[Piraci] Statki w Ogniu

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Fantom
Młody pirat nieciepliwił się. Przypomniał sobie, że ciągle ma sztylet w dłoni. Zaczął strugać swoją ksywkę. Gdy skończył pomyślał sobie.
-" Gotowi czy nie i tak wchodzę na górę. "-
Zaczął się wspinać po drabince. Tuż przy pokładzie zatrzymał się. Rozglądnął się co jest najbliżej. Zobaczył barierkę. Jak zwykle zrobiona tak samo jak na innych okrętach. Była w niej dziura na drabinę, bądź pomost do wchodzenia. Dziwnym trafem nie widział jeszcze okrętu, który miałby to zamknięte. Tysiące razy już widział mimo iż niedługo żegluje jak pijany marynarz wypadał przez ten pozormie mały brak barierki. Często nadpływały wtedy rekiny... I było już wtedy za późno na ratunek.
Złapał się barierki. Wskoczył na okręt. W locie wyciągnął drugi sztylet. Wylądował. Nisko na nogach. Uderzył lewym kolanem o pokład. Zachwiał się. Wyciągnął dłonie na boki. Podniósł głowę. Był na niej spory uśmiech. Załoga wyciągnęła broń i wycelowała na niego. Jednak wahali się z wystrzałem. Powodem tego było to, że dwoje z nich miało o kilka centymetrów oddalone klingi sztyletów od krocza. Wystarczyłoby, że Fantom wyprostowałby nadgarstki i już na wieki staliby się bezpłodni.
- To na czym ma polegać ta misja? - Rzucił w kierunku kapitana tudzież osoby z wyglądu najwyższej stopniem ociekający wodą młody korsarz
Młody pirat nieciepliwił się. Przypomniał sobie, że ciągle ma sztylet w dłoni. Zaczął strugać swoją ksywkę. Gdy skończył pomyślał sobie.
-" Gotowi czy nie i tak wchodzę na górę. "-
Zaczął się wspinać po drabince. Tuż przy pokładzie zatrzymał się. Rozglądnął się co jest najbliżej. Zobaczył barierkę. Jak zwykle zrobiona tak samo jak na innych okrętach. Była w niej dziura na drabinę, bądź pomost do wchodzenia. Dziwnym trafem nie widział jeszcze okrętu, który miałby to zamknięte. Tysiące razy już widział mimo iż niedługo żegluje jak pijany marynarz wypadał przez ten pozormie mały brak barierki. Często nadpływały wtedy rekiny... I było już wtedy za późno na ratunek.
Złapał się barierki. Wskoczył na okręt. W locie wyciągnął drugi sztylet. Wylądował. Nisko na nogach. Uderzył lewym kolanem o pokład. Zachwiał się. Wyciągnął dłonie na boki. Podniósł głowę. Był na niej spory uśmiech. Załoga wyciągnęła broń i wycelowała na niego. Jednak wahali się z wystrzałem. Powodem tego było to, że dwoje z nich miało o kilka centymetrów oddalone klingi sztyletów od krocza. Wystarczyłoby, że Fantom wyprostowałby nadgarstki i już na wieki staliby się bezpłodni.
- To na czym ma polegać ta misja? - Rzucił w kierunku kapitana tudzież osoby z wyglądu najwyższej stopniem ociekający wodą młody korsarz

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Scorez nie gorączkuj się tak. To nie był kapitan tylko bosman 
Piraci ze spokojem popatrzyli na ostrze Fantoma. Jeden celny strzał i palec pirata leżał na pokładzie a szabla wyleciała przez burtę.
Masz szczęście, że kapitan kazał was nie zabijać - Mruknął ponuro bosman i schował pistolet za pas - Misja jak to misja. Żadko kiedy wiadomo co kapitan knuje w tej swojej kajucie. Powiem wam tylko, że jeśli chcecie stanąć przeciwko naszej załodze to szybko skończycie. Nawet ty Pars - Bosman popatrzył się złowrogo na Parsivala, który lekceważąco rozglądał się po pokładzie. Po słowach marynarza z przestrachem spojrzał na niego.
