[WFRP] Powrót Liczmistrza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

[WFRP] Powrót Liczmistrza

Post autor: Evandril »

Tak więc zaczynamy. Graczom waszej klasy nie muszę przypominać reguł rzadzących sesją na forum więc przejdziemy od razu do konkretów. Wybrałem was ponieważ moim subiektywnym zdaniem jesteście najlepszymi forumowymi graczami, a własnie dla takich jest ta przygoda, wymagająca nie tylko walki, ale i myślenia w niektórych momentach. Sesja całkowicie storytellingowa, dziejąca się (początkowo) w Górach Szarych, oczekuje co najmniej 1 posta na dzień, w ekstremalnych przypadkach 1/48h. Wszyscy otrzymaliście ode mnie te same wiadomości PW, więc wiecie już w jakim kierunku podrożują wasi bohaterowie i jakie są tego powody. Zatem nie przeciągając dłużej tego nudnego wstępu skoncentrumy się na przygodzie.

Drużyna:

- Nordin, krasnoludzki inżynier (bohater BLACKs'a)
- Pyotr Antonov, człowiek, łowca czarownic (bohater Sergi'ego)
- Skorrun Krungsson, krasnoludzki wojownik podziemny (bohater Bobasa)
- Werner Broch, człowiek, weteran (bohater Serge'a)

Na koniec życzę wszystkim dobrej zabawy. Let's start the game...:D


Rozdział I: W poszukiwaniu sławnego nieboszczyka

Była wczesna jesień. Noc powoli nadciągała nad góry na wielkich kruczych skrzydałach. Cień kładł się nisko pod rosnącymi po bokach szlaku stalowymi sosnami i oszronionymi dębami. Ciemność powoli pożerała rozciągające się przed wami wyżyny, a także rozlewiska, z których parowały obłoki mgły, odkrywając stoki oraz wapienne wzgórza. Rankiem wyruszyliście z bretońskiego miasta Grunere w kierunku Gór Szarych i klasztoru La Maisontaal. Wszyscy poznaliście się w Parravon i postanowiliście wyruszyć w drogę powrotną ku ziemiom Imperium. W jednej z karczm Grunere dostrzegliście plakat informujący o tym, iż poszukuje się ludzi którzy chą zarobić trochę grosza uczestnicząc w jakiejś misji(PW) a z racji tego, że ostatnio nie wiodło wam się najlepiej w sferze finansowej postanowiliście sprawdzić czy oferta wciąż jest aktualna. Wasz konie i kuce, zmęczone całodniową podrożą powoli i sennie pokonywały kolejne metry jednej z kamienistych ścieżek Gór Szarych. Im wyżej się zapuszczaliście, tym pogoda zmieniała się na gorszą - zaczął wiać porywisty, zimny wiatr, a na swoich twarzach poczuliście pierwsze, grube krople deszczu. Ciężkie chmury koloru ołowiu które zebrały się nad okolicą nie zwiastowały niczego dobrego.

Prosiłbym was teraz o opisanie swoich bohaterów.
Ostatnio zmieniony środa, 3 stycznia 2007, 18:14 przez Evandril, łącznie zmieniany 1 raz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Na czele grupy na swym czarnym rumaku jechał potężny mężczyzna odziany w płaszcz z białego futra wilka. Bez większych problemów można było powiedzieć że ma około dwóch metrów wzrostu, chociaż zdawał się niższy z powodu ogromnej masywności ciała. Gruby kark, bary jak u niedźwiedzia, silne, szerokie ramiona i nogi - wszystko tworzyło atmosferę wielkiej siły. Wieku Brocha trudno sie było domyśleć. Wygladał na mężczyznę mniej więcej trzydziestopięcioletniego, ale w jakiś sposób sprawiał wrażenie starszego. Miał jasną skórę i niemal białe, krótkie włosy. Na twarzy o grubych, middenlandzkich rysach malowała się demoniczna inteligencja i doświadczenie. Pomimo pozornego luzu, Broch emanował grozą. Czoło i prawy policzek zdobiła wielka blizna biegnąca aż do linii podbródka - pamiatka po spotkaniu z jednym z pomiotów Chaosu. Oczy Brocha były dwoma błękitymi kryształami lodu. W ich wnętrzu drgał zamrożony ogień szaleństwa, śmierci, męki, walki i piekielnego doświadczenia. To były oczy twardego najemnika. Gdziekolwiek ostatnio walczył, nie opuścił tego miejsca bez pewnego majątku. Futro z wilka było najlepszej jakości, zakończone kapturem w kształcie wilczego łba. Spod płaszcza wyglądał kaftan kolczy solidnej roboty. Podobnie jego miecz, którego rękojeść zakończona głową wilka, bezsprzecznie middenheim'skiej roboty wystawała nad jego prawym barkiem. Nie była to broń zwykłej jakosci. Broch miał jeszcze torbę podróżną przewieszoną przez ramię, oraz kusze samopowtarzalną i kołczan bełtów które znajdowały się zawieszone tuż przy siodle. na szyi dyndał srebrny medalion z podobizną Ulryka.
Były najemnik spojrzał na pochmurne niebo - krople deszczu zwaistowały tylko jedno.
- Pogoda da nam zaraz nieźle popalić - rzucił do swych nowych towarzyszy. Jego głos, z wyraźnym middenlandzkim akcentem, był gruby i szorstki - Ulryk nie jest dzisiaj łaskawy, a ja nie chcę moknąć na tym odludziu, więc lepiej się pospieszmy. Do La Maisontaal nie powinno być już daleko...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


