Wrota Baldura

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Ondrus
Półelf zauważył co czyni ten cały dzieciak z tyłu ich wozu. Spokojnie przeszedł na tył po czym rzekł do niego.
- Nie mówiono ci że ciekawość to pierwszy stopień do piekła- Srebrny oparł się o burtę wozu po czym zwrócił się do twójki z przodu.- Trakt jest niebezpieczny więc moglibyście nam potowarzyszyć, o ile nie przeszkadzać wam bedzie dziwne towarzystwo. - uśmiechnął się do chłopaka w którym Viergis rozpoznał druida.- To jak przyłączycie się czy mamy podążyć sami dalej.?
Półelf zauważył co czyni ten cały dzieciak z tyłu ich wozu. Spokojnie przeszedł na tył po czym rzekł do niego.
- Nie mówiono ci że ciekawość to pierwszy stopień do piekła- Srebrny oparł się o burtę wozu po czym zwrócił się do twójki z przodu.- Trakt jest niebezpieczny więc moglibyście nam potowarzyszyć, o ile nie przeszkadzać wam bedzie dziwne towarzystwo. - uśmiechnął się do chłopaka w którym Viergis rozpoznał druida.- To jak przyłączycie się czy mamy podążyć sami dalej.?
Ostatnio zmieniony piątek, 4 sierpnia 2006, 14:59 przez Sergi, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Silbrayan
Odwrócił się nagle do pół - elfa, który wyraźnie mu groził. Nie szukał zaczepki, ale to towarzystwo do najlepszych nie należało. Odszedł krok w tył, złożył ręce na piersiach i powiedział: - Towarzystwo się przyda, to oczywiste. Ale nie będziemy odpowiadać za wasze przewinienia i kiedy dotrzemy do Nashkel nasze drogi się rozdzielą. Nie będę podróżował wraz z wynaturzeniami, nawet jeśli jest w was dobro. Służę naturze i ludziom, nie złotu i chwale!
Po czym złożył ręce w druidzkim geście przywitania i powiedział do pół-elfa: - Niech Matka roztacza nad nami opiekę, jestem Silbrayan, a Ty jesteś chyba tutaj przywódcą! Więc wyciągam ku Tobie rękę w geście powitania i oznajmiam, że chętnie dołączymy się do waszej grupy, zaznaczam jednak, że za przyjaciół uważać naszej trójki nie możecie. - Chłopak oczywiście wyciągnął rękę do pół-elfa i tą przemową udowodnił, że jest charyzmatyczny, ale też dobry i ma jasno ułożoną w głowie ścieżkę postępowania...
Odwrócił się nagle do pół - elfa, który wyraźnie mu groził. Nie szukał zaczepki, ale to towarzystwo do najlepszych nie należało. Odszedł krok w tył, złożył ręce na piersiach i powiedział: - Towarzystwo się przyda, to oczywiste. Ale nie będziemy odpowiadać za wasze przewinienia i kiedy dotrzemy do Nashkel nasze drogi się rozdzielą. Nie będę podróżował wraz z wynaturzeniami, nawet jeśli jest w was dobro. Służę naturze i ludziom, nie złotu i chwale!
Po czym złożył ręce w druidzkim geście przywitania i powiedział do pół-elfa: - Niech Matka roztacza nad nami opiekę, jestem Silbrayan, a Ty jesteś chyba tutaj przywódcą! Więc wyciągam ku Tobie rękę w geście powitania i oznajmiam, że chętnie dołączymy się do waszej grupy, zaznaczam jednak, że za przyjaciół uważać naszej trójki nie możecie. - Chłopak oczywiście wyciągnął rękę do pół-elfa i tą przemową udowodnił, że jest charyzmatyczny, ale też dobry i ma jasno ułożoną w głowie ścieżkę postępowania...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Ondrus
- Bogowie chrońcie przed przywódctwem w tej grupie.- zaśmiał się, po czym wykonał ukłon w stronę druida i podał mu ręke.- Moja godność najwyraźniej to Lordan, reszte mych towarzyszy zapewne niedługo poznacie lepiej odemnie.- Półelf zeskoczył z wozu i rzekł tym razem do wszystkich.- Czas najwyższy przeprowadzić konie przez most i kontynuować naszą podróż.- Półelf zmierzył ukradkowym spojrzeniem trójkę nieznajomych, dokładnie przyjrzał się ich broni i pancerzą. Miał nadzieje że ta wiedza nie przyda mu się w ten sposób o jakim teraz myślał.
