Strona 1 z 10
[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-
: czwartek, 19 października 2006, 16:20
autor: Evandril
UWAGI DLA GRACZY:
Pewnie wszyscy wiedzą, ale profilaktycznie powtarzam raz jeszcze - proszę o pisanie w trzeciej osobie, pisanie opisowe (5-10 zdań) i w miarę przyzwoitą rozgrywkę.
Posty zaczynajcie od imienia swego bohatera
To co mówią postacie piszcie od myślnika
pochyloną kursywą.
"To co myslą w cudzyslowie".
Tak piszemy wszystko poza sesją.
Kampania którą chcę rozegrać jest jedną z najlepszych oficjalnie wydanych przygód do Młotka o czym sami się pewnie przkonacie. Pewnie będziemy w nią grać z pół roku (6 części do rozegrania) chyba że drużyna się wykruszy albo znudzicie się tą sesją. Jeśli chodzi o aspekty techniczne - wasze życie w przygodzie zależy od tego na ile odgrywacie swoją postać i jak długie posty piszecie. Innymi słowy - im więcej piszesz, tym dłużej żyjesz i masz większe powodzenie przy prowadzonych przez twoją postać działaniach. Scenariusz jest tak skonstruowany że pozwala zabić mi graczy którzy nie odpisują bądź piszą po dwa zdania w każdym momencie przygody. Liczę że będziecie postowac regularnie - jeśli nie, jadę dalej ze scenariuszem nie czekając na tych, co odstają od reszty drużyny, co będzie miało swoje późniejsze konsekwencje. Mam nadzieję, że nie bedę musiał tego robić, dlatego też wybrałem ludzi, którzy już trochę grają na forum i przykładają się do sesji. Chyba wszystko - reszta wyjdzie "w praniu". Zatem let's play...
DRUŻYNA:
- Pyotr Antonov (człowiek, Łowca Czarownic, bohater Sergi'ego)
- Vera Yavandil (elfka, Tancerka Wojny, bohaterka Blind Kitty'ego)
- Dhagar Stormhammer (khazadzki Pogromca Gigantów, bohater Dhagara)
- Ruth (człowiek, Złodziejka, bohaterka Mekowa)
- Ralf Goodpie (niziołek, Handlarz, bohater Memo)
- Nordin (khazadzki Inżynier, bohater BLACKSoul'a)
- Grimm Gustavsson (khazadzki Pogromca Trolli, bohater Serge'a)
CZĘŚĆ 1: WEWNĘTRZNY WRÓG
Zbierało się na tęgą ulewę, gdy cała wasza siódemka przemierzała piechotą drogę zmierzającą w kierunku Altdorfu. Tego dnia było słonecznie jednak im bliżej wieczoru, tym chmury nad waszymi głowami zaczęły przyjmować barwę ołowiu. Po obu stronach piaszczystego traktu, którym podążaliście rozsiany był gęsty las, poza tym nikt z waszej siódemki nie pamiętał kiedy ostatnio przejeżdzął obok was jakiś powóz czy pojedynczy jeździec. Kilka dni wcześniej poznaliście się w jednej z karczm w Nuln, a połączył was wspólny cel dostania się na dwór Księcia Hergarda von Tassenincka. Książe rezydujący obecnie w Altdorfie pragnął wynająć ludzi do niebezpiecznej misji, celem której miały być niezbadane rejony Gór Szarych. Oferował 30 ZK dziennie, a to było całkiem dobre wynagrodzenie dla was - tych, którym nie wiodło się ostatnio najlepiej finansowo. Poza tym nie dla wszystkich pieniądze były najważniejsze, bowiem byli wśród was i tacy, których pchały do tej misji cele wyższe niż te kilka zarobionych monet. Bolące nogi dawały już o sobie znać a droga do Altdorfu wydawała się nie mieć końca. Marzyliście o odpoczynku i ciepłej strawie. Nagle pierwsze krople deszczu pojawiły się na waszych ubraniach, jednocześnie Vera idąca przodem dostrzegła w oddali zarysy budynku stojącego przy drodze. Był to masywny kasztelik, a w miarę jak się zbliżaliście, można było zauważyć że otoczony jest wysokim murem. Gdy podeszliście do wielkich drewnianych wrót, nad nimi ujrzeliście wielki szyld - "Zajazd "Dyliżans I Konie". Odetchnęliście z ulgą, bowiem wizja spędzenia nocy pod gołym niebem wśród ulewy na którą się zanosiło oddalała się coraz bardziej.
