[WFRP] Powrót Liczmistrza

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk o dziwo zbył serdecznie przywitanie przeora. Czy przez ten czyn przemawiała zbytnia podejrzliwość czy może jedynie niechęć do takich przywitań. Mimo iż nie podał swej prawicy to z elegancją zdjął swój kapelusz i skłonił się tak jak czyniono to niegdyś na dworach wobec person znacznie ważniejszych.
- Jeśli przeor pozwoli chciałbym zapytać się o nurtującą mnie od dłuższej chwili sprawę- zaczął tuż po wywodzie Werner, prawdę mówiąc pełnym zbędnych słów i zwrotów.- Otóż skoro naszym zadaniem jest odnalezienie kurhanów i ich zbadanie, mogłoby to wyglądać jakbyśmy zbezcześcili miejsce pochówku ludzkiego a jeśli nam się poszczęści to i nawet szlacheckiego... Mam nadzieje że o naszym zadaniu powiadomiono mieszkańców tamtych terenów, ażeby okazywali pomoc a nie jedynie niechęć skierowaną do ludzi mogących być jedynie cmentarnymi hienami..- Pyotr spojrzał na swą kompanie, trudno by wzbudzić zaufanie u kogokolwiek wraz z nimi. Równocześnie mówiąc przysłuchiwał się rozmowie między krasnoludem a Brochem. Mimo ,że genealogia rodu Skorruna nie interesowała łowcy to im więcej wiedział tym miał przewage nad innymi kompanami.
Kislevczyk o dziwo zbył serdecznie przywitanie przeora. Czy przez ten czyn przemawiała zbytnia podejrzliwość czy może jedynie niechęć do takich przywitań. Mimo iż nie podał swej prawicy to z elegancją zdjął swój kapelusz i skłonił się tak jak czyniono to niegdyś na dworach wobec person znacznie ważniejszych.
- Jeśli przeor pozwoli chciałbym zapytać się o nurtującą mnie od dłuższej chwili sprawę- zaczął tuż po wywodzie Werner, prawdę mówiąc pełnym zbędnych słów i zwrotów.- Otóż skoro naszym zadaniem jest odnalezienie kurhanów i ich zbadanie, mogłoby to wyglądać jakbyśmy zbezcześcili miejsce pochówku ludzkiego a jeśli nam się poszczęści to i nawet szlacheckiego... Mam nadzieje że o naszym zadaniu powiadomiono mieszkańców tamtych terenów, ażeby okazywali pomoc a nie jedynie niechęć skierowaną do ludzi mogących być jedynie cmentarnymi hienami..- Pyotr spojrzał na swą kompanie, trudno by wzbudzić zaufanie u kogokolwiek wraz z nimi. Równocześnie mówiąc przysłuchiwał się rozmowie między krasnoludem a Brochem. Mimo ,że genealogia rodu Skorruna nie interesowała łowcy to im więcej wiedział tym miał przewage nad innymi kompanami.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Na pytanie Skorruna, Werner uśmiechnął się lekko, a jego oczy spowiła mgła wspomnień o swym dawnym towarzyszu:
- A więc jednak nie myliłem się... jesteście rodziną, tylko nie sądziłem że aż tak bliską...- rzekł w końcu. - Twój ojciec Krung był bardzo odważny. Walczyłem u boku wielu krasnoludów w swoim życiu, ale z nim mógłbym pójść na całe hordy Chaosu bez żadnego strachu. Swego czasu ja, Twój ojciec i dwóch innych towarzyszy zniszczyliśmy kultystów Khorne'a w małej wiosce Gladish gdzieś na obrzeżach Imperium. Zmierzyliśmy się w wtedy z dwoma Wojownikami Chaosu i ich sługusami...Było ciężko, ale jak sam widzisz wciąż tutaj stoję więc to może świadczyć tylko o jednym...Kilka miesięcy później stawiliśmy czoła bezwzględnej twierdzy czarnoksięznika Drachenfelsa. Pewnie i tam byśmy nie przeżyli gdyby nie waleczność, odwaga i poświęcenie Krunga...patrząc na ciebie, Skorrunie widzę najlepsze cechy twojego ojca...Niestety, po opuszczeniu zamku przeklętego czarownika, wracając do Middenlandu zostaliśmy osaczeni w Drakwaldzie przez zwierzoludzi i rozdzieleni. Od tamtej pory, czyli od jakichś dwóch miesięcy nie widziałem się z twoim ojcem, chociaż pewny żem, że wciąż żyje, bo trzeba czegoś więcej niz kuilkunastu mutantów Chaosu by zabić Krunga...
Broch urwał w tym momencie, czując na sobie spojrzenie Antonova. Łowca zdawał się uważnie wsłuchiwać w opowieść weterena. Werner stwierdził, że pora zamilknąć i wysłuchać do końca co ma do powiedzenia przeor La Maisontaal.
