Fajny wątek, pamiętam.
Ostatnio chodzi mi po głowie granie w świecie w brzuchu wielkiego potwora, takiego Pożeracza Światów. Chyba wszystko zostało wymyślone, bo znalazłem nawet odpowiednią do tego
grę.
Pomysł zrodził się po poprzedniej kampanii D&D. Postapokalipsie, trochę
science fantasy, mocno w klimatach he-manowskich wymieszanych z Cthulhu (taki trochę
Wasted West ze świata Midgardu), w której właśnie na pierwszej sesji bohaterowie graczy dowiedzieli się, że taki Pożeracz Światów zmierza w ich stronę. Miałby to być sequel tej kampanii w jeszcze bardziej wrogim i ponurym świecie, ale jako że ta kampania pozostała niedokończona, czekam z pomysłem aż gracze kiedyś zmierzą się z kosmicznym monstrum. Może w ogóle nie będzie trzeba w brzuchu tej bestii grać.
Z innej beczki, był kiedyś taki
setting,
Midnight się nazywał. Chętnie bym w niego zagrał, ale już po obaleniu głównego złego, jako że gra ruchem oporu mnie tak mało ciekawiła. Byłaby taka kampania D&D skupiona na odbudowywaniu świata po rządach pseudo-Saurona, z bohaterami wcielającymi się w postacie prowadzące świat ku lepszym czasom, chciwych i żądnych władzy awanturników lub kolejnych tyranów
in progress. W założeniu mocno
vanilla fantasy, żeby odpocząć od bardziej wykręconych klimatów, jakich mi nie brakuje.
A obecnie na stole też dedeczek, tylko że w klimatach upadku pseudorzymskiego cesarstwa, taki IV wiek naszej ery i z zaimportowanymi tolkienizmami (elfowie, krasnoludowie, itd.) i chaotycznymi kultami wykręcającymi psychikę i ciała wyznawców. Prawie jak WFRP, tylko w innej epoce. Trochę też jak mój ulubiony Morrowind (miejscem akcji jest imperialna prowincja na elfich ziemiach). Ale z hordami centaurowatych Hunów. Gra się świetnie.
e. Kiedyś jeszcze na pewno ogarnę kampanię skupioną na eksplorowaniu megalochu w lub pod egipską piramidą.