[LOST] Bunkier numer 13...

Stare i nieaktywne wątki z Rekrutacji.
Hey(a)!
Marynarz
Marynarz
Posty: 214
Rejestracja: piątek, 1 września 2006, 10:35

[LOST] Bunkier numer 13...

Post autor: Hey(a)! »

LOST: Bunkier numer 13...

Oto zaczyna się rekrutacja do mojej nowej sesji.

Przyjmuję od 3 do 7 graczy.

Rekrutacja trwa cały tydzień.

Czyli do 18.11.2006 roku, a dokładniej do godziny 20.00

Więc czasu macie naprawdę dużo.

Oto jak ma wyglądać “Karta Postaci”:

Imię i nazwisko:

Narodowość: (dowolna)

Waga:

Wysokość:

Wygląd:

Hobby: (co postać zbiera, czy lubi grać i na czym)

Rodzina: (czy postać jest zamężna, jak jest to jak małżonek ma na imię, czy ma dzieci itp.)

Języki: (jakie postać zna, i w jakim stopniu.)

Historia: ( ma być dłuuuga, abym miał co czytać, i napisać dlaczego postać leci z Ameryki do Europy.)

Atrybuty: (macie 10 punktów do rozdania.)
-Kondycja:
-Zwinność:
-Zręczność:
-Inteligencja:
-Wola:
-Charyzma:

Proszę tylko nie róbcie jakiś Super-Men'ów, ani jakiś chodzących komputerów.

Więc rekrutacją czas zacząć! :D
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Imie i Nazwisko: David Newell
Narodowść:Amerykanin
Waga:70 kg
Wysokość:185 cm
Wygląd: David ma krótkie czarne włosy oraz jadowicie zielone oczy. Ma śniadą cerę oraz mały , zadziorny nos. Zapuścił sobie "kozią bródkę". Na sobie ma koszulę (przewiewną,zieloną) jeansy i trampki.
Hobby:David lubi zbierać znaczki pocztowe oraz grać na gitarze. Uwielbia także czytać książki. Czasami spotyka się z kumplami by pograć w gry rpg.
Rodzina: David ma narzeczoną(Jessicę) która jest w Australii( to wyjaśnię w historii). Jego ojciec nie żyje , na tym świecie została tylko jego matka i siostra.
Języki: Nie zna żadnych języków oprócz angielskiego.
Historia: David urodził się w Seattle 23 września 1980 roku. Jako mały chłopiec interesował się przyrodą oraz medycyną. Zbierał przeróżne ziółka i wraz z babcią parzył je by zobaczyć jakie dane ziółko ma właściwości. W wieku 7 lat poszedł do Państwowej Szkoły Podstawowej nr 5 w Seattle. W szkole był prymusem. Ze wszystkiego miał dobre stopnie. Był raczej miły i życzliwy dla innych , lecz w pewnym momencie jego życia nieco się to zmieniło..
4 maja 1993 rok.
David jak codzień spacerował sobie spokojnie do szkoły. Widział jak pod szkołą jego rówieśnicy wypalają papierosy. "Czemu nauczyciele na to nie reagują" - nad tym zawsze myślał David i to go najbardziej zdumiewało. Nie rozumiał tego. Przeszedł próg szkoły , nie zmienił butów bo uważał że jest już ciepło i nie "nabłoci" za bardzo. Włożył ręce w kieszenie i poszedł pod salę 35 gdzie miał mieć zaraz Geografię. Stał sobie przy oknie i rozmawiał z kolegami. Nagle zauważył że jacyś starsi chłopcy biją jakiegoś młodszego. -Chłopaki trzeba na to zareagować- powiedział David do swoich kumpli.
-Wiesz co , my się raczej nie pchamy w takie sprawy. Nie chcemy im się narażać. Przecież to oni są głównymi dręczycielami w tej szkole.
W Davidzie wzbierał się gniew. -Jesteście tchórzami , którzy nigdy nie dorosną! David splunął im pod nogi po czym podszedł do grupki dręczycieli. -Hej , zostawcie go !
-O , kogo my tu mamy. Newell we własnej osobie. Prymusek .
Nagle w przypływie złości , David rzucił się z pięściami na chłopców. Okładał ich ze wszystkich sił . Udało mu się powalić na ziemię 2 . 3 jeszcze stało na nogach. Przytwierdzili Davida do ziemi i kopali w brzuch. David pluł krwią. Nie mógł się uwolnić. W końcu jeden z nich poluzował uścisk. Odeszli. David podniósł się powoli z ziemi i wziął miotłę która stałą obok. Ścisnął ją w dłoni , podbiegł do opryszków i uderzył jednego z całej siły w głowę. Polała się krew. Zza rogu nadbiegł nauczyciel, zapewne zawiadomiony przez któregoś z uczniów. Podszedł do chłopca którego uderzył David , sprawdził tętno i odrzekł :
-Nie żyje.
W oczach Davida pojawiły się łzy. Nie chciał tego. Chciał tylko żeby dali temu małemu spokój. Ale w głębi duszy czuł że pozbawił świata jednego z wielu milionów opryszków.
-Newell chodź ze mną -rzkeł nauczyciel....