Na pytanie Skorruna, Werner uśmiechnął się lekko, a jego oczy spowiła mgła wspomnień o swym dawnym towarzyszu:
- A więc jednak nie myliłem się... jesteście rodziną, tylko nie sądziłem że aż tak bliską...- rzekł w końcu. - Twój ojciec Krung był bardzo odważny. Walczyłem u boku wielu krasnoludów w swoim życiu, ale z nim mógłbym pójść na całe hordy Chaosu bez żadnego strachu. Swego czasu ja, Twój ojciec i dwóch innych towarzyszy zniszczyliśmy kultystów Khorne'a w małej wiosce Gladish gdzieś na obrzeżach Imperium. Zmierzyliśmy się w wtedy z dwoma Wojownikami Chaosu i ich sługusami...Było ciężko, ale jak sam widzisz wciąż tutaj stoję więc to może świadczyć tylko o jednym...Kilka miesięcy później stawiliśmy czoła bezwzględnej twierdzy czarnoksięznika Drachenfelsa. Pewnie i tam byśmy nie przeżyli gdyby nie waleczność, odwaga i poświęcenie Krunga...patrząc na ciebie, Skorrunie widzę najlepsze cechy twojego ojca...Niestety, po opuszczeniu zamku przeklętego czarownika, wracając do Middenlandu zostaliśmy osaczeni w Drakwaldzie przez zwierzoludzi i rozdzieleni. Od tamtej pory, czyli od jakichś dwóch miesięcy nie widziałem się z twoim ojcem, chociaż pewny żem, że wciąż żyje, bo trzeba czegoś więcej niz kuilkunastu mutantów Chaosu by zabić Krunga...
Broch urwał w tym momencie, czując na sobie spojrzenie Antonova. Łowca zdawał się uważnie wsłuchiwać w opowieść weterena. Werner stwierdził, że pora zamilknąć i wysłuchać do końca co ma do powiedzenia przeor La Maisontaal.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Słysząc słowa Pyotra, Jean-Louis uśmiechnął się tylko i powiedział:
- Nie będziecie bezcześcić grobów, ponieważ na wszystkie moje badania mam pozwolenie tak ze strony władz bretońskich jak i imperialnych. - na potwierdzenie tych słów przeor wyciągnął z małej szuflady w komodzie kilka dokumentów i wręczył je łowcy - To są wszystkie potrzebne pozwolenia urzędowe, tak więc praca przeze mnie oferowana jest jak najbardziej legalna i nie musicie się niczym martwić. Ludzie w okolicy również są poinformowani o pracach wykopaliskowych i poszukiwawczych, więc powinni być wam pomocni...
Nagle rozległo sie pukanie do drzwi po czym do sali wszedł młody mnich. Podszedł do przeora i zaczął szeptać mu na ucho. Po chwili mnich skończył a Jean-Louis powiedział:
- Muszę prosić was o wybaczenie, ale mamy kolejnego gościa, któremu powinienem poświęcić nieco uwagi. Kupiec z Parravonu przyjechał nabyć nasze wina i sery. Spróbuję wynegodcjować dobrą cenę. Pozostawiam was pod opieką brata Francois - wskazał na młodego mnicha który skinął głową. - Mam nadzieję, że spędzicie noc pod naszym dachem i że będzie wam odpowiadać nasza strawa. Być może podczas wieczornej wieczerzy stwierdzicie że bardzo ciekawym rozmówcą jest Padre Pierre, nasz bibliotekarz - w ostatnim zdaniu Jean-Louis'a wyczuliście nutkę ironii.
Po wyjściu z komnaty, młody mnich zaprowadził was do wielkiego, nieco lepiej urządzonego pokoju od waszych ostatnich, gdzie znajdowały sie cztery łóżka i wasze wszystkie rzeczy.
- Odpocznijcie panowie...Gdy wieczrona wieczerza będzie gotowa, osobiście po panów przyjdę.
Mnich skinął głową, uśmiechnął się, po czym zamknął za sobą drewniane drzwi. Zostaliście sami.
- Nie będziecie bezcześcić grobów, ponieważ na wszystkie moje badania mam pozwolenie tak ze strony władz bretońskich jak i imperialnych. - na potwierdzenie tych słów przeor wyciągnął z małej szuflady w komodzie kilka dokumentów i wręczył je łowcy - To są wszystkie potrzebne pozwolenia urzędowe, tak więc praca przeze mnie oferowana jest jak najbardziej legalna i nie musicie się niczym martwić. Ludzie w okolicy również są poinformowani o pracach wykopaliskowych i poszukiwawczych, więc powinni być wam pomocni...
Nagle rozległo sie pukanie do drzwi po czym do sali wszedł młody mnich. Podszedł do przeora i zaczął szeptać mu na ucho. Po chwili mnich skończył a Jean-Louis powiedział:
- Muszę prosić was o wybaczenie, ale mamy kolejnego gościa, któremu powinienem poświęcić nieco uwagi. Kupiec z Parravonu przyjechał nabyć nasze wina i sery. Spróbuję wynegodcjować dobrą cenę. Pozostawiam was pod opieką brata Francois - wskazał na młodego mnicha który skinął głową. - Mam nadzieję, że spędzicie noc pod naszym dachem i że będzie wam odpowiadać nasza strawa. Być może podczas wieczornej wieczerzy stwierdzicie że bardzo ciekawym rozmówcą jest Padre Pierre, nasz bibliotekarz - w ostatnim zdaniu Jean-Louis'a wyczuliście nutkę ironii.
Po wyjściu z komnaty, młody mnich zaprowadził was do wielkiego, nieco lepiej urządzonego pokoju od waszych ostatnich, gdzie znajdowały sie cztery łóżka i wasze wszystkie rzeczy.