>>godzina 18:20, Planeta Ziemia

*dzzzzt* Sir, to się rusza... *dzzzzzt* nie widziałem, że... *dzzzt* takiego... *dzzzt*... Sir! Sir! Oni nie mają rekrutacji *dzzzzt* To sprzeczne z prawem galaktycznym! *dzzzzt* Zamykam ich! *dzzzz-trzask*

EOT

Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

Śnieżnobiały rumak, o czarnych niczym smoła oczach i bystrym, inteligentnym spojrzeniu niósł na sobie mężczyznę. Odzieniem jego był długi płaszcz, wykonany solidnie z skóry dzikiego zwierza, zapewne pochodzącego z północy. Czerń owego stroju kontrastowała jakoby z kapeluszem podróżnika, wykonany przez zdolnego rzemieślnika. Był on charakterystycznym przymiotem owego mężczyzny, szerokie rondlo i szpiczasty czub wyróżniał go ponad inne. Mimo ,że twarz jego po części zakryta przez duży kołnierz, wyglądała na dość młodą. Jednak w tych ciemnobrązowych, zmęczonych oczach można było dostrzec niespotykane doświadczenie, mogło to świadczyć o tym że jest starszy niźli się sądzi. Gestem ręki odgarnął swe miedziane włosy, pewnie z przyzwyczajenia ponieważ grzywka ledwo zachodziła na jego oczy. Jednak ów człowiek przejechał jeszcze palcem po bliznę którą prawy policzek był przyozdobiony. Ręka po tym powędrowała na rękojeść miecza, owiniętą w czerwoną, chropowatą skórę. Miecz mimo ,że ukryty w zwyczajnej pochwie był wykonany przez geniusza w swej sztuce, miecz gilesowski który wyszedł spod jego ręki był prawdziwym arcydziełem. Ponowne przyjrzenie się jego sylwetce pozwalało dostrzec że pod przykryciem płaszcza kryję się jakaś zbroja, zapewne był to pancerz kolczy, jednak niektóre nieregularne kształty mogły zmylić. Pewne natomiast było to że przywdziewa on medalion boga Sigmara, jednak z skazą krwi...krwi która nie da się nigdy zmyć...krwi należącej do elfa.
Siarczyste przekleństwo wydarło się z gardła kislevczyka, tak właśnie był on kislevczykiem, jednak postura i rysy mogły na to nie wskazywać.
Jednak przez to że uczynił to zbyt cicho i w swym języku zapewne nikt z towarzyszy tego nie spostrzegł.
- Powinniśmy ściągnąć cugle ażeby zdążyć... chyba że jednak okolice są wam za nad to miłe aby je opuścić- rzekł Antonov głównie w kierunku krasnoludów...
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Skorrun

Z tyłu całej grupy podróżowała niska i krępa postać. Niewielki, czarny niczym smoła, kuc uginał sie pod ciężarem swojego jeźdzca. Zwięrzę prychnęło, gdy osoba siedząca wbita głeboko w siodle, kazała mu włazić corazto bardziej pod górkę. Postura jeźdzca wskazywała na jedno - był khazalidem, krasnoludem.. jednym z najlepszych wojowników w całym Imperium.

