1000 zębów, rozdział 8

ODPOWIEDZ

Oceń tekst:

1
0
Brak głosów
2
0
Brak głosów
3
2
40%
4
2
40%
5
0
Brak głosów
6
1
20%
 
Liczba głosów: 5
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

1000 zębów, rozdział 8

Post autor: Force »

Tekst jest efektem zakładu o lepsze mroczno-krwawe opowiadanie. W założeniu jest częścią większego projektu, więc niektóre fragmenty są wyrwane z kontekstu. Można za to obwinić tylko mnie :D. Ocena tekstu jest zbędna gdyż przegrałem ten zakład. :D Nie chciałem łamać regulaminu stąd ankieta powyżej.


1000 zębów, rozdział 8


Tego się nie spodziewali. Przez wiele lat kiedy stawali przed tyloma niebezpieczeństwami nigdy nie czuli się nieprzygotowani. Dokładne rozpoznanie, zaskoczenie, infiltracja, ciche zwycięstwo to była ich dewiza odkąd istnieje "Sztorm", przy ogromie zła jakie teraz zobaczyli były to puste słowa.
Piątka przyjaciół stała olbrzymiej elipsoidalnej jaskini oświetlanej przez wielką kulę światła pod sufitem. Od stropu dzieliło ich prawie 40 metrów. Na środku groty znajdowała się piramida schodkowa, na jej szczytowej platformie stało około 30 zbrojnych. Tworzyli żywą zasłonę dla tuzina nekromantów. Pośród nich wyróżniał się jeden, stał na podwyższeniu a dłonie płonęły mu jakąś czerwoną energią, biała broda spływała mu na tors. Shivvi zmrużyła oczy.
- Ta aura... Nawet nie mogę na niego patrzeć. Wynośmy się stąd. - Obróciła się do przyjaciół.
Ich blade twarze wyrażały niemoc i zaskoczenie.
- Do diabła przypatrz się kobieto! Hur’galebr nas oszukał!- Allinowi puściły nerwy.
Shivvi zmusiła się by spojrzeć w stronę piramidy. Za nią na przeciwległej ścianie znajdowała się walcowata komora z grubego szkła sięgająca sufitu i szeroka na dziesięć metrów. Wypełniona była gęstym czerwonym płynem. Od niej odchodziła na boki gęsta sieć rur tworząca hydrauliczny mechanizm zajmujący prawie całą przeciwległą ścianę. Wokół podstawy piramidy stały mniejsze komory w których jakieś humanoidalne kształty wiły się w spazmach. Dalej stały inne komory z przezroczystym płynem. Shivvi serce zabiło mocniej z trudem przyjęła do wiadomości że w środku znajdują się ludzkie organy, żywe, działające, ludzkie organy. Obrazu dopełniały gnijące szczątki niebieskiego smoka które ktoś umiejętnie pozbawił głowy i większości mięśni.
- Na bogów... Tu nie ma drzwi...- wydyszał Ombele
- Wyrąbiemy sobie drzwi!- relikt zaświecił mocniej kiedy Szaleńczy wyrwał się do przodu -Zrobię to głową tego szanownego starszego pana!
Tamalon wykonał dwa gesty dłonią. Zrozumieli. Idzie sam. Powoli podszedł do podstawy piramidy by dać przyjaciołom czas na przygotowanie zaklęć obronnych. Jeżeli mają przeżyć muszą zyskać na czasie, musi być jakieś wyjście.
- Kim na tysiąc demonów jeste...?
- Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Złe pytanie!- zagrzmiał starzec- Poprawne brzmi: co zrobię z waszymi zwłokami kiedy już was zgładzę?!
- ?
- To!
Światło przygasło. Starzec gorejącą ręką wzniósł w górę amulet. Ziemia się zatrzęsła. Tamalon wrócił do przyjaciół. Zdążyli się przygotować. Skryty za swoimi osłonami Ombele otworzył usta w wyrazie niemego zdziwienia. Na zbiorniku pojawiła się rysa, potem następna, i jeszcze jedna. Płyn pod ciśnieniem tryskał z rur. Spadały odłamki skał.
- AUUUUUURRRRRRRRRRRRRRRR!- ryk rozdarł powietrze.
Dwu metrowa pięść wybiła otwór w komorze. Trzydziesto metrowy kolos wyszedł w poszukiwaniu ofiar. Drużyna stała jak sparaliżowana. Potwór wyglądał jak niewiarygodnie chudy człowiek złożony z samych mięśni. każdy miesień, każde ścięgno pokryte było kostną elastyczną płytą ufarbowaną na czerwono. Miast ludzkiej głowy miał łeb niebieskiego smoka, tak jak reszta ciała pozbawiony skóry. Opancerzenie na głowie było rzadsze, widać było każdy miesień. Szczękę miał pełną białych łopatowatych zębów ostrych jak żyletki. Stwór łypnął wielkim okiem na Tamalona.
- Podejdź mój Nekro-krionie! Przebudzenie się powiodło, w samą porę! Teraz czas na twój pierwszy posiłek...
- RRRRRR...
- Smacznego! -wycelował palec w Shivvi.

