Niewolnik własnego żywota #2
: środa, 23 sierpnia 2006, 16:32
Tych, którzy mieli nadzieję, że wreszcie przestanę zawalać Tawernę swoją twórczością spotka zawód. Niestety, póki nie skończę całkowicie tego opowiadania nie przestanę was nękać. A więc poniżej znajduje się kolejny wytwór mojego chorego umysłu. Mam nadzieje, że po przeczytaniu nie występują żadne skutki uboczne. Dodam jeszcze tylko, że wszystkie miejsca, bóstwa, osoby i większość istot zostały wymyślone przeze mnie i nie znajdziecie ich nigdzie indziej (teraz następuje bleblanie o prawach autorskich itd.)…
Nanuke spojrzała kontem oka na Peę. Uważała ją za dziwną, trochę niebezpieczną staruszkę. Pea była zwykłym człowiekiem, to nie ulegało wątpliwości, ale posiadała pewną wewnętrzną siłę. Zwykle była wesołą, energiczną starszą panią, jednak, gdy tylko ktoś ją zdenerwował zmieniała się nie do poznania. Szalała niczym burza, potrafiła być nieobliczalna, Nanuke bardzo się jej wtedy bała.
Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania, jednak, mimo iż wcale tego nie ustalały zaczęły podróżować razem. Szły obok siebie, a Pea opowiadała Nanuce o kwiatach, jakie hodowała, gdy była małą dziewczynką.
- To, czym w końcu jesteś? - spytała nieoczekiwanie.
- A co cię to obchodzi?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Chce tylko wiedzieć, z czym podróżuje.
Nanuke drgnęła, nie lubiła, gdy ktoś mówił o niej "coś". Jej twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie. Dziewczynka zacisnęła pięści. Czasem Pea naprawdę ją denerwowała. W końcu się uspokoiła, choć wiele ją to kosztowało. Westchnęła i zaczęła opowiadać:
- Mam już pięćset lat. Jestem Kethillem w ciele małej dziewczynki.
- Jak to się stało?
- Wydarzyło się to, o ile mnie pamięć nie myli jakieś trzysta lat temu. Kapłanka Getha, zamknęła mnie w ciele własnego dziecka. Chciała mieć demona na własność. Ale przeliczyła się. Zabiłam ją, używając do tego sił życiowych dziewczynki. Debra sama tego chciała. - dodała widząc wyraz twarzy, Pei.- Tak się nazywało dziecko...
Staruszka pokiwała głową w zamyśleniu. Minęło pięć minut zanim zadała kolejne pytanie.
- Mało słyszałam o Kethillah. Czym jesteście?
Nanuke skrzywiła się. Czy ta starucha nigdy się nie nauczy? Mimo iż bardzo tego nie chciała odpowiedziała na zadanie pytanie, z wysiłkiem tłumiąc złość.
- Demony stworzone z mroku. Raz w miesiącu wychodzimy na powierzchnie by pożywić się waszym mięsem, jednak ja mam ciało człowieka, więc to mnie nie obowiązuje. Mogę robić, co chcę. – uśmiechnęła się pod nosem. - Oczywiście nadal musze jeść, ale mam znacznie ułatwioną sprawę – wyglądam jak jeden z was i nie musze chować się pod ziemią.
- Rozumiem. – rzekła Pea w zamyśleniu. – Tak… Domyślam się, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, ale nie będę się narzucać. Wiem już, czym jesteś i…
- KIM! KIM! Wbij to sobie wreszcie do tego pustego łba, starucho! – krzyknęła Nanuke. – Jesteś tylko zwykłym człowiekiem! A, ja?! Żyję już pięćset lat, i jestem lepsza od niejednego człowieka. Widziałam więcej, i umiem o wiele więcej od ciebie żałosna, mała kreaturo. Mogę jednym ruchem zabić was setkę, robaku! JESTEM LEPSZA NIŻ WSZYSCY LUDZIE TEGO ŚWIATA!!!
- Naprawdę myślisz, że to my jesteśmy żałośni? – spytała spokojnie Pea nawet nie parząc na Nanuke.
Dziewczynka stanęła jak wryta. Spojrzała ze zdumieniem na Peę. Bezczelność tej kobiety była niezwykła. Nanuce na chwile odebrało mowę. Nie spodziewała się kiedyś spotkać kogoś tak pewnego siebie. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zagrodził im drogę.
- Pieniądze albo życie. – usłyszały.
Obie patrzyły ze zdziwieniem na dziesięciu mężczyzn stojących przed nimi na leśnej dróżce. Nie miały wątpliwości, że nie żartują. Pea spokojnie zeszła z drogi robiąc przy tym miejsce Nauce, która uśmiechnęła się szeroko. Minął miesiąc od czasu, gdy jadła. Niedługo stałaby się tak głodna, że nie panowałaby nad sobą.