Po tamtym incydencie David zamknął się w sobie, był bardziej agresywny. Czasami kłócił się z rodzicami. Lecz nie spotkała go żadna kara za popełnioną zbrodnię. Gdy ukończył już szkołe postanowił iść na studia medyczne. Trwały one 5 lat. 5 lat intensywnego uczenia się. Chciał ratować ludzi. Chciał pomóc ludziom. Na staż poszedł do szpitala św. Teresy w Seatlle. Tam poznał pewną , ładną dziewczynę. Nazywała się Jessika. Pracowali na tym samym oddziale. Często się spotykali. Podobała się ona Davidowi. W końcu postanowił jej coś oznajmić...
7 sierpnia 2003 rok
David szedł sobie na obchód gdy zobaczył Jessicę która wychodziła z sali nr 8. Wiedział że teraz nie może zaprzepaścić tej okazji. Jessica podobała sie Davidowi i to bardzo. W końcu po 5 minutach David znalazł się obok Jessici. -Hej - powiedział. -Cześć-odpowiedziała mu dziewczyna. -Chciałbym..Chciałbym się zapytać.. Czy nie poszłabyś ze mną na kolację dziś wieczorem.
-Bardzo chętnie. Widzę iż w końcu sie za to zabrałeś.
-Za co ? -spytał.
-Za podrywanie mnie. Wiedziałam że ci się podobam. Zresztą ty mi też. - mrugnęła do niego.
-Czyli zgadzasz się?
-Tak - odpowiedział z uśmiechem i pocałowała go w usta. On odwzajemnił pocałunek. Stali tak i całowali się. Pacjenci i inni lekarze patrzyli się na nich.
-Jessica, bądź dziś o 19 w restauracji "Royal Empire" , ok?
-Ok.
Godz. 19, 7 sierpnia 2003 rok. Restauracja "Royal Empire".
Była piękna księzycowa noc. David zamówił stolik przy oknie. Czekał na nią. Muzyka była piękna, sentymentalna i łatwo wpadała w ucho. W sam raz na romantyczną kolację we dwoje. Czekał 10 min gdy w końcu się zjawiła. Zdjęła płaszcz i zawiesiła na wieszaku. Szukałą go wzrokiem. W końcu znalazła i podeszła.
-Witaj David.
-Witaj.
David przywołał kelnera.
-Co chciałabyś zjeść?- otworzył menu.
-Hm..Indyka na słodko, do tego sałatka grecka oraz czerwone wytrawne wino.
-Poproszę to 2 razy- zwrócił się do kelnera.
-Więc w jakim celu mnie tu zaprosiłeś?
David wyjął coś z lewej kieszeniu garnituru. Było to granatowe pudełeczko. Otworzył je i przykleknął przed Jessicą.
-Czy chcesz ze mną być na dobre i na złe?
Jessica płakała. Pierwszy raz widział ją w takim stanie.
-Tak - odpowiedziała półszeptem.

