[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik słysząc spytanie Konrada niemal natychmiast podjął temat wciąż czujnie rozglądając się po okolicy.
- Ze wszystkich ras zielonych, hobgobliny są najbardziej występne. - zaczął. - I wrogo nastawione do swych pobratymców goblinów. Orki są niemal zawsze przewidywalni. Poznasz taktykę jednego orka, znasz taktykę wszystkich, chociaż zdarzają się wyjątki w postaci wodzów, którzy prowadzą do boju największe hordy. Hobgobliny szanują wyłącznie siłę i spryt, poddając się tym, którym nie brakuje ani jednego, ani drugiego. Gdy pierwszy raz dowodziłem oddziałem hobgoblinów, a było to daaaawno temu, zatłukłem pierwszego, który mi się postawił, a potem zabiłem jego wilka gołymi rękami. Reszta zrozumiała i do końca tamtej kampanii nie miałem z nimi problemów. Nigdy nie można zaufać żadnemu z tych wrednych gałganów. Jedyne co pewne to to, że zawsze robią co uważają za najlepsze dla nich. Taka postawa sprawia że dowodzenie hordami hobgoblinów to trudniejsza sprawa niż trzymanie ogra na ograniczonych racjach żywności. Ich ulubionym orężem są sejmitary, najczęściej pokryte jakąś trucizną, dlatego jeśli dojdzie do walki bezpośredniej, nie dajcie się zranić. Hobgobliny nie maszerują do wojny z goblinami, nie lubią być pod butem orków, najlepszymi terenami są dla nich takie stepy jak ten. Przeważnie polują na takie karawany jak nasza. I wierz mi, Konradzie, to że jesteśmy uzbrojeni nie oznacza że nas nie zaatakują. To podstępne i cwane bękarty, musimy liczyć się z każdą ewentualnością... - rzucił na koniec Broch. - Chyba tyle na ich temat ci wystarczy? Czy chcesz wiedzieć coś więcej?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: EmDżej »

Galavandrel

Głowa strzelca już dawno tak nie bolała. Na szczęście wspomnienia upojnej nocy zagłuszały nieco ból, ale i tak należało pomóc sobie odrobiną wody. Najwyraźniej Zinha również odczuł trudy zabawy, gdyż jechał razem z Galavandrelem i leczył się w ten sam sposób. Tyle, że elfowi dochodził jeszcze problem świeżych ran po ostatnich potyczkach. „Na przyszłość muszę nauczyć się hamować swoje zapędy” Gal był wyraźnie nieswój, i widać było, że nieco przeholował poprzedniej nocy. Zarówno z trunkami, jak i z kobietami. „Nigdy więcej. Galavandrelu, musisz być gotowy na każdą okazję”. Jakby na potwierdzenie tych słów zza wzgórza ukazał się jakiś jeździec, o dziwo, na wilku. Broch wspomniał o hobgoblinach, a elfowi od razu zrobiło się słabo. Walka w takim stanie nie była najlepszym pomysłem, szczególnie z bandą zielonoskórych. Co prawda Gal nie walczył nigdy z hobgoblinami, lecz słyszał o nich co nieco. Po chwili Broch dodał jeszcze trochę od siebie i trzeba było przyznać, że informacje te, nie były zbyt dobre. Strzelec sprawdził broń. Kołczan miecz i nóż, były na swoim miejscu. Podobnie łuk, choć na pierwszy (i drugi i nawet dziesiąty) rzut oka nic na to nie wskazywało. Poczuł się trochę pewniej mając pod ręką swoją zaufaną broń i wielu towarzyszy jadących tuż obok. Przesunął się do przodu i zrównał się z Ravandilem. „W razie ataku, strzelcy na przedzie. Przynajmniej przez chwilę.”
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Spojrzała w kierunku wskazanym przez siostrę. Widok Ludovica tylko ją ucieszył.
- O szkolenie sie nie martw. Zresztą, damy tamtym jeszcze popalić, co?- rzuciła siostrze łobuzerski uśmiech. Poklepała ją po ramieniu i podeszła do człowieka.- Dziękuję ci. - powiedziała cicho. -Przynajmniej mogę być o nią spokojna.
-------------------------------------------------------------------
-Ale cokolwiek widać. Nareszcie jesteśmy sami- mruknęła, przytulając się do niego. Uśmiechnęła się, pocałowała go namiętnie i wplotła palce jednej dłoni w jego włosy. - Na razie nie mogę żałować tego, że cię spotkałam. Nie sądzisz, że trochę tu chłodno?- druga dłoń dziewczyny powoli pełzła w dół, po piersi elfa. Dziewczyna chwyciła klamrę pasa elfa. Uśmiechnęła się figlarnie:
- A może jednak nie?- jej oczy zalśniły.
----------------------------------------------------------------
Następnego dnia znowu spadł śnieg. Biały puch może wyglądał pięknie, ale Ninerl zdecydowanie wolałaby go nie oglądać.
Koń szedł równym krokiem, a ona rozmawiała z Ravandilem.
Na różne, niektóre błahe, tematy.
Była szczęśliwa. Teraz cieszyło ją prawie wszystko, no może oprócz śniegu i mrozu.
Miaulin stale opiekował się Ludovic. Ninerl troche to zastanowiło, ale widać ten człowiek może lubił zajmować się słabszymi?
Najważniejsze, że siostra czuła się dobrze, a jej dziwne nastroje znikły zupełnie. "Zaczyna wreszcie przypominać dawną Miaulin" myślała banitka.
Noc nadeszła szybko. Ninerl siedziała przy ognisku, pilnując kiełbasek. Słuchała Ludovica z zainteresowaniem. Co prawda jakies ogólnikowe informacje o Księstwach miała, ale co szkodzi dowiedzieć się czegos więcej.
-----------------------------------------------------------------
Opuścili zamek, z nowym mieczem dla Miaulin i jeszcze kilkoma rzeczami. Gdy tylko stanęli na postój, Ninerl wyciągnęła łuk i zarobiła zaimprowizowaną tarczę.
- Miaulin, chodź. Weź go. Czas na lekcję-wręczyła jej łuk. -Ravandilu, pomożesz? - poprosiła elfa.
Po kilkunastu wskazówkach i poprawkach, Miaulin próbowała trafić w tarczę. Strzała poleciała za wysoko.
Po pół godzinie, Ninerl zrobiła przerwę.
-Na dziś wystarczy. Nie możesz za bardzo przeciążyć mięśni. Nie o to przecież chodzi.- powiedziała. - Rozmasuj rękę, rozćwicz ją, bo inaczej jutro będzie zesztywniała.
Pozbierała wszystkie strzały, złamała się tylko jedna. Ale, cóż takie są koszty nauki. Dobrze, że były widoczne na śniegu, inaczej kilku nie znalazłaby.
----------------------------------------------------------------
Pożegnała serdecznie Augustusa.
- No to znowu została tylko nasza drużyna. - trąciła Vadatha nogą, by ten zrównał się z koniem Ravandila.
Jechali dalej. Dziewczyna zamyśliła się i choc zauważyła postać, początkowo nie odczuła zaniepokojenia. Zresztą, gdy Ravandil powiedział o wilku, uświadomiła sobie, że rzeczywiście wierzchowiec owego obcego nie wyglądał na konia.
Brcho szybko przejął dowodzenie. Ninerl o hobgoblinach nie wiedziała prawie nic- tyle, że istnieją.
Zastosowała sie do poleceń Brocha i pełna niepokoju, czekała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

