[Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

[Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Force »

__________________________________________________________

[Tak piszemy poza grą.]
Tak piszemy co postać mówi i myśli.
Update po wszystkich postach albo, w razie zamarcia jednego z graczy, co dwa dni.
Miłej zabawy.

___________________________________________________________



Darik - kobold, eksterminator ludzi.
Kobold przeładował swój karabinek i wraz z towarzyszami wycofał się w głąb jaskini.
-Darik! Jaskinia jest ślepa! Nie wyjdziemy stąd!
Zwykle waleczne koboldy stały zdezorientowane czekając na rozkazy dowódcy.
-Pokaż to- Darik przepchnął się do zimnej skalnej ściany zamykającej grotę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na przeszkodę nie do pokonania, jednak egzekutor dopatrzył się małej jamy w sklepieniu. Gdyby można było ją odrobinę rozkuć...
Rozważania Darika przerwał odgłos małej paczki turlającej się po kamieniach.
A potem wydarzenia nabrały tempa... Błysk, huk, ryk zawalającego się stropu, ból uderzenia olbrzymim kamieniem w głowę i na końcu gasnąca palma światła jaką niegdyś było wejście do jaskini. Nastała ciemność...



Ardel – człowiek, wiedźmin
Rana na nodze pulsowała żarem.... Wiedźmin czując odpływającą świadomość sięgnął do kieszeni kaftana, kiedy to sapiąca z bólu Chimera ciągle skracała dystans. W jej ciele tkwiły dwa z Ardelowych noży, a mimo to zdołała trafić wiedźmina swoim jadowym kolcem. Czując mrowienie w całym ciele Ardel podparł się mieczem i wymacał jedną z drobnych fiolek. Tak jest! Antytoksyna! Kciukiem odkorkował miksturę i wypił jej zawartość... Jednak paraliż nie ustępował, mięśnie stężyły się i nie pozwoliły unieść Ardelowi miecza. Stał i patrzył jak bestia się zbliża się do niego powoli... Trach! Mocne uderzenie ogonem pozbawiło wiedźmina przytomności... posyłając jego świadomość w ciepłą czarną pustkę...

[nadal masz 3 noże]



Sindri Myr (aka Sarafan Swallowfast) - półelf, zaklinacz
Księżycowy Półelf dumnie patrzył na swoje dzieło. Stopione ciała mechanicznych horrorów drgały bezwładnie na dnie jamy, gdzieś na bezkresnym planie ziemi... Sarafan włożył wiele pracy w zdobycie informacji o tym skarbie. Ale ciężka praca się opłaciła, trzymał teraz w ręku dużą, metalową walizę której zawartość pomoże mu się ustawić na kilka dobrych lat. Jeżeli uda mu się przedrzeć przez jej magiczne runy. Waliza ta jeszcze przed chwila była ukryta przez swoich właścicieli gdzieś na planie ziemi, strzeżona przez niebezpieczne robakokształtne konstrukty. Sarafan, czy też może Sindri bo tak brzmiało jego prawdziwe imię, opracował sprytny plan wkupienia się w łaski poszukiwaczy przygód, kilka miesięcy pracował z nimi i dokładał do ich skarbu. Część kosztowności z walizy zapewne była jego własnymi pieniędzmi. Potem wystarczyło wszystkich uśpić, pożyczyć amulet i zlokalizować walizkę... Głupcy, trzeba było się nie chwalić swoim bogactwem... Zadowolony Sarafan wykonał skąpilikowany gest ręka chcąc przenieść się do rodzimego Faerûnu. Powietrze zafalowało... lecz zamiast postawić stopę na Tortilu wkroczył w bezdenną czerń...

[czar kula ognia został wykorzystany]
[runiczna walizka dodana do ekwipunku]




McLee - cyborg.
Sztuczny człowiek wyszedłszy od mechanika włożył sobie słuchawki do uszu. Mimo iż od tylu lat był cyborgiem to nadal odczuwał potrzebę słuchania muzyki. Prawdziwie ludzka cecha. Odwrócił się i spojrzał na samego siebie. Jeden z podobnych do niego cyborgów stał i wpatrywał się w niego. McLee był wolniejszy o jedna sekundę niż przeciwnik. Zawahał się, kolejna ludzka cecha. Impuls paraliżujący wyłączał kolejne obwody, powalając cyborga na ziemię... Przed oczami zamigotało mu ostrzeżenie: „Critical malfunction!!!” Potem obraz zgasł...



Callahan – człowiek, treser bestii
Ej, tylko nie pod ścianę! Tank bierz ich!
Bam!
W ****** sukinsyny... Jeżeli ten pies zdechnie, to... Okej, okej nie będę sprawiał kłopotów... Eee, te pudełka? Na własny użytek bo widzicie ja chory jestem. Strasznie chory, drgawki mam, jak się nie będę leczył to sami wiecie, łóżko i robienie pod siebie całe życie... Tak tylko przejeżdżałem, w tej okolicy powinien jakiś motel być czy coś...
Click-clack!
Okej... Jakiś gostek w knajpie pięć kilometrów stąd gadał o tej hurtowni leków... To pomyślałem że odwiedzę i popatrzę... to przecież tylko kilka pudełek... A może się dogadamy? Jestem strasznie dobrym stróżem nocnym...
Skurwysynu!
Balch!
Callahan zdarzył rozwalić głowę jednemu ze strażników, zanim reszta napastników wpakowała w niego i w ścianę za nim pół kilo ołowiu. Treser bestii upadł na swojego psa w huku wystrzałów. A potem była już tylko głucha cisza i mrok.

