Zrozpaczona Kobieta i Wierzba- Opowiadanie Drugie/Cztery

ODPOWIEDZ

ocena:

1-
0
Brak głosów
2-
0
Brak głosów
3-
0
Brak głosów
4-
3
100%
5-
0
Brak głosów
6-
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 3
Braveheart
Szczur Lądowy
Posty: 10
Rejestracja: wtorek, 27 stycznia 2009, 15:07
Numer GG: 0

Zrozpaczona Kobieta i Wierzba- Opowiadanie Drugie/Cztery

Post autor: Braveheart »

W Happyhills było cicho.
Grupa ludzi stłoczona wokół zakrwawionego trupa karczmarza, szemrała, lecz zbyt cicho by zakłócić panujący wokół spokój.
- Dostał młotem. - mówił jeden z gapiów, oberżysta zastępczy z ohydną wręcz gębą. - Widziałem już ludzi którzy dostali obuchami w mordy. Wyglądali mniej więcej tak, jak ten tutaj.
- Bredzisz Monck. - rzekł inny człek. Ten był niski a wyglądem najbardziej przypominał szczura niż cokolwiek innego. - Cios zadano potężnym, okutym buzdyganem.
- Ale kto? - wołano wokoło.
- Oni. - mężczyzna o twarzy szczura wskazał na okna karczmy Morna. - Ci w czarnych zbrojach co siedzą sobie teraz w izbie i spokojnie pykają fajki!
- Zarąbmy ich i po sprawie! - wtrącił chłop o wdzięcznym imieniu Wyrwiflak.
- Rąbać to ty możesz drzewa w lesie. - skomentował szczurek.
- Albo dziewki. - dodał poważnie Monck.
- Dajcież spokój. - zdenerwował się Wyrwiflak. - Idźmy na nich i tyle się będzie o nich słyszeć!
- Mają moje dziecko! - wrzasnął ktoś z tyłu grupki.
- Kto to? - mruknął Monck oglądając się. - Matka tego smarkacza Allana, czy jakoś tak?
- Owszem ona. - przytaknęła niewysoka kobieta przepychając się najbliżej ciała karczmarza. - Chcę byście odzyskali mojego malca, zrozumiano?
Szczurek spojrzał na nią swoimi czarnymi oczkami. Mimo że kobieta była twarda, zauważył na jej policzkach zaschnięte łzy.
- Idziemy na nich. - rzekł jak maszyna Wyrwiflak.
- Idziemy - powtórzył szczurek.
- Idziemy - zadecydował Monck, biorąc do ręki dwa toporki którymi zwykle polował w lesie. Wyrwiflak zdjął z pleców gigantyczny kilof, a szczurek wyszarpnął zza pasa nieduży, lecz z szerokim ostrzem miecz.
Tak uzbrojona, cała trójka podeszła pod drzwi karczmy, ustawiając się po ich dwóch stronach.
Monck skinął na Wyrwiflaka, a ten potężnym kopniakiem zza węgła, wyważył drzwi.
Gapiowie dawno zdążyli się już cofnąć o jakieś czterdzieści metrów. Jedynie kobieta - matka dziecka, stała jak drzewo, i z rosnącym przerażeniem patrzyła na trójkę śmiałków włażących do tawerny.
Pierwszy oberwał Wyrwiflak. Gdy tylko wpadł do środka, zauważył gwałtowny ruch po prawej. Obrócił się w jego stronę, lecz zbyt wolno. Dostał szerokie cięcie przez pierś, i padł do tyłu podcinając Szczurka.
Mały człowieczek nie dał się jednak zadźgać jak psa. Odskoczył zwinnie spod migających w ciemności ostrzy, których ciągle przybywało. W pewnym momencie jego plecy zderzyły się ze ścianą.
Okna zasłonięte, ciemno wszędzie, pirat wnet nadejdzie...
szczurek usłyszał świst.
A potem przestał słyszeć i widzieć i czuć.
Leżał martwy na podłodze, z krwią leniwie spływającą z boku.
Pozostał Monck. On wlazł ostatni, i dzięki temu zdołał odpalić pochodnię, którą zaczął wywijać dziko naokoło siebie.
- Ognisty mieecz! - zakrzyczały postaci naokoło.
- Pochodnia! - krzyknął naraz któryś.
Monck zobaczył błysk klingi, uskoczył za późno i dostał w brzuch.
Padł.
Amen.

