Discworld

-
- Marynarz
- Posty: 237
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Discworld
Kolejny dzień w Ankh-Morpork nie zapowiadał niczego nowego. Jak każdego dnia wszyscy wstawli kląc pod nosem, szli do pracy, wracali z pracy i z błogim uśmiechem kładli się spać. Na chwilę zapominając o tym że jutro przecież też będzie dzień. W takich chwilach życie staje się piękniejsze. Na codzień wszyscy zajmowali się swoimi oboiązkami cerując skarpety, targując się, mordując, zajmując się ogrodem, wkręcając wiertełko, czytając książki, i opychając się jedzeniem. Słowem dzień jak każdy inny. Pogoda nie dopisywała. Cały czas padało i wiał wicher. Po rozmokłej drodze toczyło się wiele wozów. Wszyscy po pracy wracali do domu. Wszyscy? O nie! Po ulicach wciąż pałętają się domokrążcy, złodzieje, bezdomni. Tak wielkie miasto nigdy nie usypia.
Adam Mieszek
Słodki sen przerwał ci chlupot wody. Wody? Czyżbyś wyjechał nad morze? Głowa tak bardzo boli... Gdzie tak właściwie jesteś? Niechętnie otworzyłeś oczy i niemalże natychmiast tego pożałowałeś. Taak... morze. To było tak nierealne a jednak przez chwilę łudziłeś się iż może to być prawda. Powoli, wraz z nurtem posuwasz się w dół. Coś ci tu śmierdzi. Tak, ty, ale coś jeszcze, co nie daje ci spokoju. Jesteś w mieście, to niewątpliwe, po chwili doszedłeś do tego że leżysz w rynsztoku, ale po wstaniu i otrząśnięciu się dalej nie wiedziałeś gdzie jesteś. Jakaś długa ciemna ulica, nie oświetlona w jakikolwiek sposób. Wzrok powoli przyzwyczaja się do ciemności. Dopiero teraz zwróciłeś uwagę na chałas dochodzący twoich uszu. Wygląda to na jakąś gospodę. Naprzeciwko ciebie stoi wielki budynek z wywieszonym szyldem ale w ciemności nie jesteś w stanie stwierdzić co na nim jest napisane... czy w ogóle coś tam jest napisane. Dostrzegasz jakieś dwie postacie idące powoli uliczką, wydaje ci się że w twoją stronę. Nie jesteś w stanie teraz więcej zobaczyć.
Ariziel
Bez celu kręciłeś się po salach Niewidocznego Uniwersytetu, gdzie szykowana była uroczystość z okazji dorocznej uroczystości. W wielkiej sali ulokowano kilka wielkich stołów (wiedzieć jak je tutaj wniesiono chyba nigdy nigdy nie będzie ci dane) przy których zasiadło już znaczne grono magów. Stoły są obficie zastawione przeróżnymi potrawami, w większości trudnymi do zidentyfikowania. Wiele miejsc pozostało pustych, czekając na zaproszonych gości. W tym roku sala zrobiła się jakaś większa niż zazwyczaj. Czas mija ci na podziwianiu sali ze zdjętymi obrazami, i wszystkim tym co zdążyło się do nich przykleić przez te wszystkie lata. Niemalże dwukrotnie zwiększyła swoją objętość. Ale wreszcie zaczęli pojawiać się goście i wszyscy zasiedli do stołu
Wróżnik Latajski
Noc była ciemna toteż co chwilę oglądałeś się za siebie, czy aby na pewno tamten pies już zostawił twój trop i zaniechał pościgu. Przed chwilą otrzymałeś zadanie wagi... może i nie państwowej ale i tak na pewno całkiem znaczne. Otóż pewien karczmarz zalega z zapłatami i szefostwo gildii zleciło ci pozbawienie życia któregoś z członków rodziny karczmarza. Mistrz gildii nie pozostawił ci zbyt wielkiego wyboru pod względem kwestii wykonywania zadania (ależ on ma wielki buty!) toteż bez zbędnego namysłu ruszyłeś w drogę. Gospoda znajdowała się w sąsiedniej uliczce więc względnie szybko dotarłeś na miejsce. Po drodze minąłeś jakiegoś zapijaczonego, śmierdzącego człowieczka który nawet cię nie zauważył, i wspomnianego już psa. Wreszcie dotarłeś do celu twojej podróży. W środku jest dość tłoczno Wysoko nad tobą unosi się szyld "Pod załatanym bębnem".
Dhun Toporski
To twój wielki dzień! to dziś na uroczystości z okazji dorocznej uroczystości na Niewidocznym uniwersytecie będziesz miał okazję wyjść na podium i głosić prawdy przed tłumami niewiernych! Słońce już zaszło i robiło się coraz zimniej. Czym prędzej chciałeś się znaleźć na Niewidocznym Uniwersytecie. Zaczepił cię jakiś pies gryząc twoje szaty, ale głośne odśpiewanie psalmu odgoniło nieprawomyślnego psa. Po drodze minąłeś jeszcze parę kochanków i już stałeś przed Niewidocznym Uniwersytetem. Mag który cię tu zaprosił gościnnym gestem zwraca na siebie twoją uwagę.
-Świetnie że jesteś, nie sądziłem że się pojawisz. Chodź za mną
Mag prowadzi cię przez korytarze aż w końcu wchodzicie do ogromnej sali, gdzie na stołach ustawione są rzędy wymyślnego jedzenia. Co za przepych! To... to okropne!
