Ihab
: niedziela, 25 lutego 2007, 21:20
No to ja też dam coś ze swojej twórczości. Proszę oto krótkie i w miarę lekkie opowiadanie mego autorstwa.
Do miasta wjechał południową bramą przybysz, dziwny był jakiś, tak przynajmniej stwierdzili strażnicy ale przepuścili go bez zaczepki. Nieznajomy jechał na pięknej czarnej klaczy. Nikt nie zwrócił uwagi na człowieka jadącego w hełmie (pół otwarty z nosalem), cały jego ekwipunek uzbrojenia, ba sama klacz mówiły o tym, że jest zamożny. Jeden z chłopców puszczających statki w gnojówce odwrócił się słysząc stukanie podków o bruk. Przyglądnął się jeźdźcowi: długi biały płaszcz, wysokie buty jeździeckie, zbroja łuskowa, a przy pasie przypięty był zakrzywiony mocno miecz w bogato zdobionej pochwie. nie widać było przy nim żadnej innej broni,...choć nie, chłopiec dostrzegł że do siodła jest przypięty pokrowiec na łuk i kołczan strzał, mały nie widział łuku ale zakładał, że wygląda on równie pięknie i groźnie jak reszta ekwipunku jeźdźca. Konny powoli zniknął w uliczce prowadzącej do obskurnej karczmy w mieście, lecz chłopiec jeszcze długo stał zauroczony tajemniczym człowiekiem wsłuchując się w odgłos stuknięć podków o bruk.
Tymczasem nasz jeździec dotarł pod karczmę zsiadł z konia (bardzo zręcznie) i już miał go przywiązać gdy usłyszał jak jakiś trzech mężczyzn szarpie kobietę ciągnąc ją za karczmę zapewne aby się zabawić. Nieznajomy podszedł i powiedział bardzo głośno i pewnie z dziwnym akcentem:
-Zostawcie tą kobietę psy !!
Mężczyźni popatrzyli się na niego jak na szalonego.
-Spierdala* gnojku bo chwycisz w łeb- z tymi słowami zademonstrował krótki miecz przypięty do pasa.
-Psie niewierny jam jest Ihab ibn Ahmed! zostaw tą kobietę albo umrzesz
Trio pozostawiło biedna niewiastę i ruszyli na Ihaba z mieczami w ręku...
...Kiedy się obudzili pamiętali tylko kilka szybkich ruchów człowieka w białym płaszczu i uderzenia pięścią. Obudziło się jednak tylko dwóch...
Kiedy nieznajomy ogłuszył dwóch przeciwników spojrzał na trzeciego wyciągając zakrzywioną szablę
-Teraz ty niewierny-uśmiechnął się krzywo i za młynkował zręcznie swoją szablą. Walka była krótka i prosta. Ihab sparował pierwsze, nieudolne uderzenie przeciwnika i wykonując pełen obrót wokół własnej osi ciął płasko na wysokości szyi. Głowa człowieka wyleciała w górę po chwili upadając na bruk przed karczmą. Z ciała wylewała się krew. Zwycięzca otarł szablę o ubranie zabitego i schował ją. Przed karczmę wyszła kobieta i ujrzała leżące ścierwo, zareagowała typowo-wrzaskiem. Ihad wskoczył na konia i popędził go w stronę bramy którą przyjechał. Po takich walkach zwykle lubiła pojawić się straż miejska, a tego chciał uniknąć. Kobieta wrzeszczała nadal.
Do miasta wjechał południową bramą przybysz, dziwny był jakiś, tak przynajmniej stwierdzili strażnicy ale przepuścili go bez zaczepki. Nieznajomy jechał na pięknej czarnej klaczy. Nikt nie zwrócił uwagi na człowieka jadącego w hełmie (pół otwarty z nosalem), cały jego ekwipunek uzbrojenia, ba sama klacz mówiły o tym, że jest zamożny. Jeden z chłopców puszczających statki w gnojówce odwrócił się słysząc stukanie podków o bruk. Przyglądnął się jeźdźcowi: długi biały płaszcz, wysokie buty jeździeckie, zbroja łuskowa, a przy pasie przypięty był zakrzywiony mocno miecz w bogato zdobionej pochwie. nie widać było przy nim żadnej innej broni,...choć nie, chłopiec dostrzegł że do siodła jest przypięty pokrowiec na łuk i kołczan strzał, mały nie widział łuku ale zakładał, że wygląda on równie pięknie i groźnie jak reszta ekwipunku jeźdźca. Konny powoli zniknął w uliczce prowadzącej do obskurnej karczmy w mieście, lecz chłopiec jeszcze długo stał zauroczony tajemniczym człowiekiem wsłuchując się w odgłos stuknięć podków o bruk.
Tymczasem nasz jeździec dotarł pod karczmę zsiadł z konia (bardzo zręcznie) i już miał go przywiązać gdy usłyszał jak jakiś trzech mężczyzn szarpie kobietę ciągnąc ją za karczmę zapewne aby się zabawić. Nieznajomy podszedł i powiedział bardzo głośno i pewnie z dziwnym akcentem:
-Zostawcie tą kobietę psy !!
Mężczyźni popatrzyli się na niego jak na szalonego.
-Spierdala* gnojku bo chwycisz w łeb- z tymi słowami zademonstrował krótki miecz przypięty do pasa.
-Psie niewierny jam jest Ihab ibn Ahmed! zostaw tą kobietę albo umrzesz
Trio pozostawiło biedna niewiastę i ruszyli na Ihaba z mieczami w ręku...
...Kiedy się obudzili pamiętali tylko kilka szybkich ruchów człowieka w białym płaszczu i uderzenia pięścią. Obudziło się jednak tylko dwóch...
Kiedy nieznajomy ogłuszył dwóch przeciwników spojrzał na trzeciego wyciągając zakrzywioną szablę
-Teraz ty niewierny-uśmiechnął się krzywo i za młynkował zręcznie swoją szablą. Walka była krótka i prosta. Ihab sparował pierwsze, nieudolne uderzenie przeciwnika i wykonując pełen obrót wokół własnej osi ciął płasko na wysokości szyi. Głowa człowieka wyleciała w górę po chwili upadając na bruk przed karczmą. Z ciała wylewała się krew. Zwycięzca otarł szablę o ubranie zabitego i schował ją. Przed karczmę wyszła kobieta i ujrzała leżące ścierwo, zareagowała typowo-wrzaskiem. Ihad wskoczył na konia i popędził go w stronę bramy którą przyjechał. Po takich walkach zwykle lubiła pojawić się straż miejska, a tego chciał uniknąć. Kobieta wrzeszczała nadal.