[DnD] Namiastka zla

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Spoglądając na szybującego pijaczka jedynie się uśmiechnął. Cóż, po raz kolejny miał rację i po raz kolejny usłyszy wylewne przeprosiny od skruszonej elfki. Takie życie. Bardzo tego ni e lubiła, a jaką głupia minę przy tym miała. Drow lubił te momenty jak nic innego w życiu.
- Huthin draeval ka usstan`m wright, dos orn xun vel'bol usstan ssinssrin. – rzekł szczerząc zęby w bardzo szerokim uśmiechu.
Była co najmniej zaskoczona i zaniepokojona ale twierdząco kiwnęła głową z braku innego wyjścia.
- Ka dos talinth nindel usstan orn tahh ukta, talinth 'sohna. – dorzucił stanowczo, patrząc na nią z góry. Dziewczyna całkowicie rozkojarzona zaklekotała rzęsami nie rozumiejąc o kogo chodzi. Odparła:
- Drill vel'uss Aqu...ide?
Chociaż jej rozgarnięcie rozłożyło go na łopatki, nie mógł nie obdarzyć jej uśmiechem za użycie jego pełnego imienia.
*Ji, l' kid screan p'luin jal.* przemknęło mu prze myśl, co sprawiło ze uśmiech stał się jeszcze bardziej życzliwy.
Kiwnął na nią ręką i odwróciwszy się podążył za karczmarzem, który uprzednio przyszedł by zaprowadzić ich do pokoi.
Widząc wnętrze pomieszczenia, obrzucił spojrzeniem kamratów i ruszył zająć jedno z łóżek nie czekając nawet na ich reakcję. Usiadł na łóżku, podskoczył kilka razy sprawdzając czy jest dostatecznie wygodne i kiwnął po raz kolejny na podopieczną.
- Udos orn v'dri ghil. – bardziej rozkazał niż oznajmił.


W nocy

Gdy wszyscy już spali bądź próbowali, Drowy ze sobą o czymś rozmawiały.

- Aquide, usstan dont kampi'un, ele xun dos v'dri xuil uns'aa wun uss orlingg? – szepneła Drowka.
- Udos neitar slept xuil tar'annen, lu' usstan inbal ulu sslig'ne dos dont usstan? – odrzekł dość głośno (na tyle by w pokoju było to słyszalne dla każdego) kładąc się na plecach (zajmując przy tym ¾ powierzchni łóżka) i kładąc obie pochwy z mieczami przy sobie.
- Drill.... ph' dos naut disgu..... – urwała w połowie zdania czując jego dłoń na czole.
- Zu'tour phor lu' v'dri. – rozkazał krótko.
Rozległa się martwa cisza. Po chwili kontynuowali rozmowę...



Ogólnie jak już będziecie mieli dość Drowiego języka...to zawsze możecie się go nauczyć ^^
Jakby ktoś chciał www z translatorem to proszę do mnie albo do Ouzaru na PW.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Ten Drow nie przestawał jej zadziwiać. Jeszcze dwa dni wcześniej nie zareagowałby na ochlapusa, pijaka. Nawet nie wiedząc, że jest (lub być może) złodziejem, nie zrobiłby nic. Wszak taka istota nie mogła jej w żaden realny sposób zagrozić. Więc czy był sens zawracać sobie tym głowę?
A jednak Aquide zdawał się zwracać na dziewczynę coraz więcej swej uwagi. W sumie nie wiedziała nawet, czy to dobrze czy źle. Czy ma ją to cieszyć, czy raczej martwić. No ale cóż... Wzruszyła ramionami i nieśmiało podeszła do Drow’a, by znów go przepraszać. Nim jeszcze otworzyła usta, na jego twarzy pojawił się pokaźnych rozmiarów uśmiech i oczy mu zabłyszczały. Znów westchnęła i na szybkiego skleciła kilka zdań... Wysłuchał ją z największym skupieniem i gdy tylko skończyła, zaraz rzekł:
- Huthin draeval ka usstan`m wright, dos orn xun vel'bol usstan ssinssrin.
Wypowiedzi towarzyszył już nie tylko uśmiech, lecz także dobry humor. Zaniepokoiło ją to mocno, zaczęła się zastanawiać, czego ten mężczyzna może od niej chcieć. Jedyna rzecz, która jej przyszła do głowy, była tak niemożliwa, jak błogosławieństwo od Lloth. Wszak Aquide zawsze się brzydził Kurai... Nie mając jednak większego wyboru, niechętnie i z przymusu przytaknęła.
Przeszli razem kilka kroków, gdy Drow zatrzymał się nagle i spoglądając na dziewczynę z góry stanowczym wzrokiem, stwierdził:
- Ka dos talinth nindel usstan orn tahh ukta, talinth 'sohna.
Kurai zajęta innymi myślami, całkowicie rozkojarzona, w ogóle nie wiedziała, o kogo może mu chodzić. Zamrugała kilka razy oczami nie rozumiejąc i nieśmiało spytała:
- Drill vel'uss Aqu...ide?
Ten jednak miast jej normalnie odpowiedzieć, uśmiechnął się znów i nie rzekł ani słowa przyglądając się jej. Miała już tego dość, coraz więcej gadał i cały czas szczerzył zęby do niej. A Kurai to bynajmniej nie bawiło, tak jak najwyraźniej jego. Postanowiła się na niego obrazić i poczekać, aż wróci do normy. Tak, to był dobry pomysł...
Aquide jednak znów przestał zwracać większą uwagę na dziewczynę, bardziej zaaferowało go to, by dojść do pokoju. Gdy ona nie reagowała na pojawienie się karczmarza z kluczami (co mogło jedynie oznaczać to, że w końcu zaprowadzi ich do miejsca spoczynku), skinął na nią dłonią i odwrócił się idąc za człowieczkiem. Po chwili wahania i niezdecydowania ruszyła za nim. Po tym, jak nieco rozzłościł krasnoludy i po ingerencji ich towarzysza – wolała nie zostawać sama.
Pokój nie wyróżniał się niczym szczególnym, choć karczmarz zdawał się być dumny z tego, co miał im do pokazania. Elfka uniosła brew do góry i pokręciła głową niezadowolona. Gdyby była czystej krwi Drowką, nigdy by się nie zgodziła na spanie w takim pomieszczeniu. Tym razem była jednak nawet trochę wdzięczna, że ma się gdzie zatrzymać i że nikt jej nie wyprosił za drzwi ze względu na jej pochodzenie.
Rozmyślania Kurai przerwał znów Aquide.
- Udos orn v'dri ghil – zwrócił się do niej rozkazującym tonem.
Elfka czuła, że tym razem nie ma nic do powiedzenia, więc posłusznie podeszła i położyła się na samym brzegu łóżka, które wybrał dla niej Drow. Ku jej zdziwieniu on nie ruszył się z miejsca dalej siedząc obok niej.

