[Warhammer] Starzy znajomi

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Jak miło. Prawie jak w domu powiedział i uśmiechnął się. Noc długa przed nami. Proponuję, żeby każdy znalazł kwaterę. Spotkamy się na dziedzincu jutro rankiem. dodał po chwili. Pomachał znajomym i ruszył w stronę z której dało się słychać głos kaznodziei. Nadir z zapalczywościa mu się przysłuchiwał i powtarzał co ostrzejsze zdania tak by pokazać mówcy, że jednoczy się z nim w rozmyślaniach i poglądach. Gdy kaznodzieja skończył swoje gadanie Nadir podszedł i powiedział
Witaj o panie. Widać, żeś jaśnie oświecony i wiele mądrości w tobie. Czy nie zechcesz przyjąć do siebie sługi, który z pełnym poświęceniem wesprze cię w działaniach za miejsce do spania i lichą strawę?
Jak miło. Prawie jak w domu powiedział i uśmiechnął się. Noc długa przed nami. Proponuję, żeby każdy znalazł kwaterę. Spotkamy się na dziedzincu jutro rankiem. dodał po chwili. Pomachał znajomym i ruszył w stronę z której dało się słychać głos kaznodziei. Nadir z zapalczywościa mu się przysłuchiwał i powtarzał co ostrzejsze zdania tak by pokazać mówcy, że jednoczy się z nim w rozmyślaniach i poglądach. Gdy kaznodzieja skończył swoje gadanie Nadir podszedł i powiedział
Witaj o panie. Widać, żeś jaśnie oświecony i wiele mądrości w tobie. Czy nie zechcesz przyjąć do siebie sługi, który z pełnym poświęceniem wesprze cię w działaniach za miejsce do spania i lichą strawę?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Fryderyk Wilhelm
Udaję się do najpodlejszej dzielnicy miasta, szukam tam możliwie najgorszego noclegu i pytam ile kosztuje. Jeśli mniej niż pół szylinga, śpię tam, jeśli więcej, to idę do jakiegoś naprawdę porządnego zajazdu i tam wynajmuję pokój i proszę o kąpiel.
Udaję się do najpodlejszej dzielnicy miasta, szukam tam możliwie najgorszego noclegu i pytam ile kosztuje. Jeśli mniej niż pół szylinga, śpię tam, jeśli więcej, to idę do jakiegoś naprawdę porządnego zajazdu i tam wynajmuję pokój i proszę o kąpiel.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Nadir
Przez krótką chwilę szedłeś ramię w ramię z Krungiem, ale on skierował swe kroki ku karczmie. Kaznodzieja okazał się wysokim, przystojnym mężczyzną po trzydziestce. Był łysy, ale miał gęstą, czarną brodę oraz wąsy. Przez jeszcze dość długi czas wykrzykiwał jakieś brednie, których albo nie chciało ci się słuchać, albo zupełnie cię nie przekonywały, ale i tak powtarzałeś jego zdania. Po wysłuchaniu tego, coś rzekł, spojrzał na ciebie krytycznie.
- Widać żeś marnie przysłuchiwał się moim kazaniom. W końcu niedługo koniec świata i zaprawdę powiadam ci, nie potrzebujemy snu ani jedzenia! Wystarczy nam woda, nawet brudna woda! Tak winna wyglądać nasza pokuta! - krzyknął, a widząc, że słuchacze już się rozeszli... roześmiał się. - To tak gwoli żartów. Wiesz, czasy ciężkie, a zarobić trza, a jak jeszcze umi się czytać i posiada się doniosły głos to i zarobek niemały. - zamyślił się na sekundę. - Mieszkania ja ci tutaj nie mam, po karczmach nocuję, ale mogę ci zaproponować strawę, a ty uraczysz mnie opowieścią, bom znudzony. Co ty na to?
---
Krung
Przez krótką chwilę szedłeś ramię w ramię z Nadirem, ale on poszedł posłuchać jakiegoś klechy, a ty do najbliższej karczmy, którą (po szyldzie) zidentyfikowałeś jako Pod Głową Kozła. Jest to duży, piętrowy budynek zbudowany prawie w całości z drewna, jedynie fundamenty są kamienne, z płaskim dachem, na boku jest jeszcze przybudówką, niechybnie łaźnia. Przez okna wyłożone rybimi pęcherzami z dość daleka usłyszałeś skoczną muzykę wydawaną przez harmonijkę i lutnię oraz co jakiś czas krzyk "Hej!". Po wejściu, w przedsionku przywitał cię ochroniarz o kislevskich rysach twarzy z prostymi blond włosami do żuchwy oraz gęstymi wąsami, uzbrojonego w szablę i pałkę owiniętą rzemieniem. Spojrzał na twój młot.
