[Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

[Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ouzaru »

Ogromna posiadłość przypominająca dawne wartownie leżała na niewielkim wzniesieniu, pod nią rozciągały się pola uprawne warzyw i zbóż oraz kilka wolno stojących chałupek. Rodzina ją zamieszkująca zajmowała się produkcją najlepszego piwa oraz handlem plonami swych ziem. Co roku zatrudniali coraz większą liczbę pracowników, nikomu nie odmawiali pracy, a było jej zawsze od groma.
Willa mogła spokojnie pomieścić dwie duże rodziny i z pięć rodzin służby. Wybudowano ją w tileańskim stylu, białe balkony i tarasy ciągnęły się z każdej strony, delikatne balustrady zdobiły pnącza wspinającej się po nich roślinności, łagodne łuki znaczyły przejścia i drzwi. Z czterech stron otoczona była dużymi, ciągnącymi się kilkaset metrów sadami. Jabłonie, wiśnie, winogrona, śliwki i krzewy owocowe, od zawsze były chlubą rodziny i przynosiły duży zysk, gdy zaczynał się czas pędzenia wina i słodkich nalewek.
Kilka dużych, starych budynków łączyło się w większy kompleks z ogromnymi stajniami i dużym wybiegiem pośrodku. Największa hodowla koni w Imperium właśnie tutaj się mieściła, nawet sam Imperator miał u siebie konia od tej rodziny. Chłopcy stajenni i pomocnice mieli pełne ręce roboty, ale też dobrą płacę. Lepszą niż ich rodzice mieszkający jakieś trzy kilometry dalej, wzdłuż rzeki. Zajmowali się, podobnie jak inne rodziny, hodowlą bydła - krów, kóz, swiń, owiec...

Dzień zapowiadał się na pogodny i upalny, słońce mocno grzało i szybko osuszyło rośliny z rosy. Pobudzone ciepłem owady bzyczały radośnie nad głowami, ptaki ganiały się pod nieboskłonem ćwierkając donośnie, a psy leniwie wygrzewały się na ganku. Młodzi ludzie już zaczęli pracę, jak zawsze o świcie i teraz zbierali się do pierwszej przerwy na szybkie śniadanie. Pochodzili z trzech różnych, niemal graniczących ze sobą posiadłości i przylegających do nich ziem. Niektórzy znali się z widzenia, inni tylko ze słyszenia i choć byli sobie niemal obcy, połączyła ich jedna rzecz - pobór.


W tej chwili każdy z Was, jako dziecko wybrane ze swojej rodziny, dostaje nakaz stawienia się w garnizonie położonym piętnaście kilometrów drogą na zachód. Z rozkazu Imperatora macie odbyć podstawowe szkolenie wojskowe, gdyż szykuje się wojną z Bretonią, z którą niemal graniczą ziemie przez Was zamieszkane. W chwili obecnej nie posiadacie żadnych umiejętności bojowych, każdy naukę będzie zaczynał od zera.
W pierwszym poście zaznaczcie, z jakiej posiadłości pochodzicie, jaką posadę dostaliście i kim są Wasi rodzice. Jeśli ktoś chce grać rasą inną niż człowiek, proszę bardzo, ale chciałabym jakieś ładne wytłumaczenie w historii postaci. Kart nie wysyłajcie mi na PW, wszystko proszę zamieścić w pierwszym poście. W razie pytań i niejasności łapać mnie na GG lub na TRPG... I chyba tyle tytułem wstępu.
Jeśli ktoś bardzo będzie się upierał przy jakiejś niezwykłej postaci/rasie, postaram się w jakiś logiczny sposób umożliwić grę. Kolejni gracze mogą sobie spokojnie dochodzić, rekrutacja nadal otwarta :)
Pozdrawiam i życzę miłej zabawy oraz udanej sesji.
Wasz ukochany MG :P
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Nadir »

Michajil Tigrow


Chłopiec stał przed stajnią i spoglądał na żwawo pnące się ku górze słońce. Konie rżały i tupały dopominając się codziennego porannego karmienia i czyszczenia. Dopiero stuknięcie kopytem konia Imperatora w bramę wyrwał go z zamyślenia. Uśmiechnął się do siebie i ruszył w głąb stajni. Inni chłopcy pracujący tutaj dopiero wstawali obudzeni ostrymi promieniami wpadającymi przez okna. Michajił jednak był typowym rannym ptaszkiem- wyniósł to z domu, gdzie jego rodzice pracowali w sadzie i każdego ranka wstawali by zadbać o dobre nawilżenie krzewów, osłonięcie ich przed palącym słońcem jeśli była potrzeba i sprawdzić, czy żadne robactwo nie zalęgło się w dojrzewających owocach. Chłopak podszedł do konia którym miał się opiekować. Był to dorodny rumak, czarny niczym noc z oczami w które Michajił bał się patrzeć, gdyż wydawało mu się, że zobaczy w nich diabła. Był prostym i przesądnym wiesniakiem,którego rodzice pracowali jako najemnicy u zamożniejszego jaśniepaństwa. Nie. Nie mógł tak o sobie myśleć. Był poborowym. A właściwie miał nim zostać dziś. Nie musiał nic robić rano, zastępca został już wyznaczony, ale Michajił miał poczucie obowiązku, a może wstał z przywyczajenia. Nałożył sakwę z owsem na pysk konia, wziął do ręki szczotkę i zaczął rozczesywać grzywę. Po paru chwilach pojawili się inni stajenni i budynek wypełnił się gwarem. Młodzianie przeżywali pobór, jednak nie było żadnych konkretów, rozmowy były zdawkowe, gdyż roboty było sporo i trzeba było z nią uwinąć się do śniadania.
Gdy Michajił wyczyścił i nakarmił konia, sprawdził jeszcze czy w korycie jest woda. Była. Nie musiał dolewać, i mógł spokojnie udać się na śniadanie.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Jediah Mekesser

