[Warhammer]Wesoła Kompania

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

[Warhammer]Wesoła Kompania

Post autor: Kloner »

Sesje czas zacząć :D


Rosenwill jest niewielką osadą znajdującą się gdzieś w lasach pomiędzy
Marienburgiem i Altdorfem. Wioska ta utrzymuje się głównie z rolnictwa, co widać na pierwszy rzut oka. Błoto, smród gnijącego siana i pełno stodołą i stajni, tak można najłatwiej opisać jego wygląd. Tereny naokoło miasta zostały wykarczowane i teraz uprawia się tu głównie pszenicę i owies, choć jest tu także kilka pastwisk na który pasą się głównie krowy. W środku miasta jest plac gdzie raz na dwa tygodnie odbywa się wielki targ, na który zjeżdżają się ludzie z pobliskich farm i kupcy z większych miast. W osadzie tej jest jedna, jedyna tawerna, w której piją głównie chłopi po ciężkiej pracy. W mieście zazwyczaj jest spokojnie, ale nie dziś. Nie dość, że odbywa się targ, to jeszcze do miasta zawitał Oficer Boren - jeden z imperialnych dowódców szukający potencjalnych rekrutów do jego, jak to sam nazywa "Wesołej Kompani", a wraz z nim przybyło 20 żołnierzy imperialnych.

Hanna Devincel:
Trafiłaś do tej osady wędrując z Marienburga do Altdorfu, by odnaleźć swojego wujka. Postanowiłaś zatrzymać się w karczmie na nocleg i kiedy tylko opłaciłaś pokój podszedł do ciebie mężczyzna w mundurze imperialnego oficera przedstawiający się jako, Boren, który spytał się, co tak piękna kobieta robi sama w tak brudnej osadzie. Prosił tak ładnie, że opowiedziałaś mu o swoim wujku i o tym jak dawno go nie widziałaś. Oficer był pod podziwem twojej odwagi i poświęcenia, bo przecież w
okolicznych lasach grasuje banda zbói. Po krótkiej rozmowie oficer zaproponował ci wspólną podróż wraz z jego oddziałem i karawaną, którą miał chronić do Altdorfu, ucieszyłaś się słysząc tą wiadomość tak bardzo, że nie przeczytałaś dokumentu, który Boren podsunął ci do podpisania twierdząc, że musi mieć listę członków tej karawany.

Vincenzo:
Postanowiłeś zaciągnąć się do wojska, szukałeś długo miejsca, gdzie mógłbyś to zrobić,aż w końcu ktoś skierował cię do Rosenwill twierdząc, że tam formowany jest nowy oddział pod dowództwem Oficera Borena, udałeś się tam ochoczo, bo nie jeden raz słyszałeś w tawernie opowieści o męstwie i odwadze tegoż oficera. Kiedy dotarłeś do miasta od razu udałeś się na poszukiwanie punktu zapisu, zajęło ci to niewiele czasu i po chwili stałeś się częścią Wesołej Kompani Borena, a twój podpis znalazł się na dokumencie stwierdzającym to.

Oin Tadun:
Tułałeś się po świecie, aż w końcu trafiłeś do Rosenwill. Jako że jesteś Krasnoludem pierwsze co zrobiłeś po przybyciu do miasta, to udanie się do karczmy. Zasiadłeś przy stoliku i zamówiłeś piwo, najpierw jedno, potem drugie i trzecie. Kiedy tak sobie spokojnie piłeś dosiadł się do ciebie jakiś człowiek i zaczął mówić ci komplementy na twój temat, jako że to była to dla ciebie nowość, a swoją drogą zaczynałeś czuć te piwa, zacząłeś opowiadać mu o swoich przygodach trochę przy tym fantazjując. Mężczyzna słuchał cię uważnie stawiając ci piwo, za każdym razem, gdy twój kufel był pusty. Po 15 piwie urwał ci się film, a rzeczą, którą pamiętasz jako ostatnią jest jakaś kartka papieru na której się podpisałeś.