- Broni nie można wnosić do izby - rzekł znudzonym tonem. - I nie pieprz, że to narzędzie rzemiosła, bom walczył pod Erengradem i wiem czym różni się broń od narzędzia. - głód, zmęczenie i pragnienie (przede wszystkim pragnienei) zadecydowały za ciebie i postanowiłeś nie sprawiać problemów. Kislevczyk zaprowadził cię do schowką gdzie młot twój został zamknięty w skrzyni, a ty dostałeś do niej kluczyk.
Wnętrze jest oświetlone przez dwa proste żyrandole oraz rozmieszczone w strategicznych miejscach świece. Umeblowanie stanowią topornie zrobione ławy i prostokątne stoły. Prawie wszystkie miejsca są zajętę, głównie przez ludzkich robotników, ale w przy stole w jednym z rogów siedzi trzech niziołków, którzy rżną w karty oraz pięciu krasnoludów z znakiem gildii kamieniarzy (młot skrzyżowany z dłutem) na hełmach (zwyczaj nakazuje zdejmować je jeno do snu). Stojący za ladą barman przypomina starszą wersję swego odpowiednika z Hassdorfu. Przy podowaniu piwa, wina, kaszy z omastą, grochu z kapustą i wędzonych ryb uwija się przynajmniej dwóch kelnerów i dwa razy więcej kelnerek. Na ścianie na prawo od ciebie znajduje się przejście do drugiej izby z której słychać muzykę, za plecami barmani drzwiczki do spiżarni lub kuchni, a naprzeciwko ciebie schody do sypialń.
---
Dante
Nic ciekawego cię nie spotkało. Znalazłeś za to lokal wyglądający na dość tani. Jest to drewniany, parterowy budynek. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła ci się w oczy to to, że obsługa składa się wyłącznie z kobiet, do tego odzianych jedynie w spódnice do kolan, najwidoczniej trafiłeś do burdelu, ale zapewne można tu i zjeść i wypić... Gości jest dość dużo, głównie robotników, siedzą przy stołach, popijają piwo i przypatrują się "kelnerkom". Dopiero po pewnym czasie zauważyłeś tęgą kobietę z brązowymi włosami spiętymi w kok, popularną ostatnio fryzurę u mieszczanek, z ostrym makijażem, zapewne jest to burdelmama.
---
Fryderyk Wilhelm
Po kilku minutach drogi doszedłeś do drewnianego, parterowego budynku. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła ci się w oczy to to, że obsługa składa się wyłącznie z kobiet, do tego odzianych jedynie w spódnice do kolan. Najwidoczniej trafiłeś do burdelu, ale zapewne można tu zjeść i wypić. Gości jest dużo, głównie robotników, siedzą przy stołach, popijają piwo i przypatrują się "kelnerkom". Dostrzegłeś też znajomego blondyna, swego towarzysza, Dantego. Po chwili jednak podeszła do ciebie brązowowłosa kobieta o twarzy i cerze Tileanki.
- No, no, no, nie przeszkadza nam jak ktoś wnosi tu nożyk czy mieczyk, ale co za dużo to nie zdrowo - uśmiecha się, ale nie jest to wesoły uśmiech. - Do pani Alexandry Bandeur z tym - wskazuje ci tęgą kobietę z brązowymi włosami spiętymi w kok, popularną ostatnio fryzurę u mieszczanek, z ostrym makijażem, zapewne burdelmamę.
---
edit: sorry za ewentualne nielogiczności, sprzeczności i błędy ortograficzne, gramatyczne i stylistyczne, ale późno jest ;p
Przez krótką chwilę szedłeś ramię w ramię z Krungiem, ale on skierował swe kroki ku karczmie. Kaznodzieja okazał się wysokim, przystojnym mężczyzną po trzydziestce. Był łysy, ale miał gęstą, czarną brodę oraz wąsy. Przez jeszcze dość długi czas wykrzykiwał jakieś brednie, których albo nie chciało ci się słuchać, albo zupełnie cię nie przekonywały, ale i tak powtarzałeś jego zdania. Po wysłuchaniu tego, coś rzekł, spojrzał na ciebie krytycznie.
- Widać żeś marnie przysłuchiwał się moim kazaniom. W końcu niedługo koniec świata i zaprawdę powiadam ci, nie potrzebujemy snu ani jedzenia! Wystarczy nam woda, nawet brudna woda! Tak winna wyglądać nasza pokuta! - krzyknął, a widząc, że słuchacze już się rozeszli... roześmiał się. - To tak gwoli żartów. Wiesz, czasy ciężkie, a zarobić trza, a jak jeszcze umi się czytać i posiada się doniosły głos to i zarobek niemały. - zamyślił się na sekundę. - Mieszkania ja ci tutaj nie mam, po karczmach nocuję, ale mogę ci zaproponować strawę, a ty uraczysz mnie opowieścią, bom znudzony. Co ty na to?