- Odpocznijcie panowie...Gdy wieczrona wieczerza będzie gotowa, osobiście po panów przyjdę.
Mnich skinął głową, uśmiechnął się, po czym zamknął za sobą drewniane drzwi. Zostaliście sami.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
-Papiery idzie podrobić. Honoru i godności - nie- burknał krasnolud słysząc, jak zleceniodawca daje jakieś papiery. Zdrowe oko zatrzymało się na Pyotrze. -Im mniej wiesz, tym więcej śpisz.. człeczyno- bruknął w jego stronę. Bransolety na brodzie zadźwięczały, a źrenica lekko rozszerzyła się.
Khazad spojrzał na Wernera. Masywne ramie krasnoluda poklepało go po ręce. -Chociaż jeden, który chciał Skorrunowi opowiedzieć o nim- rzekł i spuścił wzrok na ziemię. -Jak już Skorrun wypełni tą misje, odrazu uda się w okolice tego zamku. Może Skorrun go gdzieś znajdzie.- burknal a bezlitosny, i przeszywający wzrok utkwił na twarzy Wernera. -Mam nadzieję, że Skorrun będzie taki, jak On- Krasnolud oddalił się nieco i podparł się na swym orężu. Spuścił wzrok na dół, a na twarz wtargnęło zakłopotanie i zamyślenie. Zaprawde dziwne zjawisko, na twarzy owego krasnoluda.
-Papiery idzie podrobić. Honoru i godności - nie- burknał krasnolud słysząc, jak zleceniodawca daje jakieś papiery. Zdrowe oko zatrzymało się na Pyotrze. -Im mniej wiesz, tym więcej śpisz.. człeczyno- bruknął w jego stronę. Bransolety na brodzie zadźwięczały, a źrenica lekko rozszerzyła się.
Khazad spojrzał na Wernera. Masywne ramie krasnoluda poklepało go po ręce. -Chociaż jeden, który chciał Skorrunowi opowiedzieć o nim- rzekł i spuścił wzrok na ziemię. -Jak już Skorrun wypełni tą misje, odrazu uda się w okolice tego zamku. Może Skorrun go gdzieś znajdzie.- burknal a bezlitosny, i przeszywający wzrok utkwił na twarzy Wernera. -Mam nadzieję, że Skorrun będzie taki, jak On- Krasnolud oddalił się nieco i podparł się na swym orężu. Spuścił wzrok na dół, a na twarz wtargnęło zakłopotanie i zamyślenie. Zaprawde dziwne zjawisko, na twarzy owego krasnoluda.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Mężczyzna rozejrzał się po pokoju i usiadł na łóżku przy którym znajdowały sie jego rzeczy. Spojrzał na Skorruna po czym odparł:
- Na pewno odnajdziesz Krunga, ja zresztą też mam nadzieję, ze jeszcze go spotkam na swojej drodze - Broch uśmiechnął się lekko do krasnoluda.
Chwilę potem zmarszczył brwi i spojrzał na Antonova. Kislevczyk wywoływał w nim jak na razie mieszane uczucia, właściwie Broch nie mógł do końca stwierdzić co do końca sądzi o łowcy.
- Czy ty zawsze musisz być tak podejrzliwy i wnikać w szczegóły? Potrafię to zrozumieć, bo ja też jestem bardzo nieufny ale nie popadajmy w skrajności..- zaczął patrząc Pyotrowi prosto w oczy. - Skoro przeor płaci, to my się zajmujemy tym zadaniem, taka jest moja filozofia...Jeśli w jakiś sposób nas oszuka to wtedy odbędzie szybką wycieczkę do domu Morra...Wszystko wskazuje jednak na to, że całość jest legalna więc skoncentrujmy się na robocie...Zwłaszcza że pieniądze nie są małe..
Mimo iż wteran myślał o pieniądzach, to jednak towarzystwo kompanów cenił bardziej niż złote korony które były do zarobienia. Na razie do całej sprawy podchodził chłodno i z pewną dozą ostrożności. Nie czuł optymizmu na myśl o przeszukiwaniu jakichś kurhanów, ale wiedział, że z pewnością natrafią na jakieś trudności i wtedy jego miecz może się przydać. Po chwili rozmyślań wyciągnął z torby butelkę gorzałki i gliniany kubek który niknął w jego dużych dłoniach. Wlał trunek do połowy kubka po czym wypił jednym chaustem. Ponowił czynność tym razem podając pełny kubek Skorrunowi. Nagle poczuł nieprzyjemne burczenie w brzuchu. Twarz wykrzywił mu grymas.
- Na Ulryka! Mogliby już podać coś do jedzenia bo głodny żem jak niedźwiedź...
Mężczyzna rozejrzał się po pokoju i usiadł na łóżku przy którym znajdowały sie jego rzeczy. Spojrzał na Skorruna po czym odparł:
- Na pewno odnajdziesz Krunga, ja zresztą też mam nadzieję, ze jeszcze go spotkam na swojej drodze - Broch uśmiechnął się lekko do krasnoluda.
Chwilę potem zmarszczył brwi i spojrzał na Antonova. Kislevczyk wywoływał w nim jak na razie mieszane uczucia, właściwie Broch nie mógł do końca stwierdzić co do końca sądzi o łowcy.
