[WFRP] Burza Chaosu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Megara »

Li Mei

Sprawy wyglądały wyjątkowo ponuro. Podczas podróży nie mówiła wiele, jedynie przyzwyczając się do jazdy na koniu. Czy w tym kraju były same lasy?! W dodatku zbierało się na deszcz. Gdy dotarli do wioski nie zastanawiała się długo, szybko krocząc ku karczmie. Była głodna i zmęczona, zaczynał padać deszcz, ludzie nie chcieli odchodzić. Wpadli nieźle, noc w takiej głuszy, w której z każdej strony spodziewać się można było ataku, nie działała pokrzepiająco.

Gdy już znalazła się w gospodzie zjadła posiłek, popiła ohydnym dla niej piwem i opuściła salę, kierując się ku miejscu gdzie można było się przespać. Stajnia, przepełniona teraz, miała jednak stryszek, tam też Li ułożyła się do snu i prawie natychmiast zasnęła. Nie spała prawie w ogóle od dwóch dni i zdawało się, że następny dzień również nie przyniesie odpoczynku.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Wyruszył z wioski wraz z pozostałymi. Jechali dość wolno, głównie ze względu na wozy które wlokły się, jakby brnęły przez gęstą smołę wylaną na trakt przez wroga; podskakiwały na nierównościach, terkotały smętnie, chrzęszcząc drewnem na lewo i prawo. Było coś kojącego w tym leniwym ruchu, coś, co z wolna usypiało sierżanta.
Słowa Giselle wyrwały żołdaka z półsnu w jaki zapadł kołysząc się w siodle. Ze złego snu, uzmysłowił sobie. Uśpił on czujność, zaciągnął kurtynę zmęczenia nad jego umysłem. Tak nie powinno być, nie powinno.
Zrugawszy samego siebie, odwrócił głowę, łagodnym wzrokiem spojrzał na dziewczynę.
- Żona? Dom? - rzekł, zastanawiając się głęboko nad tymi słowami. - Swego czasu myślałem, ale w końcu doszedłem do wniosku że to chyba nie dla mnie. Bo i powiedz. Czy ja wyglądam na ojca, na sędziwego dziada, co to za dziatkami wzrokiem błądzi i zabrania im na drzewa w sadzie włazić? Ja... - zająknął się, urwał niespodziewanie. - ...dla żołnierskiego munduru żem stworzony ale jeśli Sigmar da i niewiastę mi ześle to i o ożenku pomyślę...
Przez jakiś czas spoglądał w oczy Giselle, chociaż ich dokładnie widzieć nie mógł przez zalegające wokół cienie nadchodzącej nocy. Ale mimo to spoglądał.
Potem była palisada, wieś i nastroszona widłami tłuszcza za bramą. Markus milczał długo, nie odjeżdżając jednak od towarzyszki. Bacznie obserwował okolicę, lustrował chłopów i ich otoczone drewnianym murem lokum. Jeśli podjął jakieś decyzje, nastąpiło to bezgłośnie i niezauważalnie.
- Kolejka dla wszystkich!!! - ryknął zdecydowanie głośniej, tak, by wszyscy z oddziału go usłyszeli.
Co prawda w sakiewce niewiele już było grosza, ale na ten rodzaj uciechy jeszcze wystarczy.
Kątem oka zerkał co jakiś czas na Giselle. Dziewczyna podobała mu się coraz bardziej i zamierzał w amory uderzyć. Skinął na nią głową i usiedli razem przy jakimś wolnym stoliku, tak, by reszta drużyny nie przeszkadzała im zbytnio. Raz się żyje.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Butcher
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:03
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź/Sheffield

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Butcher »

Rianneth

Miał zamiar porozmawiać nieco z nowymi towarzyszami broni, z którymi zapewne przyjdzie mu wojować. Niestety, senność zwyciężyła. Siedział na swym wierzchowcu, który, najwyraźniej również zmęczony, sunął powoli za wozami. Jawa przeplatała się ze snem. To, co prawdziwe z tym, co wymyślone. Głowa kiwała mu się sennie.

W końcu drgnął. Dojechali gdzieś. Obudził się na sam koniec przemowy chłopa. Potem ujrzał wieśniaków przy bramie. Tu wreszcie będzie można porządnie wypocząć. To miejsce było skazane na zagładę, wiedział o tym, a nawet to czuł... ale jeszcze nie teraz. Wypoczynek. Ciepła strawa. Piwo. O tym marzył.

Wszedł do środka wraz ze wszystkimi. Markus już na sam dobry początek postawił piwo, za co elf podziękował skinieniem głowy. Niemal natychmiast zaczął rozkoszować się swoim kuflem. Za jedzenie już zapłacił z własnej kieszeni i miał nadzieję, że nie będzie się musiał na nie długo czekać. Widząc że sierżant zajął osobny stolik wraz z Gissele i pewnie nie życzy sobie by mu przeszkadzano, przysiadł się do Virotha, Ninerl i Aluthola.

