[Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Kawairashii »

Elizabeth

Strzały ustały, odczekała jeszcze chwilę, widząc jak nowojorczyk zadowolony z siebie schodzi na dół, niepewnie powstała. *Zadowolenie… czyli że wygraliśmy?* i ruszyła za niedoszłym negocjatorem. Stając odruchowo w ramie drzwi, gdy wymijał ją brodacz. Zniechęcona widokiem zaciekłych jadek z przeszłości, przystała na półpiętrze, wpatrując się w ulice przez zakurzone okna. Zza jednego z nowoprzybyłych samochodów lała się ciemna krew, długie cienie leżących ciał rozciągały się bez końca, wreszcie zanikając w zlanej w siebie bezkształtnej masie zbliżającego się mroku. Skąd mieli wiedzieć, że miasto, w którym mogli być i przejazdem, ledwie na jedną noc, miasto tak spokojne przyniesie im wieczny spoczynek. Bezsensowna śmierć. Tak by hieny się najadły, no dalej zbierajcie resztki, tak łatwo jest wam nacisnąć na spust?

And as we wind on down the road
Our shadows taller than our soul
There walks a lady we all know
Who shines white light and wants to show
How everything still turns to gold
And if you listen very hard
The tune will come to you at last
When all are one and one is all
To be a rock and not to roll
Woe oh oh oh oh oh
And she's buying a stairway to heaven
Ostatnio zmieniony piątek, 18 lipca 2008, 09:00 przez Kawairashii, łącznie zmieniany 1 raz.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Szasza »

NIcolas

Gdy kula rozłupała czaszkę przeciwnika Nicolas uśmiechnął się. Przeprowadzenie czystej egzekucji zawsze sprawiało frajdę. Przeszukał zwłoki wcześniej zarezerwowanego gangera. Zabrał z nich broń i amunicję doń. Reszty rzeczy wolał nie tykac. Nie potrzebował ich.
-Przynieście mi prześcieradła. Dużo prześcieradeł. Urządzę im pogrzeb. Zasłużyli na to.- Zwrócił się do obsługi. Ostatnie zdanie wymamrotał bezdźwięcznie. Gdy wyparowała adrenalina, w mózgu znalazło się miejsce na przemyślenia. Nie były one przyjemne. To nie ci którzy zginęli byli bandytami, lecz oni. To oni zaczęli burdę z inicjatywy czarnoskórego i wyrżnęli w pień przyjezdnych gangerów, którzy przecież niczym im nie zawinili. Teraz stoją nad ich zwłokami i niczym hieny wydzierające resztki mięsa ze zwłok, grabili ich z majątku, który uzbierali w ciągu swych krótkich żyć, przesyłając każdemu kto zbliża się do ich łupu spojrzenia, jakie zwykł słać niedożywiony kundel z nad miski z żarciem. Mądre były słowa: "Zabijając potwora, sam nim się stajesz.". Teraz oni byli śmieciami.
-NIe przesadzajcie z łupieniem. Też byli ludźmi!- krzyknął, ale nie wiedział sam do kogo.
"Pewnie oni nie mieliby oporów przed czymś takim, ale ja nie jestem taki jak oni. NIe chcę byc."
Chociaż Nicolas zabijał już ludzi, to nie miał wtedy innego wyboru. Tym razem nie musiał tak postąpic. To było przygnębiające. Zamknął dłoń gangera, która wcześniej trzymała broń.
-Dziękuję.- Szepnął.
Obrazek
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Matt_92 »

Elizabeth:
Zeszłaś na dół. Zajazd zmienił się całkowicie-meble były podziurawione, butelki i szklanki potłuczone, a w scianach znajdowało się sporo dziur. Walka była naprawdę zaciekła. Wszyscy obrońcy krzątali się wokół, Miranda klęczała za ladą. Do środka wszedł Ron, z zakrwawioną koszulą, najwyraźniej dostał. W tym, samym momencie z zajazdu wyszedł Rick. Poszedł szukać fantów. Poza Ronem ranna była tylko Miranda. Dwie osoby z lekkimi obrażeniami. I wszyscy gangerzy martwi.

Nicolas:
Przeszukałeś "zarezerwowanego" motocyklistę. Znalazłeś tylko Sig-Sauera i 10 pocisków 9mm. Trup nie miał przy sobie niczego więcej, ale gdy przeszukałeś go dokładnie znalazłeś jeszcze nóż sprężynowy. Nieco stępiony, ale całkiem dobry jeśli go naostrzyć. Potem zszedłeś na dół. Zajazd wyglądał jak... typowy zajazd po walce, wszystko było poszatkowane dziewięciomilimetrowymi pociskami. Miranda na pewno jest teraz wnerwiona. Któż by nie był?

Rick:
Coś chrupnęło gdy martwy przeciwnik dostał kopa. Chyba złamałeś mu kark, ale teraz to nie miał oznaczenia bo jego serce przestało bić kilka chwil temu. Zacząłeś go przeszukiwać. Znalazłeś Colta .45 i 6 pocisków. Nic poza tym, ale może pozostali coś mają.

Ron:
Wszedłeś z powrotem do środka. Zastałeś wszystkich na dole, także Elizabeth i Nicolasa. Minąłeś się z Rickiem w przejściu. Usiadłeś na krześle i poprosiłeś o bandaże. Spytałeś czy ktoś jest ranny. Wszyscy byli cali i zdrowi, ale wtedy zauważyłeś właścicielkę knajpy.

Wszyscy:

Miranda wychyliła się ostrożnie zza lady. Przeszukała oczami pomieszczenie i podwórko przed zajazdem. Wstała, wyciągnęła swój rewolwer i uzupełniła luki w bębenku.
-Niezła walka! Szkoda tylko że CAŁY LOKAL LEŻY W DRZAZGACH!- wydarła się na was, pokazując ręką dziury po kulach, zniszczone meble i potłuczone butelki z alkoholami.
-Ale mimo to, dziękuję wam. W końcu motocykliści sami zrobiliby rozróbę i wszystko zniszczyli. Jestem wam coś winna.
Jęknęła i zasłoniła zakrwawioną ręką ranę brzucha, którą otrzymała w walce.
-Tylko najpierw mnie połatajcie. Znacie się na tym?- poprosiła.

