Uśmiechnął się mimo woli. Trudno zresztą nie uśmiechnąć się, gdy los się do ciebie uśmiecha. Być może dzisiejszy dzień nie będzie taki straszny - Pomyślał.
Bez oporów przysiadł się do dziewczyny.
- Jestem Chris. - Przedstawił się. - A ty? A ja nie. - Pomyślał i się roześmiał. Ciekawiło go co ona teraz sobie pomyślała o tym nagłym wybuchu śmiechu, ale powstrzymał się od spojrzenia w jej mysli, był jednak niemal pewny, że zobaczyłby kaftan.
Złapał się na tym, że jednak najbardziej martwi się o cenę kawy.
Bóg na Krzyżu był tylko kolejną religią, która uczyła że miłość i morderstwo są nierozłącznie związane - że w końcu Bóg zawsze pije krew
Nie zwrócił większej uwagi na ciało Coliera ani domek całą uwagę poświęcając skrzynce. Po chwili namysłu spróbował ją otworzyć(sory za krótki post ale musze się śpieszyć)