- Co robimy? - spytał.- Obawiam się, że niewiele możemy zrobić dla tych wieśniaków. Nie ruszymy ich stąd, chyba, że siłą - a wtedy zginie sporo ich i może jeszcze nieco naszych. Nie warto ryzykować ratując kogoś, kto będzie się przed ratunkiem bronił. Dziwni ci ludzie...
"You think you are better than me? Say goodbye to the bad guy!"
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Evandril »

Shaleph

Obrazek

W wiosce krzątali się mieszkańcy. Przygotowywali się właśnie do ewakuacji do twierdzy, która miała zapewnić im bezpieczeństwo przed nadchodzącym agresorem. Chaos jednak nie miał z jej losem nic wspólnego… a może? A może jednak miał. Tego osobnika przyciągała nadchodząca śmierć, która w tym obszarze właśnie miała zebrać swe żniwo. Nie, nie był on jednym ze sług chaosu, ale to właśnie ta aura stworzona w tym obszarze sprawiła, że tu przyszedł.
Krasnolud, nie… Nie krasnolud, bardziej coś postury krasnoluda – niewysokie, krępe, tęgie i zakute w czarną zbroję szło właśnie główną drogą, było już przy pierwszym domu, gdy ktoś „to” w końcu zauważył. Shaleph szedł z wielkim toporem w rękach, w towarzystwie dwóch szkieletów odzianych w pordzewiałe zbroje i długimi, równie zniszczonymi jak zbroja, mieczami. Krzyk kobiety zwrócił na siebie uwagę mieszkańców, którzy wybiegli przed domy, by ujrzeć krępą postać, z rozwianymi, długimi, białymi włosami idącą ich stronę na tle zmroku. Oczy, bladoniebieskie, niemalże martwe wpatrywały się w przyszłe sługi. Obrońcy natychmiast ruszyli widząc nadchodzące kłopoty, by nadziać się na miecze szkieletów i topór ich przywódcy. Inni widząc potęgę zaczęli uciekać, ale nie uciekli daleko. Z lasu wokół zaczęły wyłaniać się nieumarłe istoty. Szkielety, zombie, mumie. Nie było ucieczki, nadszedł czas rzezi.

Krasnolud o bladej karnacji siedział przed jednym z domów i przyglądał się parze zombiaków wyrywających sobie części gnijących szczątków jakiegoś wieśniaka. Skinął na jednego ze szkieletów w lepszych zbrojach i inną bronią. Ten, który podszedł miał w ręku oburęczny miecz. Skłonił się.
- Czuję bitwę, czuję rannych… Niedaleko. Weźmiesz oddziały. Przygotujesz wszystko na moje przybycie.
Kości zgruchotały, szkielet skłonił się i odszedł. Wszyscy nieumarli nagle przestali robić to, co robili i ruszyli drogą za szkieletami w lepszych zbrojach i z lepszymi broniami.

Shaleph wstał."Czas zebrać plon". Wzniósł ręce, a z ziemi zaczęły wyłaniać się kolejne postaci, jego nowi żołnierze, jego nieumarła armia...
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ant »

Viroth

Gdy tylko obrońcy wyszli z domostwa, poczekał jeszcze z minutę, by zasiedli na konie. Gdy widział wszystkich na siodłach, zdjął bełt z cięciwy. Włożył go do kołczanu, po czym założył kuszę na plecy. Zeskoczył zręcznie z dachu. Przebiegł między budynkami. Wskoczył na konia, którego miał pilnować Felix.
- Dzięki - powiedział donośnie, po czym zawrócił konia i pojechał z resztą kompanii.
Zrównał się z Markusem.
- Będę jechał na tyłach w razie gdyby zachciałoby się im nas ścigać. - oznajmił.
Podróż się dłużyła i była niewiarygodnie nużąca. Wozy leniwie snuły się po trakcie. Strasznie denerwowało to elfa.

W końcu dojechali do jakiejś wiochy. Na szczęście była dość dobrze ufortyfikowana jak na wieś. Zajechali w końcu do gospody. To po za walką była najmilsza część dnia. Wypił piwo, najadł się do syta. W końcu podszedł do stolika Rianneth.
- Jak powiadają... Głupota ludzka nie zna granic. Można, by ich nauczyć się bronić. Sądzę, że przydałoby się. Atak może nastąpić w każdej chwili. Możemy tu zginąć wszyscy, albo obronić wioskę. Ostatecznie możemy też wyjechać zanim stanie się coś nieuniknionego. To zależy od nich. - stwierdził ponuro.
- Wybaczcie mi na moment. - Rzucił po czym wstał i podszedł do karczmarza.
Wypytał go dokładnie o obronę wioski m.in o to ilu ludzi potrafi walczyć, a ile jest w stanie, w co są uzbrojeni, czy mają medyka i inne takie ważne w bitwie informacje.
Po dokładnym wywiadzie wrócił do stolika, powiedział czego się dowiedział i zapytał co o tym sądzi reszta elfów.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: hyjek »