David i Jessica chodzili ze sobą rok. W końcu dostali cynk od jednego z lekarzy że jest dobrze płatna praca w jednym szpitalu w Sydney. Potrzeba było tam 2 chirurgów. Była to wymarzona praca dla Davida i Jessici. Postanowili tam pojechać. David musiał zostać miesiąc dłużej w kraju więc Jessica poleciała sama. Miesiąc później David leciał samolotem Seattle-Sydney. Lecz wtedy zdarzyła katastrofa..
Atrybuty:
Kondycja:2
Zwinność:2
Zręczność:1
Inteligencja:2
Wola:1
Charyzma:2
Czerwona Orientalna Prawica
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Imię i nazwisko: Jorygul Kowolski

Narodowość: Ślązak

Waga: 85kg

Wysokość: 165cm

Wygląd: Niski brunet, z ciemnymi oczami. Jest umieśniony, jednak większość ciała to mięśnie. Jednynym miejscem w którym odkłada
się tłuszcz, to niewielki brzuch. Jest krótko ścięty, przeważnie goli się na łyso. Na lewym ramieniu ma wytatułowanego węża,
który wije się głową do dłoni, tatułaż kończy się na zewnętrznej stronie dłoni. Na lewym łuku brwiowym lśni blizna - pamiątka
po pomeczowej zadymie. Na sobie nosi przeważnie kurtkę baseballówke, prostą koszulkę z krótkim rękawem na której widnieje herb jego ukochanej drużyny, dżinsy i skórzane buty.

Hobby: Amatorski trening na siłowni.

Rodzina: Brak. Ojciec i matka nie żyją.

Języki: Polski (90%), Śląski (100%), Niemiecki (80%), Angielski (40%)

Historia:

Jorygul urodził się w 1980 roku, w tradycyjnej śląskiej rodzinie w Chorzowie, jego ojciec był górnikiem, a młody Jorguś
również chciał być taki, jak on. Był spokojnym i dobrze dorastającym dzieckiem. Wychowany był w bogactwie, górnicy na Ślasku
w tych czasach byli stosunkowo bogaci, do reszty społeczeństwa. Uczył się w normalnej szkole podstawowej, nie był zbyt zdolnym
uczniem. Już jako dziecko szybko dojrzewał, w wieku 10 lat wyglądał na 13-14, również ze względu na posturę ciała, która została
wyrobiona przez sprawny trening i śląskie jedzenie. Ojciec zaczął go trenować od młodego, robili pompki, boksowali się, biegali razem.
W 16 urodziny Jorygula w kopalni, w której pracował jego ojciec zdarzyła się karastrofa. Ściana runęła grzebiąc pod ziemią
pięć osób, w tym ojca Kowolskiego. W tamtym momencie świat Jorygula zawalił się. Miał 16 lat, i nie wiedział co z soba zrobić.
Matka po tym wydarzeniu zaczęła pić, nieraz codziennie. A Jorguś potrzebował ucieczki w inny 'świat'. Pewnego dnia siedział
spokojnie w szkole, od tamtego momentu poważnie zamnknął się w sobie i przestał się uczyć. Podbiło do niego trzech ósmoklasistów,
gdy ten spokojnie jadł sobie śniadanie.
-Dowej żarcie!- burknął jeden z nich spoglądając w jego stronę.
Brunet podniósł wzrok, na głowe wyższego niebieskookiego blondyna.
-A co? Staro Ci nie daje, czy koże z koryta żryć?- Blondyn nie wytrzymał kopnął w twarz chłopca, a ten upadł na ziemię.
Z nosa ciurkiem pociekła krew. Dookoła rozbrzmiał się wesoły rechot wszystkich zgomadzonych obok. Trójka ósmoklasistów oddaliła się nieco,
od krwawiącego chłopca, który zbierał się z ziemi.
-Ej, nie skończyłech z Tobą godki- burknął w ich stronę. Blondyn stanął jak wryty, i obrucił się, zaczął biec w stronę chłopca,
wziął zamach i uderzył, pięść przeleciała tuż nad głową Jorygula, który zrobił unik, i szybko chwycił chłopaka za nogi, jednym
sprawnym ruchem obalił go na ziemię i sprowadził do dosiadu. Jorguś zacżał uderząc z całej siły w twarz blondyna. Gdy ten był już nie przytomny
wstał i chciał mu ostatecznie nadepnąć na głowę. Przeszkodził mu w tym, potężny kopniak kolejnego ósmoklasisty. Brunet wywrócił się na plecy,
Nie umiał wziąśc oddechu, a chłopak wciąż kopał go po głowie. Złośc eksplodowała w niskim chłopcu, a ręce same ruszyły w stronę
oprawcy. Chwilę pózniej role się odwróciły, a Jorygul kopał leżacego chłopca. Krótkie spojrzenie na kolejnego chłopaka wystarczyło,
by ten uciekł w popłochu. Niektórzy mówili nawet, że widzieli jak po jego nogawce biegła morka kreska. Wyczerpany Jorygul usiadł na ławce,
z jego nosa wciąż tryskała krew, która zabrudziła mu całą koszulkę. Dwóch leżących chłopców, nie ruszyło się z miejsca. Nagle słońce przyćmił cień,
Jorygul zauważył wysokiego łysego chłopaka, kolejnego ósmoklasistę.
-Dobrze to robisz karlusie- burknął w jego stronę.
-O co łazi?- spytał z niedowierzaniem Jorygul.
-Pieresz się dobrze..-urwał nagle-Jeśli chcesz to robić lepiej, przułaź na Cichą. Na Ruch, czekej przed wjeściem ło 16, rozpoczynomy rekrutacja.-
-Rekrutacje do czego?-
-Do bójówy- rzucił tylko w jego stronę nieznajomy i oddalił się.