Teraz możecie opisać swoich bohaterów i zamienić kilka słów z innymi. Zresztą, po co ja to piszę - sami dobrze wiecie o co chodzi 
: czwartek, 19 października 2006, 17:07
autor: Memo
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Z tyłu, kilka kroków za resztą, wlókł się niziołek. Miał wzrost i sylwetkę odpowiadające typowemu wyobrażeniu niziołka, gęste, czarne włosy oraz szaroniebieskie oczy. Odziany był w zwyczajną, lnianą koszulę, wełniane spodnie, skórzane buty oraz pas i krótką pelerynę z kapturem (obecnie nie noszonym).
"Eh, po co mi było się bawić w te wszystkie księcie, misje i różne takie..." pomyślał gdy pierwsze krople deszczu zaczęły na niego spadać. "Aha, no tak. Trza pomóc rodzinie. Właściwie ciekawe w czym się przydam na jakiejś misyji. Na pewno nie jestem jedynym czytatym, ten krasnoludzki inżynier pewnie zna się na tym. Może tylko ja będę umiał gotować? Zobaczy się, najwyżej wrócę do Middenheim i powiem, że zawiodłem."
: czwartek, 19 października 2006, 18:33
autor: Sergi
Pyotr Antonov
Kislevczyk trzymał się na uboczy tej osobliwej grupy podróżnych. Gdyby nie to że musi dostać się jak najszybciej na książęcy dwór zapewne nigdy nie przyłączył się do tej ekspedycji. Długi brązowy płaszcz okrywał go aż po szyje, jednak można było dostrzeć że chroni go zapewne jakiś dobry pancerz. Gruby skórzany pas zapięty miał niedbale na biodrach, utrzymywał on solidną pochwe zawierającą charakterystyczny miecz gilesowski z czerwoną klingą. Kislevczyk zdawał się znacznie wyższy niż tak naprawde był, powodem tego był zapewne kapelusz z szerokim rondlem o szpiczastym czubie, zagiętym do tyłu. Spod niego wychylały włosy o miedzianym zabarwieniu, zasłaniające w pewnym stopniu twarz, która chociaż doświadczona nadal wyglądała dość młodo, jedynym śladem trudów jego długiego życia była blizna szpecąca prawy policzek. Antonov odgarnął swe miedziane włosy odkrywając swe ciemnobrązowe, zmęczone oczy. Szedł równym, prawie że żołnierskim krokiem, dźwigając wypelniony plecak.
" Drogi me , prowadzą tam gdzie ty... Bądź tuż przy mnie w godzinie mej porażki, wspomóż i dodaj sił, abym mógł utrzymać powieżone brzemie... do ciebie kieruje swe modły, ja twój marny sluga..."
Antonov stanął przed wrotami oczekaując ich otwarcia. Spojrzał się po kompanach, dokładnie im się przyglądając. Mimowolnie dotknął medalion na swej szyi, w kształcie symbolu jego pana... sprawne oko mogłoby dostrzeć to że został on zbroczony krwią... krwia która nie schodzi tak łatwo...
