[Private Project]-Widzący
: poniedziałek, 28 stycznia 2008, 23:32
A gdybyś poznał, czym jest strach przed narodzinami nowego dnia?...
::Wędrówka
... Więc idziemy ciągle przed siebie
skuci winą i grzechem
wieczna wędrówka udręka
nigdy nie skazanych...
... więc stąpamy delikatnie
po jękach naszych kobiet
czerwonych ślepiach jadowitych węży
po zbyt cienkim lodzie
płynnej teraźniejszości
pulsujących resztkach zdrowych zmysłów
Ktoś kiedyś powiedział
Trzymajcie się wiecznie broczących żalem chmur
one was poprowadzą
Trzymajcie się kłębów niesforułowanych myśli
tych którzy utonęli
zatracili się w szaleństwie
... więc szarpiemy brudnymi paznokciami
spróchniałe przegnite powietrze
rozsypuje się w dłoniach
- pleśń proch
jedyna nadzieja w poskręcanych palcach
dziesięć psów gończych
na zbyt krótkich smyczach trzeszczących stawów
prowadzonych wizją człowieka
człowieka który kiedyś odważył się mówić
... więc idziemy
a lód trzeszczy złowrogo
- odgradza nas od tego co dawno zapomniane
tego o czym Nie Chcemy pamiętać
- pęknięcie zielona toń
piana na ustach
wiedza wspomnienia
wieczne zawodzenie topielców
... i ten smród
odór gnijących myśli
rozkładającej się świadomości
i tylko wiedza wspomnienia i tylko wiedza ....
... lecz tym razem to nie my
pod nami wciąż lód gryzący stopy
... lecz tym razem to nie my
... więc idziemy ciągle przed siebie
skuci winą i grzechem
ku nieistniejącym krainom
idziemy w poszukiwanie kary
kryształowego źródła odkupienia
... ileż to już wieczności minęło
A gdybyś mogła zobaczyc śmierć?
Cień wyłaniał się z nocy. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Chłopak był pewien, że tak właśnie jest. Czarna sylwetka otulona bezkształtnym płaszczem wydostawała się z lepkiego zmroku. Gdy wreszcie stanęła w świetle strząsając z kościstych, otoczonych napięta skórą dłoni resztki ciemności, odwróciła powoli głowę w jego stronę. Twarz Cienia schowana była pod poszarpanym kapturem. W świetle lampy widać było tylko duże świecące oczy i cos na kształt dzioba którego nie udało się zakryć. Dopiero teraz dzieciak zauważył, że płaszcz nieznajomego zrobiony jest z idealnie przylegających do siebie ciemno-brązowych lotek. Pomyślał, że to najbardziej brudny kolor jaki w życiu widział. Kolor, którego należało się bać. Kolor wyschniętej ziemi na której już nic nigdy nie urośnie, smrodliwych wrzodów u starców do których matka zabroniła mu się zbliżać, umierających drzew. Kolor gnicia i rozkadu. Zadrżał. Cień dalej mu się przyglądał. Właściwie to gapił się tymi swoimi szarymi dużymi oczyma. Jakby na oczekiwał jakiejś reakcji. Coś jednak zabraniało chłopcu krzyczeć. Jakaś siła trzymała go za gardło i rozszarpywała każdy zrodzony w gardle dźwięk zanim ten wydostał się na zewnątrz. Kościste dłonie powoli zaczęły wędrowac w stronę dziecęcej twarzy i natychmiast się cofnęły. Ciało odmawiało chłopcu posłuszeństwa. Tknięty jakimś dziwnym przeczuciem odwrócił wzrok. Cień zakaszlał. Dalej lustrował jego dziecięce rysy. Odkaszlnął po raz drugi i odwrócił głowę. Jego gesty były dziwnie skokowe. Poruszał się jak stara, dawno nie używana marionetka. Łątka w którą ktoś dla żartu tchnął coś na kształt życia i pozwolił podejmować decyzje. Półptak-półczłowiek zaklekotał. Dzieciak już go nie interesował. Przestał istnieć. Ciekawsza teraz była śpiąca spokojnie kobieta. Dość młoda dziewczyna o włosach koloru dojrzałego zboża. Jej różaną twarzyczke zdobił uśmiech. Był tak ufny... Cień westchnął i nie spiesząc się wyciagnął zza pazuchy kartę papieru. Spojrzał na nią, ponownie wypuścił, świszcząc przy tym głośno, powietrze z płuc i zwinął ją w rulon. Tak. Bez wątpienia to była ona.