Wysoki, barczysty chłopak o dość krótkich, krzywo przyciętych czarnych włosach stał przy kowadle i uderzał raz po raz młotem w rozgrzany kawał żelaza, który z grubsza nabierał już kształtu miecza. Nagle zobaczył tuman kurzu, unoszący się na drodze, który po niedługim czasie przeistoczył się w najdeżdżających konnych. Zacisnął mocniej w dłoni młot, po czym spojrzał pytająco na ojca. Ten jednak pokręcił przecząco głową, a po chwili Jediah zrozumiał, dlaczego. Jeźdźcy nosili na zbrojach znak Imperatora. Zatrzymali się przed ogrodzeniem kuźni, po czym jeden z nich wyciągnął zwój, przez chwilę wodził po nim wzrokiem, po czym oznajmił:
-Z powodu zagrożenia wojną i z rozkazu Imperatora ogłoszono nabór do armii imperialnej. Chętnych prosimy o zgłoszenie się do punktu rekrutacyjnego, znajdującego się w karczmie. Osoby objęte obowiązkową rekrutacją to...
Jediah podniósł głowę z zaciekawieniem. Słyszał pogłoski o starciach na granicy i zbliżającej się wojnie, w dużej mierze pochodzące od podróżników, których można było spotkać w karczmie. W młodości nasłuchał się też opowieści o walecznych rycerzach, sławie i mężnych czynach i nieraz marzył, żeby również dokonać czegoś wielkiego. Była to też szansa na wyrwanie się z wioski i zarobienie paru groszy więcej - to, co ojciec wypłacał mu jako jego część zapłaty z wyprodukowanej broni, ledwie starczyło na bieżące potrzeby.
Jeździec zwinął zwój, po czym odjechał w stronę karczmy. Zanim powlokła się, bez większego entuzjazmu, grupa ludzi objętych obowiązkową rekrutacją - jeden człowiek z dziesięciu łanów.
Jediah spojrzał na ojca, a ten gestem kazał mu wejść do środka.
-Jeśli myślisz, że pozwolę ci iść i zapisać się na ochotnika, to grubo się mylisz - powiedział, kiedy tylko Jediah otworzył usta, aby coś powiedzieć. - Gdzie ja teraz znajdę pomocnika?
Chłopak pokręcił tylko głową, ale nic nie powiedział - z ojcem nie było sensu się sprzeczać, a nie chciał wszczynać awantury. Postanowił jednak spełnić swoje marzenia i nie interesowało go, czy otrzyma błogosławieństwo ojca, czy nie. Poszedł na piętro do swojego pokoju i przygotował to, co chciał zabrać - trochę jedzenia, zabranego z kuchni, sztylet, zrobiony przez siebie, podróżny płaszcz, kupiony rok temu na jarmarku w mieście i trochę pieniędzy, które z trudem udało mu się zaoszczędzić. Przeczekał do zmierzchu, po czym wyszedł przez okno swojego pokoju, zszedł po gzymsie na ziemię i poszedł do karczmy, kryjąc się w cieniu. Na głowę narzucił kaptur, otulił się płaszczem i starał się, żeby nikt go nie rozpoznał. Wszedł do karczmy i ustawił się w krótkiej kolejce ciągnącej się przed rycerzem, zapisującym rekrutów. Kiedy przyszła jego kolej rekrutant zmierzył go wzrokiem.
-Nazwisko - powiedział znudzonym głosem.
-Jediah Mekesser.
-Wiek.
-Szesnaście wiosen, panie, skończyłem dwa tygodnie temu.
-Dobra... Co potrafisz? Mieczem robisz? Strzelasz z kuszy? Jeździsz konno?
-Nie panie... To znaczy nie jeżdżę konno ani nie strzelam z kuszy, a co do mieczy, to o wiele lepiej wychodzi mi ich wyrabianie, niż walka.
-Hmmmm... Kowal?
-Dopiero czeladnik, panie.
-No tak... Dobra, pojedziesz z nami. Wyruszamy jutro z samego rana...
Ostatnio zmieniony czwartek, 24 maja 2007, 16:49 przez Isengrim Faoiltiarna, łącznie zmieniany 1 raz.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Hose15 »

