DZIUUUUUUUURA.
: wtorek, 10 kwietnia 2007, 19:42
Zaczynamy. Na początek kilka zasad. Wymagane jest odpowiadanie przynajmniej raz dziennie. Jeżeli ten warunek nie zostanie spełniony dwukrotnie, miś może uśmiercić kogoś ot tak. (Daję wam szanse, bo wiem, jak czasem to jest, gdy psuje się komp, albo wraca się kiele północy do domu.) Odpowiedzi nie muszą być długie, nawet nie ma takiego założenia, ale przemyślane, z jak najmniejszą możliwą ilością błędów. Sesja nie potrwa dłużej niż dwa tygodnie, przynajmniej nie mam tego w planach. Co jeszcze... A, piszemy w trzeciej osobie. W rekrutacji napisałem, że będą elementy pvp. Ścieżki postaci często będą się przeplatać, a czasem przetrwanie w dziurze będzie trudne. Możecie sobie pomagać lub przeszkadzać, co kto woli.
Dużo humoru, dużo pisania, dużo śmiechu, dużo kretyństwa.
Gracze :
Deep - eee... Uj
Heimdall - Ten, Który Przynosi Ukojenie
Arxel - Konstantynneopolitankiewicz.
Drzewiec - Krzystof Kokokononowicz
NW. - Wojtuś ''Bibuł'' Bibułowski
Ravandil - Nie Pomoże Ci Nawet Śrubokręt
Perzyn - Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymieniać Nawet W Myślach Nie Mówiąc Już O Głośnym Wymówieniu
----
W pierwszych postach część z was może trafić do dziury, część jeszcze nie. Nie przejmujcie się tym jednak zbytnio. Dziura poczeka.
eee...Uj
- Ujciu, Ujeczku! Sprawdź, czy wszystko na pewno wziąłeś! - krzyczała za chłopakiem mama. Co z tego, że miał 25 lat. Mieszkał z mamą, bo ją kochał. A może dlatego, że żadna inna kobieta by go nie zechciała? Nie, nie. Pierwsza wersja jest lepsza. Sprawdził wszystko jeszcze raz. 3 pary majtek, 5 par skarpetek, nożyczki, gruszka, papier toaletowy. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność! Wyszedł z domu, zostawiając klucze pod wycieraczką. Na trawniku leżał fioletowy kurczak i kiwał radośnie główką. Fajnie jest tak kiwać główką...
Ten, Który Przynosi Ukojenie
Uch. Wczorajszy zabieg był wyjątkowo męczący. Wstał z łóżka, rzucając ostatnie spojrzenia na klientkę. Ach, zostałoby się jeszcze trochę. Ale czas goni, niestety. Włożył swoją maczugę w bokserki, założył trampki, pozbierał graty i ruszył do drzwi. Ojoj, po ostatniej nocy ciut kręciło mu się w głowie. Dobra klientka, to i barek miała niezły. W końcu dotarł do drzwi, otworzył je. Znowu się zatoczył i poczuł się, jakby frunął. Cholera, on naprawdę frunął. A raczej spadał w dół. AAAAA. Nagle odbił się od czegoś, klapnął i znowu się odbił. Siedział na starym materacu, a w odbyt wchodziła mu sprężyna. Zdążył usłyszeć jeszcze rozmowę przechodzących obok mrówek.
-Ty, patrz, jaki fetyszysta. Nie ma chłopa, to się sprężyną zadowala.
-Te, też kiedyś spróbuję...[/b]
Konstantynneopolitankiewicz.
*Cholera. Gdzie są moje okulary. Gdzie są okulaaaaaaaaa...* Nagle Konstantynneopolitankiewicz wpadł do jakiejś dziury, której istnienia w pokoju nie podejrzewał. Cholera, mówił, żeby nie zapraszać Obszernego na ostatnią sesję! Tak to wygniótł mu taką dziurę w podłodze. Cholera. Ale przynajmniej znalazł okulary. Leżały tam, na dole. Założył i spróbował wdrapać się na górę. Cholera, nie da rady. Za wysoko. Rozejrzał się. Hm. To wyglądało na jakiś korytarz...