- Bogowie chrońcie przed przywódctwem w tej grupie.- zaśmiał się, po czym wykonał ukłon w stronę druida i podał mu ręke.- Moja godność najwyraźniej to Lordan, reszte mych towarzyszy zapewne niedługo poznacie lepiej odemnie.- Półelf zeskoczył z wozu i rzekł tym razem do wszystkich.- Czas najwyższy przeprowadzić konie przez most i kontynuować naszą podróż.- Półelf zmierzył ukradkowym spojrzeniem trójkę nieznajomych, dokładnie przyjrzał się ich broni i pancerzą. Miał nadzieje że ta wiedza nie przyda mu się w ten sposób o jakim teraz myślał.
Ostatnio zmieniony piątek, 4 sierpnia 2006, 15:00 przez Sergi, łącznie zmieniany 2 razy.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Dziewczyna drzemała sobie spokojnie na wozie, aż do chwili gdy dotarli do mostu. Kiedy młody druid odgarnął płachtę dziewczyna się wzdrygnęła. Zdziwiona odgarnęła srebrne włosy znad czoła. Rozejrzała się po okolicy starając się rozeznać gdzie są. Przysłuchiwała sie słowom Srebrnego i bardzo ją zdziwiło to, że nagle przedstawia się innym mianem. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu starając się dociec co się stało. Po chwili zrezygnowała ze snucia domysłów i postanowiła dalej przesłuchiwać się rozmowie w milczeniu. To z pewnością wiele jej wyjaśni i nie narobi wielu kłopotów. Przyjrzała się trójce podróżników, zauważyła gotowość Feyry do ewentualnego starcia. Westchnęła niezadowolona. Znała porywczość drowki. Sama przecież prawie stała się jej ofiarą.
Dziewczyna drzemała sobie spokojnie na wozie, aż do chwili gdy dotarli do mostu. Kiedy młody druid odgarnął płachtę dziewczyna się wzdrygnęła. Zdziwiona odgarnęła srebrne włosy znad czoła. Rozejrzała się po okolicy starając się rozeznać gdzie są. Przysłuchiwała sie słowom Srebrnego i bardzo ją zdziwiło to, że nagle przedstawia się innym mianem. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu starając się dociec co się stało. Po chwili zrezygnowała ze snucia domysłów i postanowiła dalej przesłuchiwać się rozmowie w milczeniu. To z pewnością wiele jej wyjaśni i nie narobi wielu kłopotów. Przyjrzała się trójce podróżników, zauważyła gotowość Feyry do ewentualnego starcia. Westchnęła niezadowolona. Znała porywczość drowki. Sama przecież prawie stała się jej ofiarą.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Słowa młodego druida rozbawiły drowkę.
'- Służę naturze i ludziom, nie złotu i chwale!'
Choć na zewnątrz nie było tego widać, roześmiała się w duchu.
*Nie służy złotu... hahahaha... zabawny jesteś druidzie... chyba nie widziałeś nigdy złota w pokaźnej ilości.*
Do tego doszła jeszcze wymiana zdań:
'- Ty jesteś chyba tutaj przywódcą!' - powiedział Silbrayan.
'- Bogowie chrońcie przed przywódctwem w tej grupie.' - odpowiedział Srebrny Ondrus Lordan.
Drowka roześmiała się w duchu, tak bardzo, że nawet na zewnątrz dało się zauważyć drobny uśmieszek.
- Nie mamy przywódcy. - powiedziała głośnym ale spokojnym i może lekko rozbawionym głosem.
- Zapraszamy cię do kompani. - powiedziała (akcentując słowo 'cię') i dodała w myśli:
*Dzielenie się z tobą łupami będzie przyjemnością, skoro nie chcesz złota.*
- Jeśli chodzi o kurdupla, to lepiej będzie jak pomaszeruje sobie za wozem. - powiedziała do druida.
- Jak coś zgubimy, to przyda się na coś i podniesie. - dodała cicho.
Słowa młodego druida rozbawiły drowkę.
'- Służę naturze i ludziom, nie złotu i chwale!'
Choć na zewnątrz nie było tego widać, roześmiała się w duchu.
*Nie służy złotu... hahahaha... zabawny jesteś druidzie... chyba nie widziałeś nigdy złota w pokaźnej ilości.*
Do tego doszła jeszcze wymiana zdań:
'- Ty jesteś chyba tutaj przywódcą!' - powiedział Silbrayan.