Matka była zrozpaczona.

***

Siódmego Dnia od zajścia w karczmę, kobieta przekonawszy się że chłopca nie było w karczmie, i znalawszy niezbite dowody jego śmierci, poszła pod Wierzbę Szeptów stojącą w łysym polu.
Była to stara wierzba, bardzo doświadczona i mądra. Nie była wysoka, lecz jej konary były tak szerokie, że niegdyś czczono te drzewo jak bóstwo.
Rosła na wzgórzu, z którego rozpościerał się widok na Pola. Czasem, gdy słońce zachodziło za wierzbą, śpiewała ona pieśni o Nowym Jutrze i o Odrodzeniu.
Gdy tamtego dnia przyszła pod jej konary zrozpaczona matka, śpiewała właśnie zachodzącemu słońcu. Wiał lekki wietrzyk. Fale zbóż falowały, nucąc melodię razem z wierzbą. Daleko na horyzoncie, szumiał sosnowy las, a jeszcze za nim, niknęły w bajecznie kolorowym zachodzie słońca wierzchołki Gór Złotych.

Słuchajcie mnie, o dzieci me...
Sponad niebios spoglądam właśnie na was
Słucham waszych szeptów pośród traw...
Nie zapomnijcie naszych zachodach i wschodach...
O zieleni, błękicie i wiatrach polnych
I o ludziach, biednych, smutnych mozolnych


Kobieta która wtedy wówczas nadeszła, płakała. Podeszła do wierzby, oparła się o nią.
Po długiej chwili chwyciał gruby sznur, który przerzuciła przez najwyższy konar. Zręcznie zawiązała sobie pętlę na szyi, wchodząc na niższe gałęzie.

Słuchajcie mnie, o dzieci me...
Sponad niebios spoglądam właśnie na was
Słucham waszych szeptów pośród traw...


Skoczyła, zawisła, szarpnęła się, zacharczała i ucichła.

bez lęku tańczcie dalej
w gęstwinie własnych cieni
i tak nikt nigdy nie zobaczy was...


Raz jeszcze się zaszamotała, spojrzała na niknące słońce.
- Allan.
I zginęła, samotna, zawieszona na konarze wierzby, która odtąd do swojego repertuaru piosenek, dołożyła jedną o niej: o zrozpaczonej kobiecie bez szans na odzyskanie synka.

bez lęku tańczcie dalej
w gęstwinie własnych cieni
i tak nikt nigdy nie zobaczy was...


CDN.
Ponownie proszę o komentarze. I o wyrozumiałość.
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: Zrozpaczona Kobieta i Wierzba- Opowiadanie Drugie/Cztery

Post autor: Blue Spirit »

naprawdę super, tylko ta piosenka na końcu "bez lęku tańczcie (...)" to dzieło Jacka Kaczmarskiego...
ale naprawdę pasuje do sytuacji. Super!
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Davox
Szczur Lądowy
Posty: 4
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 17:36
Numer GG: 0

Re: Zrozpaczona Kobieta i Wierzba- Opowiadanie Drugie/Cztery

Post autor: Davox »

Braveheart pisze:- Ale kto? - wołano wokoło.
Nie wiem dlaczego ale "wołano wokoło" nie pasuje mi, prędzej wołano w okół bym napisał.
Braveheart pisze:Była to stara wierzba, bardzo doświadczona i mądra. Nie była wysoka, lecz jej konary były tak szerokie, że niegdyś czczono te drzewo jak bóstwo.
To jest opis drzewa ?? Człowiek może być doświadczony i mądry, ale nie bardzo drzewo, troszkę źle to ująłeś, ale wiadomo o co chodzi ;)
Braveheart pisze:a szczurek wyszarpnął zza pasa nieduży, lecz z szerokim ostrzem miecz.
Trochę niestylistycznie moim zdaniem.

Poza tym opowiadanko zgrabne, lekkie i przyjemne, można poczytać. Popraw stylistykę i niektóre drobne błędy i będzie całkiem, całkiem.
ODPOWIEDZ