Mile widziany jeden post dziennie. Ew. przynajmniej jeden na dwa dni. Ja również postaram się w tym tempie postować.
Jeśli nie macie akurat czasu żeby pisać długiego posta to lepiej napisać krótko i zwięźle niż nic. Ważne żeby było widać że wasza postać żyje i uczestniczy w rozgrywce. Każdy jest w stanie w parę minut przeczytać posty innych i wypocić z siebie te 2-3 zdania.
Nie mam nic przeciwko jeśli gracze współtworzą świat gry. O co mi chodzi? Tworzycie postacie na progu drugiej profesji, każda z nich już niejedno w Starym Świecie przeżyła. Każda z nich na pewno ma wiele do opowiedzenia. Co robią ludzie którzy dopiero co się poznali? Starają się poznać współtowarzyszy i opowiadają coś o sobie. Możecie sięgnąć chociażby do przygód z dawnych sesji. Każdy człowiek ma swój charakter, nawyki i poglądy… na temat płci przeciwnej, walki (czyt. seks i przemoc), polityki, kościoła, innych ras, ulubionego jadła, napoju i tytoniu. Takie szczegóły sprawiają, że postacie żyją.
Traktujcie NPC-ów jak żywe postacie, dyskusje, przyjaźnie, miłości i konflikty z nimi są jak najbardziej wskazane i dozwolone. Zwłaszcza że przeróżni BN-i będą wam towarzyszyć praktycznie cały czas.
I to by było na tyle. Życzę wam oraz sobie dobrej zabawy!
Grają:
- Serge (Falandar Tu'Aghar)
- Hyjek (Konrad z Boven)
- Sergi (Pyotr Antonov)
- SebaSamurai (Anthony Surehand)
CZĘŚĆ I: DALEKO OD DOMU...
Letni zmierzch zapadał szybko powiewem chłodu zmuszając podróżnych do podsycania ognisk. Nieopodal, kilka dni drogi na północ niemrawie toczyła się wojna o spadek po stirlandzich Babenbergach. Do książęcej korony zgłaszało pretensje wielu elektorów a cesarz pragnął włączenia Stirlandu do swojej domeny. Od dwóch lat przez ziemie nad Stirem przetaczały się rycerskie zagony, oblegano miasta i zamki, ścierali się dowódcy i armie. Na ogół jednak niewiele się działo zaś jedynym widoczym efektem zmagań były puste skarbce książąt i spalone przez nieopłaconych zaciężnych wioski. Niewiele to jednak obchodziło zgromadzonych przy waszym ognisku jak i w całym zajeździe „Pod Trzema Piórami” gości. Dla nich liczyły się ciepła strawa i bezpieczne miejsce do spędzenia nocy. Bo jak na każdej wojnie tak i tutaj najbardziej cierpieli zwykli ludzie – zaś tu, w Averlandzie poprzez skierowanie większości milicji i straży dróg do służby na froncie gościńce zaroiły się od zielonoskórych, zwierzoludzi i bandytów. Wy zaś już dziękowaliście temu miejscu za spokojny sen zbliżającej się nocy, sen bez zaciśniętego noża w dłoni i nasłuchiwania zbliżających się kroków.
Wczesną wiosną, trzy miesiące temu podczas zagonu wojsk stirlandzkich zajazdu użyto jako punkt oporu. Podczas starcia lekkie kawaleryjskie działo użyte przez Stirlandczyków rozbiło w drobny mak przednią ścianę budynku. Gdy przeszła nawałnica zmyślny gospodarz, Jorgen Jorgensen zwany Jorgiem postanowił na czas lata wykorzystać szkodę na swoją korzyść. Sklepienie zostało podparte solidnymi balami a główna sala zajazdu otwierała się obecnie jak weranda na podwórze. Gości było dużo. Improwizowane urządzenie zajazdu miało tą zaletę że siedzący i nocujący z braku miejsc na dworze nie czuli się gorzej. Na trawie ułożono paleniska, wokół nich rozstawiono drewniane pieńki i ławy. Między ogniskami uwijali się gospodarz i posługacze donosząc napoje i posiłki i zbierając zamówienia. W środku i na zewnątrz wokół ognisk siedzieli goście: podróżni, awanturnicy i żołnierze, uchodźcy wojenni, kupiec z pomocnikiem, przybyły niedawno szlachcic ze świtą i najemnikami.
Najdziwniej z całego obozowiska wyglądało wszak jedno ognisko, przy którym zgromadziły się chyba największe indywidua tego wieczoru: zakapturzony wysoki mężczyzna z mieczem na plecach. Obok dobrze zbudowany miedzianowłosy człowiek z blizną na policzku. Dalej niezbyt wysoki lecz postawny łysy mężczyzna. Najbardziej w jego wyglądzie uderzała pionowa blizna przecinająca prawą część czaszki. Dalej siedział szczupły mężczyzna o mysim kolorze włosów, na pierwszy rzut oka wojownik.