Marina Lilia Stellini:
W czasie swojej podróży trafiłaś do Rosenwill, a ponieważ zbliżał się zmrok udałaś się do karczmy, by wynająć pokój, niestety pieniądze ci się skończyły i nie miałaś, czym za niego zapłacić, ale w zamian za to zaproponowałaś karczmarzowi darmowy występ w jego karczmie. Kiedy tylko w sali zebrało się trochę ludzi, zaczęłaś ich zabawiać (bez skojarzeń proszę :P) żonglując coraz większą ilością noży, a następnie rzucając nimi w beczki z piwem, niestety, kiedy rzuciłaś ostatni nuż ktoś cię potrącił i zamiast trafić w beczkę, trafił w człowieka stojącego obok. Nagle w karczmie zrobiło się wielkie zamieszanie, a ciebie ludzie powalili, skrępowali i zamknęli w niewielkiej piwniczce pod karczmą. Po około godzinie przyszedł do ciebie mężczyzna podający się za Oficera armii imperialnej, który twierdził, że ów mężczyzna wykrwawił się na śmierć i że ludzie chcą cię powiesić, jednakże on chce ci pomóc i uratować cię, jedyne, co musisz zrobić, to wstąpić do jego Wesołej Kompani, gdzie będziesz pod ochroną Imperatora, nie widząc innego wyjścia zgodziłaś się.

Marko:
Właśnie dotarłeś do miasta ze swoim zleceniodawcą, który prosił cię byś go tam zaprowadził, był to jakiś bogaty kupiec. Kiedy się z nim rozstawałeś dostałeś mieszek z 10 ZK zapłaty. Kiedy szedłeś po wiosce zobaczyłeś człowieka w oficerskim mundurze, podszedłeś, więc do niego pytając się czy nie potrzebuje przewodnika po okolicznych lasach. Mężczyzna wyraźnie się ucieszył na twoją propozycje i powiedział, że chętnie cię wynajmie za stawkę 10 ZK dziennie + wyżywienie. Zdziwiłeś się, że proponuje ci tak dużo, ale nie zastanawiałeś się długo i przyjąłeś jego propozycje, a on by przypieczętować waszą umowę wyją jakiś pergamin i kazał ci się podpisać na jego dole, ponieważ nie umiesz czytać poprosiłeś go by to zrobił. Usłyszałeś, że jest to dokument stwierdzający, że zostałeś wynajęty przez oficera Borena na stanowisko zwiadowcy na
okres podróży do Altdorfu, podpisałeś się, więc.

Wszyscy:
Nikt z was nie spodziewał się tego, co się stało. Rano każdy z was trafił w jakiś sposób na niewielki placyk obok stodoły gdzie nocowali rekruci. Zostaliście ustawieni w rządku razem z 15 innymi rekrutami z tej wioski. Nikt nie chciał słuchać waszych sprzeciwów. Po chwili oficer przemówił:
-Jestem Boren i pełnie funkcje oficera w służbie Imperatora, a wy jesteście nowymi rekrutami jego armii. Nie ma mowy o pomyłce -powiedział dowódca widząc zdziwienie na twarzach wszystkich ludzi z wyjątkiem piątki wyrostków stojących na samym końcu i Vincenzo, a następnie pokazał plik dokumentów-to są dokumenty stwierdzające, że wstępujecie do armii, a w zamian za służbę otrzymujecie miesięczny żołd wysokości 1 ZK. Każda wasza niesubordynacja będzie surowo karana, a ucieczka będzie karana śmiercią, dopóki mam te dokumenty jesteście w mojej władzy-powiedział Boren chowając dokumenty do szkatułki zamykanej na klucz, po czym dodał-za 2 godziny wyruszamy, możecie się teraz poznać, bo przez wiele miesięcy będziecie razem walczyć i ginąć. Rozejść się-skończył mówić, po czym dodał-Witamy w Wesołej Kompani
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Marko