-Rozgość się - powiedział mag poczym straciłeś go z oczu
Adam Mieszek
Słodki sen przerwał ci chlupot wody. Wody? Czyżbyś wyjechał nad morze? Głowa tak bardzo boli... Gdzie tak właściwie jesteś? Niechętnie otworzyłeś oczy i niemalże natychmiast tego pożałowałeś. Taak... morze. To było tak nierealne a jednak przez chwilę łudziłeś się iż może to być prawda. Powoli, wraz z nurtem posuwasz się w dół. Coś ci tu śmierdzi. Tak, ty, ale coś jeszcze, co nie daje ci spokoju. Jesteś w mieście, to niewątpliwe, po chwili doszedłeś do tego że leżysz w rynsztoku, ale po wstaniu i otrząśnięciu się dalej nie wiedziałeś gdzie jesteś. Jakaś długa ciemna ulica, nie oświetlona w jakikolwiek sposób. Wzrok powoli przyzwyczaja się do ciemności. Dopiero teraz zwróciłeś uwagę na chałas dochodzący twoich uszu. Wygląda to na jakąś gospodę. Naprzeciwko ciebie stoi wielki budynek z wywieszonym szyldem ale w ciemności nie jesteś w stanie stwierdzić co na nim jest napisane... czy w ogóle coś tam jest napisane. Dostrzegasz jakieś dwie postacie idące powoli uliczką, wydaje ci się że w twoją stronę. Nie jesteś w stanie teraz więcej zobaczyć.
Ariziel
Bez celu kręciłeś się po salach Niewidocznego Uniwersytetu, gdzie szykowana była uroczystość z okazji dorocznej uroczystości. W wielkiej sali ulokowano kilka wielkich stołów (wiedzieć jak je tutaj wniesiono chyba nigdy nigdy nie będzie ci dane) przy których zasiadło już znaczne grono magów. Stoły są obficie zastawione przeróżnymi potrawami, w większości trudnymi do zidentyfikowania. Wiele miejsc pozostało pustych, czekając na zaproszonych gości. W tym roku sala zrobiła się jakaś większa niż zazwyczaj. Czas mija ci na podziwianiu sali ze zdjętymi obrazami, i wszystkim tym co zdążyło się do nich przykleić przez te wszystkie lata. Niemalże dwukrotnie zwiększyła swoją objętość. Ale wreszcie zaczęli pojawiać się goście i wszyscy zasiedli do stołu
Wróżnik Latajski
Noc była ciemna toteż co chwilę oglądałeś się za siebie, czy aby na pewno tamten pies już zostawił twój trop i zaniechał pościgu. Przed chwilą otrzymałeś zadanie wagi... może i nie państwowej ale i tak na pewno całkiem znaczne. Otóż pewien karczmarz zalega z zapłatami i szefostwo gildii zleciło ci pozbawienie życia któregoś z członków rodziny karczmarza. Mistrz gildii nie pozostawił ci zbyt wielkiego wyboru pod względem kwestii wykonywania zadania (ależ on ma wielki buty!) toteż bez zbędnego namysłu ruszyłeś w drogę. Gospoda znajdowała się w sąsiedniej uliczce więc względnie szybko dotarłeś na miejsce. Po drodze minąłeś jakiegoś zapijaczonego, śmierdzącego człowieczka który nawet cię nie zauważył, i wspomnianego już psa. Wreszcie dotarłeś do celu twojej podróży. W środku jest dość tłoczno Wysoko nad tobą unosi się szyld "Pod załatanym bębnem".
Dhun Toporski
To twój wielki dzień! to dziś na uroczystości z okazji dorocznej uroczystości na Niewidocznym uniwersytecie będziesz miał okazję wyjść na podium i głosić prawdy przed tłumami niewiernych! Słońce już zaszło i robiło się coraz zimniej. Czym prędzej chciałeś się znaleźć na Niewidocznym Uniwersytecie. Zaczepił cię jakiś pies gryząc twoje szaty, ale głośne odśpiewanie psalmu odgoniło nieprawomyślnego psa. Po drodze minąłeś jeszcze parę kochanków i już stałeś przed Niewidocznym Uniwersytetem. Mag który cię tu zaprosił gościnnym gestem zwraca na siebie twoją uwagę.
-Świetnie że jesteś, nie sądziłem że się pojawisz. Chodź za mną
Mag prowadzi cię przez korytarze aż w końcu wchodzicie do ogromnej sali, gdzie na stołach ustawione są rzędy wymyślnego jedzenia. Co za przepych! To... to okropne!
-Rozgość się - powiedział mag poczym straciłeś go z oczu
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
jakies konkrety odnosnie pisowni? tzn jak piszemy w sesji, jak mowimy jak pytamy o rzeczy poza sesja?Nalezy pisac w 1 czy 3 osobie?
Adam Mieszek
Adam wstał chwiejnym krokiem. Swiadomosc, a raczej jej brak podpowiadala mu, ze ostatni zaczepiony czlowiek musial byc bardzo hojny, albo i bardzo nie lubil zebrakow. Ciezko bylo powiedziec, nie majac nic co pozwalalo by ocenic wlasny wyglad i dociec ktora z wersji jest prawdziwa. Nie czas byl jednak na rozwazania nad tak istotnym dla swiata problemem, gdyz nadchodzila kolejna okazja- a te jak wiadomo nalezy lapac pelnymi garsciami. Zebrak podszedl do idacych z naprzeciwka ludzi zamachnal sie swoimi lachmanami uwalniajac kolejne porcje smrodu, ktore czaily sie pod odzieżą by powalic swoja wielkoscia kolejnych przechodniow na drodze Adama.
