[Świat Pasem] Pradawni Władcy

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
Kupuje ziele i kilka noży. Po zmroku idę do karczmy, którą wskaże X. Próbuję tak agitować naćpanych ludzi, żeby przyłączyli się do fajerwerków, bo o północy jest nowy rok. Jak się wkręcą to pokazuję im jak się robi mołotowy i wysyłam na miasto, żeby szerzyli zniszczenie. Ewentualnych świadków w tawernie, którym by nieodpowiadało coś topię moimi mocami. Czterech największych narwańców namawiam, żeby agitowali przechodne menty, żeby przyłączyli się do obchodów nowego roku. Im więcej ognia tym lepiej. W czasie "małej apokalipsy" chowamy się z X w innej karczmie i jak coś to używam schłodzenia, gdy znajdziemy się już w piwnicy albo w kazamatach. Po zakończeniu walk w mieście wychodzimy z ukrycia, żeby sprawdzić czy droga wolna żeby kraść (jeżeli ktoś nas rozpozna to używam na nim swoich mocy zanim coś powie).

-
- Bombardier
- Posty: 622
- Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21
Anciol
Siedząc nieruchomo, skulona na niskim fotelu, przypatrywała się w milczeniu krotowi. Jej oczy błyszczały żółto w blasku płomieni. -Tak... Mam do ciebie wiele pytań. Ale - jej oczy rozbłysły lodowato - najpierw odpowiedz, czy chcesz mi służyć...
Siedząc nieruchomo, skulona na niskim fotelu, przypatrywała się w milczeniu krotowi. Jej oczy błyszczały żółto w blasku płomieni. -Tak... Mam do ciebie wiele pytań. Ale - jej oczy rozbłysły lodowato - najpierw odpowiedz, czy chcesz mi służyć...
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
I smell the blood of the asylum.

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Anciol:
Vil.. nei leń się
-Chciałem właśnie to zaproponować, obawiam się jednak,ze nie mogę wykonac przysiegi krwi...- odparł spokojnie czarnoksiężnik krawędzią kielicha zacinajac się celowo w dłoń. Z rany pociekła kropla ciemnosci, po czym wyrwa w skózez zasklepiła się. -Mozesz mnie Pani zwać Darkning, jakoże moje imię nei ma najmniejsego znaczenia. Umarło razem z mym ludzkim jestestwem.- podniósł ponownie kielich i znów upił łyk. -Nawet nie skosztowałaś wina, Pani. Czyżby niegodne?- zapytał się, zale był to raczej przytyk, niż faktyczne pytanie. Szlachetnosć trunku nie budziła żadnych wątpliwości. Czystość od trucizn także... z resztą, jaka trucizna mogłaby podziałac na posłańczynię Agonii? Darkning odstawił kielich i nalał sobie kolejny. -Mamy czas... dużo czasu. Słucham więc pytań...- powiedziął rozsiadajac się na kanapie wygodnie. Anielica odniosła wrażenie, ze oczekiwałby od niej tego samego - swobodnosci w ruchu, słowie i czynie...
AC i Xazaax:
piszesz w 3ciej osobie, AC jeszcze jeden taki post i masz +1 do KZ
Plan się powiódł... prawie. Po kilku wybuchach dał sie słyszeć szczęk oreża. Gdy AC się nieśmiało wycylił stiwerdził, ze jeden z uczestników "obchodów" leży zaszlachtowany, a reszta idzie wraz z kilkoma Wojownikami Świata w kierunku strażnicy. Trupa z ziemi sprząta inny wojownik, pod nadzorem kolejnego. Pakują całosć na żelazny wóz i dowożą w kierunku strażnicy. Jedyny zniszczony dom jest obecnie obstawiany przez 3 Wojowników Świata. Jeden z nich dyskutuje z właścicielem domu. Xazaax zaklął sykliwie. -No i co teraz- przemknęło przez głowę AC. Nie spodziewał się on tak szybkiej reakcji straży nocnej. Moze to był zwykły pech, ze akurat natknęli się na WŚ tak szybko...
Pavciooo i Wulfgar:
Całą trójak odeszła od Świątyni Węża na bezpieczną odległość. Teraz dopiero Pavelius mógł się przyglądnąć Vei.

-Nie sądzę, aby mogło chodzić o mnie...- powiedziała dziewczyna, gdy siedzieli już w karczmie. Ona popijała jakiś napój z długiej i wąskiej szklanicy, oni zamówili sobie po kuflu schłodzonego Stezzu - piwnego napoju chłodzącego popularnego w tych stronach. -Powiedział jedno słowo... ale nie byłąm w stanei go zapamietać... Baszaar wiedziałby, co to znaczy...- westchneła i przytknęła szklankę do ust. Jaj głebokie oczy lawirowały miedzy Wulfgarem a Pavciem. Gdy wypiłą kolejny łyk westchnęła ponownie i juz weselej zapytała -Jak ma na imię twój przyjaciel, Wulfgarze?- zpaytała wojownika. -Znacie się od dawna... moze chcecie coś os sobie opowiedzieć?- zapytała rozpierajac się na stole. Wulfgar z trudem powstrzymywał się przez aglądaniem jej za dekolt. Przez tawernę zawiał zimny wiatr. Dziewczyna zadrżała. Pavcioo katem oska dostrzegł ajkaś dziwną postać znikajaca za rogiem... Wpatrywała się w niego.. albo Wulfgara... albo Vei, nie był w stanei tego jednoznacznie stwierdzić. Wstał i powiedziawszy, ze zaraz wraca ruszył za osobnikiem. Nie chciał narażać Erynianki, która zapewne poszłaby z nimi, gdyby wziął ze sobą Wulfgara. Pav pomknął ulicą - prowadził go wiatr i jego nos. Stanął po chwioli rzed klapą do podziemia. Wie, że tamten jest w środku... wie też, że jest tam sam... Jeden na jednego pomyślał jaszczurolud.
Pyron i Dżo:
-Kmieciu?- burknął schwytany, po czym zaśmiał się. Zamilkł jednak czujac chłód ostrza. -Jeśli uważasz nas za kmieców, to masz o nas niskie mniemanie. Przypominam, ze upolowaliśmy tą czwórkę bez problemów. A ten tówj gorylek rozłożył nas tylko w wyniku szczęścia...- zgrzytnął zębami. -Pracuję dla Mistrza Ukrytych Toporów. Dla nikogo innego, a to dla kogo ON pracuje, nie leży w mym kręgu poznania.- dodał, patrząc z bezczelna miną na Pyrona. Elfka rzuciła tylko. -Masz zamiar ich powiesić? sznury są...- wkazała liny, którymiu powiązani byli towarzysze przesłuchiwanego bandyty. -Drzew też zadość!- krasnolud pogładził brodę. -Wieszajcie!- powiedział zbój usmiechajac się szczerzac kły.
Vil.. nei leń się