***

- Długo już tam siedzi? -Szaleńczy się niecierpliwił
- Prawie cztery godziny.
- Dosyć czekania, złoże mu wizytę...
- Chyba wino uderzyło Ci do głowy. Siadaj i zajmij się czymś, albo się napij, byle byś się zamknął! -Shivvi nienawidziła kiedy ktoś przeszkadzał jej podczas gry w szachy. Zwłaszcza kiedy przegrywała.
- Wariuje od tej głuszy. Gdyby Danvi tu był już byli byśmy w drodze.
- Ale go niema. Szach... -Tamalon kiedy już pokonał swoje wewnętrzne demony był całkiem dobry w szachy.
Figury wirowały na szachownicy gra rozpędzała się. Ruchy stały się szybsze a zarazem mniej przemyślane. Shivvi robiła błędy, Tamalon to wykorzystywał. W końcu osiągnął przewagę dwóch gońców. Shivvi ustawiła kiepską obronę z trzech pionów, popełniając bardzo głupi błąd i zamiast zabezpieczyć ją wieżą ruszyła nią do ataku. Zapomniała o gońcu który czaił się na przeciwległym rogu szachownicy. Trzeci pion upadł, drugi też. Ostatnim Tamalon nawet się nie zainteresował.
- Szach Mat...
- Niech będzie chodźmy do Ombele. -Odparła zrezygnowana dziewczyna.
Wyszli z prowizorycznej biblioteczki kierując się w dół do starszych części fortyfikacji. Dotarli do poziomu który było można najłatwiej odciąć podczas miedzy planarnej inwazji. To tutaj mistrz Danvi z pomocą swego ucznia Ombele przyzywali stworzenia z innych planów egzystencji. Nie zawsze z pożądanym skutkiem.
Weszli do małego okrągłego pomieszczenia. Na środku pomieszczenia widniał krąg sproszkowanego srebra zamknięty skomplikowanym kręgiem z czerwonej kredy.
- Coś krzywy ten wasz krąg przywołań- zwątpiła Shivvi.
- Ważne że działa! -Allin postawił butelkę na podłodze. Pochwycił ją Ombele i szybko osuszył.
- Jasne. Zaczynajmy.
Ombele chwiejnie wstał i rozpoczął inwokację. Wpierw z kręgu srebra wydobyło się żółte światło. Kiedy emanacja spłynęła do wnętrza wewnętrznego kręgu pieczecie zewnętrznego kręgu zapaliły się czerwonym płomieniem.
- Gotowe. Pułapka zastawiona. Jak nazywało to bydle?
- Hur’agelb, albo jakoś tak.
- Nie jesteście pewni? Jakim cudem zapomnieliście? Gdzie wy macie głowy?
- Eee... Wszyscy w planach zewnętrznych maja takie podobne imiona nie moja wina.
- Dawaj tu tego swojego przekarmionego chowańca. Nie będziemy ryzykować że przez pomyłkę sprowadzisz nam tu jakiegoś demona.
Ombele szybko wrócił niosąc na rękach coś co wyglądało na miniaturową karykaturę gargulca. Tępy kamienny wyraz twarzy i przekarmione cielsko dawały melfitowi ziemi ropuszy wygląd. Ghohub’dur zlazł na ziemię i poczęstował się odpryskami tynku.
- Ghohubie, przypomnij nam jak nazywał się wasz przywódca?
- Hur’galebr. - wysapał stwór.
- Na pewno?
- Taaa. Hur’galebr wielki. Najmądrzejszy pan. Mądrzejszy od nas wszystkie.
- To chyba niezbyt trudne.
- Taaa. Był często wołany, robi interesy z ludami z zielonej ziemi...
- Taaa. To już wiemy. Odsuń się od kręgu .
- Taaa...
Po krótkich przygotowaniach w kręgu zjawiła się istota będaca dumnym przedstawicielem swej rasy. Tej nocy długo rozmawiali o dokonaniach zła które nawiedzało podziemia pod Hogblast.
- Jeżeli kłamiesz...
- Hur’galebr zawsze mówi prawdę.