Przepraszam milych panstwa! Ale czy nie byli by panstwo tak skromni by poinformowac wnuka przedostatniego szefa gildii zebrakow w jakim miejscu sie znajduje, co to za bar na przeciwko, i zaprosili go na jakies pełnowartościowy 6 daniowy posiłek oraz dwie kwinty piwa do tegoż lokalu?
Adam Mieszek
Adam wstał chwiejnym krokiem. Swiadomosc, a raczej jej brak podpowiadala mu, ze ostatni zaczepiony czlowiek musial byc bardzo hojny, albo i bardzo nie lubil zebrakow. Ciezko bylo powiedziec, nie majac nic co pozwalalo by ocenic wlasny wyglad i dociec ktora z wersji jest prawdziwa. Nie czas byl jednak na rozwazania nad tak istotnym dla swiata problemem, gdyz nadchodzila kolejna okazja- a te jak wiadomo nalezy lapac pelnymi garsciami. Zebrak podszedl do idacych z naprzeciwka ludzi zamachnal sie swoimi lachmanami uwalniajac kolejne porcje smrodu, ktore czaily sie pod odzieżą by powalic swoja wielkoscia kolejnych przechodniow na drodze Adama.
Przepraszam milych panstwa! Ale czy nie byli by panstwo tak skromni by poinformowac wnuka przedostatniego szefa gildii zebrakow w jakim miejscu sie znajduje, co to za bar na przeciwko, i zaprosili go na jakies pełnowartościowy 6 daniowy posiłek oraz dwie kwinty piwa do tegoż lokalu?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1007
- Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
- Numer GG: 8564458
- Lokalizacja: Z TBM

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Dhun Toporski
Szedł powoli między gośćmi, oglądając zawartość stołów. Słyszał już, ile może zjeść statystyczny mag w ciągu większej uroczystości, choć dotąd myślał, że to tylko koszmar przepracowanego kucharza. Teraz stał przed wielkim stołem, na którym rozpierał się pułmisek z czymś smażonym, pieczonym, gotowanym albo może wszystko naraz. Patrzył, jak zebrane już tłumy pochłaniają ilości jedzenia zdolne wyżywić małe państwo. To pewnie dlatego, że po prostu nie wiedzą, że tak nie można. Kiedy zacytuje im odpowiedni ustęp z Księgi Bruthy to zaraz zwrócą się w strona wstrzemięźliwości i postu- pomyślał, po czym udał się w jakieś ustronne miejsce, by dokładnie przygotować swoją mowę. Przeciskając się między jedzącymi starał się nie widzieć, ociekających sosem mięs i tajemniczej potrawy, przypominającej upieczone skrzyżowanie świni z kurczakiem.
- Ten, kto mnie tu zaprosił musi byś prawdziwie światłym człowiekiem, a może nawet krasnoludem. Temu towarzystwu przyda się solidna dawka Prawdy.
Szedł powoli między gośćmi, oglądając zawartość stołów. Słyszał już, ile może zjeść statystyczny mag w ciągu większej uroczystości, choć dotąd myślał, że to tylko koszmar przepracowanego kucharza. Teraz stał przed wielkim stołem, na którym rozpierał się pułmisek z czymś smażonym, pieczonym, gotowanym albo może wszystko naraz. Patrzył, jak zebrane już tłumy pochłaniają ilości jedzenia zdolne wyżywić małe państwo. To pewnie dlatego, że po prostu nie wiedzą, że tak nie można. Kiedy zacytuje im odpowiedni ustęp z Księgi Bruthy to zaraz zwrócą się w strona wstrzemięźliwości i postu- pomyślał, po czym udał się w jakieś ustronne miejsce, by dokładnie przygotować swoją mowę. Przeciskając się między jedzącymi starał się nie widzieć, ociekających sosem mięs i tajemniczej potrawy, przypominającej upieczone skrzyżowanie świni z kurczakiem.
- Ten, kto mnie tu zaprosił musi byś prawdziwie światłym człowiekiem, a może nawet krasnoludem. Temu towarzystwu przyda się solidna dawka Prawdy.

-
- Marynarz
- Posty: 237
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Adam Mieszek
Zatrzymałeś dwójkę solidnie już podpitych dżentelmenów w strojach podobnych do tych ze straży miejskiej. Sądząc po ogólnej postórze, oglądanie ich w świetle nie należałoby do przyjemnych.
-Obiad, alesz oczywśće, myśmy jestesmy zapchroszeni na ucztę na Małowidochcznym Uniwechrsytecie! Jak chcszesz to myśmy możchemy cie wkrechcić.
-Nobby, ale my nie mamy zaproszeń... - odpowiedział drugi.
-Jach to ni mamy!? To jach my tam wejdźmy?
-Tak jak ten dżentelmen tutaj.
Mimo mroku widzisz jak dwójka "srażników" serdecznie się do ciebie uśmiecha ukazując szerg żółtych zębów.
- Bęchiesz nam pomocny we wkchęceniu się! Zaintechesowany?