***
-Ja też nie mogę żałować... Nie spotkałem jeszcze takiej osoby jak ty- elf uśmiechnął się, po czym dodał -Z tobą nie może być chłodno- Powiódł wzrokiem za ręką Ninerl, która zmierzała w kierunku jego paska. Jednocześnie dłoń Ravandila powędrowała w stronę brzucha elfki, a następnie przesunął ją wyżej. Czuł się autentycznie szczęśliwy. Brakowało mu takiego ciepła i czułości, chciałby, żeby takie chwile się nie kończyły. Elfka uśmiechnęła się figlarne. Ravandil wyszeptał -To zależy, czy dalej nie będziesz żałować, że mnie spotkałaś...- po czym nic więcej nie mówiąc zaczął całować Ninerl po twarzy i szyi, jednocześnie rozpinając guziki kaftana Ninerl. Ciekaw był reakcji elfki.

***
Uważnie wysłuchał tego, co Broch powiedział o Hobgoblinach. Teraz raczej nie można było liczyć, że uda się okiełznać te pokraki. Wyjścia były dwa - albo liczyć na łut szczęścia, że nie zostaną napadnięci, albo od razu wydać im bitwę. Rozsądniejsze było to pierwsze, choć wymagało dużo ostrożności. Elf wziął do ręki łuk. Po chwili dołączył do niego Galavandrel. Zwrócił się do Gala -Mam nadzieję, że w razie czego zdążymy ich wystrzelać, nie śpieszy mi się do bliskiego spotkania z zatrutym sejmitarem- po czym uśmiechnął się porozumiewawczo. W gruncie rzeczy nie lubił takich chwili niepewności. Już wolał, by zobaczyli całą armię hobgoblinów, a nie jednego zas*anego jeźdźca. Przynajmniej wiedzieliby, czego się spodziewać...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
-Mam nadzieję- wyszeptała, wbijając mu delikatnie palce w kark. Drugą dłonią rozpięła pas elfa .
Dłonie Ravandila przesuwały się po jej piersiach. Dziewczynę zalała fala przyjemnych odczuć. Odpowiedziała na jego pocałunki z równym ogniem.
Elf zaczął powoli rozpinać skórzany kaftan dziewczyny. Odwzajemniła mu się tym samym. Wsunęła jedną dłoń pod koszulę elfa. Ciepła skóra grzała jej palce, a pod nią czuła twarde, wytrenowane mięśnie.
Ninerl mruknęła z zadowoleniem. Drugę dłonią rozpinała ubranie elfa. Pożądanie sprawiło, że była gotowa mu ulec teraz i tutaj.
"Och, Ravandil. " pomyślała, czując jak robi się wilgotna...

Hmm, w co jest ubrany Ravandil? Bo nie wiem, co moja bohaterka ma rozpinać :wink: .
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

***

"Mam nadzieję" wyszeptała Ninerl i Ravandil wiedział, że więcej słów nie potrzeba. Teraz elfka stanowiła dla niego cały świat i nic innego nie miało znaczenia. Skończył rozpinać kaftan Ninerl i wsunął dłoń pod jej koszulę, przesuwając ją po brzuchu, kierując się ku jej piersiom, podciągając jednocześnie jej koszulę. Skóra Ninerl była taka delikatna i przyjemna w dotyku... Widok jej nagich, kształtnych piersi stopiłby nawet bryłę lodu. Elf czuł, jak narasta w nim podniecenie. Drugą ręką zdjął kaftan elfki, a następnie poszukał jej paska do spodni (ew. tego, na co były zapięte), rozpiął je i zsunął nieco w dół. Zrobiło mu się naprawdę gorąco... Podniecenie sięgało szczytu.