Gdy oficer skończył mówić postąpił krok do przodu, rozejrzał się, a następnie ujrzawszy krasnoluda z nietęgą miną podszedł do niego. Witaj zacny krasnoludzie, jak moge wyczytać z twej twarzy Ty równierz nie jesteś zadowolony z tej przymusowej rekrutacji. A właśnie, jestem Marko i zajmuję sie oprowadzaniem opasłych mieszczuchów po lasach. Jeśli nie masz nic przeciwko udajmy się do karczmy, tu jest zbyt dużo osób niepowołanych do usłyszenia tego, co chce ci powiedzieć.
Fuck?
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo

Jak tylko oficer skończył i odszedł Vincenzo zasalutował w dość dziwnie-komiczny sposób i poszedł pod stodołę śmiejąc się pod nosem. Usiadł na jakiejś ławczce i oparł plecy o nagrzaną scianę budynku.
- Głupek ze mnie nie ma co... - zaśmiał sie rubasznie. - Stary pirat w służbie kraju który okradał? - ponownie wybuchł śmiechem.
- Ale cóż...dane słowo nie gazeta.
Czuł sie jakos dziwnie na stałym gruncie. Przyzwyczaił sie bardzo do bujania na statku. Brakowało mu tej bryzy. Brakowało mew portowych.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Gisher
Marynarz
Marynarz
Posty: 381
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: z buszu :)
Kontakt:

Post autor: Gisher »

Oin Tadun

"To, co jest najgorsze w piciu, to przebudzenie po piciu"
pomyślał, drapiąc się po karku. Dobrze odczuwał te 15 wczorajszych piw. A do tego jakaś Wesoła Kompania i dokumenty. Nie, to było stanowczo za dużo dla biednego krasnoluda.

Człowiek, który przdstawił mu się jako Marko, wzbudził jego zaufanie, zwłaszcza, że wspomniał coś o karczmie. Oina bardzo suszyło, a poza tym Marko wyglądał na kogoś, kto potrafi myśleć sprawniej od Oina. Oin zachował jednak wrodzoną, krasnoludzką nieufność i przedstawił się: Jestem Oin Tadun, dla rodaków i przyjaciół Dziki Młot. Nie jestem zadowolony z zaistniałej sytuacji, więc chętnie bym się stąd wyrwał. Chodźmy, jak mówisz, do karczmy, a przy kufelku lub dwóch pogadamy.
Hakuna matata!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Gdy wszyscy zaczęli się schadzać w niewielkie grupki i rozmawiać ze sobą, tylko ona została sama. Jakimś dziwnym i nietypowym dla siebie trafem stała na samym końcu i nie zwracała na siebie uwagi. Nie ma na świecie chyba nic smutniejszego i żałośniejszego, niźli milczący bard. Rozejrzała się niepewnie po placu i wybrawszy jedno z niewielkich drzew podeszła do niego i usiadła opierając się o nie plecami.
Młoda pół-Elfka wyglądała na jakieś dwadzieścia kilka lat i gdyby nie potworny smutek przeszywający całą jej twarz i wyzierający z migdałowych oczu w kolorze orzecha, zapewne uchodziłaby za niezwykłą piękność. Długie, ciemne włosy wiły się w niezliczonych kaskadach okalając ciało bardki niemal do pasa, mocno opalona skóra lśniła w słońcu i kontrastowała z bielą koszuli. Miała na sobie długie, mocno opinające zgrabny tyłeczek spodnie w kolorze ciemnej zieleni i wygodne, miękkie buty. U pasa posiadała noże do rzucania, na kolanach trzymała lutnię ściskając ją w dłoniach...
Myśli dziewczyny kotłowały i kłębiły się wokół tego nieszczęsnego wypadku, śmierci człowieka, której była przyczyną. Jeszcze nigdy nikogo nie zabiła, była tym wstrząśnięta. Chcieli ją skazać na śmierć i teraz się zastanawiała, czy ta kara aby nie była dla niej odpowiednia. Miała teraz iść walczyć i odbierać życie kolejnym osobom? Gdyby nie ten wypadek, zapewne przyłączyłaby się do tej wyprawy z własnej woli, by móc ułożyć później o tym pieśń, jednak teraz... Teraz nic ją nie ekscytowało, nie w głowie jej były występy i śpiew.
Przymknęła oczy i pogrążyła się w swych ciemnych rozmyślaniach. Miała nadzieję, że te dwie godziny szybko zlecą i będą mogli już ruszyć. Pójść, zrobić co trzeba i wrócić. Lub zginąć...
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo D'Egaro