-Chciałem właśnie to zaproponować, obawiam się jednak,ze nie mogę wykonac przysiegi krwi...- odparł spokojnie czarnoksiężnik krawędzią kielicha zacinajac się celowo w dłoń. Z rany pociekła kropla ciemnosci, po czym wyrwa w skózez zasklepiła się. -Mozesz mnie Pani zwać Darkning, jakoże moje imię nei ma najmniejsego znaczenia. Umarło razem z mym ludzkim jestestwem.- podniósł ponownie kielich i znów upił łyk. -Nawet nie skosztowałaś wina, Pani. Czyżby niegodne?- zapytał się, zale był to raczej przytyk, niż faktyczne pytanie. Szlachetnosć trunku nie budziła żadnych wątpliwości. Czystość od trucizn także... z resztą, jaka trucizna mogłaby podziałac na posłańczynię Agonii? Darkning odstawił kielich i nalał sobie kolejny. -Mamy czas... dużo czasu. Słucham więc pytań...- powiedziął rozsiadajac się na kanapie wygodnie. Anielica odniosła wrażenie, ze oczekiwałby od niej tego samego - swobodnosci w ruchu, słowie i czynie...
AC i Xazaax:
piszesz w 3ciej osobie, AC jeszcze jeden taki post i masz +1 do KZ

Plan się powiódł... prawie. Po kilku wybuchach dał sie słyszeć szczęk oreża. Gdy AC się nieśmiało wycylił stiwerdził, ze jeden z uczestników "obchodów" leży zaszlachtowany, a reszta idzie wraz z kilkoma Wojownikami Świata w kierunku strażnicy. Trupa z ziemi sprząta inny wojownik, pod nadzorem kolejnego. Pakują całosć na żelazny wóz i dowożą w kierunku strażnicy. Jedyny zniszczony dom jest obecnie obstawiany przez 3 Wojowników Świata. Jeden z nich dyskutuje z właścicielem domu. Xazaax zaklął sykliwie. -No i co teraz- przemknęło przez głowę AC. Nie spodziewał się on tak szybkiej reakcji straży nocnej. Moze to był zwykły pech, ze akurat natknęli się na WŚ tak szybko...
Pavciooo i Wulfgar:
Całą trójak odeszła od Świątyni Węża na bezpieczną odległość. Teraz dopiero Pavelius mógł się przyglądnąć Vei.

-Nie sądzę, aby mogło chodzić o mnie...- powiedziała dziewczyna, gdy siedzieli już w karczmie. Ona popijała jakiś napój z długiej i wąskiej szklanicy, oni zamówili sobie po kuflu schłodzonego Stezzu - piwnego napoju chłodzącego popularnego w tych stronach. -Powiedział jedno słowo... ale nie byłąm w stanei go zapamietać... Baszaar wiedziałby, co to znaczy...- westchneła i przytknęła szklankę do ust. Jaj głebokie oczy lawirowały miedzy Wulfgarem a Pavciem. Gdy wypiłą kolejny łyk westchnęła ponownie i juz weselej zapytała -Jak ma na imię twój przyjaciel, Wulfgarze?- zpaytała wojownika. -Znacie się od dawna... moze chcecie coś os sobie opowiedzieć?- zapytała rozpierajac się na stole. Wulfgar z trudem powstrzymywał się przez aglądaniem jej za dekolt. Przez tawernę zawiał zimny wiatr. Dziewczyna zadrżała. Pavcioo katem oska dostrzegł ajkaś dziwną postać znikajaca za rogiem... Wpatrywała się w niego.. albo Wulfgara... albo Vei, nie był w stanei tego jednoznacznie stwierdzić. Wstał i powiedziawszy, ze zaraz wraca ruszył za osobnikiem. Nie chciał narażać Erynianki, która zapewne poszłaby z nimi, gdyby wziął ze sobą Wulfgara. Pav pomknął ulicą - prowadził go wiatr i jego nos. Stanął po chwioli rzed klapą do podziemia. Wie, że tamten jest w środku... wie też, że jest tam sam... Jeden na jednego pomyślał jaszczurolud.
Pyron i Dżo:
-Kmieciu?- burknął schwytany, po czym zaśmiał się. Zamilkł jednak czujac chłód ostrza. -Jeśli uważasz nas za kmieców, to masz o nas niskie mniemanie. Przypominam, ze upolowaliśmy tą czwórkę bez problemów. A ten tówj gorylek rozłożył nas tylko w wyniku szczęścia...- zgrzytnął zębami. -Pracuję dla Mistrza Ukrytych Toporów. Dla nikogo innego, a to dla kogo ON pracuje, nie leży w mym kręgu poznania.- dodał, patrząc z bezczelna miną na Pyrona. Elfka rzuciła tylko. -Masz zamiar ich powiesić? sznury są...- wkazała liny, którymiu powiązani byli towarzysze przesłuchiwanego bandyty. -Drzew też zadość!- krasnolud pogładził brodę. -Wieszajcie!- powiedział zbój usmiechajac się szczerzac kły.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
a mogę wyjątkowo pisać w pierwszej?
Cóż w takiej sytuacji mogę zrobić? Jeżeli mogę stopić wojowników z oddali to to robię - jak mają jakieś bariery antymagiczne to nie. Jeżeli to możliwe to wbijam się do kanałów niezauważony, jeżeli mnie zobaczą to ukrywam się w piwnicy i patrzę czy nie ma tam przejścia do kanałów lub podkopu pod bank
Jeżeli i tam nie ma wyjścia to idę na dach budynku i z góry z ukrycia morduję ludzi moimi mocami. Jaszczur jeżeli myśli, że go nierozpoznają to niech idzie po konie - mogą się przydać
A jeżeli go jednak rozpoznają to niech idzie do innej knajpy i niech tym razem on rekrutuje - może się uda za drugim podejście. Do trzech razy sztuka
Przemyślawszy sytuacje:
1. Sprawdzam przejście w piwnicy
2. Z dachu sprawdzam wejścia do kanałów i czy można przeskoczyć do innego budynku. Potem robię to co tam napisałem wcześniej
W takiej kolejności
Cóż w takiej sytuacji mogę zrobić? Jeżeli mogę stopić wojowników z oddali to to robię - jak mają jakieś bariery antymagiczne to nie. Jeżeli to możliwe to wbijam się do kanałów niezauważony, jeżeli mnie zobaczą to ukrywam się w piwnicy i patrzę czy nie ma tam przejścia do kanałów lub podkopu pod bank