[Pies idzie razem z tobą, ma strzaskaną prawą przednia kończynę]








Czerń wydawała się ciepłym morzem otulającym ich ze wszystkich stron, być może to właśnie czujemy w łonie matki zanim wyda nas na ten okrutny świat. Czerń nie trwała wiecznie. Jednak nieświadomość pozostała, niezdolni do żadnej myśli, niezdolni by żyć, mogliście być tylko niemymi światkami następnych wydarzeń.

Czerń rozświetlił błysk tysiąca lamp stroboskopowych migających z różnych częstotliwościach... Nie mieliście uszu ani oczu mimo to widzieliście blask i dźwięk. Porażający dźwięk miliona transformatorów, buczących w nieskończoność. Nie mieliście o tym zdania, nie było was tam wcale, albo byliście naraz w tysiącach wymiarów...Wizja i fonia która dla zwykłego człowieka oznaczała natychmiastowa śmierć była waszą rzeczywistością. Nie wiadomo ile to trwało... Pięć nanosekund albo miliardy lat, albo to nigdy się nie wydarzyło...
Gdyby niektórzy z was mogli myśleć, pomyśleliby: „Wszechświat jest jednym wielkim telewizorem, a wy właśnie dostaliście się w pasmo zakłóceń”. Niestety mogliście tylko patrzeć i zapamiętywać.
I znowu czerń. A potem wilgoć, dużo wilgoci, szum fal...
Czy to życie?
Zapach piasku i gorąca, porażający brak czucia w ciele...
Raj? Czy otworzyć oczy?
Ból światła wpadającego do waszych oczu, dźwięki fal i gromów przecinających niebo.








Sarafan Swallowfast
Sarafan obudził się pierwszy. Wszystkie zmysły miał rozregulowane... Znajdował się na atolu koralowym. Nieopodal były inne atole.
Obrazek

Wokół niego leżały jego rzeczy i metalowa runiczna waliza. Obejrzał się wokół, przytomniejąc nieco. Był bardzo ale to bardzo osłabiony... Na złocistym piasku nieopodal niego leżeli ludzie w dziwnych pozach. Jeden z nich, z mieczem, leżał do połowy w wodzie i był skubany przez małe tropikalne rybki. Grzmot przetoczył się nad wyspą... Oczy Sarafana podążyły za tym dźwiękiem. Daleko na horyzoncie piętrzyła się olbrzymia chmura burzowa strzelająca piorunami.

Obrazek

Natomiast daleko po przeciwległej stronie wyspy były olbrzymie metalowe okręty które raz po raz wysyłały pociski w stronę burzy. Dosłownie ostrzeliwały burzę.

Obrazek

Burza nie pozostawała dłużna... I tak właśnie zaczynają nasi bohaterowie... miedzy młotem a kowadłem, w tropikalnym raju z ze złocistym piaskiem i błękitną wodą.
Ostatnio zmieniony środa, 4 lipca 2007, 14:34 przez Force, łącznie zmieniany 1 raz.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Alucard »

Callahan otworzył oczy. Cos w głowie pulsowało i nie pozwalało wstać. Jakos dał rade uklęknąć i natychmiast padł na szworaka. Zwymiotowal. Otarł usta rękawem od skórzanego płaszczu i rozejrzał sie dookoła. Jacys ludzie... wszyscy dziwnie ubrani. Nagle jedna myśl jak błyskawica pojawiła sie w jego głowie.
-Taaaank! Piesku, kurwa, gdzie jesteś!!-Przerażenie. *Jeżeli te sukinsyny zatłukly Tanka, to znajde ich i jajca wyrwę*Pomyślał z lękiem Callahan. Chwilę później szczekanie wilczura uspokoiło Człowieka. Bydle kulało wyraźnie, więc Callahan powoli przyczągał się do wlekącej się bestii i sprawdziłe co z nim. Macał po łapie aż znalazł miejsce złamania. Pies skuczał
-Zagoi się bracie-wystękał mężczyzna, po czym powrócił do oglądania budzących się ludzi. Wyciągnął broń. *W tym świecie niczego nie mozna byc pewnym, ten świat już dawno... zaraz! jaki świat...?*-Pomyślał nieskładnie... Niebo było zbyt czyste, wiatr delikatnie muskał mu włosy, tylko huk przywołał wspomnienia, do tego tak czysta woda... *WODA!*-Pomyślał nagle. Cos zaskoczyło w zmęczonym umyśle*Czysta woda... krystaliczna!* Treser podbiegł do oceanu i zaczął pić. Błąd. Słona. Callahan zaczął pluć, ale sam fakt, że patrzy na LAZUR oceanu zaskoczył go całkowicie. Ręce zaczęły mu drgać... Trudno, zaraz weźmie tabletki... Teraz nie ma czasu ani si ich szukać
[Napisz proszę, czy Callahanowi zostały w kieszeni jeszcze leki. Jeżeli tak, to na ile starczą]
Jakis dziwny gościu własnie się podnosił z ziemi. Callahan wycelował. Kolejny huk. Mimowolnie odwrócił głowe. Co tu robią maszyny Molocha i czemu do cholery tłuką w nadchodzące chmury zamiast eliminować ich, prawdziwe zagrożenie...
*To wszystko takie dziwne... piękne i straszne zarazem* pomyślał. Odłozył pistolet. Tank zaczął go lizac po twarzy
-Czy ktoś może mi wyjaśnic, na Molocha co tu sie dzieje?-Może ktoś odpowie..
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Szasza »

