[Wampir: Maskarada] Dziedzictwo Krwi

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Steve Kovalsky
Nagle przytłoczyły go słowa syna. Jego pragnienie siły i władzy. Jego pycha. A tak starał się go wychować na dobrego chłopca. Miał tego dosyć, ale jego życzenie musiał spełnić - kochał go. Powiedział z żalem w głosie:
- Choć naprawdę nie chcę tego robić, dostaniesz moc, której tak pragniesz. Ale ja tego nie zrobię. To nie ja unicestwię Twoją duszę i Twoje dobro. Siedź w domu, przyprowadzę kogoś, kto Ciebie przemieni dzisiaj lub jutro. Powiedz wujkom, że wrócę później i powiedz im, że nie mają Ciebie dotykać. Żegnaj synu, wiedz, że zawsze Cię kochałem.
Po tych słowach, Steve bez żadnych zbędnych ruchów wyszedł z mieszkania i skierował swoje kroki wprost do Primogen. Wiedział, że może ona mieć jeszcze jedno dziecko... Przkradał się ulicami zręcznie unikając patroli gestapo.
Nagle przytłoczyły go słowa syna. Jego pragnienie siły i władzy. Jego pycha. A tak starał się go wychować na dobrego chłopca. Miał tego dosyć, ale jego życzenie musiał spełnić - kochał go. Powiedział z żalem w głosie:
- Choć naprawdę nie chcę tego robić, dostaniesz moc, której tak pragniesz. Ale ja tego nie zrobię. To nie ja unicestwię Twoją duszę i Twoje dobro. Siedź w domu, przyprowadzę kogoś, kto Ciebie przemieni dzisiaj lub jutro. Powiedz wujkom, że wrócę później i powiedz im, że nie mają Ciebie dotykać. Żegnaj synu, wiedz, że zawsze Cię kochałem.
Po tych słowach, Steve bez żadnych zbędnych ruchów wyszedł z mieszkania i skierował swoje kroki wprost do Primogen. Wiedział, że może ona mieć jeszcze jedno dziecko... Przkradał się ulicami zręcznie unikając patroli gestapo.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Bombardier
- Posty: 622
- Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21
Anna
Nie odchodź...Proszę...wyszeptała ochrypłym, nieprzyzwyczajonym do mówienia głosem dziewczyna - Jesteś pierwszym...pierwszym...Od czasu mojego przemienienia nie widziałam innych...takich jak ja...Tylko głos. Tylko on był ze mną przez te wszystkie lata... - twarz wampirzycy zmieniła się. Pojawił się na niej koszmarny wyraz cierpienia...Nie...błagam...nie teraz...Nie teraz, gdy spotkałam innych takich jak ja... Odejdź! Odejdź!- Anna osunęła się na kolana i ukryła twarz w dłoniach.- On...Odszedł...Powiedział, że już nie wróci... - Twarz dziewczyny rozjaśnił niepewny uśmiech.- na zawsze...
Nie odchodź...Proszę...wyszeptała ochrypłym, nieprzyzwyczajonym do mówienia głosem dziewczyna - Jesteś pierwszym...pierwszym...Od czasu mojego przemienienia nie widziałam innych...takich jak ja...Tylko głos. Tylko on był ze mną przez te wszystkie lata... - twarz wampirzycy zmieniła się. Pojawił się na niej koszmarny wyraz cierpienia...Nie...błagam...nie teraz...Nie teraz, gdy spotkałam innych takich jak ja... Odejdź! Odejdź!- Anna osunęła się na kolana i ukryła twarz w dłoniach.- On...Odszedł...Powiedział, że już nie wróci... - Twarz dziewczyny rozjaśnił niepewny uśmiech.- na zawsze...
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
I smell the blood of the asylum.

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Aleksander Raztargujev
Mężczyzna stał w milczeniu. Wachał się z podjęciem decyzij... Obaj należały do jednego gatunku, lecz on nie przypadał za innymi "braćmi", za wyjątkiem własnych przyjaciuł.
- Przyjaciele... Scott...
Wypowiedział po cichu, patrząc gdzieś poza wszystko, w miejsce gdzie leżał popuł tego, do kogo niegdyś należało to imię. Chwila śmierci była jeszcze tak bliska...
- Jak ci na imię i z jakiego rodu pochodzisz, przeklęta? Musimy gdzieśsię ukryć jak najszybciej. Patrole niemców pewnie się nasilą gdy otkryją zwłoki.
Mężczyzna stał w milczeniu. Wachał się z podjęciem decyzij... Obaj należały do jednego gatunku, lecz on nie przypadał za innymi "braćmi", za wyjątkiem własnych przyjaciuł.
- Przyjaciele... Scott...
Wypowiedział po cichu, patrząc gdzieś poza wszystko, w miejsce gdzie leżał popuł tego, do kogo niegdyś należało to imię. Chwila śmierci była jeszcze tak bliska...
- Jak ci na imię i z jakiego rodu pochodzisz, przeklęta? Musimy gdzieśsię ukryć jak najszybciej. Patrole niemców pewnie się nasilą gdy otkryją zwłoki.

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Steve wyszedł z gospody rozbity. Z jednej strony wiedział że zabije Karola, a z drugiej nie chciał go stracic odmawiając mocy...
Szedł zasypaną przez śnieg ulicą, omijając żebraków oraz tych, którzy stracili wszystko co mieli przez Niemców...
Po kilku minutach przystanął przed spaloną kamienicą. Należała kiedyś ona do arystokraty Jacquesa Sherres... to w niej zaczęła się jego przygoda.