W nocy

Przez pewien czas leżała spokojnie, choć spanikowana i wsłuchiwała się w otaczającą ich ciszę. Bała się poruszyć, czuła obok siebie jego masywne ciało. Przełknęła nerwowo ślinę. Coś takiego jeszcze się jej nie zdarzyło. W sumie miała już kilku mężczyzn, ale jeszcze nigdy żaden Drow (poza jej ‘ojcem’) nie okazał jej tyle... akceptacji. To było coś, o czym zawsze marzyła i czego najbardziej pragnęła. A teraz, gdy jeden z tych, co się nią najbardziej brzydził, był tak blisko, a ona nawet nie mogła swobodnie oddychać.
- Aquide, usstan dont kampi'un, ele xun dos v'dri xuil uns'aa wun uss orlingg? – szepnęła po chwili Drowka odwracając nieznacznie głowę w jego stronę.
- Udos neitar slept xuil tar'annen, lu' usstan inbal ulu sslig'ne dos dont usstan? – odpowiedział jej dość głośno pewnym siebie głosem.
Cóż, zapewne miał rację, przecież dzielili teraz pokój z innymi Drow’ami, które mogły chcieć ją zabić jedynie dla kaprysu lub chęci oczyszczenia świata z takiego plugastwa jak ona. A jednak... czy przebywanie obok niej nie było dla niego obrzydliwe i odrażające? Jakby w odpowiedzi Drow położył się za nią i ułożył wygodnie na plecach. Skrzyżował na piersi oba swe miecze i przymknął lekko oczy, pozostając jednak cały czas czujnym. Dziewczyna na chwilę wstrzymała oddech. Musiała wiedzieć, musiała go zapytać...
- Drill... ph' dos naut disgu... – zaczęła, lecz szybko urwała czując jego dużą dłoń na swym czole. Musiała przyznać, że jego dotyk był miły i był najmilszą rzeczą (czy raczej gestem), która ją ostatnimi czasy spotkała.
- Zu'tour phor lu' v'dri – rozkazał jej krótko ucinając tym samym dalszą rozmowę.
Czyżby było coś, o czym nie chciał mówić? A może to była tylko jej wyobraźnia, może rzeczywiście było jakieś niezwykłe zagrożenie, przed którym mógł jej nie obronić? Zadrżała lekko na ciele.
- Aquide – odezwała się znowu po kilku minutach – xun dos saph uns'aa?
Nieśmiałe pytanie jakimś cudem opuściło jej zaciśnięte gardło. W odpowiedzi poczuła jego łokieć na wysokości swej głowy i lekkie pchnięcie, gdy Drow wygodniej się układał. Zapewne nie zdawał sobie sprawy ze swej siły, gdyż niemal zrzucił dziewczynę z łóżka. Na szczęście złapał ją w ostatniej chwili za pas i wciągnął z powrotem.
- Bel'la dos... – szepnęła jak najciszej i zamarła.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Jeden dzień i takie zaległości.