***

Ubranie - standard: spodnie, koszula i na to skórzana kurta. O ile dobrze pamiętam Ravandil żadnej kolczugi ani niczego w tym stylu nie wkładał ;)
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Rozpięła elfowi koszulę, przesuwając dłońmi po jego gołym torsie.
Chwilę potem, przy jego pomocy zdjęła mu ją zupełnie.
Chwyciła go drugą dłonią za kark i podnosząc głowę, pocałowała.
Drugą położyła mu na kroczu. Nie przerywając pocałunku, przesunęła nią powoli po materiale spodni. Wyczuła podniecenie mężczyzny i uśmiechnęła się z zadowoleniem w głębi duszy. Lubiła wzbudzać pożądanie, to byo takie przyjemne poczucie władzy zarezerowowane głównie dla kobiet.
Rozpięła mu spodnie i nieco zsunęła w dół. Przerwała i na chwilę przytuliła się do niego całym ciałem. Za moment zdjęła koszulę...
------------------------------------------------------------------
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

***

Każda chwila spędzona z Ninerl była istnym oceanem rozkoszy. Powoli oboje pozbywali się kolejnych elementów ze swojego ubrania. Ravandil napawał się widokiem i dotykiem każdego centymetra ciała elfki. Jeszcze nigdy nie był tak blisko z kobietą - nawet z Yuviel, jego przymusową "narzeczoną" (och, jak nie cierpiał tego słowa) jego kontakty ograniczały się do pocałowania dłoni na powitanie. Teraz było zupełnie inaczej. Jedną dłonią pieścił piersi Ninerl, druga natomiast powędrowała ku jej rozpiętym spodniom. Elfka również nie próżnowała - trzeba przyznać, że potrafiła doprowadzić mężczyznę do szaleństwa.
Ravandil przytulił ją mocno, a gdy zdjęła koszulę elf zsunął jej spodnie jeszcze niżej. Oboje byli już niemal całkiem nadzy. Nawet pomimo tego, że było dość ciemno, Ravandil był w stanie dostrzec każdy szczegół jej ciała... Była taka piękna i zgrabna, ze świecą szukać takiej drugiej. Przesunął wolną dłonią po brzuchu Ninerl, kierując ją w stronę jej najintymniejszego miejsca... Zdecydowanie, ta noc należała do nich.

***
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Przywarła do boku mężczyny, ocierając się o niego. Musnęła nosem jego szyję. Ravandil miał wspaniały zapach, jednocześnie kojący i teraz podniecający. Chwyciła jego dłoń i poprowadziła w dół, tak by głaskała jej udo, przesuwając się stopniowo w górę. Szorstkie palce mężczyzny przyjemnie drażniły jej skórę.
- Powoli...-mruknęła i oblizała wargi.- Wtedy rozkosz będzie większa...
Nie spodziewała się niczego wstrząsającego- dopasowanie się partnerów wymagało czasu. Ale wystarczy, że będzie miło...
Położyła dłoń na nabrzmiałym członku i zacisnęła mocno palce. Ravandil odetchnął głęboko, a ona czuła jak się wyprężył. Cofnęła dłoń i podrapała go po piersi. Nie chciała, by wszystko skończyło się za szybko.
"No, mój drogi" pomyślała, przymykając oczy i uśmiechając się "Zobaczymy, ile potrafisz".
-----------------------------------------------------------------
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen - UWAGA: EROTYKA -

Post autor: Vibe »

Konrad

Słysząc twoje pytanie, Elissa sięgnęła do swojej torby przewieszonej przez ramię wyciągając z niej po kolei małe, różnokolorowe pudełeczka.
- Wszystkie te maści to jakieś mieszanki ziołowe, Konradzie. Nie znam się na tym za bardzo, dostałam je na drogę od zaprzyjaźnionego medyka z Kislevu. Oczywiście niektóre wzmocnione są moją magią, by działały efektywniej, ale i bez tego są naprawde dobre na wszelkie rany, otarcia... Nawet na bóle mięśni, przeziębienia i gorączkę mam kilka specyfików. - po chwili w jej dłoni pojawiła się buteleczka wypełniona do połowy przezroczystym płynem. - To podaję teraz Julii, w mig stawia na nogi chorego człowieka. Dzień, dwa i twoja żona będzie znów zdrowiutka. A teraz wybacz, muszę porozmawiać z twoim wielgaśnym przyjacielem.
Czarodziejka uśmiechnęła się do ciebie serdecznie, po czym dołączyła do Brocha. Sam zająłeś się Julią.


Wszyscy

W formacji jaką zaproponował Broch podążyliście dalej. Spodziewany przez najemnika atak nie nastąpił. Po dwóch godzinach spokojnej drogi, z każdą kolejną chwilą po obu stronach zaśnieżonego traktu zaczęły pojawiać się coraz gęstsze pasma drzew, tak, że niemal niezauważalnie step zamienił się w gęsty las. Jechaliście nie niepokojeni wśród przykrytych białym puchem lasów, łąk i pól. Ośnieżona droga wiła się kręto po obu stronach ograniczona licznymi kępami krzewów i zagajnikami. Godzinę później po waszej lewicy pojawiły się wzgórza a na nich znów wilczy jeździec spotkany niedawno na trakcie - zwiadowca hobgoblinów jak stwierdził Broch. Jechał spokojnie równo z wami obserwując z góry karawanę. Odległość między wami była jednak dość znaczna i doszliście do wniosku że próba ustrzelenia go nie miała by szans powodzenia. Tajemniczy osobnik na czarnym wilku towarzyszył wam przez kilka kolejnych minut nie spuszczając was z oka, po czym w pewnej chwili zerwał gwałtownie swego wilka i zniknął za wzgórzem. W pełnej gotowości ruszyliście dalej. Dalsza droga okazała się jednak być spokojna. Po kolejnych trzech godzinach drogi z godzinnym popasem (podczas którego Ninerl i Broch dawali lekcje łucznictwa i fechtunku Miaulin) dotarliście do małego miasteczka zwanego Karnov. Przejechaliście wpierw małą rzeczkę na przeprawie przez którą sprytnie ustanowiono punkt kontrolny. Miejscowi wojacy pobierali tu myto na zasadzie dwóch srebrników od osoby. Diego, z niezbyt radosną miną zapłacił za wszystkich i wjechaliście do środka. Było już późne popołudnie.

