Dziennik Norda ( fragment )

ODPOWIEDZ

Ocen tekstu

1:
0
Brak głosów
2:
0
Brak głosów
3:
1
100%
4:
0
Brak głosów
5:
0
Brak głosów
6:
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 1
Luthenar
Szczur Lądowy
Posty: 4
Rejestracja: sobota, 16 sierpnia 2008, 20:05
Numer GG: 0

Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Luthenar »

Jeśli czytasz ten dziennik to wiedz, że właściciel tej książki leży martwy w jakieś śmierdzącej dziurze. Nazywam się Luthenar i pochodzę z kraju Nordów rasy twardych i butnych wojowników z północy. Zapytasz może czemu dalej nie siedzę u swoich plemion na północy, dlaczego szukam szczęścia aż tak daleko w głąb kontynentu. Zdziwiłbyś się gdybym odpowiedział nie wiem ?
Nie wiem jakie wichry zagnały mnie tak daleko od ojczyzny, ale jedno jest pewne znalazłem to czego szukałem. Zapewne powiesz czego szukałem a ja znowu odpowiem nie wiem ?
Jedyną rzeczą, którą wiem na pewno jest to, że za niedługo zginę ale niczym to nastanie, opowiem ci historię jaką nigdy wcześniej nie słyszałeś.

I

Zaczne może od powodów dla których opuściłem wioske i ojczyznę. Urodziłem się jako zwykły syn wojownika z osady Nordów, lecz przeznaczenie naznaczyło mnie straszliwym losem, losem z którym się nie zgadzałem, losem który chciałem zmienić. Dorastałem jak każde dziecko w osadzie, karmiony mięsem i wodą z górskiego strumyka. Niechcianą nam dawać niczego więcej ponieważ był to test. Ci którzy go nie wytrzymali zostali odtrąceni i musieli sami przeżyć w dziczy bez pomocy współplemieńców. W tamtym czasie myślałem, że nie jest tak źle, że gorzej być nie już może. Jak bardzo sie wtedy myliłem. To co uważałem za test było tylko przygotowaniem do prawdziwej walki o przetrwanie. Nasza wioska znajdowała się między dwoma pasmami górskimi. Stała na szczycie wzgórza, skąd rozciągał się widok na nieskończone góry. Oprócz nas mieszkał tutaj kowal Begnar, dwoje łowców Tarius i Marius oraz kilka rodzin z którymi nie utrzymywaliśmy razem z ojcem kontaktów. Dom mieliśmy skromny ale wygodny i ciepły. Zawsze miałem co jeść, ojciec był dobrym wojownikiem i dostawał za to należny żołd. Wodzem naszej wioski byl Ograkar, charakteryzował się swoim niskim wzrostem ale także swą niesamowitą mądrością. Wraz z ukończeniem ośmiu lat, mogłem wybrać sobie typ broni w którym będe się szkolił, mój wybór padł na obuchy a szczególnie zaimponował mi buzdygan. Trenowałem dwa lata na drewnianej maczudze, niczym dostałem swój pierwszy i ostatni buzdygan. Nazwałem go Gor Niszcząca Pięść wtedy uważałem ten kawałek metalu i drewna tylko za broń, teraz jednak wiem, że to przedłużenia mojego ramienia. Lekcje walki brałem od Begnara. Wytłumaczył mi słowa używane do określenia ruchów wojownika, jak również nauczył ich samych. Parada, piruet, finta ,blok i riposta te słowa zapadły mi głęboko w pamięć. Podczas pewnej kolacji, kiedy miałem już czternaście lat, zapytałem ojca dlaczego nie ma żadnej starszej osoby w wiosce. On wtedy po raz pierwszy opowiedział mi o kościejach. Według mego ojca były to dwu metrowe owady o kościstej budowie. Nazwa tych potworów nie wzięła się tylko z ich wyglądu, lecz również z ich manii do zjadania ludzkich kości. Wspomniał również o ich nie przeciętnej silę, jak i umiejętności widzenia w ciemnościach. Przychodziły tylko wtedy gdy robiły się głodne, choć nie było to często potrafiły wyrządzić szkody nie do wyobrażenia. Ostatnio coś się spóźniały, ojciec mówił, że kościeje przychodzą co piętnaście ostrych zim a już minęło dwadzieścia. Czułem wtedy takie same zaniepokojenie jak tata. Ojciec powiedział wtedy słowa o których zawsze będę pamiętał, bądź przygotowany. Kiedy usłyszałem opowieść ojca o kościejach myślałem, że zmyśla, że od swego wieku miesza mu się w głowie. Ha! jaki ja byłem głupi, że nie uwierzyłem. Zaczęły nadchodzić coraz zimniejsze dni, coraz więcej ludzi umierało z głodu. Natomiast ja byłem przygotowany.