Hubert von Kaulitzröden

Nie zginiemy, przynajmniej nasza dwójka, obiecuję Ci to... Nie bój się, na razie nie ma czego. Jeszcze nie raz będzie miejsce na strach w tych cholernych czasach... - powiedział do wtulonej w niego dziewczyny. Ciepło kobiecego ciała stanowiło niemałą przyjemność właśnie w tej chwili, kiedy na dworze zaczęło mżyć, a chłodny wiatr skutecznie wzbudzał w człowieku gęsią skórkę.
"Wieśniacy... Głupsi niż te krowy czy świnie, które pasą. Wynieśliby się, mieli by jakąś nadzieję na przeżycie, a tak to swoim uporem mogą liczyć co najmniej na śmierć... A potem się dziwią, że to "złe szlachcice" rządzą tym państwem, a nie oni. Dziękuję za takie rządy, lepiej od razu poddać się Chaosowi, zielonoskórym czy komu tam jeszcze..." - toczył sam ze sobą debatę w myślach.
W końcu trafili do jakiejś karczmy, upragnionej od paru godzin. Zamówił posiłek dla siebie i dla Ilse. Piwa nie chciał, uśnie prędko tej nocy i bez niego. Z dziewczyną siedział przy stoliku sam, cała reszta najmitów była zajęta własnymi sprawami, nawet Marcus, który w chwili obecnej zaśmiewał się z czegoś razem z Giselle.
Chodźmy już spać, dużo wrażeń dzisiaj mieliśmy i jestem zmęczony. Miejmy tylko nadzieję, że nie nam przyjdzie dzisiaj stanąć na warcie... - powiedział do dziewczyny, na twarzy której uśmiech dalej nie chciał zawitać. Wstał od stołu i wyciągnął do niej rękę, pomagając wstać. Dzisiejszy wieczór właśnie się dla nich skończył.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ravandil »