'- Bogowie chrońcie przed przywódctwem w tej grupie.' - odpowiedział Srebrny Ondrus Lordan.
Drowka roześmiała się w duchu, tak bardzo, że nawet na zewnątrz dało się zauważyć drobny uśmieszek.
- Nie mamy przywódcy. - powiedziała głośnym ale spokojnym i może lekko rozbawionym głosem.
- Zapraszamy cię do kompani. - powiedziała (akcentując słowo 'cię') i dodała w myśli:
*Dzielenie się z tobą łupami będzie przyjemnością, skoro nie chcesz złota.*
- Jeśli chodzi o kurdupla, to lepiej będzie jak pomaszeruje sobie za wozem. - powiedziała do druida.
- Jak coś zgubimy, to przyda się na coś i podniesie. - dodała cicho.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Throrgrim
Krasnolud spojrzał na swego kompana Silbrayana który wygłaszał swoje wzniosłe przemówienia. Druidowi najwyraźniej nowe towarzystwo niezbyt pasowało, ale Throrgrim nie odebrał tego jako złą kartę. Nieznajomi rzeczywiście wyglądali na podejrzane typy, a zwłaszcza drowka która już teraz zaczynała działać krasnoludowi na nerwy, ale wolał dotrzymać im towarzystwa do czasu aż nie znajdą się w Nashkel niż podróżować jedynie z dwójką swoich ziomków. Chwile później rzekł oschle do drowki:
- Skoro uważasz mnie za kurdupla, to wyjdź z tego wózka i powtórz to raz jeszcze, a wtedy przekonasz się co ten kurdupel zrobi z twoją niewyparzoną gębą, pyskata drowko...Chyba dawno nikt nie spuścił ci łomotu, który zdecydowanie by ci się przydał...
Chwilę potem spojrzał w stronę powozu gdzie półelf próbował przeprowadzić konie przez wąski most.
- Czekaj, Lordanie...niech moje krasnoludzkie muskuły w końcu na coś się przydadzą ...
Spojrzał ostentacyjnie na Silbrayana po czym ruszył w kierunku mostu.
Krasnolud spojrzał na swego kompana Silbrayana który wygłaszał swoje wzniosłe przemówienia. Druidowi najwyraźniej nowe towarzystwo niezbyt pasowało, ale Throrgrim nie odebrał tego jako złą kartę. Nieznajomi rzeczywiście wyglądali na podejrzane typy, a zwłaszcza drowka która już teraz zaczynała działać krasnoludowi na nerwy, ale wolał dotrzymać im towarzystwa do czasu aż nie znajdą się w Nashkel niż podróżować jedynie z dwójką swoich ziomków. Chwile później rzekł oschle do drowki:
- Skoro uważasz mnie za kurdupla, to wyjdź z tego wózka i powtórz to raz jeszcze, a wtedy przekonasz się co ten kurdupel zrobi z twoją niewyparzoną gębą, pyskata drowko...Chyba dawno nikt nie spuścił ci łomotu, który zdecydowanie by ci się przydał...
Chwilę potem spojrzał w stronę powozu gdzie półelf próbował przeprowadzić konie przez wąski most.
- Czekaj, Lordanie...niech moje krasnoludzkie muskuły w końcu na coś się przydadzą ...
Spojrzał ostentacyjnie na Silbrayana po czym ruszył w kierunku mostu.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Viergis
- Nie jestem wynaturzeniem, chlopaczku - powiedzial pieszczotliwie Viergis. - Bawilem sie magia, kiedy twoi pradziadkowie jeszcze nie stapali po tej ziemi, dlatego uszanuj mnie, nie tylko ze wzgledu na wiek - zaklinacz sie na chwile zamyslil. *Szescset piecdziesiat dwa lata... Moze pomylilem sie o dwadziescia...* - Ale takze ze wzgledu na to, ze naleze do Zakapturzonych Czarodziejow - dodal Viergis, nanoszac kaptur z powrotem na oczy, ktore przez chwile staly sie kompletnie czerwone, rzucajac na twarz druida czerwony, zlowieszczy blask. - Dlatego jedzmy razem, a w Nashkel nasze drogi sie rozwioda...
*O ile predzej mnie nie rozloscisz* - pomyslal Viergis.