Odganiając wspomnienia ruszył dalej. Minął spalony dziewięc lat temu teatr... niczym dawne widmo, uderzył jego umysł odgłos strzałów, dochodzący gdzieś z nad Sekwany. Spuścił wzrok i szedł dalej...
Przez te wszystkie lata spędzone w Chantrze, przez te cudowne lata, nie był zmuszany do oglądania miejsc ze swojej przeszłości... aż do teraz.
Ominął patrol Niemców, którzy nawet nie uraczyli go spojrzeniem i wszedł do starego zakładu jubilerskiego.
Wnętrze było całkowicie puste. Nie zostało nic wartościowego... na podłodze leżały rozbite kawałki szyb, a gabloty świeciły pustkami.
- Jaki jest powód twojego przybycia magu?
Fioletowa zasłona za którą było przejście na zaplecze rozsunęła się i młodo wyglądająca kobieta wyszła naprzeciwko Kovalskiego, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, ani nie spuszczając go z oczu...
#########
Zabiję cię... zniszczę... będziesz błagał mnie o litośc...
Jestem bogiem! TYLKO JA!
Och zamknij się, bo cię zastrzelę...
Aleksander dokładnie oglądał kobietę... była ona pierwszym wampirem, oprócz Samuela i Steve'a z którym rozmawiał od ośmiu lat. Reszta najczęściej ginęła... nie żeby były to armie, ale dwóch głupców z Sabbatu.
Gdzieś z oddali dobiegły ich okrzyki hitlerowców, którzy najwyraźniej znaleźli już ciała, i rozpoczęli poszukiwania sprawców masakry...
Szedł zasypaną przez śnieg ulicą, omijając żebraków oraz tych, którzy stracili wszystko co mieli przez Niemców...
Po kilku minutach przystanął przed spaloną kamienicą. Należała kiedyś ona do arystokraty Jacquesa Sherres... to w niej zaczęła się jego przygoda.
Odganiając wspomnienia ruszył dalej. Minął spalony dziewięc lat temu teatr... niczym dawne widmo, uderzył jego umysł odgłos strzałów, dochodzący gdzieś z nad Sekwany. Spuścił wzrok i szedł dalej...
Przez te wszystkie lata spędzone w Chantrze, przez te cudowne lata, nie był zmuszany do oglądania miejsc ze swojej przeszłości... aż do teraz.
Ominął patrol Niemców, którzy nawet nie uraczyli go spojrzeniem i wszedł do starego zakładu jubilerskiego.
Wnętrze było całkowicie puste. Nie zostało nic wartościowego... na podłodze leżały rozbite kawałki szyb, a gabloty świeciły pustkami.
- Jaki jest powód twojego przybycia magu?
Fioletowa zasłona za którą było przejście na zaplecze rozsunęła się i młodo wyglądająca kobieta wyszła naprzeciwko Kovalskiego, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, ani nie spuszczając go z oczu...
#########
Zabiję cię... zniszczę... będziesz błagał mnie o litośc...
Jestem bogiem! TYLKO JA!
Och zamknij się, bo cię zastrzelę...
Aleksander dokładnie oglądał kobietę... była ona pierwszym wampirem, oprócz Samuela i Steve'a z którym rozmawiał od ośmiu lat. Reszta najczęściej ginęła... nie żeby były to armie, ale dwóch głupców z Sabbatu.
Gdzieś z oddali dobiegły ich okrzyki hitlerowców, którzy najwyraźniej znaleźli już ciała, i rozpoczęli poszukiwania sprawców masakry...
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Aleksander Raztargujev
-Твою мать! Пойдём скорей, иначе нас поймают!!...
Delikatnie złapał ją za ręke, prubując nakłonić by podążyła za nim. Nawet niewiedział gdzie dokładnie ma uciekać... Cała sytuacja wzbudzała w nim ogromne niezadowolenie. Po co mu to "szczeście" potrzebne?! Kirując się mętnymi wspomnieniami z przeszłości postarł się poprowadzic dziewczyne, przez liczne kręte uliczki do schronienia. Było to nie rozsądne, ale sytuacja wymagał natychmiastowyh decyzij. Zresztą zawsze można ją usmiercić pużniej...
(W wolnym tułmaczeniu - A niech to! Chodżmy szybko, inaczej nas złapą!!...)
-Твою мать! Пойдём скорей, иначе нас поймают!!...
Delikatnie złapał ją za ręke, prubując nakłonić by podążyła za nim. Nawet niewiedział gdzie dokładnie ma uciekać... Cała sytuacja wzbudzała w nim ogromne niezadowolenie. Po co mu to "szczeście" potrzebne?! Kirując się mętnymi wspomnieniami z przeszłości postarł się poprowadzic dziewczyne, przez liczne kręte uliczki do schronienia. Było to nie rozsądne, ale sytuacja wymagał natychmiastowyh decyzij. Zresztą zawsze można ją usmiercić pużniej...
(W wolnym tułmaczeniu - A niech to! Chodżmy szybko, inaczej nas złapą!!...)

-
- Bombardier
- Posty: 622
- Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21
Anna
Anna bez słowa pobiegła za wampirem. Mijali wąskie, brudne ulice. Wciąż biegli. Bez żadnej skargi. Bez przerwy. Nieustannie. Cały czas... Wokół czas zdawał się zatrzymać w miejscu. Wystrzały broni ucichły niespodziewanie. Cisza... Wszechogarniająca cisza... Grobowa cisza. Tak, to było odpowiednie słowo. Wampirzyca poczuła się jakby znaleźli się pod ziemią. Żywy grób. -Cisza przed burzą... - wyszeptała bezwiednie dziewczyna.