Aluthol

Plan Marcusa wydawał się dobry, w każdym razie była możliwość uniknięcia rozlewu krwi, choć pod warunkiem, że żołdacy von Feanca i on sam w porę się opamiętają. Wtedy Hubert wyrwał się z propozycją pojedynku. Słowa dość ostro uderzały w godność szlachcica i wywołały oczywistą reakcję jego podwładnych. Marcus nieco się podirytował tą sytuacją i razem z Li Mei ruszyli w kierunku domu. Aluthol szybkim ruchem zdjął kuszę z pleców i po chwili razem z innymi mierzył do wojaków von Feanca. Widać było, że się przestraszyli. Zapadła chwila nerwowej ciszy i wrogich spojrzeń... Na szczęście Marcus i Li Mei wyszli po chwili prowadząc dziewczynę. Widać von Feanc nie stawiał oporu... Jego szczęście. Padł rozkaz wymarszu. Nie można było tracić czasu, zbliżała się noc, a na dodatek zanosiło się na deszcz. Nawet dziecko wie, że to najgorsze możliwe warunki do stoczenia bitwy z chmara goblinów. Na szczęście Otto się nie pomylił i szybko dotarli do drugiej wioski. Wydawała się lepiej ufortyfikowana, choć oczywistym było, że palisada nie jest w stanie powstrzymać większych bestii walczących po stronie Chaosu. W każdym razie lepsze to, niż wioska okupowana przez tego butnego szlachcica. Ludzie nie przyjęli ich ciepło, ale zaoferowali gościnę. To musiało wystarczyć. Nakarmiony i wypoczęty wojownik to dobry wojownik. Warunki panujące w gospodzie były dość nędzne. Jednak można było całkiem dobrze zjeść i schronić się przed deszczem, którego pierwsze krople padły na wysuszoną ziemię. Zjadł coś, a Marcus postawił wszystkim piwo. Aluthol wypił jednak tylko połowę, czując, że więcej nie jest w stanie. Ogarnęło go zmęczenie. Dzień był ciężki, a kolejne będą jeszcze gorsze. Miał jednak nadzieję, że znużenie spowodowane jest tylko nagłym wdrożeniem w wojenną zawieruchę i kolejne dni przyniosą lepsze samopoczucie. Posiedział jeszcze trochę z innymi w karczmie, rozmawiając z innymi elfami przy stoliku. Na słowa Riannetha odpowiedział -Ludzie są dziwni, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Jedni są lepsi, jak członkowie naszej kompanii, a inni gorsi, pokroju tego idioty von Feanca. A ludzie z wioski? Nie możemy im pomóc. W ciągu paru dni rozpęta się tu piekło. W ciągu tego czasu możemy nauczyć ich, w którą stronę uciekać przed wrogiem. Zabrać ich nie możemy, bo nie mamy co z nimi zrobić, a będą stanowić ciężar dla Watahy, co skończy się naszym pogromem... Cóż, za późno na skuteczne rozwiązania, musimy wybrać mniejsze zło... Nie szlag trafi Chaos i te wszystkie pokraki.- Czuł nadchodzący sen. Kiedy reszta szykowała się do spoczynku, także poszukał dobrego miejsca, by jakoś przespać tę noc.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Wjechali na teren jakiejś wiochy. Stacjonował tam już czyjś oddział. Żołnierze byli tak wypucowani, że Ninerl wydawało się to aż nieprawdopodobne. "Nie mają blizn na twarzach. To nie weterani" uznała. Kapitan Hubsmann zaklął parę razy- z jego słów dowiedziała się, że jest równie zaskoczony, co ona widokiem obcego oddziału.
Pojawił się ludzki szlachcic, przed chwilą jak zauważyła Ninerl szarpał się z jakąś kobietą. Odruchowo położyła dłoń na rękojeści miecza- to jej się nie podobało i budziło pewien niepokój...
Szlachetka był naprawdę zabawny, wyglądał na jednego z tych wysoko postawionych idiotów. "Czemu oni się tak mnożą? Szkoda, że nie można dokonywać jakiejś selekcji przy narodzinach" skrzywiła się dziewczyna. Kapitan podjechał, by się z nim rozmówić.
Wrócił, wsciekły. Szybko omówił sytuację. Ninerl uśmiechnęła się nieprzyjemnie: -Proponuję usunąć. Co do dalszej drogi jest mi to obojętne. Niech zdecyduje większość.
Chwilę potem Linderoth cichym głosem objaśnił swój plan. Ninerl zgodziła się z nim. Napięła łuk i wycelowała prosto w jednego z żołnierzy. Uśmiechała się dalej, jednak w jej uśmiechu był coś głodnego...? Wbiła spojrzenie prosto w oczy wojaka.
Oddział szachowany z różnych stron, nie pospieszył na ratunek swojemu panu. Chwilę później z chaty wyłonił się Linderoth z dziewczyną.
Kapitan wywrzeszczał rozkaz do odjazdu i Wataha ruszyła dalej.
Ninerl jechała, prawie o niczym nie myśląc. Jedynie pozwalała, by dźwięki wpadały do jej uszu. Teraz po prostu była... To stan prawie jak medytacja....
W końcu dotarli do nastepnej wioski, o której mówił ten tropiciel. Dziewczyna potrząsnęła głową, by oprzytomnieć i westchnęła. Czuła się całkiem dobrze.
Z za bramy wioski dobiegł jakis głos mówiący o obronie i pozostaniu na miejscu. Ninerl parsknęła śmiechem- ludzie naprawdę byli zabawni. "Kretyni" pomyślała "Może to się jakoś dziedziczy? Albo są w takiej izolacji od świata, ze rzuciło to im się na mózgi." Nie zamierzała przekonywać wieśniaków- tym niech się zajmie kapitan i porucznik. "Ich prędzej posłuchają niż mnie. W końcu jestem "nieludziem". Pewnie jeszcze dzieci porywam" ludzkie przesądy były naprawdę zabawne. Skąd oni je wymyślili?-czasami się nad tym zastanawiała. Jak dotąd nie znalazła odpowiedzi.
Zsiadął z konia i najpierw zadbała o wierzchowca. On i broń byli najważniejsi. Zadowlony Vadath chrupał swoją porcję owsa i siana.
Ninerl wraz z resztą weszła do miejscowej hmm, gospody. Co prawda, to miano było zdecydowanie za szumne.
Miała nadzieję, że jedzenie będzie chociaż znośne.
Linderoth rzucił coś o kolejce dla wszystkich. Ninerl uśmiechnęła się-"Czemu nie..." pomyślała. Przysiadła sie do stolika, który zajmowali jej wspólplemieńcy:- Mogę się dosiąśc?- uśmiechnęła się. Nie czekając na odpowiedź, usiadła. Pociągnęła z kufla- piwo dawało się znieść.
Zaraz potem dosiadł się jeszcze jeden elf- nazywał się chyba Rianneth. Powiedział coś na temat głupoty wiesniaków.
- Owszem, dziwni- odpowiedziała- Może dadzą się przekonać naszym dowódcom. Bo widząc, nas, raczej się jeszcze bardziej przestraszyli- skrzywiła się.- Nigdy nie rozumiałam, o co chodzi w tych ludzkich przesądach na nasz temat.- powiedziała.- Jestem za tym, by zabrać chociaż kobiety i dzieci i starców- z definicji nie walczących. W końcu oni tylko zawadzają. I może reszta da się przekonać, by oddać połowę zapasów - dodała. - Przydałoby się wystawić warty. A tak poza tym, przydałby się jakis mały zwiad po okolicy, ale nie wiem czy nie jest juz za późno. W końcu bardzo łatwo nas wytropić po śladach.- wstała. - Wracam za chwilę. Popilnujcie mojego kufla- dodała.
Poszła do kapitana i wspomniała o wartach. Dodała: - Mogę stanac na którejś. Wszystko mi jedno, kiedy... Uważam, że w każdej grupu wartujących, powinien być jeden z nas, nieludzi- zaakcentowała kpiąco to słowo.- W końcu widzimy w ciemnościach...- wysłuchała odpowiedzi i wróciła do stolika.
- Jak myślicie, czy w ogóle żywi dotrzemy do miasta?- rzuciła pytanie.

