pieniędzy. Baczniej nadstawiła uszu wyławiając z barwnej przemowy pana "lali" co ważniejsze szczegóły. Po rzucanych komentarzach stwierdziła że jest zainteresowana. Kasa się przyda, sportem niezbyt się interesowała ale kasa to co innego. Poza tym to jakaś odmiana, rozkładanie szeroko nóg co wieczór nudziło już ją od jakiegoś czasu. No ale jakoś trzeba przeciez zarabiać.
- Na mnie możesz liczyć... "Kocio"... - pogładziła go po twarzy - A teraz wybaczcie, kobiece sprawy... - kręcąc swym ponętnym tyłeczkiem przeciskała się między kibicami. Gdy wróciła po kilku minutach do stolika, spojrzała na Pietera, po czym rzekła. - Postawisz mi setkę wódki, przyjacielu?
Miała ochotę się napić, poza tym zerkała co chwilę na łowcę. Mógł być dobrym materiałem na ochroniarza którego tak ostatnio potrzebowała. Będzie musiała się z nim rozmówić... na własny sposób.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter Van Halen

Spojrzał na mężczyznę, który pojawił się przy ich stoliku. Wyglądał, jakby znalazł się tu przez pomyłkę - kompletnie nie pasował do otoczenia. Zadbany, schludnie ubrany i wykazujący większą wrażliwość od tych wszystkich brutali w karczmie. Na jego widok Pieter omal nie parsknął śmiechem (znowu...), a w skupieniu wysłuchał, co ten cały "Kocio" miał do powiedzenia. W zasadzie słuchając go ciężko było się na czymkolwiek skupić, bo jego wysoki, piskliwy głos i nietypowe gesty skutecznie rozpraszały uwagę. Zresztą, to co mówił przyprawiało o ból zębów, a Pieter był bliski zwymiotowania od tego nadmiaru lukru sączącego się z ust Manfreda. "Że też go jeszcze w tym mieście nie pobił... W sumie, faceci to się go chyba boją" - pomyślał z niepokojem. "Kocio" mówił coś o jakimś porwaniu, chociaż w sumie nie powiedział nic konkretne. Cyrk przybrał na sile, gdy Viggo, naśladując styl mówienia Manfreda próbował się dowiedzieć czegoś więcej. W innych okolicznościach Pieter mógłby osunąć się pod stół, zwijając się ze śmiechu. Teraz jednak był poważny, cholernie poważny. Porwanie zawodnika śmierci jakimiś machlojkami na kilka mil. Na pewno stoi za tym ktoś wpływowy, a kto ma się podjąć zadania? Grabarz, myśliwy, dziwka, krasnolud i jakiś podejrzany zielarz. Doborowe towarzystwo. Ale, jak to mówią, "przeciwieństwa się przyciągają".
-Trochę więcej szczegółów w kwestii ekonomicznej na pewno nas bardziej zachęci do tej roboty- spojrzał na Kocia przymilającego się do Viggo. Obrzydlistwo. -W każdym razie ja jestem skłonny wam pomóc... Z braku lepszych rzeczy do roboty- spojrzał badawczo na Manfreda. Może i mu pomoże, ale na bliżej niż metr nie podejdzie. "Przydałaby mu się szkoła życia, to by nie był taki wrażliwy".
Camilla wstała od stołu, a gdy wróciła zaczepiła Pietera o setkę wódki. -Dobra- rzucił krótko. Zgodził się, choć sam raczej nie pijał niczego mocnego, pewnie wciąż w głowie miał nauki ojca "masz mieć cały czas jasny umysł, bo inaczej niczego nie zdziałasz". G*** prawda, ale coś w sobie ma. Przeciskając się w stronę baru naszła go myśl o swojej sytuacji materialnej. Wciąż miał trochę oszczędności, które dostał od matki, a także trochę z pieniędzy zarobionych w kompanii myśliwych. Nie było tego dużo, ale na życie starczało. Zresztą dorabiał ostatnio na polowaniach, ale to raczej grosze. Potrzebuje tej roboty jak powietrza. "Zas*any świat". Wziął setkę i zaniósł Camilli. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w ten sposób wyświadcza tak naprawdę przysługę Naubhoffowi.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Turek »