Darik

*Czy ja nie żyję?*
Zdjął rękawice i zbadał sobie puls. Żył. Powoli zaczął wracać mu wzrok. Najpierw ujrzał piękne, błękitne niebo. * Czyżbym był w raju?* Potem rozejrzał się na boki. * Jednak jestem w piekle, w raju nie ma ludzi! Przecież dobrze służyłem mojemu plemieniu! A może to ostateczna próba?* Nie było czasu by się zastanawiać. Błyskawicznie wstał i powalił kopniakiem najbliższego stojącego człowieka człowieka Chba się Callahan nie obrazi? To nic osobistego, ale skoro napisałem że mój bohater nienawidzi ludzi to tak jest.. Do gardła przystawił mu maczetę a jego psu wycelował karabinkiem w łeb.
-Powiedz mi gdzie mnie więzicie, a być może daruje ci życie.
Wpatrywał się w zaskoczonego człowieka, poczuł że pies szarpie go za mundur. Szybkim ruchem ręki ogłuszył psa. Dopiero teraz przypomniał sobie jak mu jest gorąco.
Obrazek
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Alucard »

-Masz ty mózg w ogóle? Pomyśl... czy gdybym ja Cie więził to stałbym tutaj i dał się rozbroić-Callahan dyszał. Improwizacja nigdy nie szła mu za dobrze...-Puść mnie... i jeżeli temu zwierzakowi cos sie stał jak żeś mu przywalił-Teraz juz człowiek cedzil przez zęby-...to daje Ci słowo, że utne ci łapska i nog, bylybyś tylko nie mógł spierdolić jak cię będe kopał-W sumie nieważne juz było, czy go zabije, czy nie. Callahan był pewien , że to sen. Po prostu... przecholował z Torbado i teraz miał jakieś brudne wizje. Mozliwe też, ze towar był trefny. No nic. Najwyżej przeżyje własną śmierć. Ten atak po wyjściu z fabryki leków to też pewnie narkotyczny odjazd. Rano wstanie, weźmie kilka tabletek i ruszy dalej..
-No a teraz tnij małpko molocha.-zaśmiał się dziko
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Sir_herrbatka »

Do McLee powoli wracała świadomość. Spokojnie rozkoszował się tym faktem bo wiedział że to co zobaczy w koło może mu się nie spodobać nawet w najmniejszy sposób. Przynajmniej ktoś łaskawie zostawił mu odtwarzacz.

http://pl.youtube.com/watch?v=cy7r9jyZSCU

Leżał spokojnie nie przejmując się niczym w koło aż usłyszał jakieś głośne dopytywania się o to o co tu właściwie chodzi. W ten prosty sposób doszedł do wniosku że powinien zainteresować się tym co się dzieje w koło bo być może zostanie w jakiś sposób zaskoczony.

Otworzył więc oczy i ujrzał nad sobą błękit nieba. Ponieważ to co zobaczył podobało mu się bardziej niż perspektywa tego czego spodziewał się zobaczyć postanowił że być może warto rozejrzeć się dokładniej.

Przekręcił głowę na lewy bok. Zobaczył tam kopyta, i psa, i człowieka-dokładnie w tej kolejności. Dopiero po chwili dostrzegł posiadacza kopyt który nie zdawał się być specjalnie rozmownym. Zamiast tego w obu dłoniach trzymał coś o dość oczywistym przeznaczeniu.

Po chwili dłuższego wahania spróbował podnieść odrobinę dłoń. Nie udało mu się, spróbował więc mocniej. Teraz okazało się to możliwym.

Potwierdziło to jego przypuszczenia choć w żaden sposób nie wiedział jakim cudem miał opuścić księżyc i komu miałoby na tym zależeć. W każdym bądź razie było coś do zrobienia w sprawie tego dziwactwa.

Pamiętając że ciążenie jest większe niż to do którego przywykł zerwał się na nogi w kierunku tej hybrydy. Zdecydował że jest ona z pewnością najmniej pokojowo nastawioną istotą w okolicy, no może poza nim samym. McLee kopną stwora w ramię uzbrojone w broń palną po czym szybko założył mu chwyt unieruchamiający korzystając z zaskoczenia.