: czwartek, 19 października 2006, 19:52
autor: BLACKs
Nordin
Pośród zmęczonych i zróżnicowanych podróżników szedł sobie postawny krasnolud. Tak wysoki, że można by go uznać za niższego człowieka, może jakiegoś uczonego starca. Utarty stereotyp zapijaczonego krasnoluda przy Nordinie się nie sprawdzał - brodacz był nieco chudszy niż jego bracia i chodził w niewyróżniającym się ubraniu, bez żadnych symboli i run. To, co go odróżniało od innych, to berecik w kratę na głowie, szkiełko na oku i czteropalczasta ręka, której brakowało palca wskazującego. Wydawał się w miarę sympatyczny, a nawet lekko komiczny. Uzbrojony w pistolet, wyglądający na dzieło dobrego rzemieślnika i lekki toporek, również bez żadnych dziwnych inskrypcji. W ogóle krasnoluda nie można było zidentyfikować z inżynierem - na plecach kilof, przy pasie kilka gwoździ, tu latarnia sztormowa... Widać, że był świetnie przygotowany do podróży.
- Dobrze, że doszliśmy do zajazdu, zbiera się na ulewę - pokazał prawą ręką niebo, robiąc przy tym komiczną minę. - Ty jesteś chyba Ralf - pokazał na niziołka z tyłu, a ty Pyotr - wskazał lewą ręką na człowieka w długim płaszczu. Reszty nie zapamiętałem, może odświeżycie moją pamięć? [/b]
: czwartek, 19 października 2006, 20:21
autor: BlindKitty
Vera Yavandil
Elfa zaśmiała się srebrzyście, gdy spadły na nią pierwsze krople deszczu. Zawirowała w tanecznym piruecie, który rozrzucił jej długie włosy dookoła.
- Uwielbiam deszcze! - stwierdziła, stając przodem do reszty drużyny. Jej obcisłe spodnie i niezwykle krótka bluzka, przypominająca raczej zabudowany, a i to nie za mocno, stanik, uwydatniały to, co dla niektórych było walorami jej figury, a dla innych mankamentami. Bardzo głębokie wcięcie w talii, leciutko zarysowujące się pod skórą żebra, małe piersi i niezwykle zgrabne nogi. Miała przy sobie tylko dwa ostrza umocowane na nadgarstkach, teraz złożone wzdłuż ramion, i maleńki woreczek przy pasie. Ciężko powiedzieć, jak mogła obywać się bez niczego podczas wcześniejszych podróży.
Tanecznym krokiem wciąż podążała na czele drużyny. Wydawała się przez to nieco wyższa niż była w rzeczywistości, bo jej skomplikowany sposób chodzenia obejmował wiele podskoków i częste stawanie na palcach. Ale w rzeczywistości była bardzo niska.
- Mi ulewa nie przeszkadza, bracia i siostry. Życie spędziłam głównie pod gołym niebem, ale i zajazdem nie pogardzę, o ile będzie mnie nie nań stać - stwierdziła, gdy odezwał się Nordin - a moje imię to Vera. Ty zaś jesteś Nordin, czy tak? - uśmiechnęła się.
: czwartek, 19 października 2006, 20:56
autor: Dhagar
Dhagar Stormhammer
Przysadzisty, potężnie zbudowany krasnolud z irokezem na głowie szedł z przodu drużyny. Wyprzedzała go tylko ta cholerna elfka, świergocąca jak to uwielbia deszcz. "Że też musiało mu się trafić towarzystwo jednej z tych przystrzygaczy bród." Krople wody spływały po nagim wytatuowanym korpusie i ramionach. Potężny topór kołysał się lekko w takt marszu dzierżony w jednej ręce. Dhagar od czasu do czasu mruczał coś niezrozumiałego pod nosem co równie dobrze mogło być przekleństwami.
- Najwyższa pora aby wreszcie zatrzymać się w karczmie. I napić się lichego ludzkiego piwa - warknął zniecierpliwiony.