Jorygul postanowił iść, nic mu nie szkodziło. Wtedy niewiedział co to jest 'bojówa'. Przed wejściem na piękny, niebieski stadion
czekało już tuzin innych chłopaków. Niektórzy wysocy i chudzi, niektórzy grubi i niscy. Jorygul wmieszał się w nich. Chwilę później przyszedł
wysoki i umięsniony mężczyzna i zabrał ich ze sobą. Szli w ciszy, krocząc przez brukowaną kostkę, pózniej wlezli na jakieś schody
i trafili na boisko treningowe Ruchu Chorzów. Było tam już dziesięciu innych mężczyzn, Jorygul rozpoznał swojego znajomego ze szkoły.
Zasady były jasne. Ten kto wygra sparing z drugą osobą, przechodzi dalej. Nawprost Jorgusia stał wysoki chłopak, zapewne w jego wieku.
Ślązak ruszył na niego z pełnym impetem i sprowadził do parteru. Kilka chwil pózniej chłopak leżał nieprzytomny na ziemi, tonąc w kałuży krwi, która
ciekła z jego nosa.

To było to. Pomeczowskie zadymy były tym co odstresowywało go, pozwoliło uciec w inny świat. Od tamtego momentu zaczął ćwiczyć na siłowni,
i sparować się z innymi kolegami z klubu. Nieraz padał nieprzytomny, po nadmiarze wypitego alkocholu, gdy Ruch obchodził kolejne zwycięstwo.

Po skończeniu szkoły znalazł sobie pracę, był górnikiem jak jego ojciec. Spędzał pod ziemią wiele czasu kopiąc czarne złoto.

W pamięci utkwił mu mecz z GKS Katowice, o Mistrza Polski. Pamiętał rozróbę po meczu, stamtąd na jego łuku brwiowym pojawiła się
długa blizna. Po otrzymaniu potężnego ciosu z reki wysokiego mężczyzny w czarno-zółto-zielonym stroju. Leżał nieprzytomny przez
kilka naście minut. Po czym wstał. Na polanie leżało wielu ludzi większość z nich była nie przytomna. Oprócz niego stał jeszcze jeden
mężczyzna. Wysoki i raczej umięsniony. Ruszyli na siebie. Po wielu przpychankach, Jorygul leżał na ziemi i bronił się przed ciosami.
Gieksiarzowi puściły nerwy i pchnął go nożem. Ostrze przeleciało tuż kolo głowy mężczyzny, wbijąjąc się w ziemię. Jorygul połamał rękę napastnikowi,
i sam wbił nóż w pierś niedoszłego mordercy.

Musiał uciekać z kraju. Z pomysłem kolegi wybrali się razem do Gdańska, a stamtąd wyruszyli do Stanów Zjednoczonych. Podróz trwała
długo. Lecz wkońcu bez żadnych perypeti dotarli na miejsce. W Chicago zostali przetrzymani przez znajomych kumpla, tam wyrobiono im też lewe dowody.
Przez kilka lat nauczył się angielskiego, tak by dogadywać się z innymi. Znalazł dobrze płatną pracę i zaczął inne, spokojne życie.
Wciąż chodził na siłownię, wyciskając ostatnie krople potu. Kolejne lata mijały szybko, czas zatrzymał się dopiero jak umarła jego matka,
wypiła za duzo i wsiadła do samochodu. Postanowił wsiąśc w samolot i polecieć na jej pogrzeb.