Wróżnik Latajski
Widzisz jak ten wielki pies idzie w twoim kierunku, ale nie zwraca na ciebie uwagi. Zatrzymuje się przed drzwiami gospody, usadawia się wygodnie i zaczyna skomleć. Po chwili zza drzwi gospody dobiega głośny pomruk, drzwi się otwierają. W drzwiach stoi istny kamienny kolos! Nachyla się nad psem, wgapia się w niego tępym wzrokiem, po czym serdecznie się uśmiecha
-Piesio!
Podnosi psa z ziemi, uściska z całej sieły... i słyszysz jakiś trzsk, ale golem jeszcze nie zorientował się o co chodzi. Srażnik zajęty a drzwi stoją otworem. Na końcu sali dostrzegasz szynkwas, za którym stoi wysoki mężczyzna, prawdopodobnie twój cel. W sali jest niewiele osób, noc jeszcze młoda. Nikt cię nie dostrzega. Wtem zauważasz jak właściciel karczmy pyta się o coś jednego z bywalców, po czym mamrocząc coś pod nosem zakłada płaszcz i wybiega z karczmy, kierując się w stronę Niewidocznego Uniwersytetu.
Ariziel
Wszyscy już zasiedli do stołów, przysiada się do ciebie jedn z magów. Ma około 45 lat, znasz go tylko z widzenia.
- Słuchaj, widzisz tego krasnoluda w szacie kapłańskiej?
Pokazuje na niewysoką osóbkę przechadzającą się po sali, bacznie obserwującą zebranych.
-To jest kapłan Oma, którego tutaj zaprosiłem aby przedstawił swoje poglądy. Założę się o pięć pasztecików dzienie przez tydzień, że ośmieszy się przed wszystkimi nie mając chociażby trzech słuchaczy. Stoi?
I istotnie krasnolud wszedł na podium, szykując się do przemowy.
Dhun Toporski
Wszedłeś na podium, gestem i krzykiem uciszyłeś zebranych, po czym zacząłeś przemowę. Magowie choć szepcąc sobie coś na ucho, wysłuchali w spokoju twych słów! Kątem oka widzisz że grupka magów wśród których stał ten który cię zaprosił (wydaje ci się jakiś nieszczęśliwy, dlaczego?), odbiera od niego jakieś podarki... najpewniej ulotki! Czujesz się spełniony! Niczym para wodna! Niekiedy ludzie tak mówią,ale szczerze mówiąc nie zrozumiałeś co ma takie uczucie do pary wodnej, w końcu jesteś krasnoludem a nie wodą! Ach, co za uczucie! Zadowolony z siebie schodzisz z podium. Podbiega do ciebie grono osób które z uwagą wysłuchały twych słów. Wydawało ci się wręcz że już wcześniej wierzyli! Wszyscy już wrócili do obżerania się wszystkim co nie było przytwierdzone do ściany i było mniej twarde od przeciętnych zębów.
Zatrzymałeś dwójkę solidnie już podpitych dżentelmenów w strojach podobnych do tych ze straży miejskiej. Sądząc po ogólnej postórze, oglądanie ich w świetle nie należałoby do przyjemnych.
-Obiad, alesz oczywśće, myśmy jestesmy zapchroszeni na ucztę na Małowidochcznym Uniwechrsytecie! Jak chcszesz to myśmy możchemy cie wkrechcić.
-Nobby, ale my nie mamy zaproszeń... - odpowiedział drugi.
-Jach to ni mamy!? To jach my tam wejdźmy?
-Tak jak ten dżentelmen tutaj.
Mimo mroku widzisz jak dwójka "srażników" serdecznie się do ciebie uśmiecha ukazując szerg żółtych zębów.
- Bęchiesz nam pomocny we wkchęceniu się! Zaintechesowany?
Wróżnik Latajski
Widzisz jak ten wielki pies idzie w twoim kierunku, ale nie zwraca na ciebie uwagi. Zatrzymuje się przed drzwiami gospody, usadawia się wygodnie i zaczyna skomleć. Po chwili zza drzwi gospody dobiega głośny pomruk, drzwi się otwierają. W drzwiach stoi istny kamienny kolos! Nachyla się nad psem, wgapia się w niego tępym wzrokiem, po czym serdecznie się uśmiecha
-Piesio!
Podnosi psa z ziemi, uściska z całej sieły... i słyszysz jakiś trzsk, ale golem jeszcze nie zorientował się o co chodzi. Srażnik zajęty a drzwi stoją otworem. Na końcu sali dostrzegasz szynkwas, za którym stoi wysoki mężczyzna, prawdopodobnie twój cel. W sali jest niewiele osób, noc jeszcze młoda. Nikt cię nie dostrzega. Wtem zauważasz jak właściciel karczmy pyta się o coś jednego z bywalców, po czym mamrocząc coś pod nosem zakłada płaszcz i wybiega z karczmy, kierując się w stronę Niewidocznego Uniwersytetu.
Ariziel
Wszyscy już zasiedli do stołów, przysiada się do ciebie jedn z magów. Ma około 45 lat, znasz go tylko z widzenia.
- Słuchaj, widzisz tego krasnoluda w szacie kapłańskiej?
Pokazuje na niewysoką osóbkę przechadzającą się po sali, bacznie obserwującą zebranych.
