szturm pisze:no ok, ok ;P tylko napisze jeszcze, ze my z kolei ludzie uczacy sie jestesmy, i tez mozemy tylko w weekendy, bo to jakies zajecia, to inne bajery... ;P
Dobra, dobra. Ja tez uczący byłem...
...a sesja 5-6 razy w tygodniu.
szturm pisze:no dobra, ale my czasu nie mamy i wogle... ;P lekcje konczymy po 16, wiec wiesz... jeszcze na dodatek daleko od siebie mieszkamy... ;///
Tak, to muszę przyznać: na studiach ma się dużo więcej czasu niż w liceum.
Więc idzie ku lepszemu
Aby nie było off-topa, dodam jeszcze że moim pierwszym konwentem był Krakon 1998, na którym rozegrałem też pierwszą sesję niesinglową (wcześniej eksperymentowałem tylko z kolegą). To było podwójnie mocne przeżycie... Nie pamiętam już, czy grałem najpierw w Warhammera, Cyberpunka czy Cthulhu - kolejność mi się już miesza - liczy się to, że przez cały następny tydzień ludzie mówili, że jestem jakiś inny... Że ponoć oczy mi się świecą
Moja pierwsza sesja była iście tragikomiczna.To była neuroshima. Mistrz gry, z którym nikt grać nie chce, Z graczy stawiliśmy się tylko ja i mój brat. No nic, rozpoczęliśmy granie, przygoda rozwija się średnio-prężnie i po mniej więcej 45 minutach od rozpoczęcia MG wali głową w stół i mówi:
-Ja nie potrafię mistrzować! Jestem łajzą bez wyobraźni! Nawet musieliście mnie rzutów kością uczyć! - i tym przemiłym akcentem zakończyła się moja pierwsza sesja, a rozpoczęła kariera MG.
*Do wszystkich narzekaczy- w tym tekście nie ma ani odrobiny ściemy! Wszystko zdażyło się naprawdę![/url]
ale najwyraźniej nie na długo. chodzą słuchy że już się wziął za robienie nowej przygody. ciekawe co mu z tego wyjdzie... pożyjemy, zobaczymy. a póki co waszym dyżurnym Misiem jestem ja...
Moje pierwsze sesje były wyjątkowo specyficzne: Więc zbierało się trzech 12latków, jeden z nich udawał mistrza gry. Nikt nie myślał o rzutach kostkami, mechanice, czy broń boże o systemie. i było w sumie fajnie. Do momentu kiedy MG zaczął faworyzowac tego drugiego...
Pierwsza sesja, no... to dawno ale jakaś systemowa to miesionc temu bo wczesniej gralem we wlasne systemy albo wymyslalem XD
Czy warto żyć jeśli nie zdajesz sobie sprawy że żyjesz? Czy warto istnieć jeśli nie masz chęci do życia? Czy warto pozbawiać człowieka istanienia tylko dlatego, że masz taką pracę?
szturm pisze:tja... ale gisher, ja tez niedawno zaczalem grac... zeszle wakacje chyba... zaczelo sie od nieudolnej sesji D&D, a potem gralem z qmplami w Tolcalen... malo znany system, slyszal ktos?? no coz, dobre jak dla noobow, bo mechanika opiera sie na K8... a ostatnio zaczelismy z kumplami sesje D&D orghanizowac... nasz team sklada sie z 2 ludzi, krasnoluda i elfa... no comment
Tolcalen? Tak, natknąłem się kiedyś, chyba na tej reklamówce z google (http://www.kompas.pl/) na naszym forum. Wyczytałem tam, że na jego mechanice robią larpy na tym obozie.[/url]
Moja pierwsza sesja.... to było mniej wiecej 2 lata temu - na wakacjach u rodziny - lało prawie cały czas i kuzyn który już od jakiegoś czasu ze swoimi kumplami urzadzali sesyjki zaciagnął mnie ja jedną z nich. Hihi trochę średnioą wieku zaniżałam bo ja miałam 15 lat a reszta od 22-28 totalnie gubiłam się w tym wszystkim (to był autorski kryminał/spy) ale GM był spoko i nawet fajny klimat załapałam, tyle, że trochę sobie ze mnie jaja robili bo byłam totalnie zielona i na dodatek dziewczyna a oni żadko mieli jakieś kobiety na sesjach.