Atrybuty: (macie 10 punktów do rozdania.)
-Kondycja: 4
Zwinność: 1
-Zręczność: 2
-Inteligencja:1
-Wola:1
-Charyzma:1
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Hey(a)!
Marynarz
Marynarz
Posty: 214
Rejestracja: piątek, 1 września 2006, 10:35

Post autor: Hey(a)! »

Jak na razie zostajecie przyjęci :D
Jak na razie... :)
Doi
Marynarz
Marynarz
Posty: 234
Rejestracja: sobota, 22 lipca 2006, 17:08
Lokalizacja: Z domu<Toruń :D >

Post autor: Doi »

Ja mam pytanie odnośnie statystyk :D
Czy można mieć w statystykach 0 np. Kondycja:0 ??
Hey(a)!
Marynarz
Marynarz
Posty: 214
Rejestracja: piątek, 1 września 2006, 10:35

Post autor: Hey(a)! »

Tak :D
Ale wtedy naprawdę jesteś w tym kiepski :D
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

Imię i nazwisko: Michał Sylwiusz "Silvanus"

Narodowość: Polak

Waga: 75kg

Wysokość: 180 cm

Wygląd: Długie brązowe włosy związane w kitkę, okulary druciane nieogolony, bródka w dwa pękate warkoczyki. Duża liczba kolczyków (ubogie zdobnictwo) w uszach. Ubiór ascetyczny, zużyty a jednak czysty: czarna bluza z kapturem, glany, bojówki. Wszystko bez żadnych zdobień

Hobby: rpg, internet, programowanie, muzyka metalowa.

Rodzina: Kawaler. Matka i babka została w domu. Ojciec nie żyje.
Języki: Polski, angielski średnio (nie dotyczy komend programowania)

Historia: Urodzony 10 maja 1982 roku. Grubasek jako dziecko. Nieznośny w przedszkolu, rozwydrzony mały terrorysta. Bił się z innymi dziećmi i kradł ich rzeczy. Chodził do Szkoły Podstawowej nr 34 w Warszawie. W Szkole Podstawowej nastąpiła przemiana: stał się prymusem i jednoczesnie ofiarą. Uczył się na samych szóstkach przez co wnerwiał kolegów. Nadal jednak był złym człowiekiem, wszystko wymuszał na matce nie dawał jej zyć. Nadeszła 5 klasa podstawówki. pierwszym ciosem była smierć ojca. Michała zbytnio to nie obeszło, najbardziej odczuła to jego matka. Potem nagła utrata pracy przez jego matkę i życie z babcią i matką z zasiłku. Następnie odszedł od kościoła. Wymusił od matki komputer "bo wszyscy już mają". Nadszedł czas dojrzewania i Michał wyzywał sie na matce. Doprowadzał ja do płaczu. Zaczął się gorzej uczyć i coraz więcej czasu spędzał przy komputerze. Jego babcia miała wylew a zaraz potem raka jelita, ledwo uszła z życiam. Ostatnim ciosem była choroba weneryczna którą zaraził się (nie podczas stosunku) w wakacje. Matka mu nie uwierzyła. Sama jako bezrobotna i wyniszczona popadła w depresję i nerwice wegetatywną z którą zmaga się do tej pory.