-Wydaje mi się że najrozsądniej byłoby cię zabić.

Cyborg stwierdził coś co dla niego było całkowicie logiczne, ale nie zamierzał ryzykować puszczenia nawet na sekundę pokraki zanim nie będzie przekonany że nie stanowi ona zagrożenia. Z całą pewnością był bardzo daleko od stwierdzenia czegoś takiego.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Szasza »

Darik

*Czyli coś więzi mnie tu razem z tym plugastwem. Nie mogę ich zabić bo mogą wiedzieć jak z tąd wyjść. *
Zeszedł z Callahana.
-Jestem Egzekutor Darik. Twój pies wstanie po paru godzinach.
Zrzucił czapkę, płaszcz a na koniec zdjął gogle. Był on niewielkim humanoidem.Miał nogi zwierzęcia racicznego, wielki nos, sterczące uszy i dziwne, małe oczka bez źrenic.Był atletycznie zbudowany. Miał jasno-żółte włosy, bokobrody bródkę.
Z munduru wyjął pas i zdjął plecak.Swoje odzienie złożył i ułożył na dnie plecaka. Przepiął się pasem, plecak nałożył na plecy.Następnie wystrzelił w powietrza ślepaka i załadował karabinek nabojem kalibru 20mm.

Edit. oops spóźniłem się. Możemy uznac wersję w której Mclee mnie nie zdążył skopać??

Wersja po ataku
Zdziwił go fakt że atakujący go humanoid nie wydzielał "odoru" po którym można zidentyfikować ludzi. Był nienaturalny.
Odpowiedział mu swoim chrapliwym, niskim głosem.
- Nie jesteś człowiekiem, więc klauzula o eksterminacji cię nie dotyczy. Nie miałem zamiaru zabić tego plugawstwa. Jeśli chcesz dowodów to weidz że mój karadin jest naładowany ślepakami.
Zwrócił się do Callahana
-Pies żyje i wstanie po kilku godzinach.
Obrazek
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Tevery Best »

Sarafan Swallowfast
- O, w cholerę... Gdzie ja jestem? - pomyślał Sindri. - To miejsce jest... dziwne. To wielkie, żelazne coś strzela do chmury? I z czego? To chyba jakiś potężny przedmiot magiczny, a może i artefakt... Przypomina mi urządzenie Kwalisha, ale, na Pomocną Dłoń, jest jeszcze większe... I nie ma rąk. Lepiej zostawić to własnemu losowi, zresztą mam ważniejsze sprawy do roboty, niż roztrząsanie, gdzie, na Baator, się znalazłem. Co my tu mamy, w tej walizeczce...
Otworzył walizę. Zanim zajrzał do wnętrza, usłyszał jednak krzyki dochodzące od innych obecnych na plaży. Spojrzał na nich ponad górną krawędzią walizy.
- Hej, zaraz, tam ktoś jest - uświadomił sobie. - Oni chyba wstają... To dziwne, ale nie zwracają na mnie uwagi. Lepiej, żeby tak zostało. I dobrze. Zajmijmy się moimi rzeczami.
Pozbierał swoje ruchomości i umieścił je tak, jak były. Następnie zaczął przeliczać, co ma w walizce.

- Ciekawe miejsce.
- I co z tego?
- Ano to, że najwyraźniej nie jesteś już w Faerunie, ani w ogóle na Torilu.
- Zauważyłem. I co z tego?
- Poważna sprawa, Sindri. Nawet ja nie wiem, co to za plan.
- To nie pierwsza rzecz, której nie wiesz, panie genialny. Pamiętasz to więzienie?
- Nie przypominaj mi o tym.
- To zamilcz i zacznij kombinować, co to za miejsce i jak się stąd wydostać.

Byt był irytujący, jak zawsze. Cholerny idiota z jakiejś zapyziałej sfery. Sindri jechał z nim na tym samym wózku od początku - i nie wyglądało na to, żeby miało się to szybko zmienić. Ale mimo tego, że tak długo przebywali ze sobą, nadal nie mieli do siebie cierpliwości. Wręcz przeciwnie.
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Force »

Darik
Zdziwił go fakt że atakujący go humanoid nie wydzielał "odoru" po którym można zidentyfikować ludzi. Był nienaturalny.
Odpowiedział mu swoim chrapliwym, niskim głosem.
- Nie jesteś człowiekiem, więc klauzula o eksterminacji cię nie dotyczy. Nie miałem zamiaru zabić tego plugastwa. Jeśli chcesz dowodów to wejdź że mój karabin jest naładowany ślepakami.
Zwrócił się do Callahana
-Pies żyje i wstanie po kilku godzinach.
-Jestem Egzekutor Darik. - Zrzucił czapkę, płaszcz a na koniec zdjął gogle. Był on niewielkim humanoidem. Miał nogi zwierzęcia racicznego, wielki nos, sterczące uszy i dziwne, małe oczka bez źrenic. Atletycznie zbudowany. Miał jasno-żółte włosy, bokobrody bródkę.
Z munduru wyjął pas i zdjął plecak. Swoje odzienie złożył i ułożył na dnie plecaka. Przepiął się pasem, plecak nałożyłna plecy. Następnie wystrzelił w powietrza ślepaka i załadował karabinek nabojem kalibru 20mm.