-To jest kapłan Oma, którego tutaj zaprosiłem aby przedstawił swoje poglądy. Założę się o pięć pasztecików dzienie przez tydzień, że ośmieszy się przed wszystkimi nie mając chociażby trzech słuchaczy. Stoi?
I istotnie krasnolud wszedł na podium, szykując się do przemowy.
Dhun Toporski
Wszedłeś na podium, gestem i krzykiem uciszyłeś zebranych, po czym zacząłeś przemowę. Magowie choć szepcąc sobie coś na ucho, wysłuchali w spokoju twych słów! Kątem oka widzisz że grupka magów wśród których stał ten który cię zaprosił (wydaje ci się jakiś nieszczęśliwy, dlaczego?), odbiera od niego jakieś podarki... najpewniej ulotki! Czujesz się spełniony! Niczym para wodna! Niekiedy ludzie tak mówią,ale szczerze mówiąc nie zrozumiałeś co ma takie uczucie do pary wodnej, w końcu jesteś krasnoludem a nie wodą! Ach, co za uczucie! Zadowolony z siebie schodzisz z podium. Podbiega do ciebie grono osób które z uwagą wysłuchały twych słów. Wydawało ci się wręcz że już wcześniej wierzyli! Wszyscy już wrócili do obżerania się wszystkim co nie było przytwierdzone do ściany i było mniej twarde od przeciętnych zębów.
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Adam Mieszek
Zdziwił się propozycji przybyszy.
Jednak bym wolał zostać wsparty na miejscu. Chyba że mili panowi gwarantują wikt i nocleg w conajmniej 3 gwiazdkowym hotelu z bierzącą wodą. odpowiedział przechodniom. Adamowi znane było imię kaprala Nobbsa, ale wcześniej nie mial przyjemności spotkania z nim. Teraz zaczął podejrzewać, że wszystkie historie o nim są mocno odbarwione... W rzeczywistości wyglądał na jeszcze fajnieszego niż w opowiadaniach chłopców z ulicy..
Zdziwił się propozycji przybyszy.
Jednak bym wolał zostać wsparty na miejscu. Chyba że mili panowi gwarantują wikt i nocleg w conajmniej 3 gwiazdkowym hotelu z bierzącą wodą. odpowiedział przechodniom. Adamowi znane było imię kaprala Nobbsa, ale wcześniej nie mial przyjemności spotkania z nim. Teraz zaczął podejrzewać, że wszystkie historie o nim są mocno odbarwione... W rzeczywistości wyglądał na jeszcze fajnieszego niż w opowiadaniach chłopców z ulicy..
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Dhun Toporski
Świetnie, udało się. Wiedziałem, że Słowa Oma trafią do tych pobożnych i światłych ludzi. I krasnoludów. I trolli. I skrzatów. I jeszcze paru innych, których rasa jest wątpliwa, chyba nawet dla nich samych- pomyślał.
Przyjrzał się z, tak typową dla krasnoludów, życzliwością osobom, które podeszły do niego. Nikogo nie rozpoznawał, w większości nie potrafił też odgadnąć profesji. Jedynie jeden z nich wyglądał na maga. Wygłaszał bardzo pochlebne opinie o usłyszanej przed chwilą mowie. Powiedział, że Om to całkiem miły facet, po czym stwierdził, że lubi kisiel i chciałby zaśpiewać. Rozpoczął już dziwną, nieznaną Dhunowi piosenkę o jeżu, gdy został odciągnięty przez jednego ze starszych magów, mówiącego coś o pigułkach z suszonej żaby i łańcuchu.
Krasnolud spróbował powrócić do rozmowy z pozostałymi zebranymi. W końcu liczył na nowych wyznawców.
- Co jeszcze interesuje was, bracia? Służę oczywiście pomocą, a jednocześnie zachęcam do odwiedzenia naszego kościoła przy ulicy Pomniejszych Bóstw. Wszelkie datki będą mile widziane.
Świetnie, udało się. Wiedziałem, że Słowa Oma trafią do tych pobożnych i światłych ludzi. I krasnoludów. I trolli. I skrzatów. I jeszcze paru innych, których rasa jest wątpliwa, chyba nawet dla nich samych- pomyślał.
Przyjrzał się z, tak typową dla krasnoludów, życzliwością osobom, które podeszły do niego. Nikogo nie rozpoznawał, w większości nie potrafił też odgadnąć profesji. Jedynie jeden z nich wyglądał na maga. Wygłaszał bardzo pochlebne opinie o usłyszanej przed chwilą mowie. Powiedział, że Om to całkiem miły facet, po czym stwierdził, że lubi kisiel i chciałby zaśpiewać. Rozpoczął już dziwną, nieznaną Dhunowi piosenkę o jeżu, gdy został odciągnięty przez jednego ze starszych magów, mówiącego coś o pigułkach z suszonej żaby i łańcuchu.
Krasnolud spróbował powrócić do rozmowy z pozostałymi zebranymi. W końcu liczył na nowych wyznawców.
- Co jeszcze interesuje was, bracia? Służę oczywiście pomocą, a jednocześnie zachęcam do odwiedzenia naszego kościoła przy ulicy Pomniejszych Bóstw. Wszelkie datki będą mile widziane.