: czwartek, 19 października 2006, 21:33
autor: BLACKs
Nordin
- Tak, nazywam się Nordin Drongrim Hardok z klanu Kształtowanego Kamienia z Karaz-a-Karak, ale możesz się do mnie po prostu zwracać Nordin, mówił krasnolud, nie zwracając uwagi zbytnio na rozmówczynię, a raczej na krasnoluda idącego przed nim. Wyglądał na niezbyt rozmownego, dlatego Nordin nie postanowił go pytać drugi raz o imię. Najwyżej będzie się zwracał do niego per "Duży Topór".
Nordin wszedł do karczmy...
: czwartek, 19 października 2006, 21:48
autor: Mekow
Ruth
Szła z grupą swoich nowych znajomych obok innych (nie licząc tych co podążali przodem).
Po drodze żartowała i rozluźniała śmiechem atmosferę.
Ruth była ładną, średniego wzrostu, szczupłą, młodą dziewczyną. Miała łagodne rysy twarzy, pociągające (umalowane fioletem) oczy i kuszące (umalowane fioletem) usta. Miała ciemno-rude włosy, które sięgały jej ramion.
Dużą uwagę (zwłaszcza mężczyzn) przyciągał jej ubiór. Miała na sobie obcisłą, czarną, odkrywającą brzuch, skórę, z duużym dekoldem, który częściowo odkrywał jej całkiem spory biust. Nosi czarne spodnie z cienkiego materiału i (na nich) krótką, czarną, skórzaną spódnicę.
Na plecach miała czarny plecaczek, a przy pasku umocowane były sztylet i (coś co wyglądało na) nóż do rzucania.
- Ty no luz. Ja też nieprędko zapamiętam wasze imiona. - odpowiedziała Nordinowi miłym głosem.
- Jestem Ruth. - Dodała i uśmiechnęła się szeroko.
- Piwo! Pewnie ku#@, koniecznie musimy się napić piwka. - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
: piątek, 20 października 2006, 08:25
autor: Serge
Grimm Gustavsson
- Jestem Grimm... - warknął szorstko niewysoki, krępy krasnolud z wielkim pomarańczowym irokezem na głowie, gdy tylko Ruth skończyła mówić. Szedł jako ostatni rozmyślając o kilku sprawach z jego dawnego życia. Jego długa broda tego samego koloru spleciona była w trzy warkocze zaciśnięte na dole srebrnymi bransoletami. Klatkę piersiową opinał lekki pancerz a odkryte muskularne ramiona pokryte były wymyślnymi tatuażami, które można było również dojrzeć na szyi khazada. Na plechach zawieszony miał duży dwuręczny topór, ostrze którego było tak rozłożyste i dość ciężkie, aby rozbić czyjąść głowę jednym, celnym uderzeniem. Przez ramię przerzuconą miał małą, wypchaną do granic torbę podróżną. Krasnolud nigdy nie był zbyt rozmowny, tym bardziej teraz, gdy trafił w tak zróżnicowane towarzystwo. Zmierzył wszystkich swym ostrym wzrokiem po czym rzucił sucho:
- Ruszcie się tam na przodzie...bo zaraz wszyscy tutaj całkiem zmokniemy...
Deszczem się nie przejmował, jednak żołądek dopominał się strawy. Przetarł czoło swą grubą dłonią po czym ruszył w stronę zajazdu. Myślami był jednak daleko stąd...
: piątek, 20 października 2006, 09:57
autor: Evandril
Gdy tylko podeszliście do wielkich drewnianych wrót, te nagle otworzyły się na oścież i z pełną prędkością wyjechał z nich wielki czarny powóz który prawie na was najechał. Tylko dzieki swemu refleksowi uniknęliście spotkania z czterema zaprzęgniętymi końmi, które poganiał teraz biczem gruby woźnica. Powóz obrał drogę prowadzącą w kierunku Altdorfu po czym chwilę później zniknął wam z pola widzenia.
