[Hegemonia] Wojna o Schede

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

[Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Phoven »

Wszystkie ważne informacje będą pojawiać sie w temacie rekrutacyjnym. Przypominam też o regularnym sprawdzaniu PW. Będą tam informacje przeznaczone tylko dla waszych uszu. Wszystkie pytania proszę na PW/gg/w rekrutacji.
Powodzenia!


Zapiał Kur.
Słońce podnosiło się majestatycznie zza widnokręgu. Ludzie witali nowy dzień. Większość witała go jak zwykle – maszerując pocić się na wielkich polach, kopalniach i pastwiskach. Niektórzy budzili się by załatwiać tysiace spraw wiszące im na głowie - trzeba komuś opchnąć tego świniaka, trzeba porozmawiać z adoratorem naszej Marii, trzeba się pomodlić. Jeszcze inni nie budzili się o poranku – pozwalał na to status i iluzja władzy. By chronić tę iluzję większość z nich zaciskała w dłoni sztylety i półzmrużonym okiem wypatrywała potencjalnych zamachowców.

Te wszystkie problemy, jakże nikłe są przy majestacie prawdziwych władców, jakże marne. Majestat nie przyznawał sie przed samym sobą ale wolałby posiadać takie proste, życiowe problemy. Któż bowiem podoła ocenie Bogów i Historii?

Zapiał Kur.

Arwald objął czule swą żonę pomrukującą we śnie. Beatte, moja droga Beatte jakże ty masz mnie zrozumieć? Szczególnie w takich czasach, czasach w których świat po spłynięciu krwią tysięcy odrodzi się jako nowy dom dla milionów. Pod twardymi acz sprawiedliwymi rządami. Rządami Jego Królewskiej Wysokości Arwalda I Mocnego, pana wszystkich ludów na wschód od Wielkiego Ranasu, oceanu nigdy nie przemierzonego przez człowieka. Wyobraził sobie taka Władzę, wyobraził sobie takie Szczęście. Dla siebie.. ale przedewszystkim dla Rodu i Poddanych! Mógłby tyle zrobić, mógłby...
Ciche pukanie.
Żaden sługa nie odważyłby się go niepokoić rano w błahej sprawie, wiec to musi być coś ważnego. A ważne sprawy to racja stanu – sprawa najważniejsza dla każdego dobrego władcy. Król założył zatem swoje opasłe skóry i siadajac przy drewnianym, niezdobionym stole rzekł.
- Wejść.
W drzwiach stał Trykkanen, trzymający jak zwykle zwój na którym zapisywał sobie przeróżne notatki. Zarówno styl pisma jak i osobliwy język używany przez niego uniemożliwiał odczytanie notatek nawet biegłym grafologom. Trzeba przyznać, ze stary Matti potrafił zachować informację bezpieczną bez żadnych specjalnych szyfrów.
- Wasza Wysokość... Przyszła wiadomość od Jogsena na temat pewnego listu przechwyconego przez naszych agentów od posłańca nowo mianowanego biskupa do osobistego sekretarza cesarza. Nasz szpieg uważa to za mocno nietaktowne dlatego pozwolił sobie doręczyć list pod kolana Waszej Królewskiej Wysokości. - doradca uśmiechnął się niemalże kpiąco.
Arwald ze skupieniem przeczytał list, trzeba przyznać, że z pewnym trudem – czytanie i pisanie władca miał opanowane, lecz nadal długie zawiłe słowa przychodziły niełatwo.
- A to nasz biskup ma przyjaciół – zamyślił się Arwald i rzekł do Trykkanena..

Zapiał Kur.

- Hłasko! A słyszałyś, ży pan wielki hrabija Henryk ma przywilyje panom szlachcie przywrócić jak si w boju przysłużom? Wogle Hłasko, to majom przywilije przywrócić potem i każdemu szlachetce! - wysoki blondyn zamachnął kilofem i zasapał.
- Tys jednak głupi Bojerak, oj głupiś! A to król potwierdził cuś? Te patałachy szlachetne same se takie brednije wymyślajom! Bo głupia jest ta byłękitna krew! Ot co! - drugi górnik napił sie z manierki, sądząc po chwiejnym chodzie, raczej nie czystej wody.
- Ale, ale mi sam Józko powiedział, a on u pana fon Kelkszteffa robocizne odrabia na dworku. - skała otrzymywała kolejne razy kilofa.
- A co Józko moze widzieć o króla zamierach i planach? - prychnął Hłasko.
- Bo łon podłuchał jak szlachetni panowie rozmawieli o tymże – zapeszył się Bojerak.
- Młodys i głupiś! Jakby król chciał przywilije dać to by to sam obwieścił, że on!- zaśmiał się nim upadł na ziemie jego rozmówca.

Tymczasem ponad pół setki mil od kopalni siedział na skraju łóżka Henryk Karol von Gottlieb, wojewoda botviski, hrabia Podgory, Pogorzał i Botviku, przyszły władca świata. Niestety nawet przyśli władcy świata muszą zastanowić się co dalej zrobic i z kim sie spotkać. Siedzenie we własnej komnacie nie wróży bowiem szybkich profitów.

Zapiał Kur.

- Panie, Jego Ekscelencja uprzejmie prosi o udzielenie audiencji. - wygłosił mocnym acz łagodnym głosem herold.
- Niech wejdzie, niech wejdzie. - powiedział zmęczony Rhys. Oczywiście znowu bedzie chodziło o to samo. Taliesin to, Taliesin tamto. Ta dwójka stale prowadziła małe gry dworskie by podkopać rywala. Oczywiście nic groźnego, ot – wiedzieliście, że ojciec biskupa był trędowaty? To wyjaśniłoby wygląd jego syna. Ot – Taliesin miał nieszczęscie pić zawsze wino 'lekko pokropione'. Męczyło to Rhysa lecz nie reagował ostro by nie urazić żadnej ze stron – obie mają w końcu sporą władzę i poparcie – zarówno wśród ludu jak i wśród niektórych członków Rodu. Tym razem nie chodziło jednak o skargę, niestety.
- Wasza Książeca Mość! - rzekł podniesionym głosem dostojny Jakub Arminiusz – Otrzymałem wczorajszej nocy wiadomość od posłańca ze stolicy. Jego Cesarska Mość i Jego Ekscelencja biskup spowiednik Herman Aplegen pragną pomóc Waszej Książecej Mości w poradzeniu sobie z plagą pogańskiej hołoty która wciąż nawiedza spokojne ziemie Kamru. - “Taaak, spokojne zdradzieckie bagna” pomyślał książe – Dlatego prosi o pomoc misji świętych Misjonarzy którzy będą siać wiarę w tych niegościnnych ziemiach. Również o pomoc finansową..
Mamy niszczyć własne bóstwa i jeszcze za to płacić? No, no – biskupie, przyznać trzeba, że fantazji ci nie brakuje.
Rhys zamyślił się i odpowiedział.
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Delf »