***

Wiedziała że to jakieś zaklęcie mentalne, ale nie mogła się wyzwolić. Stała i bezwolnie patrzyła się na zbliżającą się rękę. Potwór pokryty parującą krwią był błyskawicznie szybki, dwoma susami ominął piramidę. Złapał Shivvi i wyrwał ja z garścią skał wprost do paszczy. Wtem, kula ognia rozwaliła bok głowy potwora. Płyty odpadły a spod oka bryznęła krew.
- UUUUUUUUUUUUUAAAAAR!- z potwornym rykiem kolos rzucił dziewczynę jak szmacianą lalkę na trzydzieści metrów.
Odbiła się od ściany i już nie wstała. Bestia rzuciła się na czworaka by szczękami dosięgnąć prześladowcę. Ombele skupił się i posłał w stronę potwora błyskawicę. Wyładowanie wpełzło miedzy szczęki kolosa, porażony cofnął się prawie tratując Allina.
- Nie tak prędko! - ryknął starzec kiedy fal mrocznej energii przetoczyła się przez jaskinię.
Próbując przedrzeć się do Shivvi, Tamalon padł zmieciony falą energii, kuło go serce, w ustach czuł krew. Wstał pokrwawiony i czuł jak wzbiera w nim dawne szaleństwo.
- Zdechniesz, na bogów, chodź bym miał zdechnąć! Jarahhhh! - stracił panowanie i ruszył tak jak dawniej by skąpać się w krwi potwora.
Drużyna z przerażeniem zobaczyła jak rany kolosa goją się. Kiedy potwór skoczył by pożreć zaślepionego furią Tamalona, zobaczył Szaleńczego jak błyskawicznie wskakuje mu po ramieniu. Jednym ruchem bestia wprasowała go w podłoże. Chmura odłamków wzniosła się do góry. Trzystu tonowe cielsko poruszało się tak jakby nic nie ważyło, splótł ręce i uderzył w ziemię by zgnieść pozostałą trójkę. Uskoczyli ale siła ciosu zniszczyła wszystko wokół i wystrzeliła ich w górę na kilka metrów wraz z burzą odłamków skalnych.
Koszmar odtwarzał się, znowu tracili bliskich, znowu zawiedli. Nigdy więcej, pomyśleli, krwią odkupimy nasze grzechy. Drużyna wstała i zmobilizowała się kiedy potwór stracił koncentrację. Zaatakowała w błyskawicznym zrywie. Teraz działali na zimno, jak zawsze metodycznie i bezbłędnie. Tamalon ruszył środkiem by zniszczyć nekromantę i przejąć amulet. Za nim rzucił się do walki Ogar Archon przywołany przez Allina. Kapłan i czarodziej doganiali Tamalona po obu stronach. Bestia nie zareagowała, tak jak postacie na piramidzie.
Wiedzieli co robić manewr rozbijający mieli opanowany do perfekcji. Zanim Tamalon dopadł wrogów, sklepienie rozdarł ryk i w piramidę trafiła burza lodu. Zaraz po inwokacji Ombelego pojawił się błysk boskiego światła i piramidę pochłonął słup ognia. Magia wyrwała się spod kontroli. Piramida szarpana wyładowaniami mocy drżała. Kiedy pył rozwiał się odsłonił zupełnie nie zranionych przeciwników.
- NIEEEEEEE!!!- Tamalonowi puściły wszelkie hamulce, wbiegł po schodach.
W tym momencie sześciometrowe szczęki zamknęły się na Archonie. Rozbryzg krwi powalił i oślepił Allina. Ochrona starca rozstąpiła się. Potwór broniąc swego pana rzucił się za Tamalonem. Ten wybił się z wrzaskiem by wrazić swoje krótkie miecze w oczy starca. Kling!!! Mirrathaliur odbił się a Uruttgash roztrzaskał na skórze starca. Nekromanta zaśmiał się szyderczo prosto w twarz wojownika.
- To już koniec! Do zobaczenia w piekle, teraz będziesz już tylko karmą!
Tak to koniec, pomyślał Tamalon i odwrócił głowę od starca. Zobaczył rozwierające się, broczące juchą szczęki...