Anna bez słowa pobiegła za wampirem. Mijali wąskie, brudne ulice. Wciąż biegli. Bez żadnej skargi. Bez przerwy. Nieustannie. Cały czas... Wokół czas zdawał się zatrzymać w miejscu. Wystrzały broni ucichły niespodziewanie. Cisza... Wszechogarniająca cisza... Grobowa cisza. Tak, to było odpowiednie słowo. Wampirzyca poczuła się jakby znaleźli się pod ziemią. Żywy grób. -Cisza przed burzą... - wyszeptała bezwiednie dziewczyna.
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
I smell the blood of the asylum.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Steve Kovalsky
- Witaj Primogen - Steve powiedział to powoli, patrząc kobiecie w oczy i szczerze nienawidząc jej. Jednak teraz pragnął by go wysłuchała, nie miał wyjścia. Wszystko co robił kończyło się nieszczęściem. Nienawidził Paryża.
- Mam do Ciebie sprawę... - Mężczyzna przerwał wahając się czy mówić dalej, w końcu się przemógł. Kiedy zaczął mówić dalej w jego sercu wybuchł ogromny ból, jednak nie chciał tego okazać. Nie przed innym wampirem.
-... Mam dla Ciebie dziecko. Wiesz, że mało już nas zostało w Paryżu i potrzeba więcej osób w rodzinie. Ja miałem chłopca spokrewnić jednak zrezygnowałem, nie nadaję się na ojca. Chcę Ci powiedzieć, że jest godny zaufania. Jest moim przybranym, ludzkim synem. Oddaję go Tobie.
Proszę Cię byś go spokrewniła i poprowadziła jeszcze dzisiejszej nocy. Przekarz Aleksandrowi i Samuelowi, że idę do chantry, ale mały nie może się o tym dowiedzieć. Jeśli nie przyjdą się tam ze mną spotkać jutro w nocy, powiedz im, tylko nie małemu!, że nie zostanę już dłużej w tym przeklętym mieście...
Kovalsky przestał mówić i spojrzał jeszcze raz na kobietę. Widząc w niej potwora i spodziewając się tego po synu mimo woli wybuchnął płaczem. Nie chciał obnażać swych uczuć więc odwrócił się od wampirzycy czekając na odpowiedź.
- Witaj Primogen - Steve powiedział to powoli, patrząc kobiecie w oczy i szczerze nienawidząc jej. Jednak teraz pragnął by go wysłuchała, nie miał wyjścia. Wszystko co robił kończyło się nieszczęściem. Nienawidził Paryża.
- Mam do Ciebie sprawę... - Mężczyzna przerwał wahając się czy mówić dalej, w końcu się przemógł. Kiedy zaczął mówić dalej w jego sercu wybuchł ogromny ból, jednak nie chciał tego okazać. Nie przed innym wampirem.
-... Mam dla Ciebie dziecko. Wiesz, że mało już nas zostało w Paryżu i potrzeba więcej osób w rodzinie. Ja miałem chłopca spokrewnić jednak zrezygnowałem, nie nadaję się na ojca. Chcę Ci powiedzieć, że jest godny zaufania. Jest moim przybranym, ludzkim synem. Oddaję go Tobie.
Proszę Cię byś go spokrewniła i poprowadziła jeszcze dzisiejszej nocy. Przekarz Aleksandrowi i Samuelowi, że idę do chantry, ale mały nie może się o tym dowiedzieć. Jeśli nie przyjdą się tam ze mną spotkać jutro w nocy, powiedz im, tylko nie małemu!, że nie zostanę już dłużej w tym przeklętym mieście...
Kovalsky przestał mówić i spojrzał jeszcze raz na kobietę. Widząc w niej potwora i spodziewając się tego po synu mimo woli wybuchnął płaczem. Nie chciał obnażać swych uczuć więc odwrócił się od wampirzycy czekając na odpowiedź.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Dwie postacie wybiegły gwałtownie z alejki, niedaleko nieczynnej piekarni. Budynek był opustoszały, jedynie kilku młodych ludzi stało obok, rozglądając się na boki... kilku z nich paliło papierosy, a w jednym z nich od razu po typie urody, rozpoznaliście Żyda.
Wtedy Aleksander zauważył jak Anna otwiera usta w niemym okrzyku... miała ku temu powód.
Nim kule uderzyły o ścianę, wampir usłyszał świst i w porę uchylił głowę... Niemcy byli tuż za nimi.
Grupka przy piekarni momentalnie rozproszyła się. Lecz Żyd po kilku krokach potknął się o próg chodnika i upadł...
Z ulicy były tylko dwie drogi ucieczki... w lewo, w kierunku leżącego mężczyzny, oraz w prawo, oddalając się od miejsca ich schronienia...
########
Steve odwrócił się od Toreadorki. Nastała cisza... po chwili kobieta szepnęła...
- Tak...
Nagle, odwróciła głowę i zaczęła wypatrywac czegoś w powietrzu. Po chwili znowu się odezwała, lecz tym razem swoim starym, zdecydowanym głosem.
- Teraz idź. Szybko!
Nie odwracając się, wampir wyszedł ze zrujnowanego sklepu... zostawiał za sobą nie tylko utraconą chwałę, ale też swoje człowieczeństwo.
Gdy wychodził na zewnątrz, mimowolnie, gdyż nie udało mu się opanowac tego odruchu, zasłonił się przed zimnem swoim płaszczem.
Odszedł kilka metrów...