Rhys zamyślił sie głęboko. Próba wypalenia Starej Wiary ogniem skończyłaby się najpewniej tym, że "święci Misjonarze" nigdy nie wróciliby z bagien. Problem mogliby stanowić jednak chłopi, którzy przejawiali dziwną niechęć do bycia nawracanym i niekiedy reagowali nad podziw gwałtownie, demonstrując kaznodziejom, że nawet jeżeli pióro jest silniejsze od miecza, to nie ma szans z dobrze naostrzoną kosą.
Poza tym, Księciu na Bagnie nie uśmiechało się wyrzucać pieniędzy, nomen omen, w błoto. Pieniądze należało inwestować w ludzi, którzy będą żyli na tyle długo, by inwestycja się zwróciła. W ten czy inny sposób.
- Wasza Ekscelencjo, z pewnością zaszła jakaś pomyłka. Jego Ekscelencja biskup spowiednik nie sugeruje chyba, że znajdujące się pod jurysdykcją Waszej Ekscelencji księstwo to ziemie pogańskie, prawda? Nie może być więc mowy o żadnej Misji na naszych ziemiach. Jednak nie wątpię, że wśród naszych sąsiadów kryją się liczni heretycy, nawiedzający nasze ukochane księstwo i to ich miał zapewne na myśli Jego Ekscelencja. Kiedy tylko Jego Cesarska Mość wyda rozkaz, by ruszyć na owych pogan i heretyków z ogniem i mieczem, hufce Kamru będą kroczyć w pierwszych szeregach. - Rhys oczywiście wiedział, że nie ma co marzyć o ogłoszeniu krucjaty, ale teraz Arminiusz nie może mu zarzucić, że nie popiera walki z poganami. Było jednak oczywiste, że jeśli Świątynnia chce pieniędzy, to nie odpuści.
- Ponadto, - kontynuował książę, nie dając biskupowi dojść do słowa - aby pokazać, jak wielką wiarę lud Kamru pokłada w Świątynni i jej wysłannikach, rozkażę natychmiast skarbnikowi wygospodarować fundusze na współfinansowanie budowy nowej katedry w Meinir, która będzie symbolem naszej jedności duchowej. - Rhys miał nadzieję, że biskup połknie haczyk. W Kamrze nie było żadnej katedry z prawdziwego zdarzenia, więc umocniłoby to także jego pozycję. A że do takiej katedry chłopstwa się i tak nie wpuszcza, żeby łajna na butach nie naniosło, książę nie musiałby się martwić o klechów podziurawionych kosami.
- Jeśli to już wszystko, Wasza Eminencjo, - dokończył spokojnie Rhys - to natychmiast wydam rozkaz sporządzenie listu do Jego Cesarskiej Mości. Jestem pewien, że uraduje się słysząc, jak dobrze układają się sprawy między Świątynnią a Rodem Mostyn...
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Tevery Best »

Henryk Karol von Gottlieb
Piękny dzień. Ach, jakże nieprawdopodobnie piękny. Głównie dlatego, że można go oglądać. Bo na pewno nie będzie dziś lekko. Ach... Kolejne kilkanaście godzin pracy. Raporty, meldunki, decyzje, rozkazy, wykazy... Dobrze, że ostatnia żona Karola jest już sztywna. Przynajmniej nie uskarża się, że pracuje do późna. Jak jej było na imię? Heh, już tego nawet nie pamiętał. Zebrał się powoli z łóżka. Oczywiście, służba była już na miejscu, trzymając w ręku ubranie i kilkanaście zwojów pergaminu. No tak. Trzeba do pracy.

Henryk założył szary giermak, wziął od sługi listy i usiadł przy biurku. Nic ciekawego - przygotowania do koronacji i pogrzebu cesarza trwają, zboże pięknie rośnie, a biskup Podgory znowu twierdzi, że ma stygmaty. "Rozumiem, że mógłby je mieć, w końcu jest TYLKO stuknięty, a nie zły. Ale na rzyci to on może mieć wszy co najwyżej" - pomyślał wojewoda. - "No cóż, przynajmniej nie twierdzi znowu, że mały Klaus jest zapowiedzianym przez proroków niszczycielem wiary i świata. Wtedy musiałbym go zabić." Henryk uśmiechnął się do własnych myśli i czytał listy dalej...

**********************
Po kilkudziesięciu minutach Klucznik już był na stanowisku, gotów do wysłuchania kolejnej tyrady swego jedynego przełożonego. Cóż, przynajmniej tym razem była krótka. Względnie.
- ...a więc sam rozumiesz, że nie możemy do tego dopuścić. Znajdź jakichś znawców starych tradycji, niech wyszukają wszystko, co się nada. Każdy punkt ceremonii, który może odwlec jak najdłużej koronację, jest wart zachodu. No, prawie każdy, zachowaj zdrowy rozsądek... Pogrzeb musi się odbyć z tak wielkim opóźnieniem, jak to możliwe! Jednocześnie wyślij zapewnienie, że postaram się stawić na koronacji, ale niestety, barbarzyńcy burzą się przy granicy, chcąc wykorzystać bezkrólewie i osłabienie Cesarstwa śmiercią Jaśnie Wielmożnego Jego Wysokości Cesarza Tego i Owego, więc może się okazać, że... Już wiesz, o co mi chodzi. Nakaż również rozpoczęcie zbrojeń Samos... Samsonowowi. Musimy być gotowi. Chcę mieć pod bronią wszystkie garnizony jeszcze pod koniec miesiąca, byle w miarę dyskretnie. I wezwij do mnie Hahna. Na zaraz.

**********************
Adolf Hahn biegiem zjawił się w gabinecie wojewody. Kolejne ważne zadanie, od którego zależą losy cesarstwa... No dobra, bądźmy szczerzy. Po prostu był spóźniony. Zapukał, wszedł i stanął na baczność. Jak za każdym razem, gdy się spóźniał... Ale tym razem nie czekał go zwyczajowy opiernicz. Von Gottlieb pochylił się nad stołem i spojrzał na mapę. Nie odwracając się, zaczął wskazywać kolejne punkty.
- Z tego, co mi mówiłeś, to w tych plemionach masz swoich ludzi. Pora z nich zrobić użytek. Potrzebuję, aby za dwa tygodnie od dziś, kilka małych grup barbarzyńców przekroczyło granicę Cesarstwa: tu, wkraczając na nasze ziemie, tu, i tu. Ten jeden oddział powinien okazać się dość słaby, abyśmy dali radę go pokonać mimo niepełnej mobilizacji, dwa pozostałe wkraczają, jak widzisz, na ziemie sąsiednich rodów, a więc nie są naszym problemem. Jakieś pytania? Nie? To do roboty.
Szef wywiadu województwa Botviku wyszedł z gabinetu, ciężko dysząc. O nie, to nie na jego zdrowie, takie bieganie... Może powinien zacząć wcześniej wstawać?
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Drzewiec »

