[Neuroshima - Kolor Chromu] Bitwa o Tornado

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tony
Mężczyzna podniósł się powoli z ziemi. Bandziory mogły zobaczyć błysk szaleństwa w oczach. Tony'emu przypomniały się słowa ojca "Nie dawaj sobą powmiatać synu" - rozbrzmiało mu w uszach. Na twarzy zabójcy ukazał się szyderczy uśmiech. Prawie każdy by się go przeraził. Pokręcony popatrzył tylko jak John wyciąga karabin.
- Nie to ja sobię was zostawię na kolację - szepnął do bandziorów po czym wszedł do knajpy. Otarł zmęczoną twarz. Przybrał rysy człowieka-aligatora. Clint Eastwood wszedł do baru.
- Barman - powiedział - Dobre piwo. Tylko szybko!
Usiadł za kontuarem czekając na zamówienie i słuchając odgłosów z zewnątrz.
Mężczyzna podniósł się powoli z ziemi. Bandziory mogły zobaczyć błysk szaleństwa w oczach. Tony'emu przypomniały się słowa ojca "Nie dawaj sobą powmiatać synu" - rozbrzmiało mu w uszach. Na twarzy zabójcy ukazał się szyderczy uśmiech. Prawie każdy by się go przeraził. Pokręcony popatrzył tylko jak John wyciąga karabin.
- Nie to ja sobię was zostawię na kolację - szepnął do bandziorów po czym wszedł do knajpy. Otarł zmęczoną twarz. Przybrał rysy człowieka-aligatora. Clint Eastwood wszedł do baru.
- Barman - powiedział - Dobre piwo. Tylko szybko!
Usiadł za kontuarem czekając na zamówienie i słuchając odgłosów z zewnątrz.
.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
W oczach Johna błyszczało szaleństwo. Wyglądał, jakby się naćpał czegoś mocnego. Wytrzeszczył oczy, pluł pianą i krzyczał jak szaleniec. Takich psycholi rzadko kiedy widać na ulicy. Siedem wystrzałów brzmiących jak nieprzerwany metaliczny krzyk. Trzy następujące kolejno po sobie krzyki umierających ludzi. Hektolitry krwi na ubraniu Johna... Największy z olbrzymów został jedynie lekko ranny w brzuch, z rozbiegu uderzył strzelającego wciąż Johna, powalając go na ziemię, a następnie uciekając z wyciekającymi flakami...
Świetnie nie? Za zabójstwo grozi egzekucja, ale w morderczych szałach zapomina się o wszelkich zasadach.
Grupa młodych ludzi wybiegła z baru, krzycząc: ZABÓJCA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdy tymczasem John leżał na ziemi, patrząc się w niebo i wycierając krew ze swojej twarzy. Poczuł, że kolos złamał mu nos. Wstał, podniósł śrutówkę i stał w miejscu oszołomiony, nie wiedząc, co robić.
Z komisariatu wychodził już Szeryf z naładowanym Winchesterem... Z bocznej uliczki, ubrany w brudną marynarkę i jeansy, nieogolony mężczyzna krzyknął do Was:
- Hej Wy tam, chodźcie ze mną, zanim ten psychol was zacznie ścigać - powiedział, wskazując na zbliżającego się Szeryfa...[/i]
Świetnie nie? Za zabójstwo grozi egzekucja, ale w morderczych szałach zapomina się o wszelkich zasadach.
Grupa młodych ludzi wybiegła z baru, krzycząc: ZABÓJCA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdy tymczasem John leżał na ziemi, patrząc się w niebo i wycierając krew ze swojej twarzy. Poczuł, że kolos złamał mu nos. Wstał, podniósł śrutówkę i stał w miejscu oszołomiony, nie wiedząc, co robić.
Z komisariatu wychodził już Szeryf z naładowanym Winchesterem... Z bocznej uliczki, ubrany w brudną marynarkę i jeansy, nieogolony mężczyzna krzyknął do Was:
- Hej Wy tam, chodźcie ze mną, zanim ten psychol was zacznie ścigać - powiedział, wskazując na zbliżającego się Szeryfa...[/i]

