[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Grimm Gustavsson

Grimm, siedzący do tej pory cicho i przysłuchujący się żałosnej wymianie zdań między współtowarzyszami, w końcu odezwał się do Antonova, a jego głos przybrał złowrogi ton:
- Radzę ci trzymać plugawy język na wodzy, kislevczyku, bo nazywając Pogromcę "upadłym krasnoludem" możesz liczyć się z tym, że będą to ostatnie słowa wypowiedziane w twym marnym życiu...Gdybyś to mnie tak obraził, już leżałbyś z roztrzaskanym łbem...
Gustavsson spojrzał kislevczykowi prosto w oczy. W oczach krasnoluda dostrzec można było wzmagającą się złość. Chwilę potem spojrzał na Dhagara i rzucił:
- Tylko jakiś kompletny idiota mógl nauczyć go naszej mowy...
Zmarszczył brwi, po czym odezwał się do karczmarza:
- 15 koron to spora przesada za noc w tak marnym lokalu, nie sądzisz karczmarzu...- Grimm nalał sobie kubek spirytusu po czym przechylił do dna - Co do dyliżansu, to jest to dobry pomysł moim zdaniem...Ale noc spędzę w stajni....
Khazad postawił kubek na stole raz jeszcze posyłając kislevczykowi chłodne spojrzenie.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Ralf Jakob Belkar Goodpie

- Panowie, nie czas na spory, nie czas na kłotnie - niziołek starał się załagodzić sytuację. "Na Esmeraldę, jeśli mamy stanowić drużynę, to kiepsko to widzę. Ale w sumie lepiej byśmy się nie polubili, będziemy dzięki temu cały czas czujni.", pomyślał.
Widząc, że jego słowa nie dotarły do towarzyszy lub po prostu go nie usłyszano, spojrzał na wystygającą zupę "A niech to!" i zaczął szybko ją pałaszować.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Karczmarz widząc że rozróba wisi w powietrzu, uśmiechnął się lekko, po czym wtrącił gromko próbując złagodzić sytuację:
- Wiem, wiem...ceny nie są najniższe, ale mój zajazd nie jest zbyt często odwiedzany a ja muszę sę z czegoś utrzymywać...Poza tym sami powinniście dobrze wiedzieć, że im bliżej stolicy tym ceny wyższe...-przerwał na moment po czym znów zaczął mówić - No cóż, skoro jednak wolicie nocować w stajni, to rozkażę służbie rozłożyć tam jakieś grube koce bo noce są już zimne. Dyliżans odjeżdża jutro o poranku, więc radziłbym nie siedzieć długo w noc, gdyż woźnica nie bedzie czekał na tych, co zaśpią...A teraz wybaczcie, ale mam jeszcze wiele do zrobienia...I proszę was - bez żadnych awantur...
Gustav ukłonił się, po czym kołyszącym krokiem wrócił za bar. Po chwili zniknął w kuchni znajdującej się za szynkiem.


Dzisiaj postaram się zrobić jeszcze jedną aktualizację około godziny 16.00.
Ostatnio zmieniony sobota, 21 października 2006, 11:35 przez Evandril, łącznie zmieniany 2 razy.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Grimm Gustavsson

Krasnolud odprowadził karczmarza wzrokiem. "Bez żadnych awantur...a za kogo on mnie ma...za pierwszego lepszego oprycha...?", pomyślał, nalewając sobie kolejny kubek wódki. Gusavsson miał mocny łeb i lubił dużo wypić, jednak dziś wódka nie działała na niego tak jak zwykle. Wieczór przyniósł mu pogorszenie nastroju, poza tym towarzystwo niektórych przyprawiało go o mdłości. Odruchowo spojrzał na Antonova i zatrzymał na nim swój wzrok: "Jeszcze będzie czas byś pokazał coś wart, kislevczyku...", pomyślał marszcząc brwi. Dokończył posiłek i schował prawie pustą buetlkę do torby. Przewiesił ją przez ramię, chwycił za swój topór i rzucił do reszty:
- Jak by mnie kto szukał, to jestem w stajni...Tylko nie budzić mnie z byle powodu...
Wstał od stołu, skinął głową do Nordina i Dhagara żegnając się z nimi, po czym ruszył w miejsce spoczynku. Gdy dotarł do stajni rozłożył na ziemi swoją derkę i położył się spać.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