Arwald I Mocny

Władca zaklął. Zaklął szpetnie, siarczyście i wrednie. Herman... co za chędożone dziecię?
Arwald chwycił za pierwszą z brzegu skórę, jaka leżała na komodzie. Przetarł oczy, chwycił list w rękę, okrył Beatte kołdrą i wraz z Mattim wyszedł do gabinetu. Cicho zamknął za sobą dębowe drzwi...
Przeczytać. Jeszcze raz.
- Co ja bym zrobił bez Jogsena...- mruknął. Spojrzał na Trykkanego. Też se dobrał doradcę. Ale nie ma co, bez gęstej sieci doradców poszedłby na dno, niczym kamień rzucony w wodę. Teraz dryfuje. A jakieś sk****le chcą go pchnąć w dół. Ale on się nie da.
- Sam nie wiem... nabieram wątpliwości... naprawdę źle udaję, że jestem religijny?- żachnął się król, ale widząc, że doradca otwiera usta mruknął jeszcze: Nie odpowiadaj...
Odgarnął białą kępę włosów. Myśli kłębiły się mu w głowie, tocząc istną bitwę. W końcu odezwał się...
- Gdzie jest Jogsen? Potrzebuję go. Zaraz. Znaczy, gdy wypełni wszystkie swe obowiązki na "froncie". To raz.- szybkimi zdaniami wydawał polecenia Arwald.
- Dwa to to, że chcę mieć dosłownie wszystko o naszym misjonarzu. Na biurku, przede mną. Każde dane, a szczególnie te najbardziej wstydliwe. Wszystko. Nie ważne, jak to załatwisz, zaangażuj wszystkich naszych szpiegów, ale na bogów... Do tego wszystkie jego powiązania. Szczególną uwagę zwróć na wszystkich, którzy na imię mają "Herman". Po trzecie: dodatkowa, szpiegowska obstawa dla Ellana von Grunhunda. I pozostałą dwójkę naszych świętych też. Ale to ma być dyskretne!- wrzasnął Arwald. Nieczęsto mu się to zdarzało. Ale był zdenerwowany. Pluł sobie w brodę za tą rozmowę...
- Chcę wiedzieć o wszystkim co dotyczy naszych biskupów. Muszę trzymać rękę na pulsie. Oczywiście religia zaczyna przechodzić w politykę, a nasz biskup rzeczywiście ma przyjaciół... I ja chcę wiedzieć, co to za przyjaciele. Po prostu sprowadzaj mi tu Jogsena. No i będę się musiał spotkać z Johannem, ale najpierw chce mieć informacje o Ellanie. No, ze spraw świątynnych to chyba tyle... Oprócz tego chcę mieć raporty na temat uzbrojenia mojej armii, wydobycia w kopalniach i sytuacji politycznej w reszcie Cesarstwa. Każdy doradca, który ma coś ciekawego, niechaj do mnie przybywa.- odchrząknął Arwald. Próbował zebrać wszystko, na czym mu teraz zależy... myśli tak uciekają...
- No i podjąłem decyzję. Trzeba szykować szybki pobór do armii. Zachęcić trza chłopów. I ich panów. Chcę znać opinię Jana Grunssena na temat przywilejów, na jakie możemy sobie pozwolić dla tych, którzy pójdą do wojska...
No... To na co oczekujesz! Idź i rób! A ja jestem głodny... za godzinę zaczynam przyjmować gości.
- oznajmił władca. Czekał chwilę, aż jego minister opuści gabinet. Siadł na krześle i spojrzał na kominek, w którym oczywiście nikt nie raczył rozpalić...
Teraz on musi rozpalić serca swoich poddanych. I uciąć w zalążku wszystkie próby spisków. Tak... to ambitne zadanie...
Napalił w kominku i zszedł na śniadanie.
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Phoven »

Biskupowi zaświeciły oczy gdy Rhys wspomniał o katedrze. O tak, klecho – tu Cię mam! Prestiż, bogactwo i władza które wynikają z posiadania tak prestiżowej budowli nęci ciebie bardziej niż to okazujesz.
- Jego Książęca Wysokość ma we mnie sojusznika. – wymamrotał gorączkowo – Ja wiem, że teza jakoby właśnie u nas działały szczególnie pogańskie biesy jest absolutnie bezpodstawna. Ale.. ale obawiam się, że spowiednik Jego Cesarskiej Mości arcyksięcia Leona jest.. jest w błędzie. - biskup zawachał się przez chwilę jakby zastanawiajac się czy to co zaraz powie nie będzie kosztowało go głowy – Obawiam się, że arcyksiąże podsyca swego spowiednika by.. by wykorzystać to wierutne kłamstwo o poganach do cełów politycznych, Wa.. - zająkał się - wasza Wysokość. - wyszeptał na koniec.
- Spowiednik arcyksięcia – ślepia księcia spoglądały nieprzenikliwie w dal, czyżby ten pieprzony spowiednik coś podejrzewał? - Herman Aplegat... daleki kuzyn tego psiego syna nieboszczyka – syknął.
Jeżeli Arminiusz się nie myli i to rzeczywiście jego prywatna inicjatywa a nie wola synodu biskupów to Kamr zaczyna mieć kłopoty. Przyszły cesarz wie, że misja Świątynni zdestabilizuje prowincję. Czyżby chciał osłabić swoich najsilniejszych poddanych? Czyżby przewidywał nieposłuszeństwo? Cóż, trzeba przyznać, ze młody arcyksiążę nie jest tym idiotą do którego pogrzebu wszyscy się gotują. Czy silny władca Cesarstwa mieście się w planach Rhysa? Raczej nie – dlatego trzeba działać natychmiast!

Henryk siedział w swej komnacie przeglądając księgi o tradycjach pogrzebowych Vaarheńczyków. Strona, po stronie wypalała się świeca.

“Gdy mgła pochłonie przed obliczę Dwójki samego Cesarza wszyscy obywatele świetego Vaarhenu mimowoli poddają się żałobie. (...) trzy dni po śmierci przystępuje się do balsamacji olejami św. Turnea oraz wycina (...) Gdy po dwóch tygodniach balsamacja jest zakończona ciało w cesarskiej trumnie zostaje wyniesione na Ostatni Pochód podczas którego wszyscy wasale cesarscy składają mu ostatni hołd. (...) Wszyscy klęczą przez równe jedenaście minut po czym następca tronu wstaje i odbiera od wasali ponowną przysięgę lenną. (...) Ciało zostaje wyniesione do krypty w Aanazelm, gdzie zostaje starannie zapieczętowane (...) Gdy wybije północ arcyksiąże zrzuca swe purpurowe szaty i nakłada złote szaty cesarskie.(...)”
Tradycje Chowania Ku Czci Boskiej Dwójki v. dre. Enteis
bp. Tredio Herrtanavar

Minęło pięć dni od śmierci cesarza, młody Leon za kilka dnia zaprosi wszystkich swych lenników na uroczystosci pogrzebowe... i koronacyjne. Tylko kilkanaście dni i wszystkie ambicje Wielkich Rodów mogą lec w gruzach. W ciagu kilkunastu dni trzeba znaleźć sojuszników, popleczników i fundatorów Dzieła które Henryk zamierza wykonać bądź pogodzic się z potężnym przeciwnikiem. A wszystko to przez koronę która ma spocząć na czyjejś głowie.
Czasem warto zastanowić się czy to korona jest ważna czy człowiek który nią rozporządza.
Dzieło Boże. Nie ma co.