Zniecierpliwiony czekaniem postanowił poszukać jakiejś bratniej duszy. Klepnął sie w kolano i wstał odpychajac sie dłońmi od siedziska. Dość radosnym,jak na pirata(byłego, ale zawsze) przystało, krokiem poszedł w stronę gdzie przed chwilą stał. Przesunął ręką po włosach. Młody człowiek, o brązowych oczach spojrzał w poszukiwaniu cienia. Zauważył drzewo pod którym siedziała jakaś niezwykle zgrabna persona. Podkradł sie jak mógł najciszej. Stąpał ostrożnie, żeby nie wejść w błoto.
- Chodzi o to, żeby nie wejść w błoto. - mruknął pod nosem.
Wskoczył na kępkę trawy. Teraz juz normalnym krokiem podążył do drzewa. Siadł po drugiej stronie i wsparł się plecami o pień.
- Cóż niewiasta taka zatroskana, jesli mogę zapytać? - powiedział przyjaznym głosem. - Piekny dzień, ptaki nie dają za wygraną z upałem i zapamiętale śpiewają swoje niekończace sie pieśni.
Nie odwrócił sie nawet. Mówił w przestrzeń przed sobą, obserwujac równocześnie wronę która kleła, chyba, na czym świat stoi.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Azazel
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: niedziela, 2 kwietnia 2006, 23:39

Post autor: Azazel »

Hanna D.

Hanna słuchając błazeńskiego oficera nie mogła odmówić mu sprytu i pomysłowości. Ciekawe ile z tej hołoty zwerbował w ten sposób. Przecież ona sama zupełnie tu nie pasowała, ale za nieostrożność przyjdzie jej zapłacić. Ani trochę nie okazywała emocji, nie chciała dawać Borenowi satysfakcji. Czy on jeszcze w ogóle ma jakieś odczucia związane z tym co robi, czy to jego codzienność? Przyjrzała się uważnie Borenowi. Po sposobie mówienia, ruchach, gestach chciała ocenić jak najlepiej jakim jest typem człowieka, szczególną uwagę zwróciła na kluczyk – na to, co robi z nim oficer… Poznaj swego wroga. Uśmiechnęła się w duchu, splatając ręce na niezbyt wydatnych piersiach. Jej lniana biała koszula napięła się – dobra bretońska robota, podobnie jak skórzane, dopasowane do jej zgrabnej figury spodnie skórzane. Związała długie, kręcone włosy w brązowy warkocz, a kiedy Boren skończył mówić, rozejrzała się po twarzach ludzi wokół – mało kto był zadowolony z wydarzeń poranka.
Myśli kotłowały się jej w głowie. Czy żołnierze którzy przybyli wczoraj byli konno? Czy to dobre konie? Czy to zaprawieni żołnierze? Nie raz widziała takich i nie raz widziała żółtodziobów, którzy nigdy nikogo nie usiekli…
Podeszła do wyraźnie smutnej młodej, niezwykle pięknej kobiety. Widać, że urodę zawdzięczała elfickiej krwi. Tylko elfy potrafią mieć tak smutne oczy.
- Nie martw się z powodu zabitego chłopa – powiedziała bez wstępu - pójdę porozmawiać z jego rodziną. To nie była Twoja wina i dobrze o tym wiesz. Pchnął Cię ten palant – to słowo wypowiedziała naprawdę głośno – który próbował mnie obmacać. Mam nadzieję, że zwichnięty palec szybko mu się nie zagoi. Hanna uśmiechnęła się ciepło, tak jak tylko potrafiła. Odchodząc w kierunku karczmy, odwróciła się i cicho powiedziała – nie wiem jak Ty, ale ja tu nie mogę zostać…
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Spojrzała na dziewczynę i lekko się do niej uśmiechnęła. Odetchnęła z wyraźną, choć niewielką ulgą. Następnie odwróciła się w stronę pirata, zdziwiona, że do niej podszedł. Zapewne słyszał, co dziewczyna mówiła i już mu nie musiała wyjaśniać, czemu jest smutna i zatroskana. Zabicie, nawet przez przypadek i nie z własnej winy, budziło w niej odrazę.
- Dziękuję, to miłe z twojej strony – powiedziała do nieznajomej wstając. – Też mi się nie uśmiecha ta cała... walka. Nie mam ochoty nikogo więcej zabijać... – szepnęła nieco ciszej. – Me imię Marina – powiedziała to zarówno do dziewczyny, jak i pirata, kłaniając się im lekko.
- A wy? – spytała po chwili zakładając pasek od lutni na ramię. – Macie zamiar coś... robić? – dodała niepewnie przyglądając się to dziewczynie, to mężczyźnie.