Tak zanotowałby sobie was w pamięci postronny obserwator. Natomiast jak wy postrzegaliście otoczenie? Przy ognisku oprócz was siedział jeszcze niski, grubawy, dobrze ubrany, wyglądający na kupca człowieczek oraz jego tyczkowaty, o tępym wyrazie twarzy pomocnik. Obok milcząco przycupnęła jeszcze dziewczyna, w wiejskiej sukni, jakby jedna z uchodźców widocznie nie chcąca (a może na odwrót?) mieć z nimi nic wspólnego. Cała trójka nie nawiązywała z wami rozmowy, kupiec z pomocnikiem z rzadka tylko zamieniali zdanie.
Wasze wierzchowce odpoczywały w przy zajezdnej stajni. O tej porze roku paszy był dostatek. Przynajmniej o to jedno nie musieliście się teraz martwić.
Na skraju obozowiska elfi minstrel przygrywając na lutni nucił słowa pieśni:
Jutro zabierze nas w dal
Daleko od domu
Nikt naszych imion nie będzie znał
Lecz barda pieśń zostanie
Jutro wszystko będzie znane
I nie będziesz sam
Nie bój się zatem zimna i ran
Bo barda pieśń zostanie...
Z zamyślenia wyrwał was głos karczmarza. Solidnej postury brodata postać zwinnie toczyła się w waszym kierunku.
- Ech ci grajkowie. Siędzie taki, brzdąka na tej lutni a śpiewa że niewiastom z wrażenia w głowach się przewraca…Czegoś jeszcze trzeba? Piwa pod dostatkiem, moje własne w zajeździe warzone, szylinga za kufel. Wino młode, jesienne z tutejszych winnic niezgorsze. Gorzałka… Z mięsiwem trochę gorzej, porekwirowali co lepsze. Był taki okres co żeśmy koninę i szczury podawali hehe, nie no żartuję – zaśmiał się jowialnie. - Ale kurak czy trochę królika się znajdzie, to i rosołek czy inną zupkę upichcimy..Do tego chleb, micha fasoli albo o! Kasza ze skwarkami! Pyszności, moja żona robi.
Jorg zamyślił się trochę.
- Niestety nie ma już pokoi w środku, ale spać można tutaj. Noc będzie ciepła a drew na opał nie zabraknie. I nijak mi liczyć za nocleg na dworze. A i bezpieczniej gdy tylu zbrojnych pod ręką. Czasy paskudne się zrobiły ostatnio…Zastanówcie się a ja wracam za chwilkę…
Zostawże tą belkę parszywcze! Dom mi chcesz zawalić?... - to rzekłszy Jorg poleciał uspokoić jakiegoś typka co i rusz zataczającego się na podtrzymujący werandę filar.
Przy sąsiednim ognisku szlachcic i towarzyszący mu rycerz rozmawiali w nieznanym wam, dźwięcznym języku. Towarzyszący im najemnicy obgadywali w reikspielu przeróżnych hrabiów, książąt oraz ich siostry i matki z użyciem licznych niegodnych przytaczania przymiotników.
Po drugiej stronie grupa uchodźców dzieliła się wieściami z ogarniętego wojną Stirlandu.
- Powiadają Nulneńczycy podeszli już pod Wurtbad – powiedział jeden.
- Powiadają Nifelheim wzięte – dorzucił inny - Cała dolina Iny...Kesselring z zaciężnymi poszedł tamtędy przed miesiącem, jeden dom się nie ostał.
- Oh, Hansi, mój Hansi! – jęknęła jakaś kobieta.
- A Irhm? A klasztor Sióstr Dobrodziejek pod wezwaniem Shallyi podal Altmarktu?
- Spalony, żadnej świętości nie uszanują.
Ktoś głośno westchnął, ktoś się rozpłakał.
W tle płonącego leniwie obozowego ognia dało się słyszeć tylko:
- Biedna ziemia stirlandzka.
- Przeklęta ziemia stirlandzka.
Wieść niosła, że averlandzki książe planuje nowe zaciągi aby przyjść z odsieczą zagrożonemu przez Nulneńczyków Wurtbadowi. Sprzymierzył się w tym celu z koalicją stirlandzkich baronów, do tej pory lansującą własnego kandydata. Prawdopodobnie ceną przymierza było uznanie przez Stirlandczyków jego praw do tronu. Mając takie atuty w ręku książe Ruprecht był potencjalnie najsilniejszym kandydatem do stirlandzkiej korony.
Tak niosła wieść, którą znaliście już od dawna i na której - niektórzy - opieraliście swe plany. Tymczasem gospodarz, nie zważywszy na szanse poszczególnych pretendentów oraz polityczne układy zrobił porządek z pijanymi i powrócił do waszego ogniska. Popatrzył po was, po czym rzekł:
- To co podać panowie?
W pierwszym poście standardowo opiszcie Waszych bohaterów i oczywiście odpowiedzcie Jorgowi
