Mam nadzieję, że Bielik się nie obrazi jeśli zagram jego postacią.
Drirerin:
- Eeee...no ja właśnie...ten...no... - elf nie wiedział co odpowiedzieć. Nie chciał zdradzać prawdziwego powodu pobytu na wyspie bo wiedział że spotka się to z dociekliwością pająko-ludzi - Mam na imię Drirerin. Jestem tutaj z kilkoma moimi przyjaciółmi - szybko zmienił temat - Może chcecie ich poznać?? Chłopaki, dziewczyny - wychodźcie stamtąd... - Drirerin odwrócił się i krzyknął w stronę krzaków z których po chwili wyszła czwórka awanturników.
“I znowu miałem racje”- pomyślał w duchu i wyszedł z krzaków wprost do druidów. Gdy tamci go spostrzegli on jedynie lekko skłonił na znak szacunku a następnie zaczął mówić:
- Bardzo przepraszam za zachowanie mego druha, ale musicie wiedzieć że trudno jest nie przestraszyć się waszej rasy nam nie pochodzącym z tych terenów.- półolbrzym podszedł do Drirerina i stanął tuż obok niego.- Jam jest Endril i tak samo jak wy jestem druidem. A powodem dlaczego przybyliśmy tutaj jest ważna misja powierzona nam przez wysoko postawionego maga.- druid dokładnie przyjrzał się polanie.- Czy w takim razie nie będzie przeszkadzać wam nasza obecność tutaj?[/url]
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 17 lipca 2006, 09:04 przez Sergi, łącznie zmieniany 1 raz.
Krasnolud podszedł do Drirerina i spojrzał na sharanów. "Kawał chłopiska z niego", pomyślał patrząc na pierwszego z nich. Na razie nie zamierzał się oddzywać. Patrzył na Endrila, który w takich sytuacjach zawsze wiedział jak rozmawiać z nowopoznanymi osobami. Zwłaszcza teraz gdy obaj pająko-ludzie okazali się druidami miał ku temu jeszcze jeden powód, w końcu byli to reprezentanci jego profesji.
Krasnolud wiedział, że półolbrzym na pewno ugada ich jakoś i sprawi, że sharanowie nie będą ich niepokoić na polanie, na której mają przecież coś do zrobienia. W milczeniu oczekiwał na dlaszy rozwój wydarzeń.
- Witam cię, Endrilu na naszej Wyspie...Macie szczęście że nie spotkaliście innych naszych braci, którzy z pewnością by was zabili...A cóż to za misja sprowadza tutaj ciebie i twych przyjaciół? - spytał długobrody sharański druid - Mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z niszczeniem natury, bo wtedy niestety nie będziemy mogli puścić was wolno.
Kalom spojrzał na piątkę przyjaciół którzy stali teraz przed nim. Ze spokojem na twarzy oczekiwał na odpowiedź.
- Wręcz przeciwnie drogi Kalomie- półolbrzym uśmiechnął się do druidów.- Przybyliśmy do tego pięknego lasu jedynie po to aby uratować go przed zagrożeniem znajdującym się na tej właśnie polanie- Endril intensywnie myślał nad jakąś przekonującą bajeczką, miał już jakiś pomysł, trzeba go było jednak wpierw sprawdzić.
- Zagrożenie... - zamyślił się Kalom - I my nic o tym nie wiemy...Hmmm...nasz plemienny astrolog nie spisuje sie ostatnio zbyt dobrze...Cóż to za zagrożenie, Endrilu, które właśnie tutaj się znajduje??
Sharan spojrzał na druida dziwnym wzrokiem. Na jego twarzy widać było przejęcie.
"No nie...Endril zaraz mu wszystko powie...Jak na spowiedzi u kleryka w Ostmundzie...I cholera wie co się wtedy stanie", pomyślał krasnolud spoglądając na przyjaciela. Odruchowo kopnął go lekko w łydkę przypominając mu o tym, że sharanom należy się jedynie bajka a nie cała prawda o tym po co tutaj przyszli. Półolbrzym spojrzał na swego niskiego przyjaciela marszcząc brwi, a Gortni miał nadzieję, zę Endril wiedział o co mu chodziło.
Półolbrzym stał chwile w milczeniu zastanawiając się co może im powiedzieć, a co lepiej przemilczeć.
-Właśnie na tej polanie znajduję się krypta złowrogiego maga, który umarł wieki temu.- Endril przypatrywał się druidów, próbował coś z ich min wywnioskować.- Otóż owa krypta jest chroniona czarem niewidzialności, pewnie nawet nie byliście świadomi zagrożenia. W tej krypcie znajduje się księga zawierająca całą wiedzę tego maga.- druid wziął głębszy oddech- Musimy ją zabrać z tego lasu ponieważ moze ona sprowadzić na wasz dom wiele zagrożeń, a jednym z tych zagrożeń jest ekspedycja czarnych elfów z kontynentu również tutaj zmierzajaca. Jako druid mogę przysiaść ,że powstrzymamy ich wszystkimi możliwymi sposobami. Więc pytam się was czy możemy bez zagrożenia z waszej strony zabrać stąd ową księgę?
