[Nieśmiertelny] Może być tylko jeden
: czwartek, 14 września 2006, 16:53
Walkę o “Nagrodę” czas zacząć!
Kilkoma słowami wstępu:
-piszemy w trzeciej osobie;
-to co mówią postacie piszemy tak;
-“to co myślą w ten sposób”;
-czynności piszemy normalną kursywą;
-a wszystko poza sesją w ten sposób;
-wszelkie pytania na gg lub pw (preferuje gg);
Dodatkowo chcę zaznaczyć ,że chociaż jest to sesja typu PvP obowiązują w niej inne reguły niż np. w sesji AC. Jednopostowe postaci będą eliminowane na miejscu. Niektóre karty są nazbyt przypakowane, jednak ja już wiem co zrobić aby wyrównać wasze szanse. Jeszcze jedno, w świecie nieśmiertelnego (tym filmowym i tym fanowskim w uniwersum ŚM) miecz spełnia ważna rolę toteż prosiłbym aby pod koniec każdego posta każdy z was zamieszczał obrazek swojej broni ( taki głupi wymysł MG). A tak jeszcze jedno... zamierzam nieźle zamieszać w linii czasu.
New game...
Czas przemijał nieubłaganie ,gnał przed siebie bez opamiętania. Wielu z was na własne oczy widziało upadki swych rodzin, rodów, klanów, nacji z których pochodziliście. Jednym z waszych przekleństw była pamięć, pamiętaliście o wszystkim. Wzniosłe idee które rodziły się tylko po to aby umrzeć, narody gnane rządzą przetrwania ginęły w odmętach czasu, imperia upadały, marzenia przemijały, nawet świat was otaczający się zmieniał. Z każdą sekundą, minutą, godziną, dniem, rokiem, wiekami zbliżał się do końca, tak jak zawsze to było i jak zawsze będzie. A pośrodku tego wszystkiego staliście wy, wy którzy pamiętacie i wciąż poszukujecie, trwacie w swych skorupach nieśmiertelnych ciał. Oczekujecie tego co od samego powstania z zmarłych, czekacie na to co musi się stać, na Nagrodę która czeka na końcu waszej wędrówki, albo na dekapitacje kończącą wasze marne życie. Jednak coś się teraz zmieniło, coś co nie tylko wy, Nieśmiertelni odczuliście. Chociaż dla innych istot pochodzących z najczarniejszych ludzkich snów było to coś niezrozumiałego, wy zrozumieliście. Otóż nadchodziło Zgromadzenie...
Lars Nakerei
Zimno kolejnego poranka zbudziło cię z głębokiego snu. Nie był ci on w żadnej mierze potrzebny, jednak nie potrafiłeś się powstrzymać od zaznania tej ludzkiej przyjemności, nazbyt długo spędzałeś czas na poszukiwaniu. Zapomniałeś o prawdziwej naturze zagłuszonej przez twą nieśmiertelność, nazbyt długo tłumiłeś ją, teraz tak bardzo dała o sobie znać, czułeś zmęczenie. Twe niezwykle długie życie nie pozwoliło nigdy ci zaznać szczęścia, ani nawet jego marnej imitacji. Spojrzałeś z zrezygnowaniem na swój miecz, wciąż spoczywał w pochwie, czemu nie może być tak zawsze? Wtedy też gdy rozmyślałeś nad swym przeznaczeniu, na walkach które stoczyłeś, na głowach które ściąłeś nagle rozbolała cię głowa, niesamowity ból wdarł się do twej czaszki. Nie zaznałeś takiego uczucia od tysiącleci, sprawił on ci dziwną przyjemność, którą trudno byłoby opisać. Nie wiedziałeś dlaczego ani po co jednak to był już czas, niedługo rozpocznie się twój ostatni bój...
... Stanąłeś wprost przed wielkimi drewnianymi wrotami kamiennego zamczyska. Od dawien dawna nie czułeś takiej siły w innym z twego rodzaju. On zapewnie także zrozumiał ,że się zbliżasz, niedługo jeden z was odda swe ożywienie drugiemu. Ścisnąłeś mocniej miecz w swojej dłoni, krew którym niedawno go zbroczyłeś zdążyła zaschnąć, jednak nie na długo. Otóż przed tobą czeka otwarta brama, prowadząca do mrocznych czeluści korytarzy nieprzyjaznego zamku...