Niech to kurcze, sesja leci szybkim tempem...: ( a ja mogę tylko tak "rzadko" odpisywać...echh. Vibe, zadałam Ci jakieś pytanie? Co z tą tarczą? Znalazłam jakąś?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Ern Gott

Miał tylko zanieść wiadomość do najbliższej wioski. Tamci nie mieli palisady, więc w razie czego nie mogliby się obronić. Dlatego wójt wioski Erna, zdecydował by zaprosić ich do siebie, razem stawią czoła wszelkim niebezpieczeństwom. Chłopak dotarł do wioski już po zmierzchu, a to co tam zastał wręcz go sparaliżowało. Wszędzie walały się ciała zabitych ludzi, a pomiędzy nimi chodziły bardzo powoli jakieś straszliwie wyglądające istoty, z których mięso sterczało płatami, kości wystawały z różnych miejsc, a one same śmierdziały niesamowicie. Ern dojrzał także kilka chodzących... szkieletów. Ich potworne sylwetki poruszały się klekocząc kośćmi oraz pobrzękując w niektórych przypadkach zbroją czy orężem.

Tego było dla chłopaka za wiele. Ruszył co sił do swojej wioski, zwracając po drodze zjedzony ostatnio posiłek. Biegł tak szybko jak tylko mógł, nawet ponad swoje siły. Trupy! Żywe trupy szły na jego wioskę. Musiał ostrzec mieszkańców, odeprzeć tych przeciwników i uciekać jak najszybciej do miasta. Albo i od razu uciekać! Dotarł w końcu do bramy, pilnujący jej Obb szybko go wpuścił i na pytanie o wójta wskazał gospode. Chłopak nawet nie zwalniając wpadł do środka.

Porzucona Wataha

Viroth wypytywał karczmarza o sprawy które go nurtowały lecz gospodarz nie był zbyt skłonny do rozmów. Elf zauważył że jest taki sam jak inni wieśniacy - trzęsie się jak galareta na samą myśl o Chaosie, ale jest zbyt tępy i uparty by ruszyć tyłek z wioski. Nie uzyskawszy żadnej interesującej odpowiedzi, Virtoh wrócił na swoje miejsce. Gdy mieliście udać się na spoczynek po ciężkim dniu na trakcie do gospody w której przebywaliście wpadł przemoknięty całkowicie, kilkunastoletni chłopak. Był całkowicie brudny, poza tym czuliście jak śmierdzi. Chłopak nabrał powietrza w płuca i krzyknął:
- TRUPY!!! Chodzące trupy i szkielety tu idą! Zniszczyły Hordaków, teraz idą po nas!

Chłopak był roztrzęsiony i spanikowany. Lecz z jego oczu wyzierała prawda, tego po prostu nie dało się zmyślić. W karczmie zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie rytmicznymi, metalicznymi dzwiękami. Hargin ostrzył swój topór, z całkowitym spokojem na twarzy. On jeden nie wyglądał na zaskoczonego i zpanikowanego. Gdy zauważył, że wszystkie oczy skierowane są naprzemian na niego i na chłopaka uśmiechnął się paskudnie i wstał odkopując stół przy którym siedział. Naczynia stojące na tymże spadły na podłogę roztrzaskując się nadal w głuchej ciszy, którą mącił jedynie szmer padającego deszczu. Giselle mocniej przytuliła się do Markusa, Ilse podobnie uczyniła z Hubertem. A krasnolud z determinacją stanął na środku izby wbijając topór w podłogę, po czym rycząc:
- NA CO CZEKATA?! Ruszać zady, palisade żeśta wybudowali a na wieść o wrogu już sracie pod siebie?! Brać broń, wzmocnić bramę i stawać w gotowości! JAZDA!

Dopiero po wściekłym ryku wojownika, ludzie rzucili się w różnych kierunkach, tłocząc się głównie przy drzwiach. Niewiele czasu minęło, gdy w izbie zostaliście jedynie wy, właściciel przybytku i trzęsący się chłopak. Który zresztą wyszeptał tylko:
- Dużo ich... chodzace zwłoki, kościotrupy i inniejsze paskudne bestyje! Pomóżcie!
Po chwili już go nie było. A wy dopiero sobie uzmysłowiliście jaką siłę stanowicie. Zmęczeni, niektórzy pijani, ledwo zmuszający się do myślenia. Felix Hubschmann, jakby nieco otrzeźwiony, podniósł się z zydla, po czym spojrzał na was mętnym wzrokiem.
- Zebrać wszystkich! Każdy musi mieć jak najcięższą broń. Tego ścierwa nie imają się strzały i bełty. Zresztą i tak cięciwy by pomokły. Walczył już ktoś z tym?! Jakieś pomysły?

