[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
- Ścierwo! - khazad zaklął pod nosem i splunął na ciało leżącego stwora. Gdy tylko usłyszał skowyt i wrzaski, popatrzył w stronę Antonova i wycedził:
- Teraz będziesz mógł pokazać coś za kompan w walce, kislevczyku! Chyba że wolisz dotrzymywac towarzystwa naszej uroczej damulce...
Grimm zmarszczył brwi, zacisnął swe grube dłonie na trzonku swego wielkiego topora po czym wbiegł w las kierując się ku odgłosom. Przyświecał mu tylko jeden cel - zabijać wszystkich, którzy chcą zabić jego!
- Ścierwo! - khazad zaklął pod nosem i splunął na ciało leżącego stwora. Gdy tylko usłyszał skowyt i wrzaski, popatrzył w stronę Antonova i wycedził:
- Teraz będziesz mógł pokazać coś za kompan w walce, kislevczyku! Chyba że wolisz dotrzymywac towarzystwa naszej uroczej damulce...
Grimm zmarszczył brwi, zacisnął swe grube dłonie na trzonku swego wielkiego topora po czym wbiegł w las kierując się ku odgłosom. Przyświecał mu tylko jeden cel - zabijać wszystkich, którzy chcą zabić jego!

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
- Uaaaaauauaaa - wyziewał Ralf gdy usłyszał wrzaski budzącego go karczmarza. - Kolejny piękny dzień - mruknął po czym wygramolił się z siana i zszedł na dół. Gdy tylko zobaczył jak Isolde potraktowała Antonova odruchowo rzekł pod nosem:
- Dziwka - nie poznał jeszcze Kislevczyka, ale nie chodziło tu o niego. Cała ta rzecz z szlachetnym urodzeniem strasznie go irytowała. Usiadł jak najdalej cholernej arystokratki.
Gdy tylko potwór się na nich rzucił, skoczył pod dyliżans, ale gdy usłyszał gadanie Grimma wyszedł i spojrzał dość przerażonym wzrokiem na stwora. Podszedł obejrzeć denata, ukląkł przy nim i niepostrzeżenie chwycił jego sztylet i odszedł trochę na bok. Wytarł ostrze z krwi o wewnętrzną stronę płaszcza po czym schował broń za pas. Ralf nie potrafił dobrze posługiwać się bronią, ba, nigdy jej nawet nie potrzebował, ale teraz mogła się przydać.
- Uaaaaauauaaa - wyziewał Ralf gdy usłyszał wrzaski budzącego go karczmarza. - Kolejny piękny dzień - mruknął po czym wygramolił się z siana i zszedł na dół. Gdy tylko zobaczył jak Isolde potraktowała Antonova odruchowo rzekł pod nosem:
- Dziwka - nie poznał jeszcze Kislevczyka, ale nie chodziło tu o niego. Cała ta rzecz z szlachetnym urodzeniem strasznie go irytowała. Usiadł jak najdalej cholernej arystokratki.
Gdy tylko potwór się na nich rzucił, skoczył pod dyliżans, ale gdy usłyszał gadanie Grimma wyszedł i spojrzał dość przerażonym wzrokiem na stwora. Podszedł obejrzeć denata, ukląkł przy nim i niepostrzeżenie chwycił jego sztylet i odszedł trochę na bok. Wytarł ostrze z krwi o wewnętrzną stronę płaszcza po czym schował broń za pas. Ralf nie potrafił dobrze posługiwać się bronią, ba, nigdy jej nawet nie potrzebował, ale teraz mogła się przydać.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Krasnolud był pod wrażeniem szybkiej reakcji Pogromcy, a sam siebie przeklinał, że był zbyt wolny. Naładował starannie pistolet, w lewą rękę biorąc topór. "Może mój oręż znów się przyda. Nie walczyłem od tylu ładnych lat."
Tak jak każdy inżynier, Nordin zaczął myśleć logicznie i działać jak najszybciej.