- Panie.. Królu... Arwaldzie..- rzekł Matti - Niektórzy doradcy twierdzą, że niezbędne jest większe rozeznanie w sytuacji dlatego też uniżenie proszą o jeszcze kilka dni zwłoki by ich dane były jak najbardziej realne. - widząc zniecierpliwiony wyraz twarzy swego władcy szybko dodał – Ale Jogsen i Grunssen stwierdzili, że mogą przekazać pewne informację na dłonie Waszej..
- Ahh.. wprowadź ich po prostu, dobrze? - Arwald był dziś nie w humorze.
Pierwszy wszedł szpieg. Niemal z wejścia zaczął bezcermonialnie przemawiać – stary szafociarz znał się na ludzkich emocjach i wiedział, że Arwald przedewszystkim potrzebuje konkretnych informacji a nie fałszywych pochlebstw.
- Z informacji jakie uzyskałem na podstawie tego listu oraz danych naszego – uśmiechnął się ironicznie jakby wypominając niedoinwestowanie – wywiadu wnioskuję, ze jedyną osobą która mogłaby mieć jednocześnie kontakt z sekretarzem młodego Leona i mieć na imię Herman jest Jego Zasrana Ekscelencja spowiednik cesarski i krewniak samego cesarza - Henryk Aplegen. To tak wysoko postawiona szuja, że nasz wywiad – kolejny ironiczny uśmiech posłany w stronę tronu – nie zna żadnych konkretnych informacji o spowiedniku. Tylko plotki Wasza Wysokość – nic więcej. Więcej informacji o wszystkich naszych zainteresowanych postaram sie zdobyć jak najszybciej sie tylko da Niestety nie mam pod sobą rozbudowanego aparatu szpiegowskiego a jedynie parę setek miernot uważających siebie za szpiegów w imieniu Jego Królewskiej Mości. - drwiący uśmiech stawał się wręcz nieznośny.
- Ahh.. Zamknij się nareszcie Jogsen! - warknął Arwald.
- Zgodnie z życzeniem Waszej Królewskiej Wysokości. Jednakże na jakiekolwiek informacje trzeba będzie poczekać kilka dni.
- Dobrze, juz dobrze. Niech Jan też tutaj wejdzie, a ty mój drogi szpiegu zostań tu i słuchaj, na zdrowie ci to wyjdzie.
Grussen był łysym, lekko zgarbionym człowiekiem od którego biła jednak niezwykła aura. Aura zwana charyzma, aura która sprawiłaby, że poddani uznali by Grussena za wyjatkowo urodziwego nawet gdyby był garbaty a twarz była jednym wielkim znamionem i blizną.
- Wasza Wysokość podobno był ciekawy na jakie ustępstwa wartoby pójść by skłonić jak największe rzesze do poboru i zmiejszyć dezercję. Osobiście proponowałbym propagandę zwycięskiego ludu północy, czyli nas – uśmiechnął się - oraz ofensywną politykę wojskową i zagraniczną – nie przysporzy nam to popularności wśród innych władców acz wzbudzi w naszych obywatelach żar walki. Prócz tego idea ta zakładałaby nadawanie ziemii i tytułów dla szczególnie zasłuzonych, to przysporzy nam popleczników wśród mieszczaństwa i chłopstwa. Inna sprawa, że trzeba dać szlachcie do zrozumienia, ze takie nadania będą sporadyczne i nie zachwieją rozkładu obecnych sił.
Król zamyslił się, przez ponad trzy minuty panowała absolutna cisza smagana odgłosami lodowatego wichru. Biorąc głęboki wdech Arwald rzekł.
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Delf »

Po wyjściu biskupa Rhys gwałtownym gestem odprawił służących. Taliesin odpowiadał za dobór jego osobistej służby, więc małe były szanse, by jakiemuś szpiegowi udało się prześliznąć, ale nie warto było ryzykować. Po chwili został w Zielonej Sali sam na sam ze swoim bratem. Zmierzył go wzrokiem. Wiedział, że Hywel już się domyśla co za chwilę usłyszy, ale czekał na rozkazy w milczeniu. Książę pochwalił go spojrzeniem i skinieniem głowy.
- Dowiedz się w jakiej karczmie pił wczoraj Taliesin, każ go obudzić, dać mu coś na kaca i sprowadzić do mnie. Powiedz mu, że to sprawa cesarskiej wagi, powinien zrozumieć i zebrać od razu papiery. To jest priorytet, resztą zajmiesz się, jak już będę z nim rozmawiał. Aha, tylko najpierw odwołaj wszystkie audiencje do południa. Ogłoś, że dostałem wrzodów żołądka i Taliesin ma mnie leczyć. Arcyksiążę i tak wie, że podejmę teraz działania odwetowe, ale może przynajmniej inne rody pomyślą, że chłopak znów dokuczył biskupowi a teraz dostaje opieprz. Jak już go tu sprowadzisz, poślij zaraz gołębia do Garetha. Napisz, że mamy katedrę do zbudowanie, nie chcę żeby doznał szoku, jak już będzie na miejscu. Oczywiście dodaj standardowe hasła, niech przyjedzie tu tak szybko, jak tylko może. Reszty rycerstwa nie alarmuj, to nie jest kryzys... jeszcze. Wrzodami mogę się wyłgać z obiadu, musztrę zrobi dowódca gwardii. Jeśli na liście audiencji jest ktoś kogo nie możemy spławić ani przenieść na jutro, spróbuj go wcisnąć po południu przed spotkaniem rady. Powiadom też skrybę, że będę dyktował dziś ważny list. Tego niemego. - Gdy Hywel skłonił się po wysłuchaniu rozkazów, Rhys uśmiechnął się do niego ciepło. To był człowiek na którym mógł w pełni polegać. Sekretarz widząc to, uśmiechnął się również i podziękował pokłonem, po czym wymaszerował wypełnić swoje obowiązki. Książę tymczasem zamknął oczy i zaczął błądzić myślami, czekając na Taliesina.
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Drzewiec »

- Mhm- rzekł jakże elokwentnie Arwald. Dzień był ciężki. A on miał pod sobą bandę patałachów.
- Janie... Twoje pomysły są jak najbardziej trafne, choć oczywiście myślałem o nich od dawna... Wydawało mi się zresztą, że moi poddani od dawna są karmieni propagandą... Miała mi do tego posłużyć kościelna ambona, ale... no cóż, mamy komplika... kompli... ko... no, kłopoty mamy- żachnął się władca. - Janie, musimy bardziej dofinansować nasz wywiad, jednocześnie ani grosik nie może zostać zabrany wojsku i naszym kuźniom. Mam nadzieję, że niedługo na front ruszą tysiące okutych w stal barbarzyńców północnego ludu. Co do wywiadu: chcę znać nasze możliwości wzmożenia zysków. Jak rozumiem eksportujemy na południe rudę... dużo rudy... Czy w grę wchodzi podniesienie jej cen? Chciałbym znać wszystkie te twoje wykresiki i słupeczki, Janie. Byle szybko! Tymczasem powiedz Mattiemu, żeby dał mi tu Thomasa i Kaethe- krzyknął Arwald.
- A ty, Jogsen, przestań się tak głupkowato uśmiechać, bo pamiętaj, że to dzięki mnie nie trafiłeś pod gilotynę... Ty, taki wielki włamywacz... Ja podjąłem decyzję o mianowaniu cię kimś ważnym. Więc jeśli nie chcesz, by została ona cofnięta, weź się do roboty. Na moim biurku jeszcze w tym tygodniu widzę wszystko o Hermanie i naszych biskupach. Nie ważne, jak to zrobisz, możesz się osobiście wybrać do pana Aplegena. Mnie interesują efekty... jasne?- Arwald nie oczekiwał na odpowiedź. Pożegnał się chłodno z denerwującym go Jogsenem, dorzucił ognia do kominka i usiadł za biurkiem. W rękę wziął pióro i począł stawiać na papierze pokrętne kulfony.
Ludu prowincji Grodden!
Ja, władca Wasz, Arwald I Mocny, piszę do Was, by obwieścić rzecz ważną. Oto wy, prości, ale silni i potężni mieszkańcy Grodden, stać możecie się wojownikami. Największymi wojownikami największego ludu Północy. Szansa staje przed wami: oto Cesarstwo bliskie jest rozpadowi, a przed nami układa się wizja walki. Nie dla nas, mężnego serca północy, paktowanie z barbarzyńcami i polityczkami z centrum cesarstwa. Wojna zbliża się nieuchronnie.
Wy zaś jesteście wojownikami, o których marzyć może każdy władca. Pod mymi sprawnymi rządami macie szansę pokazać, do czego naprawdę się nadajecie. Ogłaszam więc, że każdy chętny, który z własnej woli pójdzie do wojska na czas wojny zwolniony będzie ze swych obowiązków; a jeśli na polu bitwy odznaczy się bohaterstwem, liczne zaszczyty przypadną na jego zasłużoną głowę. Wojna jest jednak przede wszystkim darem, dzięki któremu pokazać możemy siłę Grodden i lojalność wobec władcy. Nie bójcie się, a gdy nadejdzie chwila, zgłoście się do najbliższego punktu poborowego