II

Nasza wioska została zamieniona w gruz jedenastego Siarczystych Mrozów. Ja wraz z ojcem broniliśmy drogi ucieczki dla rodziny Begnara. W pewnej chwili otoczyły nas kościeje, stosując fintę oszukałem jednego i wbiłem mu w głowę buzdygan. Dzięki temu zrobiłem przejście. Ojciec nakazał mi uciekać, sam miał natomiast nas osłaniać. Zginął od ciosu zadane z zaskoczenia, śmierć była godna i szybka dokładnie taką o jakiej każdy wojownik marzy. Rodzina Begnara składała się z trzech osób : żony Alderii i córki Aldarii no i samego Begnara, który miał się z nami spotkać w chatce drwalów na połnoc od naszej wioski. Dotarliśmy na miejsce następnego dnia ale nikogo nie zastaliśmy. Byliśmy głodni, przemarznięci i zmęczeni, postanowiłem zatrzymać się w chatce ze dwa dni dając czas na odpoczynek przed długim marszem. Miałem nadzieje, że w tym czasie Begnar znajdzie drogę do chatki w której się z nami umówił, jeśli natomiast tak by się nie stało miałem plan, który zakładał przejście przez góry zahaczając o kopalnie żelaza w górach Mordraga i spróbowanie znalezienia pomocy u innych plemion Nordów. Minęły dwa dni, w tym czasie zdołałem odzyskać siły, upolować trochę wilków z których skór Alderia zrobiła wspaniałe futra, doskonałe okrycia ciała chroniące przed mrozem. Aldaria wraz z matką martwiły się o Begnara. Nie potrafiłem ich wystarczająco pocieszyć ale przynajmniej trochę podniosłem je na duchu. Wyruszyliśmy 14 Siarczystych Mrozów szliśmy na północ w kierunku kopalni w górach Mordaga. Podczas marszu przez niedostępne dla innych ludzi trakty starałem się pomagać jak tylko mogłem Aldarii i jej matce. Przecierałem szlaki, które prawdopodobnie nigdy nie zostały by odkryte ja natomiast czułem się jak ryba w wodzie. Nareszcie 17 Siarczystych Mrozów dotarliśmy do kopalni, spotkałem tam Begnara i oddałem mu jego rodzine oprócz niego byli tam ocaleni nordzi z różnych wiosek. Na czele wszystkiego stał Tarek jakiś niezdecydowany zapchlony głupek, który nie miał pojęcia o dowodzeniu. My Nordzi kierowaliśmy się zawsze dwoma słowami Siła i Honor, a ten nasz idiotyczny dowódca nie jest ani silny ani honorowy, typowe ścierwo jakich dużo na tym świecie. Trzymałem się z Bengarem i jego rodziną, mieliśmy wejść do kopalni i zacząć ustawiać palisady. Ja osobiście stwierdziłem, że nie jestem robolem tylko wojownikiem i nie będę chodził po drewno, mogę w tym czasie naostrzyć pale. Zawsze byłem przygotowany pomyślałem stojąc na palisadzie ułożonej przez niedobitków Nordyckich wojowników,dumnych niegdyś ludzi. Teraz już nie jako dziecko lecz jako dorosły wojownik strzegłem wraz z moimi pobratymcami ostatnich skrawków tego dzikiego królestwa. Kościeje, jak byłem mały śmiałem się z taty, że zmyśla a teraz nie mogę nawet go przeprosić za swój brak wiary. Zabrały nam wszystko ziemie,dume, życie. Jesteśmy niczym w porównaniu do hordy tych barbarzyńskich istot z nie z tego świata. Naszym ostatnim schronieniem jest ta kopalnia żelaża.Coś wypędziło górników z tej kopalni ale teraz nie było to ważne, musieliśmy się bronić, te szyby były ostatnimi skrawkami mojej ojczyzny. Mieliśmy spokój przez 5 dni, zdążyłem w tym czasie zregenerować siły i zapoznać się z niektórymi Nordami. Oprócz Bengara do grona znajomych dołączył Mirav, łowczy w swojej wiosce a teraz szukający zemsty na kościejach. W ciągu tego czasu mój znajomy kowal pokazał mi jak samemu mogę zadbać o swojego