Zimny wiatr ciągle wiał. Raz zawiał na tyle niefortunnie, że zdmuchnął kaptur, usadowiony na głowie podróżnika - odsłaniając jego oblicze. Twarz krasnoluda, nienależała do najprzystojniejszych rzeczy, jakie znajdują się w Starym Świecie. Niedaleko prawej skroni, błyszczała się okrągła blizna z trzema odnogami. Prawe oko, jest prawdziwą zagadką, nie ma w niej ani tęczówki, ani co gorsza źrenicy. Jest poprostu czyste. Czyste niczym łza. Co prawda było by czyste, gdyby nie długa czerwona rana biegnąca poziomo, ślad po ostrym i cieńkim szytlecie, który kiedyś niemalże go nie uśmiercił. Khazad uśmiechnął się, jednak ten widok równiez nie był za ciekawy. W jamie ustnej zostały zaledwie przegniłe połówki zębów. Krasnolud otrząsnął się nagle, a dwie masywne bransolety, spinające podzieloną na dwie cześci brody zadźwięczały cicho, ten dźwięk był tak przeszywający, że Skorruna aż ciarki przeszły. Poczuł nawet jak zaświeżbił go okrągły kolczyk w prawym uchu. Krasnolud zaciśnił uchwyt na toporze. Zaiste był piękny. Długi, oburęczny topór bitewny, z niecodziennym wyglądem i szerokim ostzem, rozciągającym się na dwie trzecie całej broni. Ostrze przypominałoby kształtem łuk, gdyby nie masywne zwieńczenie dokładnie w środku powieszchni uderzającej. Na samym końcu rękojeści, zamontowany był masywny hak, którym odrażający krasnolud rozwalił niejedną czaszkę, raz udało mu się nawet wyjąc z piersi, jeszcze bijące serce.

Krasnolud był masywny. Na oko, szło dostrzec, że był niemalże dwakroć szerszy w barkach, niż miał wzrostu. Masywna zbroją, która była widoczna przez rozpięte futro, dodatkowo powodowała zwiększenie objętości. Krasnolud chrząknał, a na ziemię poleciała zielonkawo-brązowa kulka flegmy, która przyległa do ziemi, niczym złoto do smoka.
-Ba!-burknął ospale-To co tutaj być, to nic w porównaniu do krasnoludzkich zim na szczytach gór. Tam Skorrun trząść się niczym goblin, prosząc o litość. Prawda Nordin?- dodał i spojrzał zdrowym okiem na swojego rasbrata.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Nordin
Gruby, ociężały, na krótkich nogach... Taki był krasnoludzki kuc górniczy Nordina. Obładowany jukami z żywnością i wodą, poruszał się sprawnie, choć nie z taką gracją jak wierzchowce towarzyszących mu ludzi. Czarny włos sapającego kuca kontrastował z białym jak szaty kapłanek Shallyi rumakiem Pyotra. Po samym zwierzęciu widać było, że Nordin nie ceni wyglądu, a użyteczności posiadanego inwentarzu. Gdzie mógł przedtem znajdować się taki kuc? Jego siła i odporność świadczyła o ciężkiej pracy - nieraz mógł dłużej podróżować niż piękne rumaki ludzi. Prawdopodobnie był używany jako transport w kopalniach - nie wyglądało na to, by nadawał się do czegokolwiek innego, jak dźwigania ciężkich bagaży, sapania i kopania próbujących go ukraść bydłokradów... Na swoim grzbiecie kuc niósł Nordina. Pomimo wichrów wijących pośród drzew niczym dzikie legiony dusz potępionych, inżynier pracował nad jakimiś notatkami, nie zwracając uwagi na resztę świata. Gdy zobaczył pierwsze krople spadające na jego cenne kartki, wszystkie schował w tubę. Na gębie krasnoluda powstał obmierzły uśmiech. Wzrok jego nie emanował żadnymi pozytywnymi uczuciami - zmęczeniem, gniewem i tęsknotą, pewnie za dawnymi czasami... Poprawił szkiełko w oku i założył brązowy beret na głowę. Jak na khazada, Nordin wyróżniał się spośród braci wzrostem - nieraz był brany za ludzkiego karła lub zgrzybiałego staruszka. Kolejnym względem, pod którym odstawał, była nieodłączna barczystość krasnoludów. Inżynier wydawał się nieco chudszy niż Skorrun Krungsson, co wcale nie oznaczało, że jest słabeuszem, jak o nim plotkowano. Tak jak większość podróżnych, brodacz ubierał się w niewyróżniające ubrania o barwach brązowo-zielonych. Jedyną biżuterią, którą na sobie miał, był jego sygnet oznaczający przynależność do gildii inżynierów. Dodatkowe obwódki i znaki wzdłuż pierścienia świadczyły o jego wyjątkowej pozycji w tymże stowarzyszeniu...