Krzystof Kokokononowicz
Buahaha! Czas wyjść, i zawładnąć światem! Plan? Jest. Sweterek? Założony. Gumowa kaczuszka "Jołki Połki"? Aaaa. Gdzie moja kaczuszka? Gdzie, gdzie, gdzie? Krzysiu wpadł pędem do łazienki. Wanna - nie ma, prysznic - też nie. Panika coraz bardziej go ogarniała. Zaraz mógłby w nią wpaść, jak śliwka w kompot. Albo jak babcia Teresa do basenu.
Jest! Jeeeest! Tylko co ona robiła pod zlewem, schowana w jakiejś... dziurze? Podszedł. Siedziała głęboko schowana, uśmiechała się jak zwykle. Jeszcze można było ją uratować...
Bibuł
Uf, uf, uf. Potrafił zrobić z papieru wszystko. Świnkę, kurczaczka, cadillaca, truskawki, lodówkę, popiersie Lenina. Wszystko. Był mistrzem. Siedział sobie właśnie w pracowni, gdy nagle do jego okna zapukał papierowy słoń. Wojtusia trochę to zdziwiło, bo słonie nie biegały z reguły po parapetach. Ale ten miał jakieś przekrzywione uszko. Niech mu będzie, może sobie latać po parapetach. Słonik pokiwał na niego, by podążał za nim.
Nie Pomoże Ci Nawet Śrubokręt
Wstał i nie wiedział zbytnio, co ma zrobić. Przekonywacz nawoływał, żeby kształcili się w sztuce perswazji. Kubek melisy wręcz przemawiał, żeby posiedzieli w domu i podłubali sobie w zębach. Gruszka w szafce aż prosiła się, żeby zrobić komuś lewatywę. Hm... Co robić, co robić. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymieniać Nawet W Myślach Nie Mówiąc Już O Głośnym Wymówieniu
Aaaaa. Powinienem nazywać się Artur, nie Euzebiusz! Artur wyciągał miecz! Trzeba zmienić legendę. Tak, tak, tak. Napisze do wszystkich, napiszę. - Wyjął plik wizytówek i zaczął wyrzucać je bezmyślnie na ziemię. Potem szarpnął za miecz. Ani drgnął. Szarpnął po raz drugi. Coś drgnęło. Po chwili toczył się razem z mieczem w kamieniu po podłodze. - Szlag. Znowu się nie udało. Spadł. Po prostu spadł. Toczył się, aż w końcu przywalił w jakąś ścianę. Czy to... Nibylandia? Wokół panował mroczny mrok.
Dużo humoru, dużo pisania, dużo śmiechu, dużo kretyństwa.
Gracze :
Deep - eee... Uj
Heimdall - Ten, Który Przynosi Ukojenie
Arxel - Konstantynneopolitankiewicz.
Drzewiec - Krzystof Kokokononowicz
NW. - Wojtuś ''Bibuł'' Bibułowski
Ravandil - Nie Pomoże Ci Nawet Śrubokręt
Perzyn - Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymieniać Nawet W Myślach Nie Mówiąc Już O Głośnym Wymówieniu
----
W pierwszych postach część z was może trafić do dziury, część jeszcze nie. Nie przejmujcie się tym jednak zbytnio. Dziura poczeka.
eee...Uj
- Ujciu, Ujeczku! Sprawdź, czy wszystko na pewno wziąłeś! - krzyczała za chłopakiem mama. Co z tego, że miał 25 lat. Mieszkał z mamą, bo ją kochał. A może dlatego, że żadna inna kobieta by go nie zechciała? Nie, nie. Pierwsza wersja jest lepsza. Sprawdził wszystko jeszcze raz. 3 pary majtek, 5 par skarpetek, nożyczki, gruszka, papier toaletowy. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność! Wyszedł z domu, zostawiając klucze pod wycieraczką. Na trawniku leżał fioletowy kurczak i kiwał radośnie główką. Fajnie jest tak kiwać główką...