buzdygana, kilka sztuczek, które wydłużą jego bytowanie. Stało się 23 Siarczystych Mrozów usłyszałem hałas nie daleko wejścia do szybu, był ze mną Mirav. Jakiś kościej się zabłąkał i chodził nie daleko kopalni. Bałem się, że to mozę jest zwiadowca, kazałem Miravowi oddać jeden szybki strzał i tak zrobił. Założył strzałę na cięciwe, następnie naciągnął ją i wymierzył, w jego oczach widziałem zemstę, robił to z wielką przyjemnością. Kiedy nacelował na niego wypuścił strzałę, która poszybowała z pędem błyskawicy. Kościej nie miał szans dostał w szyje, wił się w konwulsjach jeszcze chwile ale w końcu umarł. Wiedziałem, że nie jesteśmy już bezpieczni dlatego czym prędzej pobiegłem zawiodomić naszego dowódce Tareka. Ten idiota to zignorował, przez nie go możemy wszyscy zginąć. Nie czekaliśmy na kościeji zbyt długo dwa dni później przyszła ich cała masa. Dzielnie stawialiśmy opór najeźdźcą ale ich przybywało. W pewne chwili zostałem otoczony przez kościeje, próbowałem uskoczyć ale nie miałem gdzie. To koniec pomyślałem przynajmniej zginę jak wojownik. Rozpocząłem walkę z tym ścierwem, który był na lewo ode mnie wystarczył piruet i szybki atak z ukosu. Buzdygan rozrąbał mu tętnice szyjną, która buchała juchą na wszystkie strony. Musiałem szybko wrócić na pozycje, żeby nie zostać okrążony ze wszystkich stron, lecz kiedy cofałem się, potwór który był przede mną rzucił się całym impetem ciała na mnie, jeśli miałbym pikę albo miecz nadział bym go, natomiast ja miałem buzdygan Gora Niszczącą Pięść zrobiłem szybko unik, przełożyłem ciężar ciała na lewo nogę i szybkim odbyciem z niej znalazłem się za kościejem, który z powodu mojego odskoku rozbił się o skałe. Wykorzystałem ten moment i zamachnąłem się bronią nad głową kościeja i z całej siły uderzyłem. Potwór upadł jak rażony piorunem, wyciągnąłem szybko mój obuch z jego głowy i cofnąłem się z powrotem na swoją pozycje. Zostało już tylko dwóch ale nie musiałem już walczyć ponieważ z odsieczą przybył Mirva i Begnar szybko załatwiając resztę kościeji. Po całym wydarzeniu skierowaliśmy się do reszty grupa, która cofała się do szybów kopalni. Chroniąc sie w ostatnich przejściach zaczęliśmy znajdywać szkielety jakiś ludzi. Ściany były czarne, może wybuchł tu jakiś pożar pomyślałem ale dalsze kroki odsłoniły mi prawdę. To co ich tu zabiło nie było człowiekiem ale również nie były to kościeje one nigdy nie zostawiały szkieletów, co więc mogło zabiło tylu ludzi i uciekło, bałem się, że idąc głębiej obudzimy coś co powinno zostać uśpione. Po dłuższym myśleniu, stwierdziłem, że wole coś obudzić niż zostać pożarty przez kościeje. Zawiadomiłem dowódce resztek Nordów, żeby spróbować wejść w szyb z tymi dziwnie opalonymi skałami. Nie spotkałem sprzeciwu, trudno się dziwić każdemu zależało na życiu a nowy pomysł wprowadzał jakąś nikłą nadzieje przetrwania tego kataklizmu. Skierowaliśmy się w stronę tunelu, o dziwo żaden kościej nie szedł za nami. Czułem, że to zły znak ale swoimi spostrzeżeniami nie podzieliłem się z innymi poza tym nie znałem tu nikogo oprócz Mirva i Bengara, ponieważ cała moja wioska została wybita przez kościeji podczas ich inwazji. Byliśmy coraz głębiej, ludzie zaczęli objawiać znaki satysfakcji ale czułem, że coś się święci. Niestety miałem nosa coś w tunelu się poruszyło. Stałem przygotowany z buzdyganem w ręku. Byłem gotów na śmierć. Przygotowany, zawsze przygotowany pomyślałem.