Feyra

Została na górze nieco dłużej niż inni. Wychodząc mogi oni jeszcze usłyszeć cichą rozmowę, odnośnie tego ile złota może unieść Feyra, a ile jej silny koń.
Na dole pojawiła się nieco później i rozejrzała się po pomieszczeniu. Widziała jak jej nowi towarzysze uciszyli trzech krasnoludów, niestety pozostawiając ich przy życiu.
"Ja bym uciszyła to ścierwo na dobre... Czyżbym przegapiła okazję do zabicia kurdupla?" - pomyślała.
Nie zaszczyciła ich spojrzeniem, podobnie jak żebrzącego pijaczka. Zastosowała się do starego przysłowia, które mówi:
'Gdy mijasz na drodze wymiociny lub odchody nie patrz na nie, bo nie ma w tym widoku nic przyjemnego'.

Gdy pokazano im ich pokój pomyślała:
"Jak to? tylko jeden?"
Była zaskoczona i oczywiście zła, tymi niedogodnymi warunkami. Nie dość, że nie ma pokoju dla siebie, to ma go dzielić z grupą zabójców. Czy w pomieszczeniu pełnym morderców da się zmrużyć oko?
Jednak niczego nie dała po sobie poznać - zachowała swoją typową minę pokerzysty.
Kurai i Aquide zajeli pierwsze łóżko. Ona szybko usiadła na drugim. Zdjęła z pleców łuk i niewielki plecak i położyła je na podłodze obok.
Następnie ułołożyła się na plecach na środku łóżka. Odpięła sztylet i wraz z pokrowcem umieściła go pod poduszką. Jej ręce już tam zostały.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Zasneliscie dosyc szybko mimo niezbyt wielkiego zmeczenia.

Gregory jako ostatni, nie chcac narzucac sie reszcie i walczyc o miejsca w pokoju zostal jeszcze przez chwile w tawernie, spogladajac co raz na dziewki roznoszace wino. Niechybie przyciagnal uwage owych trzech krasnolodow, ktorzy pamietali zajscie z przed kilku chwil i obelgi w ich strone.

-Kmiot jeden, tfu, zasmarkaniec, on z nimi trzyma, mowie Ci Walfgy.
-Mizerny jakis, ale skoro nalegasz! - mowiac to krasnolud wstal od stolu walac w niego piescia, jakby zrouzmial zamiary towarzysza. Zwrocilo to uwage Gregorego. Ruszyli obaj w strone nekromanty wyciagajc zza pasow topory. Mlody adept sztuki nekromacji nie staral sie zablokowac ciosu, rzucil sie do przodu, tak, ze znalazl sie pod nim. Drugi napastnik kopnal go bolesnie w klatke piersiowa, tak, ze Gregory zacisnal zeby z bolu przetaczajac sie dalej, chroniac sie od ciosow jakby nie bylo pijanych krasnolodow. Nastepnie brodaci kamraci poslali jeszcze kilka kopniakow, polprzytomnemu nekromancie.

-A masz za swoje, psi synu, tfu. - Walfgy, krasnolud o smiesznym imieniu splunal na lezacego na ziemi nektomante jednoczesnie dajac znak kompanom, ze wychodza. Powoli za nimi zaczeli wychodzic wszyscy. Chlopak podniosl sie ciezko z ziemi. Doszedl do pokoju, otworzyl drzwi najciszej jak umial i usiadl plecami do sciany.

Nastal ranek.

Feyra otowrzyla oczy jako pierwsza. Zerwala sie do pozycji siedzacej po chwili wyciagajac sztylet zza poduszki. Zaraz za nia oczy na ten szary, pusty, z wyjatkiem lozek pokoj otworzyl Dragonis. Kurai Kurenai i jej kompan Aquide jeszcze spali. Feyra zachichotala cicho na widok jak sie jej ukazal. Widocznie spali niespokojnie, gdyz Kurai wcale lozka niezajmowala, lezala obok. Aquide zas lezal jak szlachcic, rozpostarty na calym lozku, ale jedyny kontakt jaki mial z towarzyszka byl poprzez jego biale wlosy, opadajace bezwiednie na nia.

W koncu wszyscy otwieracie oczy budzac sie z letargu. Parsival nie spal wcale, czuwal, widzial nawet mlodego nekromante, wczolgujacego sie do ich pokoju. Nie chcial zasypywat go pytaniami, domyslal sie co zaszlo.


-------------------------------



Pierwsze ostrzezenie dla Gregorego
...
Dragon
Pomywacz
Posty: 66
Rejestracja: poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 06:36
Kontakt:

Post autor: Dragon »

Prepraszam, że nieodpowiadałem, ale mam dość trudny dostęp do kompa z netem. Mam taki w domu, ale oprócz mnie używają go jeszcze ojciec i brat. Ten pierwszy gra, gdy tylko jest w domu, tak więc ja mogę jedynie, gdy on jest w pracy.
Będę się starał odpisywać jak najczęściej, ale nie zawsze uda mi się dobrać do komputera na dłuższy czas, pozatym mam ostatnio problemy z netem. Strasznie wolno działa (Mimo łącza 1 MB i nowego komputera ze świetnym procesorem. [Walony ojciec psuj!]).

Gregory był wraz z resztą graczy cały czas. Tą jego nieobecność wyjaśnię niżej. :P
P.S. Ten update z pobiciem Gregorego MG napisał kiedy ja właśnie odpisywałem, niezdąrzyłem przed nim z powodów opisanych powyżej. Jakby co to spoko, rozumiem.


