-Tak dialogi-
Tak sprawy poza sesją, i pytania np. o pogodę, czy czas

"Tak, to co postac mysli"
Piszecie ciekawe i rozwinięte posty = żyjecie dłużej i ciekawiej ]:->. Sesja będzie typowo opisowa, bez żadnej mechaniki. Grają:
Hose15 ~> John, Zwiadowca
Scorez ~> Parsival Gaveriell Galadium , medyk
Shade ~> Cedric "Czarna Śmierc" żołnierz
BlindKitty ~> Sierżant, Dowódca
Jedziemy chłopaki

Podróżujecie już długo. Za długo. Wylądowaliście na tej planecie, już dawno temu. Owa ziemia, stała się dla Was zamkniętym więzieniem. Przybyliście tu może z kilka miesięcy temu. Wielkim odziałem, okołu czterech tysięcy Marines. Teraz zostało was dziesięciu. Nie.. reszta nie zginęła. Dostaliście rozkaz, podążania za niewielkim oddziałem Chaosu, który oddala się na wschód. W zasadzie nie pamiętacie czemu polecieliście tu, na planetę, której nazwy nikt już z Was nie pamięta. Sława? Obiecane bogactwo? A może coś zupenie innego... Pamięc...
Podążaliście dośc długo przez te zasrane góry. Pełno szarych, ostrych szpikulców, które mogłby by Was rozszarpac. Niebo było niebieskie. Cudownie niebieskie, niczym woda boskiej laguny morza. Brakowało tylko plaży i półnagich panienek. Zamiast tego była kilkudziesiętna armia Chaosu, maszerująca kilka godzin drogi koło Was. Dziwił Was fakt, że jeszcze Was nie napotkały. Jak narazie naprzeciw Wam stanęła tylko trzyosobowa grupa Orków, która i tak ostro namieszała Wam w głowie. Jednak czasem przydaje się miotacz ognia, noszony przez wielkiego Skorrina. Na myśl o tym, odrazu w waszych nosdrzach pojawił się smród pieczonego i śmierdącego orczego mięcha i gotowanej skóry. Wiatr zawiał nieco z północy, niosąc zimne fale. Nadchodziła zima.
Podróżowaliście w dziesiątkę. Grupa podążała w niewielkim rozrzadzeniu. Całkiem z przodu, dumnie maszerował Dowódca całej grupy- Zwany Białym Kłem. Miał krótkie siwe włosy, i oczy tego samego koloru. Jego zęby wyglądały identycznie, jak wilcze. W drużynie było wiele opowowieści na jego temat. Między innymi o tym, jak sam zniszczył ten wielki czołg. Każdy pamięta zawziętośc w jego oczach, gdy wskakiwał do środka olbrzymiej maszyny, uzbrojony jedynie w jego miecz świetlny. Wyszedł z tego bez żadnego szwanku. Przy ręce kapitana sterczał wspaniały pistolet boltowy, a przez plecy zawieszony był dziwnie wyglądający karabin, z okrągłym magazynkiem. Przechodziły Was dreszcze, gdy przypomnieliście sobie, jak ta broń działa. Dosłownie powodowała wydostanie się całej wody i krwi z organizmu. Za Białym Kłem, którego i tak niemalże wszyscy nazywali per' 'Dowódca', szedł Krang. Wysoki i nieco otępiały żołnież, u którego w rękach sterczała wielka Wyrzutnia Rakiet. Twarz była poniszczona i lekko spalona. Ktoś kiedyś powiedział, że Krang kiedyś źle ustawił wyrzutnie, a ogień spalił jego brwi i twarz. Z głebokich oczodołów spoglądało tylko jedno, szare oko. Obok niego, maszerował w milczeniu identyczny osobnik. Był jego bratem, a nazywał się Skorrin. Ten natomiast trzymał w ręku miotacz płomieni, na plecach wisiały dwa wielkie zbiorniki paliwa, do tej morderczej broni. Nieco z boku trzymał się Snake. Nazwany tak, pewnie z swojego chudego i wężowatego wyglądu. Najbardziej istotną cechą jego wyglądu było brak czterek zębów górnej szczęki, przez co jak gadał, wygladał jak wąż. Często się seplenił. Jednak nie raz jego szybkośc ręki i dobry wzrok przydały się bardziej, niż potężna broń Kranga. Niedaleko masywnych braci, kszątał się jeden wysoki mężczyzna. Mający w ręku długą broń snajperską. Nikt nie wiedział jak się nazywa, ponieważ ten nigdy się nie odzywał. Na każde pytanie odpowiadał milczeniem, i tym samym pustym i bezdźwięcznym wzrokiem. Jednak w walce był niezastąpiony. Karabin laserowy z którego strzelał, niemalże za każdym razem zrywał głowy z karków. Z tyłu całej grupy maszerował jeszcze jeden osobnik. Niski i dośc przysadzisty. W rękach trzymał dwa małe karabinki laserowe, a na hełmie miał wydziargany niewielki symbol młota i kowadła. Przez plecy przewieszony był duży topór wojenny. Dziwny członek drużyny, zawsze był za całą grupą, jednak gdy przychodziło co do czego, zjawiał się z nikad, a jego topór roztrzaskiwał czaszki.
-Idziemy i idziemy...- burknał Skorrin i splunął na ziemię. Uniósł głowę w niebo-Kiedy my w końcu dojdziemy?- dodał i zmarszczył brwi
-Sam chciałbym wiedziec-rzekł cicho Dowódca i rzucił okiem na resztę drużyny.-Mamy iśc za nimi- burknał i wskazał pistoletem, podążająca bez celu armię Chaosu.
Widok był zapierający dech w piersiach. Niedaleko Was, biegła żądna krwi Armia. Masywne trzy czołgi ofensywne, wyróżniały się z pola bitewnego. Wokół szło wielu żołnieży, uzbrojonych w karabiny pulsacyjne. Na czele szedł wojownik odziany w czarny pancerz. Przez bark przebiegała wielka tuba, a na całym ciele rozprzestrzeniały się czerwone i łypiące runa. Był to Kroznud Mściciel. Parszywy typ.
Prosiłbym Was, o opisanie postaci:)