Alan Salhner
Młody, wysoki, urodziwy mężczyzna chodził sobie pomiędzy alejami drzew w sadzie. Na głowie miał słomiany kapelusz z którego gdzieniegdzie wystawały suche strzępy. Widać było iż nakrycie głowy jest zużyte. Aż nadto. Poza tym bardzo dobrze chroniło głowę przed upałem. Na twarzy pojawiły się krople potu które powoli spływały po świeżym zaroście. Chłopak otarł rękawem swojej wymiętej koszuli twarz. Spojrzał na drzewa. Suche już owoce nie wyglądały najlepiej. "Dobrego wina chyba z tego nie będzie..Muszę powiadomić o tym mojego Pana". W końcu Alan przysiadł w cieniu jednego z bardziej rozłożystych drzew. Wyciągnął butelkę wina którą podwędził wczoraj podczas pracy z jednej z piwnic. Wyciągnął korek. Znajomy dźwięk. Mężczyzna wypił kilka pokaźnych łyków. - Ah.. - mruknął sam do siebie. - Jak tu dobrze. Nie muszę się o nic martwić. W przeciwieństwie do "starych" którzy pozostali na tej wichurze wierząc, że ich hodowla w końcu się opłaci. Jego matka i ojciec pochodzą ze wsi. Tam też się poznali podczas zbierania winogron na wino. Wkrótce potem się pobrali. Teraz pozostali w rodzinnej wiosce Alana harując za marne grosze. - Dach nad głową mam, jedzenie również. Czasami trafi się wino..Czego tu więcej chcieć od życia..Ah jeszcze ten cholerny pobór. W sumie interesuje mnie to a z drugiej strony chętnie zostałbym tutaj. Jednak wojna może być ciekawym doświadczeniem..Może awansuję na jakiegoś żołnierza i będe pobierał w końcu porządny żołd. Eh..to tylko moje skryte marzenia. Czas iść. Śniadanie czeka.
Podniósł się. Upił kilka łyków. Wyrzucił butelkę w listowie drzew i powoli skierował się w stronę budynku gdzie podawano śniadanie. Po drodze minął stajennych którzy podniecali się poborem. Spojrzał tylko przez chwilę na nich i udał się w dalszą drogę.
Czerwona Orientalna Prawica
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ravandil »

Sigmund Hoff

Wysoki, całkiem przystojny blond włosy młodzieniec przemierzał konno trakt prowadzący do jednej z okolicznych posiadłości. Do jego rodzinnej posiadłości trzeba dodać. Nie była to duża wioska, ale położona w terenach przygranicznych, co sprawiało, że handel kwitnął w najlepsze. Niestety, ostatnio sytuacja się pogorszyła, głównie ze względu na przygotowania do wojny z Bretonią. Dużo się przez to zmieniło w życiu osady. Ojciec, wcześniej kupiec, musiał zrezygnować z tego zawodu i zajął się pracą na roli, z pomocą żony i rodziny swojego brata, z którym założył rodzinne gospodarstwo. Oczywiście Sigmund też pomagał, jak tylko mógł. Ojciec postanowił go nauczyć podstaw pracy na roli (chociaż w sumie sam też się wprawiał), oprócz tego jego jedyny syn kształcić się w szkole elementarnej w pobliskim mieście. Nauczył sie pisać i czytać, co w połączeniu z paroma praktycznymi umiejętnościami mogło otworzyć mu drogę do kariery.
Największą miłością Sigmunda były konie. Mógł z nimi spędzać całe dnie, znał się na ich hodowli i miał pojęcie, jak się nimi należycie opiekować. Złośliwi kpili, że zostanie oczytanym stajennym, ale chłopak się tym zbytnio nie przejmował. Liczył na to, że kiedyś los się do niego uśmiechnie i dokona czegoś wielkiego. Roztaczał w wyobraźni romantyczne wizje pełne heroicznych czynów. Z drugiej strony, sam trochę nie wiedział, co powinien uczynić. Aż do tego dnia. Sigmund wracał z przejażdżki konnej po okolicznych ziemiach (robił to często, miał słabość do obcowania z naturą) i gdy wrócił do domu, zastał go niepokojący widok. Jego rodzice, dziwnie bladzi na twarzach, wręczyli mu pismo. Chłopak rozwinął kartkę i zrozumiał, o co chodzi. Pobór. W pierwszej chwili zrobiło mu się gorąco i jakaś niewidzialna siła ścisnęła go za serce. On, taki wątły i nieobyty kompletnie z orężem, miał zostać żołnierzem? Wątpliwości te podzielali również jego rodzice. Nie dziwi, że nie chcieli żegnać jedynego syna, bo ten miał zostać żołnierzem. Po nieprzespanej nocy pomogli mu się przygotować do podróży. Matka zapakowała mu prowiant, a ojciec wręczył zdobiony pierścień, pamiątkę z dawnych czasów i mały, ale ostry nóż myśliwski. Zawsze się przyda.
Sigmund żegnał rodzinę z jedną myślą - "Wrócę tu, i to w chwale... Mam nadzieję". Ruszył w nieznane, mając nadzieję, że pierwsze dni w forcie nie okażą się koszmarem.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Zaknafein »