Gregory

Młody mężczyzna z krótkimi, czarnymi włosami i purpurowymi oczami stał spokojnie, gdy Ashar przedstawiał ich cel. Był ubrany w czarne spodnie z białymi krawędziami i takąż samą koszulę i kaftan. Nosił pas z wieloma małymi torbami, w których trzymał potrzebne do magii składniki i przedmioty. Na ramieniu miał powieszoną większą torbę z księgami i przyrządami do pisania. Jedyną rzeczą, którą można by nazwać bronią, był sztylet w pochwie zawieszony przy pasie.
Gregory przysłuchiwał się słowom zleceniodawcy, oraz współpracowników, w ciszy i spokoju. Zwykle działał sam, gdyż wtedy walka jest bardziej eksytująca, lecz ostatnio zaczął się nudzić tą monotonią. Dlatego też trochę ucieszył się z tego iż będzie miał towarzystwo.

Kiedy reszta podążyła do pokoju, on pozostał jeszcze na dole, by trochę pomyśleć nad wszystkim co usłyszał i spostrzegł.
Kiedy trzech krasnoludów rzuciło się na niego nie zdąrzył należycie zareagować. Do dzisiejszego dnia to on zwykle atakował pierwszy, oczywiście oznajmiając wcześniej swe zamiary przyszłej ofierze. Krasnoludzi zaskoczyli go i dotkliwie pobili. W takim stanie niemógł dokonać natychmiastowej zemsty, więc zaszył się w pokoju.
Gdy nadszedł poranek Gregory, już jako tako sprawny, wstał spod ściany i przyglądał się wstającym.
Nie winił drowa za następstwa ich czynów. Jeśli był zły to tylko na siebie za brak czujności, niedopuszczalny w towarzystwie delikwentów podobnych do niego.
Młody nekromanta planował zemścić się na krasnalach za zniewagę jakiej się dopuścili, to pewne, lecz niepokoił się, iż z tego powodu opóźni trochę wykonanie zadania. Pomyślał jednak, że jeśli sprytnie poprowadzi rozmowę z Aquide'm, może namówi go do zabicia tych trzech krasnoludów. Idąc w ciszy za innymi obserwował ich uważnie, zwracając szczególną uwagę na ich zachowania i charaktery. Masywny drow powinien być skłonny do pomocy w tym zamiarze. Gregory nie wątpił, że on, lub Aquide w pojedynkę poradziłby sobie z tymi pokurczami, jednakowoż wspólny cel, choćby nawet tak błachy, może pozytywnie wpłynąć na ich stosunki, a na tym Gregoremu właśnie w tej sytuacji zależało. Chciał się choć trochę zaprzyjaźnić ze swoimi pierwszymi towarzyszami.
Gdy tylko wspomniany wyżej wstanie z legowiska i się mniejwięcej ogarnie, Gregory podchodzi do niego i mówi:
- Sjaad'ur uns'aa, ussta olath waess abbil. Gumash usstan telanth xuil dos bauth folbol reiyal kleel?

Co z czarami? Mam podać listę znanych mojej postaci konkretnych zaklęć, czy moge podać jakąś szkołę, dziedzinę, lub typ czarów?
Hikari pisze:Ogólnie jak już będziecie mieli dość Drowiego języka...to zawsze możecie się go nauczyć ^^
Jakby ktoś chciał www z translatorem to proszę do mnie albo do Ouzaru na PW.
Znam ten translator. :P
Ostatnio zmieniony piątek, 5 stycznia 2007, 12:16 przez Dragon, łącznie zmieniany 2 razy.
http://www.dragon.webplus.net.pl/
Zapraszam na moje forum o Fantastyce i nietylko!
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Male sprostowanko, nie, zebym sie czepial, ale ludzie niech pozostana przy swoim jezyku, chyba, ze zna jakies drowie powiedzenie/slowka, ktore akurat pasuje do sytacji, czy cos. A.. i dobrze, ze odpisales ;)[/b]
...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Parsival czuwał całą noc. Nie musiał spać. Wystarczyła mu sama medytacja. Mimo iż był człowiekiem mimo swoich wszystkich wad i zalet umiał w każdej sytuacji zachować trzeźwość umysłu. Kiedy wszyscy smacznie sobie spali on uczył się zaklęć. Musiał się ich nauczyć. Wybrał kulę ognia, migoczące barwy, leczenie małych i poważnych ran, oplecienie, i kilka zaklęć ochronnych. Wiedział dokładnie kiedy który z nich zasnął. Jego zmysły wyczulone i mutowane przez częste obcowanie z magią umożliwiały mu to. Zobaczył wczołgającego się nekromantę. Jak leci? Spytał się pogodnym głosem. Spokojnie, ja też nie cierpię tych małych skurwysynów. Mógłbym ci pomóc ich zabić. Albo inaczej. Mogę wezwać C'thulu aby się nimi zajął, ale będziesz musiał mi pomóc zbudować pentagram aby nad nim zapanować. Z pewnością nie zajmie to wiele czasu. Zobaczył jak nekromanta patrzy się na Drow'a. Wiem o czym myślisz. Wydaje mi się że też pewnie ma jakiś zatarg z tymi pajacami ale cóż... ta drow'ka musiała by nam pomóc to tłumaczyć. Wiedz że niziołkom zapewniam długą, bolesną i nieuniknioną śmierć.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

Chciałbym się upewnić do końca - kto jaką ma rasę i klasę ? Ja jestem Drowem Nekromantą. Tutaj zdjęcie od Ouzaru, które idealnie odpowiada wyglądowi mojej postaci http://img357.imageshack.us/img357/9505 ... rerrt5.jpg .