Czarodziej zaczal gestykulowac lewa, ludzka reka, co chwile zginajac i rozprostowujac palce. Nastepnie uniosl prawa, pajecza reke do gory. Z lewego, wskazujacego palca polecialo kilka roznokolorowych iskier, a pajecza dlon pokryla sie siecia. Druid cofnal sie, rozpoznajac, ze Viergis rzuca zaklecie, i przygotowal sie do kontraczarowania. Na (jego) szczescie, czar nie byl wymierzony w mlodzika. Siec na potwornej rece zagestnila sie, po chwili nabierajac ludzkiego wygladu.
- Magia iluzyjna. Nie chce by w Nashkel uznali mnie za demona - oznajmil Viergis, usmiechajac sie sam do siebie. Zasiadl w tyle wozu, krzyzujac nogi i doszczetnie zaslaniajac sie czarna szata... Nie odzywal sie do nikogo. Nie poruszal sie. Nie oddychal.
Wprowadzil siebie w trans...
- Nie jestem wynaturzeniem, chlopaczku - powiedzial pieszczotliwie Viergis. - Bawilem sie magia, kiedy twoi pradziadkowie jeszcze nie stapali po tej ziemi, dlatego uszanuj mnie, nie tylko ze wzgledu na wiek - zaklinacz sie na chwile zamyslil. *Szescset piecdziesiat dwa lata... Moze pomylilem sie o dwadziescia...* - Ale takze ze wzgledu na to, ze naleze do Zakapturzonych Czarodziejow - dodal Viergis, nanoszac kaptur z powrotem na oczy, ktore przez chwile staly sie kompletnie czerwone, rzucajac na twarz druida czerwony, zlowieszczy blask. - Dlatego jedzmy razem, a w Nashkel nasze drogi sie rozwioda...
*O ile predzej mnie nie rozloscisz* - pomyslal Viergis.
Czarodziej zaczal gestykulowac lewa, ludzka reka, co chwile zginajac i rozprostowujac palce. Nastepnie uniosl prawa, pajecza reke do gory. Z lewego, wskazujacego palca polecialo kilka roznokolorowych iskier, a pajecza dlon pokryla sie siecia. Druid cofnal sie, rozpoznajac, ze Viergis rzuca zaklecie, i przygotowal sie do kontraczarowania. Na (jego) szczescie, czar nie byl wymierzony w mlodzika. Siec na potwornej rece zagestnila sie, po chwili nabierajac ludzkiego wygladu.
- Magia iluzyjna. Nie chce by w Nashkel uznali mnie za demona - oznajmil Viergis, usmiechajac sie sam do siebie. Zasiadl w tyle wozu, krzyzujac nogi i doszczetnie zaslaniajac sie czarna szata... Nie odzywal sie do nikogo. Nie poruszal sie. Nie oddychal.
Wprowadzil siebie w trans...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści miecza. Wstała powoli, jednocześnie mówiąc cicho do swoich towarzyszy:
- Bądźcie gotowi do walki, na wypadek, jakby tamci dwaj chcieli pomóc temu małemu.
Jej słowa brzmiały jakby miała już gotowy cały plan walki. Jasne było, że zamierzała wyjść z wozu i stoczyć pojedynek z krasnoludem.
Feyra chciała mieć pewność, że stanie przeciwko jednemu przeciwnikowi, że nie będzie zmuszona do walki z trzema.
Cicho spytała swoich towarzyszy:
- W razie czego załatwicie tych dwóch? prawda?!
Już by wysiadła i rozpoczęła walkę, ale zaczekała jeszcze by usłyszeć decyzję towarzyszy.
Spojrzała na Viergisa licząc, że w razie czego zajmie się druidem (do którego osobiście nic nie miała), ale ten chyba postanowił medytować.
*Wybrałeś na to zły moment - możliwe że ci przerwę jakby co.*
Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści miecza. Wstała powoli, jednocześnie mówiąc cicho do swoich towarzyszy:
- Bądźcie gotowi do walki, na wypadek, jakby tamci dwaj chcieli pomóc temu małemu.
Jej słowa brzmiały jakby miała już gotowy cały plan walki. Jasne było, że zamierzała wyjść z wozu i stoczyć pojedynek z krasnoludem.
Feyra chciała mieć pewność, że stanie przeciwko jednemu przeciwnikowi, że nie będzie zmuszona do walki z trzema.
Cicho spytała swoich towarzyszy:
- W razie czego załatwicie tych dwóch? prawda?!
Już by wysiadła i rozpoczęła walkę, ale zaczekała jeszcze by usłyszeć decyzję towarzyszy.