-Hrshen grft mahrmagna- Mruknął harcząc. Miał twardy akcent. Gdy wymawiał te dziwne słowa chłopak miał wrażenie jakby ktoś przejechal gwoździem po szkle. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Dziwne stworzenie nachyliło się nad kobietą. Przejechało powoli koścista reką po jej biuście i zatrzymało dloń nieco poniżej piersi. Kłapiąc cicho dziobem zaczęło powoli wkładać szpony w poruszane delikatnym oddechem ciało. Dosłownie “wkładać”. Po mlecznobiałej skórze dziewczęcia nie popłynęła ani jedna kropla krwi. Żadna tkanka nie została przerwana, żaden mięsień uszkodzony. Kościste palce wpływały w ciało jak dym swobodnie przechodzący przez koszule tańczących przy ognisku dzieci. Cień westchnął ponownie przyglądając się spokojnej twarzy.
-Hrshen grft mahrmagna.-Warknął i zwarł znajdujące się pod delikatna skórą palce. Nagle dziewczyna otwarła szeroko oczy i otworzyła usta. Cień wykonał kolejny zdecydowany ruch. Włożył w ciało druga dłoń i zacisnał szpony. Kobieta jęknąła i panicznie zaczęła łapać powietrze. Jej dotąd wypielegnowane dłonie, teraz wyglądające jak połamane gałązki, przyległy do piersi Zaczęa się trząść, miotać I wymachiwać kończynami, jakby mogło pomóc jej to w zapaniu powietrza. Aż w końcu padła bez ruchu na łóżko. Leżała zupełnie tak jak przed przyjściem pokracznego osobnika- niemal w identycznej pozycji. Tylko zamiast ufnego uśmiechu na jej twarzy widniał wyraz przerażenia. Przerażenia i bólu.
-Hrshen grft mahrmagna... mris nehra nedefra zer ghre.-Zachrobotało stworzenie zamykając oczy spoczywającej kobiecie. Odwróciło się i spojrzało jeszcze raz na dziecko któremu przed chwilą odebrało matkę. Chłopak siedział jak przedtem. Nie ruszał się. Spoglądał tylko wielkimi oczyma na pościel i półnagą leżąca na niej kobietę. Każdy inny by w tym momencie wył z rozpaczy, przerażenia, poczucia niemocy. Drżałby po ujrzeniu tej okropnej sceny. Każdy... zobaczyłby tylko wijąca się w agonii kobietę, którą Najjaśniejszy Vom zabrał przedwcześnie do siebie. Dzieciak- ten zaledwie dziesięcioletni wyrostek-ujrzał więcej niż którykolwiek z Oświeconych przez całe swoje dugie życie. Nic dziwnego, że był oszołomiony. Jego ciało nie wiedziało jak zareagować, mózg nie dawał kończynom żadnej podpowiedzi. Więc chłopiec przyglądał się całej scenie jak optepiały, bo tylko na to pozwalały mu twarde ramy narzuconie na ludzki organizm. Cień nieczęsto widział takie reakcje... ale nie mozna też powiedzieć, żeby był zdziwiony. Zbyt wiele już ujrzał, żeby sie dziwić czemukolwiek. Zwykle starał się aby nie było zbędnych świadków, ale cóż- Wytyczne byly wytycznymi. Czas i miejsce muszą się przecież zgadzać. Oczywiście wiązało się to niekiedy z komplikacjami, niekiedy bardzo poważnymi. Raz jakiś wysoki urzędnik mający przekazać ważne dokumenty. Widząc jednak umierającą w konwulsjach córkę powiesił się. Papiery nie doszły do kogo trzeba na czas i doszło do wojny. Załamały się pewne proste, wyprostowały krzywe na wykresie przeznaczenia, powstał niesamowity bałagan... Właśnie dlatego wolał pracować bez świadków. Ich reakcje bardzo często były nie do przewidzenia. Szczególnie, jeżeli chodzi o dzieci. Dzieci reagowały spontanicznie, żywiołowo. Właśnie dlatego go irytowały. I przerażały jednocześnie. Ten chłopak jednak zachowywał się normalnie, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
-One zawsze się uśmiechają... ale żadna nie zachowała ostatecznie swego uśmiechu dla niego.-Powtórzył nagle za przybyszem dzieciak.
-Dhra?-Wycharczał zaskoczony.
-Ostatecznie... Co to znaczy?- Spytał drżącym głosem chłopak.