---
Krung
Przez krótką chwilę szedłeś ramię w ramię z Nadirem, ale on poszedł posłuchać jakiegoś klechy, a ty do najbliższej karczmy, którą (po szyldzie) zidentyfikowałeś jako Pod Głową Kozła. Jest to duży, piętrowy budynek zbudowany prawie w całości z drewna, jedynie fundamenty są kamienne, z płaskim dachem, na boku jest jeszcze przybudówką, niechybnie łaźnia. Przez okna wyłożone rybimi pęcherzami z dość daleka usłyszałeś skoczną muzykę wydawaną przez harmonijkę i lutnię oraz co jakiś czas krzyk "Hej!". Po wejściu, w przedsionku przywitał cię ochroniarz o kislevskich rysach twarzy z prostymi blond włosami do żuchwy oraz gęstymi wąsami, uzbrojonego w szablę i pałkę owiniętą rzemieniem. Spojrzał na twój młot.
- Broni nie można wnosić do izby - rzekł znudzonym tonem. - I nie pieprz, że to narzędzie rzemiosła, bom walczył pod Erengradem i wiem czym różni się broń od narzędzia. - głód, zmęczenie i pragnienie (przede wszystkim pragnienei) zadecydowały za ciebie i postanowiłeś nie sprawiać problemów. Kislevczyk zaprowadził cię do schowką gdzie młot twój został zamknięty w skrzyni, a ty dostałeś do niej kluczyk.
Wnętrze jest oświetlone przez dwa proste żyrandole oraz rozmieszczone w strategicznych miejscach świece. Umeblowanie stanowią topornie zrobione ławy i prostokątne stoły. Prawie wszystkie miejsca są zajętę, głównie przez ludzkich robotników, ale w przy stole w jednym z rogów siedzi trzech niziołków, którzy rżną w karty oraz pięciu krasnoludów z znakiem gildii kamieniarzy (młot skrzyżowany z dłutem) na hełmach (zwyczaj nakazuje zdejmować je jeno do snu). Stojący za ladą barman przypomina starszą wersję swego odpowiednika z Hassdorfu. Przy podowaniu piwa, wina, kaszy z omastą, grochu z kapustą i wędzonych ryb uwija się przynajmniej dwóch kelnerów i dwa razy więcej kelnerek. Na ścianie na prawo od ciebie znajduje się przejście do drugiej izby z której słychać muzykę, za plecami barmani drzwiczki do spiżarni lub kuchni, a naprzeciwko ciebie schody do sypialń.
---
Dante
Nic ciekawego cię nie spotkało. Znalazłeś za to lokal wyglądający na dość tani. Jest to drewniany, parterowy budynek. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła ci się w oczy to to, że obsługa składa się wyłącznie z kobiet, do tego odzianych jedynie w spódnice do kolan, najwidoczniej trafiłeś do burdelu, ale zapewne można tu i zjeść i wypić... Gości jest dość dużo, głównie robotników, siedzą przy stołach, popijają piwo i przypatrują się "kelnerkom". Dopiero po pewnym czasie zauważyłeś tęgą kobietę z brązowymi włosami spiętymi w kok, popularną ostatnio fryzurę u mieszczanek, z ostrym makijażem, zapewne jest to burdelmama.
---
Fryderyk Wilhelm
Po kilku minutach drogi doszedłeś do drewnianego, parterowego budynku. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła ci się w oczy to to, że obsługa składa się wyłącznie z kobiet, do tego odzianych jedynie w spódnice do kolan. Najwidoczniej trafiłeś do burdelu, ale zapewne można tu zjeść i wypić. Gości jest dużo, głównie robotników, siedzą przy stołach, popijają piwo i przypatrują się "kelnerkom". Dostrzegłeś też znajomego blondyna, swego towarzysza, Dantego. Po chwili jednak podeszła do ciebie brązowowłosa kobieta o twarzy i cerze Tileanki.
- No, no, no, nie przeszkadza nam jak ktoś wnosi tu nożyk czy mieczyk, ale co za dużo to nie zdrowo - uśmiecha się, ale nie jest to wesoły uśmiech. - Do pani Alexandry Bandeur z tym - wskazuje ci tęgą kobietę z brązowymi włosami spiętymi w kok, popularną ostatnio fryzurę u mieszczanek, z ostrym makijażem, zapewne burdelmamę.
---
edit: sorry za ewentualne nielogiczności, sprzeczności i błędy ortograficzne, gramatyczne i stylistyczne, ale późno jest ;p
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Fryderyk Wilhelm
Uśmiecha się i oddaje partyzanę na przechowanie. Zamawia co jest do jedzenia i jakieś piwo, a kiedy zje i wypije, pyta:
- Ile kosztowałaby cała noc?
Jeśli poniżej pół korony, bierze, jeśli nie, bierze godzinkę i pyta czy można wynająć łóżko do rana już bez dziewczynki. Jeśli tak, zostaje, jeśli nie, idzie spać do najbliższej stajni, odbierając wcześniej partyzanę.
Uśmiecha się i oddaje partyzanę na przechowanie. Zamawia co jest do jedzenia i jakieś piwo, a kiedy zje i wypije, pyta:
- Ile kosztowałaby cała noc?