Podpisano
Władca Grodden,
Arwald I Mocny


Arwald przeczytał wszystko od nowa i z radością uznał, że ma talent. Wręczył kartkę Mattiemu i kazał rozesłać heroldów czytających owo pismo- na razie po miastach.
- Nim puszczę heroldów także do wsi, muszę rozmówić się ze szlachtą. O ile prawo w miastach stanowię ja i nikt sprzeciwić się mej woli nie może, o tyle na wsiach coś do powiedzenia ma szczątka mojej szlachty... Nie mają siły, by się przeciwstawić, ale nie chcę mieć z nich wrogów. Poślij po jakiegoś przedstawiciela szlachty. Chcę z nim porozmawiać- mruknął Arwald i wręczył karteczkę swemu doradcy.

-------------------------------

Do gabinetu wszedł chłopak. Dość młody, z blond włosami, zgarbiony i blady. W rękach trzymał kilogramową stertę papierów, w które cały czas zapuszczał żurawia. Tak... Wychowany na tabelkach, słupkach i liniach. Thomas Birnardsen, jedyny członek rodziny królewskiej, będący jednocześnie doradcą. Cholernie dobrym doradcą.
- Mój ty drogi Thomasie. Widzisz, potrzeba mi funduszy. Bardzo wiele funduszy. Muszę finansować wojsko, zwiad, a także zwracać pieniądze za tych, co pójdą do wojska i zostawią swych panów na lodzie... W tym wypadku muszę szukać zysków. Myślałem o podwyższeniu cenu rudy na eksport... I chcę znać twoje zdanie... A także wszystkie inne możliwości zarabiania i ograniczania wydatków, które nie wpłynął negatywnie na nasze przygotowania do wojny... Śmiało, przelicz co musisz i mów, mój drogi...

---------------------------

Następnym gościem była ona. Ona, na wypełnionym zakompleksionym facetami dworze budziła pożądanie. Co prawda była dość opalona, co nie podobało się w tych stronach za bardzo... Ale pochodziła z południa. Jednak jej korzenie łączyły się z Grodden, dla którego pracowała.
Arwald wskazał jej krzesło, sam zaś krążył dookoła...
- Widzisz, wiele się przez okres rządzenia nauczyłem... Ale nadal nieco gubię się w tym, co dzieje się wokoło. Potrzebuję cię- spojrzał jej w oczy.
- Zbliża się wojna... Chciałbym dowiedzieć się więcej, o sąsiednich państwach. O tym, co powinienem zrobić, by zapewnić Grodden dobrą pozycję strategiczną. Sojusze? Państewka, które można by podbić, by zademonstrować mą siłę? Potrzebuję rad, Kaethe, a ty możesz mi ich udzielić... A poza tym... nie słyszałaś może kiedyś o Hermanie Aplegenie?
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Tevery Best »

Strona. Kolejna. Plik. Kartka. Notatka na marginesie.

Przebijając się przez strony dzieł, wyznaczonych przez najlepszych specjalistów w województwie, Henryk już po chwili wiedział, że nie zdoła się zmobilizować na czas. Miesiąc minie, zanim pod bronią staną garnizony. Wojska polowe będą się mobilizować drugi miesiąc. Nie było czasu. A koronacja Leona - mimo, iż nie była klęską - znacznie zawężała pole działania i w efekcie do niej najpewniej prowadziła. Nie było czasu.

Szybki ruch ręki strącił opasłe, lecz przeczytane tomiszcza z biurka. Trzeba przeciwdziałać! Koronacja nie odbędzie się, jeśli wpierw nie nastąpi pogrzeb. Za oknem panował mrok... Mrok śmiertelny, wręcz pogrzebowy. Tak, jak przed oczyma starego cesarza. A w oświetlonym świecą pokoju, jeden człowiek chciał przejąć władzę nad nowym dniem...

Na stół ruszyła mapa. Dokładna, wskazująca każdą niemal rzeczułkę i bajoro w cesarstwie. Skomplikowane przyrządy miernicze szybko zaczęły się po niej kręcić, sterowane przez Karola. Zaznaczały odległości, które armia musi pokonać, w drodze do serca cesarstwa. Prędzej czy później trzeba będzie podjąć takie kroki. Ale na razie trzeba było wyznaczyć państwa na trasie. Na karteczce pojawiały się po kolei niechlujnie zapisane nazwy. A na następnej:
Plan audiencyj:
  • Dwie godziny przed południem: Klucznik wojewódzki
    Godzina przed południem: Hieronim Kołodziejewicz
    Po obiedzie: Adolf Hahn

Lokaj biblioteczny odebrał szybko kartkę i odszedł. Podobnie jak Karol, który szybko przebrał się i poszedł spać. Za dużo książek. Od tego mózgu ubywa.

**********************
Wstał dzień, a wraz z nim Karol. Zaraz po śniadaniu, dość skromnym jak na standardy wojewody zresztą, udał się do gabinetu. Czekał już na niego Zmitecki, od piętnastu minut swoją drogą. Cóż, spóźnienia są przywilejem władzy.
- Witam cię, Matveju. Siadaj, nie mamy całego dnia na uprzejmości. Zakładam, że wczorajszy dzień minął ci potwornie? - uśmiechnął się krzywo. - Nie martw się, ten będzie gorszy! Czeka nas mnóstwo pracy. Po pierwsze, potrzebuję, abyś przygotował korpus dyplomatyczny. Jedną delegację trzeba wysłać do stolicy, mają dopilnować, aby arcyksiążę nie próbował przyspieszyć pogrzebu. Za żadną cenę. Pozostałe do naszych sąsiadów, ale to trochę potem, chcę wpierw mieć pewne informacje. Po drugie, należy sprawdzić, jak się miewa nasz skarbiec. Potrzebuję wstępnej informacji o tym, co jest w nim teraz, oraz o dokładnych wpływach, a także prognozy do końca roku. Jeśli możesz, postaraj się rozpisać, co jest zajęte, a co mogę rozdysponować według uznania na ważniejsze cele. Skonsultuj to z ekonomem Puchackim. Po trzecie: dowiedz się, jak wygląda budowa uniwersytetu. Chcę, aby został skończony jak najwcześniej, a do tego Adam będzie zapewne potrzebował pieniędzy. A Ludwik z pewnością wszystkie już zdefraudował. I wreszcie czwarta sprawa: poleć Samsonowowi przygotować broń dla wojska polowego. Prawdopodobnie wkrótce również ono otrzyma polecenie mobilizacji, lepiej, żebyśmy byli gotowi. No, zanotowałeś? To ruszaj, chyba, że masz mi coś ważnego do powiedzenia?