- Czy ty zawsze musisz być tak podejrzliwy i wnikać w szczegóły? Potrafię to zrozumieć, bo ja też jestem bardzo nieufny ale nie popadajmy w skrajności..- zaczął patrząc Pyotrowi prosto w oczy. - Skoro przeor płaci, to my się zajmujemy tym zadaniem, taka jest moja filozofia...Jeśli w jakiś sposób nas oszuka to wtedy odbędzie szybką wycieczkę do domu Morra...Wszystko wskazuje jednak na to, że całość jest legalna więc skoncentrujmy się na robocie...Zwłaszcza że pieniądze nie są małe..
Mimo iż wteran myślał o pieniądzach, to jednak towarzystwo kompanów cenił bardziej niż złote korony które były do zarobienia. Na razie do całej sprawy podchodził chłodno i z pewną dozą ostrożności. Nie czuł optymizmu na myśl o przeszukiwaniu jakichś kurhanów, ale wiedział, że z pewnością natrafią na jakieś trudności i wtedy jego miecz może się przydać. Po chwili rozmyślań wyciągnął z torby butelkę gorzałki i gliniany kubek który niknął w jego dużych dłoniach. Wlał trunek do połowy kubka po czym wypił jednym chaustem. Ponowił czynność tym razem podając pełny kubek Skorrunowi. Nagle poczuł nieprzyjemne burczenie w brzuchu. Twarz wykrzywił mu grymas.
- Na Ulryka! Mogliby już podać coś do jedzenia bo głodny żem jak niedźwiedź...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Gabinet Przeora:
...- Khazadzkie groźby nie czynią w mym sercu strachu- rzekł a głos jego nie przypominał jego zwykłej mowy. Dziwny język, niczym zimna hartowana stal dobywał się z jego ust. Nie wielu mogło się poszczycić znajomością języka khazadów, jednak jednym z tych nielicznych na pewno był Pyotr Antonov.- Pamiętaj ,że sen potrafi też być nieprzyjacielem...- dodał tym razem jednak w mowie wspólnej.
Pokój:
- Jeśli myśl o zapłacie przysłania ci ostrożne i dokładne pojmowanie spraw radzę ci uważać na to co nastąpi przez następne dni. Ukażą ci one ,że nie powinno się wszystkiego brać za takie jakie się wydaje...- Kislevczyk wygodnie rozłożył się na łóżku, kapeluszem zasłonił swe pełne bólu oczy i miedziane młodzieńcze włosy.
- Pozwól ,że nie skomentuje twego ambitnego planu zemsty gdyby wszystko okazało się niepojętną mistyfikacją. Nie zrobię tego z prostej przyczyny, uważam że nie muszę tracić czasu na dokonywanie zmian w twojej, jak to ładnie rzekłeś "filozofii"...
Gabinet Przeora:
...- Khazadzkie groźby nie czynią w mym sercu strachu- rzekł a głos jego nie przypominał jego zwykłej mowy. Dziwny język, niczym zimna hartowana stal dobywał się z jego ust. Nie wielu mogło się poszczycić znajomością języka khazadów, jednak jednym z tych nielicznych na pewno był Pyotr Antonov.- Pamiętaj ,że sen potrafi też być nieprzyjacielem...- dodał tym razem jednak w mowie wspólnej.
Pokój:
- Jeśli myśl o zapłacie przysłania ci ostrożne i dokładne pojmowanie spraw radzę ci uważać na to co nastąpi przez następne dni. Ukażą ci one ,że nie powinno się wszystkiego brać za takie jakie się wydaje...- Kislevczyk wygodnie rozłożył się na łóżku, kapeluszem zasłonił swe pełne bólu oczy i miedziane młodzieńcze włosy.
- Pozwól ,że nie skomentuje twego ambitnego planu zemsty gdyby wszystko okazało się niepojętną mistyfikacją. Nie zrobię tego z prostej przyczyny, uważam że nie muszę tracić czasu na dokonywanie zmian w twojej, jak to ładnie rzekłeś "filozofii"...

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
Khazad nagle zmarszczył brwi. -Skąd znasz mowę krasnoludów, człeczyno?- burknał w ojczystym dialekcie. Grube, basowe dźwięki wypływały z jego gardła, niczym źródło, przebijające się przez masywne skały. -Tak doborny język, nie może być używany przez zwykłego człowieka. A tymbardziej, nie przez Ciebie, Pytorze- z jego ust, znów wydobyła się gardłowa mowa Starej Rasy. -Podaj imię, i klan krasnoluda, który zdradził Ci mowę Khazadów- dodał, już we wspólnym dialekcie. Coś mu tu niepasowało. Pyotr od samego początku, wydawał się wielce obeznany. Lecz nie aż tak. Wieść o tym, że ten przeklęty kislevita włada jego mową, przysporzyła mu wzdęć. W momencie odechciało mu się jeść. Spojrzał swym zdrowym okiem, wgłąb oczu wysokiego mężczyzny. Coś ciągle nie dawało mu spokoju..