Kilkadziesiąt drewnianych i kamiennych domów ogrodzonych było kamiennnym murem. Przy małym ryneczku w centrum stała solidna dwupiętrowa karczma z białej cegły, z szyldem przedstawiającym halflinga z nożem i widelcem w obu dłoniach. Napis poniżej głosił: „Głodny niziołek”.

W środku pełno było podróżnych, kilku żołnierzy zajmowało dwa stoły w rogu karczmy. Gospodarzem był tutaj baryłkowaty, rumiany wręcz halfling, który od razu gdy weszliście zaproponował wam duży stolik pod oknem. Mieliście z niego dobry widok na znajdującą się obok stajnie w której zostawiliście wozy i konie. Diego zafundował wam po kuflu piwa lub kubku wina a dla kobiet polecane przez gospodarza szklanice soku z czarnej porzeczki oraz syty posiłek.

- Przenocujemy tutaj – rzekł książe wsuwając jajecznicę na bekonie. - Nie ma sensu wlec się nocą po tych niebezpiecznych okolicach, zwłaszcza że ostatnio mieliśmy towarzysza na szlaku. - wiedzieliście że chodzi mu o wilczego jeźdźca. - Bardzo podejrzana sprawa, myślicie że jeszcze go spotkamy?

- Jeśli to zwiadowca, tak jak twierdzi Werner – wtrącił Zinha. - to możemy być bardziej niż pewni kłopotów. Za dużo tych walk ostatnio jak na moje stare kości...

W czasie gdy konsumowaliście posiłek, Ludovic wynajął pokoje na piętrze za okrągłe dwie korony od sali. W pewnej chwili przy kominku pojawiła się młoda, czarnowłosa bardka z harfą i grając na niej, zaczęła śpiewać balladę po albiońsku. Głos miała wspaniały – w sali zrobiło się cicho i nostalgicznie.

The sun is sleeping quietly
Once upon a century
Wistful oceans calm and red
Ardent caresses laid to rest

For my dreams I hold my life
For wishes I behold my night
The truth at the end of time
Losing faith makes a crime

[refren]

I wish for this night-time
to last for a lifetime
The darkness around me
Shores of a solar sea
Oh how I wish to go down with the sun
Sleeping
Weeping
With you

Sorrow has a human heart
From my god it will depart
I'd sail before a thousand moons
Never finding where to go

Two hundred twenty-two days of light
Will be desired by a night
A moment for the poet's play
Until there's nothing left to say

[refren]


Gdy skończyła, oklaskom nie było końca. Również wy byliście pod wrażeniem jej umiejętności, ballada wprawiła was w chwilowy refleksyjny nastrój - podczas słuchania bardki Ninerl tuliła się do Ravandila, który czule ją obejmował, Julia (która wracała już do pełni sił po udanej kuracji Elissy) siedziała Konradowi na kolanach, a czarodziejka oparła swą głowę na ramieniu Brocha. Niedługo po tym jak dziewczyna skończyła śpiewać drzwi karczmy otworzyły się i do środka wpadło chłodne, zimowe powietrze. Trzech mężczyzn z włóczniami w dłoniach, odzianych w wilcze skóry rozejrzało się po sali i dostrzegłszy was, podeszli do zajmowanego przez was stolika.

- Powitać! - rzekł wąsaty rudzielec kłaniając się lekko. Mówił łamanym reikspielem. - Przysyła nas pan starosta Manuel Stark. Chciałby z państwem porozmawiać o sytuacji na szlaku. Żeście dzisiejsi przyjezdni, więc i wiecie co dzieje sie w okolicy. Niedługo będzie wyruszać stąd karawana do Mortensholm i trza nam wiedzieć czy w miarę bezpiecznie jest.

Diego wykrzywił twarz w grymasie, wiedzieliście już że nie chce mu się za bardzo ruszać z ciepłego i przytulnego miejsca. Wam zresztą również sie nie chciało. W końcu szlachcic westchnął i zabral głos.

- Dobrze, prowadźcie więc do niego. Porozmawiamy z nim chwilę.

- On zajety teraz – oświadczył mieszczuch zbity nieco z tropu natychmiastową zgodą Molachijczyka. - Sąd nad starym Sebastianem odprawia. Ponoć staruszek w wilkołaka się zamieniać potrafi. Pozabijał wielu ludzi w miasteczku. Ot, widzicie, jakie tam zbiegowisko... - wskazał sporą grupkę ludzi za oknem kilkanaście metrów od karczmy. - Kapłan już jest i zara palić go będą. Wilcze nasienie my w mieście mieli.

Słysząc te słowa Diego jakby nabrał nowych chęci na wizytę u starosty. Przeczesał włosy dłonią i spojrzał po was.