[Zaakceptowana wersja, proszę o nie poprawianie swojego postu.]



Ardel [zastępstwo – Force]
Drętwota ciała powoli mijała, niestety ból w nodze nie. Wiedźmin poczuł wilgoć w okolicy nóg i żar otaczający jego ciało. Gorączka? Nie. Słońce. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą szafirowe niebo... Zdołał powstrzymać wymioty spowodowane rozregulowanymi zmysłami. Jego błędnik robił mu niecodzienne psikusy... Zdołał skoncentrować się na swoich nogach zamoczonych w wodzie wokół których uwijała się ławica żółtych i czerwonych rybek. Przetoczył się powoli na brzuch i obejrzał sobie okolice.
-Takiego życia pozagrobowego się nie spodziewałem...
Wstał i udał się do cudnej scenki rodzajowej prezentowanej przed nim przez ludzi, coś faunopodobnego i coś ze stanowczym elfim pierwiastkiem aby się przedstawić.



INFORMACJE DLA POSTACI:

Sarafan Swallowfast.
Nie zajmujesz się sprawami innych, porządkujesz swój ekwipunek, zmagając się jednocześnie z zamieszkującym twoje ciało bytem. Niestety byt ten nie jest w stanie odpowiedzieć ci gdzie w tym momencie przebywacie. Więcej. Nie odczuwa w pobliżu żadnych planów znanych z wielkiego kosmologicznego koła. Co prawda wyczuwa promieniowanie tła z jakiś nieznanych podprzestrzeni jednak nie jest w stanie więcej o nich powiedzieć bez kilku eksperymentów empirycznych. Metalowa waliza zawiera dziesięć garści platynowych monet przemieszanych z drogocennymi kamieniami oraz... druga skrzynkę... Ilość glifów strażniczych sugeruje żeby kila razy przemyśleć sposób jej otwarcia. Najlepiej w przytulnym laboratorium. Na chwile obecną powiem że przykładanie naszyjnika który doprowadził Cię do skrzyni nie pomaga.

Darik.
Po wybuchu agresji uspokoiłeś się i „sztuczny” wypuścił Cię ze swojego chwytu. Przebrałeś się i prezentujesz teraz swoja tężyznę fizyczną. Twoje nastawienie do sztucznego człowieka nieco się polepszyło, jednak nadal jesteś uważny w stosunku do normalnych ludzi.

Callahan.

Leżysz teraz na piasku zastanawiając się kiedy skończy się ten piekielny zwid. Dla twojej informacji – dobrze że włamałeś się do magazynu, leków zostało na długie trzy miesiące.

McLee.
Cyborg zwolnił uchwyt widząc jak kobold, w jego mniemaniu sztuczna hybryda, okazuje oznaki opanowania. Jako jedyny nie jest osłabiony, widocznie na przedmioty martwe to coć przez co przeszedł nie wywiera wrażenia.

INFORMACJE OGÓLNE:

:arrow: Macie jeszcze około jedną turę na grzecznościowe zapoznanie się ze sobą. Potem zaczynamy ciężką jazdę.
:arrow: Spróbujcie się na razie nie pozarzynać, potem możecie masakrować do woli. W końcu to wolny świat.
:arrow: Wszyscy poza McLee jesteście osłabieni i macie małe kłopoty ze zmysłami. Wkrótce to minie.
:arrow: Wkrótce dołącza do was wiedźmin Ardel, przedstawia się oraz żąda odpowiedzi czym jest ta owłosiona niska kreatura przed nim.
:arrow: Apeluję o przestrzeganie ortografii.
:arrow: Nie przestrzeganie składni postu zademonstrowanego powyżej u Ardela i Szaszy będzie karane urwaniem dłoni ;)

Dokładniejszy rzut okiem na atoll...

Obrazek
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Alucard »

Callahan

-Zabiję tego kozła-Powiedział po cichu Callahan i ponownie spróbował wstać i przejść pare metrów. Od razu się zachwiał, ale zdołał przykucnąc przy tanku. Nic mu nie było. Na szczęście
-Zabiję...
Obrócił sie do pozostałych. Mutant o koźlich nogach, jakis przyjaźnie nastawiony metaliczny stwór Molocha i świr siedzący nad jakimś neseserem... pewnie z SaltLake City... Miłe towarzystwo.
-Callahan jestem. Mam propozycję. Zanim sie powyrzynamy może spróbujmy wujaśnić co się do cholery dzieje? Co my tu w ogóle robimy... ?
Podniósl głos, świat zawirował... nie ma sensu sie przemęczać. Przynajmniej nie teraz... Zażył jedną z zielonkawych tabletek. Ktokolwiek go tu przyniósl i był idiotą. Za te tabletki mozna by było kupić całkiem niezła brykę. Skoro nikt mu ich nie zabrał, to znaczy, ze chciał aby żył albo miał mózg pierwotniaka... albo był pieprzonym sadystą...
Ostatnio zmieniony czwartek, 5 lipca 2007, 11:49 przez Alucard, łącznie zmieniany 1 raz.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Sir_herrbatka »

McLee przyjrzał się lekko zdziwionym wzrokiem dla właściciela psa.