Aa, jeszcze jedno - nie będę jeszcze raz opisywał jak zszedłem na dół itp, po prostu postaram się od teraz być bardziej na bieżąco z sesją.


Dragonis Do'Urden

Wciąż nie rozumiał do końca, co się tu dzieję i jaka będzie w tym jego rola, ale jakakolwiek by ona nie miała być, z pewnością będzie satysfakcjonująca. Z tymi przemyśleniami podniósł się z łóżka i kilkoma słowami powitał swych towarzyszy. Przypiął miecze wcześniej zdjęte na noc oraz założył na plecy również zdjęty na noc, częściej przez niego używany kostur nekromancki.

"- Dzień dobry koteczku."

Następnie zszedł na dół i poprosił barmana o posiłek. Usiadł i czekając na posiłek wrócił do swych rozważań.

"Nasza drużyna wydaję się składać z istot dość potężnych. Czy ja sprostam temu zadaniu ? I co więcej - czy pomoc temu człowiekowi w jego zadaniu może spowodować niezadowolenie przywódcy grupy Bregan D'Arthe, Jarlaxle ? Nie wypada podpadać swojemu szefowi ... To wszystko jest chore. Ja tu nie pasuję. Podobnie jak więkrzość renegatów ja również nienawidzę Menzoberzan i drowów spoza Bregan D'Aerthe, lecz z pewnością znalazłyby się dla mnie inne zadania ... Właśnie, ciekawe czy ta dwójka, Kurai i Aquide jeśli dobrze pamiętam, ma coś wspólnego z grupą "łotrów bez domu" jak są oni zazwyczaj nazywani, do których i ja należę.
W związku z tą dwójką nie daje mi spokoju jeszcze jedna rzecz - rozmawiają w języku drowim bez problemów, a choć i ja ponad 80 lat przebywałem w Menzoberzzan, po 20 latach na powierzchni zapomniałem języka drowiego. Coś ze mną naprawdę nie tak ... I co z tą grupą ? Zawiążemy więzi drużynowe, czy - zakładając, że się nie pozabijamy - po wykonaniu zadania każdy odejdzie w swoją stronę nie wspominając nawet, że się kiedykolwiek znali ? Ciekawe ... "

Po podaniu dania przez barmana, jadł oddając się podobnym myślom. W końcu zdecydował się bardziej zaufać sobie i swojej drużynie.

Po zjedzeniu wrócił do pokoju. Usiadł na łóżku i zaczął czytać książkę, drugą ręką głaszcząc swojego kota, który również był już po śniadaniu - nie miał nawet zamiaru pytać, skąd taki kot-złodziej jak on mógł wziąć posiłek ... Oby tylko zatarł ślady - nie miał co robić tylko płacić za posiłki swojego chowańca .....
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Mocno nie zadowolony z faktu że ktoś go budzi, Drow otworzył oczy i to co usłyszał o mało nie spowodowało upadku z łóżka. Zaniósł się gromkim śmiechem podnosząc się jednocześnie z łóżka.
- Vel'bol l' uoi'nota zhahus uk galla ulu telanth ? Ol ul'trin`ed mzild saph howling taga ilythiirra xanalress. - rzekł płynnie i na tyle szybko, że człowiek nie miał szans go zrozumieć. Kurai unosząc brew, prychnęła lekko śmiechem.
- Tesso ukta ulu telanth mzild saph natha rivvil, lu' fridj transilit ol ulu uns'aa...Kurai. - dodał nadal lekko rozśmieszony. Dziwiło go jedynie jedno, dlaczego do ciężkiej cholery Drowka ciągle od kilku godzin się rumieni jak burak i to nawet nie patrząc w jego stronę.
Zastanawiał się też czemu całą noc paliła takiego raka. Oczami i rumieńcami mogłaby rozpalić ogień, i czemu do cholery jak ognisko grzała?
Spojrzał wtórnie na plugawego nekromantę.
- Gtooź próbowaał odgrrrść Ci jaaja? - rzucił z dumą do nekromanty szybko odwracając wzrok w stronę Kurai, ta jedynie zaniosła się śmiechem, klaszcząc w dłonie i ciesząc się jak dziecko. Było to jedno z pięciu zdań w języku ludzkim, których nauczył się przez wyprawy. Reszta z nich nie odstawała, wręcz była nawet bardziej wymyślna. Ot skutki podróżowania z Kurai i zdawania się na jej tłumaczenie, które jak się domyślał, nie zawsze było poprawne i zgodne z prawdą. Przywołał w pamięci jedno z nich i zastanawiał się, czy `Witajcie podróżni, dokąd was niesie` rzeczywiście oznacza: `Głupi, wykastrowany Drow`, i czy ten człowiek zginął słusznie...
- Ji, vel'bol`s dosst chaon xuil uns'aa? - rzekł do nekrofila. Czekając na rozwój rozmowy.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Aaagrhhh Zapomniałem o chowańcu. Jak mogę go przywołać to ten post ma rację bytu a jeżeli nie to... cóż. Mogę go skasować.