Spojrzała na Viergisa licząc, że w razie czego zajmie się druidem (do którego osobiście nic nie miała), ale ten chyba postanowił medytować.
*Wybrałeś na to zły moment - możliwe że ci przerwę jakby co.*
Ostatnio zmieniony piątek, 4 sierpnia 2006, 21:30 przez Mekow, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Silbrayan
Chłopak przeżył szok oglądając cały ten spektakl, ale wskoczył na wóz i przyjrzał się każdemu z osobna. Powściągliwie nie odzywał się, dopóki nikt więcej nic nie powie, ale poprawił szatę i uśmiechnął się, przez co wyglądał na trochę starszego i najprzystojniejszego z grupy.
Jako druid nie obnosił się ze swoją seksualnością i nie miał najmniejszego zamiaru wiązać się w jakikolwiek sposób z tą grupą. Uśmiech był raczej narzędziem obronnym przed zakłamaniem, które wyczuwał w tej grupie. Usiadł spokojnie niedaleko drowki i wyciągając z kieszeni jagody zaczął je mechanicznie żuć. Przyglądał się twarzom osób naprzeciwko, dłużej zatrzymał się na srebrnowłosej, cichej dziewczynie, nie wiedząc do jakiej rasy ją przyporządkować. Później zamyślił się nad stanem najwyższego Hierofanta, którego łono matki natury wzywało z powrotem. Przeczuwał, że wśród jego braci druidów wybuchną walki o władzę, a on chciał znaleźć się jak najdalej od tej polityki. Paradoksalnie lepiej czuł się w ciągłej wędrówce, niż mieszkając w okolicach kręgu druidów... Nie pytał tych osobników dlaczego jadą do Nashkel, nie było to jego sprawą, skoro oni go też o nic nie pytali. Cieszył się z tej chwili prywatności, ale zaprawdę brak mu było szczerej rozmowy, a z krasnoludem ciężko było takie prowadzić...
Zachowanie drowki nie obchodziło go zbytnio. Ale powiedział spokojnie, kiedy ta wstawała, zastępując jej drogę: - Proszę Cię, nie strzęp miecza na mojego kompana. W czasie drogi do Nashkel bardziej przydadzą się Twoje umiejętności Mroczny Elfie.
I bez najmniejszego strachu stał przed elfką, mimo iż była tęższa od niego. Patrzył na nią proszącym wzrokiem, nie chciał zwady z nowopoznanymi i wolał ulec większości...
Chłopak przeżył szok oglądając cały ten spektakl, ale wskoczył na wóz i przyjrzał się każdemu z osobna. Powściągliwie nie odzywał się, dopóki nikt więcej nic nie powie, ale poprawił szatę i uśmiechnął się, przez co wyglądał na trochę starszego i najprzystojniejszego z grupy.
Jako druid nie obnosił się ze swoją seksualnością i nie miał najmniejszego zamiaru wiązać się w jakikolwiek sposób z tą grupą. Uśmiech był raczej narzędziem obronnym przed zakłamaniem, które wyczuwał w tej grupie. Usiadł spokojnie niedaleko drowki i wyciągając z kieszeni jagody zaczął je mechanicznie żuć. Przyglądał się twarzom osób naprzeciwko, dłużej zatrzymał się na srebrnowłosej, cichej dziewczynie, nie wiedząc do jakiej rasy ją przyporządkować. Później zamyślił się nad stanem najwyższego Hierofanta, którego łono matki natury wzywało z powrotem. Przeczuwał, że wśród jego braci druidów wybuchną walki o władzę, a on chciał znaleźć się jak najdalej od tej polityki. Paradoksalnie lepiej czuł się w ciągłej wędrówce, niż mieszkając w okolicach kręgu druidów... Nie pytał tych osobników dlaczego jadą do Nashkel, nie było to jego sprawą, skoro oni go też o nic nie pytali. Cieszył się z tej chwili prywatności, ale zaprawdę brak mu było szczerej rozmowy, a z krasnoludem ciężko było takie prowadzić...
Zachowanie drowki nie obchodziło go zbytnio. Ale powiedział spokojnie, kiedy ta wstawała, zastępując jej drogę: - Proszę Cię, nie strzęp miecza na mojego kompana. W czasie drogi do Nashkel bardziej przydadzą się Twoje umiejętności Mroczny Elfie.