Brrok
Khazald powoli sączył piwo w zamyśleniu, nagle pojawienie się człowiek absolutnie tutaj nie pasujący, Brrok zastanowił się jakim cudem ten osobnik nie dostał od jakiegoś miejscowego w mordę za sam wygląd.
Nieznajomy zaczął wygłaszać swą przemowę w stylu który nieco irytował krasnoluda dlatego tez Brrok słuchał go jednym uchem, aż do momentu gdy padło słowo Koroneczki i najwyraźniej nie chodziło tu o koronkowy materiał tylko o pare pożarnych złotych monet.
A złoto bardzo przydało by się w tej chwili, zwłaszcza że w sakiewce było widać dno i musiał wyskrobywać nawet na te okropne tutejsze piwo rozcieńczone z wodą.
Najwyraźniej wszyscy ożywili się na słowo Złoto i zaczęli dopytywać się o różne rzeczy, tylko nie spytali o jedno, jak do Cholery nazywał się ten zaginiony zawodnik.
- Wstępnie zgadzam się, ale najpierw dwie sprawy.- powiedział do „Kocia”.- Po pierwsze jak nazywa się ten zaginiony zawodnik a po drugie ile dokładnie możemy dostać za jego odnalezienie.
Krasnolud był nieco zdegustowany postawą tego człowieka a już w szczególności gdy ten powiedział że już wiedział by co z takim przystojniaczkiem zrobić- chyba tylko u ludzi zdarzały się takie dewiacje no i u elfów prawdopodobnie też.-, ale pieniądz to pieniądz a w tej chwili na by się przydał.
- Tak nawiasem jeśli już tak chętnie nas sponsorujesz to prosiłbym byś dla mnie postawił jeszcze jedno piwo zamiast wina.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: EmDżej »

Humfried

Co za fircyk cholerny. Humfried nie znosił takich ludzi. "Słodziutki cukiereczek, który jakby mógł, to wlazłby mi do dupy" Nie miał ochoty w ogóle go słuchać, ale mimowolnie kilka słów wpadło mu w ucho. W odróżnieniu od reszty poszukiwaczy przygód siedzących przy stole, Humfried nawet nie drgnął na słowo "pieniądze". Przyzwyczaił się w życiu do ich posiadania, natomiast o wiele bardziej ciekawiło go tajemnicze zniknięcie zawodnika "Czerwonych". Nie wiadomo na ile można było ufać temu Manfredowi, ale osłabienie Altdorfczyków, to było coś, co na prawdę zasmucało prawdopodobnie największego kibola przy tym stole. "Moja ulubiona drużyna przegra? Nie ma mowy! Może to jest właśnie to, przyłączę się do nich i zajmę czymś na jakiś czas". Brrok i Vigo zaczęli już zadawać szczegółowe pytania Manfredowi, więc zielarz przysłuchiwał się uważnie, starając się wyłapać jakieś istotne szczegóły. Wyglądało na to, że nic nie ma i będą musieli zacząć od początku, tzn od porozmawiania z innymi zawodnikami "Czerwonych".
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

Już wejście Manfreda wzbudziło pewne poruszenie, lecz dopiero wasza rozmowa i wyraźnie nie pasujące do tego miejsca zachowanie Kocia sprawiło, że pięciu z liczych gości tego przybytku podeszło do waszego stolika, krzywiąc się i popatrując na każdego z osobna. Na oko wytrawne draby, krótko ostrzyżeni z paskudnymi, kwadratowymi gębami. I koniecznie z miejscowymi barwami. Najmniejszy z nich, co wcale nie znaczyło , że był mały, odezwał się, spluwając ostentacyjnie na podłogę.

-Te, fircyk. A ty za kim, hę? I co wy tak bez barw sobie tu siedzicie i gawędzicie, hę? Mamusia zabroniła się w nich pokazywać? A może po prostu tylko udajecie, że wy z nami, hę?

Pozostałe draby zarechotały na jego słowa, zaczynając rozcierać pięści, jeden czy dwóch wyjęło już kastet, gdzieś mignęła krótka pałka. Najwyraźniej chłopaki chętnie by się rozerwali. I nawet znaleźli sobie cel.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Przyjście drabów wydało mu się o tyle normalne dla takiego miejsca, co nieprzyjemne. Zagryzł wargi. "Ej, nie mam matki… Jeśli teraz odezwie się ten fircyk, to nas połamią. Krrrwa… Nie znam nawet żadnego z zawodników po nazwisku…" O ile obawiał się głosu Kocia, to liczył też że nikt z pozostałych nie sięgnie po broń. Pięciu… Vigoo był odważny, jak na grabarza co prawda, ale jakoś tak polubił swoje zęby…
- Mamusia nie zabroniła, proszę z szacunkiem o tej kobiecie. Ale faktycznie ona jest przyczyną, pranie robi - "mi zaraz pranie zrobią, to będę miał mamusię…", pomyślał.- A wy co? Zmęczeni śpiewaniem? "BYKI, BYKI ALE Z WAS SKURCZYBYKI!!!” – zadarł się Viggo, absolutnie nie rozumiejąc, dlaczego oni tak to lubią. Z karczmy należało jak najszybciej wyjść… "Cholera, szkoda że nie wziąłem łopaty, ciekawe, czy noga od stołu będzie odpowiednią bronią?"
Naubhoff w ogóle nie brał pod uwagę dobywać noża. Sam wolał zostać obity, niż pocięty. A nie wątpił, że te dryblasy w razie czego jakieś sztylety też wykombinują. Ale na razie ich średnio rozwinięte móżdżki mogą po prostu podchwycić „rytm”.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Turek »