Moja postać Anna (córka zamordowanego w dziwnych okolicznościach milionera Mortimera szukająca rozwiązania zagadki na własną rękę zkończyła z kulką w głowie dość szybko, ale i tak było nieźle. wspominam tą pierwszą sesję całkiem dobrze.
Moja pierwsza sesja odbyła się ... na zjeździe rodzinnym u babci. Wiadomo na święta cała rodzinka się zjeżdża itp. Miałam wtedy jakieś 12-13 lat. Mój kuzyn straszy odemnie o 5 lat miał okres fascynacji Warhammerem. No to zrobił sesje W sesji brało udział 3 graczy (ja, kuzyn1 i kuzyn2) oraz kuzyn3 jako MG. Z sesji pamiętam niewiele. Jedynie arcyciekawe tworzenie postaci (to mnie naprawde zainteresowało) i to że bardzo podobała mi się pomarańczowa k8 Po sesji kuzyn powiedział, że "czuje klimat" i dał pomarańczową k8 którą mam do dziś
Mnie zaraził tym kolega. Kiedyś jak rozmawialiśmy rzucił coś o tym czy gram w RPG. Wiedziałem, że coś takiego istnieje i na czym mniej więcej to polega, ale nigdy nie miałem z tym styczności.
I w zasadzie to cała historia. Pograłem trochę z nim w neuroshimę, potem kupiłem D&D i tak się to ciągnie
Na obozie harcerskim. Na szczęście kolega wziął kości... Dowiedziałem się wtedy, co to jest RPG. Druga sesja w warunkach ekstremalnych - w nocy, przy świetle słabej, gasnącej latarki, na której rzucaliśmy kośćmi, bo gdzie indziej nie było nic widać... Ale klimat był nieziemski, zatraciłem kontakt z rzeczywistością. Później przez krotki okres czasu miałem RPG-ową manię. Ale teraz mi minęło
Na moją pierwszą sesję rafiłem zupełnie przypadkowo. O RPG, co nieco słyszałem tylko z jakiegoś programu w TV. Pewnego razu poszedłem po moich niedawno zapoznanych kumpli, oni siedzieli za blokiem w okół prowizorycznego stołu. 1 z ksiażką jakąś a reszta z kartkami. Mieli też jakieś dziwne i fascynujące kostki posiedziałem z nimi troche a w następnej sesji wźiąłem już czynny udział. Było to dawno temu, a system to Earthdawn.
W sumie to nie pamiętam swojej pierwszej sesji, to było jakieś 4 czy 5 lat temu, wiem na pewno za to, że to byłWarhammer, nieco uproszczony. Na początku zresztą nie znałem w ogóle nazwy systemu myślałem że RPG to tylko to jedno "coś" sporo czasu mineło, a dowiedziałem się o reszcie. Świetnie mi się grało jak prowadził brat kumpla było to jakieś przełożenie Baldura Wybrzeży Mieczy na papier (czyli dnd bodajże 2ed.) świetne to było, czuło się wszystko to co postać, strach i zagadkowe znikanie żołnierzy i kumpla z drużyny, ale na finał udało mi się osłabić przywódce armii szkieletów super to było. Chyba tylko raz zdarzyło mi się zagrać "taką" sesję. Teraz to już zupełnie co innego, nawet nie ma jak grać... :/
To czego szukasz jest zbyt głęboko, żebyś mógł to znaleźć.
trwała jakieś 3 minuty bo komendant znalazł jakąś kartkę z bluzgami w kierunku jednego takiego mniej lubianego i się na nas obraził miszcz który był oboźnym