Khazad nagle zmarszczył brwi. -Skąd znasz mowę krasnoludów, człeczyno?- burknał w ojczystym dialekcie. Grube, basowe dźwięki wypływały z jego gardła, niczym źródło, przebijające się przez masywne skały. -Tak doborny język, nie może być używany przez zwykłego człowieka. A tymbardziej, nie przez Ciebie, Pytorze- z jego ust, znów wydobyła się gardłowa mowa Starej Rasy. -Podaj imię, i klan krasnoluda, który zdradził Ci mowę Khazadów- dodał, już we wspólnym dialekcie. Coś mu tu niepasowało. Pyotr od samego początku, wydawał się wielce obeznany. Lecz nie aż tak. Wieść o tym, że ten przeklęty kislevita włada jego mową, przysporzyła mu wzdęć. W momencie odechciało mu się jeść. Spojrzał swym zdrowym okiem, wgłąb oczu wysokiego mężczyzny. Coś ciągle nie dawało mu spokoju..
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk nawet nie raczył podnieść wzroku na khazada. Twarz jego, emocje i troski wciąż były skrywane pod brązowym, starym kapeluszem.
- Uuuuuah- Łowca ziewnął przeciągle nie kryjąc przy tym braku zainteresowania sprawą krasnoluda.
- Wasz lud, khazadzie jest strasznie przewidywalnym...- rzekł po chwili- Za każdym razem ta sama, jakby wyuczona formułka. A jeśli bym uczynił to o co mnie tak ładnie prosisz, to ciekawi mnie ogromnie co uczyniłbyś z tą wiedzą? Wybiłbyś ten zacny klan, a może jedynie przeklął szpetnie i puścił to w niepamięć, zbytnio zajęty swymi sprawami?
-Im mniej wiesz, tym więcej śpisz... krasnoludzie.- przemówił ponownie w języku przodków Skorruna.
- Zacny wojowniku..."Czy ty zawsze musisz być tak podejrzliwy i wnikać w szczegóły?- uśmiechnął się, a jego gest był dostrzegalny spod rondla kapelusza.
Kislevczyk nawet nie raczył podnieść wzroku na khazada. Twarz jego, emocje i troski wciąż były skrywane pod brązowym, starym kapeluszem.
- Uuuuuah- Łowca ziewnął przeciągle nie kryjąc przy tym braku zainteresowania sprawą krasnoluda.
- Wasz lud, khazadzie jest strasznie przewidywalnym...- rzekł po chwili- Za każdym razem ta sama, jakby wyuczona formułka. A jeśli bym uczynił to o co mnie tak ładnie prosisz, to ciekawi mnie ogromnie co uczyniłbyś z tą wiedzą? Wybiłbyś ten zacny klan, a może jedynie przeklął szpetnie i puścił to w niepamięć, zbytnio zajęty swymi sprawami?
-Im mniej wiesz, tym więcej śpisz... krasnoludzie.- przemówił ponownie w języku przodków Skorruna.
- Zacny wojowniku..."Czy ty zawsze musisz być tak podejrzliwy i wnikać w szczegóły?- uśmiechnął się, a jego gest był dostrzegalny spod rondla kapelusza.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
Krasnolud zmarszczył brwi. Z wyrazu twarzy stał się bardziej srogi. Obydwoje masywnych dłoni obejmowały rękojeść topora, który wisiał równolegle do podłoża.
-Człeczyno- burknął mocnym, gardłowym głosem -Dla Skorruna to taka sama wiedza, jak dla Ciebie, gdybyś się dowiedział, że ktoś stuka twoją matkę.- burknął i podniósł głowę, wpatrując się w oblicze kislevity -Nie wykorzystałbyś tego? Chyba, że Wy w Kislevie, macie inne podejście do zdrady.- dodał, z lekko wyraźnym uśmiechem na ustach. -Krasnoludy od zawsze wnikały w szczegóły. Co gorsza, jeśli chodziło o nasz język- burknął jakby ciszej.
Krasnolud zmarszczył brwi. Z wyrazu twarzy stał się bardziej srogi. Obydwoje masywnych dłoni obejmowały rękojeść topora, który wisiał równolegle do podłoża.
-Człeczyno- burknął mocnym, gardłowym głosem -Dla Skorruna to taka sama wiedza, jak dla Ciebie, gdybyś się dowiedział, że ktoś stuka twoją matkę.- burknął i podniósł głowę, wpatrując się w oblicze kislevity -Nie wykorzystałbyś tego? Chyba, że Wy w Kislevie, macie inne podejście do zdrady.- dodał, z lekko wyraźnym uśmiechem na ustach. -Krasnoludy od zawsze wnikały w szczegóły. Co gorsza, jeśli chodziło o nasz język- burknął jakby ciszej.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Broch podniósł się z łóżka i podszedł do kislevczyka. Założył ręcę i uśmiechnął się ponuro wpatrując w jego oczy, jakby chciał przeszyć go wzrokiem na wskroś. Były najemnik przewyższał warunkami fizycznymi łowcę pod każdym wzdględem, i ,mimo iż Antonov był również postawnym mężczyzną, to przy Brochu wygladał dość mizernie. Dwumetrowe, potężne cielsko stało naprzeciw Antonova patrząc na niego z góry.
- Tak się składa, że ja myślami zawsze wybiegam w przyszłość... - wilczy uśmiech wciąz nie znikał z jego twarzy. - A pieniądze nie przesłaniają mi trzeźwości myślenia...Są tylko dodatkiem do zadania które ma zabić moją nudę...Poza tym za stary juz na to jestem...I z jednym się z tobą zgodzę, Pyotrze - nie musisz komentować mojego ambitnego planu, bo nic to nie da...decyzja już zapadła a ja nie jestem z tych co zmieniają zdanie co chwilę...