Jeden z ludzi pobiegł po śpiących i wartującego Pietera, szybko ich przyprowadzając i zapoznając z sytuacją. O dziwo pierwszy odezwał się Pieter:
- Ja to sem myślał, że możno by zwioć, przez palisade. Drabino i już nos ni mo. Trupy i tok nie wlezo niczym innym niż bramom.


Ninerl - sorrki, przeoczyłem najwyraźniej Twoje pytanie. Nie udało Ci się znaleźć żadnej solidnej tarczy.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Butcher
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:03
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź/Sheffield

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Butcher »

Rianneth

Wreszcie miał solidnie odpocząć. Miało być tak pięknie. I było, do momentu aż przybiegł ten młody wieśniak z wiadomością, od której ugięły się pod nim nogi. Spodziewał się zielonoskórych. W ostateczności zwierzoludzi. Nie TEGO.

W tym momencie Hargin kopnął w stół, sypiąc naczyniami na prawo i lewo. A potem ryknął na cały głos. Rianneth odzyskał nieco przytomności umysłu. Na tyle, aby uświadomić sobie, że krasnolud ma rację. Palisada jest. Brama jest. Ludzie do obrony tego miejsca są. Zatem przypuszczalnie odeprzeć zagrożenie się da. Uświadomili sobie to też inni. Ludzie rzucili się do obrony. Hubschmann zaczął wydawać rozkazy - ogólnikowe, ale zawsze coś. Elf spojrzał na Markusa.

- Sierżancie... Jakby broni nie starczyło, to możemy wziąć nieco narzędzi wieśniakom. Kosy, widły... to wszystko się przyda.

Tymczasem Pieter zaproponował ucieczkę. Rianneth pokręcił głową.

- A co to za problem zmajstrować drabinę z odrobiny drewna i sznurów? Sam bym potrafił. Martwiaki może i głupie, może nie. Nie walczyłem z nimi jeszcze , to nie wiem. Będziemy ryzykować? Jeśli potrafią, albo zrobią patrole, wyłapią nas. Jeśli potrafią wejść tylko bramą, to tam skoncentrujemy siły i nie pozwolimy im wleźć do środka.


Mimo iż nie on tu dowodził, krzyknął do gospodarza.

- Karczmarzu! Szykuj beczki z gorzałą! Widząc zdziwione spojrzenia kompanów. To gówno jest mocne i pewnie łatwopalne... Jakaś smoła też mogła by się przydać... Ale rozmyślania pozostawiam im. - wskazał na Linderotha i Hubschmanna. - Ja jestem tu od innych zadań.
Szybko starał sobie przypomnieć rozlokowanie tej osady, ułożenie... Teren wokół...
- Mogę jechać sprawdzić kiedy przyjdą, Koń jest na tyle szybki że powinienem zdążyć.... - patrzył teraz przytomnym wzrokiem w oczy Markusa, jego cenił ponad oficera... Cóż takie są kaprysy wojny...
"You think you are better than me? Say goodbye to the bad guy!"
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Podjęcie decyzji nie zajęło mu dużo czasu.
- Dobry pomysł. Idź na zwiad. Tylko bez konia, konie słychać - powiedział sierżant. - Jak tylko coś usłyszysz czy zobaczysz, wracaj szybko...
Ścisnął lekko ramię Giselle i uśmiechnął się ponuro. Wątpił, by to ją pocieszyło, ale w chwili obecnej tylko na tyle go było stać. Gorzała wypaliła mu na twarzy rumieńce, które jednak teraz dziwnym sposobem skryły się pod bielą ściągniętej strachem skóry. Alkohol parował z łba szybko. Trochę przymroczenia nie zaszkodziłoby, może nawet zdławiło zimne przerażenie, obijające się po wnętrznościach. Wyszedł na środek sali i popatrzył po swoich ludziach.
- Jeśli to naprawdę truposze, to sami dobrze wiecie że to nie gobliny i snoty, cośmy je siec mogli jak żyto na polu, a i tak nam skóry zdrowo przetrzepali - zasyczał - Truposze nie padną od ciosu dobrego jednego, drugiego, a i trzeciego może. Te ścierwa już dawno martwe, gnijące, żelazo się ich nie ima jak człeka zwykłego, więc przyjdzie ciąć po parę razy. I to z siłą. I choć szacunek wielki do panien naszych żywię - tutaj prawie niezauważalnie zerknął na Giselle, Ninerl, Annę i Ilse. - to nie tajemnicą ani ujmą też, że słabsze ramię mają i do nie takiej walki nawykłe. Po prawdzie to i nas, chłopów niewielu, co z wojną za pan brat. Ku temu jeszcze rana mała w walce, a już trupi jad do krwi włazi, ciało ze środka zżera. Gorsze to od śmierci, wierzyć mi możecie.
Próbując widać rozładować emocje, kopnął mocno obalony przez krasnoluda stół. Kilka naczyń zabrzęczało z wyrzutem. Spojrzał po kompanach jakimś dziwnym wzrokiem.
- Jeszcze jedno mnie zastanawia... - rzekł Markus po długiej chwili milczenia - Umarlaki nigdy same nie chodzą. Jeden, dwa zdarzyć się może w jakich plugawych grobowcach. Ale nie armie całe, nie regimenty, co idą w szyku i tarczami trzaskają tak, że można by do rytmu tańczyć. Na postronku te bestie, postronku, co z magii ciemnej splecionym, a mocnym. Widziałem to już raz, jak żeśmy z 5. Kompanią raz na północ szli wojować i potem żem całe tygodnie spać nie mógł. Na pewno jakiś czarownik z nimi idzie, przewodzi im. Taki, co to się plugawymi rytuałami zajmuje. Ale spieprzać nie będziemy! -spojrzał wymownie na Pietera. - Sram na to, skopiemy im tyłki i tyle! - chyba sam do konca nie wierzył w to co mówi, ale był w końcu sierżantem i choć trochę musiał pokrzepić swych ludzi by uwierzyli w to, co wydawało się niemożliwe. Starał się przy tym by pewność wypowiadanych słów grała w jego głosie. - Trzeba zabarykadować bramę, nieboszczyki głupie, zapewne szturmować ją będą! A palić w taki deszcz Rianneth? Chyba sobie jaja spalisz i nic więcej! Poza tym nie możemy zostawić tych ludzi. To się nie godzi, nawet jak dla mnie, mimo że świętego życia nie prowadziłem. I niech ktoś leci obudzić Li Mei.
Urwał, po czym spojrzał na oficera. W końcu bardziej doświadczony to może i jakieś lepsze pomysły miał. Sytuacja przedstawiała się nieciekawie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Gdy sierżant skończył mówić wtrącił się chłopak, który uzbrojony w siekiere wszedł znów do karczmy.
- Jom ich widzioł. Cało zgrojo, ale nie wim ile dokładnie. Ciemno było, a one wszyndzie. Ale siem mi wydawoło, że ten mog, ten co mocho ręcoma i one z ziemi wyłażo, to on zostoł u Hordaków. Toć tylko mochoł i mówił coś do wielkich szkieletów, one poszły, on nii. Ale mogem się mylić.