Gęsty bór i cichy szum padającego deszczu... Tego dnia nie było nic ciekawszego do obserwowania, może niedługo się to zmieni.

- Zgadzam się z wami, ludzie. Mój kuc jest w stanie dużo wytrzymać, ale nie dorówna waszym szybkością. No co? Czego się spodziewacie po zwierzęciu, które całe życie pracowało w kopalni? Popatrzcie na jego krótkie nóżki... - przerwał Nordin, ścierając krople ze swojej twarzy. - Jedźmy! - krzyknął niespodziewanie krasnolud butnym głosem, jednocześnie ściągając cugle swojego grubego wierzchowca.

"Jestem takim samym Zaki jak moi przodkowie... A moi towarzysze to typowi Elgram Drumbaki..." - myślał krasnolud...
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Ostrożnie prowadziliście swe wyczerpane konie krętą, wiodącą ku masywnym wzgórzom ścieżką. Byliście już dość wysoko w górach gdy pogoda gwałtownie się pogorszyła, co zreszta sami przeczuwaliście. Pojedyncze dotychczas krople deszczu przerodziły się w rzęsistą ulewę, zerwał się zimny, porywisty wiatr a temperatura gwałtownie spadła. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, a wy zachowawczo brnęliście górską ścieżką, coraz bardziej zziębnięci i mokrzy. Nagle, mimo deszczu i ciemności dostrzegliście małe, migoczące w oddali światełko, ledwie widoczne za zasłoną deszczu, które dochodziło z miejsca, leżącego obok drogi którą podązaliście. Gdy zblizyliście się nieco, ujrzeliście mały jednopiętrowy budynek z białego kamienia. Z komina wydobywał się dym, co zwiastowało czyjąś obecnośc w środku. Dwa zasłoniete kotarami okna łypały dobrze widocznym, migoczącym światłem w kierunku ścieżki. Tuż obok budynku z kamienia stał drugi, drewniany, bardziej przypominający stodołę lub dużą szopę. Deszcz wciąż przybierał na sile, a wasze konie zaczęły parskać niespokojnie.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Nie podoba mi się to! - mruknął Broch, przecierając mokrą twarz. Sciągnął cugle swego rumaka próbując go uspokoić. - Zwierzęta zawsze reagują strachem, gdy czują niebezpieczeństwo, dlatego powinniśmy zachować ostrożność...
Wiele lat tułaczego życia nauczyło Brocha, że trzeba być czujnym i przygotowanym na każdą ewentualność. Zwłaszcza, że konie na których sie poruszali, dawały do zrozumienia, że coś może być nie tak.
Werner posępnym wzrokiem wpatrywał się w budynek. Deszcz niemiłosiernie ciął go po twarzy.
- Tak czy inaczej jestem za tym, żeby sprawdzić i przeczekać tę ulewę w tej chacie, bo spędzenie nocy przy takiej pogodzie jaką mamy może być, w najlepszym wypadku, niezbyt przyjemne...Idziecie ze mną, czy będziecie tutaj marznąć?
Broch obdarował towarzyszy pytającym spojrzeniem, po czym wyciągnął z pochwy swój długi miecz. Wysłuchał co mają do powiedzenia kompani po czym powoli ruszył na swym rumaku w kierunku budynku. Gdy znalazł się przy nim podszedł do drzwi i próbował je otworzyć.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Nordin
- Prawda Skorrunie, przez te wszystkie lata zmarzły mi tak kości, że przez pierwsze dni pobytu w Imperium nie schodziłem z mojego kuca... Tu pogoda też jest parszywa jak zapluta morda orka. Na szczęście znalazło się jakieś schronienie, za przykładem Wernera bądźmy czujni...