Łowczyni stała w milczeniu. Nie wiedziała co powiedzieć. Poprostu ja zamurowało!!!!!!!"No tak jak teraz sie o wszystkim dowiedzieli to mogą nas zjeść spokojnie." Na szczęście jej reguła przetrwała i nie schowała łuku tylko go opuściła. "Przecież jak się broniż przed mrocznymi to moze oni własnie strzegą tej przeklętej ksigi!" Spojrzała na pozostałych. Nie byli w dobrym humorze. "No cóż jak mamy przeżyć to trzeba być gotowym do walki." Nie podniosła łuku. Czekała spokojnie na reakcję.
Czyż czas jest obracającym się kołem, czy też koleina, która po nim pozostaje...
Czarnoksiężnik spokojnie rozejrzał się wokoło, czy nigdzie nie ma innych osobników tego gatunku, na wypadek, gdyby rozmowa poszła nie tak jak trzeba. Stał w milczeniu i obserwował sytuację i otoczenie.
Uff... Na szczęście Endril jest dobrym negocjatorem. Ale czy oni w to uwierzą??- myślę lustrując wzrokiem to Endrila to druidów.
W tym czasie sięgam ręką pod płaszcz tak aby nikt nie zobaczył chwytając sztylet ,żeby być przygotowanym na atak.
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Nagle sharani usłyszli długi stłumiony odgłos. To był róg, a ktoś dmał w niego z całej siły. Kalom spojrzał w stronę skąd dochodził dźwięk, po czym rzekł do Endrila:
- To nasz wódz...Widać ma do nas jakąś ważną sprawę...Musimy więc iść...Mamy tylko nadzieję, ze nas nie okłamaliście...Bo jeśli tak, to możecie być pewni że z życiem z wyspy nie ujdziecie...Żegnajcie więc, a może do zobaczenia - rzucił Kalom i wraz z towarzyszem oddalił się od grupy przyjaciół.. Chwilę potem zniknął między drzewami.
Polana była duża, na środku niej znajdował się wilelki, stary dąb o rozłożystej koronie. Można było łatwo stwierdzić, że to drzewo dużo widziało w swym życiu. Kora była stara, gdziniegdzie spruchniała. Słońce świeciło mocno, a skwar od czasu do czasu przebijał swoimi podmuchami lekki północny wietrzyk. Awanturnicy zbliżyli się do potężnego drzewa.
- Przyjemniaczek z tego sharana, nie ma co - rzucił kransolud wciąz wpatrując się w miejsce gdzie przed chwilą zniknęli obaj pająko-ludzie. Po chwili rzekł do przyjaciół - Dobra, bierzemy się do roboty...Kto z was zapamiętał to zaklęcie które powiedział nam stary elf?? Pasowałoby je wypowiedzieć, nie sądzicie....
Krasnolud złapał za trzonek swego topora. Wiedział że już za chwilę przyjdzie mu zniknąć pod ziemią nekropolii w której być może pożegna się z życiem. Mimo to podświadomie myślał również o drogocennych przedmiotach które mógłby tam odnaleźć. Pchany rządzą bogactwa i przeżycia nowej przygody rzucił do kompanów:
- Wypowiadajcie tę formułkę...Pora zejść do krypty i stawić czoła przeznaczeniu...
Pavcioo wypowiedział zaklęcie przekazane przez elfa (założyłem że to zrobił, w końcu zapisał je na pergaminie) i nagle, tuż obok starego dębu,oczom piątki przyjaciół ukazało się wejście do tajemniczej krypty. Zeszli schodami w dół. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny i odór wilgotnej ziemi. Po pięciu minutach drogi doszli do zamkniętych, solidnych, drewnianych drzwi.
"Zamknięte?. Niech to szlag... Może by je potraktować z topora", pomyślał kradnolud gładząc sie po brodzie. Przyszedł mu jednak do głowy dobry pomysł (dopiero teraz sobie przypomniałem że Bielik oprócz tego że jest iluzjonistą to jest też złodziejem. Dobra nasza!:D). Rzekł do kompanów:
- Niech Drirerin je otworzy...W końcu jest złodziejem, a takie drzwi nie powinny sprawić mu najmniejszych problemów. Co o tym sądzicie?? - rzucił do przyjaciół patrząc na Drirerina - Jeśli będzie się za nimi coś czaić to wpadniemy tam od razu i zrobimy co trzeba!
Drzwi istotnie wyglądały na solidne. Nie wiadomo jakie siły czaiły się po drugiej stronie toteż Gortni zacisnął mocniej dłonie na rękojeści topora i oczekiwał na dalszy rozwój wydarzeń.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 17 lipca 2006, 16:51 przez Serge, łącznie zmieniany 3 razy.
Jeżeli jest ciemno, to zapalam pochodnię. Jeśli nie ma takiej potrzeby to tego nie robię.
Gortni, Endril, niech któryś z was je otworzy, nie wiadomo co się za nimi może czaić...- powiedział pół-ork powtarzając w myślach zaklęcie czarnego pocisku na wszelki wypadek.
- Nie mam pojęcia o otwieraniu zamków, Pavcioo... - rzucił do czarnoksiężnika Gortni - I nie sądzę by Endril również takowe posiadał...Niech nasz drużynowy złodziej otworzy te drzwi...wreszcie się do czegoś przyda...
Krasnolud zmarszczył brwi. Czekał co odpowie Drirerin, który wyglądał teraz na bardzo zamyślonego.