Znów zapanowała cisza, którą szybko przerwał najwyraźniej próbujący coś wymyślić oficer.
- Nie byłem jeszcze w takiej sytuacyji, to musze przyznać. Nie wiem na co ich stać. Macie jeszcze jakieś inne pomysły? Sierżant dobrze rzecze - trzeba zabezpieczyć bramę, może jakieś barykady za nią? I wyznaczyć kilku ludzi, by pozostałych części palisady pilnowali i w razie czego szli po pomoc. A Rianneth na zwiad, Li Mei z nim.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Megara »

Li Mei

Obudzona nagle, w środku nocy, zareagowała w typowy dla siebie sposób - chwytając za rękojeść leżącego tuż obok miecza. Nie było potrzeby go używać, ale kobieta coraz mocniej zaciskając dłoń na rękojeści wysłuchała od człowieka, który ją obudził co się dzieje. Szybko przypięła broń i ruszyła ku gospodzie. Nie przyłączyła się do dyskusji, jedynie słuchała innych. Nigdy nie miałą doczynienia z umarłymi, może poza pogrzebami. Ale wtedy trupy się nie ruszały. Gdy oficer wyznaczył jej zwiad kiwnęła głową, zakładając płaszcz z obszernym kapturem.
Kiwnęła zgromadzonym i wyszła na zewnątrz, narzucając na głowę kaptur. Widząc, że Rianneth zbiera się jeszcze do drogi, poczekała jedynie aż ten wskaże kierunek. I odezwała się do drugiego zwiadowcy.
-Więcej nam nie potrzeba. Chłopak biegł, tamci się wloką, to trupy. Stąd trochę czasu jeszcze musimy mieć, chodź szybciej, im wcześniej do nich dotrzemy tym więcej mamy szanse się dowiedzieć.
Kiwnęła na niego ponaglająco i ruszyła w stronę bramy.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Słysząc słowa oficera, skinął mu głową:
- Skoro to szkielety, to i większą szansę mamy na to, że uda się wioskę obronić. Zatem idę bramę tarasować. Weźmiemy dwa wozy i skrzydła zastawimy, jak już Rianneth i Li Mei pójdą na zwiad.
Złapał za miecz i kuszę leżącą obok stołu przy którym do niedawna siedział z Giselle, po czym rzucił jeszcze do kompanów.
- Viroth, Hargin, Hubert i Aluthol - pomoc mi się przyda, bo wozy ciężkie, a i konie przy nich zostawiać niedobrze. Jak dobrze pójdzie to uwiniemy się z tym szybko.
Zaraz potem zaskrzypiały drzwi izby i Markus, nie czekając na towarzyszy, wyszedł w ciemną, deszczową noc, która już niedługo zamienić się miała w coś o wiele gorszego.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Butcher
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:03
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź/Sheffield

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Butcher »

Rianneth

- Pojedziemy na moim koniu, będzie szybciej, poza tym mój rumak opanowany jest i byle czego się nie wystraszy... - "oby" - elf szybko dodał to w myślach... Oby.