-Kim jesteś?-Zanim skończył pytanie już przy nim był z dłonią zatopioną w jego ciele. Wszystko działo się tak szybko. Serce biło mu niesamowicie ciężko. Jak mlot uderzający o kowadło. Po ciele przebiegly dreszcze, zimno rozlało się w każdej komórce. Czy matka też to czuła? Całe dziecęce życie przebieglo chłopakowi przed oczyma. Co najciekawsze były to same najpiękniejsze momenty. Kwintesencja szczęścia, millenia w raju skondensowane w jednej sekundzie życia. I nagle wszystko ustało. Czas zaczął się rozciągać aż w końcu wrócił do swego normlanego rytmu. Sekunda ponownie dawała się odczuć jako sekunda i nie trwała, jak przed momentem całej wieczności. Potwór wyciągał powoli szpony z ciała dzieciaka.
-Powinienem Cię zabić-Warknął w swoim języku-Gdybym tylko nie był ograniczony wytycznymi...
Dzieciak ciągle się na niego patrzył. Niczego nie rozumiał. Przygarbiony Cień zbliżył sie do dzieciaka.
-Nie wiesz kim jesteś, co?-Zachrobotał. Przysunął z jakąs nabożną czcią, z jakimś irracjonalnym lękiem dłonie do jego twarzy.-Taki niewinny...taki młody. Szczenie ciałaka niepotrafiące nawet jeszcze gryźć. Jednak przyjdzie kiedys dzień, że poczujesz żądze krwi. I zaczniesz zabijać... Kto wie, może i mnie kiedyś dorwiesz.-Cofnął zakończony szponem palec.
A gdybyś dowiedział sie tego, o czy inni boją sie nawet mysleć?...
Watykan. Rok 1591
Papiez Innocenty IX siedział na swoim tronie...
swoim...
Skostniałe palce łapczywie zaciskały się na ramionach fotela. Władza... cóz jest piekniejszego. Odpowiedź wydaje sie az nazbyt prosta- mozliwosc cieszenia sie nią przez cała wieczność. Oglądanie efektów swoich działań setki lat po zapadnięciu kluczowych decyzji. Władza...
Przy papieżu stał człowiek. Strzep człowieka. Poryty bliznami potwór. Ale tak... bez wątpienia należał do rasy ludzkiej. Był jednym z "widzących". Jedna jego noga była krótsza od drugiej, zamiast lewej dłoni miał owinięty szmatą kikut. Jedno oko zalane było bielmem.
Naprawdę nie wyglądał na człowieka.
A mimo to zabijał prawdziwe potwory. Chronił ojca świętego przez duchami... chronił go od śmierci.
"Rózgą pana miecz żelazny, a jam katem jego"
dwa miesiące po wstąpieniu na stolice piotrową papież zachorował... wyrok był jednoznaczny-trąd. Ale Innocent wiedział, że choroba niekoniecznie oznacza śmierć... Choroba, czy raczej Agalp'e zwana też morem to tylko córka Wyniszczenia- potwora o trzech twarzach i sześciu rękach. Kiedy Agalpe składała mu zdradliwy pocałunek nawet nie wiedział o jej istnieniu...
W kończu był slepcem... ale później pojawił sie Widzący. Fanatyczny sluga krzyża. Obiecał chronic Ojca świętego.
Kilka dni później glowa Agalp'e stoczya się po schodach bazyliki. Wyniszczenie juz nigdy nie zblizył się w to miejsce. Trąd rozkładal ciało papieża-zdradziecka dłoń juz go dopadła. Ale obecnosc Widzącego zapewniła, że śmierć nie zblizy się do niego... nigdy...
-Panie... znowu się buntują. Niewiele brakuje, a dojdzie do kolejnej schizmy...-mruknał klęczący kleryk z kapturem zasłaniającym twarz
-Wyciąć
-Przekażę
-Poczekaj synu... wierzysz w to co głosimy gminowi? W sąd ostateczny, w smierć , w Boga?
-Nikt nie wierzy ojcze. Nikt z nas. Przecież to wiadome. To polityka...
-Tak. Polityka...
Gdybyś mógł... widzieć?
****************************************************************
Widzący...
To mój projekt dojrzewający przez dlugi czas. Wlaściwie wchodząc na tawernę 9 miesięcy temu juz rodził sie jego zarys. początkowo problem smierci chciałem poruszyc w kilku artykułach. Przemysleniach.
Później rozrosło się to i aktualnie mam kilkadziesiąt stron czegos na wzór powieści...
pierwsze dwa fragmenty pochodzą właśnie z niej.