- Clint! -Bosman rzucił do jednego z kudzi, którym jeszcze przed chwilą szabla Fantoma o mało co nie rozerwała Jedynego Skarbu Mężczyzny - Zaprowadź panów do kapitana. Niech się wreszcie dowiedzą co tu robia zanim nam łajbę pokiereszują.
Wezwany marynarz popatrzył niechętnie na piratów i zszedł po schodkach pod pokład prowadząc za sobą naszych bohaterów. Parę razy skręcił aż w końcu znalazł się przed bogato zdobionymi drzwiami. Zapukał 3 razy. Z kajuty dobiegło zaproszenie. Piraci wesli do środka zostawiając za sobą ponurego Clinta.
Kajuta była dość sporych rozmiarów. Znajdowało się tam biurko pod ścianą, dosyć sporych rozmiarów skrzynka oraz pełno broni na ścianach. Za równo białej jak i palnej. Były tam muszkiety, pistolety, katany , sztylety i wiele innych. Niedaleko biurka były drzwi prawdopodobnie prowadzące do części sypialnej. Za biurkiem siedział młody mężczyzna. Na oko mógł mieć koło 30 lat. Był ubrany w czerwony mundur. Z głowy spływały po ramionach piękne czarne włosy. Na twarzy kapitana widniał przyjazny uśmiech. Gestem zaprosił piratów aby spoczęli na krzesłach niedaleko biurka.
- Witam was moi mili- Kapitan uśmiechnął się promiennie - Nazywam się Heidegger. Kapitan Heidegger jeśli chodzi o ścisłość. Słyszałem, że ładnie panowie urządzili moich marynarzy - Kapitan Heidegger puścił do nich oko - Pewnie zastanawiacie się jaka jest wasza misja? Cóż w zasadzie to nie będzie to wyglądało tak jak myślicie. Ale wszystko po kolei. Może najpierw się przedstawicie, żebym miał pewnośc, że mówię z dobrymi osobami? - Kapitan spojrzał zachęcająco na przybyłych.

Piraci ze spokojem popatrzyli na ostrze Fantoma. Jeden celny strzał i palec pirata leżał na pokładzie a szabla wyleciała przez burtę.
Masz szczęście, że kapitan kazał was nie zabijać - Mruknął ponuro bosman i schował pistolet za pas - Misja jak to misja. Żadko kiedy wiadomo co kapitan knuje w tej swojej kajucie. Powiem wam tylko, że jeśli chcecie stanąć przeciwko naszej załodze to szybko skończycie. Nawet ty Pars - Bosman popatrzył się złowrogo na Parsivala, który lekceważąco rozglądał się po pokładzie. Po słowach marynarza z przestrachem spojrzał na niego.
- Clint! -Bosman rzucił do jednego z kudzi, którym jeszcze przed chwilą szabla Fantoma o mało co nie rozerwała Jedynego Skarbu Mężczyzny - Zaprowadź panów do kapitana. Niech się wreszcie dowiedzą co tu robia zanim nam łajbę pokiereszują.
Wezwany marynarz popatrzył niechętnie na piratów i zszedł po schodkach pod pokład prowadząc za sobą naszych bohaterów. Parę razy skręcił aż w końcu znalazł się przed bogato zdobionymi drzwiami. Zapukał 3 razy. Z kajuty dobiegło zaproszenie. Piraci wesli do środka zostawiając za sobą ponurego Clinta.
Kajuta była dość sporych rozmiarów. Znajdowało się tam biurko pod ścianą, dosyć sporych rozmiarów skrzynka oraz pełno broni na ścianach. Za równo białej jak i palnej. Były tam muszkiety, pistolety, katany , sztylety i wiele innych. Niedaleko biurka były drzwi prawdopodobnie prowadzące do części sypialnej. Za biurkiem siedział młody mężczyzna. Na oko mógł mieć koło 30 lat. Był ubrany w czerwony mundur. Z głowy spływały po ramionach piękne czarne włosy. Na twarzy kapitana widniał przyjazny uśmiech. Gestem zaprosił piratów aby spoczęli na krzesłach niedaleko biurka.