Na następne kilka odrzucił go potężny wybuch, poprzedzany świstem dochodzącym z dachu okolicznego zabudowania. Olbrzymi hałas przycmił jego myśli, a on sam zasyczał i gwałtownie, z furią zaatakowanego drapieżcy wstał...
Hałas nadjeżdżającego czołgu i maszerujących żołnierzy odebrał mu odwagę...
Sklep jubilerski z którego wyszedł zamienił się w kupę gruzu, z którego nadal nie opadł kurz...
Wtedy Aleksander zauważył jak Anna otwiera usta w niemym okrzyku... miała ku temu powód.
Nim kule uderzyły o ścianę, wampir usłyszał świst i w porę uchylił głowę... Niemcy byli tuż za nimi.
Grupka przy piekarni momentalnie rozproszyła się. Lecz Żyd po kilku krokach potknął się o próg chodnika i upadł...
Z ulicy były tylko dwie drogi ucieczki... w lewo, w kierunku leżącego mężczyzny, oraz w prawo, oddalając się od miejsca ich schronienia...
########
Steve odwrócił się od Toreadorki. Nastała cisza... po chwili kobieta szepnęła...
- Tak...
Nagle, odwróciła głowę i zaczęła wypatrywac czegoś w powietrzu. Po chwili znowu się odezwała, lecz tym razem swoim starym, zdecydowanym głosem.
- Teraz idź. Szybko!
Nie odwracając się, wampir wyszedł ze zrujnowanego sklepu... zostawiał za sobą nie tylko utraconą chwałę, ale też swoje człowieczeństwo.
Gdy wychodził na zewnątrz, mimowolnie, gdyż nie udało mu się opanowac tego odruchu, zasłonił się przed zimnem swoim płaszczem.
Odszedł kilka metrów...
Na następne kilka odrzucił go potężny wybuch, poprzedzany świstem dochodzącym z dachu okolicznego zabudowania. Olbrzymi hałas przycmił jego myśli, a on sam zasyczał i gwałtownie, z furią zaatakowanego drapieżcy wstał...
Hałas nadjeżdżającego czołgu i maszerujących żołnierzy odebrał mu odwagę...
Sklep jubilerski z którego wyszedł zamienił się w kupę gruzu, z którego nadal nie opadł kurz...
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Steve Kovalsky
Wybuch rakiety, sprawił tylko, że w umyśle Steve co wybuchło. Nie, tego było za wiele. Zdecydował się pobiec do Chantry i już się więcej nie zobaczyć z synem. On nie mógł tego zrobić...
Żeby wyrazić swoją bezsilność głośno krzyknął, po czym schował się w cieniu ulicy, przetarł krwawe łzy rękawem i wyruszył do domu matki...
Wybuch rakiety, sprawił tylko, że w umyśle Steve co wybuchło. Nie, tego było za wiele. Zdecydował się pobiec do Chantry i już się więcej nie zobaczyć z synem. On nie mógł tego zrobić...
Żeby wyrazić swoją bezsilność głośno krzyknął, po czym schował się w cieniu ulicy, przetarł krwawe łzy rękawem i wyruszył do domu matki...
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 lutego 2006, 22:44 przez CoB, łącznie zmieniany 1 raz.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Aleksander Raztargujev
- Niechto! Wszystko siali!
Szarpnął dziewczyne za ręke skręcając w droge, gdzie przed chwilą upadł hebrajczyk. Kontem oka starał sie przeliczyć ilu niemców ich goni. Miał mierne szansy na zwycięztwo, liczył jednak że może tamten wie gdzie można się ukryć...
Maksymalnie przyśpieszjąć wolną ręką pochwycił leżącego mężczyzne, nie zwalniając tępa.
- Naziiści robią polowanie... - wyjaśnił w biegu.
- Niechto! Wszystko siali!
Szarpnął dziewczyne za ręke skręcając w droge, gdzie przed chwilą upadł hebrajczyk. Kontem oka starał sie przeliczyć ilu niemców ich goni. Miał mierne szansy na zwycięztwo, liczył jednak że może tamten wie gdzie można się ukryć...
Maksymalnie przyśpieszjąć wolną ręką pochwycił leżącego mężczyzne, nie zwalniając tępa.
- Naziiści robią polowanie... - wyjaśnił w biegu.

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
W głowie Anny powstał chaos... był tam od dawna, lecz teraz strach, niewiedza, oraz panika... sprawiły coś więcej niż zamieszanie w jej myślach. Trzymała się bezwiednie kawałka płaszcza Raztargujeva, patrząc jak chwyta leżącego Żyda... ten obdarzył go zaciekawionym wzrokiem, nie spodziewając się pomocy od obcego mężczyzny, który dopiero co pojawił się na ulicy z kobietą, która nie wyglądała na zadbaną a mimo tego pełną wigoru.
Lecz nie było czasu na rozważanie różnych za i przeciw. Mężczyzna momentalnie podniósł się i zaczął biec obok wampirów, ledwo za nimi nadążając... Aleksander słyszał szalony rytm jego serca...
Bardziej szalony od nas... ludzie tak boją się śmierci...
Biegli brukowaną ulicą Paryża omijając pozamykane sklepy, oglądając w biegu pozabijane deskami szyby i ludzi, którzy słysząc zamieszanie uciekali w pośpiechu do zabudowań... nieszczęśliwcy, którym nie udało się znaleźc schronienia, umykali do bocznych alejek, modląc się przy tym o to by pozostali niezauważeni...