I bez najmniejszego strachu stał przed elfką, mimo iż była tęższa od niego. Patrzył na nią proszącym wzrokiem, nie chciał zwady z nowopoznanymi i wolał ulec większości...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Viergis
W glowie Feyry cos eksplodowalo. Mocne uderzenie, jakby ktos ja uderzyl lomem. *ZATRZYMAJ SIE* - rozkazal glos Viergisa, ktory rozpoczal sie w jej glowie. *Przepraszam, ze musialem Cie uderzyc, ale poczekaj chwile. Udawalem medytacje, by zwiesc mlodzika i jego towarzyszy.* Feyra zatrzymala sie w progu drzwi. Mlodzik cos do niej powiedzial. Elfka spogladala na wstajacego starca. Dopiero teraz zauwazyla, ze jest wysoki i stoi prosto. Mial postawe szlachcica. Moze byl nawet arystokrata? Kto to wie...
Bol w glowie Feyry ustapil, a Viergis jeszcze raz przeprosil, lekko sie klaniajac. Te maniery nieco rozsmieszyly kobiete. Po chwili czarodziej powiedzial:
- Praktykowalem magie od dawna, mlodzik nie ma ze mna szans. Poza tym, powinien oberwac za nazwanie mnie wynaturzeniem. Glupie psie nasienie zadarlo z niewlasciwa osoba... Nie wiem czy reszta druzyny bedzie chciala ich zabic - szeptal Viergis. - Ja moge zajac sie mlodzikiem, gdyby chcial pomoc krasnoludowi.
Viergis zastanowil sie, unoszac wzrok w gore. Machnal prawa reka z blyskawiczna szybkoscia. Zmienila sie znow w swoja pajecza postac, a Feyra zauwazyla cos blyszczacego na czerwono w jego dloni. Pieknie wykonany sztylet swiecil na wszystkie strony czerwonym blaskiem. Byly na nim jakies inskrypcje w nieznanym jezyku. Robaki z reki Viergisa pochlonely ostrze, ktore przez ich szybkie ruchy zdawalo sie falowac...
- Plan jest taki. Ty atakuj krasnoluda, rob jak chcesz. Jestes zlodziejem lub lotrem? Moze zajdziesz go od tylu? Moge rzucic zaklecie niewidzialnosci na ciebie - szeptal Viergis, usmiechajac sie zlowieszczo...
W glowie Feyry cos eksplodowalo. Mocne uderzenie, jakby ktos ja uderzyl lomem. *ZATRZYMAJ SIE* - rozkazal glos Viergisa, ktory rozpoczal sie w jej glowie. *Przepraszam, ze musialem Cie uderzyc, ale poczekaj chwile. Udawalem medytacje, by zwiesc mlodzika i jego towarzyszy.* Feyra zatrzymala sie w progu drzwi. Mlodzik cos do niej powiedzial. Elfka spogladala na wstajacego starca. Dopiero teraz zauwazyla, ze jest wysoki i stoi prosto. Mial postawe szlachcica. Moze byl nawet arystokrata? Kto to wie...
Bol w glowie Feyry ustapil, a Viergis jeszcze raz przeprosil, lekko sie klaniajac. Te maniery nieco rozsmieszyly kobiete. Po chwili czarodziej powiedzial:
- Praktykowalem magie od dawna, mlodzik nie ma ze mna szans. Poza tym, powinien oberwac za nazwanie mnie wynaturzeniem. Glupie psie nasienie zadarlo z niewlasciwa osoba... Nie wiem czy reszta druzyny bedzie chciala ich zabic - szeptal Viergis. - Ja moge zajac sie mlodzikiem, gdyby chcial pomoc krasnoludowi.
Viergis zastanowil sie, unoszac wzrok w gore. Machnal prawa reka z blyskawiczna szybkoscia. Zmienila sie znow w swoja pajecza postac, a Feyra zauwazyla cos blyszczacego na czerwono w jego dloni. Pieknie wykonany sztylet swiecil na wszystkie strony czerwonym blaskiem. Byly na nim jakies inskrypcje w nieznanym jezyku. Robaki z reki Viergisa pochlonely ostrze, ktore przez ich szybkie ruchy zdawalo sie falowac...
- Plan jest taki. Ty atakuj krasnoluda, rob jak chcesz. Jestes zlodziejem lub lotrem? Moze zajdziesz go od tylu? Moge rzucic zaklecie niewidzialnosci na ciebie - szeptal Viergis, usmiechajac sie zlowieszczo...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Dziewczyna zeszła z wozu.