- Witam was moi mili- Kapitan uśmiechnął się promiennie - Nazywam się Heidegger. Kapitan Heidegger jeśli chodzi o ścisłość. Słyszałem, że ładnie panowie urządzili moich marynarzy - Kapitan Heidegger puścił do nich oko - Pewnie zastanawiacie się jaka jest wasza misja? Cóż w zasadzie to nie będzie to wyglądało tak jak myślicie. Ale wszystko po kolei. Może najpierw się przedstawicie, żebym miał pewnośc, że mówię z dobrymi osobami? - Kapitan spojrzał zachęcająco na przybyłych.
.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Weszedł sobie jak gdyby nigby nic do kajuty kapitana. Od razu rzuciła mu się w oczy kolekcja broni kapitana statku. Kapitan zadał pytanie i oczekiwał aż Czerwony pirat odpowie. Ten muszkiet to Winchester 3? Miałem go na statku, bardzo poręczny, po za tym co to za imię Heidegger? Jakieś niemieckie... czytałem kiedyś taką książkę... hmmm... Frankenstein... to nazwisko jest w tym stylu, tak? Parsknął. Nie zrobił na mnie kapitan najlepszego wrażenia. Co do mojego imienia to dla pana Czerwony pirat, a dla obecnej tu reszty mogę być po imieniu. Podszedł do biurka Kapitana Herr Heidegger'a. Herr Heidegger ich nicht habe freizeit! Rozumiesz? Ja nie mam czasu panie Heidegger! Streszczaj się. Do konkretów. Uśmiechnął się upiornie. Może powiedzieć ci to po rosyjsku, polsku lub angielsku? *Ja jestem tu górą, a on nie ma tutaj ze mną szans.* Podszedł do okna. Podrapał lekko szybę. Hmmm... brudne, co wy? Majtków macie leniwych? Pokazał kapitanowi palec. Kurz... niby nic ale mówi tak wiele. Nie mam do ciebie zaufania Heidegger, zrozum to, im szybciej mi o wszystkim powiesz tym lepiej. Usunął się w cień tak aby jego przydymione monokle odbijały światło. Przytrzymał lekko rondo kapelusza i oparł się o ścianę. *Nie będę tu siadać.*
Weszedł sobie jak gdyby nigby nic do kajuty kapitana. Od razu rzuciła mu się w oczy kolekcja broni kapitana statku. Kapitan zadał pytanie i oczekiwał aż Czerwony pirat odpowie. Ten muszkiet to Winchester 3? Miałem go na statku, bardzo poręczny, po za tym co to za imię Heidegger? Jakieś niemieckie... czytałem kiedyś taką książkę... hmmm... Frankenstein... to nazwisko jest w tym stylu, tak? Parsknął. Nie zrobił na mnie kapitan najlepszego wrażenia. Co do mojego imienia to dla pana Czerwony pirat, a dla obecnej tu reszty mogę być po imieniu. Podszedł do biurka Kapitana Herr Heidegger'a. Herr Heidegger ich nicht habe freizeit! Rozumiesz? Ja nie mam czasu panie Heidegger! Streszczaj się. Do konkretów. Uśmiechnął się upiornie. Może powiedzieć ci to po rosyjsku, polsku lub angielsku? *Ja jestem tu górą, a on nie ma tutaj ze mną szans.* Podszedł do okna. Podrapał lekko szybę. Hmmm... brudne, co wy? Majtków macie leniwych? Pokazał kapitanowi palec. Kurz... niby nic ale mówi tak wiele. Nie mam do ciebie zaufania Heidegger, zrozum to, im szybciej mi o wszystkim powiesz tym lepiej. Usunął się w cień tak aby jego przydymione monokle odbijały światło. Przytrzymał lekko rondo kapelusza i oparł się o ścianę. *Nie będę tu siadać.*
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 1 stycznia 2007, 16:55 przez scorez, łącznie zmieniany 1 raz.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Fantom
- Zwą mnie Fantom. Chyba wiadomo dlaczego.- mówił z za ciągle zaciągniętej na twarzy chusty. Wyciągnął rękę by ją podać kapitanowi.
- Gwoli ścisłości to ja tak urządziłem pańską załogę - powiedział z uśmiechem w głosie.