Sandy podbiegł do Mirandy i posadził ją na innym krześle. Rzucił okiem na jej ranę. Nie znałsię na leczeniu, ale Ron się zadeklarował, więc zajął się czymś innym. zaczął biegać między gangerami z liną. Dwóch było jeszcze żywych, choć nieprzytomnych. Postanowił ich związać, żeby nie uciekli, albo nie zrobili czegoś głupiego. Zabrał im kluczyki od pojazdów.
-Resztę możecie sobie wziąć- powiedział do stojącego nieopodal Ricka. -Fanty nam niepotrzebne, ale pojazdy się przydadzą. Nie znalazłem tylko kluczyków do jednego samochodu. Jak uda wam się znaleźć, to jest wasz.

Przeszukaliście pozostałe trupy. Wiele cennego już nie mieli, ale udało się wam znaleźć:
-Dwie Beretty
-Colta Peacemakera (na .45)
-Glocka 17
-32 pociski 9mm i 8 pocisków .45
-2 Noże
-Kastet
-Granat zaczepny
-Flarę
A d'yaebl aep arse!
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: mone0 »

Ron
Rozejrzawszy się po wszystkich Ron stwierdził, że tylko on i Miranda są ranni. *Znam się na pierwszej pomocy - pomyślał z ulgą, jednak zeszyć może mnie tylko jakiś medyk. Gdy Sandy wspomniał o kluczykach do samochodu uśmiechnął się pod nosem, bowiem miał je w swojej kieszeni. *Czy samochód ma jednak pełny bak? Tego nie mógł stwierdzić. *Gdyby nie ten jeden głupiec nie doszło by do tej rzezi, reszta niczym nie zawiniła. Chyba. Ron nie przejmował się gangerami, w końcu tylko najsilniejsi i najsprytniejsi mogą przeżyć. Ze spokojem zaczął tamować krwawiącą ranę, zdejmując najpierw koszulkę, by w końcu spojrzeć jak ona wygląda. Nic specjalnego stwierdził po pobieżnych oględzinach. Woda jest tu na wagę złota, więc spojrzał na półki z alkoholem. *Jednym z nich muszę w końcu przemyć ranę. W stał z krzesła i bez słowa udał się w tamtym kierunku. Zdjął z niej jakąś nie do końca zbitą butelkę, po czym spokojnie wrócił na miejsce. *Trochę zapiecze. Polał ranę trunkiem.
- Czy macie tu jakieś bandaże? - rzucił z ponagleniem. - Mam zamiar jeszcze dzisiaj zasnąć. Rick i Nicolas weszli do pomieszczenia przynosząc ze sobą kilka klamek. *Na co mi tyle mam już wystarczającą ilość. *Może resztę wymienimy na jakieś przydatniejsze rzeczy. Sandy wyszedł z kawałkiem liny. *Ciekawe na co mu ona. *Czyżby ktoś przeżył? *Nie ważne, później będę się tym przejmował. Po schodach zeszła Elizabeth. *Ciekawe co Ona potrafi? *Strzelać nie umie, tylko wygląda - jak na razie.
- Mogłabyś Panienko podać jakieś bandaże? - rzucił leniwie. - Może zajmiesz się Mirandą tak troskliwie jak tą drugą? - odrzekł pośpiesznie. *Może w końcu zapytam jak ma na imię? *Ciągłe "Ty" brzmi nieco obraźliwie. *A z resztą jeżeli będzie chciała to sama się przedstawi.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Kawairashii »

Elizabeth

Widok parteru wyraźnie nią poruszył, starając się objąć ogrom zniszczeń, dostrzegła (w tej kolejności) rannego afro-amerykanina i Mirandę. W tej chwili rzuciła się na górę, wymijajac ciała wskoczyła do pokoju, szybko biorąc swoją torbę lekarską i kilka przyborów ze swojej przenośnej kuchenki. Wymieniła spojrzenia z obcą dziewczyną, która do tej pory milczała, po czym niezręcznie odwróciła wzrok. *Gdzie indziej mnie potrzebują* W kilka sekund była już na dole, niektórzy patrzyli na nią niewiedzą co robi, jednak sprawa natychmiast się wyprostowała gdy zobaczyli torbę lekarską. *I co teraz? Przekonać ich do siebie? Niby, co mam powiedzieć, że znam się na tym? Lepiej weź się do roboty dziewczyno, sami się poznają, czy robię dobrze* Cichaczem znalazła miejsce dla swoich manatków, starając za razem uspokoić nerwy, tam skąd pochodziła wszyscy znali jej fach, tylko dwa razy zdarzyło jej się być ostro poturbowaną podczas zaglądania w cudzą ranę. *Wpierw Miranda, ta nie powinna tak ostro zareagować, potem…* kątem oka zobaczyła jak czarnoskóry chce wylać jakiś alkohol na własną ranę. Gdy pochwyciła jego rękę, nie była jeszcze świadom jak szybko do niego przybyła. Podczas gdy ten dopiero zwrócił na nią uwagę, ta już gotowała się na srogie baty, z przymrużonymi zdezorientowanymi oczyma, potem lejącym się po szyi, przełknęła ślinę, nerwowo zerkając na zasyfiony trunek w jego dłoni, prawie, że siłą zmuszając go do puszczenia butelki.
-Proszę się położyć, na drugim boku… zajmę się tym
(jeśli ten nie zrozumiał źle jej intencji, ta kontynuuje)
*boże myślałam, że mnie zabije, lepiej będę się z nim obchodzić delikatnie.. uff. Miranda będzie musiała poczekać* Odwrócona do niej plecami z powrotem szperała w torbie, odkładając alkohol na jeden ze stolików, z dala od tego masochisty. Przygotowała narzędzia, czyste bandaże i środki dezynfekujące. Całość wyglądała dość poważnie, osoby od młodu obawiające się igieł posiadały właśnie niepowtarzalną się okazję zemdlenia przed operacją.
-Jak się sprawy mają pani Mirando?
Spytała, licząc że ta dożyje zanim nie opatrzy afro-amerykanina. Mimo iż strasznie się go bała oraz całej reszty uzbrojonych po zęby morderców, uśmiechnęła się do niego, gdy ten starał się zrozumieć, co planuje zrobić z tymi rzeczami. Nie każdy w tych czasach ma okazje ujrzeć gabinet lekarski i sprzęt w nim używany. A był to uśmiech, który mówi „nie obawiaj się, zajmę się tobą, wszystko będzie dobrze” ten sam, którym karmiła przerażoną dziewczynę na piętrze.
(matt zdecyduj czy mi się powiedzie, czy nie)
Wpierw oczyściła ranę, dobrze że operuje go zaraz po zajściu, adrenalina nadal działa, idealne znieczulenie. Jeśli kula nadal tkwiła w ciele, ta wyjmuje ją, czym prędzej, po czym prosi go by naciskał dłonią na powierzchnię nieopodal rany. Co chwila oczyszczając ja podczas zszywania, a na koniec ściskając całość bandażami.
-Czy macie tu jakąś wodę?
W tej chwili najbardziej obawiała się odwodnienia, obu rannych.
Po skończeniu sprawy z czarnoskórym, ostatni raz uśmiechnęła się do niego, jednak zmartwienie było wyraźnie widoczne w jej przymrużonych oczach. Uczucie, które starała się stłumić, za każdym razem, gdy była pod presją. Dokładnie w taki sam sposób zajęła się Mirandą, tym razem sprawa była już prostsza, widziała jak operuje, powinna wiedzieć jak zareagować w jej towarzystwie. W końcu nie chce nikomu zrobić krzywdy.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Tevery Best »