- Wóz zatrzymać. Woźnica niech zostanie, a my się podzielmy na dwie grupy, albo jedną grupę i mnie - uśmiechnął się gorzko krasnolud. Ja idę przedzierać się przez las, by zaskoczyć wroga, ktoś idzie ze mną? - nie czekając na odpowiedź krasnolud zeskoczył z dyliżansu i wbiegł w las po prawej stronie, nadziewając się na krzaki i rozdzierając ubranie o kolce dzikich róż rosnących w jego głębi. Nordin potykał się o wystające korzenie. Schylił się i przykucnął w krzakach, obserwując ofiary i oprawców.
Krasnolud poprawił szkiełko przy oczku. Wziął topór między nogi, złapał pistolet obiema rękoma, przybliżył do policzka i strzelił, celując w najbliższego wroga. Świst pocisku rozszedł się po całym lesie...
Krasnolud był pod wrażeniem szybkiej reakcji Pogromcy, a sam siebie przeklinał, że był zbyt wolny. Naładował starannie pistolet, w lewą rękę biorąc topór. "Może mój oręż znów się przyda. Nie walczyłem od tylu ładnych lat."
Tak jak każdy inżynier, Nordin zaczął myśleć logicznie i działać jak najszybciej.
- Wóz zatrzymać. Woźnica niech zostanie, a my się podzielmy na dwie grupy, albo jedną grupę i mnie - uśmiechnął się gorzko krasnolud. Ja idę przedzierać się przez las, by zaskoczyć wroga, ktoś idzie ze mną? - nie czekając na odpowiedź krasnolud zeskoczył z dyliżansu i wbiegł w las po prawej stronie, nadziewając się na krzaki i rozdzierając ubranie o kolce dzikich róż rosnących w jego głębi. Nordin potykał się o wystające korzenie. Schylił się i przykucnął w krzakach, obserwując ofiary i oprawców.
Krasnolud poprawił szkiełko przy oczku. Wziął topór między nogi, złapał pistolet obiema rękoma, przybliżył do policzka i strzelił, celując w najbliższego wroga. Świst pocisku rozszedł się po całym lesie...

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Zaklął szpetnie widząc padającego potwora. Grimm był bliżej niż on więc szybciej dotarł do pomiotu chaosu.
- Jednak stracił głowę. Dalej, nie pozwólmy ucieć kultystom ! - huknął do reszty zaczynając biec. Nie dał wyprzedzić się Grimmowi, z toporem w garści popędził w kierunku lasu kierując się na odgłosy bitwy.
Zaklął szpetnie widząc padającego potwora. Grimm był bliżej niż on więc szybciej dotarł do pomiotu chaosu.
- Jednak stracił głowę. Dalej, nie pozwólmy ucieć kultystom ! - huknął do reszty zaczynając biec. Nie dał wyprzedzić się Grimmowi, z toporem w garści popędził w kierunku lasu kierując się na odgłosy bitwy.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Ruth
Była zaskoczona i wystraszona wszystkimi tymi zajściami.
- Lepiej zostańmy w dyliżansie. Chyba łatwiej się tu będzie bronić.
Została w środku wyglądając przez "okno" ewentualnego zagrożenia.
Była zaskoczona i wystraszona wszystkimi tymi zajściami.
- Lepiej zostańmy w dyliżansie. Chyba łatwiej się tu będzie bronić.
Została w środku wyglądając przez "okno" ewentualnego zagrożenia.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
Ruth nie wyglądała na wojowniczkę, hobbit tym bardziej. Krasnoludy... Cóż, ich rasa nie była specjalistami od walki w lesie. W czasie Wojny Zemsty na ogół najchętniej wycinały las, żeby walczyć na otwartym polu. Ale skoro same się tam pchają. Elfka została przy powozie, stając od strony z której dobiegały krzyki. Lepiej będzie, jeśli zostanie bronić tych, którzy sami sobie pewnie nie poradzą.