- Pomóżmy im i chociaż nie przeszkadzajmy - uśmiechnęła się. Nieświadomie owinęła swój ogon wokół prawej nogi. Czekała na ewentualne instrukcje dotyczące przesuwania wozu. Nie chciała przeszkadzać, dlatego o ile ktoś jej o pomoc nie prosił nie wtrącała się. W pewnym momencie machnęła ogonem zahaczając o coś po drodze. Zaczerwiniła się i natychmiast ogon zniknął. Cofnęła się nieco do tyłu mając nadzieję, że nikt nie zauważył. Zaczęła udawać, że nic się nie stało i rysowała butem kółka na piachu. Po chwili zaczeło to wyglądać nieco zabawnie ale ona z uporem godnym lepszej sprawy skupiała sie na kółkach tak mocno że na jej czole pojawiła się kropla potu.
Dziewczyna zeszła z wozu.
- Pomóżmy im i chociaż nie przeszkadzajmy - uśmiechnęła się. Nieświadomie owinęła swój ogon wokół prawej nogi. Czekała na ewentualne instrukcje dotyczące przesuwania wozu. Nie chciała przeszkadzać, dlatego o ile ktoś jej o pomoc nie prosił nie wtrącała się. W pewnym momencie machnęła ogonem zahaczając o coś po drodze. Zaczerwiniła się i natychmiast ogon zniknął. Cofnęła się nieco do tyłu mając nadzieję, że nikt nie zauważył. Zaczęła udawać, że nic się nie stało i rysowała butem kółka na piachu. Po chwili zaczeło to wyglądać nieco zabawnie ale ona z uporem godnym lepszej sprawy skupiała sie na kółkach tak mocno że na jej czole pojawiła się kropla potu.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Nie zlękła się druida, który stanął na jej drodze. Nie chodziło o to, że była od niego wyższa, czy że miała w ręku broń, bo druid znał się na magii. Feyra myślała teraz o walce z krasnoludem - druid nie był jej wrogiem, a oprócz tego mówił do niej spokojnym tonem.
Powiedziała do niego:
- Za dużo powiedział, żebym mogła mu pozwolić dalej żyć. Jak mu się nie podobało to co mówiłam, to mógł nie podsłuchiwać.
Następnie skierowała wzrok na Viergisa i powiedziała:
- Jestem wojownikiem, i to niezwykle dobrym. Pokonam go w otwartej walce, bez żadnych forteli.
- Zabiłam już ponad setkę takich brodatych kurdupli. - powiedziała do wszystkich (chyba łącznie z sobą).
- A teraz... przepraszam - powiedziała cicho, chcąc aby druid ustąpił drogi, którą jej zastawił.
Nie zlękła się druida, który stanął na jej drodze. Nie chodziło o to, że była od niego wyższa, czy że miała w ręku broń, bo druid znał się na magii. Feyra myślała teraz o walce z krasnoludem - druid nie był jej wrogiem, a oprócz tego mówił do niej spokojnym tonem.
Powiedziała do niego:
- Za dużo powiedział, żebym mogła mu pozwolić dalej żyć. Jak mu się nie podobało to co mówiłam, to mógł nie podsłuchiwać.
Następnie skierowała wzrok na Viergisa i powiedziała:
- Jestem wojownikiem, i to niezwykle dobrym. Pokonam go w otwartej walce, bez żadnych forteli.
- Zabiłam już ponad setkę takich brodatych kurdupli. - powiedziała do wszystkich (chyba łącznie z sobą).
- A teraz... przepraszam - powiedziała cicho, chcąc aby druid ustąpił drogi, którą jej zastawił.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Silbrayan
- Skoro tak, to rozwiążcie to sami. Chociaż mimo wszystko, Ty pierwsza uraziłaś krasnoluda. Nie mieszam się jednak w sprawy innych bez wyraźnego nakazu starszyzny!
Młodzik odsunął się z drogi elfce wciąż jednak wpatrując się w nią swoimi głębokimi zielonymi oczami z niemą prośbą. Liczył przynajmniej na to, że nie skończy się to śmiercią którejś ze stron...
Już zaczynał się czuć pewniej, kiedy to przeszła obok niego srebrnowłosa. Kiedy była już krok za nim, kopnęła go chyba lekko piętą w łydkę, bo poczuł smagnięcie. Obrócił się w jej stronę zmieszany, ale widząc na jej twarzy jeszcze większe zmieszanie, zostawił ją w spokoju, bo już i tak za dużo się nagadał jak na jeden dzień.