Rick
- Dobra, spokojnie. Po co komu kluczyki, powiedz mi? Nie ma tak, żeby się czegoś nie dało zrobić - powiedział do Sandy'ego. Wróciła mu pewność siebie. Nikt ich nie pociągnie do odpowiedzialności za rozwałkę, a jeszcze wpadną darmowe fanty. Uzupełnił braki w magazynku swojego peemu, po czym schował to, czego nie zabrali inni do plecaka. Przyda się, jak będą chcieli kupić rzeczy niezbędne przy eksploracji ruin: latarki, liny, prowiant, wszystkie takie małe pierdółki, o które nikt nie dba, a które ułatwiają przeżycie i dają pewien... komfort, niekoniecznie psychiczny. Kiedy śmiecie gangu leżały już w bezpiecznym miejscu, podszedł do porzuconego wozu i spróbował otworzyć drzwi. Nie natrudził się zbytnio, żeby go zdobyć, więc nie wykazywał zbytniej delikatności, w razie gdyby drzwi były zamknięte, a on nie mógłby dosięgnąć zamka, był gotów wybić szybę kolbą pistoletu. Potem tylko do środka i do kabelków, nie robił tego nigdy, ale widział na filmie w Vegas. W najgorszym razie po prostu kopniąłby go prąd, nie podejrzewał, żeby ktoś inny w drużynie umiał zrobić taką sztuczkę, może Hegemoniec, ale to też wątpliwe.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Szasza »

Nicolas

Przyjrzał się zdobycznemu Sigowi. Trafiła mu się dobra spluwa. Szkoda tylko, że grymasi przy niesklepowej amunicji. Cóż, darowanemu koniu się w zęby nie zagląda.
Ta myśl przypomniała szamanowi o zebraniu łusek. Może wymieni samoróbki na oryginały, gdy już zdobędzie proch i ołów? Wziął również nóż, choć obiecywał sobie, że nie tknie nic więcej. Miał już jeden, ale podróże, po ZSA nauczyły go, że nóż to obecny ekwiwalent przedwojennego banknotu, toteż zaostrzonego żelastwa nigdy dość. Podniósł się z klęku i wziął swój karabin. Przewiesił go przez ramię. To też mu o czymś przypomniało. Jeśli jego wiedza nie jest błędem i niedopowiedzeniem skażona, to zapewne barman ma amunicję do jego ukochanego karabinu. Podszedł doń.
-Choć czas nieodpowiedni, chcę cię zapytać dobry człowieku, czy raczyłbyś mi sprzedać odrobinę amunicji z twej zacnej broni?- rzekł i wskazał na jeszcze nieostygłą szesnastkę w rękach jego spoczywającą. Gadanie w ten dłupawy i archaiczny sposób, zawsze go bawiło. To był taki jego żart wobec samego siebie.

Po odbyciu "uczciwej wymiany handlowej lub zostaniu spławionym, po usilnych błaganiach ;)

Sprawy te nie przyćmiły mu jego zadania priorytetowego. Musiał zadośćuczynić duszom bandytów pogrzebem. Mimo, że w amoku łupienia zwłok, jego prośby wysłuchał jedynie wieczorny wiatr, Nicolas nie poprzestał
- Przynieście jakieś białe prześcieradła, lub poszwy na kołdry. Po jednej na denata. Idę przygotować się do obrzędu.- rzekł, po czym ruszył na górę do swego pokoju.
Obrazek
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Matt_92 »

Wszyscy:
Rick zwinął cały sprzęt do plecaka. Torba przybyła sporo na wadze-gratów nie było tak mało. Razem z tym co Rick miał wcześniej, nosić wszystko na plecach było ciężko. Sandy uśmiechnął się gdy Rick zbił szybę samochodu, a potem wrócił do Mirandy. Kurier zdjął pokrywę pod kierownicą, zasłaniającą kable od zapłonu. Racja, na filmie w Vegas to widział.
No i wystarczyło.
Silnik zaczął pracować. Samochód był w całkiem dobrym stanie, jedynym uszkodzeniem było kilka drobnych dziur w drzwiach przy siedzeniu kierowcy, oraz zbita przez Astleya szyba. No to macie brykę. Nie trzeba będzie nosić tych kilku pistoletów na plecach.