Krasnolud popatrzył w niebo. Spadający na niego deszcz wsiąkał w jego ubrania i włosy. Przemoczony, zmęczony, z tyłkiem obolałym od jeżdżenia na kucu, inżynier nie czuł się najlepiej, ale robił dobrą minę do złej gry. Po słowach najemnika Nordin znalazł w plecaku kawałek zwiniętego, naoliwionego płótna. "Przy takiej pogodzie mogę zrezygnować ze strzelania... Psia mać!" Krasnolud wolał nie sięgać po broń palną, czarny proch mógłby się zamoczyć. Co mu pozostało? Stary, wyszczerbiony w bojach topór, który jeszcze pamięta czasy pobytu w Karaz-a-Karak... Sapnięcie kuca, brzmiące jak rzygający pijak, dało wiele do zrozumienia krasnoludowi - coś było nie tak. Te podobne do osła zwierza rzadko kiedy się tak odzywało... Nordin poczochrał mu grzywę. Na pytające spojrzenie Wernera odpowiedział znużonym spojrzeniem mówiącym, że krasnoludowi wszystko jedno, byleby gdzieś przeczekać tą pogodę. Jego towarzysze mają te szczęście, że akurat dzisiaj Nordin nie ma nastroju na zrzędzenie... - Wchodzimy tam - odburknął i zszedł z kuca. W ręku trzymał topór, a sztylet schował w cholewę buta.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Skorrun

-Skorrun nienawidzić deszczu!-warknął ospale krasnolud i nakrył swą głowę grubym, futrzanym kapturem-Nawet bardziej, niż Skorrun nienawidzić elfów... W sumie- urwał krasnolud i spojrzał na swego kuca -Skorrun najbardziej nienwidzić elfów- burknął i poklepał swojego kuca po szyji. Dotyk nie był zbyt przyjemny, futro śmiedziało przegniłym orkiem, a w dotyku było niemalże taksamo odrażające. Khazad szybko ściąnał ręke z swego towarzysza i chwycił cugle.

Zaczął jechać powoli w stronę domostwa. Jego wzrok był wciąż wlepony w łeb kruczoczarnego kuca. Nagle jakby jego 'rumak' wzdrygnął się.
-Skorrun już nielubić tego miejsca. Takie domki w takich miejscach, nie wróża nic dobrego.. urwał i zapędził kuca pod drzwi dziwnego domostwa. Tuż pod nimi zlazł niezgrabnie i przywiązał 'bestię' do jakiego kolwiek zadaszonego miejsca, jego rumak, taksamo jak on nienawidził ulewy.

-To wchodzimy?- spytał i uśmiechnał się obrzydliwie, ukazując przegniłe trzonki zębów.-Co kolwiek tam jest... jest w ciepłym i suchym miejscu krasnolud rozmarzył się przez chwilę, i wlepił wzrok w drewniane drzwi. Topór wciąż głeboko tkwił w jego masywnej, niczym szynka - ręce.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