Malkavianin odwrócił głowę tylko na chwilę, by w porę uniknąc kuli. Naliczył za sobą w odległości góra dziesięciu metrów czterech nazistów z karabinami... gdyby nie jego nadprzyrodzone zmysły, popełniłby śmiertelny błąd i śpieszył dalej drogą. Tymczasem słysząc wybuch gdzieś w oddali wepchnął Żyda do alejki i pociągnął za sobą Annę, wbiegając tam.
Zdezorientowana nieumarła słyszała za sobą tylko krzyki, najprawdopodobniej obelgi, w nieznanym jej języku... była przerażona, lecz niewiadomo czemu, gdzieś w środku wiedziała że nie musi. Czuła gniew.
Biegli po śniegu, przeskakując na pudłami i rozbitym skrzynkami... uratowany człowiek jęknął gdy wdepnął w rozbitą butelkę. Zaczął utykac, lecz zaraz odegnął swój ból wobec większego zagrożenia.
Wybiegli na ulicę... po prawej jej stronie był budynek tawerny, gdzie Aleksander, Samuel i Steve zatrzymali się. Okna zostały zasłonięte, jedynie w jednym z nich jakaś kobieta wyglądała, ciekawa tego co się dzieje. Przed sobą mieli rozpadający się, opuszczony budynek, w którym niegdyś mieściła się bardzo popularna kafejka... teraz zwykła ruina, gdyż właściciele leżeli kawałek dalej na placu, chłodni jak otaczająca ich miejskie groby zima. Po lewej...
- CZOŁG!
##########
Stało się. Nigdy nie zdawał sobie sprawy że będzie w stanie przekazac swojej piekielnej klątwy komuś innemu... teraz jednak chodziło o ostatnią ostoję człowieczeństwa Steve'a. Biegł ulicą, a po policzkach cieknęły mu krwawe łzy. Nie dbał o to. Chciał by cały świat zamknął na chwile oczy i zapomniał o nim...
Dobrze wiedział że jego syn już nie zostanie przeistoczony, ale nie dlatego płakał... czy byłby w stanie spojrzec mu w oczy po tym co chciał zrobic? Mógł pomyślec o konsekwencjach... straciłby Karola, gdyż ten zrozumiawszy swoje położenie załamałby się, odwracając od swojego przybranego ojca.
Mijał piękne budowle Paryża, choc teraz, na tak niepokojącym krajobrazie wydawały się jedynie cieniem starego świata... świata, który przemijał. Jego matka mówiła mu o Mrocznych Wiekach, gdy wampir był w stanie zdziesiątkowac całą wioskę ludzi. Teraz martwy człowiek który przebywał w ciele Kovalskiego był rozdarty... między gniewem, gdyż chciał tak jak kiedyś czynili jego przodkowie- zaprowadzic ład wśród głupiutkich owieczek, lecz zżerał go także żal a bezsilnośc wręcz zwalała z nóg... wiedział że nic nie wskóra.
Nawet nie spostrzegł gdy znalazł się na Montmarcu, a przed nim wyrósł staromodnie wykonany budynek, który budził w nim zawsze mieszane uczucie strachu i ukojenia...
Wszedł do środka i rozejrzał się. Wszystko było na swoim miejscu, dokładnie takie jakie zastał, gdy ostatnio tu był... Dwa wielkie regały, pełne ksiąg otaczały stolik postawiony na samym dole pary spiralnych schodów, wykonanych z żelaza, co było niezwykłe jak na upodobania Tremerów. Na drewnianym krześle leżała szkarłatna poduszka, teraz już lekko wystrzępiona. Na stoliczku naprzeciw krzesła leżała twardo oprawiona książka, a obok niej stał srebrny kielcih i pióra z kałamarzem...
Steve wszedł po schodach do komanty swojej matki... leżała tam na łóżku, a nienaturalne zmarszczki pokrywały jej twarz zastygłą w grymasie zmartwienia...
Lecz nie było czasu na rozważanie różnych za i przeciw. Mężczyzna momentalnie podniósł się i zaczął biec obok wampirów, ledwo za nimi nadążając... Aleksander słyszał szalony rytm jego serca...
Bardziej szalony od nas... ludzie tak boją się śmierci...
Biegli brukowaną ulicą Paryża omijając pozamykane sklepy, oglądając w biegu pozabijane deskami szyby i ludzi, którzy słysząc zamieszanie uciekali w pośpiechu do zabudowań... nieszczęśliwcy, którym nie udało się znaleźc schronienia, umykali do bocznych alejek, modląc się przy tym o to by pozostali niezauważeni...
Malkavianin odwrócił głowę tylko na chwilę, by w porę uniknąc kuli. Naliczył za sobą w odległości góra dziesięciu metrów czterech nazistów z karabinami... gdyby nie jego nadprzyrodzone zmysły, popełniłby śmiertelny błąd i śpieszył dalej drogą. Tymczasem słysząc wybuch gdzieś w oddali wepchnął Żyda do alejki i pociągnął za sobą Annę, wbiegając tam.
Zdezorientowana nieumarła słyszała za sobą tylko krzyki, najprawdopodobniej obelgi, w nieznanym jej języku... była przerażona, lecz niewiadomo czemu, gdzieś w środku wiedziała że nie musi. Czuła gniew.
Biegli po śniegu, przeskakując na pudłami i rozbitym skrzynkami... uratowany człowiek jęknął gdy wdepnął w rozbitą butelkę. Zaczął utykac, lecz zaraz odegnął swój ból wobec większego zagrożenia.