Przemyślawszy sytuacje:
1. Sprawdzam przejście w piwnicy
2. Z dachu sprawdzam wejścia do kanałów i czy można przeskoczyć do innego budynku. Potem robię to co tam napisałem wcześniej

W takiej kolejności

-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:33
- Numer GG: 0
- Kontakt:
Wulfgar
odpowidział wiesz, także myślę że nie chodziło o Ciebie, jesteś stąd, nie masz wrogów? bo nie masz prawda? atak był wymierzony ewidentnie w moją osobę, aczkolwiek nie wiem może napastnik mnie z kimś pomylił, chociarz nie, nie jestem stąd, zbyt łatwo rzucam się w oczy, żeby ktoś mnie pomylił, pytałaś o mojego przyjaciela, na imię ma Pavciooo i znamy się stosunkowo długo...nie mógł się skoncentrować, raptownie skończył gdy zauważył że Pavciooo pospiesznie wychodzi, a jemu co? do... wciąż miał problemy z zebraniem myśli, naszły go wspomnienia, dalekiej przeszłości, kiedy to podróżowal z jakąs trupą aktorską, była tam stara kobieta, wróżąca z kart, wyciągnął kartę narysowana była na niej swoistego rodzaju wieża, wieża jakby zastygła w czasie, była zrujnowana i nienaturalnie wygięty szpic, który jasno wyglądał że się wali jakby zastygł w powietrzu, kobieta powiedziała, że oznacza to, cholera, o czym ona mówiła, aha to szło jakoś tak, "sam, sterowany przez innych"był jakis dalszy ciąg, ale nagle cos wyrwało go z zamyślenia, ździwił się gdyz przed chwila nie mógł się skupic, a teraz zdawało mu się że jego zamyslenie trwało całą wiecznośc, zaraz, zaraz, mówiłaś, że ktoś może wiedzieć, co wykrzyknął napastnik, możesz mnie do niego zaprowadzićpoczuł dziwny ucisk w gardle, po raz pierwszy w życiu poczuł że wziął na siebie odpowiedzialność za drugą osobę, osobę na której jak sam stwierdził naprawdę mu zależało, ale nie okazał tego po sobie
odpowidział wiesz, także myślę że nie chodziło o Ciebie, jesteś stąd, nie masz wrogów? bo nie masz prawda? atak był wymierzony ewidentnie w moją osobę, aczkolwiek nie wiem może napastnik mnie z kimś pomylił, chociarz nie, nie jestem stąd, zbyt łatwo rzucam się w oczy, żeby ktoś mnie pomylił, pytałaś o mojego przyjaciela, na imię ma Pavciooo i znamy się stosunkowo długo...nie mógł się skoncentrować, raptownie skończył gdy zauważył że Pavciooo pospiesznie wychodzi, a jemu co? do... wciąż miał problemy z zebraniem myśli, naszły go wspomnienia, dalekiej przeszłości, kiedy to podróżowal z jakąs trupą aktorską, była tam stara kobieta, wróżąca z kart, wyciągnął kartę narysowana była na niej swoistego rodzaju wieża, wieża jakby zastygła w czasie, była zrujnowana i nienaturalnie wygięty szpic, który jasno wyglądał że się wali jakby zastygł w powietrzu, kobieta powiedziała, że oznacza to, cholera, o czym ona mówiła, aha to szło jakoś tak, "sam, sterowany przez innych"był jakis dalszy ciąg, ale nagle cos wyrwało go z zamyślenia, ździwił się gdyz przed chwila nie mógł się skupic, a teraz zdawało mu się że jego zamyslenie trwało całą wiecznośc, zaraz, zaraz, mówiłaś, że ktoś może wiedzieć, co wykrzyknął napastnik, możesz mnie do niego zaprowadzićpoczuł dziwny ucisk w gardle, po raz pierwszy w życiu poczuł że wziął na siebie odpowiedzialność za drugą osobę, osobę na której jak sam stwierdził naprawdę mu zależało, ale nie okazał tego po sobie