William MacKennet
Ponowny raz zbroczyłeś miecz w krwi jednego z tobie podobnych. Miłe uczucie przejmowania jego sił witalnych już minęło, pozostało jednak zmęczenie. Towarzyszyło ci ono już od wieków, ile to można wciąż walczyć o Nagrodę o której krążą tylko same legendy. Będące zapewne jedynie bajaniem starych bab z zamierzchłych czasów, nic zapewne nie było prawdą. Nieśmiertelni wciąż się pojawiali i ginęli, wciąż powtarzające się koło przeznaczenia, żmudne zadanie pozostanie jedynym było zapewne niemożliwe. Jednak wtedy, tego wieczoru twój światopogląd został wywrócony do góry nogami, poczułeś... Zgromadzenie się zbliżało, a ty masz szanse do niego przystąpić...
... Stałeś pomiędzy pewnymi swego zwycięstwa rycerzami. Spoglądałeś na nich z pogardą, dzieci które tak naprawdę nie wiedzą czym jest ich świat, cała ta ich wiara Boga oraz krucjaty przeciwko poganom. Rycerze którzy stali koło ciebie zapewne niedługo polegną, w tej bitwie lub innej, ich arogancja zadziwiała cię. Kim oni się uważają aby wysyłać posłańców aby sprowokowali wojska swego wroga, do tego te dwa miecze w podarunku dla nieprzyjaciela. W twej wierze było to złym omenem... Ruszyliście, stałeś miedzy chorągwią jakiegoś mało znaczącego księcia z Francji, wtedy też poczułeś że gdzieś tam jest inny nieśmiertelny...
Roland Deschain
Szedłeś w tłumie ludzi, godziny szczytu na manhatanie. Zmierzałeś przed siebie bez celu, starałeś zapomnieć o twarzach ludzi których zabiłeś. Chociaż byłeś nieśmiertelnym od setek lat nadal nie potrafiłeś się do tego przyzwyczaić. Kiedyś było łatwiej, gdy Rzym istniał ,a ty byłeś zwykłym człowiekiem. Czemu to przeminęło? Pytanie te dręczyło cię od dawna, nawet twój mentor nie potrafił tego ci wytłumaczyć. Wzrokiem podążyłeś po twarzach przechodniów i wtedy to poczułeś... Rozpoczął się koniec... Zgromadzenie jest blisko...
... Przemierzałeś ciemne uliczki Nowego Jorku, wiele lat minęło od twego ostatniego pojedynku, a teraz znów czułeś niemiłe mrowienie w karku. Wiedziałeś ,że gdzieś tam pośrodku labiryntu drapaczy chmur jest on, czekający na twe przybycie, czekający na twą siłę i moc, czekając na to samo co ty. Miecz miałeś dobrze ukryty, gotowy na atak w każdej chwili, ostrze było spragnione krwi. Pewnym krokiem wkroczyłeś do budynku należącej do firmy Peleus&Norwey International. Nagły wstrząs przeszedł twe ciało, nie spodziewałeś się tego, znajdowałeś się na świętej ziemi...
Thomas Harding
Jesienny deszcz uderzał o okiennice twojego domu. Wiele dni w nim spędziłeś, jednak i one zdawały ci się jedynie chwilami wobec twego długowiecznego życia. Nieśmiertelność bywa niezwykle nużąca, szczególnie gdy już wszystko się widziało, powstania i upadki, wszystkie takie same na przestrzeni wieków zdarzały się i mijały. Kolejny grom przeszył niebo, zwiastun zmian które i ty poczułeś. Nigdy nie zostałeś do tego przygotowane jednak nastało nie uniknione... ostatni bój się rozpoczął...
... Siedziałeś pośrodku wielkiej sali, spoglądałeś niepewnie na drzwi prowadzące na korytarz. Gdybyś wiedział prawdę wcześniej nigdy byś tu nie przybył. Teraz jednak było za późno, wpadłeś w pułapkę istot czyhających na twą nieśmiertelność. Nadal jednak nie wiedziałeś jak były wstanie zmylić twe zmysły i wytworzyć pozory innego nieśmiertelnego. Drzwi pękły pod naporem niezidentyfikowanej siły, do sali wkroczył stary mężczyzna w długiej błękitnej szacie. W dłoni jego spoczywała kula czystego ognia, jej blask przemocą rozganiał mroki sali...