"Chodź Alucard! Chodź przyjacielu." Wezwał swojego chowańca. Był to duży czarny kot, który natychmiast zjawił się na jego kolanach. Zdjął czerwoną skurzaną rękawiczkę i delikatnie z czułością go pogłaskał. "Dobrze, że tezz nie lubisz niziołków." Rozejżał się po pokoju i dostrzegł że wszyscy się budzą. Powstał. Wyciągnął ręce przed siebie i poruszał nimi w geście otwarcia wymiaru. Poruszał delikatnie palcami w powietrzu w poszukiwaniu linii napięcia magicznego. Natrafił na coś delikatnie palcami. Porzeżył delikatnie. Włożył rękę i w mig dziura się porzeżyła. Otworzył teleport. *No to teraz mogę powrzucać kilka rzeczy do środka.* Jak pomyślał tak zrobił. Wrzucił do środka więkrzość zapasów i część ingrediencji magicznych. Wystarczająco aby nie męczył się za szybko podczas podróży. Portal się zamknął natychmiast po ingerencji w nim. Idę na dół. Przynieść wam cośik do jedzenia? "Chodź Aluś. Ciekawe czy mają tam może kawałek szyneczki." Powiedział do kota który natychmiast wskoczył mu na ręce. Zszedł na dół.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Po stresującej i niemal nieprzespanej nocy nie była w stanie spojrzeć na swego opiekuna. Unikała jego wzroku i oczu, jak Drowy słonecznego światła, a ludzie Podmroku. Nie mogła opanować drżenia rąk, rumienienia się i tego ekstremalnie szybkiego pulsu. Krępowało ją to nad wyraz i wprawiało w zakłopotanie. Na szczęście z opresji wybawił ją młody nekromanta, który zaabsorbował całą uwagę Aquide.
- Sjaad'ur uns'aa, ussta olath waess abbil. Gumash usstan telanth xuil dos bauth folbol reiyal kleel? - zapytał mężczyzna tak łamanym drowim, że gdyby nie lata praktyki, Kurai pewnie by go nawet nie zrozumiała.
Drow zareagował na to głośnym śmiechem, co bardzo ją zdziwiło. Nieraz widziała, jak któryś z jego ciemnych pobratymców zabijał za takie... bezczeszczenie ich języka. Może Aquide nie był aż takim złym Drow'em?
- Vel'bol l' uoi'nota zhahus uk galla ulu telanth ? Ol ul'trin`ed mzild saph howling taga ilythiirra xanalress - stwierdził, zaskakując Kurai swym poczuciem humoru oraz dobrym nastrojem.
- Tesso ukta ulu telanth mzild saph natha rivvil, lu' fridj transilit ol ulu uns'aa... Kurai - dodał po chwili spoglądając na nią, przez co na powrót pokryła się rumieńcem. Zaschło jej w gardle i nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Aquide rzucił jej przelotnie pytające spojrzenie, lecz odwróciła głowę unikając jego wzroku i zaśmiała się. Na szczęście Drow znów skupił się na człowieku i powiedział:
- Gtooź próbowaał odgrrrść Ci jaaja?
Kurai zrobiła wielkie oczy, wszak to był jeden z jej 'głupich' tekstów! Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem na całego. Aquide zdawał się być dumny z siebie... Na chwilę spoważniał.
- Ji, vel'bol`s dosst chaon xuil uns'aa? - powiedział do mężczyzny i zmierzył go ostrym jak sztylet spojrzeniem. Czekał, żeby Kurai wszystko przetłumaczyła, więc nie zwlekając już dłużej nabrała powietrza w płuca i szybko powiedziała:
- Aquide stwierdził, że jak będziesz dalej kaleczył nasz język, to cię zabije. Masz mówić po swojemu, a ja będę tłumaczyć. Pyta też, jaki masz do nas interes i co z tego będziemy mieli. Jeśli to dotyczy krasnali, to mają umierać szybko czy w powolnych męczarniach?
Ostatnie dodała już od siebie i uśmiechnęła się jak typowa Mroczna Elfka. Jednak było w niej dużo z Drowki, zwłaszcza, gdy chodziło o sprawy zabijania. Powinna raczej ochraniać krasnoludy i zawrzeć z nimi ugodę, lecz... Skoro pobili jednego z 'naszych' to raczej nie byliby skorzy to współpracy i handlu. Tacy mogli tylko przysporzyć Jarlaxle kłopotów, niźli korzyści.


Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Była nieco zaskoczona, że pomimo tak nędznych warunków udało jej się nawet nieźle wyspać.
Przymocowała właśnie sztylet z powrotem do pasa, gdy Gregory zaczął rozmowę z Aquidem. Była to krótka wymiana zdań. Gregory powiedział coś w języku drowów (jak mniemała Feyra), Aquide zaś odpowiedział mu w pogardliwy sposób.
Jak zwykle zachowała minę pokerzysty, choć gdy Kuari wybuchnęła śmiechem Feyra też o mało się nie uśmiechnęła.
"Co powiedział ten człowiek, że Aquide tak zareagował ?" - pomyślała.
Doszła też do wniosku, że Aquide zna chyba tylko kilka słów w języku ludzi.
Czekała na dalszy rozwój sytuacji.

Gdy dyskusja przeszła na krasnoludy, stwierdziła, że włączy się do rozmowy.
- Lepiej w męczarniach. - powiedziała dołączając do dyskusji.
Feyra była zwykle milcząca, więc gdy się tak nagle odezwała wszyscy spojrzeli na nią nieco zdziwieni.
- Ja też chce zabić jednego kurdupla. - powiedziała, domagając się udziału w tym co zamierzali zrobić.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Promienie slonca przebijaly sie mimo padajacego deszczu i zachmurzonego nieba. Gdzieniegdzie unosila sie mgla. Na korytarzu rozlegl sie odglos krokow zmierzajacych ku gorze. Po chwili rozleglo sie pukanie do drzwi. To byl karczmarz. Wchodzad do pokoju ze specjalnym posilkiem od waszego zleceniodawcy przywital sie z grymasem na twarzy, z racji tego, ze musial tak wczesnie wstac. Postawil sniadanie na lozku Feyry, przebudzonej na dobre i wyszedl nie mowiac juz nic wiecej.

Na tacy rarytasow nie bylo, dwie bulki, zbyt czerstwe, fasola i podpieczone mieso z jelenia. Do tego dzban wody oraz kilka kufli.

Powoli zabieraliscie sie do ucztowania, gdy nagle zza okna doszly was halasy.

- Nie! Prosze nie! - glos napewno wydobywany byl przez kobiete. Wszyscy dopadliscie do okna. Na ulicy dwoch zakapturzonych ludzi prowadzilo, a raczej ciagnelo kobiete po kamienistej drodze. Po chwili jeden z nich wymierzyl jej cios w brzuch.

Zaraz za Wami rozlegl sie trzask drzwi.

-Szybko, szybko na dol panowie, Ashar ma dla Was wiesci! - wykrzyczal jednym tchem i znikl. Ale po chwili jego cialo wrocilo niesione potezna sila, sila ognia, widzieliscie go tylko przez sekunde, kiedy to przelecial dalej w glab korytarza. Z 'niesmakiem' spostrzegliscie, ze sciany karczemnego korytarza zaczely plonac. Na mysl przychodzilo jedno, w pokoju obok spal takze ktorys z 'waznych' przedstawicieli gildii zlodziei.

Wyjscie bylo tylko jedno, skakac przez okno, tudziez wyjsc na korytarz i sprostac temu co szlo w Waszym kierunku. Ogien rozprzestrzenial sie coraz szybciej. Wyjscie bylo tylko jedno.. tylko jedno..
...
Dragon
Pomywacz
Posty: 66
Rejestracja: poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 06:36
Kontakt:

Post autor: Dragon »

Gregory

Chłopaka nie zaskoczyła niemiła odpowiedź drowa, a jedynie zawiodła. "Nici z przyjaźni? Tak szybko? To mi się udało. Kiedy to ja ostatnio używałem drowiego? Hmm... Chyba nigdy. Kiedy się go uczyłem mogłem trochę poćwiczyć dialekt."
Gregory właśnie miał odpowiedzieć, gdy do pokoju wszedł gospodarz.
Młodzieniec spojżał na niego, poczym wrócił do rozmowy:
- Proszę mi wybaczyć, szacowny drowie. Nie było moim zamiarem cię obrazić, ani tymbardziej rozśmieszyć. Chciałem jedynie zaproponować zabawienie się z tymi trzema krasnalami z wczoraj. - Gdy do rozmowy dołączyli inni, młody nekromanta zaczął mówić trochę głośniej, aby wszyscy zainteresowani słyszeli - Niechciałbym odbierać wam przyjemności. To jak? - zakończył.
Nie doczekał się odpowiedzi, gdyż zza okna usłyszeli jakąś szamotaninę, a potem wybuchł pożar.
Gregory nie zastanawiał się długo. Jego oczy zaczęły błyskać zielenią, całe ciało pokryło się nekroplazmą, która szybko stwardniała stając się jego drugą skórą, a zarazem pancerzem.
W postaci Spawna czekał na reakcję innych. Nie próbował uciekać, pozostał z resztą by ewentualnie służyć pomocą.