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Pavciooo:
Podszedł do klapy, położył na niej swoją łapę, po czym zamiast ją otworzyć wzdrygnął się. Brrr.. Nienawidzę podziemi.... Łażenie po wilgotnych i cuchnących podziemiach nie było jego żywiołem. On wolał świerze powietrze, otwarte przestrzenie, gdzie przeciwników widać jak na dłoni... Nie miał on klaustrofobii ani żadnego lęku przed ciemnościami, ale odczuwał dyskomfort związany z goźbą niespodziewanego ataku w związku z przebywaniem w ciemncyh i wąskich podziemiach... Ale wkońcu co jak co, skradać to on się umie... Szkoda czasu na wahania- pomyślał poczym ostrożnie podniósł klapę. Obejrzał się, czy nikt go nie śledzi, poczym ostrożnie wszedł do podziemi...
Podszedł do klapy, położył na niej swoją łapę, po czym zamiast ją otworzyć wzdrygnął się. Brrr.. Nienawidzę podziemi.... Łażenie po wilgotnych i cuchnących podziemiach nie było jego żywiołem. On wolał świerze powietrze, otwarte przestrzenie, gdzie przeciwników widać jak na dłoni... Nie miał on klaustrofobii ani żadnego lęku przed ciemnościami, ale odczuwał dyskomfort związany z goźbą niespodziewanego ataku w związku z przebywaniem w ciemncyh i wąskich podziemiach... Ale wkońcu co jak co, skradać to on się umie... Szkoda czasu na wahania- pomyślał poczym ostrożnie podniósł klapę. Obejrzał się, czy nikt go nie śledzi, poczym ostrożnie wszedł do podziemi...
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Xazaax
- Doskonale robie za chłopca ssstajennego...
Wyrkał niezadowolony. Niemaił jednak za dużego wyboru. Nie lubił rozgłosu a ten zadawał się krążyć do okoła nich z coraz większymi obraotami.
Zanim zdobył transport, przekonywał tych szaleńców jaćy odważyli sie go słuchać, iż przybywa nowy pan, nowa era i że moga pomuc w jej budowie. Sam nie dokońca wierzył w te brednie lecz zwarzywszy na to czym się "truli" tutejsi, mogło wypalić.
Razem ze stronnikami ruszył za zwierzętami, uzbrajając ich tylko jak sie da. Następnie z uzbrojoną banda stawił się przed swym panem.
- Doskonale robie za chłopca ssstajennego...
Wyrkał niezadowolony. Niemaił jednak za dużego wyboru. Nie lubił rozgłosu a ten zadawał się krążyć do okoła nich z coraz większymi obraotami.
Zanim zdobył transport, przekonywał tych szaleńców jaćy odważyli sie go słuchać, iż przybywa nowy pan, nowa era i że moga pomuc w jej budowie. Sam nie dokońca wierzył w te brednie lecz zwarzywszy na to czym się "truli" tutejsi, mogło wypalić.
Razem ze stronnikami ruszył za zwierzętami, uzbrajając ich tylko jak sie da. Następnie z uzbrojoną banda stawił się przed swym panem.

-
- Marynarz
- Posty: 166
- Rejestracja: piątek, 5 sierpnia 2005, 21:11
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Łódź (podwodna^^)
- Kontakt:
Shirak keell Sessto
-Nazwano mnie Shirak keell Sessto. Sługa An... -zawachał sie. O ile zwykle bylo w nim duzo nienawisci o tyle teraz nią wrecz kipiał. Wymowienie tego imienia lezało poza zdolnoscia jego pojmowania...
-Zostałem stworzony by sluzyc komus, kogo teraz pragne zabić... i zabije, ale nie teraz. Nie nadszedl jeszcze czas tego pomiotu Agonii !!! -kosciej spojrzał w twarz Drizzt-a
-Mam nadzieje, ze pomozesz mi w dopelnieniu mojej zemsty. -gdyby mogl to by sie teraz usmiechnał.
-A jak ciebie zwa Panie? I jakie są twoje plany, o ile moge spytac...
-Nazwano mnie Shirak keell Sessto. Sługa An... -zawachał sie. O ile zwykle bylo w nim duzo nienawisci o tyle teraz nią wrecz kipiał. Wymowienie tego imienia lezało poza zdolnoscia jego pojmowania...
-Zostałem stworzony by sluzyc komus, kogo teraz pragne zabić... i zabije, ale nie teraz. Nie nadszedl jeszcze czas tego pomiotu Agonii !!! -kosciej spojrzał w twarz Drizzt-a
-Mam nadzieje, ze pomozesz mi w dopelnieniu mojej zemsty. -gdyby mogl to by sie teraz usmiechnał.
-A jak ciebie zwa Panie? I jakie są twoje plany, o ile moge spytac...
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 13 lutego 2006, 09:15 przez Revotur, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Czekamy co na tekst Shiraka odpowie Drizzt...
AC i Xazaax:
AC juz chciał wchodzić do jednej z piwnic, gdy zauważuł Xazaaxa prowadzącego około 12 osobowa brygadę uzbrojonych w maczety ludzi.
Grupa prowadzona przez Xazaaxa najwyraźniej wzbudziła podejzenia władz. Gdy Jaszczur stawił się przed AC wraz ze swą "brygadą" podeszła do nich piątka Wojowników Świata. -Co to a ugrupowanie?- zapytał wojownik zbrojny w topór obusieczny. Jego wściekłe spojzenie padło na... Xazaaxa i AC, którzy juz zdążyli dosiaść koni. -Jest późno, a wy jesteście w stanie alternatywnych odczuć.- wojownik z harpunem wskazał na uzbrojoną grupę za jeźdźcami. -Z bronią zrobicie komuś krzywdę.- warknął trzeci - właściciel "Scyzoryka" - olbrzymiego, szerokiego ostrza. -Odłóżcie broń i idźcie do domów.- dodał. wojownik - właściciel Kuszy. Ostatni wojownik - posiadacz Dai-Katany - nic nie mówił, ale śledził każdy ruch zarówno Xazaaxa jak i AC. -Chyba macie nam coś do powiedzenia...- powiedział wojownik z toporem do AC. Xazaaxa uznano najwyraźneij za jednego z tłumu. Nie wzięto pod uwagę mozliwości jego współpracy z AC. -Masz sporo d owytłumaczenia, jakoże to CIEBIE opisał jeden z podpalaczy.- mruknął miecznik chwytając za cugle konia. -Na ziemię.- powedział. -Albo W ziemię- dodał kusznik nieznacznei celuląc w AC.
Wulfgar:
-Widzę, ze też masz kłopoty z pozbieraniem się.- zaśmiałą się smutno Vei. -Chodźmy więc.- dodała, gdy wstali z miejsca i dziewczyna wziąwszy wojownika za rękę poprowadziłą go przez zatłoczone miasto. Wkrótce dotarli do starego domu zamkniętego an trzy skoble, które właściciel powoli odsówał, gdy Vei zawołała go po imieniu przez szparę koło drzwi. Gdy Wulfgar wraz z towarzyszką znaleźli się we wnętrzupostć mruknęła -Zamknijcie drzwi i zaświećcie świece, jeśli nei pasuje wam półmrok... lub raczej zupełne ciemnosci. - Wulfgar teraz dopiero zwrócił uwagę an to, ze wszystkie okna są zamknięte i nie przepuszczają nawet wąskiej strużki światła. Vei zaświeciła kandelabr. Postac siedząca za zabytkowym biórkiem zasłoniłą oczy prze światłem i dopiero po chwili zdołała się doń przywyczaić. -Z czym wiec do mnie przychodzisz?- zapytał i dopiero po chwili dostrzegł Wulfgara. -Lub raczej "Z kim"?- zapytał zamykajac olbrzymią księgę leżącą na jego stole. Czerownozebny przyjzał sie istocie dokładniej. Pożółkła i dosć pomarszczona cera, czerwonawe, zmatowiałe oczy, łysa głowa... na wątłe cioało narzucona pomarańczowa toga haftowana w liczne symbole i wzory - tak pstra, że wydawała sie sama ruszać na swym właścicielu i żyć włąsnym życiem. Na wszechobecych półkach na książki leżaął gruba warstwa pyłu. Nieliczne nosiły slady niedawnego uzytku. Na każdej z półek wisiał zwój przedstawiajacy spis umieszczonych nań ksiażek.
Pavciooo:
Jaszczur dojżał postac od razu. Mozna było się domyśleć, ze nei pasuje ona do lokalnego kolorytu.