-
- Marynarz
- Posty: 237
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Wróżnik
Właściciel Załatanego bębna szybko przemyka ulicami miasta, otulony płaszczem wlokącym się za nim po ziemi. Z trudem za nim nadążasz. Wkrótce zaczął biec, lecz szybko dostał zadyszki i zwolnił tempo. Po niedługim czasie dociera wreszcie do bram Niewidocznego Uniwersytetu. Wręcza klucznikowi zwój papieru. Ten, przygląda się mu, po czym unosi wzrok i mówi do karczmarza:
- Spóźniłeś się, uroczystość już się zaczęła.
- Tak, wiem. Nie mogłem tak po prostu zostawić karczmy.
- Mniejsza z tym, wchodź, zaczyna padać.
Istotnie, niebo zasnuło się chmurami. pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Czym prędzej przebiegasz przez bramę, podążając za Celem. Gdy wszedłeś do środka, ogarnęła cię fala ciepła. Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę z tego że przez całą drogę trzęsłeś się jak osika. Znajdowałeś się w wielkiej sali, gdzie ustawionych było sześć wielkich stołów. W sali było tłoczno, wszyscy skończyli przystawkę składającą się z dwóch kurczaków, sałatki z takich śmiesznych, błyszczących rzeczy, i dzbana miodu, i zabierali się do dania głównego. Z podium właśnie schodził krasnolud w szacie kapłana, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie. Kilku magów stojących obok ciebie właśnie rozstrzygało zakłady. Wtem rumor rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Tłumy magów udało się w tamtym kierunku. Aby uniknąć rozdeptania wzleciałeś w powietrze i usadowiłeś się na pobliskim stole. Po chwili usłyszałeś drugi krzyk, dochodzący z tej samej strony.
Dhun
Akurat gdy zaczynałeś nader interesującą konwersację, ogólny rumor rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Wszyscy niespiesznie ruszyli w tamtym kieunku. Ujrzałeś jakiegoś skrzata wzlatującego nad zebranych aby uniknąć rozdeptania. Twoi rozmówcy odwrócili się, i zaczęli przepychać się przez tłum. Po chwili usłyszałeś jeszcze jeden krzyk, tym razem głośniejszy, lecz delikatnie zakłócony pierwszymi kroplami deszczu bębniącymi o szyby.
Adam
-Alesz oszywście że gwarantujemy! Choś s nami!
Oboje chwycili cię i rozpoczęli przemieszczanie się w kierunku Niewidocznego Uniwersytetu. Wkrótce dotarliście na miejsce. Zatrzymał was klucznik.
-Czego!?
-Myśmy w ineresach pszyszliśmy jaszniepanie!
-Jakich to znowu interesach?
-A twój interes?
-No... nie, wasz. Ja się nie mieszam.
-No to so chcesz wiedzieć jakich intresach?
-A... - widzisz że klucznik się pogubił - no to nie zatrzumuję panów, zaczyna padać.
Istotnie, niebo zasnuło się chmurami. pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Razem z dwójką strażników weszliście do środka Niewidocznego Uniwersytetu. Nobby, odwrócił się w twoją stronę, ponownie szczerząc zęby w ohydnym uśmiechu.
-Nie ma mosznych na mojego spchyta!
Wkroczyliście do wielkiej sali w której znajdowało się sześć długich stołów, zastawionych różnymi dziwami natury, gdzie kolorów było więcej niż na obrazie Matejki na haju. Z podium akurat schodził najwyraźniej zadowolony z siebie krasnolud w szacie kapłańskiej. Gdy tylko weszliście, rozgardiasz rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Wszyscy niespiesznie ruszyli w tamtym kierunku. Po chwili usłyszeliście następny, tym razem głośniejszy, lecz delikatnie zakłócony pierwszymi kroplami deszczu bębniącymi o szyby.
Właściciel Załatanego bębna szybko przemyka ulicami miasta, otulony płaszczem wlokącym się za nim po ziemi. Z trudem za nim nadążasz. Wkrótce zaczął biec, lecz szybko dostał zadyszki i zwolnił tempo. Po niedługim czasie dociera wreszcie do bram Niewidocznego Uniwersytetu. Wręcza klucznikowi zwój papieru. Ten, przygląda się mu, po czym unosi wzrok i mówi do karczmarza:
- Spóźniłeś się, uroczystość już się zaczęła.
- Tak, wiem. Nie mogłem tak po prostu zostawić karczmy.
- Mniejsza z tym, wchodź, zaczyna padać.
Istotnie, niebo zasnuło się chmurami. pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Czym prędzej przebiegasz przez bramę, podążając za Celem. Gdy wszedłeś do środka, ogarnęła cię fala ciepła. Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę z tego że przez całą drogę trzęsłeś się jak osika. Znajdowałeś się w wielkiej sali, gdzie ustawionych było sześć wielkich stołów. W sali było tłoczno, wszyscy skończyli przystawkę składającą się z dwóch kurczaków, sałatki z takich śmiesznych, błyszczących rzeczy, i dzbana miodu, i zabierali się do dania głównego. Z podium właśnie schodził krasnolud w szacie kapłana, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie. Kilku magów stojących obok ciebie właśnie rozstrzygało zakłady. Wtem rumor rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Tłumy magów udało się w tamtym kierunku. Aby uniknąć rozdeptania wzleciałeś w powietrze i usadowiłeś się na pobliskim stole. Po chwili usłyszałeś drugi krzyk, dochodzący z tej samej strony.