Ron zaczął szykować się do opatrywania ran, ale Elizabeth mu przeszkodziła. Odstawiła alkohol, otworzyła torbę lekarską i zaczęłą przygotowywać się do zabiegu.
Miranda wyciągnęła skądś dwa materace, na jednym położyliście Hegemońca, na drugim właścicielkę zajazdu. Sanitariuszka znała się na leczeniu całkiem dobrze, więc wyciągnięcie kul i opatrzenie ran nie stanowiło dla niej wielkiego problemu. Na pewno by bolało, więc użyliście alkoholu jako znieczulenia. Trochę trzeba było wypić, ale ból się zmniejszył, obniżając jednocześnie waszą sprawność motoryczną.
Sandy, który wszedł do środka wyciagnął dużą butelkę wody i dał Elizabeth.
-Czysta, nieskażona. Na pewno się nada- powiedział.

Nicolas:
Nicolas wziął zdobyczny sprzęt i podszedł do Sandy'ego.
-Choć czas nieodpowiedni, chcę cię zapytać dobry człowieku, czy raczyłbyś mi sprzedać odrobinę amunicji z twej zacnej broni?- rzekł i wskazał na jeszcze nieostygłą szesnastkę w rękach jego spoczywającą. Gadanie w ten dłupawy i archaiczny sposób, zawsze go bawiło. To był taki jego żart wobec samego siebie.

-Trochę amunicji mam. Broni Ci u nas dostatek.- powiedział Sandy i uśmiechnął się do Ciebie. Sięgnął do jednej z kieszeni. Wyciągnął trzydziestonabojowy magazynek M16.
-Powinien pasować do twojego karabinka. A co dostanę za niego?- spytał.

-Ne wiem czy mogę pozwolic sobie na tak wielki zakup miły panie-Rzekł Nick uśmiechając się -Interesowałyby mnie pojedyńcze pociski. Mniej więcej siedem. W zamian oddam nóż i jestem gotów podzielic się mą wiedzą medyczną, lub wykorzystac mą moc dla dobra przybytku.

-Siedem pocisków?- Zapytał Sandy i podrapał się w brodę. Wyciągnął z magazynka siedem nabojów. Wcisnał je do drugiego, pustego magazynka.
Spojrzał przez ramię na Elizabeth.
-Wiedza medyczna jakoś nie bardzo nam potrzebna. Mamy tu felczera i to nie jednego. A twoja moc? Że niby uświęcasz spluwy i takie tam?- zadrwił nieco barman.

-Nie drwij z tego! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak żeczy niewidzialne wpływają na widzialne. To trochę jak wirusy, czy promieniowanie, których nie widzisz, ale i tak wpływają na twe życie. Ja nauczyłem się zaklinac tą moc by służyła konkretnym celom... Czyli zaklinam spluwy i takie tam.- Dodał pół żartem

-I że niby czemu służy ta twoja moc? No, powiedz, co takiego możesz zrobić.- Spytał, nieco poważniej.

-Jest wiele możliwości przyjacielu. Ta moc zarówno czyni krzywdę, jak i pomaga. Mogę zakląc trochę tej tajemniczej mocy w twoją, broń, tak, że nie zawiedzie cię, gdy będziesz w potrzebie. Mogę odegnac złe duchy, które niszczą delikatną równowagę przybytku. Ewentualnie mogę odegnac złe duchy, które w ciele osiadły i targają się na zdrowie

-Wiesz... myślę, że próbujesz zrobić mnie w konia.- powiedział chłopak, podszedł do baru i zdjął z jednej z półek butelkę alkoholu. Pociągnął łyk i podał szamanowi.
-No, powiedzmy że zrobimy tak. Dostaniesz pociski, ale dasz mi nóż i pobłogosławisz broń, oraz lokal.

Nicolas pociągnął łyka z butelki.- Czyli dogadaliśmy się. Pobłogsowawię broń jeszcze dziś po pogrzebie, a lokal oczyszczę wczesnym rankiem. Gwarantuję, że zauważysz różnicę.

-Ha, zobaczymy. Ale jak to się nie sprawdzi, to obiecuję Ci, że wsadzę Ci tą pobłogosławioną spluwę sam wiesz gdzie.- zażartował. Ale Nicolas mógł zauważyć, że chłopak chyba mu uwierzył.
-Chcesz czegoś jeszcze?

-Nie. Już załatwiłem wszystko co chciałem. Ja i moje sam wiesz gdzie mamy nadzieję, że błogowsławieństwo się sprawdzi, ale niezbyt prędko stanie się potrzebne.

-Ale prześcieradeł dla trupów nie dostaniesz. No, chyba że zapłacisz. Najwyżej możesz wziąć jakieś szmaty z zaplecza. Albo poszukaj w ich brykach.

- No cóż. Bo nie liczę na wonne olejki.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 1 września 2008, 18:09 przez Matt_92, łącznie zmieniany 2 razy.
A d'yaebl aep arse!
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: mone0 »