***

Miedziany zapach krwi mdlił go. Chciał odkaszlnąć ale tylko zachłysnął się własną krwią i śliną. Parzyła go pierś. Nie od uderzenia, to relikt rozgrzał się do czerwoności, chciał być użyty. Wymacał karwasz i wsunął do niego rękę. Pomarańczowa poświata zmusiła go do działania. Kiedy Ibrith został odnaleziony, bo tak zwał się ten karwasz, Tamalon nakazał jego identyfikację. Czarodziej który go badał zginął od jego mocy, następny także, i kolejny. Ten przeklęty artefakt wykorzystywał śmierć posiadacza by zniszczyć lub zabić coś w nieunikniony sposób. Danvi powstrzymał ich przed zniszczeniem go i nakazał użyć jako broni ostatecznej anihilacji. W walce ze złem nie ma zasad. Nikt nie chciał go nosić bo wywoływał u nich dziwne odczucia. Ibrith zaakceptował Szaleńczego, być może dlatego że ten nigdy, nawet podświadomie nie bał się śmierci. Zawsze chciał zginąć za dobrą sprawę. Umrzeć wiedząc że zostawił świat lepszym, że ludzie za których oddał życie są tego warci. Przede wszystkim chciał aby zło nigdy nie odebrało nikomu ojca. Nie wahał się ani chwili.
- Ojcze byłbyś ze mnie dumny - powiedział sam do siebie.

***

Strumień rozgrzanej plazmy rycząc przeciął powietrze i trafił starca. Przebił go na wylot. Ciało starca zapłonęło szkarłatnym płomieniem. Tamalon wiedział co się stało. Doceniał to. Bestia oszalała. Rzuciła się na kolana i złapała za głowę. W jęku wygięła ciało anormalnie do tyłu.
- UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUAAAAAAA!!!
Kreatura splotła ręce za głową i jednym ciosem zmiotła piramidę. Efekt był taki jakby ktoś kopnął domek z małych klocków. Jaskinia znikła w pyle. Kolos poderwał się zaczął z furia niszczyć jaskinię. Strop się zawalał. Zapanował chaos. Nekromanci zniknęli. Tamalon odrzucony na kilkadziesiąt metrów, ocknął się uleczony przez Allina.
- Shivvi żyje? -powiedział z trudem
- Tak Ombele ja niesie.
- Szaleńczy... On nie żyje ...
- Wiem. Zabierzemy go.
- Wynośmy się stąd.
Skały spadały i roztrzaskiwały przeklęte komory uwalniając od życia humanoidalne dziwolągi. Wyruszyli ku odsłoniętemu przez bestię przejściu w skałach. W akcie obrzydliwej samo destrukcji kolos padł na kolana i zaczął z wrzaskiem zdzierać sobie płyty z pyska i piersi. Zmęczony wszechogarniającym bólem złapał się za górną i dolną szczękę. Mocno rozerwał. Organiczny chrzęst zakończył życie stwora. Bohaterowie rzucili się w stronę tunelu kiedy strop tąpnął.
Minutę później byli już bezpieczni.