Wybiegli na ulicę... po prawej jej stronie był budynek tawerny, gdzie Aleksander, Samuel i Steve zatrzymali się. Okna zostały zasłonięte, jedynie w jednym z nich jakaś kobieta wyglądała, ciekawa tego co się dzieje. Przed sobą mieli rozpadający się, opuszczony budynek, w którym niegdyś mieściła się bardzo popularna kafejka... teraz zwykła ruina, gdyż właściciele leżeli kawałek dalej na placu, chłodni jak otaczająca ich miejskie groby zima. Po lewej...
- CZOŁG!
##########
Stało się. Nigdy nie zdawał sobie sprawy że będzie w stanie przekazac swojej piekielnej klątwy komuś innemu... teraz jednak chodziło o ostatnią ostoję człowieczeństwa Steve'a. Biegł ulicą, a po policzkach cieknęły mu krwawe łzy. Nie dbał o to. Chciał by cały świat zamknął na chwile oczy i zapomniał o nim...
Dobrze wiedział że jego syn już nie zostanie przeistoczony, ale nie dlatego płakał... czy byłby w stanie spojrzec mu w oczy po tym co chciał zrobic? Mógł pomyślec o konsekwencjach... straciłby Karola, gdyż ten zrozumiawszy swoje położenie załamałby się, odwracając od swojego przybranego ojca.
Mijał piękne budowle Paryża, choc teraz, na tak niepokojącym krajobrazie wydawały się jedynie cieniem starego świata... świata, który przemijał. Jego matka mówiła mu o Mrocznych Wiekach, gdy wampir był w stanie zdziesiątkowac całą wioskę ludzi. Teraz martwy człowiek który przebywał w ciele Kovalskiego był rozdarty... między gniewem, gdyż chciał tak jak kiedyś czynili jego przodkowie- zaprowadzic ład wśród głupiutkich owieczek, lecz zżerał go także żal a bezsilnośc wręcz zwalała z nóg... wiedział że nic nie wskóra.
Nawet nie spostrzegł gdy znalazł się na Montmarcu, a przed nim wyrósł staromodnie wykonany budynek, który budził w nim zawsze mieszane uczucie strachu i ukojenia...
Wszedł do środka i rozejrzał się. Wszystko było na swoim miejscu, dokładnie takie jakie zastał, gdy ostatnio tu był... Dwa wielkie regały, pełne ksiąg otaczały stolik postawiony na samym dole pary spiralnych schodów, wykonanych z żelaza, co było niezwykłe jak na upodobania Tremerów. Na drewnianym krześle leżała szkarłatna poduszka, teraz już lekko wystrzępiona. Na stoliczku naprzeciw krzesła leżała twardo oprawiona książka, a obok niej stał srebrny kielcih i pióra z kałamarzem...
Steve wszedł po schodach do komanty swojej matki... leżała tam na łóżku, a nienaturalne zmarszczki pokrywały jej twarz zastygłą w grymasie zmartwienia...
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 17 kwietnia 2006, 11:24 przez Seth, łącznie zmieniany 1 raz.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Steve Kovalsky
- Matko? Co Ci jest? Co się tutaj do jasnej cholery dzieje? - zapytal Steve z przerażneniem. Tego było już o wiele za dużo, jak na jego psychikę, czuł że wariuje. Odetchnął spokojnie, by opanować szaleństwo, podszedł do Matki, usiadł obok niej na łóżku, spojrzał jej w oczy i jeszcze raz spokojnie zapytał:
- Mamo co Ci jest?
- Matko? Co Ci jest? Co się tutaj do jasnej cholery dzieje? - zapytal Steve z przerażneniem. Tego było już o wiele za dużo, jak na jego psychikę, czuł że wariuje. Odetchnął spokojnie, by opanować szaleństwo, podszedł do Matki, usiadł obok niej na łóżku, spojrzał jej w oczy i jeszcze raz spokojnie zapytał:
- Mamo co Ci jest?
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Aleksander Raztargujev
- Uciekajcie do tawerny - szepnął - ja odciągne ich uwage...
Sam najwidoczniej niebył świadom swojej decyzji, jką przedchwilą podjął. Szansa "przeżycia w starciu z czołgiem była niewielka.
Pomysł w jego głowie musiał wypalić, inaczej zginie ostateczie. Musiał przemknąć między budynkami tak, aby czołg go "niezahaczył. Dezorientacja przeciwnika wydawała się najlepsza. Gdyby też zbalaż choć jednego żołnierza z garnatami, miałby sznse wygrać. Tak przynajmniej mu się zdawało.
Chwile póżniej rozpoczął swój szalony plan, niemająy wielkie szansy na powodzienie...
[Geeeeeez, tak krótki post a tyle błędów.
Literówek nie liczyłem. Tak samo nie poprawiałem już błędów wynikających z błędnego łaczenia "nie" z innymi wyrazami. - dop. fds]
- Uciekajcie do tawerny - szepnął - ja odciągne ich uwage...
Sam najwidoczniej niebył świadom swojej decyzji, jką przedchwilą podjął. Szansa "przeżycia w starciu z czołgiem była niewielka.
Pomysł w jego głowie musiał wypalić, inaczej zginie ostateczie. Musiał przemknąć między budynkami tak, aby czołg go "niezahaczył. Dezorientacja przeciwnika wydawała się najlepsza. Gdyby też zbalaż choć jednego żołnierza z garnatami, miałby sznse wygrać. Tak przynajmniej mu się zdawało.
Chwile póżniej rozpoczął swój szalony plan, niemająy wielkie szansy na powodzienie...
[Geeeeeez, tak krótki post a tyle błędów.