Dłoń Riannetha gładziła rękojeść miecza, z zamyślonym spojrzeniem szukał wzrokiem swojego konia. Po chwili pobiegł do niego i szybkim ruchem dosiadł wierzchowca.

- Wskakuj w siodło Li. I trzymaj się mocno zebyś nie spadła....
Koń przyzwyczajony do większych obciążeń nie narzekał na nowego pasażera. Wyrwał się z miejsca w bieg, brama czekała na niego otworem.

- Proście bogów o pomoc! Tylko to nam zostało! - krzyknął elf pędząc na spotkanie z trupami.

Zachowujemy oczywiście wszelkie środki ostrożności, a jeśli wiatr jest w naszym kierunku to koń powinien wyczuć ich pierwszy.
"You think you are better than me? Say goodbye to the bad guy!"
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ant »

Viroth

Upadające naczynia ze stołu nieco rozbudziły elfa.
- Wiecie co? Według mnie nie damy im rady. Czemu? Źle się do tego zabieramy. To są łażące kości. Myślę, że nie mają wielkiej prędkości. Po za tym jest jeszcze sporo czasu, gdyż są w sąsiedniej wiosce. Chłopcze, powiedz mi co one tam robiły? Pamiętasz może? - powiedział i zaczekał chwilę na odpowiedź.
- Jak wiadomo na zręczność raczej nie możemy liczyć, miecze nam się nie przydadzą. One są do ranienia organów, a nie kości. Potrzebne nam są obuchy. Jak najwięcej obuchów. Młoty, maczugi i inne takie. Porządny cios zmiecie chyba każdego szkielet, a nawet jak go nie zmiecie, to oderwie mu rękę czy nogę, a to zawsze coś. Skoro strzały i bełty się ich nie imają to trzeba innym sposobem. Potrzeba nam belek, stołów, beczek, drzwi... Wszystkiego co ciężkie. Trzeba ich zmiażdżyć! - stwierdził
- Markusie. Jak uwiniemy się z wozami, można by jeszcze z nich koła wymontować. Też do obrony się przydadzą. - Rzucił do sierżanta
- Przydałoby się jeszcze, by gospodynie nagotowały czegoś kleistego, co by mogło spowolnić umarlaków w ataku. Przydałby się jeszcze kwas... - powiedział.
- No i może być jeszcze jeden problem. Popatrzcie na chłopaka. Strach go wręcz paraliżuje. Z nami może być tak samo. Tylko najodważniejsi, albo najgłupsi zostaną bronić wioski. Reszta ucieknie, sparaliżuje ich strach, albo w najlepszym wypadku, będą rzucać czym popadnie na oślep. - stwierdził na koniec, po czym wyszedł pomóc przy wozach
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 18 czerwca 2007, 17:36 przez Ant, łącznie zmieniany 1 raz.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: hyjek »

Hubert von Kaulitzröden

Już szykował się do spania, gdy wpadł ten chłopak z wieścią o nieumarłych maszerujących na wioskę. Wzdrygnął się na samą myśl o tym, podobnie jak Ilse, bał się. Z tym wyjątkiem, że on tego nie okazywał, a przynajmniej starał się, by tak to właśnie wyglądało. Słuchał uważnie wszelkich planów, sugestii rozkazów. Z każdym się zgadzał, sam nie miał lepszych pomysłów. Nigdy nie przyszło mu zmierzyć się z czymś takim. Popatrzał uważnie na swoje uzbrojenie. Ogarnął go jeszcze większy strach. Nie miał przy sobie praktycznie nic, co mogłoby wyrządzić jakąś większą krzywdę chodzącym trupom. Zarówno kule z pistoletów, jak i rapier, nawet jeśli trafiłyby takiego ożywionego szkieleta, na pewno nie wyrządziły by ich zdrowiu, jeśli można w ich przypadku o czymś takim mówić, większych strat.
Wziął Ilse za ramiona, spojrzał jej prosto w oczy.
Sierżant ma rację, to nie będzie walka dla kobiet, a dla Ciebie już w szczególności. Nawet my będziemy mieli spore trudności z przeżyciem dzisiejszej nocy. Ja jednak zamierzam mimo wszystko wypełnić obietnicę jaką Ci dzisiaj złożyłem. Zobaczymy się rano, gdy będzie już po wszystkim, a cały ten koszmar choć na chwilę się skończy. Muszę jednak być spokojny o Ciebie, dlatego ukryj się w najbezpieczniejszym miejscu jakie znajdziesz i nie wychodź z niego, dopóki nie ustaną odgłosy walki, a Ty nie sama nie usłyszysz mojego głosu nawołującego Cię. Zrozumiałaś? - spytał na koniec, patrząc prosto w przerażone oczy Ilse. W jego widać było autentyczną troskę. Przytulił dziewczynę do siebie, a następnie ruszył pomóc reszcie zabarykadować się.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Zablokowany