- Spokojnie, gdyby coś się działo, zajmę się tym. - rzuca uspokajająco do tych, którzy siedzą w dyliżansie.
Cichy, metaliczny brzęk obwieszcza, że ostrzoramiona zostały odbezpieczone. Na razie wciąż spoczywają wzdłuż rąk, ale gdy zajdzie potrzeba, zostaną w ułamku sekundy wyrzucone do przodu, tak że stworzą mordercze przedłużenie szczupłych rąk elfki.
Ruth nie wyglądała na wojowniczkę, hobbit tym bardziej. Krasnoludy... Cóż, ich rasa nie była specjalistami od walki w lesie. W czasie Wojny Zemsty na ogół najchętniej wycinały las, żeby walczyć na otwartym polu. Ale skoro same się tam pchają. Elfka została przy powozie, stając od strony z której dobiegały krzyki. Lepiej będzie, jeśli zostanie bronić tych, którzy sami sobie pewnie nie poradzą.
- Spokojnie, gdyby coś się działo, zajmę się tym. - rzuca uspokajająco do tych, którzy siedzą w dyliżansie.
Cichy, metaliczny brzęk obwieszcza, że ostrzoramiona zostały odbezpieczone. Na razie wciąż spoczywają wzdłuż rąk, ale gdy zajdzie potrzeba, zostaną w ułamku sekundy wyrzucone do przodu, tak że stworzą mordercze przedłużenie szczupłych rąk elfki.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk nie spiesząc się wyszedł z diliżansu. Rozejrzał się dokładnie wokoło, niestety nie było szans dogonić spanikowanych koni. Ze zdziwieniem spojrzał na elfkę, która najwyraźniej postanowiła pozostać i bronić resztę kompani. Skinął w jej stronę po czym sam ruszył, wolnym krokiem w stronę krzyków i lasu. Po drodze minął niziołka i jedynie krótko rzekł do niego.
- Lepiej będzie jak zostaniesz z elfką...- Kislevczyk przystanął na chwile i odpiął swój gruby pas. Złapał go w jedna dłon i przerzucił przez prawe ramię. W ten sposób miecz nie bedzie mu zawadzał podczas przedzierania się przez gąszcz lasu, a dodatkowo podczas walki czas dobycia miecza znacznie się skróci. Antonov momentalnie puścił się biegiem podążając za krasnoludów, przy okazji wypatrując innych śladów. Gdy tylko wrzaski nabierały na sile łowca zwolnił swój bieg i rozpoczął skradanie się pod miejsce masakry, jego chód był niezwykle cichu, starał się unikać wszelkiej maści przeszkód które mogły go zdradzić. Począł iśc łukiem aby zaatakować z tyłu.
Kislevczyk nie spiesząc się wyszedł z diliżansu. Rozejrzał się dokładnie wokoło, niestety nie było szans dogonić spanikowanych koni. Ze zdziwieniem spojrzał na elfkę, która najwyraźniej postanowiła pozostać i bronić resztę kompani. Skinął w jej stronę po czym sam ruszył, wolnym krokiem w stronę krzyków i lasu. Po drodze minął niziołka i jedynie krótko rzekł do niego.