-Syn deszczu i wichru w krainie Węży... to nie miejsce dla ciebie!- warknęła postać suchym głosem. -Czeka cię tu tylko ból i zawiedzenie!- postać dość kiepsko sobie radziła z jezykiem i widac było, ze wypowiadane słowa są owocem pewnego wysiłku. -Pustynia cię pożre... a jeśli nei, to my to zrobimy!- powiedział, a jego ciało zmieniło się w piach, który poadł na ziemię, rozsypując się po całej piwniczce.
AC i Xazaax:
AC juz chciał wchodzić do jednej z piwnic, gdy zauważuł Xazaaxa prowadzącego około 12 osobowa brygadę uzbrojonych w maczety ludzi.
Grupa prowadzona przez Xazaaxa najwyraźniej wzbudziła podejzenia władz. Gdy Jaszczur stawił się przed AC wraz ze swą "brygadą" podeszła do nich piątka Wojowników Świata. -Co to a ugrupowanie?- zapytał wojownik zbrojny w topór obusieczny. Jego wściekłe spojzenie padło na... Xazaaxa i AC, którzy juz zdążyli dosiaść koni. -Jest późno, a wy jesteście w stanie alternatywnych odczuć.- wojownik z harpunem wskazał na uzbrojoną grupę za jeźdźcami. -Z bronią zrobicie komuś krzywdę.- warknął trzeci - właściciel "Scyzoryka" - olbrzymiego, szerokiego ostrza. -Odłóżcie broń i idźcie do domów.- dodał. wojownik - właściciel Kuszy. Ostatni wojownik - posiadacz Dai-Katany - nic nie mówił, ale śledził każdy ruch zarówno Xazaaxa jak i AC. -Chyba macie nam coś do powiedzenia...- powiedział wojownik z toporem do AC. Xazaaxa uznano najwyraźneij za jednego z tłumu. Nie wzięto pod uwagę mozliwości jego współpracy z AC. -Masz sporo d owytłumaczenia, jakoże to CIEBIE opisał jeden z podpalaczy.- mruknął miecznik chwytając za cugle konia. -Na ziemię.- powedział. -Albo W ziemię- dodał kusznik nieznacznei celuląc w AC.
Wulfgar:
-Widzę, ze też masz kłopoty z pozbieraniem się.- zaśmiałą się smutno Vei. -Chodźmy więc.- dodała, gdy wstali z miejsca i dziewczyna wziąwszy wojownika za rękę poprowadziłą go przez zatłoczone miasto. Wkrótce dotarli do starego domu zamkniętego an trzy skoble, które właściciel powoli odsówał, gdy Vei zawołała go po imieniu przez szparę koło drzwi. Gdy Wulfgar wraz z towarzyszką znaleźli się we wnętrzupostć mruknęła -Zamknijcie drzwi i zaświećcie świece, jeśli nei pasuje wam półmrok... lub raczej zupełne ciemnosci. - Wulfgar teraz dopiero zwrócił uwagę an to, ze wszystkie okna są zamknięte i nie przepuszczają nawet wąskiej strużki światła. Vei zaświeciła kandelabr. Postac siedząca za zabytkowym biórkiem zasłoniłą oczy prze światłem i dopiero po chwili zdołała się doń przywyczaić. -Z czym wiec do mnie przychodzisz?- zapytał i dopiero po chwili dostrzegł Wulfgara. -Lub raczej "Z kim"?- zapytał zamykajac olbrzymią księgę leżącą na jego stole. Czerownozebny przyjzał sie istocie dokładniej. Pożółkła i dosć pomarszczona cera, czerwonawe, zmatowiałe oczy, łysa głowa... na wątłe cioało narzucona pomarańczowa toga haftowana w liczne symbole i wzory - tak pstra, że wydawała sie sama ruszać na swym właścicielu i żyć włąsnym życiem. Na wszechobecych półkach na książki leżaął gruba warstwa pyłu. Nieliczne nosiły slady niedawnego uzytku. Na każdej z półek wisiał zwój przedstawiajacy spis umieszczonych nań ksiażek.
Pavciooo:
Jaszczur dojżał postac od razu. Mozna było się domyśleć, ze nei pasuje ona do lokalnego kolorytu.