Ron

Elizabeth próbowała wyrwać Ronowi butelkę z alkoholem, lecz ten chwycił ją za przedramię i ścisnął. Miał niezadowoloną minę, przymrużył oczy i odsłonił rząd białych zębów, niczym zwierzę. Po chwili zdał sobie sprawę, że może ją to zaboleć i poluzował chwyt, jego wyraz twarzy też sie zmienił, wydawał się spokojniejszy i rozluźniony, lecz to tylko pozory. W głębi aż cały kipiał ze złości. *Jak kobieta może wydawać mi rozkazy?* Spojrzał jej w oczy, nie wiedział co ma zrobić. *Jest zdecydowana ratować mi skórę, chociaż niewiele o mnie wie.* Poddał się woli kobiety - puścił jej rękę.
Czarnoskóry z niechęcią położył się na materacu, który swoje już przeżył, stary, miejscami przetarty. *Na takim kiedyś spałem* - wrócił myślami do przeszłości. Mamo, mamo, skaleczyłem się - mały Ron wołał już od progu. Zapłakany rzucił się w stronę kobiety. Ona przytuliła go i zaczęła przecierać twarz, po której łzy spływały nieustannie.
- Już dobrze mój mały wojowniku - rzekła, uśmiechając się do niego. Od razu poprawiła jego nastrój. Teraz mocniej się wtulił w jej ciało.
- Nie poddawaj się synku, jak dorośniesz nie będą tobie straszne takie potłuczenia, będziesz je wspominał jako dobre lekcje.
- Mamo a czy ja od tego umrę?
- Nie kłopocz się synku, to na pewno się nie stanie - pocieszała go.
Zaczęła opatrywać jego zadrapania i siniaki jakich doznał podczas walki na kije z rówieśnikami z podwórka. *Jeszcze skopię im d..y.*
Dalej leżał spokojnie na materacu czekając co zrobi medyczka.
-Proszę się położyć, na drugim boku… zajmę się tym - usłyszał. Mówiła spokojnym tonem, chyba nie miała mu za złe, że jest taki nieufny. Odwrócił się i podłożył rękę pod głowę. Przez chwilę popatrzała się na Rona i nawet uśmiechnęła się do niego. Poczuł delikatne dotknięcie jej ciepłych palców niedaleko rany. Przeszły po nim dreszcze. Zdecydowanym ruchem przesunęła dłoń w kierunku rany. Ktoś podał mu butelkę alkoholu - nie pamiętał kto, był zbyt zaabsorbowany pracą sanitariuszki. Wziął kilka łyków dla znieczulenia bólu. Kilka zręcznych ruchów i kula znalazła sie w dłoni El. Bafford cały czas uważnie przyglądał się jej, nie patrzył już na ręce, tylko na twarz. Była skupiona na swojej pracy i chyba nie dostrzegła jak Hegemończyk perfidnie ją mierzył. Kilka minut i zeszyła świeżą ranę. Nie zwracał uwagi, że odzywała się jeszcze do kogoś, jakoś nie obchodziło go to specjalnie. Gdy skończyła po raz kolejny posłała uśmiech w jego stronę. Wtedy on delikatnie złapał ją za rękę, spojrzał w oczy, trzymając ją przez chwilę, po czym rzekł:
- Dziękuję. Nie ufam nikomu poza mną samym i szamanowi, Ty jesteś kolejną osobą, która ma szanse na moje zaufanie. Na imię mi Ron, to na razie musi Tobie wystarczyć. Poluźnił chwyt, by mogła wyjąć rękę i zająć się Mirandą.
W międzyczasie usłyszał warkot zapalanego silnika od samochodu. *Chyba Nowojorczyk zna się na motoryzacji.* Był lekko zamroczony alkoholem, ale jego nerki szybko z nim sobie poradziły.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Szasza »

NIcolas

Zakończył wymianę z Sandym. Na pożegnanie wyrwał mu szybkim ruchem włos z głowy.
-To na potrzebę rytuału.
Nic wielkiego. Ot kupił kilka pocisków i dostał magazynek gratisem. W sumie to na cholerę był mu ten magazynek. Wolał podstawowe magazynki. Mógł je trzymać w kolbie. Tym niemniej postanowił zachować magazynek, bo darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda i kto wie, czy się nie przyda. Amunicji nie zdobył zbyt wiele, ale wątpił by się przydała. Skoro miasto było opuszczone, to oznaczało, że nie ma tam co jeść, ani nie ma co zjeść podróżnych. A jeśli żyją tam jakieś maszkary, to skoro poprzednim kolonizatorom nie pomogła broń, im też na niewiele się zda. Wbiegł po schodach na górę. Otworzył drzwi swojego pokoju i obmył ręce w misie z wodą stojącej na stole. Otworzył swój kuferek. Wyciągnął z niego modelarską, białą farbkę akrylową, narzędzia modelarskie, nóż, pędzelek, pióro,butelkę bordowego atramentu oraz butelkę z podpałką do grilla. Potem wyjął z plecaka zwój jakiejś cienkiej, białej skóry. Włos Sandiego spalił, i po rozkruszeniu, wsypał do farbki.
***
Na dół zeszedł pół godziny później. Ubrany jedynie w znoszone jeansy. Trzymał w rękach
podpałkę do grilla garść karteczek z wypisanymi nań formułkami, runami i innym tałatajstwem.
-Nie pochwalam tego, ale jeśli uważacie, że gangerzy mają coś co należało się wam, to odbierzcie to nim rozpocznę ceremonię.
Gdy już doszczętnie ograbiono zwłoki, Nicolas zawinął je w możliwie jak najczystsze szmaty, nasączył podpałką do grilla (która nie miała właściwości magicznych, ale ładnie pachniała, gdy płonęła, zabijając tym samym odór palonych zwłok) i wsunął w splecione na piersiach dłonie karteczki.
Na pytające spojrzenia towarzyszy odpowiedział następująco-To najlepszy sposób. Dzięki temu ich duchy raz na zawsze opuszczą ten padół.
Po wywleczeniu na 50 metrów od lokalu, podpalił trupy pożyczoną zapalniczką.
Podczas gdy truchła płonęły, a powietrze wypełniał zapach podpałki do grilla, szaman nucił jakieś pieśni w sobie tylko znanym języku, posypując stos białym proszkiem.
Jedynymi słowami jakie wypowiedział w zrozumiałym dla kogokolwiek języku były
-Niechaj ogień uwolni wasze dusze z okowów ciał.
Niechaj wiatr zawieje wasze prochy we miejsca dla was najważniejsze, w miejsca które chcieliście ujrzeć.
Niechaj woda zwiąże wasze prochy z matką ziemią, kończąc ich tułaczkę.
Niechaj ziemia przyjmie wasze prochy jako spłatę długu wobec niej.
Niechaj duchy sprzyjają wam w swym królestwie.