Jeśli poniżej pół korony, bierze, jeśli nie, bierze godzinkę i pyta czy można wynająć łóżko do rana już bez dziewczynki. Jeśli tak, zostaje, jeśli nie, idzie spać do najbliższej stajni, odbierając wcześniej partyzanę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Strawą mówisz? A z chęcią skorzystam. Baśń ci mam opowiedzieć? Uch... Ciężko będzie ale spróbuje. Od razu ostrzegam, że kiepski ze mnie bajarz.
Ale zacznijmy... -Nadir odchrząknął, wzruszył ramionami i kontynuował spokojnym głosem- Dawno temu, za 7 górami, 7rzekami, 7 lasami, 7 morzami i 7 wszystkimi innymi zjawiskami geograficznymi był sobie Wielki Zamek na Skarpie. W zamku tym mieszkała pewna bogata rodzina, ale nie o niej jest ta opowieść. W zamku tym bowiem, była wielka spiżarina. I nie byle jaka. Mieszkały w niej najróżniejsze przetwory. Dżemy, sałatki, kompoty. Był jeden słoik, który stał wysoko bardzo, niemal całkowicie zapomniany. I w nim właśnie leżała Ogórka. Tak, tak Ogórka. Czuła, że jest płci żeńskiej. Lata leżenia w tak niezwykłym miejscu wytworzyły w niej swoistą jaźń. Pewnego dnia Ogórkę olśniło. Zobaczyła światło. Poczuła powiew powietrza. Zrozumiała, że jest wyjątkowa. I gdy to euforyczne uczucie mineło, zauważyła, że w jej mieszkanku znajduje się ktoś obcy. I to nie jeden. Sporawa gałąź kopru przykleiła się do ścianki słoika, a po dnie walały się ząbki czosnku. Ogórka wpadła w szał. Zwyzywała nowych współlokatorów. Jak oni śmieli bez pytania zająć tak wiele miejsca w jej mieszkaniu? I do tego tak strasznie śmierdzą! Ogórka zdecydowała się to zmienić. Rozpoczęła medytację, która miała na celu usunąć kopra i czosnek. Jednak medytacja wywołała u niej zupełnie coś innego. Zrozumiała, że jest samotna. Że nigdy z nikim nie rozmawiała... Poczuła się strasznie. Zrobiło się jej głupio, gdy przypomniała sobie jak odniosła się do "nowych" bez ich poznania. Nic dziwnego, że się do niej nie odzywali... I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Słój został otwarty! Ogórka od razu pomyślała, że Stwórca przyszedł z nią porozmawiać. Ale nie... Nowe ogórki pojawiły się w słoiku! Ogórka zwiariowała ze szczęścia. Wreszcie ktoś taki jak ona! I wtedy stało się. Gorąca osolona woda zalała słoik, który zaraz został zakręcony. Ogórce zakręciło się w głowie. Co to ma byc? Po paru godzinach zrozumiała. Piekło. To musiało być to! Czuła jak wnętrze jej palą kwasy, jak cała rozmięka. Horror. Jaźń Ogórki zaczęła zanikać. To śmierć. Czuła to. Była miękka, skwaszona, i cała się trzęsła. Ujrzała światło. To Stwórca po nią idzie. Idzie zabrać ją do siebie. Jednak nie jest taka zła. Dłoń mieszkanca zamku zanurzyła się w słoju. Los chciał, że wyjęła Ogórkę. I nie zdawał sobie właściciel ręki ze szczęścia jakie ogarnęło Ogórkę. Uradowana przemierzała po raz pierwszy świat poza słojem. I zniknęła. W ustach właściciela. I razem z nią jej jaźń. Tak oto zginęła jedyna rozumna Ogórka... Nadir skończył powoli obniżając ton głosu i jego głośnośc.
Strawą mówisz? A z chęcią skorzystam. Baśń ci mam opowiedzieć? Uch... Ciężko będzie ale spróbuje. Od razu ostrzegam, że kiepski ze mnie bajarz.