Broch mówił spokojnie i był jakby rozbawiony tym, co powiedział przed chwilą Antonov. Nigdy na swojej drodze nie spotkał takiego oryginała z Kislevu. Gdy wracał na swoje łóżko, odwrócił głowę ku łowcy i rzekł jeszcze:
- Oczywiście jeśli się z tym nie zgadzasz, możemy to przedyskutować w inny sposób. Jestem zawsze do twojej dyspozycji...
Broch nie powiedział wprost o co mu chodziło, ale był pewien, że Antonov zrozumiał aluzję. W jego oczach pojawił się morderczy błysk gdy usadowił się na łóżku oczekując wieczerzy.
Broch podniósł się z łóżka i podszedł do kislevczyka. Założył ręcę i uśmiechnął się ponuro wpatrując w jego oczy, jakby chciał przeszyć go wzrokiem na wskroś. Były najemnik przewyższał warunkami fizycznymi łowcę pod każdym wzdględem, i ,mimo iż Antonov był również postawnym mężczyzną, to przy Brochu wygladał dość mizernie. Dwumetrowe, potężne cielsko stało naprzeciw Antonova patrząc na niego z góry.
- Tak się składa, że ja myślami zawsze wybiegam w przyszłość... - wilczy uśmiech wciąz nie znikał z jego twarzy. - A pieniądze nie przesłaniają mi trzeźwości myślenia...Są tylko dodatkiem do zadania które ma zabić moją nudę...Poza tym za stary juz na to jestem...I z jednym się z tobą zgodzę, Pyotrze - nie musisz komentować mojego ambitnego planu, bo nic to nie da...decyzja już zapadła a ja nie jestem z tych co zmieniają zdanie co chwilę...
Broch mówił spokojnie i był jakby rozbawiony tym, co powiedział przed chwilą Antonov. Nigdy na swojej drodze nie spotkał takiego oryginała z Kislevu. Gdy wracał na swoje łóżko, odwrócił głowę ku łowcy i rzekł jeszcze:
- Oczywiście jeśli się z tym nie zgadzasz, możemy to przedyskutować w inny sposób. Jestem zawsze do twojej dyspozycji...
Broch nie powiedział wprost o co mu chodziło, ale był pewien, że Antonov zrozumiał aluzję. W jego oczach pojawił się morderczy błysk gdy usadowił się na łóżku oczekując wieczerzy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Po kilku godzinach błogiego lenistwa jakiego uswiadczyliście, młody mnich przyszedł po was i zaprowadził do wielkiej sali jadalnej w której mieliście okazję przebywać już rankiem. Za oknem było już ciemno, a przy stole siedziały tylko dwie osoby - Jean-Louis, a także wspomniany wcześniej przez niego bibliotekarz Padre Pierre - człowiek w sędziwym wieku, który przedstawił się oschle po czym powiedział do przeora:
- Nie wiedziałem, że zatrudniasz osoby, które oscylują na skraju dobrego wychowania...Popatrz na tego - wskazał palcem na łowcę czarownic - Sądząc po jego ubraniu na pewno czci jakiegoś boga chaosu, a ty zatrudniłeś go do odszukania grobowców..
Dwóch mnichów podało pieczonego kurczaka i gdy Pierre wziął kęsa poaptrzył na Brocha i rzucił do przeora:
- A ten? Przecież od razu widać że to barbardzyńca co tylko potrafi tylko rozmawiać swoją stalą. Powiedzcie mi ludzie - rzucił do Antonova i Brocha - Mawiają że wasze miecze traktujecie jako przedłużenie męskości? Czy to prawda? Bo jeśli tak, to naprawde wam współczuję...O krasnoludach nawet nie śmiem mowić, bo to zawsze była niższa rasa....Niższa, rozumiecie?
W tym momencie wybuchnął śmiechem, jednak widząc że nikt się nie śmieje, jeszcze bardziej się zdenerwował.
- Mówiłem ci Jean, że nie warto przyjmować takich wieśniaków i pokurczów do pracy...Nic z tego nie będziesz miał. Ci dwaj zapewne myśleć nie potrafią, a krasnoludowie niczego nie wypatrzą w terenie w który ich wysylasz...
Jean skinął głową w waszym kierunku i powiedział:
- Wybaczcie cięty język Pierre'a. On tak zawsze...
- Co zawsze, ja tylko stwierdzam fakty... - przerwał bibliotekarz - Nie wiadomo z kim mamy do czynienia, może oni czczą demony, może są jakimiś mordercami...Jest wśród was jakiś wyznawca Taala? Tylko prawdę mówić...
Pierre chrząknął i skupił się nad swoim talerzem oczekując waszej odpowiedzi.
BLACKs wraca na dobre, więc drużyna wreszcie w komplecie
- Nie wiedziałem, że zatrudniasz osoby, które oscylują na skraju dobrego wychowania...Popatrz na tego - wskazał palcem na łowcę czarownic - Sądząc po jego ubraniu na pewno czci jakiegoś boga chaosu, a ty zatrudniłeś go do odszukania grobowców..