Błędy na pewno jakieś były i za nie przepraszam. Niestety nie miałem do dyspozycji polskie wersji oprogramowania i opcja autokorekty działała tylko i wyłącznie z słowami po angielsku.
Prosze o solidną ocenę tego tekstu, wraz z poddaniem przykładów błędów.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 18 sierpnia 2008, 12:57 przez Luthenar, łącznie zmieniany 1 raz.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Azrael »

Tu się będę czepiał, ale mało który Nord był piśmienny, szczególnie wśród wojowników ;P

Tu:
dziwiłbyś się gdybym odpowiedział nie wiem ?
I tu:
Ojciec powiedział wtedy słowa o których zawsze będe pamietał, bądź przygotowany
Zabrakło cudzysłowia.

Wioskę nie wioske.
Znów czepianie - mięso i wodę? Toż to luksus! Gdyby dostawali tylko chleb i wodę też mieliby nieźle.
W tak małej wiosce ktoś dostawał żołd? Żołd mają żołnierze i najemnicy.
Parada, finta i riposta
Teraz nie jestem pewien, ale te określenia są chyba tylko w szermierce.
Kiedy usłyszałem opowieść ojca o kościejach myślałem, że zmyśla, że od swego wieku miesza mu się w głowie. Ha! jaki ja byłem naiwny.
Naiwny byłby, gdyby uwierzył ojcu.

Czytając zauważyłem jeszcze jakieś orty, ale wypisując zapomniałem o nich. Ja się nie znam, ale z tego co pamiętam, gdzieś jeszcze zabrakło ą, czy ę.
Teoretycznie, większość tego co wymieniłem to takie tam czepianie się, więc nie bierz tego do siebie, ale jak będziesz kiedyś pisał coś historycznego (nie fantastykę) warto znać ludy o których sie pisze*.

* Nie żebym sam wiedział cokolwiek o wikingach... no dobra, pochwalę się, wiem tyle co było w Thorgalu. 8)
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 18 sierpnia 2008, 11:33 przez Azrael, łącznie zmieniany 1 raz.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Luthenar
Szczur Lądowy
Posty: 4
Rejestracja: sobota, 16 sierpnia 2008, 20:05
Numer GG: 0

Re: Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Luthenar »