-Syn deszczu i wichru w krainie Węży... to nie miejsce dla ciebie!- warknęła postać suchym głosem. -Czeka cię tu tylko ból i zawiedzenie!- postać dość kiepsko sobie radziła z jezykiem i widac było, ze wypowiadane słowa są owocem pewnego wysiłku. -Pustynia cię pożre... a jeśli nei, to my to zrobimy!- powiedział, a jego ciało zmieniło się w piach, który poadł na ziemię, rozsypując się po całej piwniczce.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 13 lutego 2006, 13:50 przez Mr.Zeth, łącznie zmieniany 2 razy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Marynarz
- Posty: 166
- Rejestracja: piątek, 5 sierpnia 2005, 21:11
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Łódź (podwodna^^)
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Xazaax
W miare rozwoju sytuacji w głowie jaszczura dojrzewał plan. Jak się cieszył z tego że wzorowo dba o swoją broń. Doskonale nasoączone pojemniczki z śmiertelną trucizna w jego ostrzach, pozwalała mu powalić nawet najbardziej niebiezpieczych przeciwników, potrzebował tylko chwili ich nieuwagi by dokonać mordu.
Niemógł przecież zostawic swego pana w tej sytuacji, oczewiście że był potęzny, jednak ci wojownicy nie zaliczali się do najsłabszych. Równierz ich liczebność nie poprawiała nastroju. Czas na myślenie powoli sie kończył, rozpoczynał sie czas działania...
W miare rozwoju sytuacji w głowie jaszczura dojrzewał plan. Jak się cieszył z tego że wzorowo dba o swoją broń. Doskonale nasoączone pojemniczki z śmiertelną trucizna w jego ostrzach, pozwalała mu powalić nawet najbardziej niebiezpieczych przeciwników, potrzebował tylko chwili ich nieuwagi by dokonać mordu.
Niemógł przecież zostawic swego pana w tej sytuacji, oczewiście że był potęzny, jednak ci wojownicy nie zaliczali się do najsłabszych. Równierz ich liczebność nie poprawiała nastroju. Czas na myślenie powoli sie kończył, rozpoczynał sie czas działania...

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
Wyciągam ręce mówiąc: Przepraszam czy można? Bo nie wiem czy można. i zamrażam gościa z kuszą, żeby nie miał możliwości ze strzelaniem i chwilę późnie stapiam gościa z Dai-Kataną. Jeżeli X by sobie nie radził to pomagam strzelając z moich rewolwerów (lub jak to tam inni nazywają), ale jeśli nie potrzeba to tego nie robię. Mówię ludziom, którzy współpracują po walce:
Siły niebieskich, złych goblinów w przebraniu straży miejskiej chcą zatrzymać przybycie Nowego Roku! Idźcie zbierać ludzi w różnych karczmach i melinach! I od razu atakujcie wszystkich, którzy sprzeciwią się! To będą agenci karmazynowego króla i niebieskich, złych goblinów! Tylko ogniem można wykrzewić ich i spowodować przybycie Nowego Roku! Gdy już ludziki się napalą i pobiegną we wszystkie strony sprawdzam swoje ubranie czy nie ma jakiś śladów walki - jak są to czyszcze je, a następnie idę w stronę bramy przy której stoją nasze konie i obserwuję sytuację - cokolwiek by się działo włamuję się do jakiegoś domu mieszkalnego i zabijam cicho mieszkańców, a następnie wchodzę na dach, żeby jeszcze lepiej wszystko zobaczyć. Jeśli będzie możliwość, że dom zostanie podpalony to krzyczę do tłumu, że tu już wykrzewiłem niebieskich, złych goblinów i inne sługi karmazynowego króla.
Siły niebieskich, złych goblinów w przebraniu straży miejskiej chcą zatrzymać przybycie Nowego Roku! Idźcie zbierać ludzi w różnych karczmach i melinach! I od razu atakujcie wszystkich, którzy sprzeciwią się! To będą agenci karmazynowego króla i niebieskich, złych goblinów! Tylko ogniem można wykrzewić ich i spowodować przybycie Nowego Roku! Gdy już ludziki się napalą i pobiegną we wszystkie strony sprawdzam swoje ubranie czy nie ma jakiś śladów walki - jak są to czyszcze je, a następnie idę w stronę bramy przy której stoją nasze konie i obserwuję sytuację - cokolwiek by się działo włamuję się do jakiegoś domu mieszkalnego i zabijam cicho mieszkańców, a następnie wchodzę na dach, żeby jeszcze lepiej wszystko zobaczyć. Jeśli będzie możliwość, że dom zostanie podpalony to krzyczę do tłumu, że tu już wykrzewiłem niebieskich, złych goblinów i inne sługi karmazynowego króla.