**********************
Hieronim Kołodziejewicz zjawił się w sali. Ten krępy, niepozorny mieszczanin zdawał się tu nie pasować. Jednak mało kto widział, jak zbliża się do pałacu, mało kto widział, jak tam wchodzi, mało kto go znał, mało kto zapamiętywał go na dłużej. I na tym właśnie polegała jego rola. Miał być tylko przelotnym deja vu, którego nikt nie skojarzyłby z Karolem, ani z żadnym innym władcą. Był kimś unikatowym być może na całe cesarstwo. Był szefem tajnej policji, siatki donosicieli i wywiadowców wewnętrznych, pełniących funkcje "centrum wymuszonych badań opinii społecznej". I dlatego się tam zjawił. Henryk siedział twarzą do drzwi, wyraźnie czymś zmartwiony.
- Witaj, Henryku. Mam do ciebie kilka spraw, szczególnie ważnych dla naszego sukcesu dziejowego... Po pierwsze, chcę, abyś częściej nadsyłał mi raporty na temat nastrojów społecznych w państwie. Co najmniej raz na dwa tygodnie. Po drugie, potrzebuję danych o naszym hetmanie. Do tej pory mogliśmy się nim nie przejmować, ale teraz wysuwa się na czoło naszych zmartwień wewnętrznych. Nie wiemy, po której stronie stanie, a już niedługo Botvik znajdzie się w potrzebie. Nielojalni dowódcy nie są dobrzy dla państwa, które przekształca się w jedną z ważniejszych prowincji Cesarstwa. Chcę wiedzieć wszystko. Upewnij się, że twoi ludzie przeczytają każdy jego list, będą wiedzieć z kim się spotyka i o czym rozmawia. I czym naprawdę można do niego przemówić, nie chcę dobrać niewłaściwych argumentów. Chcę meldunków na bieżąco. Możesz odejść, jeśli nie masz nic do zakomunikowania...
Von Gottlieb westchnął ciężko. Wiedział, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z Jerzeskim, będzie musiał go zabić. Nie lubił zabijać użytecznych ludzi, ba, nie lubił zabijać ludzi w ogóle, ale nielojalny hetman mógłby pociągnąć za sobą wojska polowe. Całe szczęście, że są one jeszcze niezorganizowane. Jeszcze. A ten wódz był wręcz genialnym generałem, zaś jedyną alternatywą był Leon. A to nie najlepsza alternatywa.

**********************
- Adolfie, wezwałem cię ponownie w krótkim czasie. A to oznacza, że sprawy są ważne. Więc, na wszystko, co jest stworzone, PRZESTAŃ SIĘ SPÓŹNIAĆ! - zagrzmiał von Gottlieb. Czas był ważny. Bardzo ważny. A to oznaczało, że nikt nie mógł się ociągać! Nikt!
- Dobra, nie przepraszaj - powstrzymał sługę - to nieistotne. Teraz mamy ważniejsze sprawy. Musimy się dowiedzieć, co słychać u sąsiadów. Chcę wiedzieć wszystko. Kto jest u nich ważny, a kto działa przeciw niemu. Kto jest demagogiem, a kto opojem. Kto jest wierny cesarzowi, a kto planuje secesję. To przyda się naszym dyplomatom. No i mi, oczywiście... Rozkaż też szpiegostwo odnośnie ich miast, chcę wiedzieć, gdzie najlepiej będzie uderzyć, jeśli zajdzie potrzeba. Informuj mnie w tych kwestiach na bieżąco.
Henryk westchnął i zaczerpnął wina z pucharu. No cóż, w końcu trzeba było. Trzeba było poruszyć ten temat... Odwlekanie tylko tu zaszkodzi.
- Ostatnia sprawa, nim pozwolę ci odejść, Hahn. Pamiętasz te księgi, które kazałem ci wczoraj wysłać? Te o grzebaniu umarłych? W jaki sposób możemy sabotować przygotowania do pogrzebu cesarza?
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Phoven »

Taliesin przybył niemal natychmiast, było to dla niego o tyle niezwykłe gdyż zazwyczaj potrzebował ładnych paru godzin by 'dojść do stanu w którym mógłby się pokazać Jego Książęcej Wysokości bez uszczerbku dla swej godności”. Och, Taliesin, Taliesin – młodzieniec niejednokrotnie wprawiał Rhysa w osłupienie gdy rankiem wygłaszał niezwykle wysublimowane traktaty filozoficzne na życzenie księcia bądź któregoś z jego podwładnych – a już wieczorem śpiewał najgłośniej (i najpiękniej – w końcu był również bardem) “Dziewczynki z Przedmieścia” czy też inną nieprzywoitą południową piosenkę . Czasem były wręcz zbyt nieprzyzwoite – bądź co bądź utwory 'mistrzów' z Piatty nie przystawały do osoby z dworu. Ale cóż – taki już był, kłamstwem byłoby zresztą stwierdzenie, że sam książę nie podśmiewał się po cichu z biskupa gdy Taliesin rozpowszechniał jedną ze swoich wielu fraszek złośliwie komentujących posunięcia i decyzje hierarchy Świątynni. Teraz jednak sytuacja była wybitnie nie do śmiechu.
- Taliesin, mamy problem. Problem natury religijnej. - rzekł spokojnie władca
- Kłopoty – zaczął ponuro – to zwyczajowo, moja specjalność. Zamieniam się w słuch.


- Wasza Wysokość – szepnął jakby bojąc się gwałtownej reakcji Arwalda, widać wiadomość o napadzie zlego samopoczucia władcy rozeszła się już po dworskich korytarzach trafiając nawet do tej obskurnej, zawalonej papierami komnaty ekonoma. - Ceny rudy podskoczyły ostatnio niemalże o pietnaście procent w skali miesiąca, odliczając dodatki przewozowe – widząc, że król siedzi z rozchylonymi lekko ustami dodał – Ruda bardzo, bardzo podrożała ostatnimi czasy. Pozwolę sobię zauważyć, że ten bilans miesięczny przybrał na sile od ostatniego wtorku więc...
- Od śmierci cesarza. Pięć dni temu – dokończył za niego Arwald – Domyślam sie również, ze jest to spowodowane większym popytem na żelazo. Innymi słowy – wszyscy się zbroją.
- N-na, na to wygląda Wasza Miłość. - szepnął Thomas – Dlatego też proponuje podwyższenie podatku żelaznego o pięć procent od każdego wozu. To rozsądna cena, dajaca przy obecnym popycie spore zyski bez jednoczesnego zbyt wzbogacenia i urośniecia w siłę kompanii przewozowych. Taka marża nie rozwścieczy również naszych sąsiadów którzy mogą chcieć.. przejąć kontrolę nad złożami w związku z obecnymi.. niepokojami. Proponuje również ustanowienie dla większych gildii specjalnych kontraktów królewskich na prawo do wytwarzania broni. Zyskamy dzięki temu zarówno kontrolę ich transakcji, dodatkowy zysk oraz dodatkwoe źródła taniej broni. Oczywiście podejrzewam, ze wzbudzi to niechęć gildii ale ufam, że Wasza Królewska Wysokość znajdzie sposób by..
- Uciszyć niezadowolonych, znajdę, nie martw się. - uśmiechnął, ekonom mimo wszystko budził pozytywne emocje – A teraz dziekuje i polecam częstsze wyjścia do jadalni, z dnia na dzień wydajesz się coraz mizerniejszy mój drogi bratanku.
Gdy wyszedł ekonom próg przekroczył następny doradca. A raczej doradczyni.
Kaethe potrafiła być pociągająca nawet kiedy opowiadała o sprawach tak nudnych jak etykieta stołowa na dworze Vatterskim. Lekka (tutaj, na północy!) atłasowa koszula aż nazbyt uwidaczniała jej kształtny biust a perliscie błęktne oczy i powabne usta sprawiały, ze większość mężczyzn na dworze wyczyniało dość niezręczne incydenty w jej towarzystwie. Prócz króla, on już miał ten etap za sobą. Może i całkowicie wierny swej małżonce nie był ale ponowny romans z Kaethe był zdecydowanie sprawą którą władca pargnął uniknąć.
- Wasza Wysokość. Po pierwsze nie wydaje mi się, zeby podbicie jakichkolwiek.. ekhm.. państewek pozostało niezauważone na cesarskim dworze i przy Rodowych salach. Bez stanowczego casus belli nie mamy co startować. - uśmiechnęła się pieknie. - Przynajmniej obecnie. Jeśli sytuacja się rozwinie – to i powody najazdu mogą ulec upowszechnieniu. Sojusze? Wydaję mi się, że Jurg Jillsk, głowa owego Rodu - może wspomóc nasze słuszne dążenia. Jednakże nie opierałabym na nim solidnego sojuszu. Tutaj trzeba by poszukać raczej wśród któregoś z południowych mocarstw... ups, przepraszam – prowincji – choć trudno to sobie wyobrazić, uśmiechnęła sie jeszcze piękniej. A Henryk Aplegen.. chodzi o spowiednika arcyksięcia, tak? Niewiele o nim wiem lecz podobno młody Leon traktuje go jak najbliższego doradcę i przyjaciela. Podobno jest diablo sprytny.. i całkiem młody jak biskupa. Ptaszki świergoczą, że wymarzył sobie przywrócenie tronu Sukcesora, biskupa biskupów – nieobsadzonego już przecież od ponad stu lat. Jednocześnie jest zwolennikiem silniej władzy cesarskiej.. pod protektoratem Światynni. Jednakże większość biskupów podchodzi do niego raczej sceptycznie, prócz oczywiście tych najmłodszych – których sam zarekomendował. Nie zdziwiłabym się gdyby nasz nowy biskup również miał swieżą nominacje z jego właśnie ręki. Cos jeszcze Panie?