- Lepiej będzie jak zostaniesz z elfką...- Kislevczyk przystanął na chwile i odpiął swój gruby pas. Złapał go w jedna dłon i przerzucił przez prawe ramię. W ten sposób miecz nie bedzie mu zawadzał podczas przedzierania się przez gąszcz lasu, a dodatkowo podczas walki czas dobycia miecza znacznie się skróci. Antonov momentalnie puścił się biegiem podążając za krasnoludów, przy okazji wypatrując innych śladów. Gdy tylko wrzaski nabierały na sile łowca zwolnił swój bieg i rozpoczął skradanie się pod miejsce masakry, jego chód był niezwykle cichu, starał się unikać wszelkiej maści przeszkód które mogły go zdradzić. Począł iśc łukiem aby zaatakować z tyłu.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Grimm, Nordin, Dhagar & Pyotr
Gdy przedzieraliście się wolno lasem po kilku chwilach doszliście do niewielkiej polanki na środku której leżał przewrócony czarny dyliżans, ten sam który próbował was przejechać minionego wieczora. Z północnej strony polanki odchodził piaszczysty trakt, zapewne tą drogą powóz znalazł się na polanie. Wokół dyliżansu znajdowało się sześciu mężczyzn. Trzech z nich, bladych, wyglądających jak żywe trupy ze smakiem wgryzało się w ciała leżących obok powozu kobiet. Kolejnych dwóch, jeden z wielką niekształtną psią głową, drugi o skrórze pokrytej wilekimi bąblami konsumowali ciało noworodka. Ostatni przeszukiwał zmasakrowane ciała trzech mężczyzn którzy leżeli nieco dalej od dyliżansu a bliżej waszego miejsca położenia. Jego skóra pokryta była łuskami, a w dłoniach trzymał naładowaną kuszę. Nie mięliście watpliwości z kim macie do czynienia.
Pierwszy zaatakował Nordin. Strzał z jego pistoletu trafił kusznika prosto w szyję. Ten próbował jeszcze tamować dłonią krew płynącą strugami z rany, po czym zwalił się ciężko na ziemię. W tym samym czasie reszta jego kompanów odwróciła się w kierunku z którego padł strzał. Trzech z nich natychmiast chwyciło za miecze. W oczach mięli szaleństwo. Ustawili się plecami do siebie i czekali jednocześnie rozglądając się po krzakach. Następnych dwóch rzuciło się do ucieczki, chcięli jak najszybciej zniknąć w gęstwinie lasu.
Ruth, Vera & Ralf
Czwórka waszych kompanów zniknęła w lesie. Przez chwilę nie było słychać nic oprócz niesamowitej, nie zmąconej żadnym dźwiekiem ciszy. Chwilę później usłyszeliście strzał, który rozniósł się gromkim echem po całym lesie. Ptaki zerwały się z drzew. Zaczęło się. Chwilę potem do waszych uszu dotarł trzask łamanych krzaków. Szybko stwierdziliście że coś bardzo szybko przedzierało się przez las w waszym kierunku i lada moment miało wyskoczyć na trakt...
Z przyczyn technicznych kolejny update dopiero w sobotę (chyba że uda mi się postować do końca tygodnia po 16.00 ale nie obiecuję). Uprzedziłem was, żeby ktoś nie pomyślał że nie pisząc przez tyle dni olałem sesję
Gdy przedzieraliście się wolno lasem po kilku chwilach doszliście do niewielkiej polanki na środku której leżał przewrócony czarny dyliżans, ten sam który próbował was przejechać minionego wieczora. Z północnej strony polanki odchodził piaszczysty trakt, zapewne tą drogą powóz znalazł się na polanie. Wokół dyliżansu znajdowało się sześciu mężczyzn. Trzech z nich, bladych, wyglądających jak żywe trupy ze smakiem wgryzało się w ciała leżących obok powozu kobiet. Kolejnych dwóch, jeden z wielką niekształtną psią głową, drugi o skrórze pokrytej wilekimi bąblami konsumowali ciało noworodka. Ostatni przeszukiwał zmasakrowane ciała trzech mężczyzn którzy leżeli nieco dalej od dyliżansu a bliżej waszego miejsca położenia. Jego skóra pokryta była łuskami, a w dłoniach trzymał naładowaną kuszę. Nie mięliście watpliwości z kim macie do czynienia.
Pierwszy zaatakował Nordin. Strzał z jego pistoletu trafił kusznika prosto w szyję. Ten próbował jeszcze tamować dłonią krew płynącą strugami z rany, po czym zwalił się ciężko na ziemię. W tym samym czasie reszta jego kompanów odwróciła się w kierunku z którego padł strzał. Trzech z nich natychmiast chwyciło za miecze. W oczach mięli szaleństwo. Ustawili się plecami do siebie i czekali jednocześnie rozglądając się po krzakach. Następnych dwóch rzuciło się do ucieczki, chcięli jak najszybciej zniknąć w gęstwinie lasu.