Ale zacznijmy... -Nadir odchrząknął, wzruszył ramionami i kontynuował spokojnym głosem- Dawno temu, za 7 górami, 7rzekami, 7 lasami, 7 morzami i 7 wszystkimi innymi zjawiskami geograficznymi był sobie Wielki Zamek na Skarpie. W zamku tym mieszkała pewna bogata rodzina, ale nie o niej jest ta opowieść. W zamku tym bowiem, była wielka spiżarina. I nie byle jaka. Mieszkały w niej najróżniejsze przetwory. Dżemy, sałatki, kompoty. Był jeden słoik, który stał wysoko bardzo, niemal całkowicie zapomniany. I w nim właśnie leżała Ogórka. Tak, tak Ogórka. Czuła, że jest płci żeńskiej. Lata leżenia w tak niezwykłym miejscu wytworzyły w niej swoistą jaźń. Pewnego dnia Ogórkę olśniło. Zobaczyła światło. Poczuła powiew powietrza. Zrozumiała, że jest wyjątkowa. I gdy to euforyczne uczucie mineło, zauważyła, że w jej mieszkanku znajduje się ktoś obcy. I to nie jeden. Sporawa gałąź kopru przykleiła się do ścianki słoika, a po dnie walały się ząbki czosnku. Ogórka wpadła w szał. Zwyzywała nowych współlokatorów. Jak oni śmieli bez pytania zająć tak wiele miejsca w jej mieszkaniu? I do tego tak strasznie śmierdzą! Ogórka zdecydowała się to zmienić. Rozpoczęła medytację, która miała na celu usunąć kopra i czosnek. Jednak medytacja wywołała u niej zupełnie coś innego. Zrozumiała, że jest samotna. Że nigdy z nikim nie rozmawiała... Poczuła się strasznie. Zrobiło się jej głupio, gdy przypomniała sobie jak odniosła się do "nowych" bez ich poznania. Nic dziwnego, że się do niej nie odzywali... I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Słój został otwarty! Ogórka od razu pomyślała, że Stwórca przyszedł z nią porozmawiać. Ale nie... Nowe ogórki pojawiły się w słoiku! Ogórka zwiariowała ze szczęścia. Wreszcie ktoś taki jak ona! I wtedy stało się. Gorąca osolona woda zalała słoik, który zaraz został zakręcony. Ogórce zakręciło się w głowie. Co to ma byc? Po paru godzinach zrozumiała. Piekło. To musiało być to! Czuła jak wnętrze jej palą kwasy, jak cała rozmięka. Horror. Jaźń Ogórki zaczęła zanikać. To śmierć. Czuła to. Była miękka, skwaszona, i cała się trzęsła. Ujrzała światło. To Stwórca po nią idzie. Idzie zabrać ją do siebie. Jednak nie jest taka zła. Dłoń mieszkanca zamku zanurzyła się w słoju. Los chciał, że wyjęła Ogórkę. I nie zdawał sobie właściciel ręki ze szczęścia jakie ogarnęło Ogórkę. Uradowana przemierzała po raz pierwszy świat poza słojem. I zniknęła. W ustach właściciela. I razem z nią jej jaźń. Tak oto zginęła jedyna rozumna Ogórka... Nadir skończył powoli obniżając ton głosu i jego głośnośc.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
Podchodzę do niej i pytam się jakie będą koszty wynajęcia pokoju na noc i czy nie ma jakiejś roboty do wykonania czgoś dobrze płatnego w stylu sciągnięcia długów.
Jeżeli nie ma z zadania a jest pokój to udaje się na spoczynek najlepiej w towazystwie jakiejś dziewczyny. Jednoczejśnie jestem czały czasu czujny tak na wypadek próby kradzieży.
jeśli jest zadanie i wydaje się łatwe idę je wykonac.
Jeżeli nie ma z zadania a jest pokój to udaje się na spoczynek najlepiej w towazystwie jakiejś dziewczyny. Jednoczejśnie jestem czały czasu czujny tak na wypadek próby kradzieży.
jeśli jest zadanie i wydaje się łatwe idę je wykonac.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Krung
- Siadaj, bracie! - krzyczy jeden z nich, stary, z siwiejącą brodą i szaroniebieskimi oczami, pewnie przywódca grupy. - Jestem Alaric Gadrinsson, a moi kompani to Gottri Gotrekson... - wskazał na czarnobrodego, dojrzałego krasnoluda - ...i Kurgan Morekson. - również czarnobrodego dorosłego . - Cztery kufle do nas, panie barmanie! - krzyknął Alaric. - I nie dolewaj wody, wodę jeno w podróży pijam!
- Służę, służę - barman zjawił się bardzo szybko, a piwo rozcienczone nie było. Widać, że krasnoludzcy kamieniarze są tu stałymi i zamożnymi klientami.
- Pij, przyjacielu. W tych czasach człowiek krasnoludowi elfem, więc trza sobie pomagać nawzajem. Mało nas zostało, oj, mało... - stwierdził, a reszta pokiwała głowami.
---
Fryderyk Wilhelm
Burdelmama oddaje twój oręż gorylowatemu ochroniarzowi z kordem w pochwie i pałką w ręce, który znika na zapleczu i po chwili wraca bez partyzany.
- Towar nie jest na całe noce, a na godziny. Od zwyczajnych mieszkanek Reiklandu po trzy szylingi po Bretonki, Tileanki i Estalijki po piętnaście szylingów. Ba! Mamy nawet Arabkę, ale, bez obrazy, wątpię by był pan gotów wydać trzy korony za godzinę przyjemności... Aha, i jeszcze dodatkowa korona za każde udziwnienie.
- Wezmę Reiklanderkę. Żadnych udziwnień nie będzie, jestem normalny. A spać tu można?
- Nie - pokiwała głową Alexandra. - Ale niedaleko jest Tłusta Gęś, tam pewnie nocleg znajdziesz. - rzekła po czym zwróciła głowę ku jakiejś rudowłosej kobiecie. - Bianka! Wołaj Jarlę, klienta ma!