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tony
"Ocho" - pomyślał zabójca - "Johny już wpakował się w kłopoty". Mężczyzna z miną Clinta Eastwooda zignorował barmana, który rownież go ignorował po czym wyszedł z baru i stanął na przeciwko szeryfa zasłaniając Johny'ego.
- Panie szeryf. - powiedział cicho ale wyraźnie - Radzę panu nie tykać się tego człowieka. Po prostu tamci go wkurzyli. Szczerze mówiąc ja również miałem ochotę sięgnąć po mojego Sig-Sauera - Pokręcony poklepał broń z wesołym uśmiechem na ustach. - Ja na prawdę panu dobrze radzę - dodał po czym zblizył się do leżącego Johny'ego.
- No jak tam chłopie? - zagadnął go - Już po wszystkim. Reszta zwiala. Ale nie martw się. Jeszcze ich dopadniemy - Miamczyk uśmiechnął się przyjaźnie.
"Ocho" - pomyślał zabójca - "Johny już wpakował się w kłopoty". Mężczyzna z miną Clinta Eastwooda zignorował barmana, który rownież go ignorował po czym wyszedł z baru i stanął na przeciwko szeryfa zasłaniając Johny'ego.
- Panie szeryf. - powiedział cicho ale wyraźnie - Radzę panu nie tykać się tego człowieka. Po prostu tamci go wkurzyli. Szczerze mówiąc ja również miałem ochotę sięgnąć po mojego Sig-Sauera - Pokręcony poklepał broń z wesołym uśmiechem na ustach. - Ja na prawdę panu dobrze radzę - dodał po czym zblizył się do leżącego Johny'ego.
- No jak tam chłopie? - zagadnął go - Już po wszystkim. Reszta zwiala. Ale nie martw się. Jeszcze ich dopadniemy - Miamczyk uśmiechnął się przyjaźnie.
.

-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
John
Nie miał nic do stracenia. Ale chciał żyć. Z rozbawieniem pomyślał "Zabójca- też mi coś. Ta cała wioska jest jakaś poyebana. Muszę uciekać..."
Pie*dolcie się złamasy! Wrzasnął na całe gardło. Chwycił strzelbę i wypalił kilka razy w kierunku kolesia z Winchesterem.
Zobaczymy się później. Znajdę was. Chyba, że idziecie ze mną. Rzucił szeptem na odchodne towarzyszom i zniknął w ciemnej uliczce, skąd usłyszano następne kilka wystrzałów skierowanych w szeryfa. John zniknął z klasą. Z klasą początkującego śmiecia... Zastały nowe czasy w tej dziurze... Od tej chwili tak naprawde tą zgrają patafianów rządzi ten, który ośmielił się złamać regulamin. Rządzi śmiercią i bólem... John Payne...
Nie miał nic do stracenia. Ale chciał żyć. Z rozbawieniem pomyślał "Zabójca- też mi coś. Ta cała wioska jest jakaś poyebana. Muszę uciekać..."
Pie*dolcie się złamasy! Wrzasnął na całe gardło. Chwycił strzelbę i wypalił kilka razy w kierunku kolesia z Winchesterem.
Zobaczymy się później. Znajdę was. Chyba, że idziecie ze mną. Rzucił szeptem na odchodne towarzyszom i zniknął w ciemnej uliczce, skąd usłyszano następne kilka wystrzałów skierowanych w szeryfa. John zniknął z klasą. Z klasą początkującego śmiecia... Zastały nowe czasy w tej dziurze... Od tej chwili tak naprawde tą zgrają patafianów rządzi ten, który ośmielił się złamać regulamin. Rządzi śmiercią i bólem... John Payne...
Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałem xD
Tony
Miamczyk spojrzał nie bez zdziwienia na towarzysza oddalającego się. Podszedł do zwłok szeryfa. Szturchnął je lekko butem. Wzruszył ramionami, podniósł Winchestera i wrócił do knajpy. Obojętnym głosem jeszcze raz zamówił piwo. Clint Eastwood znów zagościł na jego twarzy. Taak... To na pewno był chłopak z Miami...
Tony zaczął myśleć o tym jak w ogóle się znalazł w tej drużynie.
Phi co to za druzyna - pomyślał - drużyna patafianów...
Ze spokojem zaczął sączyć piwo. Gdy już wypił zostawił na ladzie Winchestera.
- Reszty nie trzeba - rzucił na odchodnym. Wychodząc spojrzał na lekarkę po czym ruszył na poszukiwanie darmowego piwa i ładnych kobitek.
Tony
Miamczyk spojrzał nie bez zdziwienia na towarzysza oddalającego się. Podszedł do zwłok szeryfa. Szturchnął je lekko butem. Wzruszył ramionami, podniósł Winchestera i wrócił do knajpy. Obojętnym głosem jeszcze raz zamówił piwo. Clint Eastwood znów zagościł na jego twarzy. Taak... To na pewno był chłopak z Miami...
Tony zaczął myśleć o tym jak w ogóle się znalazł w tej drużynie.
Phi co to za druzyna - pomyślał - drużyna patafianów...
Ze spokojem zaczął sączyć piwo. Gdy już wypił zostawił na ladzie Winchestera.
- Reszty nie trzeba - rzucił na odchodnym. Wychodząc spojrzał na lekarkę po czym ruszył na poszukiwanie darmowego piwa i ładnych kobitek.
.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Thomas
Gdy tylko John sięgnął po śrutówkę, sędzia przydepnął mu dłoń ciężkim gumiakiem. Młot przygotowany do ciosu zawisł nad ześwirowanym towarzyszem. Nie chciał poświęcać kumpla z drużyny, tym bardziej że ci gangerzy pewnie mieli jakieś zabójstwa na koncie.
- Spokojnie, szeryfie. Mój kolega troszkę za bardzo się rozkręcił, ale juz więcej nie będzie sprawiał kłopotów. Na ogół współpracuje z przedstawicielami prawa o wiele spokojniej, ale skończyły nam się leki na szaleństwo bostońskie, i na razie jest nieco... Niespokojny. Ale jak tylko zdobędziemy leki, to zrobi się lepiej. - powiedział do szeryfa, pewien, że ten go wysłucha, jak przedstawiciel prawa przedstawiciela prawa.
Gdy tylko John sięgnął po śrutówkę, sędzia przydepnął mu dłoń ciężkim gumiakiem. Młot przygotowany do ciosu zawisł nad ześwirowanym towarzyszem. Nie chciał poświęcać kumpla z drużyny, tym bardziej że ci gangerzy pewnie mieli jakieś zabójstwa na koncie.
- Spokojnie, szeryfie. Mój kolega troszkę za bardzo się rozkręcił, ale juz więcej nie będzie sprawiał kłopotów. Na ogół współpracuje z przedstawicielami prawa o wiele spokojniej, ale skończyły nam się leki na szaleństwo bostońskie, i na razie jest nieco... Niespokojny. Ale jak tylko zdobędziemy leki, to zrobi się lepiej. - powiedział do szeryfa, pewien, że ten go wysłucha, jak przedstawiciel prawa przedstawiciela prawa.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:


- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
BTW. Szeryf nie zginął... Reszta posta za chwilę.
To co napisze gracz jest rozpatrywane przez MG
.
Doszło do pewnego nieporozumienia, dlatego pozmieniałem lekko posty i przystopowałem akcję.
Sytuacja wygląda tak:
Tony stoi w drzwiach baru, patrząc na wszystko. Nie podszedł do szeryfa i nic póki co nie zrobił.
Johny wstał, ale nie podniósł USASa-12, ponieważ Thomas przygniótł mu dłoń nogą i tylko czeka z młotem, aż psychol zrobi coś niepożądanego.
Thomas wiadomo co robi.
Szeryf stoi niewzruszony jakieś 50metrów przed wami. W dwóch rękach trzyma winchestera. Gwizdnął tak, jak sędzia, gdy kończy mecz. Z wyremontowanego budynku stojącego nieopodal wyszło podobnie ubranych w niebieskie koszule i białe spodnie "pomocników" szeryfa (pięciu). Wszyscy z bronią palną i odznakami... Prawdziwe kłopoty.
Tymczasem z bocznej uliczki wygląda na was facet, który gwarantuje wam spokojne miejsce do schronienia, gwarantowane przez jego szefa. Przez jego usta przewinęło się imię: Don "Bossa", o którym drużynowy mafiozo już gdzieś słyszał...
To co napisze gracz jest rozpatrywane przez MG