Przekroczyliście przez bramę i znaleźliście się na sporej wielkości dziedzińcu. Zerwał się wiatr i zaczęło mżyć. W powietrzu dało się odczuć zapach świeżego nawozu, a kilka metrów od was kilku stajennych wycierało czwórkę koni, a dwóch kolejnych naprawiało koło czarnego dyliżansu stojącego niopodal stajni. Z samego zajazdu do waszych nozdrzy wbijał się wspaniały zapach przygotowywanych potraw, toteż szybkim krokiem skierowaliście się do gospody.
Duży, dwupiętrowy dom z czerwonej cegły wyglądał zachęcająco, zwłaszcza, że jesienny wieczór stawał się coraz zimniejszy. Po przekroczeniu drzwi karczmy, waszym oczom ukazała się przestronna sala z dużymi, prostokątnymi stołami. Jeszcze mocniej poczuliście teraz zapach gotujących się potraw. Rozejrzeliście się po sali. Przy jednym ze stolikow siedziało dwóch mocno rozbawionych czymś mężczyzn którzy raz po raz parskali gromkim śmiechem. W drugim końcu sali spostrzegliście lodowate spojrzenie pewnej wytwornie ubranej, młodej kobiety. Wraz z nią przy stole siedziały dwie inne dziewki, najpewniej jej służace które zajęte były jakąś konwersacją. Przy barze stał ubrany z przesadną elegancją młody mężczyzna sączacy piwo, który przyglądał się wam przez chwilę po czym wrócił do swego trunku. Przy stoliku stojącym na środku siedzial natomiast młody mezczyzna który był tak pochłonięty książką którą czytał, że nie zwrócił na was najmniejszej uwagi. Po szybkiej lustracji, w kącie sali dojrzeliście wolny stolik więc postanowiliście usadowić się przy nim. Za oknem rozpadało się na dobre, jednocześnie dość mocno ściemniło się. Kręcący się po sali gruby karczmarz zawołał do siebie chudego mężczyznę stojącego za barem i szepnął mu coś do ucha. Chwilę potem chłopak począł wrzucać drwa do kominka a karczmarz skierował się w waszą stronę . Kołyszącym krokiem podszedł do waszego stolika, uśmiechnął się szeroko odslaniając swe białe zęby po czym powiedział:
- Witajcie drodzy podróżnicy! Jestem Gustav i miło mi gościć was w moim zajeździe. Mam nadzieję, że miło spędzicie czas w moich skromnych progach. Na pewno jesteście strudzeni podróżą. Czy czegoś sobie życzycie do jedzenia i picia?
: piątek, 20 października 2006, 11:11
autor: BlindKitty
Vera
Elfka uśmiechnęła się wesoło do karczmarza.
- Butelkę wina, jeśli łaska, i coś dobrego do jedzenia. Tylko nie przesadzaj, bo nie mam zbyt wiele pieniędzy. - przeciągnęła się, zadowolona, że wreszcie jest okazja coś zjeść.
- Ruth, dobrze pamiętam? - zwróciła się do drugiej z dziewczyn w drużynie - Myślę że możemy wypić wino razem, ja sama nie wypiję całej butelki, bo nie chcę żeby mnie jutro głowa bolała - uśmiechnęła się - w końcu jeszcze długa droga przed nami.[/i]
: piątek, 20 października 2006, 11:55
autor: Serge
Grimm Gustavsson
Krasnolud zdjął wielki topór z pleców i usiadł przy stole. Przez chwilę wpatrywał się w szalejącą za oknem ulewę ważąc coś w myślach. Gdy tylko usłyszał pytanie Gustava odwrócił się ku niemu i odparł zimno:
- Jajecznicę z siedmiu jaj i dużo chleba...