Zak
Zak był drobny i niewysoki, miał ciemne włosy i zielone oczy. Pochodził z wielopokoleniowo wielodzietnej rodziny, zajmującej się od lat pracą w winnicach 'wyższych' społecznie. Od dłuższego już czasu dostarczała ona pracowników do zbiorów i produkcji win okolicznej bogatej rodzinie, mieszkającej w pięknej willi pośród sadów.
Od najmłodszych lat był 'czarną owcą' w rodzinie - kiedy się dało migał się od pracy, we wsi był uznawany za dziwaka, bo po pracy czytywał zdobywane różnymi kanałami księgi. Mieszkający pod lasem umiarkowany eremita nauczył go czytać, a także mówić po bretońsku. Często wdawał się w ciekawe rozmowy i dysputy z Pustelnikiem. Pustelnikiem, bo właśnie tak kazał się nazywać. Po dłuższej znajomości udało mu się wywnioskować, że pochodzi on z Bretonii, ale imienia nigdy zdradził. Był jego przewodnikiem, odźwiernym do wrót lepszego, piękniejszego świata. Zdażało mu się zaczytywać we wspaniałych eposach zza zachodniej granicy, na swoje szczęście wiedział że nie było to mile widziane więc krył się z tym. Nie wiedział natomiast, że czytanie nawet imperialnej literatury może mu przysporzyć złej opinii.
Właśnie z powodu swojego odstawania od pozostałych 'dobrych' synów i córek został wybrany przez rodzinę do wojska, gdy przyszło wezwanie do poboru. Do tej pory jego życie składało się z doglądania winogron, przeplatanego podziwianiem willi właścicieli ziemskich - o takich domostwach czytał niegdyś w bretońskiej książce opisującej krzewienie ich kultury na zachód od swoich granic - i czytania z trudem zdobywanych książek, zazwyczaj po Pustelniku. Od dziś miał być żołnierzem, w służbie i ochronie wielkiego Imperium. Nie było to dla niego tak wspaniałe, jak rycerskie przygody bohaterów bretońskich legend, ale nie miał innego wyjścia. Jakby nie chciał i jakby się nie starał nie było ucieczki. Pozostało mu więc słuchać rozkazów, robić co każą - byleby się szybciej skończyło.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ninerl »

Ninerl Nerethin
Hmm, będziesz miała chyba problem z moim bohaterem, ale postaram się wyjaśnić powód pobytu i poboru. Rzecz jasna, w miarę prawdopodobnie.
Ninerl Nerethin z Morskiego Ludu- tak zawsze się przedstawiała i czasami o sobie myślała. Ludzie inaczej myśleli, że jest leśnym elfem, a ona niewiele miała wspólnego z lasami.
Co ona tu właściwie robi ?- westchnęła. A wszystko wyglądało na poczatku na takie proste...
Jej rodzina, klan kupców i żeglarzy z Marienburga, popadła w pewien... konflikt z wpływową rodziną ludzkich kupców, a właściwie szlachciców.
Podłoże sporu było niewątpliwie finansowe, nawet gdy uwzględni się późniejsze rasistowskie zagrywki. Oto bowiem elfia społeczność miała nagle dostarczyć, jako mieszkańcy Imperium, ochotnika do służby w wspaniałym wojsku Imperium.
Właściwie sama się zgłosiła, bo dom zaczynał być ciasnym i nieco nudnym miejscem. Czas było w końcu odbyć zwyczajową wędrówkę.
Rodzina starała się umieścić ją w bezpiecznym miejscu, na jakiejś sennej, zapadłej prowincji. Zapewniali ją, że szybko zleci.
Niestety okazało sie, że adwersarze jakoś zdołali przekonać...kogoś, by młodą elfkę skierować na granicę z Bretonią. Ninerl powiadomiła o tym rodzinę, ale zastrzegła, by nie robili nic. Ktoś chciał ich zniszczyć, lepiej, by pozornie siedzieli cicho. Zemszczą się później, teraz trzeba upleść sieć...
Więc znalazła się tutaj. Ponieważ umiała czytać, pisać i liczyć- w końcu miała być przyszłym rzecznikiem rodu, skierowali ją do pomocy w rachunkach i spisach. Wytargowała trzy dni dobrowolnej pracy na tydzień w stajni- lubiła bowiem konie, a ile można ślęczeć na papierami i przerzucać zestawienia finansowe, to było takie nudne, można oszaleć od takiej żmudnej i nudnej roboty... Gnoju nie bała się wyrzucać, w końcu jej klan też posiadał własną stajnię...
Szczupła, średniego wzrostu dziewczyna głaskała w zamyśleniu konia. Szaroniebieskie oczy wpatrywały się w przestrzeń, a ciemne blond włosy, długie do połowy pleców i lekko skręcone w loki, poruszały się pod tchnieniem wiatru. Jasna skóra kontrastowała z ciemną stajnią...


Mam nadzieję, że tyle wystarczy :D , jakby coś, to Ouzaru zmieniaj lub pisz.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Mekow »

Przed jedną z chat stała dość wysoka, młoda piegowata dziewczyna. Marysia, bo tak miała na imię miała szare oczy i rude, zaplecione w warkocz włosy, które sięgały jej do połowy pleców. Miałą na sobie proste chłopskie ubranie: białą koszulę, szare spodnie i lekkie buty z cienkiej skórki.
Spokojnie karmiła kury, chciała się zrelaksować, gdyż wkródce czekała ją wycieczka w nieznane - pobór do wojska.
Marysia jest córką rolnika i miejscowej uzdrowicielki. Wychowała się ze starszym o 8 lat bratem, który parę lat temu opuścił ich rodzinne strony i przeniósł się do dużego miasta.
Marysia jest wesołą i niezwykle pracowitą dziewczyną. Na co dzień zajmuje się opieką nad zwierzętami z gospodarstwa: kurami, krówkami i świnkami.
Nauczyła się od matki zielarstwa - jest to jedno z jej zainteresowań. Swego czasu wyczytała, (bo nawet umiała czytać) w jakiejś książce, o czarach i zauroczyło ją to. Zapragnęła dowiedzieć się jak najwięcej o magii, poznać jej tajniki i umiejętnie się nią posługiwać. Szansę na to dawało wstąpienie do wojska, miała zostać uzdrowicielką i liczyła na to, że będzie miała możliwość nauczenia się magii lub choćby znalezienia nauczyciela tej tajemnej sztuki.
Skończyła karmić kury i weszła do domu. Pożegnała się z rodzicami, wzieła tobołek na drogę i ruszyła. Na początek do punktu rekrutacyjnego - gospody.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Erivan »