Marina
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo

- Me imie Vincenzo D'Egaro. - pokłonił się w dworski sposób zamiatając ziemie kapeluszem. Ręką dotknął rękojeści, a potem skierował ją (wewnętrzną stronę do góry), w stronę Mariny na znak, że jego ręka wraz z szablą należy do niej.
- Sprowadza mnie tutaj obietnica, złożona bardzo dawno temu. Obietnica to obietnica. Cóż z tego, że niezbyt zgadzam się z tymi wszystkimi ceregielami? - westchnął, schylil głowę i po chwili dziarsko podniósł ją w górę. Uśmiechnął się.
- Podobno Imperium potrzebuje pomocy. Ten kraj zawsze mnie ganił, wiecznie mnie chciał zniszczyć...Ale tutaj sie urodziłem. Pora oddać przysługę rodzinnej ziemi. - zaśmiał sie i nie można było rozpoznać czy mówił prawdę, czy tylko "kadził".
- Nie smuć sie! - uśmiechnął sie do Mariny. - Przypadki są codziennością naszego żywota. Widać, że jesteś wrażliwą kobietą...tak jak Natasha. - spuścił wzrok i zacisnął szczęki. Rozejrzał sie po okolicy. Przetarł ręką wysuszone usta. Brakowało mu morza...ale teraz nie tylko morza. Uderzyło w niego ile czasu minęło od czasu ostatniego "spotkania" z Natashą. " Chłopie, minęło tyle czasu, ona już kogoś ma...napewno", przemknęło mu przez myśl.
- To idziemy gdzieś, czy siedzimy tutaj madame? - uśmiechnął sie i przybliżył swoje usta do jej ucha, wyszeptał: "Aequam memento rebus in arduis servare mentem". - odsunał sie od niej i uśmiechnął sie. Podszedł do drzewa i oparł się plecami o pień.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Była bardem, co dawało jej rozkosz bycia o krok przed innymi. Ta niezwykła zdolność, która pozwalała znajdować się jej w odpowiednim miejscu i czasie, raz ją zawiodła... Choć może z drugiej strony właśnie nie...? Spojrzała na pirata, gdy mówił o jej wrażliwości i na chwilę wspomniał kobiece imię, jego oczy zaszły cieniem smutku. Marina chyba znalazła sobie już kolejnego obrońcę, który przyda jej się na tej wyprawie. Poza tym zdawał się być człowiekiem honorowym, a to z kolei nie kłóciło się z moralnością dziewczyny. Słowa, które wyszeptał do jej ucha, odbiły się echem w jej duszy i sercu, przywodząc na myśl mistrza. Starca, który wytrwale uczył ją tego niezwykłego rzemiosła i pięknego fachu...
- "Pomnij zachować umysł niezachwiany pośród złych przygód..." Lub jak kto woli także "i w nieszczęściu zachowuj spokój umysłu". Święte słowa, Panie Vincenzo - powiedziała kłaniając mu się lekko i uśmiechnęła się ciepło i życzliwie. - Na prawdę, bardzo za nie dziękuję.
Zdawała się być teraz nieco spokojniejsza, otarcie się o wspomnienie najważniejszej osoby w jej życiu zaowocowało. I choć zapewne nie daruje sobie tego wypadku do końca życia, teraz nie czas i miejsce, by to rozpamiętywać. Westchnęła cicho odgarniając włosy z twarzy, przekrzywiła lekko głowę i zaczęła wpatrywać się tym ciemnoorzechowym spojrzeniem w niego. Wydawał się... całkiem sympatyczny. O ile można było coś takiego stwierdzić o tym człowieku. Uśmiechnęła się ponownie i ujęła go pod ramię.
- Proponuję jakieś miejsce, gdzie można się w spokoju napić i schować przed słońcem skuteczniej, niż w cieniu drzewa. Widziałam taką karczmę i szczerze żałuję, że jej spokój mnie tak zniechęcił i poszłam do innej... - zasmuciła się znów lekko. - No ale nic to, w tej chwili nie cofnę przewrotnego koła czasu. Czy Pani uda się z nami? - spytała kobiety, która cały czas bacznie im się przyglądała i przysłuchiwała. Marinie to nie przeszkadzało, była przyzwyczajona do publiczności i tego, że ludzie często rzucali jej ukradkiem spojrzenia. Domyślała się, że przyczyną tego może być jej uroda, nie wiedziała wszak, że jest pół-Elfką. Wszyscy z jej otoczenia zataili ten fakt, aby miała normalne dzieciństwo i życie.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo

- Nie panuje tutaj - uśmiechnął sie do niej. - Wystarczy Vince, a co do maksymy, to nie ma za co.
- A wiec chodzmy do tej karczmy madame.
Vince ucieczył się z obrotu sprawy. Dawno nie miał okazji napić się piwa w tak miłym towarzystwie.
Wyraźny uśmiech na twarzy dopełnił słowami:
- Ciesze się, że będę mógł usiaść i odpocząc w tak przyjemnym i pięknym towarzystwie - kolejny raz się uśmiechnął. Lubił obserwować kobiety. Uwielbiał wprost patrzeć, jak reagują na spojrzenie, komplement czy najzwyklejszy uśmiech. Może i one go lubiły?
W przeciwieństwie do swoich "kolegów z dawnej pracy", utrzymywał zawsze higiene na bardzo wysokim poziomie. Jedynym odstępstwem były jego włosy. Choć zawsze czyste, były w kilku miejscach pozaplatane to w warkoczyki, to w najpospolitsze "kołtuny". Vince pogładził wąsy. Lewą rękę miał zajętą przez niewiaste, a prawą oparł na rękojeści zdobionej szabli.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Azazel
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: niedziela, 2 kwietnia 2006, 23:39

Post autor: Azazel »

Hanna D.

Spojrzała z uśmiechem na parę, która najwyraźniej zmierzała w stronę karczmy. Dziewczyna wręcz wtuliła się w Vinzenzo i wcale to Hanny nie zdziwiło - niezwykle przystojny mężczynza, a jego maniery - jeśli nawet na pokaz - nienaganne. Ciekawe skąd pochodzi ten człowiek? Skąd taka opalenizna? Hanna miała kilka pomysłów, ale nie to było w tym momecie ważne.
- Zaraz do Was dołączę, jeśli pozwolicie - rzekła spokojnie i właściwie nie czekając na odpowiedź ruszyła w przeciwnym kierunku. Wioska była wyjątkowo mała i oddalona o conajmniej dzień drogi od kolejnej, a to znaczyło, że jest tu gdzieś jakiś znachor lub chociaż ktoś leczący bydło. Starała się wypatrzyć jakiś dom, który wyraźnie odróżniałby się od innych - przebywanie w takich miejscach nauczyło Hannę, że zwykle domy medyków poobwieszane są przenajróżniejszymi suszonymi roślinami... Całe to zamieszanie nie jest mi na rękę, nie mogę tu zostać, nie mogę wracać... Muszę się znaleźć jak najszybciej daleko stąd. Zdała sobie jednak sprawę, że póki Boren ma dokument z jej nazwiskiem, musi tu zostać i wypełniać rozkazy... Nie rozumiem Boren, do czego mu potrzebna kobieta jak ja? Całe życie byłam służącą, albo pracowałam w karczmie. Co ja wiem o wojsku?
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