Kislevczyk odwzajemnił spojrzenie krasnoluda, jednak ignorował to co starało się ono mu przekazać. Słysząc jego iście trafny komentarz jedynie uśmiechnął się przyjacielsko do pogromcy, nic nie mówiąc. " Przewracałbyś się w grobie mój kompanie gdybyś słyszał ich słowa"- mężczyzna spojrzał siępo reszcie krasnoludzkiej kompanii, no cóż nie zawsze się dobrze trafia. Widząc że karczmarz powoli odchodzi Pyotr skinął na niego i rzekł pogodnym głosem.
- Przygotuj panie jedyen z swych pokoi, ja z chęcia zapłacę.- powiedział- I niech każe waść przygotować mi kąpiel, chciałbym zmyć z siebie trudy podróży- Antonov wstał od stołu, i krótkim skinięciem pożegnał się z każdym z towarzysz. Oczywiście skutek był wiadomy, jedynie niziołek i podpita już kobieta odwzajemnili jego gest. Sam zatem skierował się ku pokojowi, wczęśniej informując ażeby obudzili go skoro świt.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Vera

Cichy, niemal niesłyszalny metaliczny trzask obwieścił tym, którzy zdołali go dosłyszeć, że ostrzoramiona elfki zostały ponownie zabezpieczone. Oczy, przed chwilą lodowato zimne i czujne, gotowe by w razie czego przekazać ciału wieść gdzie zareagować, znów się roześmiały.
- Śpij dobrze, bogaczu. - zwróciła się z uśmiechem do Kislevczyka, gdy ten wstawał od stołu.
Dokończyła z Ruth butelkę wina i poszła na spacer wokół karczmy. Była zmęczona po podróży, ale nic tak dobrze nie pomagało na zmęczenie jak powolny, spokojny spacer. Po zrobieniu dwóch kółek wokół zajazdu, poszła do stajni, i wziąwszy koc, wspięła się na stryszek na którym trzymano siano. Tam rozłożyła się wygodnie, wciągnęła drabinę na górę i odpiąwszy ostrzoramiona, ułożyła się do snu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Dhagar
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
Numer GG: 5649299
Lokalizacja: Karak-Busko
Kontakt:

Post autor: Dhagar »

Dhagar Stormhammer

Pogromca spojrzał ponuro na Kislevczyka. Wyglądał na cholernie pewnego siebie zawadiakę i nawet nie wart był lekcji pokory... jeszcze.
- Radzę ci zważać na słowa, jak to przed chwilą rzekł Grimm. I ten raz ci daruje życiem, więc lepiej nie nadwyrężaj mojej cierpliwości człeczyno - warknął - Nic nie wiesz o piekle. Nawet nie jesteś sobie w stanie go wyobrazić.
Posłał karczmarzowi ironiczny uśmiech słysząc wzmiankę o bójce i parksnął kpiąco. Skończywszy posiłek sam również udał się do stajni. Ani myślał płacić zbójeckich cen. Schował jednak przy okazji wyjętą wcześniej flaszkę. Idąc na nocleg rozejrzał się uważnie po dziedzińcu.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Ralf Jakob Belkar Goodpie

Niziołek wstał od stołu, który był niewiele niższy od niego.
- No cóż... Dobrej nocy życzę - rzekł i podszedł do barmana, któremu zapłacił kilkoma pensówkami wyjętymi z małej sakwy. Natychmiast po tym szybkimi krokami ruszył do stajni, rozejrzał się i wspiął się po drabinie na stryszek.
"Oj, nie umrzemy my śmiercią naturalną." pomyślał układając się w na sianie w kącie.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