Kislevczyk nawet nie raczył wychylić zamglonego wzroku spod przemoczonego rondla kapelusza. Mimo tego wyraźnie spiął cugle swego rumaka, on natychmiastowo poddał się woli jeźdźca i ruszył w stronę owego niepokojącego odosobnionego budynku. Antonov widząc nazbyt ostrożne zachowanie swych kompanów uśmiechnął się pod nosem. "Ciekawy byłby widok atakującego middenlandczyka na dwójkę przestraszonych, zdezorientowanych ludzi..."- pomyślał na widok Brocha dobywającego swego miecza, pochopna decyzja według Antonova.
"Dobre maniery obligują mnie do wymiany przywitań, nawet gdyby pomiot chaosu chciałby rozszarpać me wnętrzności... grunt to etykieta"- Kislevczyk mimo pogody nie stracił swego dobrego humoru. Prawdę mówiąc ów kojący dla nerwów deszcz był swoistym darem dla jego ciała. I pomyśleć jeszcze ,że niegdyś stronił od odnajdywania przyjemności w prostych rzeczach.
-Wernerze bądź łaskaw wpierw nim rzucisz się w chwalebną walkę zapytać tych których spotkamy czy nie przenocują zmęczonych wędrowców..- rzucił do Weterana, znajdującego się na czele ich niecodziennej drużyny. Mina najemnika była największą nagrodą za trudy wędrówki aż tutaj. Antonov miał głębokie przeczucie że jeśli coś wydarzy się nagłego jego kompani mogliby nie zważyć na drobne szczegóły.- Pamiętaj ażeby zapukać Wernerze...
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Słysząc słowa łowcy, Broch posłał mu sardoniczne spojrzenie. Znał wielu kislevczyków, niektórzy do dziś byli jego przyjaciółmi, ale pierwszy raz spotkał takiego, który martwił się etykietą gdy na horyzoncie jawiło się widmo niebezpieczeństwa. W dodatku na takim pustkowiu.
- Rozumiem, że kulturę osobistą mocno sobie cenisz, Pyotrze, ale mój nos podpowiada mi, że ten kto znajduje się w środku tego przybytku, na pewno nie będzie zwracał na nią uwagi... - mruknął Broch - Jestem skłonny nawet założyć się o to...
Wymieniając spojrzenie z łowcą, Werner zbliżył się do budynku. Zsiadł z konia i podszedł do drzwi. Popatrzył na stojących obok kompanów.
- W normalnych okolicznościach pewnie potraktowałbym te drzwi moim butem, ale z racji tego że nie wiemy kto jest w środku, najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli dostaniemy sie tam najciszej jak się da...
Po tych słowach nacisnął na klamkę i jeśli drzwi ustąpiły wślizgnął sie do środku niczym zjawa wciąż trzymając miecz w pełnej gotowości.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Broch otworzył drzwi. Zapach ciepła uleciał w ciemność zapadającej nocy gdy zniknęliście w środku budynku. W sporej wielkości pomieszczeniu panował półmrok i wielkie było wasze zdziwienie gdy przy kominku po lewej stronie od wejścia bedącym jedynym źródłem światła, dotrzegliście ogrzewającą się szóstkę szczuroludzi. Pięciu z nich wyglądało na wojowników - siedzieli na czerwonym połatanym kocu a obok nich spoczywały długie miecze. Natomiast ostatni, mierzący około półtora metra odziany był w szary habit z luźnym kapturem spoczywającym na jego wątłych barkach. Chwilę trwało nim skaveni dostrzegli waszą obecność. Byli mocno zaskoczeni, zapewne wiejący wiatr i szalejąca ulewa stłumiła odgłosy waszego zbliżania i wejścia. Mimo to błyskawicznie poderwali się z koca dobywając swych długich mieczy i zasłaniając własnymi ciałami pobratymca w habicie. Pięciu skaveńskich wojowników było masywnie zbudowanych - łypali swymi bystrymi ślepiami i nerwowo kręcili nosami. Co wydało wam się nieco dziwne, nie wykonali jednak żadnych wrogich ruchów w waszym kierunku.
- Staćspoko ludzie i krasnoludzi! Ja mówić, wy słuchać! - z boku grupy swoich ochroniarzy delikatnie wychylił się szczurołak w habicie. Dopiero teraz dojrzeliście że ma szare futro idealnie komponujące się z ubraniem, a jego czerwone oczy biją dziwnym, wewnętrznym blaskiem. Głos skavena był piskliwy i rwany. - Nie walczyćskaven, bo szybkoumrzeć. My nie chcieć z wami walczyć, ale jak wystąd niewyjść to my wasubić! Iśćteraz, długożyć!
Szczurołak zdawał się odprężyć i wyszczerzył swe żółte kły rozglądając się wokół. W trakcie tego wymienił znaczące spojrzenie ze stojącym z przodu pobratymcem i rozłożył ręce w pozornym geście bezradności. Na jego znak, grupa skavenów zgromadziła się w najbardziej odległym od was zakątku sali obserwując was nerwowo. Piątka szczuroludzi nie opuszczała swych mieczy, wciąż zasłaniając skavena w habicie.
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Nordin
- A ty chciałeś pukać... Teraz możesz ukłonić się gospodarzom, poprosić o ciepłą strawę i wygodny pokój... - powiedział Nordin, nie spoglądając w stronę Pyotra. Jedyne, co teraz obserwował, to blask ognia z kominka odbijający się o ostrze topora. Przedtem nie widział czegoś podobnego. Dziwne stworzenia podobne do gryzoni... Krasnolud przypomniał sobie kilka opowiastek z Middenheim na ich temat: "projekt Półkuli", "sieć tajnych szpiegów", "skaveny wiercące tunele, gdy śpimy"... Wszelcy ludzie mający kontakt ze szczuroludźmi byli posądzani o brak piątej klepki. Nazbyt konserwatywne zachowanie Nordina sięgało takich granic, że patrząc na stworzenia pukał się w głowę obuchem topora, jednocześnie rozmyślając, czy nic dzisiejszego dnia nie wypił.