- Sabotować? Pogrzeb? Ale to świętokra.. - urwał pod spojrzeniem Henryka. - Wasza Miłość.. nie wiem, na prawdę nie wiem. Nic mi nie przychodzi do głowy. - zawachał się – właściwie to przychodzą mi na myśl kompletnie niewykonalne pomysły, irracjonalne brednie. - wydukał.
- Pragnie wojewoda czegoś jeszcze?
- Hmm... To tak jak mi, szczerze mówiąc. Na pewno musi istnieć jakiś sposób... zastanów się nad tym w domu. Zrób mi listę pomysłów, wliczając te bezsensowne. Czasami w szaleństwie jest metoda... - spojrzał za okno nieobecnym wzrokiem. Dziwnym trafem okno wychodziło na południowy wschód... Na miejsce, gdzie już niedługo wszystko się rozegra, wszystko będzie jasne... Do następnego ruchu. - Możesz odejść, Hahn... - Henryk machnął ręką - Pamiętaj, co ci przykazałem, i pospiesz się. Nie mamy wiele czasu.
Tymczasem kilakdziesiąt mil od zachodniej granicy Botviku kilka setek odzianych w zwierzęce skóry wojowników zjeżdżało się przed jurte Wielkiego Karma Paszy.
- Mówi ty, że ta wasza kompynia wyjskowa to chce przywrotu w Botviaku dokonyć? I że zapłaci szczerym złotem za zaatakowanie czych małych posterunków? Oj, wydać mi, zy coś kręcisz. Prawda tedy bracia atamani?
Rozległy się gromkie okrzyki kilkunastu gardeł.
- Prawda!
- Prijawdia!
- Prawta! Prawta!
- A skyro kręci to cu mu się nalyży?
- Ja nie kłamie, o Wielki.. - cios buławą pod żebra zagłuszyl wypowiadane słowa.
- Na pstyr go, ze mać!
- Sabaka krućstet jebana!
- Jebaaa! Na pal nie pstyr! A taa!
Krzyki botvisjkiego szpiega były słyszane jeszcze przez niemal całą noc. Plemię Karma Paszy zna bowiem metodę nabijania na pal dzięki któremu przy życiu utrzymać się można nawet i słabiutkie dziecko pięć godzin. Stara, karmerska metoda nigdy nie zawodzi.
- W imieniu Jego Wysokości dziękuje ci za odpowiednia reakcję wobec tego incydentu o Ikatt Pasza. - rzekł dostojnie posłaniec vaarenheński kładąc mieszek pełny złotych monet.
- Och, nie trudno było przekonać Karma Paszę, tym bardziej, że Botvik rzeczywiście chciał nas sprowokować.- odparł szaman
- Całe szczeście dla ludu Karma Paszy i dla świętego Cesarstwa, ze mamy swojego informatora u tego zdrajcy. I już niedługo na pal pójdzie nie jego człowiek a on sam. - mruknął ponuro vaarenheńczyk
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Delf »

- Problem natury religijnej - powtórzył Rhys - i, że się tak wyrażę, największego kalibru.
- Spowiednik cesarski - domyślił się natychmiast Taliesin. Książę tylko skinął głową.
- Atak był przeprowadzony za pomocą naszego kochanego Arminiusza - bard na sam dźwięk tego imienia zjeżył się, ale szybko się opanował. Wiedział, kiedy może pozwolić sobie na fochy, a kiedy nie - atak, dodajmy, frontalny, otwarty i wyjątkowo głupi. Nawoływali nas do świętej wojny ze Starą Wiarą, tak jakby nikt tego nie próbował przez ostatnie kilka wieków! Ale nie to jest istotne. Wygląda na to, że pomysł nie wyszedł od synodu i była to osobista inicjatywa biskupa spowiednika. Za panowania Starego nie wyczyniał takich idiotyzmów, więc młodzik jeśli nawet sam nie podrzuca mu pomysłów, to jest im co najmniej przychylny. Wiesz, co to oznacza?
Taliesin powoli skinął głową - przenieść wolnych szpiegów na dwór cesarza. Obudzić uśpionych agentów. Sprawdzić podwójnych i odpowiednio: zapłacić więcej, albo nafaszerować dezinformacją - wymieniał spokojnie odginając kolejne palce - zbierać regularne raporty...
- Pieprzyć regularne raporty! - bardowi niemal odjęło mowę. Dawno nie widział Księcia na Bagnie tak zdenerwowanego. Być może nigdy. Jeśli jego żelazne opanowanie zaczynało pękać, to pod spodem musiał wrzeć już istny wulkan. Wzrok Rhysa pozostawał jednak zimny jak lód. - Nie mamy czasu na zabawę w cotygodniową korespondencję. Musimy mieć możliwość natychmiastowej reakcji. Wszystkie informacje mają przepływać na bieżąco.
- Koszta... - zaczął niepewnie Taliesin.
- Mniejsza o koszta. Informacja jest zbyt cenna, żebym miał na niej oszczędzać. Każę Garethowi przesłać ci wszystkie nadmierne fundusze... Prawda, katedra! Ale to nic, katedr nie stawia się z dnia na dzień. Gareth przybędzie niedługo, wtedy ustalimy, jak i ile możemy ci przydzielić. Jeśli będziesz miał braki, udzielam ci zgody na sięgnięcie do Rezerwy - to była ostateczność, Rezerwa znajdująca się w skarbcu Zamku na Bagnie miała trwać nienaruszona, na wypadek, gdyby Wielki Ród Mostyn gwałtownie potrzebował pieniędzy, by przetrwać. Jeśli książę zezwalał na korzystanie z Rezerwy, oznaczało to, że sytuacja jest naprawdę groźna.
- Zanim jednak pójdziesz rozesłać swoje szczury do pałaców cesarskich, przyślij mi wszystko, co mamy zgromadzone na arcyksięcia. Historie, plotki, pogłoski, haki, anegdoty, pieśni, wszystko jak leci, bez selekcji. I dodatkowo to co wiemy o jego spowiedniku, ale tu już wybierz to, co uznasz za stosowne. Zobaczymy się po południu na zebraniu rady. Możesz odejść.
Bard skłonił się głęboko i zamaszyście, rzucił ostatnie, nerwowe spojrzenie na swojego księcia, po czym wycofał się.