- Pójdziemy zobaczyć co tam się dzieje? Nigdy jeszcze nie widziałem sądu nad „wilkołakiem” - ostatnie słowo zaakcentował z pewną dozą ironii w głosie co w mig wychwyciliście. Wstał od stołu, za nim Zinha i Ludovic. Wszyscy trzej zamierzali udać się na sąd. A wy?
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: Serge »

Werner Broch

Mimo iż żaden atak nie miał miejsca od momentu zniknięcia tajemniczego osobnika na wilku, najemnik wciąż pozostawał w gotowości i z należytą uwagą rozglądał się po okolicy. W pewnym momencie złapał się nawet na tym, że oczekuje wręcz na to starcie. Gdy niebawem dostrzegli nieznajomego na wzgórzu, Broch zasępił się.
- Ścierwo sprawdza ilu nas jest, jak jesteśmy uzbrojeni i czy wieziemy coś wartego uwagi. - mruknął do pozostałych nie spuszczając osobnika z oczu. - Jest cwany. Trzyma się poza zasięgiem naszych strzał mając jednocześnie wyborne pole widzenia.

W najemniku powoli wzbierały nerwy i już zaczynał wyobrażać sobie co by zrobił gdyby dorwał w swoje ręce tego psubrata. W końcu jeździec zniknął za wzgórzem, a kompania dotarła do miasta. Gdy padł pomysł by zatrzymać się w „Głodnym niziołku”, Broch najpierw zaprowadził swego konia do stojącej obok gospody stajni, po czym rozjuczył i obroczył Gevaudana. Standardowo już wręczył chłopcu stajennemu szylinga by ten doglądał wierzchowca i baczył by niczego mu nie brakowało.

Niedawny popas na szlaku Broch spędził na treningach z Miaulin, więc teraz był głodny niczym niedźwiedź. Diego co prawda zamówił mu jajecznicę, ale to było za mało dla wielkoluda – Wern poprosił jeszcze gospodarza o misę rosołu i talerz kaszy. Rozmawiał o czymś z Elissą gdy pojawiła się młoda bardka. Broch już dawno nie słyszał tak poruszającej ballady i nawet przez chwilę poddał sie refleksyjnemu nastrojowi obejmując czule i całując czarodziejkę. Gdy patrzyła mu w oczy wiedziała dobrze jakie uczucia wyraża to spojrzenie.

Na słowa Diega i Zinhy odparł:
- Zbyt długo żyję już na tym świecie by wątpić w to, że go jeszcze spotkamy. Ten sukinsyn i jego pobratymcy jeszcze napsują nam krwi, zobaczycie...

Gdy pozostali wymieniali uwagi na temat wilczego jeźdźca, do karczmy waprowało trzech miejscowych i zagadnęło do Molachijczyków. Broch słuchał ich jednym uchem koncentrując się bardziej na Elissie i posiłku. Kiedy Diego rzucił propozycję zobaczenia sądu nad jakimś staruszkiem, Wern wzruszył ramionami.
- Mnie tam takie sprawy ani nie interesują ani nie bawią, ale że i tak chwilowo nie mam co robić, to wybiorę sie z tobą książę, wiesz przecież że nudy i siedzenia w miejscu nie znoszę. Poza tym przyda ci sie dobra ochrona, nie zapominaj że wciąż jesteś na celowniku Oka, mimo iż Kevaron nie żyje. - spojrzał po chwili na czarodziejkę. - Ty, Elisso zostań w karczmie i odpocznij w naszym pokoju. Niedługo wrócimy.

Czarodziejka skinęła głową w geście zrozumienia. Najemnik skończył posiłek i gdy miał się już zbierać z Molachijczykami spytał towarzyszy.
- Idzie ktoś jeszcze z nami? Gal, Konrad? Bo na nich to chyba nie mamy co liczyć... – wskazał wzrokiem na dwójkę elfów. Ravandil i Ninerl tonęli właśnie w namiętnym pocałunku.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Była szczęśliwa, że wreszcie dotarli do jakiegoś miasta. Co najważniejsze była w nim całkiem przyzwoita gospoda. Może kiedyś uznałaby ją za prymitywną, ale obecny tryb życia obniżył jej wymagania.
Przełknęła łyk soku i oblizała się z zadowoleniem. Kiedy ostatni raz piła jakiś sok? Przebiegła w myślach minione miesiące. Oj, dawno to było...
Zajeta jedzeniem, słuchała rozmowy ludzi. Właśnie gdy skończyła, młoda ludzka kobieta zaczęła śpiewać. Miała całkiem niezły głos.
"Szkoda dziewczyny, marnuje się tutaj" pomyślała banitka, wtulając się w Ravandila. "Powinien ją wziąść na szkolenie Siliondar. Po krótkim czasie zachwyciłaby wszystkich. Ale pewnie i tak by nie chciał". Za chwilę dziewczyna wyleciała jej z głowy.
Położyła głowę na piersi elfa. Miarowe bicie jego serca i jednocześnie delikatne tony pieśni sprawiły, że poczuła się bezpieczna i szczęśliwa. Przymknęła oczy, rozkoszując się tą chwilą.
Wkrótce ostatnie słowa rozpłynęły się w powietrzu. Nagły powiew zimnego powietrza zakłócił tę sielankę.
Weszli ludzie, tyle mogła powiedzieć. Już z daleka wyglądali na prymitywnych i niedouczonych.
Słuchała tylko dialogu Brocha i Diega prowadzonego z nimi.
Skrzywiła się przez chwilę z odrazą. "Zamiast szybko go zabić, jeśli już muszą to robić, to oni będą próbować go spalić, żeby się bardziej męczył. Nie rozumiem tego..."
W tym momencie Ravandil podniósł jej głowę i pocałował namiętnie. Zrewanżowała mu się tym samym.
Jakoś tak było inaczej niż wcześniej, z innymi... Nie bardzo rozumiała na czym polega ta różnica, ale teraz nawet drobne gesty sprawiały, że czuła się szczęśliwa.
Wpadły jej do ucha słowa Brocha. Przerwała pocałunek i kładąc palce elfowi na ustach, powiedziała surowo:
-Wszystko słyszałam Wernerze. Co prawda ja nie mam ochoty na takie .... widowisko, a raczej kaźnię biedaka.- za chwilę przeszła na eltharin i spojrzała elfowi w oczy: -Co o tym sądzisz, tuin? Dla mnie to barbarzyństwo, a wątpię, byśmy przekonali wrzaskliwy tłum, by szybko uśmiercił więźnia. Poza tym jest tyle innych ciekawszych rzeczy...- pogłaskała tropiciela po policzku. - Nieprawdaż?- uśmiechnęła się.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: EmDżej »