Doszło do pewnego nieporozumienia, dlatego pozmieniałem lekko posty i przystopowałem akcję.
Sytuacja wygląda tak:
Tony stoi w drzwiach baru, patrząc na wszystko. Nie podszedł do szeryfa i nic póki co nie zrobił.
Johny wstał, ale nie podniósł USASa-12, ponieważ Thomas przygniótł mu dłoń nogą i tylko czeka z młotem, aż psychol zrobi coś niepożądanego.
Thomas wiadomo co robi.
Szeryf stoi niewzruszony jakieś 50metrów przed wami. W dwóch rękach trzyma winchestera. Gwizdnął tak, jak sędzia, gdy kończy mecz. Z wyremontowanego budynku stojącego nieopodal wyszło podobnie ubranych w niebieskie koszule i białe spodnie "pomocników" szeryfa (pięciu). Wszyscy z bronią palną i odznakami... Prawdziwe kłopoty.
Tymczasem z bocznej uliczki wygląda na was facet, który gwarantuje wam spokojne miejsce do schronienia, gwarantowane przez jego szefa. Przez jego usta przewinęło się imię: Don "Bossa", o którym drużynowy mafiozo już gdzieś słyszał...


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Thomas
Uśmiecha się lekko do szeryfa, zarzucając młot na ramię, i rusza za Tonym.
- Zaraz go tu przyprowadzę, nie kłopoczcie się! - krzyczy na odchodnym do szeryfa, mając nadzieję, że ten uwierzy mu na chwilę wystarczająco długą, by cała drużyna zdołała znaleźć się we wspomnianym 'bezpiecznym schronieniu'.
Uśmiecha się lekko do szeryfa, zarzucając młot na ramię, i rusza za Tonym.
- Zaraz go tu przyprowadzę, nie kłopoczcie się! - krzyczy na odchodnym do szeryfa, mając nadzieję, że ten uwierzy mu na chwilę wystarczająco długą, by cała drużyna zdołała znaleźć się we wspomnianym 'bezpiecznym schronieniu'.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tony
Mężczyzna spojżał w kierunku faceta w uliczce. Wzruszył ramionami. Po raz kolejny musiał zrezygnować z piwka. Powiódł wzrokiem po obecnych po czym ruszył za Thomasem.
-Lepiej jak go będę ubezpieczał. Nie wiadomo co zrobi John. Wy tu lepiej zostańcie. On może być niebezpieczny. - Rzucił do szeryfa. Po chwili zwrócił się do drużynowej lekarki - Idziesz z nami Amelko? - zapytał twardym głosem. Nie czekając na odpowiedź poprawił okulary i podbiegł do Thony'ego podążającego w stronę faceta w uliczce.
Mężczyzna spojżał w kierunku faceta w uliczce. Wzruszył ramionami. Po raz kolejny musiał zrezygnować z piwka. Powiódł wzrokiem po obecnych po czym ruszył za Thomasem.
-Lepiej jak go będę ubezpieczał. Nie wiadomo co zrobi John. Wy tu lepiej zostańcie. On może być niebezpieczny. - Rzucił do szeryfa. Po chwili zwrócił się do drużynowej lekarki - Idziesz z nami Amelko? - zapytał twardym głosem. Nie czekając na odpowiedź poprawił okulary i podbiegł do Thony'ego podążającego w stronę faceta w uliczce.
.

-
- Kok
- Posty: 1007
- Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
- Numer GG: 8564458
- Lokalizacja: Z TBM
Amelia
- Tylko nie Amelko! Krzyknęla do Tony'ego zdenerwowana. - I pewnie, że z wami pójdę. Powiedziała do siebie cicho. - Inczej byłoby po mnie Powiedziała i odwróciła się do szeryfa z promiennym uśmiechem - Stróż prawa pozwoli, że z kolegami pójdę, prawda? I nie czekając na odpowiedź zaczęła iśc za Tonym nucąc coś pod nosem. Po chwili gdy go dogoniła odezwała sie - I nie strój takiego twardziela. Powiedziała i poszła dalej.
- Tylko nie Amelko! Krzyknęla do Tony'ego zdenerwowana. - I pewnie, że z wami pójdę. Powiedziała do siebie cicho. - Inczej byłoby po mnie Powiedziała i odwróciła się do szeryfa z promiennym uśmiechem - Stróż prawa pozwoli, że z kolegami pójdę, prawda? I nie czekając na odpowiedź zaczęła iśc za Tonym nucąc coś pod nosem. Po chwili gdy go dogoniła odezwała sie - I nie strój takiego twardziela. Powiedziała i poszła dalej.