Od początku planowałem także poprowadzic sesje w tych klimatach i zobaczyć, w jakim kierunku pójda ludzie żywi. Nie papierowi, ale zdolni podejmować prawdziwe niezalezne ode mnie decyzje.
Oczywiście jest to luźne nawiązanie do mojej pracy Chocby nieco zmienione realia... ale to juz kwestia raczej grywalności. Po prostu zanudziłyby was setki informacji niepotrzebnych w grze...
Teraz kilka słów o świecie.
-Czas- Renesans. Nie średniowiecze. Nie brudne wieki ciemne, ale okres światłosci i rozwoju mysli filozoficznej. Kler powoli upada i stara sie rozpaczliwie utrzymac swoja pozycję, szerzą sie idee protestanckie, niedługo luter przybije swoje prawa. Czas światłości i chaosu...
-Miejsce- Nie ma narzuconego miejsca. Każde miejsce w Europie. Z uwzględnieniem kontekstu historycznego (koniec XVI wieku. Rok 1591). Może wasze losy sie powiążą. Może nie...
-Bohaterowie (KP) - Nie chce wam narzucać ram... i chce wymóc rozbudowaną kartę, więc nie ma szablonu. Możecie grać starcem, młodzieńcem, kobieta, filozofem, biskupem... Jej forma mnie nie obchodzi. Ważny jest tylko jeden aspekt- Styczność ze śmiercią. Śmierc kogos w rodzinie, mysli samobójcze, udział w wojnie, widok zmasakrowanych zwłok...
Po krótce, o filozofii...
1-Kto to widzący. Widzący potrafi dojrzeć śmierć. W jej fizycznej fornie. Potrafi na nia fizycznie oddziaływać.
2-Co to śmierć... tu sprawa siękomplikuje. Śmierć to kolejny stopień ewolucji. Niezalezny byt. Brednie o Bogu i sądzie ostatecznym możecie schowac do bajek. To po prostu stworzenie, żewiące się duchem człowieka. Ma swoje tereny łowieckie, jest wiele mądrzejsze od najmądrzejszego z ciałaków, to jest ludzi.
Śmierć nie zna czasu. Dla nas żyjeona wiecznie. Czas to dla nas, mieszkających na ziemi zmiana póór roku, kręcenie się planety wokół osi, słońca. Dla śmierci znającej nie trzy wymiarym ale ich setki czas nieistnieje... śmierć jest jakby niematerialna, poza prawami rządzącymi naszym globem.
I wreszcie, co oznacza "śmierć". Śmierc oznacza setki bytów. Maja one swoje nazwy... Plagi, Zawały, Samobójstwa... tak nazwali je ludzie... to odrębne gatunki... Jakby to wytłumaczyć.
Okapturzony ptak to Zawał. Żywi sie poprzez chwytanie serca ofiary. Wodnik żywi się przez odebranie sił witalnych istocie tonącej. Wyniszczenie odbiera życie osobom schorowanym. Śmierc porusza się jak czlowiek. Chodzi, lata, pływa... moze znikać. To tak jakby na kartce narysować linię oznaczającą horyzont i postawic na niej klocek. w dwuwymiarowym świecie klocek podniesiony-przeniesiony w wymiar trzeci-znika.
Śmierć nie zabija bez powodu. Najczęściej działa według wytyczonej przez siebie kolejności. Żadko ja zmienia. Taki sposóbn regulacji zwierzymy.
I najważniejsze. Co sie stanie, gdy widzący zabije na przykład Wodnika? Ludzie przestaną tonąć? Otóż nie. Ostnieje coś takiego jak rozszczepienie bytów. Tysiące elementów składających sie na jeden byt. To tak jak z problemem Boga któryu wszystko widzi i ogarnia. Na wodnika składaja się setki bytów. Wszystkie tworzą mentalna całosć (ale nie fizyczną). Maja te same odczucia, wspomnienia itp. Gdy zabijesz wodnika przy pewnej rzeczce ludzie przestana tonać. Jednak tam gdzie jest inny wodnik wszystko jest natruralne
Jeżeli wytepi się zbyt wiele bytów, w końcu jako całość zaczna słabnać. Zachwieje to rytm natury. Tak wytepione zostały niektóre choroby np.
Ok. Nie chcę od was grania wojakami z mieczem i toporem. Jeden moze się zdazyć... czemu nie? Ale nie wszyscy. Tu raczej chodzi o politykę, przemieszanie światów, filozofię...
Dobra.
Trudne to sie wydaje, ale wierze, że jak sie chce, to sie potrafi :]
Pytania tutaj.