Galavandrel

Widząc upierdliwego zwiadowcę, elf zaczynał żałować, że nie umie za dobrze jeździć konno. „Gdybym miał jakiegoś solidnego rumaka, i umiał na nim jeździć, to bym cię sprzątnął kolego”. Jadąc dalej, Gal przez większą część podróży, z zarzuconym na głowę kapturem przyglądał się Miaulin. Kilka razy chciał jakby do niej podejść, lecz po zrobieniu kilku kroków zmieniał kierunek. „Będę musiał z tobą pogadać koleżanko. Tylko chyba odwagi mi więcej trzeba”. Na szczęście młoda elfka zdrowiała w oczach i wyrzuty sumienia, które wciąż męczyły elfa, powoli zanikały.

***

Pieśń kobiety wywarła również na elfie spore wrażenie. Gal bił brawo chyba najgłośniej i najdłużej, ze wszystkich gości w gospodzie. Do tego jego głośne okrzyki pochwalne, musiały zwrócić uwagę kobiety. Gdy ta spojrzała się na elfa, ten jedynie puścił jej oko i uśmiechnął się szelmowsko. Młoda bardka zaczerwieniła się i odwróciwszy wzrok i szybkim krokiem udała się na zaplecze.
Po chwili w karczmie pojawili się jacyś ludzie, pragnący zasięgnąć informacji. „Typowe” Broch Diego i Zinha postanowili udać się na „egzekucję”
-Idę z wami. Powiedzmy, że z pewnej odległości będę miał na ciebie oko Wernerze, bo pozostawiony bez opieki, znów jakiś numer wywiniesz. Gal uśmiechnął się serdecznie.
-Ale zastrzegam, że idę tylko obejrzeć ten cały... „sąd”. Słowo „sąd” wypowiedział powoli, niemalże komicznie.
-Nie mam zamiaru przyłączać się do uwielbieńczych okrzyków wieśniaków, gdy będą palić tego człowieka. Myślę, że jedna prosta strzała, tudzież cięcie topora, załatwiło by to szybciej.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Akolita wysłuchał uważnie całego referatu Wernera, który, tak jak się spodziewał zresztą, dostarczył mu więcej informacji, niż oczekiwał.
No cóż... Miejmy nadzieję, że gdy te gnoje już zaatakują, będą wyjątkowo prymitywne i głupie i nie pokuszą sie o używanie tych zatrutych ostrzy... - spuentował całe wydarzenie i chwilę później grupa ruszyła dalej. Po drodze zwiadowca pojawił się jeszcze raz czy dwa. Konrada wręcz ręce świerzbiły, by zobaczyć, jak nowy miecz będzie się spisywał w prawdziwej bitwie, nie drobnej potyczce z najemnikiem.

Muzyka bardki, choć śliczna, raczej zrobiła na mężczyźnie średnie wrażenie. Wynikało to z faktu, że akolita zbytnio się sztuką nigdy nie interesował. Jakby się uprzeć, powiedzieć wprost, to nawet był nieczuły na piękne melodie, czy obrazy. Nie wiedział do końca sam, z czego to wynikało, może to po prostu jego charakter. Nie mniej wtulającą się Julię przyjął ciepło w swe ramiona, ocierając się polikiem o jej cudne, lokowane blond włoski.
Całą atmosferę musiał oczywiście ktoś zepsuć...

Tak, tak... - podumał przez chwilę - Przejdę się, raz, że z czystej ciekawości, dwa, że zamierzam poszukać pewnych rzeczy, narzędzi. Tak szczerze mówiąc, nie chce mi się wierzyć, że ot tak złapali wilkołaka, na widły może jeszcze... To raczej zbyt przebiegłe bestie, by dać się osaczyć jakimś głupkowatym wieśniakom... - ostatnie kilka zdań powiedział dość niewyraźnie, półgłosem, tak że tylko Diego i reszta mogli cokolwiek usłyszeć.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: Vibe »

