Strona 1 z 3

Malownicze zgony...

: wtorek, 30 stycznia 2007, 14:11
autor: Septimus Helmheid
Tytul mowi chyba sam za siebie... Opisujcie najlepsze zgony, wypadki...
A w strone obecnych MG, piszcie jak najciekawiej konczyliscie zycie graczy.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 14:13
autor: Septimus Helmheid
http://www.tawerna.rpg.pl/forum/viewtop ... c&start=51

Tutaj jezt moj najlepszy (i na razie jedyna) zgon.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 15:47
autor: Deep
Hehe ja się nikomu jeszcze nie dałem zabić. Ale w każdym razie zakończyłem całkiem efektownie zycie całej drużyny (i kilku wrogim gangersom. W zasadzie to nie była moja zasługa a gracza. A było to tak:

[Neuroshima]
Gracze jadą sobię spokojnie międzystanową aż tu nagle za zakrętem natknęli się na nieprzyjazną grupę 10 gangersów na motorach. Gangersi poczęstowali ich seriami z peemów i kaemów oraz kilkoma granatami. Wtedy jeszcze gracze żyli. Nie chcialem ich zabijać. Chciałem tylko, żeby gangersi ich porwali.
MG: Drzwi otwierają się i dwóch gangersów wywleka was na ulicę. Nie macie szans na obronę.
G1: Wsadzam rękę do kieszeni i detonuję tą bombę.
MG: Ty chyba głupi jesteś
G1: No jak mamy zginąć to niech oni też!
MG: Tak więc eksplozja rozerwała ciało G1 i gangersów na kawałki. Niefortunnie w waszym tirze było jakieś 500 litrów benzyny... Możecie sobie zrobić nowe karty postaci.
Tak więc czasami gracze niekoniecznie dobrze zrozumieją twoje intencje :D

: wtorek, 30 stycznia 2007, 17:02
autor: Ravandil
Jedno z większych "osiągnięć" drużynowego krasnoluda w WFRP:
Znaleźliśmy w mieście dom, którym ktoś kazał nam się opiekować. W końcu postanowiliśmy się tam jednak włamać.
MG: To co robicie?
G1: To może niech ktoś otworzy te drzwi
MG: Kto?
G2 (krasnolud): Dobra, podchodzę do drzwi i je otwieram
Gracze (nie dokańczając): Uważaj, tam może być puła....
MG: Rzuć na zręczność
<rzuca, a na kościach... 00 :shock: )
MG: O kurczę... Otworzyłeś drzwi, ale nie zauważyłeś, że za drzwiami była kusza. Bełt wbił ci się prosto w nieosłonięte miejsce na szyi. Nie żyjesz :D

Z innych jego osiągnięć "śmiertelnych" było ubicie na jednej sesji dwóch postaci, z czego do drugiej nie zdążył nawet karty zrobić :P

: czwartek, 8 lutego 2007, 00:35
autor: makk
Najbardzie malowniczy zgon zgotowałem dwa razy swoim graczom.

Pierwszy był w młotku. Gracz miał w przeznaczeniu swej postaci, że zginie przebity srebrnym ostrzem czy jakoś tak. A, że jego postać bardzo chciała zakończyć żywot to podczas jednej przygody w końcowej walce z Rycerzem Chaosu cios jaki wyprowadził ów wojownik przebił serce bohatera. Sceneria była zimowa, biel w koło, pełna noc, ze światłem Mannslieba oświetlającym polanę. Bohater spojrzał na klingę stojącą z jego piersi, gdzie blask księżyca zabarwił jej ostrze na czyste srebro.

Druga śmierć, moja ulubiona miała miejsce w Neuro. Drużyna miała niemiłe spotkanie z czymś na kształt mini mecha. Jeden z graczy poraniony, prawie martwy złapał w zęby torbę granatów i z czymś co wydarło się z jego gardła rzucił się na stwora, szpikowany w między czasie ołowiem z jego karabinka.