- Z resztą oni mnie też nieźle urządzili. - powiedział myśląc o krwawiącej ręce.
na pokładzie byłem z dwoma sztyletami. szable raczej nie pozwoliłyby mi na takie manewrny[/i]
- Zwą mnie Fantom. Chyba wiadomo dlaczego.- mówił z za ciągle zaciągniętej na twarzy chusty. Wyciągnął rękę by ją podać kapitanowi.
- Gwoli ścisłości to ja tak urządziłem pańską załogę - powiedział z uśmiechem w głosie.
- Z resztą oni mnie też nieźle urządzili. - powiedział myśląc o krwawiącej ręce.
na pokładzie byłem z dwoma sztyletami. szable raczej nie pozwoliłyby mi na takie manewrny[/i]

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Jack "Red" Mortis
Podniósł swoją broń z pokładu i poszedł za resztą do kajuty kapitana. Wysłuchał w spokoju przemowy pirata, po czym przedstawił się. Jack Mortis-powiedział i skłonił się lekko.-Przez przyjaciół zwany "Red". Pływałem z Francisem Drake, jeszcze za czasów, kiedy nie był sługą królowej.
Podniósł swoją broń z pokładu i poszedł za resztą do kajuty kapitana. Wysłuchał w spokoju przemowy pirata, po czym przedstawił się. Jack Mortis-powiedział i skłonił się lekko.-Przez przyjaciół zwany "Red". Pływałem z Francisem Drake, jeszcze za czasów, kiedy nie był sługą królowej.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Roland z Londynu
Roland wszedł ze wszystkimi na statek, a następnie udał się do kajuty kapitana. Oparł się o ścianę, badając wzrokiem pomieszczenie i szukając czegoś, co mogłoby się przydać w razie drobnej różnicy zdań.
-Mam na imię Roland i tyle powinno panu wystarczyć, panie Heidegger. - uśmiechnął się krzywo. Jedną rękę ciągle trzymał opartą na szabli.
Roland wszedł ze wszystkimi na statek, a następnie udał się do kajuty kapitana. Oparł się o ścianę, badając wzrokiem pomieszczenie i szukając czegoś, co mogłoby się przydać w razie drobnej różnicy zdań.
-Mam na imię Roland i tyle powinno panu wystarczyć, panie Heidegger. - uśmiechnął się krzywo. Jedną rękę ciągle trzymał opartą na szabli.



-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Po pierwsze: scroez, uspokój się
. Tam nie było okna a już tym bardziej kurzu. Heidegger to nazwisko i nie jest niemieckie. Nie bylo tam Winchestera 3

Kapitan spojrzał ze spokojnym rozbawieniem na Parsivala
Widzę, że nie będzie się z panem miło gadało. Jeśli pan chce może pan z tąd wyjść natychmiast. - Kapitan odwrócił się od Parsivala po czym popatrzył na Fantoma. Oczy mu się zaiskrzyły - Tego się właśnie po panu spodziewałem. Czuję, że znajdziemy wiele tematów do wspólnych rozmów. Ale widzę, ze panowie niecierpliwią się już co to za misja. Otóż jak juz powiedziałem, nie będzie to wyglądało tak jak myślicie. Będziecie musieli zaufać mi i całej załodze. Ja wam ufam. Wiem, że nic mi nie zrobicie dopóki nie bedziecie mieli powodów.- Kapitan Heidegger uśmiechnął się zachęcająco. Potrafił wzbudzić zainteresowanie. - Nie musimy chyba ukrywać, że wszyscy trudnimy się tym samym fachem. Niedawno straciłem kilka osób z załogi. Nie ważne jak. Powiedzmy, że było to na ich własne życzenie. Mam nadzieję, że przyjmiecie panowie te posady. Co do pana, panie Parsivalu, mam pewne zastrzeżenia gdyż nie wypadł pan najlepiej w moich oczach. Na razie dam panu jakąś spokojną fuchę jeśli chce pan zatrzymać się na tym statku. - Pirat spojrzał chłodnym wzrokiem na Parsivala po czym ciągnął dalej - Słyszałem, ze któryś z panów potrafiłby być kapitanem na tak duzym liniowcu jak "Karolina"? Poluję na ten statek od pewnego czasu a teraz nada się dobra okazja. Mam parę listów polecających więc nie ma mowy o odmowie. - Korsarz spojrzał spokojnie na zebranych.