Mie musze mówić, że czekam na naprawdę, naprawdę mrrrrr karty :>
Karty na PW...
::Wędrówka
... Więc idziemy ciągle przed siebie
skuci winą i grzechem
wieczna wędrówka udręka
nigdy nie skazanych...
... więc stąpamy delikatnie
po jękach naszych kobiet
czerwonych ślepiach jadowitych węży
po zbyt cienkim lodzie
płynnej teraźniejszości
pulsujących resztkach zdrowych zmysłów
Ktoś kiedyś powiedział
Trzymajcie się wiecznie broczących żalem chmur
one was poprowadzą
Trzymajcie się kłębów niesforułowanych myśli
tych którzy utonęli
zatracili się w szaleństwie
... więc szarpiemy brudnymi paznokciami
spróchniałe przegnite powietrze
rozsypuje się w dłoniach
- pleśń proch
jedyna nadzieja w poskręcanych palcach
dziesięć psów gończych
na zbyt krótkich smyczach trzeszczących stawów
prowadzonych wizją człowieka
człowieka który kiedyś odważył się mówić
... więc idziemy
a lód trzeszczy złowrogo
- odgradza nas od tego co dawno zapomniane
tego o czym Nie Chcemy pamiętać
- pęknięcie zielona toń
piana na ustach
wiedza wspomnienia
wieczne zawodzenie topielców
... i ten smród
odór gnijących myśli
rozkładającej się świadomości
i tylko wiedza wspomnienia i tylko wiedza ....
... lecz tym razem to nie my
pod nami wciąż lód gryzący stopy
... lecz tym razem to nie my
... więc idziemy ciągle przed siebie
skuci winą i grzechem
ku nieistniejącym krainom
idziemy w poszukiwanie kary
kryształowego źródła odkupienia
... ileż to już wieczności minęło
A gdybyś mogła zobaczyc śmierć?
Cień wyłaniał się z nocy. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Chłopak był pewien, że tak właśnie jest. Czarna sylwetka otulona bezkształtnym płaszczem wydostawała się z lepkiego zmroku. Gdy wreszcie stanęła w świetle strząsając z kościstych, otoczonych napięta skórą dłoni resztki ciemności, odwróciła powoli głowę w jego stronę. Twarz Cienia schowana była pod poszarpanym kapturem. W świetle lampy widać było tylko duże świecące oczy i cos na kształt dzioba którego nie udało się zakryć. Dopiero teraz dzieciak zauważył, że płaszcz nieznajomego zrobiony jest z idealnie przylegających do siebie ciemno-brązowych lotek. Pomyślał, że to najbardziej brudny kolor jaki w życiu widział. Kolor, którego należało się bać. Kolor wyschniętej ziemi na której już nic nigdy nie urośnie, smrodliwych wrzodów u starców do których matka zabroniła mu się zbliżać, umierających drzew. Kolor gnicia i rozkadu. Zadrżał. Cień dalej mu się przyglądał. Właściwie to gapił się tymi swoimi szarymi dużymi oczyma. Jakby na oczekiwał jakiejś reakcji. Coś jednak zabraniało chłopcu krzyczeć. Jakaś siła trzymała go za gardło i rozszarpywała każdy zrodzony w gardle dźwięk zanim ten wydostał się na zewnątrz. Kościste dłonie powoli zaczęły wędrowac w stronę dziecęcej twarzy i natychmiast się cofnęły. Ciało odmawiało chłopcu posłuszeństwa. Tknięty jakimś dziwnym przeczuciem odwrócił wzrok. Cień zakaszlał. Dalej lustrował jego dziecięce rysy. Odkaszlnął po raz drugi i odwrócił głowę. Jego gesty były dziwnie skokowe. Poruszał się jak stara, dawno nie używana marionetka. Łątka w którą ktoś dla żartu tchnął coś na kształt życia i pozwolił podejmować decyzje. Półptak-półczłowiek zaklekotał. Dzieciak już go nie interesował. Przestał istnieć. Ciekawsza teraz była śpiąca spokojnie kobieta. Dość młoda dziewczyna o włosach koloru dojrzałego zboża. Jej różaną twarzyczke zdobił uśmiech. Był tak ufny... Cień westchnął i nie spiesząc się wyciagnął zza pazuchy kartę papieru. Spojrzał na nią, ponownie wypuścił, świszcząc przy tym głośno, powietrze z płuc i zwinął ją w rulon. Tak. Bez wątpienia to była ona.