-Jestem McLee. Nie widzę logicznego wyjaśnienia tej sytuacji. A i odpuście sobie już zabijanie siebie nawzajem-gdy człowiek sądzi że powinien być już martwy przeżywa rodzaj mistycznego objawienia.

McLee drwił. Drwił w sposób oczywisty. Na pewno nie przepadał za typkami w rodzaju Callahana, zwłaszcza że ten tutaj w sposób niemal otwarty mówił że jest kmiotkiem Gehirn. Oczywiście mógł tylko udawać.

Oczywiście mógł być tylko głupi.

Próba udawania dupka z Gehirn w towarzystwie czegoś takiego jak ten karzeł jest co najmniej nierozsądna.

W każdym razie był to tylko śmieć, nie warto zawracać sobie nim głowy-przynajmniej na razie. Póki nie będzie wiedział z kim ma do czynienia nie powinno być problemu.

Darik stanowił o wiele większe zagrożenie. Udowodnił już że jest nie przewidywalny.

-Może ten dziwak z mieczem albo ten z walizką wiedzą coś więcej.
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Ardel »

:arrow: Nie przestrzeganie składni postu zademonstrowanego powyżej u Ardela i Szaszy będzie karane urwaniem dłoni ;)
[Czy mi się wydaje, czy ja tego posta nie pisałem XD ???]


Ardel

-Witajcie zacni panowie... Gdzie my jesteśmy? I kim wy jesteście? Dziwnie się czuję stojąc na przeciwko postaci odzianej całą w zbroję płytową - tu wskazał cyborga - oraz jakiegoś małego stwora... No ale nic. Orientujecie może co się nam stało?

Usiadł na ziemi patrząc w niebo i na burzę. Potem obejrzał swoją nogę. Widok ten nie spodobał mu się. Paskudne obicie. Będzie się goiło przez naprawdę długi czas... Dziwił się temperaturze panującej tu. Nawert zaczynało mu się podobać. Przyjemny klimat, ładne widoki... Tylko kobiet brak...
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Tevery Best »

Sindri zamknął neseser, przy okazji przytrzaskując sobie palec. Zaklął pod nosem, cicho, acz plugawie, po czym chwycił go za rączkę i próbował wstać... jednak zakołysał się i uderzył w ziemię. O, plugastwo... Zjawisko "kaca" po międzyplanarnych podróżach na ogół go nie dotyczyło - dla niego były to zdolności niemal wrodzone. Ale może to dlatego, że ta "wycieczka" zawiodła go w tak dzikie peryferia wieloświata? Dokładniej przyjrzał się obecnym. Miał przed sobą jakiegoś dziwacznie ubranego bysiora, obwieszonego metalowymi rurkami, który grzebał w jakichś pigułkach, i łykał je. Może to alchemik? Nie wygląda, ale kto inny wlecze ze sobą menzurki i resztę sprzętu laboratoryjnego? Nie, zaraz... Coś podobnego miały gnomy na Lantanie. Pistolet? Dziwne... pistolety były zawsze ładniejsze, ten jest bardzo nietypowy... A ten koleś nie ma żadnej innej broni. Czarownik. Na mnicha nie wygląda... a nikt, kto jest przy zdrowych zmysłach nie zostawia sobie samego pistoletu, żeby go zaszlachtowali podczas przeładowywania. Chyba, że w ogóle jest to jakiś zwyczajny człowieczek, ale skąd wziąłby się tu?
Następny był... hmm... to chyba satyr, tylko mniejszy i bez fletni. Nic to, z satyrami zawsze się szło jakoś dogadać... Piwa takiemu, piwa i piwa. Rzucił się na tego "alchemika", ale to u nich typowe - wściekają się o wszystko, w szczególności wtedy, gdy nie mają piwa.
Kolejnym indywiduum było najbardziej normalne z tej zgrai - jakiś wojownik, tutaj nie był wątpliwości. Chyba się jeszcze nie do końca rozbudził. Zostawimy go na razie.
Jeszcze jeden - dziwny człowiek o ciętym wyrazie twarzy i pakiecie rozmaitych sznurów we wszystkich kolorach tęczy. Ciekawe... Wydawał się być niewrażliwy na "kaca". Albo jest miejscowy, co jednak nie wydaje się prawdopodobne.
Tak czy owak, te indywidua mogą wiedzieć, co się tu dzieje. Albo jak się stąd wydostać. Trzeba nawiązać kontakt, w miarę przyjacielski. Oby mówili wspólnym. Wstał i zaczął do nich podchodzić, jednocześnie przedstawiając się w te słowa:
- Witam wszystkich - zakołysał się - panów... Moja godność - Sarafan Swallowfast, zaklinacz z Cormyru, co każdy poznać może... No dobra, na pierwszy rzut oka nie może. Wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy tu uwięzieni i jedziemy na jednym wózku... Mam nadzieję, że panów miana i zajęcia nie pozostaną tajemnicą?