Chwilę później zajrzał do swej torby po czym wyciagnął z niej gliniany kubek i butelkę krasnoludzkiego spirytusu. Była opróżniona do połowy. Spojrzał na Nordina i Dhagara po czym rzucił do nich w znanym tylko krasnoludom języku:
- <Napijemy się po kolejce...Chyba że brzydzicie się pić po mnie z jednego kubka...>
Na przypieczętowanie swych słów nalał wódkę do kubka i jednym chaustem wypił całą zawartość. Powtórzył czynność, tym razem jednak podsuwając pełny kubek Dhagarowi. Chwilę potem poczuł jak jego ciało powoli rozgrzewa się pod wpływem mocnego trunku. Popatrzył na resztę współtowarzyszy. Z niziołka mógł być niezły kucharz, za to elfka działała mu na nerwy odkąd wyruszyli z Nuln. Przestał o tym myśleć, a jego wzrok znów mimowolnie skierował się ku tańczącym za oknem kroplom deszczu...
: piątek, 20 października 2006, 11:56
autor: Dhagar
Dhagar Stormhammer
Zaklął uskoczywszy w bok przed pędzącym wozem nie omieszkając przy okazji obrzucic wiązanką cholernego woźnicę pędzącego jakby go demony goniły
- A żebyś kark skręcił cholerny głupcze ! - rzucił za nim w ślad. Ten przeklęty wóz o mało co go nie przejechał.
Minąwszy dziedziniec wszedły do karczmy i rozejrzał się po wnętrzu. Ujrzawszy wolne miejsce bezceremonialnie podszedł i usiadł na nim.
- Piwo i do tego mięsiwo - rzekł do karczmarza, gdy ten podszedł do stołu przy którym siedział. - I żebyś dwa razy nie chodził odrazu cały dzban.
Przyjął bez słowa kubek od drugiego zabójcy i wychylił jednym chaustem.
- Jeśli ma być kolejka to i ja coś mam - mruknął odstawiwszy kubek sam wyjął swoją butelkę, nalał a wypiwszy pierwszy kolejny pełny kubek podał Grimmowi.
: piątek, 20 października 2006, 12:14
autor: Serge
Grimm Gustavsson
Khazad chwycił w dłoń kubek trunku otrzymany w rewanżu od Dhagara po czym jednym szybkim ruchem przechylił do dna. Wytarł swą grubą jak łopata dłonią usta, zmarszczył brwi i mruknął w kierunku Pogromcy:
- To się nazywa alkohol...a nie jakieś szczyny które ludzie mają czelność nazywać piwem...
Grimm pociągnął nosem i zlustrował raz jeszcze całą salę w oczekiwaniu na posiłek.
: piątek, 20 października 2006, 12:14
autor: Memo
Ralf Jakob Belkar Goodpie
- O matko... - jęknął Ralf gdy cudem odskoczył od wyjeżdżającego wozu. "Dobrze, że nikomu nic się nie stało.". Zajął miejsce gdzieś z brzegu stołu, co by nie musiał się przez nikogo przeciskać w razie gdyby potrzebował wyjść.
- Zupę bym zjadł. Byle ciepłą i pozbawioną koperku i pietruszki. Chleb też by się przydał - poinformował karczmarza po czym wygodniej się rozsiadł i rozejrzał się po karczmie czekając na zamówienie.
: piątek, 20 października 2006, 13:01
autor: Mekow
Ruth
Uśmiechnęła się wyraźnie i pokiwała głową na "tak", gdy elfka upewniała się jaj imienia.
"Butelkę wina, na spółkę" - pomyślała.
- Spoko. Vera tak? - powiedziała.
Skierowała wzrok na karczmarza.
- Dla mnie jeszcze coś ten, taniego do jedzenia. Zupa z warzyw, jak jest.
Rozsiadła się wygodnie i rozglądała po karczmie.
"Fajnie, że zdążyliśmy przed deszczem." - pomyślała.
: piątek, 20 października 2006, 13:24
autor: Dhagar
Dhagar Stormhammer
- Kiedyś może i potrafili w miare dobre piwo sporządzić, jak na ludzkie możliwości, ale te czasy mineły. Do tego podrożało ponad to co jest warte - warknął.
- Ciekawym ile jeszcze do Altdorfu. Czas najwyższy abyśmy się dowiedzieli czegoś więcej o tej wyprawie. - uśmiechnął się ponuro