Kapitan spojrzał ze spokojnym rozbawieniem na Parsivala
Widzę, że nie będzie się z panem miło gadało. Jeśli pan chce może pan z tąd wyjść natychmiast. - Kapitan odwrócił się od Parsivala po czym popatrzył na Fantoma. Oczy mu się zaiskrzyły - Tego się właśnie po panu spodziewałem. Czuję, że znajdziemy wiele tematów do wspólnych rozmów. Ale widzę, ze panowie niecierpliwią się już co to za misja. Otóż jak juz powiedziałem, nie będzie to wyglądało tak jak myślicie. Będziecie musieli zaufać mi i całej załodze. Ja wam ufam. Wiem, że nic mi nie zrobicie dopóki nie bedziecie mieli powodów.- Kapitan Heidegger uśmiechnął się zachęcająco. Potrafił wzbudzić zainteresowanie. - Nie musimy chyba ukrywać, że wszyscy trudnimy się tym samym fachem. Niedawno straciłem kilka osób z załogi. Nie ważne jak. Powiedzmy, że było to na ich własne życzenie. Mam nadzieję, że przyjmiecie panowie te posady. Co do pana, panie Parsivalu, mam pewne zastrzeżenia gdyż nie wypadł pan najlepiej w moich oczach. Na razie dam panu jakąś spokojną fuchę jeśli chce pan zatrzymać się na tym statku. - Pirat spojrzał chłodnym wzrokiem na Parsivala po czym ciągnął dalej - Słyszałem, ze któryś z panów potrafiłby być kapitanem na tak duzym liniowcu jak "Karolina"? Poluję na ten statek od pewnego czasu a teraz nada się dobra okazja. Mam parę listów polecających więc nie ma mowy o odmowie. - Korsarz spojrzał spokojnie na zebranych.
.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Winchester 3 to w pirackim slangu żart (denna broń). Ja zawsze myślałem że kapitanowie swoje kajuty mają na tyłach statków. Wiesz... tak gdzie statek ma tył są okienka. Ale to ty rządzisz.
Niestety muszę rozczarować cię Heineken czy jak ci tam. *Za dużo mam do stracenia.* Nie odejdę stąd i ty też tego nie chcesz. Powiedziałeś mi o dużo za dużo abym mógł sobie stąd spokojnie wyjść. Z tego co usłyszałem wnioskuję że starczy aby zainteresować pańską głową kilka ważnych osób. *Żryj to.* Odepchnął się lekko od ściany. Podszedł delikatnie do przodu unosząc delikatnie lewy bark. Stanął koło Fantoma. Powiedzmy że przyjmę tę misję. Co będę z tego miał? Rozejżał się po kajucie, a w oczach pojawiły się ogniki. Sięgnął do kieszeni. Wyciągnął małe półokrągłe zawiniątko. Rozwinął delikatnie i wyjął z niej pasek cytryny. Polizał go delikatnie a potem wsunął go powoli do ust. No. Słucham. Dalej.
Winchester 3 to w pirackim slangu żart (denna broń). Ja zawsze myślałem że kapitanowie swoje kajuty mają na tyłach statków. Wiesz... tak gdzie statek ma tył są okienka. Ale to ty rządzisz.