Dhun
Akurat gdy zaczynałeś nader interesującą konwersację, ogólny rumor rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Wszyscy niespiesznie ruszyli w tamtym kieunku. Ujrzałeś jakiegoś skrzata wzlatującego nad zebranych aby uniknąć rozdeptania. Twoi rozmówcy odwrócili się, i zaczęli przepychać się przez tłum. Po chwili usłyszałeś jeszcze jeden krzyk, tym razem głośniejszy, lecz delikatnie zakłócony pierwszymi kroplami deszczu bębniącymi o szyby.
Adam
-Alesz oszywście że gwarantujemy! Choś s nami!
Oboje chwycili cię i rozpoczęli przemieszczanie się w kierunku Niewidocznego Uniwersytetu. Wkrótce dotarliście na miejsce. Zatrzymał was klucznik.
-Czego!?
-Myśmy w ineresach pszyszliśmy jaszniepanie!
-Jakich to znowu interesach?
-A twój interes?
-No... nie, wasz. Ja się nie mieszam.
-No to so chcesz wiedzieć jakich intresach?
-A... - widzisz że klucznik się pogubił - no to nie zatrzumuję panów, zaczyna padać.
Istotnie, niebo zasnuło się chmurami. pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Razem z dwójką strażników weszliście do środka Niewidocznego Uniwersytetu. Nobby, odwrócił się w twoją stronę, ponownie szczerząc zęby w ohydnym uśmiechu.
-Nie ma mosznych na mojego spchyta!
Wkroczyliście do wielkiej sali w której znajdowało się sześć długich stołów, zastawionych różnymi dziwami natury, gdzie kolorów było więcej niż na obrazie Matejki na haju. Z podium akurat schodził najwyraźniej zadowolony z siebie krasnolud w szacie kapłańskiej. Gdy tylko weszliście, rozgardiasz rozdarł krzyk dochodzący z pobliskiej sali. Wszyscy niespiesznie ruszyli w tamtym kierunku. Po chwili usłyszeliście następny, tym razem głośniejszy, lecz delikatnie zakłócony pierwszymi kroplami deszczu bębniącymi o szyby.
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Adam Mieszek
Krzyk nie zmieszał żebraka. Wręcz przeciwnie. Poczuł się jak w domu- na ulicach Ankh-Morpork. Gdy wszyscy rzucili się w stronę krzyczącej osoby, Adam wykorzystał sytuację i pobiegł w stronę najobficiej zastawionego stołu, który jednocześnie był najdalej od całej zadymy. Łapczywie zaczął chwytać wszelkiego rodzaju jadło i chować gdzieś w przepaście swoich szat. Spróbował także schować jakieś wino ale niestety wylało się.
Cholera, że też nie mają tu korków do butelek. zaklął, po czym jednym szybkim ruchem obalił całą butelkę. Dopiero tak zabezpieczony i znieczulony poszedł zobaczyć co się dzieje.
Może i jakiś bogacz się trafi co zaszczyci mnie jakimś groszem... zamruczał pod nosem.
Krzyk nie zmieszał żebraka. Wręcz przeciwnie. Poczuł się jak w domu- na ulicach Ankh-Morpork. Gdy wszyscy rzucili się w stronę krzyczącej osoby, Adam wykorzystał sytuację i pobiegł w stronę najobficiej zastawionego stołu, który jednocześnie był najdalej od całej zadymy. Łapczywie zaczął chwytać wszelkiego rodzaju jadło i chować gdzieś w przepaście swoich szat. Spróbował także schować jakieś wino ale niestety wylało się.
Cholera, że też nie mają tu korków do butelek. zaklął, po czym jednym szybkim ruchem obalił całą butelkę. Dopiero tak zabezpieczony i znieczulony poszedł zobaczyć co się dzieje.
Może i jakiś bogacz się trafi co zaszczyci mnie jakimś groszem... zamruczał pod nosem.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1007
- Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
- Numer GG: 8564458
- Lokalizacja: Z TBM

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Ariziel
Kiedy tylko krasnolud zaczął przemawiać mag z nudów zaczął się bawić łyżeczką używając do tego telekinezy, ale równocześnie strał się słuchać o czym ględzi krasnolud, kiedy mag usłyszał krzyk pomyślał-Ciekawe, kto tym razem zginął, może zwolni się miejsce na wyższym poziomie?-oj tak, Ariziel był ambitny i chciał dojść na sam szczyt choćby po trupach (tak samo zresztą jak reszta magów) kiedy wszyscy pobiegli w strone, gdzie rozległ się krzyk, Mag zaczął rozglądać się po pomieszczeniu szukając miejsca (i jedzenia) jakiegoś maga na wyższym niż on poziomie
który poziom magiczny mam?
Kiedy tylko krasnolud zaczął przemawiać mag z nudów zaczął się bawić łyżeczką używając do tego telekinezy, ale równocześnie strał się słuchać o czym ględzi krasnolud, kiedy mag usłyszał krzyk pomyślał-Ciekawe, kto tym razem zginął, może zwolni się miejsce na wyższym poziomie?-oj tak, Ariziel był ambitny i chciał dojść na sam szczyt choćby po trupach (tak samo zresztą jak reszta magów) kiedy wszyscy pobiegli w strone, gdzie rozległ się krzyk, Mag zaczął rozglądać się po pomieszczeniu szukając miejsca (i jedzenia) jakiegoś maga na wyższym niż on poziomie
który poziom magiczny mam?