Ruth, Vera & Ralf
Czwórka waszych kompanów zniknęła w lesie. Przez chwilę nie było słychać nic oprócz niesamowitej, nie zmąconej żadnym dźwiekiem ciszy. Chwilę później usłyszeliście strzał, który rozniósł się gromkim echem po całym lesie. Ptaki zerwały się z drzew. Zaczęło się. Chwilę potem do waszych uszu dotarł trzask łamanych krzaków. Szybko stwierdziliście że coś bardzo szybko przedzierało się przez las w waszym kierunku i lada moment miało wyskoczyć na trakt...
Z przyczyn technicznych kolejny update dopiero w sobotę (chyba że uda mi się postować do końca tygodnia po 16.00 ale nie obiecuję). Uprzedziłem was, żeby ktoś nie pomyślał że nie pisząc przez tyle dni olałem sesję


-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
"Dobra robota, Nordin", pomyślał Grimm i natychmiast po wystrzale inżyniera wybiegł z krzaków z podniesionym do góry wielkim toporem i ruszył ku najbliższemu przeciwnikowi z zaciśniętymi zębami. To co zobaczył przed chwilą tylko spotęgowało jego gniew. Nienawidził wszelkich mutantów chaosu, zwłaszcza tych pożerających ciala swych ofiar. Gdy podbiegł do przeciwnikia jednym silnym zamachnieciem próbował trafić go w głowę.
"Dobra robota, Nordin", pomyślał Grimm i natychmiast po wystrzale inżyniera wybiegł z krzaków z podniesionym do góry wielkim toporem i ruszył ku najbliższemu przeciwnikowi z zaciśniętymi zębami. To co zobaczył przed chwilą tylko spotęgowało jego gniew. Nienawidził wszelkich mutantów chaosu, zwłaszcza tych pożerających ciala swych ofiar. Gdy podbiegł do przeciwnikia jednym silnym zamachnieciem próbował trafić go w głowę.

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Okrzyk bitewny wyrwał się z gardła pogromcy gdy ten wypadł na polanę. Pędził w kierunku trzech mutantów opanowany sciekłością i rządzą walki. Gdy był już blisko zaczął toporem wykręcać ósemkę przed sobą. Nie zamierzał jednak tracić pozostałych dwóch z widoku. Poruszał się szybko, chcąc zawsze mieć ich przed sobą. Ciął straszliwie od lewej z dołu dołu po skosie w najbliższego.
Okrzyk bitewny wyrwał się z gardła pogromcy gdy ten wypadł na polanę. Pędził w kierunku trzech mutantów opanowany sciekłością i rządzą walki. Gdy był już blisko zaczął toporem wykręcać ósemkę przed sobą. Nie zamierzał jednak tracić pozostałych dwóch z widoku. Poruszał się szybko, chcąc zawsze mieć ich przed sobą. Ciął straszliwie od lewej z dołu dołu po skosie w najbliższego.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Krasnolud znów poczuł się jak pośród swoich w twierdzy krasnoludzkiej. Prawie tak, jakby bronił tunelów swoich przodków przed goblinami. Inżynier schował pistolet i chwytając oburącz topór pobiegł ramię w ramię z Zabójcami, atakując najbliższego przeciwnika płaskim cięciem, jakby rąbał drzewo.