Pedro

- Nie, nie chcę! Mamusiu, powiedz coś. młody czarnowłosy chłopak siedział skulony na łóżku, przed nim stali rodzice. Jego ojciec, były żołnierz patrzył na niego z politowaniem, matka trzymała na rękach młodszą córeczkę, którą tuliła. W kącikach jej oczu widać było łzy.
- Ja nie chcę do wojska! Nic nie umiem, zjedzą tam mnie, jestem taki bezbronny i słaby. bronił się Pedro
- Dlatego się zaciągasz matole, żeby przestać taki być! ryknął ojciec zdenerwowany nieposłuszeństwem syna.
-Ale... ale kto ci będzie pomagał w prowadzeniu gospodarstwa? nie dawał za wygraną chłopak
- Jak to kto, najemnicy. A co, nie stać mnie? odparł mężczyzna, a mówił prawdę, gdyż nie mógł ostatnio narzekać na stan majątku.
-Plony w tym roku obrodziły, sady kwitną, a trzoda się rozmnaża. Czego chcieć więcej? Aaa, już wiem... zaradnego syna!
Pedro pobladł. Przegrał, ojca nie przegada.
Tak oto skończyły się beztroskie lata spędzone na harcach i romansach. Ojciec już dawno chciał coś zrobić z bezużytecznym młodzikiem, ale jakoś nie było okazji. Tym razem już nie było odwrotu, ten nabór do wojska to niechybny znak!

Plecak był już spakowany. Prowiant, ubrania, przybory codziennego użytku, sztylet (a co, to wojsko w końcu!), sandały i mandolina - to wszystko co ze sobą zabrał. Włożył na siebie białą koszulę z cienkiego materiału, skórzane spodnie, wysokie buty, przez ramię przełożył torbę podróżną i ruszył swoją drogą.
Przed odejściem zawołał go jednak ojciec i przypiął mu mas z przymocowanym doń rapierem. Broń była zdobiona i kunsztownie wykonana.
- Nie chce tego! powiedział szybko młodzieniec I tak nie umiem tym walczyć, a jak mnie zobaczą to sobie mogą coś głupiego pomyśleć, że jaki wojownik jestem albo co. I potem mnie na front wyślą, a tam zginę zapomniany przez świat. Jakie to smutne, trzeba napisać o tym pieśń.
Ojciec palnął go dłonią w ucho (ostatni już zapewne raz) i odprawił.
- Wróć jako wojownik! Nie przynieś mi wstydu! Gdy syn był już daleko mężczyzna odwrócił się do swej żony i zaśmiał się
- Musisz mi kiedyś powiedzieć kto jest jego prawdziwym ojcem... bo naprawdę spaprał sprawę.

Pedro wkroczył dumnym krokiem do punktu rekrutacyjnego. Chciał zrobić dobre pierwsze wrażenie w nadziei, że umieszczą go w jakimś w miarę cywilizowanym oddziale. Podpisał się na liście (chciał uciec, ale wiedział, że do domu nie ma co wracać, a sam na siebie przecież nie zapracuje) i czekał na pierwsze rozkazy, które będzie musiał wykonać.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Mr.Zeth »