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:
"Hej Pyron! Mam pomysła! Powieśmy, albo zakopmy, żeby elfce nie robic przykrości gdzieś wszystkich, a ponieważ ten jeden mi się nie podoba i głupio gada, to go oszczędzimy i będziemy go torturować, do póki nie zgłodnieje! Dobry pomysł co nie? I powiedz temu brzydalowi, że ja rozumiem co on mówi i go nie lubie!"
Powiedział Telepatycznie do Pyrona, po czym popatrzył się na kmiecia ze wściekłością i już chciał mu urwać rękę, kiedy przypomniał sobie, że najpierw tortury. Po dłuższej chwili popatrzył na elfkę, a potem odwrócił wzrok na Pyrona.
Powiedział Telepatycznie do Pyrona, po czym popatrzył się na kmiecia ze wściekłością i już chciał mu urwać rękę, kiedy przypomniał sobie, że najpierw tortury. Po dłuższej chwili popatrzył na elfkę, a potem odwrócił wzrok na Pyrona.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Pavciooo:
Tchórzu!!! - wrzasnął na widok znikającej postaci. Podszedł do kupki piachu, wziął ją w swoją garść i ze złością rozrzucił po pomieszczeniu.
Moce nieczyste łamią święte prawa światyni węża, atakują nic im nierobiących obywateli... TAK NIE MOŻE BYĆ! - jego głos stał się donośny i pełen gniewu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukał jakichś drzwi, włazu, klapy czy ukrytego przejścia.
Tchórzu!!! - wrzasnął na widok znikającej postaci. Podszedł do kupki piachu, wziął ją w swoją garść i ze złością rozrzucił po pomieszczeniu.
Moce nieczyste łamią święte prawa światyni węża, atakują nic im nierobiących obywateli... TAK NIE MOŻE BYĆ! - jego głos stał się donośny i pełen gniewu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukał jakichś drzwi, włazu, klapy czy ukrytego przejścia.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pavciooo:
Niestety - pomieszczenie nie zawierało niczego poza słodkimi, gorzkimi i ostrymi przetworami w zaplombowanych garncach. Widać jakaś starsza osoba przechowuje tu swoje "skarby". Pavciooo znalazł tylko klapę do niższej piwnicy, która z kolei była pełna gratów, które jaszczur skrzętnie przeglądnął. Nie znalazł żadnego przejscia, wyszedł z powrotem na świeże powietrze i odetchnął pełną piersią. Bądź co bądź słońce dodało mu otuchy. -Nie tym razem...- pomyślał Pavciooo, po czym udał się do tawerny. Z tawerny poszedł w kierunku wskazanym przez barmankę i kierując się węchem dotarł do starego domu. Drzwi jednak były zamknięte. Tak samo okna...
AC i Xazaax:
Jaszczur dziękował swemu pechowi w tamtym momencie. Widok konia przeciętego na pół wraz z jeźdźcem nie należy do miłych wspomnień. Koniec końców wylądował w jednej z tawern. Leżał na łóżku i zastanawiał się, w którym miejscu popełnił błąd. AC podniósł ręce w geście poddania i zamroził na kość kusznika. Ten z Dai-kataną był jednak najwyraźniej gotów. Jeden ruch - wyciągniecie dwumetrowej katany z pokrowca na plecach i cięcie przez połowę AC i jego wierzchowca. Na pytanie wojownika, czy ktoś jeszcze chce próbować korzystać ze swych umiejętności wszyscy zgodnie stwierdzili, ze są spokojni i tamtego pana nie znają... Xazaax w zasadzie zaatakowałby tego z Dai-Kataną nożami, ale jedna z rąk zaklinowała się na lemieszy. W innym przypadku jaszczur przeklinałby los, ale biorąc pod uwagę to, ze miał za plecami kolejnego wojownika z toporem... Cieszył się poniekąd, ze leży teraz na wygodnym łóżku i powoli morzy go sen...
AC:
AC otworzył oczy. Sala wyglądała znajomo. Zrujnowana kopuła nad nim... spękane ściany z malowidłami wokół... i Mentalita stojący przed nim. -Za szybko i za pewnie- zaśmiał się bóg. -nie doceniłeś swego przeciwnika i ci się zmarło.- zaśmiał się. Gdy AC wreszcie wstał i otrząsnął się z szoku i bólu stwierdził, ze coś jest nie tak. -Tak, zapomniałeś trochę tego, co umiałeś...- powiedział bóg. -Nie próbuj sobie przypomnieć - nie uda ci się. Zajmiesz się tym po powrocie na świat żywych... dokładnie za jeden dzień ockniesz się na polach zbieraczy... i z tamtąd wraz z całym ekwipunkiem zaczniesz na nowo. Tymczasem ześlij sen na swego pomocnika, by ten wiedział, ze powrócisz... ciągnął bóg siedząc na tronie. -A, jeszcze jedno, za każdym razem, gdy polegniesz będziesz tracił kolejne umiejętności i czas... coraz więcej czasu i umiejętności będzie szło w niepamięć wraz z każdą utratą życia... Miarkuj więc!- dodał, po czym rozsiadł się na tronie...
AC utracił zdolność „Zmięcie”.
Pyron i Dżo:
Obaj poczuli się dziwnie... coś jakby nacisnłęo im na głowy. Gdy Dżo po raz kolejny wypowiedziął telepatycznie słowo "tortura" obaj zostali niemal porażenie kobiecym krzykiem "NIE!" brzmiał głos w ich głowach. "Na egzekucję jeszcze mogłabym przystać, ale an tortury? Zaczynam wątpić, czy dobrze wybrałam poszukując mego awatara..."- Luviona nie była oburzona - była wściekła. To nie zapowiadało nic dobrego - ani dla Dżo, ani dla Pyrona. Obaj zapomnieli o poszanowaniu dla życia i obaj czuli teraz coś przypominajacego skruchę. Cisze przerwałą elfka. -No więc? Co robimy?- rzuciął zniecierpliwiona.
Niestety - pomieszczenie nie zawierało niczego poza słodkimi, gorzkimi i ostrymi przetworami w zaplombowanych garncach. Widać jakaś starsza osoba przechowuje tu swoje "skarby". Pavciooo znalazł tylko klapę do niższej piwnicy, która z kolei była pełna gratów, które jaszczur skrzętnie przeglądnął. Nie znalazł żadnego przejscia, wyszedł z powrotem na świeże powietrze i odetchnął pełną piersią. Bądź co bądź słońce dodało mu otuchy. -Nie tym razem...- pomyślał Pavciooo, po czym udał się do tawerny. Z tawerny poszedł w kierunku wskazanym przez barmankę i kierując się węchem dotarł do starego domu. Drzwi jednak były zamknięte. Tak samo okna...