Krasnolud znów poczuł się jak pośród swoich w twierdzy krasnoludzkiej. Prawie tak, jakby bronił tunelów swoich przodków przed goblinami. Inżynier schował pistolet i chwytając oburącz topór pobiegł ramię w ramię z Zabójcami, atakując najbliższego przeciwnika płaskim cięciem, jakby rąbał drzewo.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Widząc co czyną krasnoludy łowca nawet nie poruszył się. Kislevczyk ruszył dopiero gdy dostrzegł że dwójka z mutantów stara się uciec. Ruszył szybkim biegiem zbliżając się do nich po łuku, omijając ujawnienie swej obecności. Niewiadaomo kiedy w dłoniach jego pojawił sie pistolet strzałkowy a bełt został założony. Wolną ręką odpiął ciężkie klamry swego płaszcza, dosłaniając tym samym piękny pancerz kolczy oraz niewielkie uchwyty przytrzymujące ostrza stalowych noży. Gdy tylko miał dogodną pozycje do oddania strzału chwycił mocniej pistolet, przytrzymał go dla lepszej stabilizacji równierz drugą ręką. Nie spieszył się jednak z naciśnieciem za spust, dokładnie wycelował, wziął kilka głębszych oddechów i gdy już był pewien strzelił... bełt brutalnie przecinał powietrze. Pyotr niezważając czy ostrze dosiegło ofiary ruszył biegiem w ich stronę, a w jego dłoniach spoczywały noże, gotowe w każdej chwili zanużyć sie w plugawych szyjach mutantów.
Widząc co czyną krasnoludy łowca nawet nie poruszył się. Kislevczyk ruszył dopiero gdy dostrzegł że dwójka z mutantów stara się uciec. Ruszył szybkim biegiem zbliżając się do nich po łuku, omijając ujawnienie swej obecności. Niewiadaomo kiedy w dłoniach jego pojawił sie pistolet strzałkowy a bełt został założony. Wolną ręką odpiął ciężkie klamry swego płaszcza, dosłaniając tym samym piękny pancerz kolczy oraz niewielkie uchwyty przytrzymujące ostrza stalowych noży. Gdy tylko miał dogodną pozycje do oddania strzału chwycił mocniej pistolet, przytrzymał go dla lepszej stabilizacji równierz drugą ręką. Nie spieszył się jednak z naciśnieciem za spust, dokładnie wycelował, wziął kilka głębszych oddechów i gdy już był pewien strzelił... bełt brutalnie przecinał powietrze. Pyotr niezważając czy ostrze dosiegło ofiary ruszył biegiem w ich stronę, a w jego dłoniach spoczywały noże, gotowe w każdej chwili zanużyć sie w plugawych szyjach mutantów.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
- Mam złe przeczucia... - wykrztusił niziołek po chwili niepokojącej ciszy. Wyciągnął zdobyczny sztylet z kieszeni płaszcza i mocno zacisnął na nim pięść. Nic nie mówiąc zaczął wypatrywać wroga. Spojrzał też po twarzach towarzyszących mu kobiet.
"Cholera, głupio się czuję. Sam z babami zostałem... Ała! Co mnie tak boli?" spojrzał na dłoń w której kurczowo trzymał broń. "Aha." Rozluźnił trochę uścisk.
- Mam złe przeczucia... - wykrztusił niziołek po chwili niepokojącej ciszy. Wyciągnął zdobyczny sztylet z kieszeni płaszcza i mocno zacisnął na nim pięść. Nic nie mówiąc zaczął wypatrywać wroga. Spojrzał też po twarzach towarzyszących mu kobiet.
"Cholera, głupio się czuję. Sam z babami zostałem... Ała! Co mnie tak boli?" spojrzał na dłoń w której kurczowo trzymał broń. "Aha." Rozluźnił trochę uścisk.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
- Nie plączcie się do walki, jeśli nie zajdzie potrzeba. Możecie być pewni że prędzej zginę niż dam was zabić. - powiedziała elfka. Szybki ruch rąk sprawił, że ostrzoramiona stały się przedłużeniem rąk. Krótki ruch kciuka zablokował je w tej pozycji. Tancerka pochyliła się lekko, czekając na to, co miało wyskoczyć z krzaków...