"Postawię złoty pomnik karczmarzowi, który swoim piwem przyprawi mnie o podobne wizje..."

Jego myśli przerwał smród szczurołaków - ohydna mieszanka grobowej stęchlizny, ścieków i odchodów. Ten przyprawiający o wymioty zapach powodował, że krasnolud dostawał szału. Bystre, przebiegłe spojrzenie czerwonych ślepi wwiercało się w niego coraz głębiej... Chwytając pewniej topór, ale nie podnosząc, Nordin przesunął się na prawą stronę zajazdu, by znaleźć się jak najdalej od skavenów i... Smrodu.

- Ja mówić, wy się umyć! Cuchniecie jak zasrane ścieki! - krzyknął Nordin, zasłaniając nos beretem...
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Skorrun

Krasnolud mrugnał zdrowym okiem. "Skaveni.. toż to dziwne istoty". Topór uniósł nieco wyżej, tak aby szybko odeprzeć każde nadchodzące uderzenie.
-Ba! Żaden skaven nie ubić Skorrun- burknał w ich stronę i z przyzwyczajenia oblizał ostrze swej broni. Rozśmieszyły go nieco słowa Nordina. Lecz khazad miał całowitą rację, skaveni śmierdzieli. I to bardzo. Nagle coś mu się przypomniało.
-Trzeba uważać- burknał cicho -Skorrun słyszał o kulach spaczenia, zółtawej, dziwnie pachnącej kuli z żółtawym proszkiem. Ludzie plują płucami po tym, a właśnie takie małe, śmierdzące potworki w płaszczach głównie je mają... Skorrun słyszał, że namoczona chusta w szczynach pomaga zatamować ten dym.- Krasnolud rzucił okiem na pięciorga ochroniarzy. "Drobnostka"- pomyslał w duchu i uśmiechnął się. Topór błysnął w blasku pochodni, ostrze.. jak i wojownik byli w pełnej gotowości, by zanurzyć ostrze w przebrzydłej faciacie skavena.
-Nordin ma racje. Śmierdzicie, gorzej niż gnijacy zad orka- warknął w stronę szczuroludzi, i wlepił wzrok w najniższego osobnika.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

"Na Ulryka! Smierdzi jak w grobie", pomyślał Werner. Rzeczywiście, odór był paskudny i wbijał się w nozdrza swą intensywnością. Broch zacisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza i patrzył w zamyśleniu na stojących nieopodal szczuroludzi. Ich widok nie zrobił na nim wielkiego wrażenia, choć zastanawiało go, jaki cel przygnał ich na takie odludzie. Z tymi humanoidalnymi gryzoniami spotkał się już dawno temu w Tilei, gdy wraz ze swoimi starymi przyjaciółmi starli się z nimi pod Miragliano. Werner dobrze wiedział jak przebiegłe potrafią być te stwory, a szczurołak w habicie musiał być jednym z tych skaveńskich czarodziejów o których wspomniał Skorrun. Głębokie, niebieskie oczy nie zdradzały jego uczuć.
- Nordin ma rację... - rzucił oschle do Pyotra. - Może jeszcze chcesz teraz z nimi ponegocjować pokazując swoją elokwencję i dobre maniery? - spytał sarkastycznie weteran wciąż wpatrując się w skavenów. - Chociaż szczerze wątpię by w tym momencie obchodziła ich twoja kultura osobista, Pyotrze. Teraz przynajmniej wiemy, czego wystraszyły się konie...Dziwne tylko że wcześniej nie poczuliśmy tego smrodu, ale to pewnie przez deszcz...
Broch cały czas analizował sytuację. Stali naprzeciw liczniejszego przeciwnika, choć, biorąc pod uwagę obecną grupę w której się znajdował, nie był to argument przeważający na korzyść szczuroludzi. Z jakiegoś powodu skaveni próbowali uniknąć starcia, tak przynajmniej sądził człowiek, w przeciwnym razie rzuciliby się na nich bez ostrzeżenia.
Błogie ciepło bijące z kominka zaczęło ogarniać ciało Brocha. Mężczyzna stwierdził, że najlepiej będzie poczekać na kolejny ruch przeciwnika, o ile oczywiście wszyscy zachowają spokój.
Zmarszczył brwi, po czym spojrzał w czerwone ślepia odzianego w habit skavena.
- Nie szukamy kłopotów, ale jeśli wy tak, to służymy uprzejmie. Nasza stal z przyjemnością posmakuje waszej śmierdzacej juchy! - warknął Broch. Na jego twarzy pojawił się wilczy uśmiech. - Nie jesteśmy z tych co słuchają śmierdzącego plugastwa i nie zamierzamy wracać na zewnątrz, więc lepiej WY opuśćcie to miejsce póki jeszcze możecie...Jeśli nie, dołączycie za chwilę do waszych przodków...O ile wy rozumieć co ja do was gadać...
Broch skoncentrował się i czekał na reakcję skavenów. Wiedział co za chwilę może nastąpić i był na to przygotowany.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