Blada postać stanęła przed bramą garnizonu. Na twarzy widniało zrezygnowanie tak wyraźne, że czyniło z osobnika wzór dla każdego dobrze zapowiadającego się samobójcy. Zohn westchnął ciężko. Przypominał sobie scenę pożegnania z wujostwem u którego się wychował, strach ciotki, jej nerwowe dopieszczanie wyglądu podopiecznego, ostrzeżenia wuja - zaprawionego w bojach wojaka... pożegnanie trwało ponad godzinę. Przez ten czas jak pracował na tutejszym terenie jako skryba zdołał znaleźć sobie wielu przyjaciół i znajomych... głównie jednak wśród dorosłych, lub tych zupełnie młodych dzieciaków.
Nie zdarzyło mu się, by ze swą bladą cerą pociągał tutejsze dziewczyny, a przez chłopców uznawany był za słabeusza. W rzeczywistości nie był wcale taki słaby... kto dźwignął belkę, gdy stodoła na obrzeżach się zawaliła, przygniatając nogę tej dziewczynki od gęsi? No fakt, że użył wtedy dźwigni, ale przecież... z zamyślenia wyrwał go chłopak o czarnych włosach, który przerysowanym krokiem wszedł do punktu rekrutacyjnego, którego bramy do tej pory nie był w stanie przekroczyć Zohn.
Chłopak westchnął. Oglądnął się. Czarna kamizelka naciągnięta na białą koszulę, którą uprasował na równo wedle wskazań ciotki, do tego czarne spodnie z jakiegoś trwałego i przewiewnego materiału – tego samego, z którego miał kamizelkę... nie pamiętał jak ów materiał się nazywał. Gdy zobaczył swe odbicie w oknie budynku, zorientował się, że podświadomie ubrał się jak żałobnik. Fakt - masywne białe buciory i rękawice pasowały do wizerunku żałobnika jak pięść do nosa, ale pod tym względem tylko odzwierciedlały stosunek Zohna do wojska... jak pięść do nosa. Wzruszył ramionami. taki był jego gust. Świat nie był biało czarny, więc ona chciał kontrastować z rzeczywistością. Chciał czuć, ze należy do innego świata. Nie do wojska i nie do tych durniów ze stajni, ani przemądrzalców z gajówki. Był skrybą, a miał aspiracje na maga lub chociaż alchemika. Od nawały myśli zacisnął pieści i wydawało się, że zaraz zburzy ten cały cholerny budynek przed nim. W oczach zabłysła ambicja...
Opanował się. Westchnął do swych myśli i marzeń. Nasłuchał się do wuja o wojsku... wiedział co się może stać z takim jak on, ale cóż zrobić. "Jak trzeba, to trzeba" zacytował wuja w myślach.
Chłopak podrzucił plecak i założył go z powrotem na miejsce tak, by paski nie ugniatały go w ramiona. Dotknął rzeczy w kieszeni wewnętrznej kamizelki, które podarował mu wuj. Od samego pomysłu używania tego cholerstwa zrobiło mu się zimno. Kolczasty kastet, nóż, ząbkowany z jednej strony - długi wraz z rączką na 40 centymetrów... Chłopak pobladł jeszcze bardziej, choć wydawało się, że jest o krok od bycia przezroczystym. Westchnął znów. Cóż mu pozostało? Nacisnął dłońmi na drzwi, które powoli i z cichym skrzypnięciem wreszcie ustąpiły. Wszedł do wnętrza budynku i rozglądnął się wokół.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ouzaru »

Karczma, która w chwili obecnej była miejscem rekrutacyjnym, nie należała do dużych budowli. Na potrzeby wojskowych rozsunięto stoły, część z nich wyniesiono na dwór i rozsypano na podłodze świeże siano przemieszane z jakimiś przyjemnie pachnącymi ziołami. W kominku palił się leniwie niewielki płomień, nad którym wisiał większy garnek podgrzewający bezustannie wodę. W pomieszczeniu roznosiła się delikatna woń jakiegoś egzotycznego naparu, jednak nikt z obecnych rekrutów nie poznał jeszcze przywiezionej z dalekiego wschodu herbaty.
Na środku sali stały dwa podłużne, połączone ze sobą krótszymi bokami stoły. Siedziało przy nim pięciu wojskowych z jakąś kobietą w środku. Była młoda i całkiem ładna, miała pociągłą twarz, nieco spiczaste uszy i migdałowe niebieskie oczy. Dość długie ciemne orzechowe włosy swobodnie opadały kobiecie na ramiona, gdy się pochylała, niektóre kosmyki dotykały blatu stołu. Jeden z ochotników trącił bladolicego chłopaka stojącego obok niego i szepnął:
- Ty, słyszałem o takich jak ona. To Elfka... - głos nieco mu drżał z podniecenia i jakby strachu?
O Elfach słyszało się wiele rzeczy, zazwyczaj jak coś się działo złego, oni ponosili za to winę. Zohn mimowolnie się wzdrygnął. Gdy był jeszcze młodszy, ciotka za każde nieposłuszeństwo go straszyła, że jak nie będzie grzeczny... to przyjdą Elfy i go zabiorą do lasu. I że już nigdy nie wróci.
Jednak kiedy się tak zaciekawiony i nieco przestraszony przyglądał kobiecie, doszedł do wniosku, że ona nie może być groźna. Może nie miała zbyt przyjemnego spojrzenia, jednak dłonie o tak zgrabnych, delikatnych i długich palcach nie mogły należeć do złej osoby. Elfka co chwilę maczała pióro w tuszu i zapisywała coś na jednym z dwóch pergaminów. Gracja, z jaką pisała litery, wprawiła młodego skrybę w zachwyt.
Kiedy on się przyglądał dłoniom kobiety, pomocnik kowala zwrócił uwagę na inną rzecz. Paskudną poziomą bliznę na krtani, która wyglądała tak, jakby ktoś jej kiedyś chciał poderżnąć gardło. Pomału róż ustępował miejsca bieli, lecz ślad nadal był widoczny.
Kolejni rekruci podchodzili do stołu i przedstawiali się. Elfka szybko badała zawartość jednego pergaminu i albo wykreślała z niego nazwisko, albo zapisywała je na drugim. Czasami czyniła też jakieś uwagi bardziej na marginesie, ale ciężko było komukolwiek cokolwiek odczytać.
- Marysia, tak? - zapytał wojskowy tubalnym głosem i odchyliła się na oparcie krzesła.
Przez chwilę badał dziewczynę uważnym wzrokiem rozmyślając nad czymś głęboko. Spojrzał po pozostałych i pokręcił głową zrezygnowany.
- Że banda żółtodziobów, to mogę zrozumieć. Ale czemu do cholery jasnej przysyłają nam dziewczynkę, Nir? - zwrócił się do Elfki, która w odpowiedzi jedynie zgromiła go morderczym spojrzeniem. - Och przepraszam, masz rację... Dwie dziewczynki - uśmiechnął się szeroko wskazując od niechcenia na Zhon'a.
Kilka osób w karczmie wybuchnęło śmiechem, lecz najlepiej było słychać wojskowych. Elfka, nazwana przez mężczyznę Nir, nie śmiała się. Spoglądała Marysi głęboko w oczy, jakby pytając się dziewczyny, czy to jest to, czego ona chce i pragnie. Iść na szkolenie, wstąpić do wojska, zmienić swe życie tak bardzo, że za miesiąc sama siebie nie pozna. Wierciła ją niebieskim spojrzeniem i lekko się uśmiechnęła. Nieco zdziwiło to Marysię, ale po chwili zrozumiała. Nie stała jak mała przestraszona dziewczynka, mocno zacisnęła pięści i miała ochotę udowodnić wszystkim, że sobie poradzi. Nie czuła też w sobie już tego strachu i niepewności. Nir kiwnęła głową i skreśliła jej nazwisko z listy. Ręką wskazała, by dziewczyna przeszła za stół do tych, co już zostali odpisani.
- Ech... kobiety - skrzywił się wojskowy. - Następny! - ryknął głośno i gdy kolejne osoby stawały przed jego obliczem pytał rozzłoszczony:
- Kogo niesie?!
Elfka jednak przez cały czas trwania poboru i sprawdzania przybyłych nie odezwała się ani słowem. Jej towarzyszom nie przeszkadzało to jakoś, zdawali się doskonale odgadywać jej myśli i zamiary.