-Hrshen grft mahrmagna- Mruknął harcząc. Miał twardy akcent. Gdy wymawiał te dziwne słowa chłopak miał wrażenie jakby ktoś przejechal gwoździem po szkle. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Dziwne stworzenie nachyliło się nad kobietą. Przejechało powoli koścista reką po jej biuście i zatrzymało dloń nieco poniżej piersi. Kłapiąc cicho dziobem zaczęło powoli wkładać szpony w poruszane delikatnym oddechem ciało. Dosłownie “wkładać”. Po mlecznobiałej skórze dziewczęcia nie popłynęła ani jedna kropla krwi. Żadna tkanka nie została przerwana, żaden mięsień uszkodzony. Kościste palce wpływały w ciało jak dym swobodnie przechodzący przez koszule tańczących przy ognisku dzieci. Cień westchnął ponownie przyglądając się spokojnej twarzy.
-Hrshen grft mahrmagna.-Warknął i zwarł znajdujące się pod delikatna skórą palce. Nagle dziewczyna otwarła szeroko oczy i otworzyła usta. Cień wykonał kolejny zdecydowany ruch. Włożył w ciało druga dłoń i zacisnał szpony. Kobieta jęknąła i panicznie zaczęła łapać powietrze. Jej dotąd wypielegnowane dłonie, teraz wyglądające jak połamane gałązki, przyległy do piersi Zaczęa się trząść, miotać I wymachiwać kończynami, jakby mogło pomóc jej to w zapaniu powietrza. Aż w końcu padła bez ruchu na łóżko. Leżała zupełnie tak jak przed przyjściem pokracznego osobnika- niemal w identycznej pozycji. Tylko zamiast ufnego uśmiechu na jej twarzy widniał wyraz przerażenia. Przerażenia i bólu.
-Hrshen grft mahrmagna... mris nehra nedefra zer ghre.-Zachrobotało stworzenie zamykając oczy spoczywającej kobiecie. Odwróciło się i spojrzało jeszcze raz na dziecko któremu przed chwilą odebrało matkę. Chłopak siedział jak przedtem. Nie ruszał się. Spoglądał tylko wielkimi oczyma na pościel i półnagą leżąca na niej kobietę. Każdy inny by w tym momencie wył z rozpaczy, przerażenia, poczucia niemocy. Drżałby po ujrzeniu tej okropnej sceny. Każdy... zobaczyłby tylko wijąca się w agonii kobietę, którą Najjaśniejszy Vom zabrał przedwcześnie do siebie. Dzieciak- ten zaledwie dziesięcioletni wyrostek-ujrzał więcej niż którykolwiek z Oświeconych przez całe swoje dugie życie. Nic dziwnego, że był oszołomiony. Jego ciało nie wiedziało jak zareagować, mózg nie dawał kończynom żadnej podpowiedzi. Więc chłopiec przyglądał się całej scenie jak optepiały, bo tylko na to pozwalały mu twarde ramy narzuconie na ludzki organizm. Cień nieczęsto widział takie reakcje... ale nie mozna też powiedzieć, żeby był zdziwiony. Zbyt wiele już ujrzał, żeby sie dziwić czemukolwiek. Zwykle starał się aby nie było zbędnych świadków, ale cóż- Wytyczne byly wytycznymi. Czas i miejsce muszą się przecież zgadzać. Oczywiście wiązało się to niekiedy z komplikacjami, niekiedy bardzo poważnymi. Raz jakiś wysoki urzędnik mający przekazać ważne dokumenty. Widząc jednak umierającą w konwulsjach córkę powiesił się. Papiery nie doszły do kogo trzeba na czas i doszło do wojny. Załamały się pewne proste, wyprostowały krzywe na wykresie przeznaczenia, powstał niesamowity bałagan... Właśnie dlatego wolał pracować bez świadków. Ich reakcje bardzo często były nie do przewidzenia. Szczególnie, jeżeli chodzi o dzieci. Dzieci reagowały spontanicznie, żywiołowo. Właśnie dlatego go irytowały. I przerażały jednocześnie. Ten chłopak jednak zachowywał się normalnie, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
-One zawsze się uśmiechają... ale żadna nie zachowała ostatecznie swego uśmiechu dla niego.-Powtórzył nagle za przybyszem dzieciak.
-Dhra?-Wycharczał zaskoczony.
-Ostatecznie... Co to znaczy?- Spytał drżącym głosem chłopak.