: czwartek, 8 lutego 2007, 00:58
autor: CoB
Ja sam muszę przyznać, iż niechętnie zabijam graczy, a oni także totalną głupotą się nie wykazują, więc... mała śmiertelność panuje w drużynie ;) Pamiętam tylko jedną śmierć w Neuro - na gracza spadła pralka ze sterty złomu i roztrzaskała mu głowę :P (Sam się o to prosił)

Za to, ostatnimi czasy, znajduję perwersyjną przyjemność w usmiercaniu malowniczymi zgonami BN-ów - prowadzę graczom sesje detektywistyczne, okraszone dużą ilością krwi ;) (ale prawie zerową ołowiu) Dodam, że bardzo podobają mi się opisy trupów u Marka Krajewskiego i stamtąd czerpię wiele inspiracji ;)

: czwartek, 8 lutego 2007, 16:26
autor: kerlik
Dosyć głupia śmierć jednego z moich graczy... rzecz się miała gdzieś na ulicach miasta. BG próbują zdobyć odtrutkę, gdyż zostali zatruci i za kilkanaście godzin "wykitują". Jakoś trop prowadził do pewnego domu - znali imię i nazwisko faceta, który ich otruł - ale nie wiedzieli gdzie jest dokładnie. Podeszli więc do pijaczka, przykucniętego obok starego budynku. Jeden z Graczy podchodzi i grzecznie pyta się gdzie mieszka Pan "x" (nie pamiętam jego nazwiska). Pijak przygląda się BG i żąda za informację trochę pieniędzy - wiadomo na co. ;) Gracz był na wskroś złą postacią, więc o przekupstwie nie ma mowy - oczywiście BG! Tak więc wziął zamach i kopnął go w brzuch. Pijak mocno się zdenerwował, wziął butelkę i niemalże robił ją na nodze niefortunnego gracza. Zaczęła się szarpanina - drugi BG przygląda się zdarzeniu i nie iterweniuje. Nagle gracz wyjmuje pistolet...
- Oho! - pomyślałem.
Strzał... pijak dostał w kolano i drze się w niebogłosy. Po kilku sekundach przybiega strażnik i podbiega do Gracza, który przez chwilę się tłumaczy i zaczyna uciekać. Strażnik wyjmuje broń...
- Stój! - krzyczy.
BG wspina się na płot.
- Stój! - kolejny krzyk strażnika i niespodziewany strzał. Strażnik przypadkowo trafił w głowę BG! :)

: czwartek, 8 lutego 2007, 16:51
autor: BLACKs
[NS]

Gracz przewrócił zasłonkę Mistrza Gry na sesji. Nagle z któregoś budynku niespodziewanie wyleciał granat. Game over :D.

To chyba jedyna śmierć, którą miałem w drużynie przez ok. 5 lat grania oO! Nie ma sensu uśmiercać graczy gdy dobrze grają.

: czwartek, 8 lutego 2007, 17:10
autor: Ravandil
BLACKs pisze:Gracz przewrócił zasłonkę Mistrza Gry na sesji. Nagle z któregoś budynku niespodziewanie wyleciał granat. Game over :D.
U nas na sesjach WFRP takie sprawy załatwiają cegły lub doniczki spadające z okien :P Ale to tylko przy bardziej upierdliwych zachowaniach graczy. Ja za to nie zapomnę mojej jedynej śmierci podczas gry. Wędrowaliśmy po lochach, trafiliśmy na podłogę złożoną z płyt, które się zapadały. I powiedziałem to. I popełniłem błąd. Te słowa to... "Idę pierwszy" :P Jeden raz poszedłem przodem i od razu zginąłem, nie udało mi się wydostać :D

: piątek, 9 lutego 2007, 15:56
autor: Visius
Oj była taka pamiętna sesja, na której zmarł nasz jedyny niziołek, który był oczywiście łotrzykiem.

Gracze szli przez jakiś tajemniczy tunel, podobny do sieci poplątanych korytarzy wodociągowych. W nich czaił się Rehmortaz. Miał swoje legowisko w jednej z wiekich dziur. Niziołek nie mógł oprzeć się pokusie i zszedł na dół, chcąc zbadać pomieszczenie. Co tu dużo mówić, została po nim tylko stopa.

Reszta graczy po zabiciu potwora wyciągnęła z jego cielska jedynie nieprzetrawioną czaszkę kolegi.