Wybaczcie, że nie uwzględniłam wszystkich osób w tym poście, ale byłby on chyba nieprzyzwoicie długi. Poza tym chcę Wam zostawić wolną rękę na odczucia i takie tam względem zaistniałej sytuacji. Miłej zabawy, gdy wszyscy odpiszą, znów się pojawię. W razie pytań łapać mnie na PW, na GG mnie raczej nie będzie w tym tygodniu...
Pozdrawiam,
Wasz wredny i złośliwy MG,
Ouzaru :twisted:
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ninerl »

Mnie tam nie ma :D? Tylko się upewniam, czy mam odpisywać... W razie czego, sorry za głupie pytanie
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Hose15 »

Alan Salhner
Nadal był w sadzie. Droga do domu była długa. Poza tym cały czas spadały owoce a pod nogami walały się kamienie i kije. Młodzieniec nie wiedział skąd tu te pozostałości się znalazły. Nie przejmując się tym poszedł dalej. Rozmyślał o poborze. Wyobrażał już siebie jako bohatera wojennego z trzema złotymi medalami na piersi. W końcu po trzydziestominutowej wędrówce jego oczom ukazało się domostwo gdzie pracownicy mieli swoje pokoje. Poszedl do swojego. Schował wino pod łóżko. Przysiadł na krześle. Zmienił koszulę. Obmył twarz. Wyszedł na zewnątrz po czym skierował się do karczmy gdzie wydawano racje żywnościowe dla pracowników. Po drodze pogwizdywał i pluł na prawo i lewo. Gdy jego oczom ukazał się przybytek zaniepokoił się. Ze środka dobiegały jakieś bardzo głośne rozmowy. Wyczuwał smród elfów. "O nie! Muszą gdzieś tu być! Pewnie sprowadzili na naszą karczmę kłopoty! Gdzie oni tam kłopoty! Zawsze tak było, jest i będzie! K***a!" Wszedł do środka. Trochę się bał bo kiedyś dostał mieczem od takiego jednego wielkouchego elfa. Blizna pozostała aż do dziś. Na prawym ramieniu. Gdy jego oczom ukazała się kolejka i mowa o poborze, ulżyło mu. "Uf..Całe szczęście, że to pobór..Ale dlaczego tutuaj? Myślałem, że będzie gdzie indziej...Hmm. To nic. Przynajmniej trafiłem. Niedługo będe mógł sprawdzić się jako żołnierz na prawdziwej wojażce..."
W spokoju czekał na swoją kolej.
Czerwona Orientalna Prawica
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Mr.Zeth »

-Żałosny prymityw- westchnął Zhon ledwo dosłyszalnym głosem. Nie czuł do tego typu ludzi nienawiści, raczej niechęć połączoną z żalem. Gdy tylko Marysia poszła za stół chłopak podszedł spokojnym, zwinnym krokiem bliżej. -Zohn Ferhanheit. Nie dziewczynka, ale chłopiec. Nie mam zamiaru udowadniać tego publicznie, sir, obawiam się, że niektórzy obecni mogliby dostać kompleksów- mruknął, nie spuszczając wzroku z kapitana. Siłą woli ludzie za nim musieli zrozumieć, ze na myśli ma przede wszystkim samego kapitana. -I zalecam wizytę u Kormneliusa - to optyk, na waszą wadę wzroku też coś znajdzie, sir- powiedział wszystko stojąc w pozycji "na baczność". Powstrzymał się od złośliwego uśmieszku. Nikt nigdy nie wyśmiewał go publicznie od czasu zakończenia przez niego dwunastu lat. Złośliwością potrafił przebić wszystkich na raz i nawet gdy kiedyś został mocno poturbowany leżąc na ziemi dalej lżył oprawcy aż ten zaczął wyć w bezsilnym szale... i dostał kostką brukową w twarz. Oj nie, co jak co, ale Zohn nie bał się bólu ani fizycznego, ani psychicznego i cieszył się ze swej złośliwości i psychicznej niezniszczalności.
Bardzo ciekawiła go reakcja osób w pomieszczeniu. Szczególnie obiektu jego drwin. Wybuchnie gniewem, czy też się zaśmieje, a Mozę rzuci coś w stylu „będę cię miał na oku, mały”. Jeśli będzie kontynuował wojnę na drwiny oznacza, ze dał się sprowokować i jest tak na prawdę słabym człowiekiem, wiec cios Zohna zraniłby go w takim wypadku głęboko. Ergo będzie osobą, która szacunku chłopaka mieć nie będzie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Jediah Mekesser