Niestety muszę rozczarować cię Heineken czy jak ci tam. *Za dużo mam do stracenia.* Nie odejdę stąd i ty też tego nie chcesz. Powiedziałeś mi o dużo za dużo abym mógł sobie stąd spokojnie wyjść. Z tego co usłyszałem wnioskuję że starczy aby zainteresować pańską głową kilka ważnych osób. *Żryj to.* Odepchnął się lekko od ściany. Podszedł delikatnie do przodu unosząc delikatnie lewy bark. Stanął koło Fantoma. Powiedzmy że przyjmę tę misję. Co będę z tego miał? Rozejżał się po kajucie, a w oczach pojawiły się ogniki. Sięgnął do kieszeni. Wyciągnął małe półokrągłe zawiniątko. Rozwinął delikatnie i wyjął z niej pasek cytryny. Polizał go delikatnie a potem wsunął go powoli do ust. No. Słucham. Dalej.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Cóż panie Parsivalu - Głos korsarza stał się nieprzyjemny - Mogę pana spokojnie wypuścić ze statku i mogę pana zapewnić, że nic mi się nie stanie. Bardziej martwiłbym się o pana gdyby pan powiedział coś nie tak. Mimo wszystko dam panu szansę. Jak na razie popracuje pan trochę nad czystością pokładu a jak pan dowie się z kogo żartował, może awansuję pana na kogoś bardziej zasłużonego. Co do zysków to nie będzie on wielki. Ot darmowe jedzenie na statku i jakieś drobne na własne potrzeby. - Kapitan Heidegger spojrzał jadowitym wzrokiem na korsarza. Uderzył leciutko w gong za swoimi plecami.
.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań

-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Roland z Londynu
-Nie ufam nikomu, panie kapitanie. - odezwał się korsarz. - Powiem tak. Albo wystawi pan kawę na ławę i wytłumaczy dokładnie czego od nas chce, a także ile zapłaci, to nie mamy o czym gadać. Lubię konkrety i pewnie pan o tym wie.
Roland spojrzał na kapitana silnym wzrokiem zimnych, jasnoniebieskich oczu.
"Jeśli myśli, że może mnie wykiwać, to grubo się myli."
-Nie ufam nikomu, panie kapitanie. - odezwał się korsarz. - Powiem tak. Albo wystawi pan kawę na ławę i wytłumaczy dokładnie czego od nas chce, a także ile zapłaci, to nie mamy o czym gadać. Lubię konkrety i pewnie pan o tym wie.
Roland spojrzał na kapitana silnym wzrokiem zimnych, jasnoniebieskich oczu.
"Jeśli myśli, że może mnie wykiwać, to grubo się myli."



-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro

-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Korsarz odetchnął z przygnębieniem.
- Dzisiaj trudno jest o dobrego korsarza a słyszałem już o was wiele więc miałem nadzieję, że uda mi się was namówić na słuzbe chociażby ze względu na atrakcje na tym okręcie. Na statku mamy taki zwyczaj, że każdy dostaje tyle, ile sam sobie weźmie, plus część na rozwój statku (zaopatrzenie i takie tam), z resztą pieniądze na tym statku nie mają duzej wartosci a żadko zawijamy do brzegów, jedynie by uzupełnić zapasy a to zdaża się na prawdę rzadko gdyż chętniej łupimy na pełnym morzu. - Kapitan Heidegger ze smotkiem spojrzał na jedną z szabli wiszących na ścianie i westchnął -Ale jeśli pieniądze są dla was ważniejsze, droga wolna, możecie iść wraz z panem Parsivalem. Dla mojej załogi liczy się bardziej wojna z Francją i bandera Amerykańska, która, mam nadzieję, kiedyś powstanie...
- Dzisiaj trudno jest o dobrego korsarza a słyszałem już o was wiele więc miałem nadzieję, że uda mi się was namówić na słuzbe chociażby ze względu na atrakcje na tym okręcie. Na statku mamy taki zwyczaj, że każdy dostaje tyle, ile sam sobie weźmie, plus część na rozwój statku (zaopatrzenie i takie tam), z resztą pieniądze na tym statku nie mają duzej wartosci a żadko zawijamy do brzegów, jedynie by uzupełnić zapasy a to zdaża się na prawdę rzadko gdyż chętniej łupimy na pełnym morzu. - Kapitan Heidegger ze smotkiem spojrzał na jedną z szabli wiszących na ścianie i westchnął -Ale jeśli pieniądze są dla was ważniejsze, droga wolna, możecie iść wraz z panem Parsivalem. Dla mojej załogi liczy się bardziej wojna z Francją i bandera Amerykańska, która, mam nadzieję, kiedyś powstanie...
.