Achilles Peleus
Słońce chroniło się za horyzontem, czerwone promienie umykały przed mrokami nastającej nocy. Stałeś na balkonie swego mieszkania, spoglądając w dół. Tłum ludzi przeciskał się chodnikami manhatanu, zgiełk na ulicach nie malał ani na chwilę. Jak ten świat zmienił swe oblicze, kiedyś za lepszych czasów wszystko było proste, wiedziałeś kto wróg a kto przyjaciel. W pewnej części twego serca narodził się żal że dotrwałeś do schyłku cywilizacji, która sama siebie do niego doprowadziła. Bezmyślne działania prowadziły do straszliwych błędów, nasilających się z każdą chwilą trwania ludzkiego nasienia na tej ziemi. Wszystko chyliło się ku upadkowi... widziałeś że się rozpoczęło... byłeś gotowy przystąpić do Zgromadzenia...
... Zimny pot spłynął po twoim karku, czułeś obecność podobnego sobie. Jednak póki byłeś tutaj nie groziła ci utrata głowy. W duchu cieszyłeś że postanowiłeś niegdyś zapłacić znajomemu magu za umagicznienie tego budynku, decyzja twa nie raz okazała się słuszna. Spojrzałeś na gablotę w swoim biurze, twój miecz majestatycznie prezentował się w świetle lamp...
Igor Kostrzycky
Cichy tupot stóp, oddalający się człowiek równym krokiem zmierza ku swemu przeznaczeniu. Setki lat praktyk pozwoliły na bezszelestne podejście. Jednak nawet to nie do końca mogło się udać, zwykły człowiek nawet by nie zareagował, jednak mężczyzna przed tobą nie był zwykłym śmiertelnikiem. Był taki sam jak ty, spod jego długiego płaszcza wychylało się nieznacznie ostrze miecza. Postawiłeś wszystko na jedną kartę... szybki bieg z nagim mieczem w dłoni, metry dzielące cię do niego malały... Nieśmiertelny się obraca, w dłoni jego spoczywa długa matowa katana. Dostrzegłeś teraz, był starszy, bardziej doświadczony od ciebie. Czułeś że tym razem to ty przegrasz. Wtedy stało się coś niesamowitego, mężczyzna odrzucił swą broń, poddawał się. Słyszałeś jego słowa, stracił resztki nadziei że to wszystko się skończy. Schylił głowę, jedyne o co prosił to o to aby cios był pewny i czysty. Spełniłeś jego ostatnią wolę... Jego oświecenie przeszło na ciebie, wzmocniło cię... Gdyby wiedział to co ty teraz zapewne leżałbyś już dawno bez głowy na ziemi... Jednak skąd mógł wiedzieć że nadchodzi Zgromadzenie...
... Siedziałeś oparty o pień potężnego dębu, obrzeże lasu chroniło twoją obecność nad wyraz dobrze. Ciebie oraz kilka tysięcy innych zbrojnych. Powód dla którego postanowiłeś przystąpić do tej bitwy nie był do końca przemyślany. Może był to fakt nienawiści którą darzyłeś barbarzyńskich germanów którzy niegodnie wykorzystali dorobek twego narodu, stwarzając swe państwo na gruzach twego. Jednak było to dawno, teraz liczyła się jedynie chwila obecna, czas chwały i mordu. Usłyszałeś zgiełk rozpoczętej bitwy, czekaliście teraz jedynie na rozkaz do ataku. Przez te chwile spokoju widziałeś jak wojsko polskie było zgniatane przez jazdę zakonu. Nie wierzyłeś w zwycięstwo w tym krwawym boju jednak nie przybyłeś tutaj po nie... Głos, szaleńczy głos dobywający się z tysięcy gardeł, zarówno rycerzy jak i pospólstwa... Ruszyliście...
W pierwszych postach chcę abyście dodatkowo opisali swe postacie, oczywiście wraz z mieczami. Jest to pierwsza runda, po której wyłonią się trójka graczy która będzie walczyć o nagrodę w Zgromadzeniu. Jak powszechnie wiadomo w świecie nieśmiertelnego istnieje kilka zasad które powinno się przestrzegać. Są nimi: walka jeden na jednego, zakaz walki na świętej ziemi... to tyle na teraz. A jeszcze jedno, w Zgromadzeniu weźmie udział czwórka graczy, czwarty zostanie przeze mnie wybrany z tych kart co mam. Poniżej napisze wam kto z gim walczy w tej rundzie, jakby ktoś z opisów nie do końca zrozumiał.
Karty postaci napisze w kolejnym poście.
Oczywiście do walki między wami nie dojdzie tak szybko...