- Nie plączcie się do walki, jeśli nie zajdzie potrzeba. Możecie być pewni że prędzej zginę niż dam was zabić. - powiedziała elfka. Szybki ruch rąk sprawił, że ostrzoramiona stały się przedłużeniem rąk. Krótki ruch kciuka zablokował je w tej pozycji. Tancerka pochyliła się lekko, czekając na to, co miało wyskoczyć z krzaków...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Grimm, Nordin, Dhagar & Pyotr
Nim pierwszy z przeciwników zdążył podnieść miecz do ciosu padł martwy pod uderzeniem ostrza Grimma z roztrzaskaną czaszką. Gdy drugi z mutantów próbował zaatakować Gustavssona, nagle pojawił się Dhagar i natarł z taką siłą na że omal nie rozpołowił swego przeciwnika tnąc przez pierś. Trzeci ze stworów widząc co stało się z jego kompanami próbował uciec, jednak Nordin był szybszy i potężnym ciosem rozpłatał jego głowę. Ostrze topora inzyniera wbiło się w zdeformowaną psią czaszkę a mutant padł bezwiednie na ziemię.
Bełt Antonova doszedł celu trafiając przeciwnika między oczy nim ten zdołał zniknąć w poszyciu lasu. Leżał teraz tuż przy wielkiej sośnie, a jego towarzysz widząc że nie ma zbyt wielkich szans na ucieczkę chwycił za miecz. Gdy Antonov był już blisko niego, paskudny stwór zamachnął się, jednak łowca w porę zrobił unik. Wykorzystując to, że wróg się odkrył, Antonov zatopił jeden ze swych noży w jego miękkim podbrzuszu. Mutant osunął się powoli na ziemię i wyzionął ducha.
Walka dobiegła końca. Nie wiedzieć czemu waszą uwagę przykuł wytwornie ubrany mężczyzna leżący tuż koło dyliżansu z dwoma bełtami w piersi. Gdy zbliżyliście się do niego, oniemieliście ze zdziwienia bowiem zabity mężczyzna wyglądał z twarzy zupełnie jak...Pyotr Antonov!!! Z kieszeni fioletowego surdutu wystawał mu zakrwawiony kawałek pergaminu...
Ralf, Vera & Ruth
Krzaki przed wami zatrzęsły się niespokojnie. Chwilę potem na trakt wypadł mocno zakrwawiony mężczyzna. Połowa jego twarzy była jakby odarta ze skóry, a w miejscu gdzie niedawno miał prawą rękę zionęła wielka dziura z której strugami wypływała krew. Mężczyzna był przerażony i nieskładnie próbował coś wam przekazać. Wybiegł szybko na trakt, i z wyciągniętą lewą ręką począł iść ku wam. Zrobił kilka powolnych kroków, po czym padł na drodze. Podniósł głowę ku Verze po czym powiedział:
- Musicie ratować...
I zmarł.
Nim pierwszy z przeciwników zdążył podnieść miecz do ciosu padł martwy pod uderzeniem ostrza Grimma z roztrzaskaną czaszką. Gdy drugi z mutantów próbował zaatakować Gustavssona, nagle pojawił się Dhagar i natarł z taką siłą na że omal nie rozpołowił swego przeciwnika tnąc przez pierś. Trzeci ze stworów widząc co stało się z jego kompanami próbował uciec, jednak Nordin był szybszy i potężnym ciosem rozpłatał jego głowę. Ostrze topora inzyniera wbiło się w zdeformowaną psią czaszkę a mutant padł bezwiednie na ziemię.
Bełt Antonova doszedł celu trafiając przeciwnika między oczy nim ten zdołał zniknąć w poszyciu lasu. Leżał teraz tuż przy wielkiej sośnie, a jego towarzysz widząc że nie ma zbyt wielkich szans na ucieczkę chwycił za miecz. Gdy Antonov był już blisko niego, paskudny stwór zamachnął się, jednak łowca w porę zrobił unik. Wykorzystując to, że wróg się odkrył, Antonov zatopił jeden ze swych noży w jego miękkim podbrzuszu. Mutant osunął się powoli na ziemię i wyzionął ducha.