Brrok
Paru drabów podeszło do stolika, na pierwszy rzut oka wyglądali na zaprawionych w przeróżnych bijatykach i rozróbach ale równie dobrze mogli to być jednostrzałowy potrafiący tylko wplatać w zdanie jako co drugie słowo k***a oraz prężyć mięśnie.
Najwyraźniej szukali rozróby, widok kastetów to potwierdzał, w końcu nie nosiło się ich dla ozdoby.
Krasnolud niezbyt bał się obicia, nawet pożarnego, brał już udział w paru bijatykach i nie raz dał i wziął w mordę, poza tym podczas treningu bojowego który przechodził każdy młody krasnolud bywało gorzej niż po największej bijatyce.
- Wiesz że możesz wyłapać w mordę za to co przed chwilą powiedziałeś. Najpierw za kwestionowanie tego za kim jestem a potem za mamusie ale tym razem nie piąchą tylko toporem między oczy.- powiedział do draba.- I schowajcie te zabawki bo możecie zrobić komuś krzywdę.- zwrócił się do tych z kastetami.
Brrok wstał na wszelki wypadek i wziął do reki do połowy pełny kufel z piwem, nie maił zamiaru go dokończyć.
Miał zamiar jeśli któryś z nich by wykonał nie odpowiedni ruch chlusnąć zawartością w oczy i walnąć go raz a porządnie, w końcu nie dostał swego przydomku za darmo, poza tym gdyby jeden z nich padłby od jednego ciosu pięścią na pewno pozostali raczej by się zastanowili, w końcu zanim by go pobili to na pewno by nie raz wyłapali w twarz, z pewnością stracili by parę zębów i ogulnie zapamiętali by te bitkę na długo.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter Van Halen

Spojrzał kątem oka na drabów, którzy podeszli do stolika. "No pięknie... Tego mi tylko teraz brakowało. Realnej groźby utraty wszystkich zębów". I tak dziwne, że dopiero teraz ktoś podszedł. W każdym razie wszystko wskazywało na to, że mają... hmm... przewalone. Prawa ręka Pietera mimowolnie powędrowała w pobliże lewej poły płaszcza. Krótkie, lekko zakrzywione ostrze, zazwyczaj służące do skórowania zabitych zwierząt, czekało w gotowości. Co prawda Pieter nie brał jeszcze udziału w żadnej bójce (aż dziw, jak mu się to udało), nie zawahałby się dobyć noża i stanąć do walki. Szybkie spojrzenie po zdumionych twarzach towarzyszy nie rozwiało ani trochę jego wątpliwości. Miał tylko nadzieję, że Kocio za szybko się nie wyrwie z odpowiedzią, bo to by oznaczało jeszcze większe kłopoty. Paskudne przeczucie mówiło mu, że ci bardzo "męscy" panowie nie lubią takich osób jak Manfred.
Spojrzał na Viggo, który zerwał i zaczął coś gadać, niekoniecznie z sensem, a następnie zaczął intonować kibolską przyśpiewkę. Zaraz potem wstał krasnolud, przedstawiając tym drabom bardziej rzeczowe argumenty - swoją siłę i topór. Pieter postanowił poćwiczyć cierpliwość. Odsunął się lekko od stołu i chwycił spód krzesła prawą ręką. Wolał się nie wyrywać, ojciec zawsze mu przytruwał, że "cierpliwość jest cnotą". W razie czego, gdy dojdzie do bójki, szybko wstanie, jednocześnie rzucając krzesłem w najbliższego zbója. A potem? Potem jakoś to będzie... W każdym razie siłę rażenia mają - choć niezbyt różowo wygląda starcie - czterech facetów, Kocio i Camilla na cały bar kiboli Middenheimu.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Zablokowany