Werner, Galavandrel

Niezbyt rozgarnięci miejscowi zaprowadzili was w miejsce gdzie za chwilę miały rozstrzygnąć się losy jakiegoś staruszka podejrzanego o lykantropię. Przez chwilę towarzyszył wam również Konrad, ale gdy tylko zobaczył szyld miejscowego medyka opuścił was kierując się do budynku rzeczonego obiecując że niedługo do was dołączy. Dotarliście w końcu na główny rynek, na którym w rzeczy samej czarno było od podnieconych ludzi. Diego postanowił nawiązać rozmowę z jednym z chłopków, któremy w miarę porz ądnie patrzyło z oblicza.
- Co to za mężczyzna? Faktycznie zamieniał się w wilkołaka?
- Ech, panie – mruknął mieszczuch. - ja tam nie wiem. Sebastian w górach mieszkał od wielu lat, miejscowi nie za bardzo za nim przepadali. Ostatnio znaleziono kilka osób z rozszarpaną szyją, więc i winnego trza było szybko znaleźć. Ale ja tam nie wiem.
Na szczegółową indagnację zabrakło czasu, bo do postawionego na środku rynku pala przywiązywano właśnie starszego, dobrze zbudowanego mężczyznę o śnieżnobiałych długich włosach i takiej samej brodzie. Przepchnęliście się do przodu (głównie dzięki Brochowi i jego niedźwiedziej posturze) by mieć lepszy widok na całą sytuację.
- Nie macie prawa! - rzucił starszy mężczyzna poprzez tłum.- Postanowiliście o moim losie, nim sam zdołałem cokolwiek powiedzieć na swoją obronę.
- Kiedy chodzi o ratowanie życia ma się wszelkie prawa! - krzyknął odziany w białą wilczą skórę mężczyzna o siwych wąsach. Nagle nad całym zbiegowiskiem uniósł się podniecony krzyk kapłana. Sigmara, jak wywnioskowaliście z symbolu jaki nosił na piersi.
- Podły lykanie! Bezbożny dzikusie! Wyznaj prawdę! Zabiłeś pięciu biednych ludzi pod postacią wilka!
Kapłan był chudy, twarz miał suchą i ciemną jak wędzona ryba. Biała szata wisiała na nim jak na kołku.
- Nikogo nie zabiłem! - warknął staruszek wyrywając się z pętów. Bezskutecznie. - Ludzie! Nie jestem żadnym wilkołakiem, uwierzcie mi!
- Spalić czarta – zakrzyknął tłum.
- Nie macie żadnych dowodów! - rzucił Sebastian – Nie wolno wam!
- Mieszkałeś na pustkowiu od wielu lat, Sebastianie! W samotności różne rzeczy się z ludźmi dzieją, Chaos zabiera ich dusze! Zaprawdę powiadam wam ludzie, to wilkołak! - krzyknął kapłan.
- Łżesz, Staabs! - warknął staruszek.
Tłum podniósł wrzawę. Diego spojrzał na was:
- Nie wiem jak wy uważacie, ale według mnie kapłan sieje zamęt w głowach tych ludzi próbując za wszelką cenę spalić tego staruszka. Założę się o dobry obiad, że siwy nie jest niczemu winien... Werner, wchodzisz w to? Gal, może Ty? - spojrzał na was.
- Nawet jeśli, to raczej nie mamy szans by odwieść ich od tego pomysłu. - wtrącił Zinha. - Są tak zapatrzeni w sigmarytę że gotowi nas spalić razem z tym staruszkiem gdybyśmy stanęli w jego obronie.. Co myślicie?


Konrad

Początkowo miałeś zamiar towarzyszyć Brochowi i pozostałym w sądzie nad, jak twierdzili tutejsi ludzie, wilkołakiem, jednak w drodze na miejsce twój wzrok przykuł szyld „Edgar Szołgy – najlepszy medyk po tej stronie granicy” zdobiący jeden z budynków nieopodal karczmy. Zapewniając towarzyszy że za moment do nich dołączysz, udałeś się do przybytku celem być może zakupienia jakichś mikstur czy narzędzi które mogły by ci się niebawem przydać

Mimo iż powoli zapadał zmierzch, drzwi prowadzące do siedziby medyka były otwarte. W środku panował nieludzki wręcz bałagan, wszędzie walały się jakieś dziwne pudełka, buteleczki zawierające jakieś specyfiki i wykonane z dziwnego materiału sztuczne części ludzkiego ciała. Zapach unoszący się w powietrzu ciężko było nazwać miłym – od intensywnej woni jakiegoś ziela pomieszanego z alkoholem robiło ci się niedobrze. W pierwszej chwili nikogo wewnątrz nie zastałeś, jednak gdy tylko zacząłeś robić trochę hałasu, z zaplecza wylazł starszy mężczyzna ubrany w szare zgrzebne szaty o długich, potarganych, siwych włosach. Wyglądał jakby przed chwilą trafił go piorun.

- Edgar Szolgy, do usług – rzekł zionąc winem pitym z miedzianego kubka. Popatrzył przez chwilę na twe szaty. – Akolita Sigmara? No proszę, ale mnie zaszczyt kopnął na stare lata. Siadaj i napij się ze mną przyjacielu. Tamci palą starego Sebastiana a ja nie mogę na to patrzeć, to mój przyjaciel jest... Jest? Co ja mówię. Był, bo zaraz wyślą go do Morra. Dałbym sobie rękę uciąć że on żadnym wilkołakiem nie jest, ale wiesz jak to z niedouczonym i zabobonnym pospólstwem jest. A ty tak w ogóle w jakim celu przyszedłeś? Dolega ci coś? Nie wyglądasz mi na chorego, no może żeś trochę blady ale tak to chyba w porządku wszystko...