Po tym szeregu zarzeń nie miał już nic. Ani przyjaciół, ani pieniedzy, ani dobrego komputera, miłości najbliszych, dobrych ocen, ani przyszłosci. Został bez niczego. To zmusiło go do refleksji. Zaczął dziękowac Bogu za to że żyje, za wszystko co przeżył. Brał przykład z kolegi też prymusa którego znał z 7 klasy podstawówki. Był on katolikiem, szczęsilwym, otwartym i dobrym. Michał był pod wrażeniem jego filozofi i szczęścia czerpanego z życia. Chciał być jak on ale nie udało mu się to do końca. Michałowi otwożyły sie oczy. Zrozumiał że przez swoje zachcianki wyniszczył psyhicznie i fizycznie swoja matkę. Że to wszystko przez niego. Chciał żyć inaczej, otwożyły mu sie oczy. Zobaczył dzieci umierające z głodu jak i amerykanów tonacych w tłuszczu. Zobaczył niesprawiedliwości tego świata i poczuł nienawiść. Nienawidził wszystkiego. Jednoczesnie zaczał czynic dobro i niszczyc zło. Nawrócił się (Chociaż nie całkowicie. Wierzacy nie praktykujący.) Miał jasne poglądy mówiące o wlce ze złem. Walkę ze złem przekładał nad wszystko. Dostawał szału gdy ktoś z jego otoczenia przekraczał "jego" normy moralne. Z upływem czasu w liceum w jego głowie rodziły się wyższe cele. Starał się ukrywac cześć swojich emocji by nie odstraszac nowych przyjaciół. Stał się normalnym człowiekiem, metalem, o jasnych celach. Prawdę ukrywał głeboko. Zdał na Uniwersytet na informatykę. Każdy jego ruch, działanie zawierało ukryty cel. Selekcjonował przyjaciół według ukrytego klucza. Wszystko co robił miało na celu realizację "planu" Nie myślał o przyszłosci: założeniu rodziny itd. Przyszłosci miało nie być. 6 lat studiów minęło spokojnie rozwijajac w nim zdolnosci programowania i nienawiści do świata konsumpcjonizmu. Widział bogaczy majacych po kilka domów, widział kolezanki które kupowały klapki po 200 zł. Widział głupotę ludzkości. Widział jak niszczą planete. Nienawidził amerykanów za ich pragnienie "posiadania". Sam nie chciał nic. Kupno butów sprawiało mu ból, a każda wizyta w supermarkecie była piekłem. Ale nic, czas na zbawienie ludzkosci chodzby za cene życia. 6 lat pracy nad wirusem dało efekty. Tego dnia po spotkaniu z członkiem swojej organizacji "Armahan" w Nowym Yorku pojechał na lotnisko. Kupił bilet i wsiadł do smolotu, laptopa zabrał na pokład. Żeby wirus rozprzestrzenił sie po całym świecie musiał zaczać od serverów europejskich. Kiedy mu się to uda elektrownie staną, fabryki sie zatrzymają, samoloty spadną. Jego ludzie w każdym z krajów zadbają już o tych którzy będą stali im na drodze. W miejscach nie podłaczonych do internetu wirus zostanie wprowadzony ręcznie. Ta cywilizacja nie ujrzy już wschodu słońca...

Teraz na wyspie zepsuty laptop jest jego najwiekszym skarbem. Jest zepsuty ale jego twardy dysk, może nietknięty, zawiera przekleństwo ludzkosci. (Ogólnie mozna powiedziec bohater jest lekko nienormalny... Acha żeby nie było, on nie jest gejem)



Atrybuty:
-Kondycja: 1
-Zwinność: 1
-Zręczność: 2
-Inteligencja: 4
-Wola: 1
-Charyzma:1
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Imię i nazwisko: Grzegorz Polański

Narodowość: Polska

Waga: 72 kg

Wysokość: 182 cm

Wygląd: Ma 21 lat. Wysoki, szczupły, dość przystojny. Nie wygląda na mięśniaka, ale nie jest chudy. Ma czarne, krótkie włosy i brązowe oczy, na dole przechodzące w zielony. Na sobie zazwyczaj nosi czarną koszulkę z postrzępionymi rękawami, jeansy i adidasy. Na nosie ma okulary. Zazwyczaj można go zobaczyć ze słuchawkami na uszach, połączonymi kablem z discmanem w pokrowcu, zawieszonym na pasku.

Hobby: Grzegorz zbiera figurki do Warhammera i innych podobnych gier. Poza tym trochę gra na gitarze. Należał do bractwa rycerskiego, więc zna się trochę na średniowieczu.

Rodzina: Rodzice rozwiedzeni, mieszkają w Polsce. Poza tym ma siostrę.

Języki: polski (ojczysty), angielski( b. dobrze), niemiecki (wystarczająco, aby się porozumieć, ale w stylu "kali jeść, kali pić").