Ukradkiem oglądał bliznę elfki. Ciekawiło go, w jaki sposób została zadana. Dziwiła go też sama obecność przedstawiciela Starszego Ludu. Kiedy usłyszał wzmiankę o dwóch "dziewczynkach", z ciekawości spojrzał w tamtą stronę. Jedna z wspomnianych osób na pewno była dziewczyną, a po ubiorze dało się stwierdzić, że pochodziła ze wsi. Drugą natomiast okazał się dziwnie ubrany, trochę zniewieściały chłopak. "Cóż, ten nie zagrzeje tu długo miejsca" - pomyślał chłopak. - "Wątpię, żeby dał radę unieść miecz do ciosu..." Parsknął, słysząc ripostę młodzika, po czym odetchnął z ulgą - to właśnie na takich wygadanych, pyskatych kolesiach skupia się fala, to takich gnoją przełożeni. Może więc być spokojny, do niego nikt się nie przyczepi. Nie chodzi o to, że Jediah nie był inteligentny - miał braki w wykształceniu, ale nie można odmówić mu szybkości umysłu. Posiadł jednak trudną sztukę trzymania języka za zębami, czego widocznie zabrakło temu chłopakowi.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Ravandil »

Sigmund Hoff

Siedział spokojnie w karczmie, zamienionej w prowizoryczny punkt rekrutacyjny. Trzeba przyznać, że ciekawe to było miejsce. W środku było mnóstwo ludzi, jedni bardziej się nadający na żołnierza, inni nieco mniej. I, co najważniejsze, Sigmund odczuł ulgę, bo nie wyglądał tu wcale na najmniej odpowiednią osobę. Było tu kilku młodych chłopaków, chyba jeszcze bardziej zagubionych niż on, a nawet dziewczyna. Obecność tej ostatniej wyraźnie nie zachwyciła wojskowego, który wyglądał na głównego dowodzącego w tym miejscu. "W sumie to mu się nie dziwię... Ogólnie dziewczyn nie uważa się za zbyt sprawne w boju... Ale ta wygląda na taką, której tak łatwo się nie złamie". Czas płynął dość powoli, a Sigmund spędził go głównie rozmawiając z innymi osobami w karczmie. Skąd są, czym się najmują, jakie mają widoki na przyszłość... Tematów było sporo, jak wiadomo wojsko jednoczy ludzi. W końcu przyszła kolej na niego. Odnotowano jego obecność i przeszedł na stronę tych już zarejestrowanych. Spojrzał się na elfkę prowadzącą ewidencję. Rzadki był to widok w tych stronach. Poza tym ludzie raczej niechętnie odnosili się do elfów, niemal traktowali je jak siły nieczyste. Sigmund miał inne podejście. Dla niego te stworzenia były takie... tajemnicze i pociągające. Słyszał o nich wiele historii pobudzających wyobraźnię i zawsze chciał zobaczyć jednego z nich. Niestety elfka widać trafiła na kogoś o innych poglądach niż Sigmund. Blizna na gardle była tego wymownym znakiem. A wyglądało to dopiero na początek atrakcji związanych z poborem.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Re: [Freestyle - Fantasy?] Nr 2 - Od zera do bohatera...

Post autor: Erivan »

Pedro

*Nie jest tak źle* pomyślał *zawsze myślałem, że wojsko pełne jest brudnych, obleśnych typów tylko czekających na kogoś słabszego od nich. A tu co widzę, jedna elfka, druga, jakaś całkiem niezła Marysia... żyć nie umierać. Tatko mówił, że wojsko zrobi ze mnie mężczyznę... o tak, w to nie wątpię.* chłopak uśmiechnął się pod nosem i rozejrzał po pomieszczeniu, starając się przyjrzeć nowym towarzyszom "niedoli", jak zwykł nazywać służbę wojskową.
Jakiś chłopak rzucił właśnie żałosną ripostę. Pedro usłyszał tylko, że ów młodzian chciałby kogoś zawstydzić swą męskością. Taa... mogłoby to być zabawne. Szczególny ubaw byłby oczywiście gdyby nasz drogi przełożony, tak go nazwijmy, pozbawiłby go owej męskości. Naturalnie jako przestrogę dla innych.

Jakiś czas później przyszła jego kolej. *Raz się żyje... oby jak najdłużej.* pomyślał, podpisując się na liście. Spojrzał na elfkę, mrugnął do niej i uśmiechnął się zawadiacko. Następnie odszedł w kierunku reszty "oddziału"
Rzucił krótkie -Cześć. i usiadł przy jednym ze stołów.
Zablokowany