Arnold:
Thaevis wyciągnął z torby pochodznię, powiedział jakieś dźwięczne słowo i zapalił ją. Wszedłeś do kanału. Jest zaprojektowany przez dobrego inżyniera. Może nawet krasnoludzkiego? Jest dość wysoki. Thaevis tylko lekko schyla głowe. Idziecie kawałek kanałem. Trafiacie na rozwidlenie. W prawo czy w lewo? Usłyszałeś jakiś tupot. Pewnie to jakieś małe stworzonko bo tupot był cichy. Nagle coś czarnego i wlochatego poruszyło się w korytarzu po prawej.
Myśliwi:
Niedźwiedź był odgrodzony od was gałęzią drzwa i nie mógł dosięgnąć was łapami. Po chwili padł martwy od kilku sztyletów. Drowy podeszły do ciała niedźwiedzia. W tym momencie Jediah usłyszał jakby ktoś złamał butem małą głązkę...
[Fantasy] Wyspa Łowów


-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Arnold
- Stój! Nie ruszaj się! Wszystkie łapy, odnóża i macki do góry, tak żebym je widział!- krzyknął, próbując wycelować broń w istotę.
Czekał chwilę w napięciu, gotów w każdej chwili nacisnąć spust. Nie wiedział, czy to tylko szczur, czy może jakiś wielki, włochaty potwór z koszmaru, ale wolał nie sprawdzać tego na własnej skórze.
- Chyba jednak pójdziemy w lewo. Ta droga wydaję się bardziej przyjazna.
Ruszył powoli lewym korytarzem, starając się patrzeć we wszystkie strony jednocześnie, ze strzelba przygotowaną do strzału w każdej chwili. Nie wiadomo, na co można trafić w takim kanale- myślał.
- Stój! Nie ruszaj się! Wszystkie łapy, odnóża i macki do góry, tak żebym je widział!- krzyknął, próbując wycelować broń w istotę.
Czekał chwilę w napięciu, gotów w każdej chwili nacisnąć spust. Nie wiedział, czy to tylko szczur, czy może jakiś wielki, włochaty potwór z koszmaru, ale wolał nie sprawdzać tego na własnej skórze.
- Chyba jednak pójdziemy w lewo. Ta droga wydaję się bardziej przyjazna.
Ruszył powoli lewym korytarzem, starając się patrzeć we wszystkie strony jednocześnie, ze strzelba przygotowaną do strzału w każdej chwili. Nie wiadomo, na co można trafić w takim kanale- myślał.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
SiNafay
Sinafay słysząc krzyczącego towarzysza przypadła do ziemi i obróciła się w stronę, w którą patrzył, akurat w ręce miała ostatni wyjmowany z truchła sztylet. - Co jest? zapytała cichym melodyjnym głosem?
Sinafay słysząc krzyczącego towarzysza przypadła do ziemi i obróciła się w stronę, w którą patrzył, akurat w ręce miała ostatni wyjmowany z truchła sztylet. - Co jest? zapytała cichym melodyjnym głosem?

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Jediah i SiNafay:
W momencie w ktorym Jediah krzyknął z krzakuw wyleciała strzała. Drow był na to przygotowany i szybkim ruchem wystrzlił małą kule ognia spalając strzałę zanim dotchneła ziemi. SiNafay zdała sobię sprawę że strzała nie leciała w nią albo w Jediaha a raczej w cielsko niedźwiedzia. Przepraszam... widze że ten niedźwiedź został już upolowany... -Spychać było z krzaków męski głos, a po chwili także odgłosy ucieczki głębiej w las...
Arnold:
To "coś" okazało się być tylko lekko przerośniętym szczurem szukąjącym jakiś resztek jedzenia. Krasnolud i mag ruszyli drugim kanałem. Kawałek szli spokojnie. Mag oświecał kanał jakimś zaklęciem. Po chwili drogi Arnold usłyszał syk podobny do dźwięku jaki wydaję wąż. Odwrócił się i jego oczom ukazała się istota o ciele węża tyle że z dwoma łapami zakończonymi pazurami. Monstrum był wielkości krasnoluda. Mag odszedł za plecy Arnolda i cicho szeptał coś w nizrozumioałym języku, zapewne jakieś zaklęcie.
W momencie w ktorym Jediah krzyknął z krzakuw wyleciała strzała. Drow był na to przygotowany i szybkim ruchem wystrzlił małą kule ognia spalając strzałę zanim dotchneła ziemi. SiNafay zdała sobię sprawę że strzała nie leciała w nią albo w Jediaha a raczej w cielsko niedźwiedzia. Przepraszam... widze że ten niedźwiedź został już upolowany... -Spychać było z krzaków męski głos, a po chwili także odgłosy ucieczki głębiej w las...
Arnold:
To "coś" okazało się być tylko lekko przerośniętym szczurem szukąjącym jakiś resztek jedzenia. Krasnolud i mag ruszyli drugim kanałem. Kawałek szli spokojnie. Mag oświecał kanał jakimś zaklęciem. Po chwili drogi Arnold usłyszał syk podobny do dźwięku jaki wydaję wąż. Odwrócił się i jego oczom ukazała się istota o ciele węża tyle że z dwoma łapami zakończonymi pazurami. Monstrum był wielkości krasnoluda. Mag odszedł za plecy Arnolda i cicho szeptał coś w nizrozumioałym języku, zapewne jakieś zaklęcie.

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
SiNafay:
Drowka lekko zdziwiona, postanowiła kontynuować, jakby nigdy nic i zaczęła patroszyć niedźwiadka. Wyciągnęła i oczyściła swoje sztylety. Następnie wyciągnęła z jego cielska nieprzydatne organy i większość kości. Tak spreparowanego niedźwiadka przywiązała do kija, tak by możnago było nieść w 2 osoby.
- To co? Idziemy do miasta kochany? - Uśmiechnęła się do Jediaha i wstała z ziemii. Oczyściła sztylet którym patroszyła niedźwiadka i schowała go.
Drowka lekko zdziwiona, postanowiła kontynuować, jakby nigdy nic i zaczęła patroszyć niedźwiadka. Wyciągnęła i oczyściła swoje sztylety. Następnie wyciągnęła z jego cielska nieprzydatne organy i większość kości. Tak spreparowanego niedźwiadka przywiązała do kija, tak by możnago było nieść w 2 osoby.
- To co? Idziemy do miasta kochany? - Uśmiechnęła się do Jediaha i wstała z ziemii. Oczyściła sztylet którym patroszyła niedźwiadka i schowała go.

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