AC vs. Dhagar
BlindKitty vs. Artos
Ra-V vs. Pavcioo
Niech zostanie tylko jeden...
Kilkoma słowami wstępu:
-piszemy w trzeciej osobie;
-to co mówią postacie piszemy tak;
-“to co myślą w ten sposób”;
-czynności piszemy normalną kursywą;
-a wszystko poza sesją w ten sposób;
-wszelkie pytania na gg lub pw (preferuje gg);
Dodatkowo chcę zaznaczyć ,że chociaż jest to sesja typu PvP obowiązują w niej inne reguły niż np. w sesji AC. Jednopostowe postaci będą eliminowane na miejscu. Niektóre karty są nazbyt przypakowane, jednak ja już wiem co zrobić aby wyrównać wasze szanse. Jeszcze jedno, w świecie nieśmiertelnego (tym filmowym i tym fanowskim w uniwersum ŚM) miecz spełnia ważna rolę toteż prosiłbym aby pod koniec każdego posta każdy z was zamieszczał obrazek swojej broni ( taki głupi wymysł MG). A tak jeszcze jedno... zamierzam nieźle zamieszać w linii czasu.
New game...
Czas przemijał nieubłaganie ,gnał przed siebie bez opamiętania. Wielu z was na własne oczy widziało upadki swych rodzin, rodów, klanów, nacji z których pochodziliście. Jednym z waszych przekleństw była pamięć, pamiętaliście o wszystkim. Wzniosłe idee które rodziły się tylko po to aby umrzeć, narody gnane rządzą przetrwania ginęły w odmętach czasu, imperia upadały, marzenia przemijały, nawet świat was otaczający się zmieniał. Z każdą sekundą, minutą, godziną, dniem, rokiem, wiekami zbliżał się do końca, tak jak zawsze to było i jak zawsze będzie. A pośrodku tego wszystkiego staliście wy, wy którzy pamiętacie i wciąż poszukujecie, trwacie w swych skorupach nieśmiertelnych ciał. Oczekujecie tego co od samego powstania z zmarłych, czekacie na to co musi się stać, na Nagrodę która czeka na końcu waszej wędrówki, albo na dekapitacje kończącą wasze marne życie. Jednak coś się teraz zmieniło, coś co nie tylko wy, Nieśmiertelni odczuliście. Chociaż dla innych istot pochodzących z najczarniejszych ludzkich snów było to coś niezrozumiałego, wy zrozumieliście. Otóż nadchodziło Zgromadzenie...
Lars Nakerei
Zimno kolejnego poranka zbudziło cię z głębokiego snu. Nie był ci on w żadnej mierze potrzebny, jednak nie potrafiłeś się powstrzymać od zaznania tej ludzkiej przyjemności, nazbyt długo spędzałeś czas na poszukiwaniu. Zapomniałeś o prawdziwej naturze zagłuszonej przez twą nieśmiertelność, nazbyt długo tłumiłeś ją, teraz tak bardzo dała o sobie znać, czułeś zmęczenie. Twe niezwykle długie życie nie pozwoliło nigdy ci zaznać szczęścia, ani nawet jego marnej imitacji. Spojrzałeś z zrezygnowaniem na swój miecz, wciąż spoczywał w pochwie, czemu nie może być tak zawsze? Wtedy też gdy rozmyślałeś nad swym przeznaczeniu, na walkach które stoczyłeś, na głowach które ściąłeś nagle rozbolała cię głowa, niesamowity ból wdarł się do twej czaszki. Nie zaznałeś takiego uczucia od tysiącleci, sprawił on ci dziwną przyjemność, którą trudno byłoby opisać. Nie wiedziałeś dlaczego ani po co jednak to był już czas, niedługo rozpocznie się twój ostatni bój...
... Stanąłeś wprost przed wielkimi drewnianymi wrotami kamiennego zamczyska. Od dawien dawna nie czułeś takiej siły w innym z twego rodzaju. On zapewnie także zrozumiał ,że się zbliżasz, niedługo jeden z was odda swe ożywienie drugiemu. Ścisnąłeś mocniej miecz w swojej dłoni, krew którym niedawno go zbroczyłeś zdążyła zaschnąć, jednak nie na długo. Otóż przed tobą czeka otwarta brama, prowadząca do mrocznych czeluści korytarzy nieprzyjaznego zamku...