Nie minęło wiele czasu, a w sali audiencyjnej zjawił się Hywel, w towarzystwie najlepszego z zamkowych skrybów. Rhys umiał wprawdzie czytać i pisać, ale przecież nie mógł wysłać na dwór cesarski swoich bazgrołów. Gdy skryba usadowił się przy stojącym z boku stoliku i rozłożył swoje przybory, książę zaczął dyktować.
- List jest do arcyksięcia, więc zacznij od wszystkich niezbędnych zwrotów grzecznościowych, komplementów i tak dalej, sam zresztą wiesz najlepiej. Resztę listu też ubierz w ładne słowa, żeby wyglądał jak trzeba - odczekał chwilę, aż sługa skończy wstęp, po czym kontynuował. - Zostaliśmy powiadomieni przez jego ekscelencję biskupa Arminiusza, iż Świątynnia pragnie współpracować z nami w dziele szerzenia wiary na naszych ziemiach. Jesteśmy wielce uradowani, gdyż nasza niewielka prowincja nie byłaby w stanie umacniać swojej wiary bez pomocy przywódców duchowych Cesarstwa. Raduje nas myśl, że Świątynnia pamięta nawet o swoich najpokorniejszych i najmniej znaczących sługach i zdecydowała się wspomóc nas w chwili próby. Niech wielka katedra w Meinir, którą wspólnie wybudujemy, stanie się symbolem wiary ludu Kamru i jego wierności Cesarstwu, jak i opieki Świątynni i Rodu Cesarskiego nad prostym ludem. Dopisz jeszcze do tego odpowiednie zakończenie, Rhys Mostyn, sługa uniżony, i tak dalej, i tak dalej.
Gdy skryba zakończył już swoją pracę, książę przeczytał list uważnie. Talent tego człowieka do upiększania wypowiedzi zawsze go zdumiewał. Miał teraz tylko nadzieję, że treść okaże się na poziomie formy i że Arcyksiążę nie znajdzie sposobu, by znów wywrócić całą sprawę na lewą stronę. Złożył zamaszysty podpis, następnie zapieczętował list oficjalną pieczęcią Rodu i przekazał go Hywelowi. Po chwili zarówno sekretarz jak i skryba opuścili pomieszczenie, zostawiając swego pana sam na sam z jego rozmyślaniami, czekającego na nowe informacje.
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Tevery Best »

Henryk Karol von Gottlieb

Czas mijał. Czas mijał, a nie przybywało faktów. Faktów, spraw, którymi można by się zająć, problemów do rozwiązania, listów, na które trzeba odpowiedzieć... Nie działo się na razie nic. Na razie. Cóż, właściwe polecenia zostały wydane. Należało tylko czekać na efekty... Czasami rządzenie przypominało Henrykowi uprawę roli. Zasiałeś ziarno, a później czekałeś na plony, czasem nawet bardzo długo. A czasami plony okazywały się być małe, za małe, albo co gorsza - przytłumione chwastami. Karol uczuł, że coś jest nie tak. Coś go tknęło. Miał szalenie złe przeczucie. Cóż, nie od dziś wiadomo, że nie wolno się kierować tylko przeczuciami, a na pozbycie się tych najbardziej uporczywych dobry jest kielich wina. Po ten właśnie sięgnął von Gottlieb, po czym zajął się przeglądaniem map, listów, dokumentów... W sumie z nudów, ale też z pewną uwagą.

Przypomniał sobie, że trzeba zaostrzyć patrole na granicach. W szczególności na zachodniej... W końcu pochód barbarzyńców trzeba było zatrzymać wcześnie i wcześnie się o nim dowiedzieć. "Cóż" - pomyślał - "zajmę się tym od ręki... I tak nie mam co robić." Wyciągnął kartkę, pióro i zapisał rozkaz. Potem przekazał go szyfrantom, a już kilka godzin później posłańcy rozsyłali analogiczne polecenia do granicznych strażnic...
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Hegemonia] Wojna o Schede

Post autor: Drzewiec »

Wybaczcie "krótką" nieobecność... ;)


Thomas mówił, mówił, mówił... I to mówił dobrze. Arwaldowi podatek przyszedł namyśl już jakiś czas temu, ale nie ustanowienie kontraktów... Tak, dobry pomysł, co wyraził Arwald i rozkazał przygotowanie odpowiednich dokumentów.
- Świetna robota- rozchmurzył się Arwald.- Mam wrażenie, że żelazo będzie ważne w nadchodzących miesiącach... A kto ma żelazo, ten ma władzę. Ja mam żelazo- uśmiechnął się Arwald i podziękował finansiście.
Ten wyszedł z sali, jednak Arwald zbyt wiele spokoju nie miał. Teraz jednak zakłóciła go bardzo miła osóbka.
- Witaj Kaethe....
O państewka zapytał się tylko tak, by zagaić... Kwestia sojuszu interesowała go bardziej... A najbardziej sprawa jego ekscelencji Aplegena.
- Mogłabyś powiedzieć mi więcej o tym Jillsku? Można by go... że tak nieładnie powiem... wykorzystać do naszych celów? Nie chcę nabawić się więcej wrogów szukając przyjaciół. - rzekł miło Arwald. I słuchał.

-----------------

Kaethe wyszła z gabinetu w kompletnej garderobie, co na tym dzikim zamku mogło zdać się nieczęste. Arwald westchnął głośno i znów kazał przyprowadzić Mattiego.
- Mój przyjacielu... Wyznajesz się trochę w tej cząstce arysto... eee... artystotekracji którą zwiemy szlachtą, a? Wiesz, że największa rodzina szlachecka to ród Mehattich? A jej głowa to gruby, stary grzyb, którego cały czas się słuchają? Poślij mi po tego grzyba. Sami Mehatti się zwie. Mam z nim do pogadania...

-------------------
Gdy pan Sami zjawił się w towarzystwie swej świty, niechętnie pokłonił głowę przed Arwaldem. Nie wiadomo czy dlatego, że po prostu przy jego brzuchu rozrosła się za duża poduszka, czy nie lubił się kłaniać. Arwald kazał podać piwa i kawałek pieczonego prosiaka. Wiedział, jak podejść "szlachcica".
- Sami, przyjacielu, mordo ty moja... Wiesz, że cesarstwo się rozpada. Wiesz, że nasze królestwo jest potężne. Czy nie podoba ci się wizja zostania najbogatszym właścicielem ziemskim w całym Cesarstwie? Cesarstwie Grodden od Północy po samo Południe? Sami, mam plany... szykuje się wojna, na której możemy tylko skorzystać... Ale potrzebuję ludzi. A by zyskać ludzi potrzebuję Waszej zgody. Zgódźcie się na pobory do wojska z waszych chłopów, puszczajcie ich, a w zamian obiecuję nadać wam nowe ziemie, na nowych terenach. No i rekompensata za głowę każdego chłopa, który padnie przy ewentualnych bitwach. No... a teraz napijmy się i mów co sądzisz o NASZYM genialnym pomyśle!
Zablokowany