Ardel - nie napisałeś. Force go napisał za ciebie, bo ty nie napisałeś nic.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Szasza »

Darik

*Ten sztuczny byt. Mógłby być tworem, chorych praktyk nekromanckich, gdyby nie fakt że jego ciało było znakomicie zachowane, a sam przejawiał o wiele więcej inteligencji niż zwyczajny zombie. *
- To zdecydowanie musi zostać wyjaśnione.-mruknął pod nosem.
*Nasi mędrcy mówią aby zawsze szukać pozytywnego aspektu sytuacji, by móc go wykorzystać. Zobaczmy....
... jest tu ze mną sztuczny człowiek, ćpun z psem, elfopodobyny psychol gadający do walizki i wariat z mieczami który podejrzanie się na mnie gapi...
Pora na wnioski. Powybijam ich jak psy, a potem zastrzelę się! Nie- zbyt krótkowzroczne, nie mogę ulegać impulsom...A więc będę musiał nawiązac z nimi współpracę, w celu opuszczenia tego miejsca. Ciężkie czasy nastały.
*
Z perspektywy towarzyszów-Stał tak zasępiony. Co chwilę wykrzywiał się w obrzydzeniu. Nie mógł się przełamać i odezwać się do ludzi. *Zrobię to tak jak zrobiliby to mędrcy.*
Zdjął plecak z pleców. Wyjął gogle i zwitek brązowego papieru. Za pomocą gogli skupił promienie słoneczne i dpalił skręta. Zaciągnął się kilka razy i wyraz zawziętości i wściekłości na jego twarzy ustąpił wyrazowi błogości.
-Nooo, panowie pora się zidentyfikować. Ty! Z mieczami! Ja nie samica żebyś się tak gapył! A więc na czym ja skończyłem? Aaa, tak ja jestem Egzekutor Darik z pierwszej formacji strzelców leśnych i elegancko tępiłem ludzi dopóki nie wzięły naś ścierwa podstępem. A teraz tu z wami się kotłuję. Haha. - Zaczął wpatrywac się z rozdziawioną paszczą w niebo i śmiać się.
Ostatnio zmieniony czwartek, 5 lipca 2007, 10:37 przez Szasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Force »

Darik.
Kobold nie wzbudził większego zaufania swoim opryskliwym zachowaniem, ale lepsze to niż milczenie. Stał teraz ze skrętem w racicy, jeżeli można to tak nazwać. Mimo swojej wyuczonej nienawiści do gatunku ludzkiego zdecydował się współpracować z resztą towarzyszy. Z pewnością nie pozwoli sobą pomiatać. Najważniejsze że żyje i być może powróci do swoich braci. Spojrzał jeszcze raz w niebo... po czym podrapał się po głowie.
*Cholera jednak to uderzenie kamieniem nie było takie nieszkodliwe...*

[Mała ranka na głowie]
[Odzyskujesz zmysły, nadal jesteś nieco osłabiony]




Callahan.
Tank lizał swojego pana po twarzy. Treser bestii usadowił się wygodnie na piasku. Powoli odzyskiwał siły. Kule strażników magazynu nie wyrządziły mu wielkiej szkody, miał dużo draśnięć ale żadnego większego postrzału.

[Tank: rana w nodze]
[Callahan: liczne draśnięcia]




McLee.

[!Wszyscy oprócz Darika i Ardela uważają Cię za normalnego człowieka.]




Sarafan Swallowfast.
Jako kolejny z tej zbieraniny osobliwości nie masz zielonego pojęcia jak się stąd wydostać. Pytania dziwnie ostrzyżonego pana McLee pozostały bez odpowiedzi. Za to postawiłeś nowe, o zawód i imię. Możliwe że pochodzenie też będzie istotne...




Ardel.
Niestety brak kobiet nie jest jedyną rzeczą jak ci dolega, oprócz palącej rany w nodze, w twoich nogawicach zadomowiło się kilka morskich żyjątek korzystających z darmowego posiłku...

[Ardel: rana w nodze]




Niestety wszystkie wasze pytania pozostały bez odpowiedzi... Zdaje się że jesteście w jakimś obcym świecie. Nie możecie jednak znaleźć logicznego wytłumaczenia tej podróży. Kiedy mijają pierwsze emocje i zdezorientowanie okazuje się że to wcale nie sen, to upiorna rzeczywistość. Każdy na waszym miejscu poddałby sie zrezygnowany, jednak nie wy jesteście wyjątkowi, nie z takich opresji wychodziliście. Huk wystrzałów nasilił się, niebo i woda pociemniały. Statki wydawały się nie ostrzeliwać burze jako taką, ale jej podstawę. Ramiona piorunów nie pozostawały dłużne, wyciągały się ponad wyspą dotkliwie godząc w w dziwną metalowa flotę... Zaiste epickie widowisko... A wy staliście samotni, daleko od domu mając nad sobą tylko bezmiar dziwnego nieba, nieba z małym jasnym słońcem. Apotem nastąpił dźwięk.
Odgłos który McLee znał, obejrzał kilka wojennych filmów z życiu, coś jak odgłos lecącego pocisku artyleryjskiego. Był krótki i gwałtowny. A potem nastąpiła eksplozja. Podmuch przewrócił was na ziemię. Potem omiotła was fala słonej wody i kawałków koralowca. Miejscu które przed chwilą było kawałkiem koralowej łachy widniała obrzymia granatowa dziura. Woda zalała was po kostki.
Callahan chciał coś krzyknąć, jednak do jego towarzyszy dotarły słowa:
-Co jeshe fuck!?
Zaklinacz przeklął:
-Na Otchłań! - Niestety nowi znajomi usłyszeli tylko: F'elliel Ilander!
-Fiiiooouuu!!! - Następny niski gwizd podpowiedział wam że najlepiej zrobicie jak się ruszycie...