Ten, Który Przynosi Ukojenie
Uch. Wczorajszy zabieg był wyjątkowo męczący. Wstał z łóżka, rzucając ostatnie spojrzenia na klientkę. Ach, zostałoby się jeszcze trochę. Ale czas goni, niestety. Włożył swoją maczugę w bokserki, założył trampki, pozbierał graty i ruszył do drzwi. Ojoj, po ostatniej nocy ciut kręciło mu się w głowie. Dobra klientka, to i barek miała niezły. W końcu dotarł do drzwi, otworzył je. Znowu się zatoczył i poczuł się, jakby frunął. Cholera, on naprawdę frunął. A raczej spadał w dół. AAAAA. Nagle odbił się od czegoś, klapnął i znowu się odbił. Siedział na starym materacu, a w odbyt wchodziła mu sprężyna. Zdążył usłyszeć jeszcze rozmowę przechodzących obok mrówek.
-Ty, patrz, jaki fetyszysta. Nie ma chłopa, to się sprężyną zadowala.
-Te, też kiedyś spróbuję...[/b]
Konstantynneopolitankiewicz.
*Cholera. Gdzie są moje okulary. Gdzie są okulaaaaaaaaa...* Nagle Konstantynneopolitankiewicz wpadł do jakiejś dziury, której istnienia w pokoju nie podejrzewał. Cholera, mówił, żeby nie zapraszać Obszernego na ostatnią sesję! Tak to wygniótł mu taką dziurę w podłodze. Cholera. Ale przynajmniej znalazł okulary. Leżały tam, na dole. Założył i spróbował wdrapać się na górę. Cholera, nie da rady. Za wysoko. Rozejrzał się. Hm. To wyglądało na jakiś korytarz...
Krzystof Kokokononowicz
Buahaha! Czas wyjść, i zawładnąć światem! Plan? Jest. Sweterek? Założony. Gumowa kaczuszka "Jołki Połki"? Aaaa. Gdzie moja kaczuszka? Gdzie, gdzie, gdzie? Krzysiu wpadł pędem do łazienki. Wanna - nie ma, prysznic - też nie. Panika coraz bardziej go ogarniała. Zaraz mógłby w nią wpaść, jak śliwka w kompot. Albo jak babcia Teresa do basenu.
Jest! Jeeeest! Tylko co ona robiła pod zlewem, schowana w jakiejś... dziurze? Podszedł. Siedziała głęboko schowana, uśmiechała się jak zwykle. Jeszcze można było ją uratować...
Bibuł
Uf, uf, uf. Potrafił zrobić z papieru wszystko. Świnkę, kurczaczka, cadillaca, truskawki, lodówkę, popiersie Lenina. Wszystko. Był mistrzem. Siedział sobie właśnie w pracowni, gdy nagle do jego okna zapukał papierowy słoń. Wojtusia trochę to zdziwiło, bo słonie nie biegały z reguły po parapetach. Ale ten miał jakieś przekrzywione uszko. Niech mu będzie, może sobie latać po parapetach. Słonik pokiwał na niego, by podążał za nim.
Nie Pomoże Ci Nawet Śrubokręt
Wstał i nie wiedział zbytnio, co ma zrobić. Przekonywacz nawoływał, żeby kształcili się w sztuce perswazji. Kubek melisy wręcz przemawiał, żeby posiedzieli w domu i podłubali sobie w zębach. Gruszka w szafce aż prosiła się, żeby zrobić komuś lewatywę. Hm... Co robić, co robić. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymieniać Nawet W Myślach Nie Mówiąc Już O Głośnym Wymówieniu
Aaaaa. Powinienem nazywać się Artur, nie Euzebiusz! Artur wyciągał miecz! Trzeba zmienić legendę. Tak, tak, tak. Napisze do wszystkich, napiszę. - Wyjął plik wizytówek i zaczął wyrzucać je bezmyślnie na ziemię. Potem szarpnął za miecz. Ani drgnął. Szarpnął po raz drugi. Coś drgnęło. Po chwili toczył się razem z mieczem w kamieniu po podłodze. - Szlag. Znowu się nie udało. Spadł. Po prostu spadł. Toczył się, aż w końcu przywalił w jakąś ścianę. Czy to... Nibylandia? Wokół panował mroczny mrok.