- Wybieram wasze życie. – odparła spokojnie dziewczynka.
Nim zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje ona już była przy pierwszym z nich. Mężczyzna na chwilę ujrzał przed sobą błyszczące granatowe oczy. Nagle poczuł delikatne, niczym podmuch letniego wiatru, muśnięcie. Poczuł ciepło spływające po szyi. Spojrzał w dół. Ale oprócz czerwieni nie widział nic. Upadł na twarz.
W tej samej chwili, Nanuke jednym kopnięciem złamała jego towarzyszowi nogę, gdy stracił równowagę i upadł, wtedy skręciła mu kark. Ośmiu pozostałych rozpierzchło się na wszystkie strony, oszołomieni i przerażeni. Pea patrzyła spokojnie na całe zajście, żaden mięsień na jej twarzy nie drgnął.
Nim dziewczynka zdołała dopaść kolejnej ofiary usłyszała ostry, kobiecy krzyk. Między walczących wpadła kobieta na koniu. Jasne, kręcone włosy powiewały na wietrze, z zielonych oczu sypały się skry. Kobieta była wysoka i szczupła, miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Jej kary, ogromny koń natarł na zbójów, którzy przerażeni cofnęli się.
Nagle jeden z nich opanował się i rzucił na jeźdźca. Reszta ruszyła za nim. Kobieta wzniosła ogromny miecz i jednym ruchem ścięła jednemu z nich głowę. Nanuke skoczyła na najbliższego i rozerwała go na strzępy niczym szmacianą lalkę. Jeden z jego towarzyszy zamachnął się i zranił dziewczynkę w plecy. Ta zatrzymała się gwałtownie i odwróciła do zbója. Mężczyzna patrzył na nią z wyrazem triumfu na twarzy. Mina mu zrzedła, widząc żądze mordu w oczach ośmioletniego dziecka.
Nagle z jej rany na plecach zaczął ściekać czarny, rzadki płyn. W krótkim czasie pokrył całą dziewczynkę od stóp do głów. Gdy to się stało jej ciało zaczęło się przeobrażać. Nogi, tułów i ręce wydłużyły się. Z pleców wyrosły dziwne, podobne do wężów pędy. Oczy stały się całe białe, a zęby urosły przynajmniej trzy razy. Z rąk wyrastały ogromne pazury.
Dziewczyna na koniu niczego nie zauważyła, bo właśnie goniła jednego ze zbójów. Pięciu pozostałych nie wiedziało, co się dzieje, stali jak wryci i tylko patrzyli na Nanuke. Demon zaśmiał się głośno, tracił panowanie nad tym, co robi. Wielka, ciemna postać natarła na ludzi stojących przed nią. Rozszarpywała ich na kawałki, a potem pożerała.
Jedyną osobą, która nie przejęła się makabrycznym widowiskiem była starsza kobieta stojąca pod drzewem na skraju drogi.
Rany boskie! Przeczytałam to po raz drugi, i zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam się leczyć. Musze przyznać, że sama nie wiem, co to jest. W razie, czego, jest tu chyba dużo błędów, byłabym wdzięczna za wyłapanie ich. Sprawdzałam, w Wordzie, ale nie mam zaufania do programu, który twierdzi, że wyraz „pyta” jest wulgarny.
Nanuke spojrzała kontem oka na Peę. Uważała ją za dziwną, trochę niebezpieczną staruszkę. Pea była zwykłym człowiekiem, to nie ulegało wątpliwości, ale posiadała pewną wewnętrzną siłę. Zwykle była wesołą, energiczną starszą panią, jednak, gdy tylko ktoś ją zdenerwował zmieniała się nie do poznania. Szalała niczym burza, potrafiła być nieobliczalna, Nanuke bardzo się jej wtedy bała.
Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania, jednak, mimo iż wcale tego nie ustalały zaczęły podróżować razem. Szły obok siebie, a Pea opowiadała Nanuce o kwiatach, jakie hodowała, gdy była małą dziewczynką.
- To, czym w końcu jesteś? - spytała nieoczekiwanie.
- A co cię to obchodzi?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Chce tylko wiedzieć, z czym podróżuje.
Nanuke drgnęła, nie lubiła, gdy ktoś mówił o niej "coś". Jej twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie. Dziewczynka zacisnęła pięści. Czasem Pea naprawdę ją denerwowała. W końcu się uspokoiła, choć wiele ją to kosztowało. Westchnęła i zaczęła opowiadać:
- Mam już pięćset lat. Jestem Kethillem w ciele małej dziewczynki.