Po chwili stanęła przed tobą szczupła, brązowowłosa, zielonooka, około dziewietnastoletnia dziewczyna o klasycznej, reiklandzkiej urodzie. Zaprowadziła cię na górę i zrzuciła ubranie. Po godzinie seksu usłyszałeś donośne pukanie do drzwi.
- Koniec zabawy, ubieraj się, już, już. - krzyknęła Alexandra. Jarla szybko wyskoczyła z łóżka, odziała się i wybiegła z pokoju.
---
Nadir
Razem z kaznodzieją udaliście się do karczmy. Nie było tłoczno, widać, że to dość bogaty lokal, ma szyby w oknach, przyjemnie wyrzeźbione dla oka meble oraz smakowity zapach pieczonej sarniny. Usiedliście z boku.
- Wieczór, Dieter! - zawołał do trzydziestoletniego mężczyzny z czarną, dokładnie uczesaną fryzurą i starannie przyciętym wąsem.
- Wieczór, Pieter. Co podać?
- Hm... Zaczniemy od piwa, najlepiej krasnoludzkie. Zimne. Potem gulasz averheimski, który niechybnie czuję z kuchni. Potem jeszcze trochę piwa, a na koniec kaszy, ziemniaków i sarniny. Da radę?
- Dla takiego klienta jak ty zawsze da. - kelner pobiegł na zaplecze.
Zarówno piwo, jak i dania były pyszne, dawno żeś tak nie jadł. Gdy zacząłeś opowieść, Pieter najpierw lekko zmarszczył brwi, ale potem wyjął zza pazuchy skrawek papieru, ołówek i zaczął notować. Po zakończeniu:
- Hm, myślałem bardziej o jakiejś historii z życia twego, zapewne dałoby się jakąś przypowieść napisać, ale to w sumie też było niezłe, coś się wykombinuje... - dobył sakiewki i położył na blacie monetę pięciokoronową. - Za pomoc.
---
Dante
Widzisz jak przed tobą, do burdelmamy w towarzystwie półnagiej Tileanki podchodzi Fryderyk Wilhelm, oddaje swoją broń, a potem udaje się na górę z brązowowłosą niewiastą.
- Nie mamy żadnych spraw, a gdybyśmy mieli to mamy od nich, hm, ludzi. - powiedziała chłodno burdelmama. - U nas nie przenocujesz, idź do Tłustej Gęsi, tam nocleg ci zapewnią.
- Siadaj, bracie! - krzyczy jeden z nich, stary, z siwiejącą brodą i szaroniebieskimi oczami, pewnie przywódca grupy. - Jestem Alaric Gadrinsson, a moi kompani to Gottri Gotrekson... - wskazał na czarnobrodego, dojrzałego krasnoluda - ...i Kurgan Morekson. - również czarnobrodego dorosłego . - Cztery kufle do nas, panie barmanie! - krzyknął Alaric. - I nie dolewaj wody, wodę jeno w podróży pijam!
- Służę, służę - barman zjawił się bardzo szybko, a piwo rozcienczone nie było. Widać, że krasnoludzcy kamieniarze są tu stałymi i zamożnymi klientami.
- Pij, przyjacielu. W tych czasach człowiek krasnoludowi elfem, więc trza sobie pomagać nawzajem. Mało nas zostało, oj, mało... - stwierdził, a reszta pokiwała głowami.
---
Fryderyk Wilhelm
Burdelmama oddaje twój oręż gorylowatemu ochroniarzowi z kordem w pochwie i pałką w ręce, który znika na zapleczu i po chwili wraca bez partyzany.
- Towar nie jest na całe noce, a na godziny. Od zwyczajnych mieszkanek Reiklandu po trzy szylingi po Bretonki, Tileanki i Estalijki po piętnaście szylingów. Ba! Mamy nawet Arabkę, ale, bez obrazy, wątpię by był pan gotów wydać trzy korony za godzinę przyjemności... Aha, i jeszcze dodatkowa korona za każde udziwnienie.
- Wezmę Reiklanderkę. Żadnych udziwnień nie będzie, jestem normalny. A spać tu można?
- Nie - pokiwała głową Alexandra. - Ale niedaleko jest Tłusta Gęś, tam pewnie nocleg znajdziesz. - rzekła po czym zwróciła głowę ku jakiejś rudowłosej kobiecie. - Bianka! Wołaj Jarlę, klienta ma!
Po chwili stanęła przed tobą szczupła, brązowowłosa, zielonooka, około dziewietnastoletnia dziewczyna o klasycznej, reiklandzkiej urodzie. Zaprowadziła cię na górę i zrzuciła ubranie. Po godzinie seksu usłyszałeś donośne pukanie do drzwi.
- Koniec zabawy, ubieraj się, już, już. - krzyknęła Alexandra. Jarla szybko wyskoczyła z łóżka, odziała się i wybiegła z pokoju.