: piątek, 9 lutego 2007, 17:30
autor: Filippo
Cóż, jeśli mowa o pułapkach... Sesja Młotka, penetrowaliśmy z drużyną jaskinie zaadaptowane przez piratów, a właściwie mieliśmy to zrobić 8) Praktycznie przy samym wejściu idąc uważnie usłyszałem 'klik' robiąc krok, a moja stopa zapadła się jakiś milimetr w drewniany podest.
Oczywiście od razu stanąłem jak wryty i poprosiłem kolegów z drużyny żeby sprawdzili co to. Na moje nieszczęście tuż obok mnie szedł drużynowy krasnolud, który... Uderzył w podest toporem :?

Cóż... Obie postacie można było zdrapywać ze ścian jaskini, a reszta drużyny miała zafundowaną kąpiel w zimnej, morskiej wodzie płynącej pod nami :wink:

: piątek, 9 lutego 2007, 20:34
autor: olympiaa
Gralismy w D&D. Jeden koles (w kazdej szkole, w kazdej klasie jest jakas czarna owca, u nas wlasnie on, na skale calej dzielnicy) grał elfem, magiem (przez kilka sesji nie rzucil ani jednego czaru, a wlasnie to sklonilo go do wyboru maga). Druzyna miała wydobyc cos z jakiegos sarkofagu. Wszyscy zeszli na dół, dostali sie do krypty i walczyli z potworkami jakimis. Mag patrzył na całą scene z góry.
mag - Mam line! Robie lasso i zarzucam na sarkofag. Przyciagne go do siebie, zarzuce na plecy i uciekne.
MG podając mu k20 - rzucaj
Wypadło 19.
MG - O! udało ci sie, przyciagnąłes sarkofag do siebie, zarzuciłes na plecy i... zginąłes, przygnieciony jego ciezarem. Przykro mi :twisted:

: środa, 21 lutego 2007, 23:58
autor: Autre
U nas nie zdarzały się zwykle interwencje MG przy upierdliwych graczach na sposób doniczki... zwykle inni BG wyręczali prowadzących.

Nie zapomnę najbardziej wqrwiającego Karolka, który co chwile nie ważne czy w podziemiach, czy w mieście, czy na polanie na pytanie po opisie MG "co robisz?" odpowiadał: "wyciągam swój mieczyk"(nawet gdy już maił wyciągnięty)... ogólnie postać nielubiana sam nie wiem kim grał akurat w tej sesji (sam słyszałem tylko opowieść z jej przebiegu):

W drużynie "karolek" i mój kumpel grający krasnoludem + ktoś jeszcze (nieważne). karolek i krasnolud od początku nie lubili się za bardzo. Raz przy kupnie ubrań krasnolud zdjął buty i przymierzał inne czy coś takiego... karolek skorzystał z okazji i napluł do buta swemu "przyjacielowi". MG dał krasnoludowi szanse :twisted: rzut za Inicjatywę... akurat się udało... krasnolud spostrzegł podły czyn zakończenia można było się spodziewać... karolek zamiast 2 PP(Punktów przeznaczenia) ma 1.
Dalsza część tej przygody:
nieszczęśliwy karolek postanawia się zemścić w nocy i poderżnąć gardła reszcie... Tu zarówno krasnolud traci PP jak i karolek tylko że ten drugi bardziej skutecznie tz. do śmierci.

Natomiast jako MG uśmierciłem dwóję graczy z czego raz też za pomocą innego BG. Graliśmy w przebudzenie. Jeden z BG t'skrang (chyba Ksenomanta) drugi człowiek(obieżyświat) + 2 innych postaci. Sytułacja była nieciekawa gdyż GB znaleźli się przypadkiem w niewolniczej Therze... sam wymyślałem jak tam może być - miałem tylko podstawowy podręcznik. Otóż BG aby się wydostać musieli udawać Theran jeden z nich miał być panem i nosić specjalny pierścień który umożliwiał kontrole (prawie całkowitą) nad sługami - noszącymi inne pierścienie czyli pozostałymi postaciami. Wypadło iż panem będzie T'skrang - miał najlepsze ubranie :wink: i wszystko było by dobrze gdyby nie to iż BG zaczął nadużywać wcześniej ustalonych uprawnień, szczególnie dał się we znaki Maelowi (obieżyśwat), który bardzo nie lubił być pod czyjąś władzą. A tu inny bohater każe mu robić pajacyki, słać łoże itp.
T'skrang w końcu zdjął pierścień(i to chyba była jego najgorsza decyzja w życiu poza tymi pajacykami), pozostali byli wolni. Mael jednak nie przepuścił okazji... zamienił role. Na życzenie jednej z graczek (postać wietrzniaczki bodajże Liv) nasz T'skrang wyszedł na ulice Thery wykrzykując: "Nie mogę Cię mieć Liv, wiec nie mam po co żyć" po czym wbił sobie sztylet w pierś... tz za pomocą Maela i słodkiej wietrzniaczki.
Było naprawdę ciekawie i nie musiałem nic robić :twisted:

: poniedziałek, 9 kwietnia 2007, 20:37
autor: mqm
Razu pewnego grałem w Warhammera. Grałem Elfem Łucznikiem (rangerem?). MG zajmował się innymi graczami (chodziłem sam) i to od dłuższego czasu to zaczęło mnie irytować. Oni zdobywali sobie skarby, wykonywali questy a ja robiłem jako drwal :cry: . Non stop się wcinałem (to był mój błąd), wkońcu nadeszła moja kolej. Słoneczny dzień, ide sobie ścieżką dookoła łąka, po lewej las itd. Nagle słysze łopot skrzydeł, zerkam w górę, SMOK! Przeleciał nademną i pościł 3-tonowego klocka X.X. Śmierć na miejscu. Jeden z BG przechodził obok (dość daleko ze względu na smrodek :) )- ujrzał tylko rękę elfa. To był mój najgorszy zgon :wink: .

: wtorek, 10 kwietnia 2007, 17:53
autor: Frater
Sesja D&D
Ja jako Elf Tropiciel/cyklon
Bójka karczemna. Stoję plecami do lady. Wykonuje salto do tyłu, w powietrzu łapie tasak, rzucam nim i... wpadam w wieeeeeeeelką półkę z tanimi trunkami :p

: wtorek, 24 kwietnia 2007, 09:04
autor: Elfin
Zgon w DnD... Wylatuje na Ciebie Horda orkow... Byl to bard... Moje go kuzyna postac... Mp tak to wymyslil ze orki przeciely go w Pol... Jedna runda :P

: wtorek, 24 kwietnia 2007, 10:55
autor: Trankvilus
Zasadniczo... W moich sesjach były dwa głupie zgony. Jeden: gracz wyjątkowo "ciężki" jako RPG-owiec, chyba za dużo się w Diablo nagrał. Drużyna ludzi, w zasadzie oddział najemny. Broniliśmy się w jakiejś świątyni przed atakiem, jednak przeciwnicy mieli przewagę liczebną i zepchnęli nas w głąb budynku. My trzymamy szyk, ten od Diablo rzecz jasna nawet nie co to i biega wśród przeciwników i wykłuca się, że przy jego pancerzu miecz mu nic nie zrobi. No nic, kości były dlań łaskawe, MG nigdy nie miał inklinacji do bycia złośliwym - Przeżył. Znaleźliśmy zejście do jakichś podziemi - katakumby, grobowce - i zwialiśmy z bitwy. W czasie schodzenia po dość stromych schodach Diablowiec zaczął się kłócić z MG, że powinien dostać za to PD'ki i mieć mniej obrażeń itp. W tym momencie na kłótnika skoczył zwykły szczur, rzut na opanowanie się nie udał. Spanikowany gracz sturlał sie ze schodów, złamał kręgosłup i nadział na żebra jakiegoś stworzenia, które zdechło tam kilka lat wcześniej...
:arrow:Drugi z innej beczki. Lochy. Magik, który był w drużynie, starł sobie naskórek (wywrócił się, biedaczek). Weszliśmy do sali, gdzie było wilgotno, a po podłodze walały sie sterty kości. Magik z ciekawości wziął jedną do ręki, zdziwił się, że jest pokryta jakąś tłustą mazią i odłożył. Kilka godzin później już nie żył - Jad trupi jest bezlitosny, a MG miał go naprawdę dosyć (nadmienię tylko, że zmieniliśmy w końcu MG :wink: )