THE END

Wiem, wiem, "odpryski tynku" ale nie mogłem sie powstrzymać :D
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
BAZYL
Zły Tawerniak
Zły Tawerniak
Posty: 4853
Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
Numer GG: 3135921
Skype: bazyl23
Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
Kontakt:

Post autor: BAZYL »

:arrow: Jakiś wyrwany z kontekstu fragment...
:arrow: Zjadane wyrazy.
:arrow: Liczby liczbowo a nie słownie - ale to już moje czepialstwo.
:arrow: Opisy są bardzo erpegowe, czyli zbyt bogate w szczegóły. Nieistotne szczegóły.
:arrow: Interpunkcja.
:arrow: "Starzec gorejącą ręką wzniósł" - znaczy się ręka mu płonęła?
:arrow: Orty...
:arrow: Trochę chaotyzmu, przez co miejscami tekst jest słabo zrozumiały.
:arrow: Znó inwokacja zamiast inkantacji - jden z częstszych błędó, gdy nie rozumie sie słów, którch się używa :P
:arrow: Mam wrażenie, że teskt jest niedbały - powinieneś bardziej przyłożyć się do pisania i przeczytać to co napisaleś celem naniesienia poprawek.
:arrow: Generalnie opowiadanie bez konkluzji, puenty.
:arrow: Opisy walki to jeden z najtrydniejszych rzeczy do opisania, dlatego na Twoim miejscu nie porywałbym się na nie.
:arrow: Mimo wszystko mam wrażenie, ze coś jest w tym co piszesz. Gdybyś się postarał i przyłożył, przemyślał fabułę i odpuścił sobie pisanie o wyrzynce, to moze coś by z tego było.
:arrow: Ocena 3+, obnizona za niedbalstwo.
Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...
Shadow12
Majtek
Majtek
Posty: 80
Rejestracja: wtorek, 9 stycznia 2007, 16:31
Lokalizacja: inąd!
Kontakt:

Post autor: Shadow12 »

Jak dla mnie fajna historia :D
Nyano
Mat
Mat
Posty: 589
Rejestracja: poniedziałek, 6 lutego 2006, 11:51
Numer GG: 3030068
Lokalizacja: Z ukrycia i cienia

Post autor: Nyano »

Force Ray pisze:Tekst jest efektem zakładu o lepsze mroczno-krwawe opowiadanie.
Nie wiem z kim się założyłeś, ale, zdaje się, przeceniłeś swe możliwości...
Twoje "mroczno-krwawe opowiadanie" jest jak świnka morska - w rzeczywistości ani to świnka, ani morska.
Jeśli uważasz, że to jest mhroczne i krwawe, to co Ty czytasz? Harry'ego Pottera?
Mógłbym powtórzyć za sienkiewiczowskim Petroniuszem: "Ten pożar, który opisujesz, nie dość płonie, twój ogień nie dość parzy". Nie potrafisz zbudować klimatu. Twoje postacie to zlepek słów i działań, ale brak im tak ważnej rzeczy jak emocje. Jedna z twoich postaci mówi "Nawet nie mogę na niego patrzeć. Wynośmy się stąd", ale równie dobrze mogłoby to być "Jestem spragniona. Napijmy się herbatki."
Myślę, że powinieneś się poważnie zastanowić co chcesz napisać. Z jednej strony zakładasz się o opowiadanie i opowiadanie tu prezentujesz, ale Ty nie piszesz opowiadania. Ty piszesz fragment powieści. Wystarczy spojrzeć na tytuł. Czy nie widzisz głupoty w sposobie narracji zakładającym, że wszyscy znają już twoje postacie, bo przecież były w poprzednich rozdziałach?
Walisz również za dużo byków.
Ja rozumiem, że jako powieściopisarz troszczysz się, by nie było zbyt wielkiego bezrobocia wśród korektorów i by ich dzieci miały co jeść, ale jednak tak nie wypada...

To by było na tyle.
Bez oceny.
Bóg na Krzyżu był tylko kolejną religią, która uczyła że miłość i morderstwo są nierozłącznie związane - że w końcu Bóg zawsze pije krew
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

Jak dla mnie fajna historia
Nie, nie jest fajne pisałem je trzy lata temu. Toche wyrozumiałosci dla dziecka XD
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
ODPOWIEDZ