Ceremoniał był zlepkiem wszystkiego, co Nic napotkał na swej drodze. Z każdym napotkanym szamanem indiańców stawał się coraz dłuższy. Obecnie trwał około dwóch godzin.
Gdy już zakończył obrządek, wziął karabin Sandiego i zapytał go o znak zodiaku, lub miesiąc urodzenia.
Wrócił do pokoju. Najpierw karabin rozłożył na części i wyczyścił. Naoliwił też mechanizmy. Duchom trzeba było dopomóc. Dopiero po ponownym złożeniu, wyrył na nim multum znaków, które potem poprawił białą farbką z włosem właściciela. Dodał też mały okruch kamyka odpowiadającego znakowi zodiaku (nIe miał już tego wiele), a następnie zasiadł w kręgu i przy zapalonych świecach przez trzy godziny odprawiał modły. Miał nadzieję, że związał duchy z tym karabinem. Wciąż kusił go leżący na stole magazynek, pełen amunicji, z którego mógł trochę uszczknąc, ale postanowił tego nie robic.
W świecie gdzie pierwsza prawda wiary mówi: "To czego nie zeżresz, będzie zakąską dla tego kto cie zeżre", nie było miejsca na szczytne idee. Więc Nic postanowił stwierdzic, że nie musi życ w takim świecie.
Zniósł karabin i wraz z magazynkiem wręczył właścicielowi przybytku.
-Teraz idę się przespac. Rano pobłogosławię ten lokal.
Obrazek
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Kawairashii »

Elizabeth

Gdy chwycił jej ramię czuła jakby właśnie pociągną za spust, przeszywając jej klatkę śrutem z dopiero, co przystawionej do ciała lufy. Tnąc i szatkując napotkane na drodze organy wewnętrzne.
Podczas całej operacji, czuła jak świdruje ją wzrokiem. Niepewność, której nie powinna po sobie poznać, uczucie zawiśnięcia w powietrzu i bezwładności, która nią owładnęła.
Tak jak za pierwszym razem, gdy operowała jednego z gladiatorów szos.
Nawet, gdy pakowała swoje graty by przejść do Mirandy czuła jakby ziemia miała się pod nią rozstąpić porywając w pradawny mrok Jednak… jednak ten, pochwycił ją i powiedział te słowa. Jeszcze nie rozumiała ich znaczenia, ale wydawały się dziwnie kojące.
Powiedział je będąc tak pewnym siebie, niebyła pewna czy chciała, aby całe to zajście było efektem ubocznym szoku, pod którym niewątpliwe mógł pozostać.
Jęknęła jedynie w odzewie swe imię.
-Elizabeth… jestem Elizabeth

Dopiero podczas zszywania Mirandy, Elizabeth przypomniała sobie, czym obdarzył ją Hegemończyk. Słowo, którego nie mogła przypisań nikomu, od kiedy opuściła domowe strony. Coś w niej drgnęło, być może to jego słowa, być może to sposób, w jaki je wypowiedział, a może rezultat jego działań i czy w ogóle je przewidział?
Poczuła się swojo i to bardzo ją zaniepokoiło, ponownie poddała ocenie „Ron’a”

Gdy pracę swą skończyła, usłyszała słowa Kaznodziei. Wytarła, więc dłonie we krwi umazane i o ile nikt nie miał jej za złe. Postanowiła po raz kolejny zamienić się w hienę cmentarną i przywdziać nową skórę, by nie różnić się od reszty. W tych łachach aż prosiła się o kłopoty.

Proszę o zmianę ubioru El

Po odprawieniu rytuału przez Kaznodzieje, stłumiła w sobie smutek i spytała.
-Czemu ich spaliłeś… czy to z nienawiści…(?)
Do dziś pamiętała płonące krzyże i duchy, on nie wydawał się im podobny, a mimo to płomienie przypomniały jej o przykrym dzieciństwie.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Tevery Best »

Rick
- Yupikayey, motherfucker - mruknął Rick, kiedy silnik samochodu zaczął buczeć. Działa, kurde, działa! Zgasił silnik i wysiadł. Zamknął drzwi, przy okazji ścierając pył z klamki. To była teraz JEGO fura. O brykę trzeba dbać. Nie liczył już, ile razy z kłopotów wyciągnęło go kilkaset koni mechanicznych spod maski. Gdyby nie ostatnia wizyta w Vegas... Ech. Wszedł z powrotem do zajazdu i skierował się prosto do Hegemończyka. Opatrywała go właśnie ta dziewczyna, którą odbili gangerom. Hmm. Nieważne. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem. - Jak pewnie usłyszeliście, mamy już samochód... Wezmę go na jazdę próbną i rozejrzę się trochę przy mieście, póki jeszcze coś widać. Wolę nie iść tam potem w ciemno. Wrócę za jakieś pół godziny. - Miał już wstawać, ale coś go tknęło. Jakieś dziwne przeczucie, czy coś. Schylił się ponownie nad Murzynem, po czym powiedział cicho: - I pilnuj naszego kolegi świra. Nie chciałbym, żeby zrobił coś głupiego. No, trzymaj się- dodał, po czym wrócił do auta i znowu je odpalił. Wrzucił pierwszy bieg, wcisnął gaz i ruszył do ruin, które mieli jutro plądrować...
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Matt_92 »

Nicolas, Elizabeth, Ron:

Elizabeth skończyła opatrywać wszystkich rannych. Ręce miała umazane we krwi, a na jej ubraniu pojawiło się mnóstwo czerwonych plam, których raczej nie miałaby jak odeprać. Dziewczyna przemyła wodą ręce i pozbierała co lepsze i mniej podziurawione ciuchy gangerów. Poszła na górę i przebrała się, po czym już w czystym wdzianku wróciła na dół.
Zastała tam przygotowującego się do rytuału szamana. Ron siedział obok i także się przyglądał. Usłyszeliście warkot silnika, najwyraźniej Rick poradził sobie z bryką. Wpadł na chwilę do zajazdu i powiedział, że jedzie zobaczyć Miasto z bliska.
-Wrócę za jakieś pół godziny- powiedział.
Podszedł także do Rona i przychylił się nad nim. Szepnął mu coś na ucho, po czym wyprostował się i wyszedł z lokalu.
Wsiadł do bryki, odpalił samochód i odjechał na północ.
W tym czasie szaman skończył przygotowywać się do rytuału. Wywlókł trupy na zewnątrz i spalił je. Uznał, że zrobił dla dusz gangerów wszystko co mógł. Hegemoniec i medyczka cały czas się przyglądali.
Gdy Nicolas skończył, odezwała się do niego Elizabeth.
-Czemu ich spaliłeś… czy to z nienawiści…(?)- zapytała.