Kislevczyk wkroczył do izby jako ostatni, tuż za barczystym Skorrunem. Mimo ,że smród panujący wewnątrz był zaprawdę nieziemski łowca nawet nie skrzywił się. Zapach ów, szczurzy fetor bijący od Skavenów był zbyt dobrze mu znany. W ostateczności mógł jedynie spowodować ,że Antonovow zacząłby popadać w melancholie wspominając dawne czasy.
- Mylisz się Warnerze, nadal uważam że jednak powinniśmy zapukać.- Pyotr uśmiechnął się spoglądając na poddenerwowanych szczuroludzi.- Jak widzisz bronią dobrego człowieka, groźniejszą niźli niejedno ostrze powinny być etykieta... to ona odróżniają nas od nich...- Antonov w teatralnym geście skłonił nieznacznie głową w stronę przywódcy skavenów. Sposób w jaki reagowała reszta na poczynania jego była dość interesująca, widać było ,że zawzięcie będą bronić jego nic nie wartego życia. Mimowolnie rozmyślał nad swym dość ironicznym losem. Od dawien dawna miał pecha spotykać osobników z szczurzej rasy i o dziwo im dalej było od jego rodzimej ziemi tym skavenskiej zarazy przybywało na jego drodze. Łowca spojrzał na swych kompanów, każdy z nich dzierżył broń w swych dłoniach, jedynie chyba on nie kwapił się do tego. Oczekując odpowiedniej chwili miał nadzieję ,że kompani jego docenią przebiegłość tej śmierdzącej grupy i nie popadną w zbytnią brawurę, która zapewne zakończyła się wbitym skrytobójczo sztyletem w witalny organ. "Tak, owe bestie nie są tak głupie za jakie ich społeczeństwo uważa...Śmierdzący wyznawcy bóstw chaosu muszą mieć ważny powód aby nocować w karczmie znajdującej się chcąc czy nie chcąc na trakcie..."- Pyotr odsunął się od karczemnych drzwi, niemając bezpiecznych tyłów jedynie narażał się bez potrzebnie.
- Jak to powiedziałem w każdej sytuacji należy zachować maniery- Antonov dobył swego miecza, ostrze mile syknęło gdy dobywał je z pochwy. Swobodnie ułożył je wzdłuż nogi, drugą ręką odpinając kilka klamr swego płaszcza.- Moja godność Pyotr Antonov- zwrócił się nieoczekiwanie w stronę szczuroludzi, nie z powodu chełpienia się sławą, którą zapewne nie posiadał lecz aby ukazać że jedyne co czuje wobec nich to odraza.- Jestem Łowcą Czarownic, służę Sigmarowi... skaveni chciałbym sprostować słowa mego kompana, nie istnieje możliwość waszego odejścia. Z tej sytuacji nie ma wyjścia, albo wy albo my...takie ludzkie przyzwyczajenie odnośnie waszej rasy...
Zablokowany