- Skoro tak, to rozwiążcie to sami. Chociaż mimo wszystko, Ty pierwsza uraziłaś krasnoluda. Nie mieszam się jednak w sprawy innych bez wyraźnego nakazu starszyzny!
Młodzik odsunął się z drogi elfce wciąż jednak wpatrując się w nią swoimi głębokimi zielonymi oczami z niemą prośbą. Liczył przynajmniej na to, że nie skończy się to śmiercią którejś ze stron...
Już zaczynał się czuć pewniej, kiedy to przeszła obok niego srebrnowłosa. Kiedy była już krok za nim, kopnęła go chyba lekko piętą w łydkę, bo poczuł smagnięcie. Obrócił się w jej stronę zmieszany, ale widząc na jej twarzy jeszcze większe zmieszanie, zostawił ją w spokoju, bo już i tak za dużo się nagadał jak na jeden dzień.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Zeskoczyła, z wielką zwinnością, z wozu i stanęła na ziemi. W dłoni mocno trzymała miecz.
Bez (zbędnego w tej chwili) ostrzeżenia, nie dając krasnoludowi dodatkowego czasu na przygotowanie się, zaatakowała go.
Jej cel był jesno określony - zabić.
Feyra atakuje mierząc ciosy w głowę i (w celu obcięcia głowy) w szyję (oraz gardło) Throrgrim'a.
Jeśli ma hełm. Wtedy jej głównym celem jest gardło.
Jeśli nie ma on żadnej zbroi, także ręce i korpus (ale głównie "głoszygar" - głowa, szyja, gardło).
Nie wzbrania się jednak przed "zwykłymi" ciosami, kiedy będzie okazja na ich zadanie.
Cóż MG. Jak wygląda przebieg walki ?
Zeskoczyła, z wielką zwinnością, z wozu i stanęła na ziemi. W dłoni mocno trzymała miecz.
Bez (zbędnego w tej chwili) ostrzeżenia, nie dając krasnoludowi dodatkowego czasu na przygotowanie się, zaatakowała go.
Jej cel był jesno określony - zabić.
Feyra atakuje mierząc ciosy w głowę i (w celu obcięcia głowy) w szyję (oraz gardło) Throrgrim'a.
Jeśli ma hełm. Wtedy jej głównym celem jest gardło.
Jeśli nie ma on żadnej zbroi, także ręce i korpus (ale głównie "głoszygar" - głowa, szyja, gardło).
Nie wzbrania się jednak przed "zwykłymi" ciosami, kiedy będzie okazja na ich zadanie.
Cóż MG. Jak wygląda przebieg walki ?

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Ondrus
Widząc co czyni drowka, półelf calkowiecie się załamał. Już za chwile miała się odbyć walka miedzy nią a krasnoludem. Zastanawiał się teraz z jakiego powodu nie dał dyla gdy miał okazje, jeszcze przed spotkaniem z płomienną ręką. Przez to że zachował się honorowo teraz znajdował się w najbardziej dziwacznej, porywczej i sprzecznej z wszystkimi zasadami drużynie. Wziął się w końcu w garść i krzyknął na głos.
- Feyra, nie dość ci walki?- spytał z wyrzutem- Chcesz nas w kolejne kłopoty wciągnąc, już w jednych jesteśmy po uszy.- wiedział że powiedział trochę za dużo jednak w tej chwili nie to było ważne.- Zaklinam was na wszystkim bogów, zaprzestańcie walki, chociaż na czas podróży. Oboje będziecie nam potrzebni.
Widząc co czyni drowka, półelf calkowiecie się załamał. Już za chwile miała się odbyć walka miedzy nią a krasnoludem. Zastanawiał się teraz z jakiego powodu nie dał dyla gdy miał okazje, jeszcze przed spotkaniem z płomienną ręką. Przez to że zachował się honorowo teraz znajdował się w najbardziej dziwacznej, porywczej i sprzecznej z wszystkimi zasadami drużynie. Wziął się w końcu w garść i krzyknął na głos.
- Feyra, nie dość ci walki?- spytał z wyrzutem- Chcesz nas w kolejne kłopoty wciągnąc, już w jednych jesteśmy po uszy.- wiedział że powiedział trochę za dużo jednak w tej chwili nie to było ważne.- Zaklinam was na wszystkim bogów, zaprzestańcie walki, chociaż na czas podróży. Oboje będziecie nam potrzebni.