Walka dobiegła końca. Nie wiedzieć czemu waszą uwagę przykuł wytwornie ubrany mężczyzna leżący tuż koło dyliżansu z dwoma bełtami w piersi. Gdy zbliżyliście się do niego, oniemieliście ze zdziwienia bowiem zabity mężczyzna wyglądał z twarzy zupełnie jak...Pyotr Antonov!!! Z kieszeni fioletowego surdutu wystawał mu zakrwawiony kawałek pergaminu...
Ralf, Vera & Ruth
Krzaki przed wami zatrzęsły się niespokojnie. Chwilę potem na trakt wypadł mocno zakrwawiony mężczyzna. Połowa jego twarzy była jakby odarta ze skóry, a w miejscu gdzie niedawno miał prawą rękę zionęła wielka dziura z której strugami wypływała krew. Mężczyzna był przerażony i nieskładnie próbował coś wam przekazać. Wybiegł szybko na trakt, i z wyciągniętą lewą ręką począł iść ku wam. Zrobił kilka powolnych kroków, po czym padł na drodze. Podniósł głowę ku Verze po czym powiedział:
- Musicie ratować...
I zmarł.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
- Niewarci wysiłku - warknął spoglądając po pobojowisku. Gdy ujrzał martwego Antonowa zmarszczył brwi. Nie spuszczając wzroku z tego, który z nimi podróżował wyciągnął pergamin z ubrania i obrócił się do człowieka. Zerknął na treść papieru.
- Kto to jest ? zapytał Kislevczyka wskazując trupa bronią. - Bo jest bardzo do ciebie podobny, albo ty do niego.
- Niewarci wysiłku - warknął spoglądając po pobojowisku. Gdy ujrzał martwego Antonowa zmarszczył brwi. Nie spuszczając wzroku z tego, który z nimi podróżował wyciągnął pergamin z ubrania i obrócił się do człowieka. Zerknął na treść papieru.
- Kto to jest ? zapytał Kislevczyka wskazując trupa bronią. - Bo jest bardzo do ciebie podobny, albo ty do niego.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Jesteście godni miana Zabójców i Pogromców - powiedział do kompanów Nordin, wiedząc od różnych źródeł, iż to jeden z większych komplementów dla tych, którzy splamili swój honor. Krasnolud powoli zaczął się przyzwyczajać do zabójców, zaczynał traktować ich tak jak swoich, nie jak jakichś tam odmieńców...
Nordin wytarł topór o trawę. Ktokolwiek jechał tym nieszczęsnym wozem, chyba nie przeżył napadu mutantów. A na pewno ten człowiek leżący nieopodal.
- Nie dość, że gadasz po krasnoludzku jak najęty to widzę, że jeszcze masz jakieś tajemnice. Zabiłeś własnego brata wysyłając go w wozie przeznaczonym na pożywienie dla mutantów? Czy też ci mutanci to jacyś twoi koledzy? Może rozpoznajesz tego pana? Ma takie śliczne oczka - powiedział krasnolud, kopiąc zwierzęcy pysk mutanta...
- Jesteście godni miana Zabójców i Pogromców - powiedział do kompanów Nordin, wiedząc od różnych źródeł, iż to jeden z większych komplementów dla tych, którzy splamili swój honor. Krasnolud powoli zaczął się przyzwyczajać do zabójców, zaczynał traktować ich tak jak swoich, nie jak jakichś tam odmieńców...
Nordin wytarł topór o trawę. Ktokolwiek jechał tym nieszczęsnym wozem, chyba nie przeżył napadu mutantów. A na pewno ten człowiek leżący nieopodal.
- Nie dość, że gadasz po krasnoludzku jak najęty to widzę, że jeszcze masz jakieś tajemnice. Zabiłeś własnego brata wysyłając go w wozie przeznaczonym na pożywienie dla mutantów? Czy też ci mutanci to jacyś twoi koledzy? Może rozpoznajesz tego pana? Ma takie śliczne oczka - powiedział krasnolud, kopiąc zwierzęcy pysk mutanta...