-Kim jesteś?-Zanim skończył pytanie już przy nim był z dłonią zatopioną w jego ciele. Wszystko działo się tak szybko. Serce biło mu niesamowicie ciężko. Jak mlot uderzający o kowadło. Po ciele przebiegly dreszcze, zimno rozlało się w każdej komórce. Czy matka też to czuła? Całe dziecęce życie przebieglo chłopakowi przed oczyma. Co najciekawsze były to same najpiękniejsze momenty. Kwintesencja szczęścia, millenia w raju skondensowane w jednej sekundzie życia. I nagle wszystko ustało. Czas zaczął się rozciągać aż w końcu wrócił do swego normlanego rytmu. Sekunda ponownie dawała się odczuć jako sekunda i nie trwała, jak przed momentem całej wieczności. Potwór wyciągał powoli szpony z ciała dzieciaka.
-Powinienem Cię zabić-Warknął w swoim języku-Gdybym tylko nie był ograniczony wytycznymi...
Dzieciak ciągle się na niego patrzył. Niczego nie rozumiał. Przygarbiony Cień zbliżył sie do dzieciaka.
-Nie wiesz kim jesteś, co?-Zachrobotał. Przysunął z jakąs nabożną czcią, z jakimś irracjonalnym lękiem dłonie do jego twarzy.-Taki niewinny...taki młody. Szczenie ciałaka niepotrafiące nawet jeszcze gryźć. Jednak przyjdzie kiedys dzień, że poczujesz żądze krwi. I zaczniesz zabijać... Kto wie, może i mnie kiedyś dorwiesz.-Cofnął zakończony szponem palec.
A gdybyś dowiedział sie tego, o czy inni boją sie nawet mysleć?...
Watykan. Rok 1591
Papiez Innocenty IX siedział na swoim tronie...
swoim...
Skostniałe palce łapczywie zaciskały się na ramionach fotela. Władza... cóz jest piekniejszego. Odpowiedź wydaje sie az nazbyt prosta- mozliwosc cieszenia sie nią przez cała wieczność. Oglądanie efektów swoich działań setki lat po zapadnięciu kluczowych decyzji. Władza...
Przy papieżu stał człowiek. Strzep człowieka. Poryty bliznami potwór. Ale tak... bez wątpienia należał do rasy ludzkiej. Był jednym z "widzących". Jedna jego noga była krótsza od drugiej, zamiast lewej dłoni miał owinięty szmatą kikut. Jedno oko zalane było bielmem.
Naprawdę nie wyglądał na człowieka.
A mimo to zabijał prawdziwe potwory. Chronił ojca świętego przez duchami... chronił go od śmierci.
"Rózgą pana miecz żelazny, a jam katem jego"
dwa miesiące po wstąpieniu na stolice piotrową papież zachorował... wyrok był jednoznaczny-trąd. Ale Innocent wiedział, że choroba niekoniecznie oznacza śmierć... Choroba, czy raczej Agalp'e zwana też morem to tylko córka Wyniszczenia- potwora o trzech twarzach i sześciu rękach. Kiedy Agalpe składała mu zdradliwy pocałunek nawet nie wiedział o jej istnieniu...
W kończu był slepcem... ale później pojawił sie Widzący. Fanatyczny sluga krzyża. Obiecał chronic Ojca świętego.
Kilka dni później glowa Agalp'e stoczya się po schodach bazyliki. Wyniszczenie juz nigdy nie zblizył się w to miejsce. Trąd rozkładal ciało papieża-zdradziecka dłoń juz go dopadła. Ale obecnosc Widzącego zapewniła, że śmierć nie zblizy się do niego... nigdy...
-Panie... znowu się buntują. Niewiele brakuje, a dojdzie do kolejnej schizmy...-mruknał klęczący kleryk z kapturem zasłaniającym twarz
-Wyciąć
-Przekażę
-Poczekaj synu... wierzysz w to co głosimy gminowi? W sąd ostateczny, w smierć , w Boga?
-Nikt nie wierzy ojcze. Nikt z nas. Przecież to wiadome. To polityka...
-Tak. Polityka...
Gdybyś mógł... widzieć?
****************************************************************
Widzący...
To mój projekt dojrzewający przez dlugi czas. Wlaściwie wchodząc na tawernę 9 miesięcy temu juz rodził sie jego zarys. początkowo problem smierci chciałem poruszyc w kilku artykułach. Przemysleniach.
Później rozrosło się to i aktualnie mam kilkadziesiąt stron czegos na wzór powieści...
pierwsze dwa fragmenty pochodzą właśnie z niej.
Od początku planowałem także poprowadzic sesje w tych klimatach i zobaczyć, w jakim kierunku pójda ludzie żywi. Nie papierowi, ale zdolni podejmować prawdziwe niezalezne ode mnie decyzje.