-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Żyd chwycił zdezorientowaną Annę za rękę i puścił się biegiem do gospody. Mijają leżące na zaśnieżonym placu trupy, pogrzebane pod lekką warstwą białego puchu, znalazł się przed drewnianymi drzwiami z małym, okrągłym okienkiem służącym do przypatrywania się wchodzącym.
Chwycił za klamkę i pchnął, lecz drzwi się nie ruszyły. Były zamknięte.
Mężczyzna zaczął panicznie walic w nie, mając nadzieję że ktoś ich usłyszy, a Anna... przypatrywała się temu aktowi desperacji jakby w zdziwieniu...
Aleksander rzucił wzrokiem na nadjeżdżający czołg i idących obok niego żołnierzy Trzeciej Rzeszy. Malkavianin przebiegł szybko przez ulicę i wskoczył do zrujnowanej kafejki, nadziewając się przypadkiem na kawałek szkła. Jęknął cicho i wyrwał go z brzucha, obserwując jak rana momentalnie przestaje krwawic.
Spojrzał się na gospodę, a dokładniej na dwójkę postaci bezskutecznie próbujących dostac się do środka.
On przed wrogiem mógł się ukryc, lecz oni byli na otwartym polu... Oddział Niemiecki zbliżał się coraz bardziej, wydawało się że będą przechodzic obok ściany z oknem...
##########
Penelope była owinięta w delikatny czarny materiał i ułożona na łożu z rękoma szkrzyżowanymi na piersi. Jej pokój był całkowicie pusty, jedynie to łóżko, widac reszta została wyniesiona...
Oczami wyobraźni Steve nadal widział biurko, wiecznie zapełnione ksiągami spisanymi w jakimś nieznanym języku... obrazy przedstawiające sceny z biblii, wyniesione z ich starego apartamentu w centrum Paryża... mosiężny świecznik na stoliku, który stał niegdyś obok owego łóżka z baldachimem... zasłony w kolorze szkarłatu, najpopularniejszego koloru w chantrze Regentki Donovan.
Tego wszystkiego już nie było.
Wampirzyca otworzyła oczy... zwróciła zmęczony wzrok na syna. Jej usta poruszyły się, a słowa były ledwo słyszalne...
- Umieram Steve... to wszystko co widzisz... ten świat też umiera... nie pozwól zatracic się bestii, która zniszczyła mnie i innych...
Wpatrywała się w Tremera, a po chwili wyciągnęła powoli rękę i zaczęła gładzic jego policzek...
Kovalsky natychmiast zrozumiał co się z nią dzieje. Była już słaba i jedynie minuty dzieliły ją od ostatecznej śmierci...
Chwycił za klamkę i pchnął, lecz drzwi się nie ruszyły. Były zamknięte.
Mężczyzna zaczął panicznie walic w nie, mając nadzieję że ktoś ich usłyszy, a Anna... przypatrywała się temu aktowi desperacji jakby w zdziwieniu...
Aleksander rzucił wzrokiem na nadjeżdżający czołg i idących obok niego żołnierzy Trzeciej Rzeszy. Malkavianin przebiegł szybko przez ulicę i wskoczył do zrujnowanej kafejki, nadziewając się przypadkiem na kawałek szkła. Jęknął cicho i wyrwał go z brzucha, obserwując jak rana momentalnie przestaje krwawic.
Spojrzał się na gospodę, a dokładniej na dwójkę postaci bezskutecznie próbujących dostac się do środka.
On przed wrogiem mógł się ukryc, lecz oni byli na otwartym polu... Oddział Niemiecki zbliżał się coraz bardziej, wydawało się że będą przechodzic obok ściany z oknem...
##########
Penelope była owinięta w delikatny czarny materiał i ułożona na łożu z rękoma szkrzyżowanymi na piersi. Jej pokój był całkowicie pusty, jedynie to łóżko, widac reszta została wyniesiona...
Oczami wyobraźni Steve nadal widział biurko, wiecznie zapełnione ksiągami spisanymi w jakimś nieznanym języku... obrazy przedstawiające sceny z biblii, wyniesione z ich starego apartamentu w centrum Paryża... mosiężny świecznik na stoliku, który stał niegdyś obok owego łóżka z baldachimem... zasłony w kolorze szkarłatu, najpopularniejszego koloru w chantrze Regentki Donovan.
Tego wszystkiego już nie było.
Wampirzyca otworzyła oczy... zwróciła zmęczony wzrok na syna. Jej usta poruszyły się, a słowa były ledwo słyszalne...
- Umieram Steve... to wszystko co widzisz... ten świat też umiera... nie pozwól zatracic się bestii, która zniszczyła mnie i innych...
Wpatrywała się w Tremera, a po chwili wyciągnęła powoli rękę i zaczęła gładzic jego policzek...
Kovalsky natychmiast zrozumiał co się z nią dzieje. Była już słaba i jedynie minuty dzieliły ją od ostatecznej śmierci...
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Aleksander Raztargujev
Nadal trzymając kawałek szkła w ręku, z nadzieją że można tego użyć jako prowizoryczną broń. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając czegoś ciężkiego, czym mógł "rozbroić" przechodzących na dole Niemców. Dotarło do niego także, jak odciągnąć uwagę przeciwnika od tej dwójki... Ciekawe w końcu jak zareagują na język rosyjski. Nie ulegało wątpliwości że nie zignorują, co jednak będzie dalej tego nie wiedział.