William MacKennet
Ponowny raz zbroczyłeś miecz w krwi jednego z tobie podobnych. Miłe uczucie przejmowania jego sił witalnych już minęło, pozostało jednak zmęczenie. Towarzyszyło ci ono już od wieków, ile to można wciąż walczyć o Nagrodę o której krążą tylko same legendy. Będące zapewne jedynie bajaniem starych bab z zamierzchłych czasów, nic zapewne nie było prawdą. Nieśmiertelni wciąż się pojawiali i ginęli, wciąż powtarzające się koło przeznaczenia, żmudne zadanie pozostanie jedynym było zapewne niemożliwe. Jednak wtedy, tego wieczoru twój światopogląd został wywrócony do góry nogami, poczułeś... Zgromadzenie się zbliżało, a ty masz szanse do niego przystąpić...
... Stałeś pomiędzy pewnymi swego zwycięstwa rycerzami. Spoglądałeś na nich z pogardą, dzieci które tak naprawdę nie wiedzą czym jest ich świat, cała ta ich wiara Boga oraz krucjaty przeciwko poganom. Rycerze którzy stali koło ciebie zapewne niedługo polegną, w tej bitwie lub innej, ich arogancja zadziwiała cię. Kim oni się uważają aby wysyłać posłańców aby sprowokowali wojska swego wroga, do tego te dwa miecze w podarunku dla nieprzyjaciela. W twej wierze było to złym omenem... Ruszyliście, stałeś miedzy chorągwią jakiegoś mało znaczącego księcia z Francji, wtedy też poczułeś że gdzieś tam jest inny nieśmiertelny...
Roland Deschain
Szedłeś w tłumie ludzi, godziny szczytu na manhatanie. Zmierzałeś przed siebie bez celu, starałeś zapomnieć o twarzach ludzi których zabiłeś. Chociaż byłeś nieśmiertelnym od setek lat nadal nie potrafiłeś się do tego przyzwyczaić. Kiedyś było łatwiej, gdy Rzym istniał ,a ty byłeś zwykłym człowiekiem. Czemu to przeminęło? Pytanie te dręczyło cię od dawna, nawet twój mentor nie potrafił tego ci wytłumaczyć. Wzrokiem podążyłeś po twarzach przechodniów i wtedy to poczułeś... Rozpoczął się koniec... Zgromadzenie jest blisko...
... Przemierzałeś ciemne uliczki Nowego Jorku, wiele lat minęło od twego ostatniego pojedynku, a teraz znów czułeś niemiłe mrowienie w karku. Wiedziałeś ,że gdzieś tam pośrodku labiryntu drapaczy chmur jest on, czekający na twe przybycie, czekający na twą siłę i moc, czekając na to samo co ty. Miecz miałeś dobrze ukryty, gotowy na atak w każdej chwili, ostrze było spragnione krwi. Pewnym krokiem wkroczyłeś do budynku należącej do firmy Peleus&Norwey International. Nagły wstrząs przeszedł twe ciało, nie spodziewałeś się tego, znajdowałeś się na świętej ziemi...
Thomas Harding
Jesienny deszcz uderzał o okiennice twojego domu. Wiele dni w nim spędziłeś, jednak i one zdawały ci się jedynie chwilami wobec twego długowiecznego życia. Nieśmiertelność bywa niezwykle nużąca, szczególnie gdy już wszystko się widziało, powstania i upadki, wszystkie takie same na przestrzeni wieków zdarzały się i mijały. Kolejny grom przeszył niebo, zwiastun zmian które i ty poczułeś. Nigdy nie zostałeś do tego przygotowane jednak nastało nie uniknione... ostatni bój się rozpoczął...
... Siedziałeś pośrodku wielkiej sali, spoglądałeś niepewnie na drzwi prowadzące na korytarz. Gdybyś wiedział prawdę wcześniej nigdy byś tu nie przybył. Teraz jednak było za późno, wpadłeś w pułapkę istot czyhających na twą nieśmiertelność. Nadal jednak nie wiedziałeś jak były wstanie zmylić twe zmysły i wytworzyć pozory innego nieśmiertelnego. Drzwi pękły pod naporem niezidentyfikowanej siły, do sali wkroczył stary mężczyzna w długiej błękitnej szacie. W dłoni jego spoczywała kula czystego ognia, jej blask przemocą rozganiał mroki sali...