Ostatnio zmieniony wtorek, 4 lipca 2006, 14:50 przez Kloner, łącznie zmieniany 1 raz.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Dhun Toporski
- Kto śmie przerywać kapłanowi w nauczaniu? Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo jak nie...- mówił krasnolud pod nosem, przechodząc do tłumu. Ani myślał się przeciskać, w końcu był tutaj gościem i wysłannikiem kościelnym. Jeśli to coś poważnego, to na pewno poproszą go. A jeśli nie... Cóż, ktoś zapłaci za przerywanie nauki wysłannika Oma.
- Kto śmie przerywać kapłanowi w nauczaniu? Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo jak nie...- mówił krasnolud pod nosem, przechodząc do tłumu. Ani myślał się przeciskać, w końcu był tutaj gościem i wysłannikiem kościelnym. Jeśli to coś poważnego, to na pewno poproszą go. A jeśli nie... Cóż, ktoś zapłaci za przerywanie nauki wysłannika Oma.

-
- Marynarz
- Posty: 237
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Jesli ktos jakims cudem nie zauwazyl - sesja wstrzymana- taki stan rzeczy utrzyma sie przez (przynajmniej) najblizsze dwa tygodnie
brak polskich znakow nieprzypadkowy
brak polskich znakow nieprzypadkowy
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!

-
- Marynarz
- Posty: 237
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Po dluuugiej przerwie wznawiam sesje. (ktos jeszcze o niej pamieta?) No ale w koncu napisalem ze CONAJMNIEJ dwa tygodnie.
Wroznik, Ariziel, Adam:
Gdy w koncu dotarles do zrudla tego calego zamieszania, ujrzales lekko otwarte drzwi, ktore do niedawna byly zabite deskami, a wokol ktorych zebral sie ciasny krag magow zawziecie sie o cos klocacych. Nigdzie jednak nie mogles znalezc osoby ktora moglaby krzykiem zagluszyc jazgot i rumor panujacy w sali glownej.
Dhun:
Gdytak sobie stales naburmuszony obok podium, Sala zaczela powoli pustoszec. Teraz bylo w niej tylko kilka osob opychajacych sie jedzeniem, ale i oni skierowali sie w strone z ktorej dochodzily krzyki.
Wroznik, Ariziel, Adam:
Gdy w koncu dotarles do zrudla tego calego zamieszania, ujrzales lekko otwarte drzwi, ktore do niedawna byly zabite deskami, a wokol ktorych zebral sie ciasny krag magow zawziecie sie o cos klocacych. Nigdzie jednak nie mogles znalezc osoby ktora moglaby krzykiem zagluszyc jazgot i rumor panujacy w sali glownej.
Dhun:
Gdytak sobie stales naburmuszony obok podium, Sala zaczela powoli pustoszec. Teraz bylo w niej tylko kilka osob opychajacych sie jedzeniem, ale i oni skierowali sie w strone z ktorej dochodzily krzyki.
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Dhun Toporski
Na pewno mnie poproszą. Nie ma co do tego wątpliwości. W końcu jestem tu ważnym gościem. Sługą Oma. Nikt nie ma prawa lekceważyć kapłana tak ważnego boga, prawda?- pytał siebie w myślach. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że nikt nie ma zamiaru go wzywać. Wyglądało bardziej, jakby o nim zapomnieli. To była zniewaga. Kiedy przełożeni się o tym dowiedzą...
Chwilowo jednak został praktycznie sam. Rozejrzał się uważnie i zdecydował. Podszedł do stołu i ostrożnie zciągnął z najbliższego półmiska coś, co w ogólnych zarysach przypominało kurze udko. Zaczął powoli ogryzać mięso mówiąc sobie, że przecież musi poznać pokusy tego świata, by w przyszłości móc z nimi walczyć. Kiedy uodpornił się już na krzydełko, półmisek klusek i spory talerz zupy rybnej postanowił, że trzeba się zorientować, o co chodziło z tym krzykiem. Dostojnym, choć trochę zataczającym się krokiem poszedł w kierunku zgromadzonych ludzi. Silne łokcie i zabrana skądś chochla pomogła mu utorować sobie drogę przez tłum, dzięki czemu dostał się na sam przód.
Na pewno mnie poproszą. Nie ma co do tego wątpliwości. W końcu jestem tu ważnym gościem. Sługą Oma. Nikt nie ma prawa lekceważyć kapłana tak ważnego boga, prawda?- pytał siebie w myślach. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że nikt nie ma zamiaru go wzywać. Wyglądało bardziej, jakby o nim zapomnieli. To była zniewaga. Kiedy przełożeni się o tym dowiedzą...
Chwilowo jednak został praktycznie sam. Rozejrzał się uważnie i zdecydował. Podszedł do stołu i ostrożnie zciągnął z najbliższego półmiska coś, co w ogólnych zarysach przypominało kurze udko. Zaczął powoli ogryzać mięso mówiąc sobie, że przecież musi poznać pokusy tego świata, by w przyszłości móc z nimi walczyć. Kiedy uodpornił się już na krzydełko, półmisek klusek i spory talerz zupy rybnej postanowił, że trzeba się zorientować, o co chodziło z tym krzykiem. Dostojnym, choć trochę zataczającym się krokiem poszedł w kierunku zgromadzonych ludzi. Silne łokcie i zabrana skądś chochla pomogła mu utorować sobie drogę przez tłum, dzięki czemu dostał się na sam przód.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