- Niechaj będzie po twojemu krasnoludzie- uśmiechnał sie kislevczyk zmierzając ku swemu pokojowi.- Dzięki ci zacny woju za darowanie życia...- dokończył swój ironiczny wywód, po czym ruszył dalej, tym razem w lepszym niźli wcześniej humorze. I to nie tylko dzieki temu że z łatwością sprawdził z kim ma do czynienia lecz równierz z powodu tego że nie mylił się w swych przypuszczeniach.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Noc otuliła swym mrocznym całunem całą krainę, a wraz z nią przyszedł szybki sen, który zmożył was po wyczerpującym dniu. Spaliście tak mocno, że nim się spostrzegliście nastał nowy dzień. Gustav obszedł z rana swoje włości budząc was do drogi. Zaserwował dobre, pożywne śniadanie po czym wyprowadził przed zajazd gdzie tuż przed karczmą stała zaprzęgnięta w cztery konie duża, czarna kareta. Poranek był mglisty, a niebo mocno zachmurzone, co zwiastowało pogodę nie lepszą niż poprzedniego dnia. Przed dyliżansem niecierpliwiła się mocno młoda dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Ubrana była w eleganckie kremowe szaty i gdy tylko zobaczyła grubego karczmarza burknęła zniecierpliwiona:
- Powinniśmy już odjeżdzać, Gustavie! - jej głos był doniosły i piskliwy
Właściciel zajzadu odchrząknął po czym powiedział:
- Ależ oczywiście panienko. Zaszła tylko mała zmiana o której chciałem poinformować. Będą z panienką podróżować jeszcze ci oto podróżni - wskazał służalczym gestem na was. - Ach, gdzie moje maniery...Przpraszam...To jest Lady Isolde, drodzy wędrowcy - Gustav wskazał na dziewczynę.
Isolde popatrzyła po każdym z was po czym rzekła z nietęgą miną:
- Nie sądziłam że będe musiała gnieść się w jednym dyliżansem z pospólstwem i motłochem tego świata...Obiecywałeś że będe podróżować sama.
- No tak - rzucił delikatnie Gustav - Ale ci oto podróżni musza dostać się do Altdorfu jak najszybciej a to jedyny dyliżans jaki mi pzoostał, więc jakoś panienka przeboleje tę podróż...
Ostatnie słowa karczmarza zabrzmiały tak, jak gdyby miał gdzieś czy Isolde będzie podróżować z wami czy z tuzinem świniaków. Liczył się dla niego zarobek i zapłata za przejazd, którą szybko od was wyegzekwował. Chwilę potem pojawił się woźnica który wgramolił się na przód dyliżansu i obdarowując was zniecierpliwionym spojrzeniem rzekł:
- Wsiadać, byle szybko...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Ruth

Po takiej ilości wypitego wina gotowa była iść i spędzić z Pyotr'em noc.
Stać go było na tak drogi pokój. Zrobiło to na niej spore wrażenie.
Zanim jednak zdążyła mu cokolwiek powiedzieć, ten już zniknął.
"Nie będę przecież szukać jego pokoju." - pomyślała.
"Zwłaszcza po pijaku hehehe." - dodała w myślach.

Wstała i niezbyt pewnym krokiem poszła do stajni.
Usadowiła się na stercie miękkiego siana i zasnęła.


Ten post powinien być przed postem Evandrila.
Za późno o 10 minut.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Grimm Gustavsson

Khazad zapłacił Gustavowi za podróż po czym spojrzał na arystokratkę pogardliwie. Mruknął do stojącego obok Antonova:
- Cóż za maniery prezentuje nam nasza damulka no, no... - zmarszczył brwi - Widzę że czeka nas wspaniala podróż w towarzystwie dziewki, która zamiast mózgu ma siano...
Z nadejściem nowego dnia, awersja jaką Gustavsson żywił poprzedniego wieczora do Antonova jakby nieco opadła. Zresztą, krasnolud zbyt mocno pochłonięty był rozmyślaniami o wielu innych sprawach by wciąż koncentrować swój gniew na kislevczyku. Zresztą, Grimm wiedział że los skrzyżował ich drogi ze sobą, więc siłą rzeczy khazad albo mógł albo zaakceptować nowego towarzysza, albo po prostu odrąbać mu łeb. Na to drugie krasnolud nie miał jednak ochoty. Przynajmniej na razie. Obrzucił Antonova jeszcze jednym spojrzeniem, po czym ruszył w stronę dyliżansu. Wsiadł do niego i usadowił się wygodnie w środku tuż obok okna, jednocześnie wystawiając przez nie ostrze swego wielkiego topora. Myślami był już jednak zupełnie gdzie indziej.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Pyotr Antonov

- Ach, te szlachcianki, zawsze takie same- westchnął cicho Antonov przypominając sobie dawne czasy swej młodości. Kislevczyk rzucił karczmarzowi umuwioną sumę, wiedział że zapłaciłby nawet więcej gdyby musiał. Spojrzał wtedy też na młodą arystokratkę. " Te przeklęte obyczaje, powinnem o nich dawno zapomnieć, ale cóż jest okazja aby przypomnieć sobie jak to kiedyś było...". Pyotr podszedł wolnym krokiem do młodej kobiety, zdjał szybkim i pewnym ruchem dłoni swój kapelusz. Dopiero teraz można było ujrzeć twarz Antonova w pełnej krasie. Był to mężczyzna przystojny o łagodnych rysach twarzy prawie że nie przypominający kislevczyka. Sporzał się ponownie w Isolde, niepatrząc przy tym w twarz aby nie sprawiać wrażenie nie obytego w manierach. Skłonił się po chwili w dworskim przywitaniu, stosowanym niegdyś na imperialnych dworach wobec zacnych ludzi i rzekł miłym i kurtuazyjnym głosem, wcale do niego nie pasującym.
- Godność ma to Pyotr Antonov, pani- Kislevczyk wyprostował się w końcu- Mam nadzieje że nasze nietypowe towarzystwo nie będzie dla pani dyskonfortem...
Dhagar
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
Numer GG: 5649299
Lokalizacja: Karak-Busko
Kontakt:

Post autor: Dhagar »

Dhagar Stormhammer

"Nowy dzień i nowa nadzieja" przemknęło mu przez myśl. Zachowanie niektórych wręcz denerwowało. Słysząc narzekania kobiety, z którą przyszło im podróżować parsknął kpiąco
- Pospólstwo i motloch. Ciekawe kim byli twoi przodkowie, bo napewno nie urodzili się odrazu szlachtą ale harowali na to co ty masz teraz. -machnął ręką i zapłaciwszy za dyliżans wsiadł do niego usadawiając się naprzeciw Grimma. Antonova postanowił mieć na oku. Wątpił, żeby był tym za kogo się podaje.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Isolde popatrzyła na kislevczyka rozgniewanym wzrokiem po czym powiedziała:
- Pan wybaczy, ale rozmowa z panem i z pańskimi znajomymi jest poniżej mojej godności...Prosze mnie więcej nie zaczepiać...
Uniosła głowę do góry po czym wsiadła do dyliżnsu trzymając się jak najdalej od was.
Gdy wszyscy znaleźli się już w środku, usłyszęliście trzask bata i dyliżans ruszył, najpierw powoli, by po kilku chwilach rozwinąć dośc dużą prędkość. Po około godzinie jazdy zaczęło padać. Chwilę potem drobny deszczyk zamienił się w ulewę, która znacznie utrudniała widoczność. Lekko wypogodziło sie dopiero gdy powóz dotarł do skrzyżowania głównej drogi Middenheim-Altdorf. Na wielkim, stojącym na poboczu kamieniu milowym dojrzeliście napis, stwierdzający że do stolicy pozostało jedynie 70 kilometrów. Po około 20 minutach jazdy, która powoli już was nużyła, wasz wzrok przykuła klęcząca nad jakimiś zwłokami ludzka postać znajdująca się po prawej stronie drogi. Woźnica zatrzymał dyliżans kilka metrów od klęczącego mężczyzny, w tym samym momencie postać odwróciła sie w waszym kierunku i zauważyliście jak z ust nieznajomego zwisa odgryziona ludzka dłoń. Klęczący niewątpliwie był człowiekiem, ale potwornie zniekształconym. Ciało zwisało mu płatami z twarzy i rąk a z oczu wypływał mu zielony śluz. Na widok dyliżansu wypluł z ust dłoń i ruszył w waszym kierunku z zakrwawionym sztyletem w dłoni. Z jego ust ciekła krew a chwilę potem zaczął szaleńczo krzyczeć zbliżając się do was. Konie waszego dylizansu wpadły w panikę i uciekły zrywając uprzęż. Woźnica padł na drogę i pozostała mu już tylko chwila do spotkania z nacierającym stworem.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Grimm Gustavsson

- Przeklęty pomiot chaosu!!! - warknął khazad zaciskając zęby na widok stwora. Chwycił za swój olbrzymi topór i wygramolił się z dyliżansu. Próbował jak najszybciej podbiec do zbliżającego się mutanta i uchronić woźnicę od śmierci. Gdy był już blisko zamachnął się z całej siły celując ostrzem topora na szyję stwora. Próbował w ten sposób odrąbać mu głowę.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Wystarczył jeden celny cios topora Gustavssona by głowa stwora potoczyła się po trakcie. Jego ciało padło bezwiednie na środku traktu a z wielkiej dziury gdzie przed chwilą znajdowała się szyja i głowa mężczyzny zaczęła wypływać struga krwi. Woźnica podszedł do ciała nad którym klęczał zabity stwór po czym powiedział:
- To Heinz! Jeden z woźniców Gustava...Wyjechał wczoraj wieczorem na drogę do Altdorfu - wożnica nie krył strachu - I co my teraz zrobimy...co zrobimy...
Dopiero teraz przypomnieliście sobie że był to ten sam mężczyzna który omal nie przejechał was wczorajszego wieczoru swoim dyliżansem. Nagle powietrze przeciął głośny skowyt dochodzący z lasu znajdującego się po prawej stronie drogi. Raz po raz słychać było też ludzkie wrzaski. Oznaczało to, ze i oprawcy, i ich ofiary nie znajdowali się zbyt daleko od was.


Koniec na dzisiaj. Kolejny update dopiero w poniedziałek. Miłej niedzieli wszystkim życzę :D.
Zablokowany