---
Nadir
Razem z kaznodzieją udaliście się do karczmy. Nie było tłoczno, widać, że to dość bogaty lokal, ma szyby w oknach, przyjemnie wyrzeźbione dla oka meble oraz smakowity zapach pieczonej sarniny. Usiedliście z boku.
- Wieczór, Dieter! - zawołał do trzydziestoletniego mężczyzny z czarną, dokładnie uczesaną fryzurą i starannie przyciętym wąsem.
- Wieczór, Pieter. Co podać?
- Hm... Zaczniemy od piwa, najlepiej krasnoludzkie. Zimne. Potem gulasz averheimski, który niechybnie czuję z kuchni. Potem jeszcze trochę piwa, a na koniec kaszy, ziemniaków i sarniny. Da radę?
- Dla takiego klienta jak ty zawsze da. - kelner pobiegł na zaplecze.
Zarówno piwo, jak i dania były pyszne, dawno żeś tak nie jadł. Gdy zacząłeś opowieść, Pieter najpierw lekko zmarszczył brwi, ale potem wyjął zza pazuchy skrawek papieru, ołówek i zaczął notować. Po zakończeniu:
- Hm, myślałem bardziej o jakiejś historii z życia twego, zapewne dałoby się jakąś przypowieść napisać, ale to w sumie też było niezłe, coś się wykombinuje... - dobył sakiewki i położył na blacie monetę pięciokoronową. - Za pomoc.
---
Dante
Widzisz jak przed tobą, do burdelmamy w towarzystwie półnagiej Tileanki podchodzi Fryderyk Wilhelm, oddaje swoją broń, a potem udaje się na górę z brązowowłosą niewiastą.
- Nie mamy żadnych spraw, a gdybyśmy mieli to mamy od nich, hm, ludzi. - powiedziała chłodno burdelmama. - U nas nie przenocujesz, idź do Tłustej Gęsi, tam nocleg ci zapewnią.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Fryderyk Wilhelm
Kiedy skończył z dziewczynką, dał jej jeszcze szylinga do ręki, tak żeby burdelmama nie zauważyła.
- Tym nie musisz się z nimi dzielić, zapłaciłem już za ciebie. - powiedział, zszedł na dół i odebrawszy swą broń udał się pod "Tłustą Gęś".
- Chciałbym wynająć najlepszy pokój jaki tu macie! - rzekł - I zamówić kąpiel!
Kiedy skończył z dziewczynką, dał jej jeszcze szylinga do ręki, tak żeby burdelmama nie zauważyła.
- Tym nie musisz się z nimi dzielić, zapłaciłem już za ciebie. - powiedział, zszedł na dół i odebrawszy swą broń udał się pod "Tłustą Gęś".
- Chciałbym wynająć najlepszy pokój jaki tu macie! - rzekł - I zamówić kąpiel!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
O dzieki ci panie! Szczodryś bardzo! Gdybyś jeszcze w takim razie mógł mi polecić jakiś tani nocleg i wskazać do niego drogę byłbym wdzięczny po stokroć! Na pewno odwdziecze sie gdy nadarzy się okazja! człowiek był mile zaskoczony takim obrotem sprawy. Gdy juz dowiedział sie o noclegach, skierował się tam i wynajął najtańszy pokój.
O dzieki ci panie! Szczodryś bardzo! Gdybyś jeszcze w takim razie mógł mi polecić jakiś tani nocleg i wskazać do niego drogę byłbym wdzięczny po stokroć! Na pewno odwdziecze sie gdy nadarzy się okazja! człowiek był mile zaskoczony takim obrotem sprawy. Gdy juz dowiedział sie o noclegach, skierował się tam i wynajął najtańszy pokój.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Krung
- Ha! Poczciwy Hugo Underbough! Jasne, miał karczmę Niedaleko Świątyni, ale te pieprzone człeki skonkwiskowały prawie cały jego dobytek "na mocy nadzwyczajnego dekretu imperialnego"! Wyobrażasz to sobie! - Alaric wzburzył się. - Zatrudniliśmy go, bo naszemu kucharzowi, święć Grungni nad jego duszą, się zmarło niedawno przed tą kradzieżą. Hm.... - zamyślił się. - A pracy u nas nie znajdziesz. Po rękach widać żeś kamieniarzem nie jest, a i nie wyglądasz na takiego co by jako tragarz chciałby pracować.
---
Fryderyk Wilhelm
Doszedłeś do Tłustej Gęsi, jest to mała, jednoizbowa, zadymiona karczemka. Gruby, łysy barman spogląda na ciebie.
- Pokój to będzie dziesięć błyszczyków (określenie szylinga z gwary przestępczej), a kąpiel to dodatkowe dwa... Czyli razem będzie jedenaście, dwanaście... Dwanaście szylingów. - barman odwrócił głowę. - - Jadźka! Przygotuj łaźnię i każ przygotować pokój! - wrzasnął. Kobieta szybko się uwinęła. - Gotowe - rzekł i wskazał drogę do łaźni.