[Heavy on!]
[Proszę piszcie ładne posty, przecież każdy to potrafi ;)
[Nie rozumiecie swoich języków od teraz]


Obrazek
Ostatnio zmieniony czwartek, 5 lipca 2007, 18:43 przez Force, łącznie zmieniany 1 raz.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Szasza »

Darik

Nie raz był pod ostrzałem ludzkiej ciężkiej artylerii. Ta działała podobnie tylko mocniejsza była i nie było odsłoniętej załogi którą mogliby (gdyby ich teraz miał) wyeliminować snajperzy. Poczekał aż minął halucynacje i rozejrzał się po okolicy.
* Najważniejsza prawda strzelców leśnych- Las jest najlepszym pancerzem.*
- Kompania! Wszyscy starajcie się jak najlepiej zakamuflować.
Sam wyjął z plecaka swój płaszcz mając nadzieję że jego kolor zmyje się z błękitem oceanu. Narzucił go na plecy. Nie musiał nosić czapki ponieważ kolor jego włosów i tak zmywał się z piaskiem. Nałożył jeszcze gogle.
*Teraz jedyne co mi jest potrzebne to odłamek w oku.*
-Za mną! Ukryjemy się w lesie na najbliższej zalesionej wysepce!
Zaczął biec w stronę ww. wysepki.
Obrazek
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Sir_herrbatka »

[Konkretnie: to co właśnie wywrzeszczał McLee jest dla was nie zrozumiałe, bo to dla was język obcy. Brzmi jak wymieszany niemiecki i angielski. A i may Force be with you]

Woda, huk eksplozji, podmuch.

Ładunek podłożony przy szybie pancernej wybuchł. Naprężenie stało się nie do zniesienia. Szyba pękła a do wnętrza wdarła się woda. Nie wpadła tam falą a wtrysnęła się jak tylko mogła-pod druzgoczącym ciśnieniem.

Stała tam kobieta. Woda rozerwała ją na strzępy. Krew wymieszała się z wodą i znikła. Grodzie się zamknęły i później był już tylko jęk metalu który czuł ból. W końcu wszystko ucichło. McLee pamiętał też uczucie chłodu. Przemożna zimno które nigdy już go nie opuściło i wytłumiło wszystko pozostałe. Nie lubił ciszy. Nienawidził też tego zimna-ale nic nie potrafił przeciwko niemu zdziałać.

To była zupełnie inna woda i zupełnie inna eksplozja.

Nigdy nie nauczył się pływać ale nigdy też się nie poddał. Miał swój powód.

McLee wrzasną z całą mocą.

-Rozproszyć się!

Rzucił się przed siebie. Nie wiedział dlaczego do nich strzelano, nie wiedział kto strzela. Wiedział jednak że zbita grupa to zbyt ponętny cel dla artylerii. Na dodatek ten raniony w nogę spowalniałby ich tylko.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Torvv'ashsaak!] Kraksa na wymiarowej autostradzie.

Post autor: Szasza »

Darik

-Tak! Rozproszcie się, ale zmierzajcie wszyscy do tego lasu. Tam nie będą nas widzieć. Las jest najlepszym pancerzem- żadne ostrze go nie przebije, ani żadna kula go nie rozbije żade....- Biegł przed siebie nie oglądając się zbytnio wstecz.
-Co wam to będę gadał. Wszyscy do lasu! Szybciej!Bo zaraz ci mili artylerzyści poślą was pod firmament!
-Podobnymi słowami motywował zazwyczaj swoich ludzi podczas odwrotów.
* C[Cenzura nie wiadomo na co fds wpadnie..]a jasna to wszystko przez to że puściłem tego zasranego ślepaka. Nie ja wymyśliłem że żeby przeładować trzeba najpierw wystrzelić załadowany pocisk.*
Może być Force?
____________________________________________________________________________________
Edit :arrow:
Odpowiedz na ezystencjonalne pytanie Wiedźmina.
-Artylerzysta to najgorszy rodzaj tchórza. Chowa się za wielkim działem i czuje się bogiem, ale gdy twoja kompania przejmie ich stanowiska błagają o litość jakby nigdy nic.
Ostatnio zmieniony czwartek, 5 lipca 2007, 19:09 przez Szasza, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
Zablokowany