Potem szaman udał się do swojego pokoju i pobłogosławił karabin Sandy'ego. Gdy skończył święcić broń zwrócił ją właścicielowi. Facet wyglądał na zadowolonego, nawet bardzo.
Na dworze zrobilo się chłodno. Weszliście wszyscy z powrotem do lokalu.Miranda kończyła przygotowywać posiłek, Sandy próbował sprzątać po strzelaninie. Poustawiał stoły i krzesła jak stały i posprzątał potłuczone szkło.
Po dłuższej chwili lokal wyglądał już znośnie. Szkło przestało chrupać pod nogami, i tylko dziury w ścianavch i meblach przypominały co stało się tu przed chwilą.
-Lokal ochrzczony- powiedziała Miranda i uśmiechnęła się lekko. -To pierwsza taka porządna strzelanina jaką widzialy te mury. Siadajcie i jedzcie- rzekła, stawiając na jednym ze stołów chleb, mięso oraz trochę owoców i warzyw.
Na deser dostaliście nawet dwa Snickersy i trochę Coca-Coli.

Rick:

Wszedłeś do zajazdu i spojrzałeś po towarzyszach. Miranda skończyła wszystkich opatrywać, szaman zabierał się do odprawienia jakichś czarów.
Obwieściłeś pozostałym swoją wolę, po czym podszedłeś do Rona i nakazałeś mu pilnować Nicolasa.
Po krótkiej chwili opuściłeś lokal i wsiadłeś do bryki. Znowu musiałeś odpalać ją z kabelków, ale tym razem uporałeś się z tym dużo szybciej. Pojechałeś na północ, w stronę Miasta.
Minęło dziesięć, może piętnaście minut, a ty zdążyłeś opuścić Fulton. Zaczęło robić się zimno, ale w samochodzie mróz nie dokuczał aż tak bardzo. Miałeś sporo benzyny w baku, starczyłoby na dobrych kilka kursów na tej trasie.
Budynki na horyzoncie rosły coraz bardziej i bardziej. W końcu zbliżyłeś się do miasta na odległość kilometra. Paliło się dwa żółte światełka, jedno gdzieś pośrodku, na wysokości kilku metrów nad ziemią, drugie wyżej, jakieś kilkanaście metrów. Najprawdopodobniej oznaczały wejście i wieżę kościoła Świętego Mateusza. Dalej, dało się zauważyć malutki czerwony punkcik, górujący nad miastem. Był to zapewne słup wyznaczający północną krawędź miasta.
Byłeś coraz bliżej. W końcu zauważyłeś opuszczoną stację benzynową, po prawej stronie drogi którą jechałeś.
Była prawie całkowicie zrujnowana, dach i ściana frontowa były całkiem zdezelowane. Najwyraźniej wybuchły tu zbiorniki, bo w miejscu w którym powinny stać dystrybutory, znajdował się całkiem spory lej. Raczej tu nie zatankujesz, ale możesz się zatrzymać i rozejrzeć.
Okolica była cicha. Nikogo w zasięgu wzroku ani słuchu. Żadnego ruchu ani czegokolwiek podejrzanego.
Do Miasta nie tak daleko, ale robiło się coraz ciemniej. Czułeś, że jesteś blisko przekroczenia półgodzinnej granicy czasowej jaką sobie wyznaczyłeś.


No, wielki powrót. Sesja wciąż żyje, właśnie obudziła się z letniego snu. Odpisywać, odpisywać!
A d'yaebl aep arse!
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: mone0 »

Ron

*Młody pojechał poszaleć, nic dziwnego w końcu musi odreagować to co stało się dzisiejszego wieczoru. Każdy ma jakiś indywidualny sposób na pozbycie się myśli krążących w mózgownicy. Hehe uśmiechnął się do siebie Ron. *Gdybym to ja mógł opanować to wszystko, ale nie mogę.

Spojrzał na każdego z osobna, chwilę wpatrując się w ich sylwetki.
* Dla mnie to kolejni sukinsyni, którzy musieli zginąć, nie wszyscy ale swoją postawą zasłużyli na taką śmierć.

W pomieszczeniu zrobiło się jakby ciemniej i zimniej. Dreszcze przebiegły po ciele Hegemończyka. *Co jest ku**a! Zaniepokojony rozglądał się nerwowo. W tę dojrzał szamana. Jego rytuał zdawał się wciągać go, w jakiś sposób hipnotyzować. Z palonych zwłok doszedł go odurzający smród wytapianego tłuszczu, wzdrygnął się gdy dotarł do jego nozdrzy.

Za oknami zdawały się przemieszczać jakieś sylwetki. Czuł tylko, że nie należą do tego świata. Miał już takie wrażenia wcześniej, gdy znajdował się na pustyni. Bliski śmierci doświadczył kontaktu ze zmarłymi.

Z transu wybudziła go Miranda:
- Lokal ochrzczony
- To pierwsza taka porządna strzelanina jaką widziały te mury.
- Siadajcie i jedzcie.