Dwóch mnichów podało pieczonego kurczaka i gdy Pierre wziął kęsa poaptrzył na Brocha i rzucił do przeora:
- A ten? Przecież od razu widać że to barbardzyńca co tylko potrafi tylko rozmawiać swoją stalą. Powiedzcie mi ludzie - rzucił do Antonova i Brocha - Mawiają że wasze miecze traktujecie jako przedłużenie męskości? Czy to prawda? Bo jeśli tak, to naprawde wam współczuję...O krasnoludach nawet nie śmiem mowić, bo to zawsze była niższa rasa....Niższa, rozumiecie?
W tym momencie wybuchnął śmiechem, jednak widząc że nikt się nie śmieje, jeszcze bardziej się zdenerwował.
- Mówiłem ci Jean, że nie warto przyjmować takich wieśniaków i pokurczów do pracy...Nic z tego nie będziesz miał. Ci dwaj zapewne myśleć nie potrafią, a krasnoludowie niczego nie wypatrzą w terenie w który ich wysylasz...
Jean skinął głową w waszym kierunku i powiedział:
- Wybaczcie cięty język Pierre'a. On tak zawsze...
- Co zawsze, ja tylko stwierdzam fakty... - przerwał bibliotekarz - Nie wiadomo z kim mamy do czynienia, może oni czczą demony, może są jakimiś mordercami...Jest wśród was jakiś wyznawca Taala? Tylko prawdę mówić...
Pierre chrząknął i skupił się nad swoim talerzem oczekując waszej odpowiedzi.
BLACKs wraca na dobre, więc drużyna wreszcie w komplecie

"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Gdy stary bibliotekarz wskazał na Antonova i powiedział, że wygląda jak czciciel Chaosu, Broch niemal parsknął śmiechem. Nie było mu juz jednak tak wesoło gdy Pierre stwierdził, że najemnik jest barbarzyńcą a jego miecz przedłużeniem męskości.
- Skoro jesteś panie bracie bibliotekarzem, powienieneś wiedzieć, że nie ocenia się książki po okładce... - rzucił Werner wpatrując się w oczy Pierre'a. Mówił tak spokojnie jakby słowa starca nie zrobiły na nim większego wrażenia - Nie zamierzam przekonywać cię do własnych racji, bo widzę, że już masz o nas zdanie wyrobione, w każdym razie zawiodłem się nieco myśląc że tak uczony umysł, który pochłonął tyle książek nie może okazać się pospolitym chamem, który potrafi tylko rzucać obelgami...
Broch uśmiechnął się lekko. Nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by skłonić Pierre'a do odszczekania słów które padły przed chwilą z jego ust. W oczach Wernera Pierre był stetryczałym starcem który znajdował przyjemność w wyzywaniu innych, a Broch nie zamierzał mu tej przyjemności odbierać. W końcu jutro wyruszą w dalszą podroż i będą na pewno mieli na głowie większe problemy niż uszczypliwe uwagi starego bibliotekarza. Ciekaw był jedynie reakcji Nordina i Skorruna, w końcu Pierre obraził całą rasę krasnoludów. Co do Antonova, to był przekonany że kislevczyk znów wygłosi jakąś płomienną przemowę, w końcu w gadaniu był najlepszy. Weteran oderwał wzrok od towarzyszy i zajął się skrzydełkiem kurczaka, od czasu do czasu obserwując rozwój wydarzeń.
Gdy stary bibliotekarz wskazał na Antonova i powiedział, że wygląda jak czciciel Chaosu, Broch niemal parsknął śmiechem. Nie było mu juz jednak tak wesoło gdy Pierre stwierdził, że najemnik jest barbarzyńcą a jego miecz przedłużeniem męskości.
- Skoro jesteś panie bracie bibliotekarzem, powienieneś wiedzieć, że nie ocenia się książki po okładce... - rzucił Werner wpatrując się w oczy Pierre'a. Mówił tak spokojnie jakby słowa starca nie zrobiły na nim większego wrażenia - Nie zamierzam przekonywać cię do własnych racji, bo widzę, że już masz o nas zdanie wyrobione, w każdym razie zawiodłem się nieco myśląc że tak uczony umysł, który pochłonął tyle książek nie może okazać się pospolitym chamem, który potrafi tylko rzucać obelgami...