MArko

W takim razie choćmy! Poszedł wraz z krasnoludem do karczmy, zamówił dwa kufle piwa i usiadł przy stole na przeciwko nowo poznanego towarzysza. Posłuchaj mnie drogi Oinie. Powiedział popijając piwo. Musimy coś z tym zrobić, ja nie moge, a raczej nie chce służyć jakiemus nadętemu bufonowi, co myśli, że wszystkim może rozkazywać. Pochylił się nad stołem i ściszył głos. Musimy odzyskać kartki z naszymi podpisami, to jedyna szansa... Wiesz, w sumie to równierz moglibyśmy uciec, urodziłem się niedaleko znam te lasy jak mało kto... ale ta cholera pewnie tak łatwo nie dałaby za wygraną i ścigałaby nas z pomocą wojsk imperium, a tego nie chcemy prawda? Więc trzeba pomyśleć, a teraz napijmy się! Ppowiedział i wziął ogromnego łyka, którym niemal się nie zadławił.
Fuck?
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Kiwnęła głową do dziewczyny, która jeszcze się nie przedstawiła i poprowadziła mężczyznę w stronę karczmy. Była ona raczej mała i z tych... lokalnych. Nie uczęszczało tu dużo podrózników, nawet miejscowi musieli uznać ją za niewielką i nie za ciekawą. Gdy weszli, poza karczmarzem było raptem dwoje innych ludzi, powoli sączących rozcieńczone piwo przy jednym z pięciu stolików. Nie była to duża karczma, składała się jedynie z sali i zaplecza. Nawet nie było gdzie konia zostawić, a o noclegu można było jedynie pomarzyć.
- Trochę tu nudnawo - szepnęła do niego cicho stając na palcach i nachylając się w stronę jego ucha. Pirat pachniał bardzo przyjemnie...
Podeszła do karczmarza. Zamówiła piwo i trochę wina oraz coś do przegryzienia do tego. Starszy człowiek zarządzający tym przybytkiem rozrywki machnął na nią ręką, że im przyniesie wszystko do stolika, więc wróciła do Vincenzo i usiadła obok niego.
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytała zerkając co chwila dość niespokojnie na boki. Ciągle czuła się jak morderczyni, nad którą wisi groźba śmierci. Zakryła na chwilę swą twarz dłońmi i przetarła ją, jakby chciała się pozbyć tego uczucia i myśli. Była zmęczona, całą noc nie spała i teraz to dawało o sobie znać. Spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się do niego lekko.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo


Weszli do karczmy. Vince zdjął kapelusz i jeśli Marina miała coś na kształt płaszcza, to pomógł sie jej pozbyć wierzchniego odzienia. Gdy niewiasta podeszła do stołu, przysunął jej krzesło. Po czym sam siadł naprzeciw jej.
- Widze, że jesteś zmęczona - powiedział i zmarszczył czoło w grymasie troski - może wolałabyś odpocząć, zdrzemnąć niż siedzieć tutaj z "Wilkiem Morskim"? - ostatnie dwa słowa powiedział z zauważalną nutką ironii. Uśmiechnął sie, gdy Marina poprosiła, żeby cos o sobie opowiedział.
- Cóż ja mogę Ci opowiedzieć madame? Morze to dla mnie praktycznie wszystko. Wychowałem sie w portowym mieście, mieszkałem nad wodą, żyłem na wodzie, a teraz jedyną namiastką wody są te kałuże na drodze - kolejny raz się uśmiechnął.
- Dla Ciebie muzyka, zapewne, jest czymś takim jak dla mnie woda. Bryze, można chyba porównać do tonów, prawda? - widocznie pirat uwielbiał sie śmiać i uśmiechać.
- Pytaj i ucz się, jak mawiał mój bliski przyjaciel. A wiec pytaj o to co chcesz wiedzieć. Postaram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Wyprostował się, dotknął plecami oparcia, z początku lekko, a potem juz całym cieżarem oparł sie. Utkwił spojrzenie w "zwierciadłach duszy", siedzącej naprzeciw kobiety. Z oczu pirata można było wyczytać: "nic Ci nie grozi".
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Uśmiechnęła się do niego i po chwili spuściła skromnie oczy, jakby unikając jego spojrzenia. Zdawała się być lekko zawstydzona, na jej policzkach zagościł niewielki rumieniec. Chwilę milczała, jakby wsłuchiwała się w ciszę po jego słowach. Ta muzyka odpowiadała jej tak samo, jak głos rozmówcy, ciepły, życzliwy i męski. Do tego słyszała w nim uśmiech, co samą ją nieco uspokoiło.
- Więc musi ci być ciężko, Vincenzo, tu na lądzie. Z dala od swej muzyki. Nie znam wielu morskich pieśni, jeśli nauczysz mnie jakiejś, możemy później pośpiewać... - uniosła na chwilę oczy spoglądając na niego i szybko spuściła.
W czasie gdy ona wpatrywała się w swe dłonie, karczmarz podał im napoje i garść sucharów z kminkiem do zagryzienia. Trochę to ich zdziwiło, lecz jeden łyk trunków wyjaśnił wszystko. Marina zakrztusiła się, tak mocnego i paskudnego wina jeszcze nigdy w ustach nie miała. Zakryła usta dłonią i z trudem przełknęła. Na chwilę w jej ciemnych oczach pojawiły się łzy, odsunęła od siebie kielich i sięgnęła po jednego sucharka. Nie wypadało jej nie wypić, lecz z drugiej strony gdyby to zrobiła, pirat zapewne musiałby ją nieść z tej karczmy. Podniosła na niego swoje oczy ciekawa reakcji na piwo, może ono nie było takie złe? Nie lubiła tego męskiego napitku, ale jeśli było bardziej zdatne do picia, gotowa była zmienić swój gust i przyzwyczajenia...
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Vincenzo

Z ciekawoscią przyglądał sie reakcji Marin. Gdy ona chciała cos powiedzieć, powstrzymał
ją ruchem ręki.
- Nie ma co sie szarpać z takim łapciuchem madame.
Wziął kufel piwa, podszedł do szynkwasu i poprosił barmana. Barman za chwile sie pojawił.
- Panie barman - zaczął Vince - Piłem dużo piwa, wina i innych ciekawych alkoholi, ale tak chamskiego i ordynarnego piwa nie piłem nigdy, zobacz pan jak zareagowała niewiasta. Jak tak można? Za takie coś powinienem urwać panu łeb i nalać do środka. Nie dość, że ciepłe to jeszcze rozcieńczone Patrz pan - wylał cały kufel na podłogę, piwo nawet sie nie zapieniło - złapał barmana za kark i przyciagnął go, żeby zobaczył efekt. Barman trochę sie sprzeciwiał, ale w końcu uległ.
- Gówniane piwo...jednym słowem, a pan śmierdzisz jak zepsuta kapusta.- puścił barmana. - Gówno zawsze z kapustą idzie w parze. Jedno napedza drugie. Takie Perpetum Mobile... ale tak się nie robi panie barman samozwaniec. Albo pan nam przyniesie dobre piwo i dobre wino, albo przedłużymy sobie dłuzszą pogawędkę. A wiec jak będzie? - uśmiechnął sie do barmana.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Zablokowany