Oczywiście jest to luźne nawiązanie do mojej pracy Chocby nieco zmienione realia... ale to juz kwestia raczej grywalności. Po prostu zanudziłyby was setki informacji niepotrzebnych w grze...
Teraz kilka słów o świecie.
-Czas- Renesans. Nie średniowiecze. Nie brudne wieki ciemne, ale okres światłosci i rozwoju mysli filozoficznej. Kler powoli upada i stara sie rozpaczliwie utrzymac swoja pozycję, szerzą sie idee protestanckie, niedługo luter przybije swoje prawa. Czas światłości i chaosu...
-Miejsce- Nie ma narzuconego miejsca. Każde miejsce w Europie. Z uwzględnieniem kontekstu historycznego (koniec XVI wieku. Rok 1591). Może wasze losy sie powiążą. Może nie...
-Bohaterowie (KP) - Nie chce wam narzucać ram... i chce wymóc rozbudowaną kartę, więc nie ma szablonu. Możecie grać starcem, młodzieńcem, kobieta, filozofem, biskupem... Jej forma mnie nie obchodzi. Ważny jest tylko jeden aspekt- Styczność ze śmiercią. Śmierc kogos w rodzinie, mysli samobójcze, udział w wojnie, widok zmasakrowanych zwłok...
Po krótce, o filozofii...
1-Kto to widzący. Widzący potrafi dojrzeć śmierć. W jej fizycznej fornie. Potrafi na nia fizycznie oddziaływać.
2-Co to śmierć... tu sprawa siękomplikuje. Śmierć to kolejny stopień ewolucji. Niezalezny byt. Brednie o Bogu i sądzie ostatecznym możecie schowac do bajek. To po prostu stworzenie, żewiące się duchem człowieka. Ma swoje tereny łowieckie, jest wiele mądrzejsze od najmądrzejszego z ciałaków, to jest ludzi.
Śmierć nie zna czasu. Dla nas żyjeona wiecznie. Czas to dla nas, mieszkających na ziemi zmiana póór roku, kręcenie się planety wokół osi, słońca. Dla śmierci znającej nie trzy wymiarym ale ich setki czas nieistnieje... śmierć jest jakby niematerialna, poza prawami rządzącymi naszym globem.
I wreszcie, co oznacza "śmierć". Śmierc oznacza setki bytów. Maja one swoje nazwy... Plagi, Zawały, Samobójstwa... tak nazwali je ludzie... to odrębne gatunki... Jakby to wytłumaczyć.
Okapturzony ptak to Zawał. Żywi sie poprzez chwytanie serca ofiary. Wodnik żywi się przez odebranie sił witalnych istocie tonącej. Wyniszczenie odbiera życie osobom schorowanym. Śmierc porusza się jak czlowiek. Chodzi, lata, pływa... moze znikać. To tak jakby na kartce narysować linię oznaczającą horyzont i postawic na niej klocek. w dwuwymiarowym świecie klocek podniesiony-przeniesiony w wymiar trzeci-znika.
Śmierć nie zabija bez powodu. Najczęściej działa według wytyczonej przez siebie kolejności. Żadko ja zmienia. Taki sposóbn regulacji zwierzymy.
I najważniejsze. Co sie stanie, gdy widzący zabije na przykład Wodnika? Ludzie przestaną tonąć? Otóż nie. Ostnieje coś takiego jak rozszczepienie bytów. Tysiące elementów składających sie na jeden byt. To tak jak z problemem Boga któryu wszystko widzi i ogarnia. Na wodnika składaja się setki bytów. Wszystkie tworzą mentalna całosć (ale nie fizyczną). Maja te same odczucia, wspomnienia itp. Gdy zabijesz wodnika przy pewnej rzeczce ludzie przestana tonać. Jednak tam gdzie jest inny wodnik wszystko jest natruralne
Jeżeli wytepi się zbyt wiele bytów, w końcu jako całość zaczna słabnać. Zachwieje to rytm natury. Tak wytepione zostały niektóre choroby np.
Ok. Nie chcę od was grania wojakami z mieczem i toporem. Jeden moze się zdazyć... czemu nie? Ale nie wszyscy. Tu raczej chodzi o politykę, przemieszanie światów, filozofię...
Dobra.
Trudne to sie wydaje, ale wierze, że jak sie chce, to sie potrafi :]
Pytania tutaj.
Mie musze mówić, że czekam na naprawdę, naprawdę mrrrrr karty :>
Karty na PW...