Broch uśmiechnął się lekko. Nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by skłonić Pierre'a do odszczekania słów które padły przed chwilą z jego ust. W oczach Wernera Pierre był stetryczałym starcem który znajdował przyjemność w wyzywaniu innych, a Broch nie zamierzał mu tej przyjemności odbierać. W końcu jutro wyruszą w dalszą podroż i będą na pewno mieli na głowie większe problemy niż uszczypliwe uwagi starego bibliotekarza. Ciekaw był jedynie reakcji Nordina i Skorruna, w końcu Pierre obraził całą rasę krasnoludów. Co do Antonova, to był przekonany że kislevczyk znów wygłosi jakąś płomienną przemowę, w końcu w gadaniu był najlepszy. Weteran oderwał wzrok od towarzyszy i zajął się skrzydełkiem kurczaka, od czasu do czasu obserwując rozwój wydarzeń.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
-Człeczyno- burknął groźnie krasnolud. Brwi zbiegły się w jednym miejscu, na oszpeconej twarzy krasnoluda zabłysła długa blizna. Skorrun zgarbnie podparł się na swym toporze -Wyobraź sobie, że Skorrun dreptał po tym świecie, gdy ten Twój cały, wspaniały Taal, obijał się na białej chmurce, i nie myślał nawet, że będziesz biegał po ubitej ziemi. Skorrun już nie wspomi o tym, że krasnoludy, tak bardzo przez Ciebie poniżane, od wieków widzą w ciemnościach. W których zapewne będziemy przebywać. I zapewne nawet jedno zdrowe oko Skorruna, zauważy więcej w mroku, niż wasza cała armia bez pochodni.- krasnolud przeciągnął się. Kręgosłup strzelił niemiłosiernie, a po twarzy khazada przebiegł obrzydliwy uśmiech, ukazujący poczerniałe resztki uzębienia. -Bibliotekarz- zaśmiał się pod nosem, a ostrze topora odbiło blask świecy. -A co do niższośći... Skorrun życzy Ci z całego serca, żebyś prędko nie trafił do królestwa, tego całego Taala- burknał z niezadowoleniem, i wlepił wzrok w sędziwego starca. Khazad poruszył się nieco, a bransolety na jego brodzie wydały cichy, i spokojny dźwięk.-Nie myle się Nordinie?- dodał jednooki krasnolud, i spojrzał na Inżyniera.
-Człeczyno- burknął groźnie krasnolud. Brwi zbiegły się w jednym miejscu, na oszpeconej twarzy krasnoluda zabłysła długa blizna. Skorrun zgarbnie podparł się na swym toporze -Wyobraź sobie, że Skorrun dreptał po tym świecie, gdy ten Twój cały, wspaniały Taal, obijał się na białej chmurce, i nie myślał nawet, że będziesz biegał po ubitej ziemi. Skorrun już nie wspomi o tym, że krasnoludy, tak bardzo przez Ciebie poniżane, od wieków widzą w ciemnościach. W których zapewne będziemy przebywać. I zapewne nawet jedno zdrowe oko Skorruna, zauważy więcej w mroku, niż wasza cała armia bez pochodni.- krasnolud przeciągnął się. Kręgosłup strzelił niemiłosiernie, a po twarzy khazada przebiegł obrzydliwy uśmiech, ukazujący poczerniałe resztki uzębienia. -Bibliotekarz- zaśmiał się pod nosem, a ostrze topora odbiło blask świecy. -A co do niższośći... Skorrun życzy Ci z całego serca, żebyś prędko nie trafił do królestwa, tego całego Taala- burknał z niezadowoleniem, i wlepił wzrok w sędziwego starca. Khazad poruszył się nieco, a bransolety na jego brodzie wydały cichy, i spokojny dźwięk.-Nie myle się Nordinie?- dodał jednooki krasnolud, i spojrzał na Inżyniera.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Bibliotekarz. Jak widać, życie na odosobnieniu i w zamkniętym klasztorze robi z was, ludzi, dziwaków. Nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat, tylko praca, brudasku - powiedział Nordin, mówiąc tak chłodno i obojętnie, jakby podawał wynik zadania arytmetycznego swojemu nauczycielowi. - Jeszcze raz się dziwię, jak człowiek może posądzać kogoś o czczenie demonów. Przecież to istna bzdura. Zwykły wieśniak dałby mu w pysk, a szlachcic powiesił za niewyparzony język na drzewie w sadzie owocowym, by ozdabiał mu zachody słońca. A szczególnie, że to osoba wykształcona. Jeszcze nazwał was ludźmi, ciekawe za kogo sam się uważa? Ja uważam, że człowiek ten musi pochodzić z wsi, a swoje wykształcenie zawdzięcza jedynie żyjącym tu mnichom. Z resztą mniejsza z tym, przejdźmy do interesów. Nordin potrafił w krytycznych momentach się opanować i postawić swoją sytuację ponad rasą. "Rozliczę się z nim później..."
- Bibliotekarz. Jak widać, życie na odosobnieniu i w zamkniętym klasztorze robi z was, ludzi, dziwaków. Nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat, tylko praca, brudasku - powiedział Nordin, mówiąc tak chłodno i obojętnie, jakby podawał wynik zadania arytmetycznego swojemu nauczycielowi. - Jeszcze raz się dziwię, jak człowiek może posądzać kogoś o czczenie demonów. Przecież to istna bzdura. Zwykły wieśniak dałby mu w pysk, a szlachcic powiesił za niewyparzony język na drzewie w sadzie owocowym, by ozdabiał mu zachody słońca. A szczególnie, że to osoba wykształcona. Jeszcze nazwał was ludźmi, ciekawe za kogo sam się uważa? Ja uważam, że człowiek ten musi pochodzić z wsi, a swoje wykształcenie zawdzięcza jedynie żyjącym tu mnichom. Z resztą mniejsza z tym, przejdźmy do interesów. Nordin potrafił w krytycznych momentach się opanować i postawić swoją sytuację ponad rasą. "Rozliczę się z nim później..."

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Evandril miał przedwczoraj wypadek i prosił mnie bym przekazał reszcie graczy że kolejny update pojawi się jak pozbiera się do kupy i wróci ze szpitala...Z tego co się od niego dowiedziałem wynika, że nic poważnego mu się nie stało, więc pozostaje czekać na jego powrót.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