---
Dante
Doszedłeś do Tłustej Gęsi, jest to mała, jednoizbowa, zadymiona karczemka. Gruby, łysy barman spogląda na ciebie.
- Nie ma czegoś takiego jak niedrogi osobny pokój - odpowiedział, a w twoją stronę poleciał zpach cebuli, czosnku i Sigmar wie czego jeszcze. - Bierzesz albo pokój za dziesięć błyszczyków (określenie szylinga z gwary przestępczej), albo wspólną salę za pensa.
---
Nadir
Mężczyzna uniósł brwi.
- Co ja ci zrobiłem, że mnie tak nie szanujesz? - zapytał. - Myślisz, że pozwolę moim znajomym spać byle gdzie, nawet jeśli znam ich niecałą godzinę?
- Dieter! Każ przygotować pokój dla mego przyjaciela! I wina daj w międzyczasie! Estalijskie jeśli łaska!
- Ha! Poczciwy Hugo Underbough! Jasne, miał karczmę Niedaleko Świątyni, ale te pieprzone człeki skonkwiskowały prawie cały jego dobytek "na mocy nadzwyczajnego dekretu imperialnego"! Wyobrażasz to sobie! - Alaric wzburzył się. - Zatrudniliśmy go, bo naszemu kucharzowi, święć Grungni nad jego duszą, się zmarło niedawno przed tą kradzieżą. Hm.... - zamyślił się. - A pracy u nas nie znajdziesz. Po rękach widać żeś kamieniarzem nie jest, a i nie wyglądasz na takiego co by jako tragarz chciałby pracować.
---
Fryderyk Wilhelm
Doszedłeś do Tłustej Gęsi, jest to mała, jednoizbowa, zadymiona karczemka. Gruby, łysy barman spogląda na ciebie.
- Pokój to będzie dziesięć błyszczyków (określenie szylinga z gwary przestępczej), a kąpiel to dodatkowe dwa... Czyli razem będzie jedenaście, dwanaście... Dwanaście szylingów. - barman odwrócił głowę. - - Jadźka! Przygotuj łaźnię i każ przygotować pokój! - wrzasnął. Kobieta szybko się uwinęła. - Gotowe - rzekł i wskazał drogę do łaźni.
---
Dante
Doszedłeś do Tłustej Gęsi, jest to mała, jednoizbowa, zadymiona karczemka. Gruby, łysy barman spogląda na ciebie.
- Nie ma czegoś takiego jak niedrogi osobny pokój - odpowiedział, a w twoją stronę poleciał zpach cebuli, czosnku i Sigmar wie czego jeszcze. - Bierzesz albo pokój za dziesięć błyszczyków (określenie szylinga z gwary przestępczej), albo wspólną salę za pensa.
---
Nadir
Mężczyzna uniósł brwi.
- Co ja ci zrobiłem, że mnie tak nie szanujesz? - zapytał. - Myślisz, że pozwolę moim znajomym spać byle gdzie, nawet jeśli znam ich niecałą godzinę?
- Dieter! Każ przygotować pokój dla mego przyjaciela! I wina daj w międzyczasie! Estalijskie jeśli łaska!
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
- Ba! Do kamieniarza daleko mi, co prawda górnik ze mnie tylko, a nie żaden kamieniarz. A co do tych ludzkich człeczyn, to zawsze wcisną parszywe nosy w nie swój interes. A gdzież jest teraz Hugo? - Mówię i wypijam całe piwo na raz.
-Barman! To samo co wczesniej dla nas wszystkcih - Mówię i przecieram usta z piwa, po czym niemiłosiernie mi sie odbija. Uśmiecham się pod nosem.
-Barman! To samo co wczesniej dla nas wszystkcih - Mówię i przecieram usta z piwa, po czym niemiłosiernie mi sie odbija. Uśmiecham się pod nosem.
Ostatnio zmieniony sobota, 12 sierpnia 2006, 22:03 przez Bobas, łącznie zmieniany 1 raz.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
To jam niegodzien twojej przyjazni o wspanialomyslny. Za nedzną historię nakarmiłeś mnie, załatwiłeś pokoj, i dałeś pieniądze. Nie jestem godzien tak wielkiej uwagi... Zaprawde,zaklinam się na wszystkich bogow, że odwdziecze ci sie. Tylko powiedz jak. podziekował człowiek. Gdy dopili wina i zakonczyli posilek Nadir udał się na spoczynek, gdyż był mocno zmęczony.
Dobranoc i jeszcze raz dzieki!
To jam niegodzien twojej przyjazni o wspanialomyslny. Za nedzną historię nakarmiłeś mnie, załatwiłeś pokoj, i dałeś pieniądze. Nie jestem godzien tak wielkiej uwagi... Zaprawde,zaklinam się na wszystkich bogow, że odwdziecze ci sie. Tylko powiedz jak. podziekował człowiek. Gdy dopili wina i zakonczyli posilek Nadir udał się na spoczynek, gdyż był mocno zmęczony.
Dobranoc i jeszcze raz dzieki!
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