Tak wygląda Greg po przemianie:
Obrazek
http://www.dragon.webplus.net.pl/
Zapraszam na moje forum o Fantastyce i nietylko!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Czekała spokojnie, aż młody czarodziej zakończy swoją wypowiedź. Analizowała przy tym, jak należy to przetłumaczyć Aquide, by mieć jak najwięcej korzyści. Mogła bardzo łatwo sprowadzić na nekromantę śmierć, lecz może bardziej im się przyda żywy?
Nie zdążyła jednak otworzyć ust, gdy rozmyślania przerwało jej jakieś zamieszanie pod ich oknem. Nie interesowała ją ta kobieta, bardziej jednak krzyki dochodzące z okolic drzwi...
- Szybko, szybko na dol panowie, Ashar ma dla Was wieści! - usłyszała, lecz nikogo już tam nie było.
Rozległ się potężny huk i ciało mężczyzny wróciło odrzucone siłą wybuchu. W kilka chwil cały korytarz stanął w ogniu i chyba jedyną drogą ucieczki było okno. Ale który Drow uciekał? Nekromanta w kilka chwil zamienił się w... nie wiedziała nawet co to było. Widziała szansę.
Kurai podbiegła do okna i stanęła przodem do zebranych.
- Ci co się boją, macie tu drogę ucieczki - wskazała na okno. - Reszta słuchajcie mnie! Ty - wskazała na przemienionego nekromantę, którego imienia nawet nie pamiętała lub nie znała. - Zostaniesz tu ze mną i odeprzemy atak. Osłonimy też resztę.
Odwróciła się do Aquide z poważną miną.
- Aquide, dos zhaun vel'bol ulu xun... - stwierdziła.
Drowi wojownik kiwnął głową, wziął coś ze swego tobołka i przypiął do pasa. Odznaka sierżanta oddziałów Jarlaxle zabłyszczała złowrogo, jednak wyraz oczu Aquide przerażał bardziej. Ruszył w stronę okna i wyskoczył przez nie z siłą dorównującą krasnoludzkim zabójcom, lecz z gracją assassina.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Drowki mierząc ją wzrokiem. Czy posłucha jej?
- Idź za nim, może cię potrzebować. Jednak poczekaj chwilę, gdyby został zaatakowany kulą ognia, niech przyjmie ją tylko na siebie. Gdyby poległ, ty się zajmiesz tym czarodziejem.
Nie czekając na reakcję zabójczyni powiodła wzrokiem po pozostałych. Zdjęła kamizelkę i odwróciła ją na drugą stronę. Kilka rzędów noży do rzucania i brosza Bregan D'aerthe zabłysły metalicznym chłodem. Kurai przyjęła odpowiednią pozycję, gotowa błyskawicznie unikać lub szybko atakować.
- Kot niech zabierze nasze rzeczy nim ulegną spaleniu lub zniszczeniu. My tego nosić nie będziemy, ekwipunek tylko ogranicza ruchy i utrudnia walkę... Co tak stoicie?! Ruszajcie! - rozkazała i skupiła całą swą uwagę na drzwiach. Płomienie powoli się zbliżały...
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

"Vel'bol natha dosib klew'ar .... hej, wróciła mi Drowia mowa ! Szkoda że w takiej sytuacji ....."

Wtedy nadeszła myślowa wiadomość od Mruczka "- Podziękujesz mi później, a teraz decyduj się i to szybko."

"Co mogę zrobić w takim momencie ? Cóż, w sumie czemu miałbym się nimi przejmować ?"

Wtedy przypomniał sobie o tym, jak porzucał w podobnych momentach swoje poprzednie drużyny, kończąc w ten sposób ledwo założone przyjaźnie i zwykle pozbawiając swych towarzyszy miecza życia. W ten sposób skazując swe i tak zepsute serce na ciężką mękę.

- Usstan orn naut alu. Usstan orn fre'sla ghil lu' xxizz dos xuil jal ussta fashkan. powiedział i stanął z kosturem w dłoni wyraźnie pokazując w ten sposób, że nie zamierza odejść.
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Krzyk i szybujące przez korytarz ciało. Dym i ogień gotowy pochłonąć całą karczmę. Cóż, znajdowali się już w nie jednej takiej sytuacji, zawsze jest więcej niż jedno wyjście.
Słyszał jak Kurai komenderuje drużynę i tylko się uśmiechnął. Znów była w swoim żywiole, wychowanka Jarlaxle jakby nie patrzyć.
- Aquide, dos zhaun vel'bol ulu xun... - rzuciła.
Drow wiedział doskonale co robić. Sięgnął do torby po broszę, przypiął ją z dumą i ruszył w stronę okna. W momencie, w którym znajdował się na jego wysokości, usłyszał głos nekromanty.
- Usstan orn naut alu. Usstan orn fre'sla ghil lu' xxizz dos xuil jal ussta fashkan.
Słowa kierował do Kurai. Drow jedynie się uśmiechnął i mijając okno warknął.
- Dos alur XUN erratak !
Nie wiedział co czekało go na dole, nie przejmował się tym i nie interesowało go to specjalnie. Ważne było, by Kurai nie ucierpiała.
Inaczej on wpadłby w kłopoty.
*Toha shu, endar tangi.* - pomyślał wyciągając dwa miecze i nastawiając kark w stawach.
Ruszył w stronę wejścia do karczmy, kręcąc mieczami młynka i tnąc każdego kto próbowałby go zatrzymać.
Priorytetem było odnaleźć Parsivala, który jadł na dole kilkanaście minut wcześniej. Możliwe że znalazł się w centrum tej kabały. Cóż, przyda się jako tarcza przed czarami...
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Zablokowany