To ja dorzucę trzy grosze pewnego pana z forum BGiFu, który wytknął parę bezsensów RPGowych - chociaż już nie do kusz
- Niedopatrzenia "obrazkowe". Zabawnie wygląda podwójny topór (z dwoma ostrzami na każdym końcu), z trzonkiem grubym jak zapaśnik sumo, którego w dwóch rękach można objąć co najwyżej, nawet będąc mocarnym orkiem.
- Broń typu "wielki miecz rtęciowy". Ciężkie to jak cholera (chyba 4x cięższe niż regularny miecz), a ta rtęć nic właściwie nie ma raczej dawać (opary rtęci szkodzą, ale rtęć jako stałe ciało raczej nie).
-Że rapier i nadziak mają te same statystyki (poza chyba krytykiem u rapieru). Rapier po płytowej zbroi by się prawdopodobnie ześliznął, nie wspominając tu o niższych obrażeniach. Nadziak taką zbroję by bez trudu przebił, jednak nie ma różnicy w tej rzeczy między nadziakiem i rapierem. I wiele innych takich przykładów ;P
A tu coś ode mnie.
-Ciężko w systemach fantasy jest z bitwami. No bo w takim D&D wystarczy gromada magów (wystarczy, że znają rozmaite czary masowe, nie muszą być wysokopoziomowi, 5 poziom styknie) aby powstrzymać szturm. Typowy sołdat ma od pierwszego do piątego levelu, raczej samych herosów tam nie zaciągają. A HP w granicach 11-55 nie wytrzyma raczej obszarówek.
-Bolączka z drugiej i chyba też trzeciej edycji D&D - restrykcje przy używaniu broni. Mag nie może używać np. halabardy, "bo tak". Jeśli będzie zaskoczony i wyprany z zaklęć, a jego jedyną bronią pod ręką będą widły (których nie umie używać, misiu, nie po to jesteś magiem, by jeszcze walczyć może jak jakiś wyrąbany wojownik, co? Idź na multiclassa...) to padnie trupem.

-Wojak z D&D na 10 poziomie może przyjąć dwa ciosy toporem w łeb (w nieosłoniętą głowę), "bo ma tyle HP". Bez mądrego MG ani rusz do RPG :<
-