Ron usiadł na krześle, ale odsunął od siebie talerz z jedzeniem.
- Może później, teraz nie jestem głodny.
Wziął za to snickersa. *Później może się przydać. Sprawdził tylko datę przydatności do spożycia, nie chciał mieć biegunki.
Wpatrywał się teraz w kawałek mięsa i rozmyślał o życiu i śmierci wyobrażając sobie pasące się na Teksańskich łąkach krowach idących na rzeź.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Szasza »

Nic

-Czemu ich spaliłeś… czy to z nienawiści…(?)- zapytała go zdobyczna wcześniej medyczka. To pytanie zaskoczyło go. Choć dla innych on był chory a rzeczy, które czasem wyprawiał chore nieuleczalnie, to dla niego były zupełnie naturalne. Robił to co uważał za słuszne. Robił to w co wierzył. Czemu w to wierzył? Może dlatego, że w tym świecie gdzie beznadzieja i strach wiały razem z wiatrem trzeba wierzyć w cokolwiek. Coś co odciągnie skołataną duszę z tego gówna. Nicolas z zamysłem przygryzł język, by nie musie po raz kolejny przejść przez to rozmyślanie, którego końcem zawsze było stwierdzenie, że najlepiej jest stanąć triumfalnie z pistoletem na jakimś placu, walnąć przygnębiającą mowę i z gracją zejśc z tego świata na dźwięk wystrzału, zdradziecko skierowanego przez jego rękę we własną skroń. Lepiej. Zrobić sobie "pas chwały" z dynamitu i wpakować się w osoby którymi gardził najbardziej. Raz chciał tak zrobić. Czekał już przepasany śmiertelną wstęgą, gdy na widok pytającego spojrzenia dziecka zrezygnował, a materiały wybuchowe oddał wieśniakom, by odgruzowali stary parking podziemny.
-To...to z miłości. Też chciałbym, żeby ktokolwiek poświęcił swój czas, by pomóc mej duszy opuścić ten padół.- dodał wyrwany z zamyślenia.
***
Gdy siadł przy stole, wyraźnie zadowolony i zaskoczony wdzięcznością właścicieli rzekł:
-To pierwszy posiłek w pobłogosławionym przybytku. Jemy i pijemy za jego dobrobyt. Przyłóżcie się.
Następnie zabrał się za bezlitosne wykorzystanie gościnności Sandy'ego. Napełniający się żołądek pozwolił zapomnieć o ciężkim dniu. Nicolas odpłynął pamięcią w czasy, gdy taki posiłek czekał na niego co wieczór w posiadłości pana, a dni takie jak ten wydawały się odległym koszmarem.
Obrazek
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Tevery Best »

Rick
Miasto wyglądało inaczej, niż sobie wyobrażał. To prawda, cisza była złowroga, ale prawdę mówiąc po Apokalipsie człowiek zdążył się już do niej przyzwyczaić, bardziej bał się hałasów. A tutaj było jak makiem zasiał, co jednak też nie oznaczało, że bezpiecznie. Rick sięgnął do kieszeni i zapalił papierosa. Rozwalił się w fotelu i zaczął rozmyślać o przeszłości, teraźniejszości, kasie i innych mało istotnych pierdołach. Miał minutę całkowitego melanżu. Potem wstał, odbezpieczył MP5, w lewą rękę wziął zapalniczkę, którą sobie trochę przyświecał. Podszedł do ruin stacji, rozejrzeć się w środku. Trochę głupio byłoby wrócić z pustymi rękoma. Ale potem już szybko do baru, bo się ściemnia.
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: [Neuroshima]- "Opuszczone Miasto"

Post autor: Matt_92 »

Ron, Nicolas, Elizabeth:

Siedzieliście w zajeździe i spożywaliście posiłek. Ron odmówił poczęstunku, ale wziął za to snickersa. Elizabeth nie była aż tak głodna, za to Nicolas korzystał z tej okazji ile tylko mógł. Sandy biegał wokół was, stawiając co chwila nowe naczynia z alkoholem i zabierając brudne talerze. Czas wam się dłużył, a Rick jak pojechał, tak na razie nie wrócił. Minęło około pół godziny, za drugie tyle powinien być tutaj.
Miranda podeszła do was i podała wam klucze do pokojów.
-Łóżka są pościelone, każdy z was ma osobny pokój. Teraz, gdy załatwiliśmy bandytów, w mieście będzie spokojnie.- powiedziała i uśmiechnęła się. -Zostawiłam też trochę jedzenia dla waszego towarzysza który pojechał do Miasta. Gdy wróci, na pewno będzie głodny. Na noc muszę zamknąć drzwi, więc już raczej nie będziecie mogli wyjść na dwór. Jednak gdy tamten wróci, otworzę mu. Wszystko czego potrzebujecie, jest tutaj. W razie czego, zawołajcie mnie lub Sandy'ego.- poinstruowała, po czym poszła na zaplecze.
W zajeździe zapadła cisza. Na horyzoncie, został tylko cieniutki ciemnoczerwony czerwony pasek, który po chwili zniknął, ustępując powoli gęstniejącemu mrokowi.


Rick:

Skończyłeś palić i wyszedłeś z samochodu. MP5 beztrosko kliknęła gdy przekręciłeś dźwignię, przestawiając ją tak aby była gotowa do strzału. W drugiej ręce trzymałeś zapalniczkę, jednak niewiele dawała. Podszedłeś do ruin stacji. Między kraterem a zniszczoną przednią ścianą było kilka metrów wzglednie nietkniętej ziemi, więc nie musiałeś wdrapywać się po ścianach aby wejść do środka.
Niewiele tu było. Poprzewracane metalowe półki sklepowe, jakaś lada i otwarta kasa, stary automat z napojami. Przez zbitą szybę małej lodówki mogłeś dostrzec dwie, puste już niestety, puszki po piwie.
Jednak gdy zacząłeś odgarniać półki i przesuwać niektóre graty, udało Ci się znaleźć trochę przedwojennego żarcia i cztery baterie. W nienaruszonej paczce. I latarkę, całkiem dobrą.
Drzwi skrzydłowe prowadziły na zaplecze. Jednak najwyraźniej były czymś zastawione, bo nie dało się ich otworzyć. Sam nie dasz rady, ale gdybyś był tu z kimś, może dałoby radę je wyważyć.
Na razie jednak musiałeś się zadowolić tym co znalazłeś. Słońce zdążyło zajść całkowicie.
Trzeba było wracać do pozostałych. Wsiadłeś w samochód i ruszyłeś na południe.
A d'yaebl aep arse!
Zablokowany