Dzięki za skomentowanie tekstu, ale musze coś sprostować. Nie miałem zamiaru opisywać wikinkgów. Nord w moim myśleniu oznacza człowieka z północy, czyli północy świata w którym dzieje się te opowiadanie. Oprócz tego jeszczę chce stwierdzić, że określenie typu finta, parada w moim odczuciu są to słowa uniwersalne, nie tylko określające szermierke. Podam przykład: finta to znaczy oszukać. To tyle z mojej strony. Dziękuję, że tak szybko zostałem skomentowany i w jakiś sposób nakierowany na błędy, nad którymi muszę popracować.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Azrael »

Nasza wioska została zamieniona w gruz jedenastego Siarczystych Mrozów.
Co to jest gruz jedenastego Siarczystych Mrozów? :smile: Zabrakło "dnia".

Głowę, nie głowe.
Dzięki temu zrobiłem przejście. Ojciec nakazał mi uciekać, sam miał natomiast nas osłaniać.
Nie znam się na pisaniu, ale tutaj coś mi nie pasuje. Poza tym iż brzmi to niezgrabnie.
Zginął od ciosu zadane z zaskoczenia, smierć była godna i szybka dokładnie taką o jakiej każdy wojownik marzy.
Zadanego, nie "zadane" - najpewniej literówka, ale przed wysłaniem tekstu powinieneś sam go przeczytać i usuwać takie rzeczy.
Dodatkowo jeśli już "śmierć była godna i szybka" to nie "dokładnie taką", a "dokładnie taka".
Odzyskać siły nie odszykać.
Trochę nie troche.
upolować trochę wilków z których skór Alderia zrobiła wspaniałe futra, doskanałe okrycia ciała chroniące przed mrozem.
O ile się nie mylę, to wyrób futra troszkę czasu zjamuje.
Rodzinę nie rodzine.
Może nie mozę.
"Niego" piszemy razem.
NIe "odbyciem" :lol: a odbiciem.
Pozycję, nie pozycje. Dodatkowo on non stop sie cofa na tą swoją pozycje, a nie wiadomo, gdzie ona jest.
Wolę nie wole. Chyba, że chodziło o zwierzaka.
Dowódcę, nie dowódzce.
Spróbować... ech już mi się nie chce, błędów jest sporo, pewnie wiele pominąłem - czytałem jednym okiem i nie jestem w tym za dobry. Mimo iż zatrzymałem się na końcówce już mi się nie chce i tak wiem jaka będzie ocena.

Ściągnij sobie polskiego FF, bo z takimi błędami na 4 nie masz co liczyć, a co gorsza, wiele z nich wynikało, albo z twojego niedbalstwa, albo całkowitej nie wiedzy na temat języka polskiego. Dam Ci 3, ale z minusem, a to i tak na zachętę.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Luthenar
Szczur Lądowy
Posty: 4
Rejestracja: sobota, 16 sierpnia 2008, 20:05
Numer GG: 0

Re: Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Luthenar »

Masz rację, jeśli chodzi o sprawdzanie tekstu. Był sprawdzany raz i to pobieżnie, przez co błędy zostały. Ale chcę zwrócić uwage, że oddając tę prace, myślałem, że będzie ona sprawdzona również pod względem fabuły i akcji. Niestety nie znalazłem ani słowa poświęconemu takim zagadnienią.

Dzięki, że spędziłeś czas nad moją pracę i wyłapałeś błędy.
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Dziennik Norda ( fragment )

Post autor: Azrael »

Fabuła i akcja jest całkowicie typowa dla krótkich opowiadanek fantazy, nie miała w sobie nic zaskakującego, ani przykuwającego uwagę. Tak naprawdę, gdyby była to historia wysłana do rekrutacji była by... przeciętna, typowa.

Oczywiście nie mogę znaleść Ci teraz jakiegoś innego opowiadania podobnego do twego, ale po prostu wybitnie niczym się nie wyróżnia.

Gdybym oceniał tylko orty dostałbyś 2. (ilość teoretycznie wskazywała by na 1, ale że nigdzie nie znalazłem "bóta"...)
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
ODPOWIEDZ