Zastanawiał się dlaczego właściwie to robi? Nie znał tej dwójki, a narażał się dla nich na wielkie niebezpieczeństwo. Ich śmierć czy życie nie zmieni przecież nic. Żadnych wielkich priorytetów w tym uczynku też niema. Bohaterstwo nie leżało u Aleksandra we krwi, odwrotnie do tej pory zadowalał się ironicznym spojrzeniem "na marne ludziki". Co miało by skłonić postąpić inaczej? Podjęte działania nie można cofnąć, lecz można zatrzymać...
Nielogiczne kłęby myśli i rozterek przelewały się obecnie w głowie Raztargujeva. Stał przed nie lada dylematem, niecierpiącym zwłoki rozwiązaniem.
- Nigdy więcej...
Wypowiedział cierpko, do kogoś nieobecnego. Uśmiechając się oblizał krew ze szkła, rozpoczynał się czas zabawy. Decyzja została podjęta...
[Po pierwsze śpieszyłem się :p pisząc ostatni post. Po drugie jestem obcokrajowcem, dlatego popełniam błędy gramatyczne. Zwłaszcza gdy coś skrobie w pośpiechu :pp]
[Ja tylko uprzedzam, że będę poprawiał błędy. Tym razem w poprawiłem wszystko co się działo. Włącznie z literówkami i niepoprawnym łączeniem „nie”. Mam nadzieję, że dzięki temu zauważę poprawę pisowni.– dop. fds]
Nadal trzymając kawałek szkła w ręku, z nadzieją że można tego użyć jako prowizoryczną broń. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając czegoś ciężkiego, czym mógł "rozbroić" przechodzących na dole Niemców. Dotarło do niego także, jak odciągnąć uwagę przeciwnika od tej dwójki... Ciekawe w końcu jak zareagują na język rosyjski. Nie ulegało wątpliwości że nie zignorują, co jednak będzie dalej tego nie wiedział.
Zastanawiał się dlaczego właściwie to robi? Nie znał tej dwójki, a narażał się dla nich na wielkie niebezpieczeństwo. Ich śmierć czy życie nie zmieni przecież nic. Żadnych wielkich priorytetów w tym uczynku też niema. Bohaterstwo nie leżało u Aleksandra we krwi, odwrotnie do tej pory zadowalał się ironicznym spojrzeniem "na marne ludziki". Co miało by skłonić postąpić inaczej? Podjęte działania nie można cofnąć, lecz można zatrzymać...
Nielogiczne kłęby myśli i rozterek przelewały się obecnie w głowie Raztargujeva. Stał przed nie lada dylematem, niecierpiącym zwłoki rozwiązaniem.
- Nigdy więcej...
Wypowiedział cierpko, do kogoś nieobecnego. Uśmiechając się oblizał krew ze szkła, rozpoczynał się czas zabawy. Decyzja została podjęta...
[Po pierwsze śpieszyłem się :p pisząc ostatni post. Po drugie jestem obcokrajowcem, dlatego popełniam błędy gramatyczne. Zwłaszcza gdy coś skrobie w pośpiechu :pp]
[Ja tylko uprzedzam, że będę poprawiał błędy. Tym razem w poprawiłem wszystko co się działo. Włącznie z literówkami i niepoprawnym łączeniem „nie”. Mam nadzieję, że dzięki temu zauważę poprawę pisowni.– dop. fds]

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Steve Kovalsky
- Mamo... ja nigdy nie poddam się bestii! Masz dla mnie jakąś ostatnią wolę? Obiecuję ją wypełnić. - Steve nagle się opanował. Dotyk ręki matki, nawet tej martwej odpychał od niego bóle. Czuł do niej niewypowiedzianą miłość i wyrażał to wzrokiem. Nagle wszystkie troski opuściły jego ducha - pozostał tylko smutek i żal do świata, jednakże jeszcze teraz nie sprecyzowany... Ciągle istniała nadzieja...
- Mamo... ja nigdy nie poddam się bestii! Masz dla mnie jakąś ostatnią wolę? Obiecuję ją wypełnić. - Steve nagle się opanował. Dotyk ręki matki, nawet tej martwej odpychał od niego bóle. Czuł do niej niewypowiedzianą miłość i wyrażał to wzrokiem. Nagle wszystkie troski opuściły jego ducha - pozostał tylko smutek i żal do świata, jednakże jeszcze teraz nie sprecyzowany... Ciągle istniała nadzieja...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Wampir wbiegł po zrujnowanych schodach na wyższe piętro, nadal zachowując niski profil. Gdy wchodził po schodach, zaległy na nich kurz podskakiwał i uderzał jego nozdrza...
Wyprostował się na szczycie. Wokoło leżały połamane stoliki i kilka przykrytych popiołem krzeseł. Żołnierze zbliżali się do okna, nie było zbyt wiele czasu...
#########
Penelope spojrzała się na sufit... jej oczy zaczęły się zamykac, a ich blask, gasnąc...
- Odejdź stąd Steve... nie chce byś mnie widział w takim stanie...
Zamknęła oczy, jej ręka opadła na podłogę... usta otworzyły się lekko w niesłyszalnym jęku...
Był teraz sam. Był ostatnim Tremere w Paryżu...
Wyprostował się na szczycie. Wokoło leżały połamane stoliki i kilka przykrytych popiołem krzeseł. Żołnierze zbliżali się do okna, nie było zbyt wiele czasu...
#########
Penelope spojrzała się na sufit... jej oczy zaczęły się zamykac, a ich blask, gasnąc...
- Odejdź stąd Steve... nie chce byś mnie widział w takim stanie...
Zamknęła oczy, jej ręka opadła na podłogę... usta otworzyły się lekko w niesłyszalnym jęku...
Był teraz sam. Był ostatnim Tremere w Paryżu...
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