AC i Xazaax:
Jaszczur dziękował swemu pechowi w tamtym momencie. Widok konia przeciętego na pół wraz z jeźdźcem nie należy do miłych wspomnień. Koniec końców wylądował w jednej z tawern. Leżał na łóżku i zastanawiał się, w którym miejscu popełnił błąd. AC podniósł ręce w geście poddania i zamroził na kość kusznika. Ten z Dai-kataną był jednak najwyraźniej gotów. Jeden ruch - wyciągniecie dwumetrowej katany z pokrowca na plecach i cięcie przez połowę AC i jego wierzchowca. Na pytanie wojownika, czy ktoś jeszcze chce próbować korzystać ze swych umiejętności wszyscy zgodnie stwierdzili, ze są spokojni i tamtego pana nie znają... Xazaax w zasadzie zaatakowałby tego z Dai-Kataną nożami, ale jedna z rąk zaklinowała się na lemieszy. W innym przypadku jaszczur przeklinałby los, ale biorąc pod uwagę to, ze miał za plecami kolejnego wojownika z toporem... Cieszył się poniekąd, ze leży teraz na wygodnym łóżku i powoli morzy go sen...
AC:
AC otworzył oczy. Sala wyglądała znajomo. Zrujnowana kopuła nad nim... spękane ściany z malowidłami wokół... i Mentalita stojący przed nim. -Za szybko i za pewnie- zaśmiał się bóg. -nie doceniłeś swego przeciwnika i ci się zmarło.- zaśmiał się. Gdy AC wreszcie wstał i otrząsnął się z szoku i bólu stwierdził, ze coś jest nie tak. -Tak, zapomniałeś trochę tego, co umiałeś...- powiedział bóg. -Nie próbuj sobie przypomnieć - nie uda ci się. Zajmiesz się tym po powrocie na świat żywych... dokładnie za jeden dzień ockniesz się na polach zbieraczy... i z tamtąd wraz z całym ekwipunkiem zaczniesz na nowo. Tymczasem ześlij sen na swego pomocnika, by ten wiedział, ze powrócisz... ciągnął bóg siedząc na tronie. -A, jeszcze jedno, za każdym razem, gdy polegniesz będziesz tracił kolejne umiejętności i czas... coraz więcej czasu i umiejętności będzie szło w niepamięć wraz z każdą utratą życia... Miarkuj więc!- dodał, po czym rozsiadł się na tronie...
AC utracił zdolność „Zmięcie”.
Pyron i Dżo:
Obaj poczuli się dziwnie... coś jakby nacisnłęo im na głowy. Gdy Dżo po raz kolejny wypowiedziął telepatycznie słowo "tortura" obaj zostali niemal porażenie kobiecym krzykiem "NIE!" brzmiał głos w ich głowach. "Na egzekucję jeszcze mogłabym przystać, ale an tortury? Zaczynam wątpić, czy dobrze wybrałam poszukując mego awatara..."- Luviona nie była oburzona - była wściekła. To nie zapowiadało nic dobrego - ani dla Dżo, ani dla Pyrona. Obaj zapomnieli o poszanowaniu dla życia i obaj czuli teraz coś przypominajacego skruchę. Cisze przerwałą elfka. -No więc? Co robimy?- rzuciął zniecierpliwiona.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:
Widocznie poruszony tym co powiedziała elfka Dżo zgłodniał. Popatrzył na oczy elfki, a po dłuższej chwili popatrzył na kmiecia i oblizał się.
"Pyron... Może wezme ich i zaniose i oddam w ręce sprawiedliwości."Powiedział telepatycznie do Pyrona, jednak widać było po nim, że nie do końca o to mu chodzi...
"Albo może... Poodgryzam im ręce. W końcu tak postępują ludzie."
Powiedział telepatycznie do Pyrona.
"Chociaż, jeśli mamy posłuchać się elfki, to najlepiej by było chyba raczej ich eee... no... tego... oddać ludziom. Prawda?"
Po dłuższej chwili przypomniał sobie, że Issitra tu jest. Pokazał jej na kmieci i zapytał się, co z nimi zrobić?
Dżo gadał trochę niedożecznie, bez sensu i nie do końca wiedział, co mówił ze względu na doskwierający głód, który przeszkadzał mu w tak ciężkim dla niego zadaniu jak: MYŚLENIE.
Po długiej chwili przypomniał sobie, że jest sługą Luvony.
"Nie zabijemy ich..."
Powiedział telepatycznie do Pyrona.
"I niestety nie zjemy..."
Pomyślał ze smutkiem.
"Wszystkim zabierzemy wszystko co mają i upokorzymy na przykład przywiązując ich na golasa do jakiegoś słupa na środku miasta. Nie pozwolimy, żeby ktoś im zrobił krzywdę. Będą przywiązani do słupa przez 3 dni i będziemy im dawać wodę. Później damy im wolną rękę. A żeby nie chcieli się zemścić... Pyron! Wymyśl coś. Głowa mnie już boli."
Powiedział to wszystko telepatycznie do Pyrona, złapał się za głowę i zamknął oczy. To długie myślenie kompletnie go wyczerpało. Położył się obok czegokolwiek.
"Pyron... Może wezme ich i zaniose i oddam w ręce sprawiedliwości."Powiedział telepatycznie do Pyrona, jednak widać było po nim, że nie do końca o to mu chodzi...
"Albo może... Poodgryzam im ręce. W końcu tak postępują ludzie."
Powiedział telepatycznie do Pyrona.
"Chociaż, jeśli mamy posłuchać się elfki, to najlepiej by było chyba raczej ich eee... no... tego... oddać ludziom. Prawda?"
Po dłuższej chwili przypomniał sobie, że Issitra tu jest. Pokazał jej na kmieci i zapytał się, co z nimi zrobić?
Dżo gadał trochę niedożecznie, bez sensu i nie do końca wiedział, co mówił ze względu na doskwierający głód, który przeszkadzał mu w tak ciężkim dla niego zadaniu jak: MYŚLENIE.
Po długiej chwili przypomniał sobie, że jest sługą Luvony.
"Nie zabijemy ich..."
Powiedział telepatycznie do Pyrona.
"I niestety nie zjemy..."
Pomyślał ze smutkiem.
"Wszystkim zabierzemy wszystko co mają i upokorzymy na przykład przywiązując ich na golasa do jakiegoś słupa na środku miasta. Nie pozwolimy, żeby ktoś im zrobił krzywdę. Będą przywiązani do słupa przez 3 dni i będziemy im dawać wodę. Później damy im wolną rękę. A żeby nie chcieli się zemścić... Pyron! Wymyśl coś. Głowa mnie już boli."
Powiedział to wszystko telepatycznie do Pyrona, złapał się za głowę i zamknął oczy. To długie myślenie kompletnie go wyczerpało. Położył się obok czegokolwiek.