Historia: 14 października 1983 r., sala porodowa szpitala w Olsztynie
Młoda, na oko dwudziestodwuletnia kobieta krzyczała głośno, leżąc na sali porodowej. Obok stał mężczyzna, który wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Trzymał kobietę za rękę. Miał bujną brodę i długie, splątane włosy. Ubranie wyglądało, jakby w nim spał, ale po twarzy można było się domyśleć, że przez ostatnie dwa dni o śnie mógł tylko pomarzyć. Proszę przeć!-krzyknął do kobiety lekarz. Po kilku głębokich wdechach odpowiedziała mu krzykiem, wydobywającym się z zaciśniętych zębów. Krzykowi temu zawtórował wrzask noworodka. Mężczyzna westchnął i osunął się na podłogę. Lekarz podał kobiecie zawiniętego w pieluszkę chłopczyka. Patrzyła na niego urzeczona, spocona i wyczerpana.
1 września 1990 r.
Mamo, ja nie chcęęęęęęę!!!-rozległ się głośny płacz dziecka. Kobieta starała się zaciągnąć do budynku szkoły małego chłopca o czarnych włosach, ubranego w odświętny strój, który kompletnie nie pasował do wykrzywionej w grymasie diabełka twarzyczki. Po twarzy dziecka ściekały łzy. Przechodnie oglądali się za nimi i kiwali z dezaprobatą głowami.
-Grzesiu, musisz iść do szkoły. Wszyscy twoi koledzy poszli.-tłumaczyła dziecku spokojnym głosem kobieta.
-Ale ja nie chcęęę!! Marcin spod piątki, ten starszy o rok ode mnie, mówił, że w szkole jest nudno, i że tam biją, i że jest tam strasznieeee!!
-Mówiłam ci już, żebyś nie zadawał się z tym łobuzem! Poza tym, chciał cię tylko przestraszyć. W szkole wcale nie jest strasznie. I nie jest tam nudno. Poznasz nowych kolegów, nauczysz się ciekawych rzeczy.

8 listopada 1998 r.
Grzegorz wpadł zdyszany do domu. Z miejsca zorientował się, że coś jest nie tak. Cała rodzina siedziała w salonie, patrząc na niego. Mama wskazała mu miejsce obok jego siotry na kanapie i kazała usiąść. Dzieci, chcę wam powiedzieć coś ważnego. Od jakiegoś czasu sprawy pomiędzy mną a tatą... nie układają się zbyt dobrze. na pewno to wiecie, na pewno to widzicie. Chcę wam powiedzieć, że razem z tatą szukaliśmy wyjścia z tej sytuacji, ale nic z tego nie wyszło. Decyzja, jaką podjęliśmy, była bardzo trudna, ale tylko to nam zostało. Zdecydowaliśmy się na rozwód...
Młody, szesnatoletni chłopak, poczuł, jak żołądek podjeżdża mu do gardła. Przeczuwał to, bo w domu od jakiegoś czasu faktycznie nie działo się zbyt dobrze, zwłaszcza odkąd ojciec wrócił do domu nad ranem, pijany. Przeczuwał, że w końcu narastające w domu napięcie musi wybuchnąć. Ale cały czas oszukiwał się, że to jednak nieprawda. A teraz uświadomił sobie, że jednak jest to prawda. Jego obecny świat właśnie zawalił się w gruzy, nie zostało po nim nic.
lipiec 2000 r., Liceum Ogólnokształcące im. Jana III Sobieskiego w Szczytnie
Na sali gimnastycznej panowała cisza. Słychać było brzęczenie muchy, aż w końcu i ona umilkła, przytłoczona widocznie setką niezbyt przyjaznych myśli pod jej adresem. Postać siedząca za stołem, przykrytym zielonym atłasem, wstała i wzięła do ręki mikrofon. Witam tegorocznych maturzystów-zagrzmiała postać, którą był dyrektor Karczewski.-Za chwilę poznacie wyniki tegorocznego egzaminu dojrzewania. Jestem pewny, że wszyscy z was dali z siebie na maturze wszystko, a może nawet i więcej. jestem pewny, że trzy lata edukacji w tej szkole nie poszły na marne i że wszyscy pokazali, na co ich stać i na co stać kadrę nauczcielską naszego liceum-przerwał i przeczekał burzę oklasków.-A teraz bez zbędnych słów, przystąpię do ogłaszania wyników. Adamczyk Andrzej...
Wysoki chłopak z okularami na nosie, ubrany w ganitur, nerwowo wyłamywał palce. Dlaczego muszę mieć na nazwisko Polański, pomyślał. Dlaczego to ja nie mogę byc pierwszy na liście alfabetycznej. Stał, a każda minuta trwała tyle, co ludzkie życie. W końcu usłyszał głos. Grzegorz Polański... Matematyka- dziewięćdziesiąt siedem procent z części podstawowej, dziewięćdziesiąt z rozszerzonej. Fizyka-dziewięćdziesiąt procent z części podstawowej, osiemdziesiąt dwa procent z rozszerzonej. Informatyka-dziewięćdziesiąt sześć procent z części podstawowej, osiemdziesiąt z rozszerzonej. Język angielski-osiemdziesiąt procent z części podstawowej, siedemdziesiąt osiem z części rozszerzonej. Język polski-siedemdziesiąt pięć procent z części podstawowej.
Cały świat rozbłysł nagle pięknym anielskim światłem, które zdawało się bić wprost od Grzegorza. oszołomiony, ściskał ręce gratlujących mu kolegów, czuł klepiące go po plecach dłonie. Wyszedł na środek, zarumieniony podszedł do dyrektora i odebrał z jego rąk świadectwo. Wciąż nie mógł w to uwierzyć.
rok 2003
Gregory-usłyszał za swoimi plecami. Odwrócił się i zobaczył szefa. Uśmiechnął się w duchu-wszyscy w firmie mieli problem z wymówieniem jego imienia, a kiedy przedstawiał się po raz pierwszy, robili wielkie oczy. Tak?-spytał, chociaż domyślał się, o co chodzi. Dużo plotek krążyło ostatnio w firmie, w której pracował, a większość związana była z otwarciem nowej filii w Polsce. Doświadczeni pracownicy mieli być wysłani tam, aby odpowiednio pokierować pracą nowej placówki. Oznaczało to awanse i podwyżki dla wysłanych pracowników. Przeczucie nie myliło go. Zostaniesz administratorem sieci w naszej nowej placówce-usłyszał od szefa.-Przy okazji przyuczysz do zawodu nowych pracowników. Tu masz bilet.-wręczył mu kopertę.
Atrybuty: (macie 10 punktów do rozdania.)
-Kondycja: 2
-Zwinność: 1
-Zręczność: 1
-Inteligencja: 3
-Wola: 1
-Charyzma: 2