Ninerl i Ravandil

Gdy Werner i pozostali wyszli z gospody udając się w miejsce gdzie za chwilę miała odbyć egzekucja staruszka podejrzanego o lykantropię, wy bezceremonialnie oddawaliście się dalszym amorom, nie zważając zupełnie na gości w karczmie. Miaulin i Elissa udały się do swoich pokoi by odpocząć nieco po ciężkiej podróży. Miłosną atmosferę spotęgowała jeszcze młoda bardka, która po raz kolejny pojawiła się przy kominku śpiewając następną z nostalgicznych i pięknych ballad. Za oknem zaczynało już ciemnieć gdy w sali pojawił się wysoki, barczysty mężczyzna w niedźwiedzim futrze o długich czarnych włosach. Nie pozwolił dokończyć dziewczynie piosenki wyrywając jej harfę z delikatnych dłoni. Wciąż tuląc się do siebie spojrzeliście w stronę kominka. Mężczyzna był wyraźnie podenerwowany i wymachiwał dziewczynie palcem mrucząc coś pod nosem. W końcu zdzielił ją otwartą dłonią tak mocno, że bardka padła na kolana, a z jej rozbitej wargi popłynęła krew. O dziwo nikt z gości nie zareagował a gospodarz natychmiast zniknął na zapleczu. Żołnierze siedzący w rogu sali, do tej pory wybuchający co chwila śmiechem, stali się dziwnie milczący.

- Mój pracodawca czeka jeszcze dwa dni dziwko! Jeśli nie będzie pieniędzy, załatwimy to inaczej... - warknął.

Musiał poczuć na sobie wasz wzrok bo spojrzał w waszym kierunku i krzyknął z furią:

- Czego się gapicie! Mnie tutaj nie ma! - odgarnął połę futra odkrywając długi nóż wsadzony za pas. To zapewne miało być ostrzeżenie. - A może też chcesz spróbować ciężkiej ręki faceta długoucha? - uśmiechnął się szyderczo spoglądając na Ninerl. - Mogę ci pokazać jak tresuje się u nas kobiety. Coś w tym guście...

Po czym kolejny raz wymierzył solidny cios w twarz wstającej na równe nogi dziewczyny. Tym razem bardka zatrzymała się stoliku znajdującym się tuż obok waszego. Spojrzała na was błagalnym wzrokiem, z jej rozciętej w dwóch miejscach wargi spływała krew. Facet najwyraźniej dobrze się bawił kosztem tej biednej dziewczyny.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Czas płynął, a dziewczyna wcale tego nie zauważała. Bardka grała dalej. Melodie były całkiem ładne, jak oceniła banitka.
Właśnie miała się zapytac o coś Ravandila, gdy rozległ się brzękliwy dźwięk i muzyka raptownie ścichła.
Ninerl rzuciła spojrzenie w stronę dziewczyny. Rozmawiał z nią właśnie jakiś czarnowłosy mężczyzna. Banitka z góry oceniła go jak poprzednich. Nagle człowiek z całej siły uderzył dziewczynę.
Bardka upadła na kolana. Ninerl przez chwile zastygła w jakimś dziwnym oczekiwaniu. Ale tutaj nikogo nie można było nazwać odważnym lub cokolwiek innego. Nikt się nie ruszył, by pomóc dziewczynie.
Ninerl właśnie zamierzała wstać, gdy tamten rzucił parę słów.
Wstała, uśmiechając się dziwnie. Naśladując człowieka odsłoniła połę płaszcza i demonstracyjnie zacisnęła palce na mieczu.
-No, proszę- odpowiedziała spokojnie, nadal się uśmiechając. - Coś mnie chyba obraziło, nieprawdaż tuin?- dodała w stronę Ravandila.- Czyżby pies nauczył się szczekać?- spojrzała zimno w oczy tamtego. - Więc może potrzebny mu kaganiec?- przebierała palcami po mieczu. Człowiek sam prosił się o śmierć. Z miłą chęcią spełni jego życzenie. W głębi duszy czuła zadowolenie . Wspaniale! Wreszcie jakaś głupia ofiara .Mruknęła w eltharinie do tropiciela:
-Rozumiesz, że nie mogę tego tak zostawić...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik z obojętnym wyrazem twarzy przyglądał się całemu zamieszaniu na rynku. Od zawsze nie lubił ludzi, którzy bez żadnych podstaw, przez swoje zacofanie, zabobony czy „klapki” na oczach potrafili skazać człowieka na śmierć. Tak było w wioskach i małych miasteczkach, gdzie ludzie chcieli jak najszybciej rozwiązać swoje problemy za pomocą stosu lub miecza. Tak było i tutaj. Broch spojrzał wilkiem na chudego kapłana, który przyjął rolę sędziego w całym przedstawieniu. Nawet kompletny idiota zauważyłby, że sigmaryta chce za wszelką cenę spalić mężczyznę wmawiając tłumowi że ten jest wilkołakiem. Tak, jakby miał w tym swój interes. Pozostawiając bez odpowiedzi słowa Diega i Zinhy, najemnik odezwał się do chudego sigmaryty.

- Hola, kapłanie! - warknął grubym, stanowczym głosem. Tłum natychmiast ucichł. - Macie może jakiś dowód winy tego człowieka, prócz zwykłych pomówień i grania na emocjach tłumu?!! Na razie to jedynie w waszych oczach ten człowiek jest wilkołakiem... pokażcie chociaż jeden dowód który przemawia za tym, że zamieniał się w lykana, a potem możecie go spalić! Ja i moi przyjaciele dopiero co przyjechaliśmy i już jesteśmy świadkami tak niesprawiedliwego procesu! Nie godzi się, czcigodny kapłanie, to nie po bożemu.

Ostatnie słowa, mimo iż wypowiedziane z należytym spokojem, zawierały w sobie nutkę ironii, którą stojący obok towarzysze w mig wychwycili uśmiechając się pod nosami. Broch założył ręce i wpatrując się pewnym wzrokiem w poczerwieniałego ze złości kapłana oczekiwał odpowiedzi. Ciekaw był jaką bajeczkę tym razem sprzeda jemu i pozostałym chudy sigmaryta.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Zablokowany