Achilles Peleus
Słońce chroniło się za horyzontem, czerwone promienie umykały przed mrokami nastającej nocy. Stałeś na balkonie swego mieszkania, spoglądając w dół. Tłum ludzi przeciskał się chodnikami manhatanu, zgiełk na ulicach nie malał ani na chwilę. Jak ten świat zmienił swe oblicze, kiedyś za lepszych czasów wszystko było proste, wiedziałeś kto wróg a kto przyjaciel. W pewnej części twego serca narodził się żal że dotrwałeś do schyłku cywilizacji, która sama siebie do niego doprowadziła. Bezmyślne działania prowadziły do straszliwych błędów, nasilających się z każdą chwilą trwania ludzkiego nasienia na tej ziemi. Wszystko chyliło się ku upadkowi... widziałeś że się rozpoczęło... byłeś gotowy przystąpić do Zgromadzenia...
... Zimny pot spłynął po twoim karku, czułeś obecność podobnego sobie. Jednak póki byłeś tutaj nie groziła ci utrata głowy. W duchu cieszyłeś że postanowiłeś niegdyś zapłacić znajomemu magu za umagicznienie tego budynku, decyzja twa nie raz okazała się słuszna. Spojrzałeś na gablotę w swoim biurze, twój miecz majestatycznie prezentował się w świetle lamp...
Igor Kostrzycky
Cichy tupot stóp, oddalający się człowiek równym krokiem zmierza ku swemu przeznaczeniu. Setki lat praktyk pozwoliły na bezszelestne podejście. Jednak nawet to nie do końca mogło się udać, zwykły człowiek nawet by nie zareagował, jednak mężczyzna przed tobą nie był zwykłym śmiertelnikiem. Był taki sam jak ty, spod jego długiego płaszcza wychylało się nieznacznie ostrze miecza. Postawiłeś wszystko na jedną kartę... szybki bieg z nagim mieczem w dłoni, metry dzielące cię do niego malały... Nieśmiertelny się obraca, w dłoni jego spoczywa długa matowa katana. Dostrzegłeś teraz, był starszy, bardziej doświadczony od ciebie. Czułeś że tym razem to ty przegrasz. Wtedy stało się coś niesamowitego, mężczyzna odrzucił swą broń, poddawał się. Słyszałeś jego słowa, stracił resztki nadziei że to wszystko się skończy. Schylił głowę, jedyne o co prosił to o to aby cios był pewny i czysty. Spełniłeś jego ostatnią wolę... Jego oświecenie przeszło na ciebie, wzmocniło cię... Gdyby wiedział to co ty teraz zapewne leżałbyś już dawno bez głowy na ziemi... Jednak skąd mógł wiedzieć że nadchodzi Zgromadzenie...
... Siedziałeś oparty o pień potężnego dębu, obrzeże lasu chroniło twoją obecność nad wyraz dobrze. Ciebie oraz kilka tysięcy innych zbrojnych. Powód dla którego postanowiłeś przystąpić do tej bitwy nie był do końca przemyślany. Może był to fakt nienawiści którą darzyłeś barbarzyńskich germanów którzy niegodnie wykorzystali dorobek twego narodu, stwarzając swe państwo na gruzach twego. Jednak było to dawno, teraz liczyła się jedynie chwila obecna, czas chwały i mordu. Usłyszałeś zgiełk rozpoczętej bitwy, czekaliście teraz jedynie na rozkaz do ataku. Przez te chwile spokoju widziałeś jak wojsko polskie było zgniatane przez jazdę zakonu. Nie wierzyłeś w zwycięstwo w tym krwawym boju jednak nie przybyłeś tutaj po nie... Głos, szaleńczy głos dobywający się z tysięcy gardeł, zarówno rycerzy jak i pospólstwa... Ruszyliście...
W pierwszych postach chcę abyście dodatkowo opisali swe postacie, oczywiście wraz z mieczami. Jest to pierwsza runda, po której wyłonią się trójka graczy która będzie walczyć o nagrodę w Zgromadzeniu. Jak powszechnie wiadomo w świecie nieśmiertelnego istnieje kilka zasad które powinno się przestrzegać. Są nimi: walka jeden na jednego, zakaz walki na świętej ziemi... to tyle na teraz. A jeszcze jedno, w Zgromadzeniu weźmie udział czwórka graczy, czwarty zostanie przeze mnie wybrany z tych kart co mam. Poniżej napisze wam kto z gim walczy w tej rundzie, jakby ktoś z opisów nie do końca zrozumiał.
Karty postaci napisze w kolejnym poście.
Oczywiście do walki między wami nie dojdzie tak szybko...
AC vs. Dhagar
BlindKitty vs. Artos
Ra-V vs. Pavcioo
Niech zostanie tylko jeden...