Mam nadzieję, że się nada :)
Ostatnio zmieniony niedziela, 19 listopada 2006, 09:58 przez Isengrim Faoiltiarna, łącznie zmieniany 1 raz.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Bo wszyscy Polacy to jedna rodzinaa :D
Czerwona Orientalna Prawica
Hey(a)!
Marynarz
Marynarz
Posty: 214
Rejestracja: piątek, 1 września 2006, 10:35

Post autor: Hey(a)! »

Oprucz Hose 15!!! :D

Dostałem tyle wspaniałych kart :D
Ale... mam pytanie do Bobasa:
fajna narodowość Śląsk :D
Obelix
Bombardier
Bombardier
Posty: 775
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
Numer GG: 6330570
Lokalizacja: Twoja świadomość
Kontakt:

Post autor: Obelix »

ja zaklepuje jedno miejsce ale z powodów czasowych karte wysle jutro
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Narodowość jest "ŚLĄZAK" :P. Btw. sam jestem ŚLĄZAKIEM (w gwarze- ŚLONZOK, przyp. autora :P). Nie uważam sie za Polaka, mieszkam na Górnym Śląsku i tu jest mój Heimat, pozatym jest taka narodowość. Wystarczy przynieść pisemko, a nie ma juz w papierach Polaka, a jest Ślązak :) Jeszcze na coś odpowiedzieć, drodzy Polacy?:P
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

Ok mamy Ślonzoka, Amerykanina, Polaka sztuk 2. To ja gadam tylko z Polakiem :D Przydałaby się azjatka...
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Post autor: Tori »

To ja się zaklepuję ;) Karta dziś- jutro.
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

A na co ci azjatka :D:D ??
Czerwona Orientalna Prawica
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

Ty wiesz....
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Coś czuje, że mnie wszyscy polubią xD Wezcie murzyna... będe miał z kim gadać, bo jego też dużo ludzi nie lubi :P
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Zablokowany