- Jak to się stało?
- Wydarzyło się to, o ile mnie pamięć nie myli jakieś trzysta lat temu. Kapłanka Getha, zamknęła mnie w ciele własnego dziecka. Chciała mieć demona na własność. Ale przeliczyła się. Zabiłam ją, używając do tego sił życiowych dziewczynki. Debra sama tego chciała. - dodała widząc wyraz twarzy, Pei.- Tak się nazywało dziecko...
Staruszka pokiwała głową w zamyśleniu. Minęło pięć minut zanim zadała kolejne pytanie.
- Mało słyszałam o Kethillah. Czym jesteście?
Nanuke skrzywiła się. Czy ta starucha nigdy się nie nauczy? Mimo iż bardzo tego nie chciała odpowiedziała na zadanie pytanie, z wysiłkiem tłumiąc złość.
- Demony stworzone z mroku. Raz w miesiącu wychodzimy na powierzchnie by pożywić się waszym mięsem, jednak ja mam ciało człowieka, więc to mnie nie obowiązuje. Mogę robić, co chcę. – uśmiechnęła się pod nosem. - Oczywiście nadal musze jeść, ale mam znacznie ułatwioną sprawę – wyglądam jak jeden z was i nie musze chować się pod ziemią.
- Rozumiem. – rzekła Pea w zamyśleniu. – Tak… Domyślam się, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, ale nie będę się narzucać. Wiem już, czym jesteś i…
- KIM! KIM! Wbij to sobie wreszcie do tego pustego łba, starucho! – krzyknęła Nanuke. – Jesteś tylko zwykłym człowiekiem! A, ja?! Żyję już pięćset lat, i jestem lepsza od niejednego człowieka. Widziałam więcej, i umiem o wiele więcej od ciebie żałosna, mała kreaturo. Mogę jednym ruchem zabić was setkę, robaku! JESTEM LEPSZA NIŻ WSZYSCY LUDZIE TEGO ŚWIATA!!!
- Naprawdę myślisz, że to my jesteśmy żałośni? – spytała spokojnie Pea nawet nie parząc na Nanuke.
Dziewczynka stanęła jak wryta. Spojrzała ze zdumieniem na Peę. Bezczelność tej kobiety była niezwykła. Nanuce na chwile odebrało mowę. Nie spodziewała się kiedyś spotkać kogoś tak pewnego siebie. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zagrodził im drogę.
- Pieniądze albo życie. – usłyszały.
Obie patrzyły ze zdziwieniem na dziesięciu mężczyzn stojących przed nimi na leśnej dróżce. Nie miały wątpliwości, że nie żartują. Pea spokojnie zeszła z drogi robiąc przy tym miejsce Nauce, która uśmiechnęła się szeroko. Minął miesiąc od czasu, gdy jadła. Niedługo stałaby się tak głodna, że nie panowałaby nad sobą.
- Wybieram wasze życie. – odparła spokojnie dziewczynka.
Nim zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje ona już była przy pierwszym z nich. Mężczyzna na chwilę ujrzał przed sobą błyszczące granatowe oczy. Nagle poczuł delikatne, niczym podmuch letniego wiatru, muśnięcie. Poczuł ciepło spływające po szyi. Spojrzał w dół. Ale oprócz czerwieni nie widział nic. Upadł na twarz.
W tej samej chwili, Nanuke jednym kopnięciem złamała jego towarzyszowi nogę, gdy stracił równowagę i upadł, wtedy skręciła mu kark. Ośmiu pozostałych rozpierzchło się na wszystkie strony, oszołomieni i przerażeni. Pea patrzyła spokojnie na całe zajście, żaden mięsień na jej twarzy nie drgnął.
Nim dziewczynka zdołała dopaść kolejnej ofiary usłyszała ostry, kobiecy krzyk. Między walczących wpadła kobieta na koniu. Jasne, kręcone włosy powiewały na wietrze, z zielonych oczu sypały się skry. Kobieta była wysoka i szczupła, miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Jej kary, ogromny koń natarł na zbójów, którzy przerażeni cofnęli się.
Nagle jeden z nich opanował się i rzucił na jeźdźca. Reszta ruszyła za nim. Kobieta wzniosła ogromny miecz i jednym ruchem ścięła jednemu z nich głowę. Nanuke skoczyła na najbliższego i rozerwała go na strzępy niczym szmacianą lalkę. Jeden z jego towarzyszy zamachnął się i zranił dziewczynkę w plecy. Ta zatrzymała się gwałtownie i odwróciła do zbója. Mężczyzna patrzył na nią z wyrazem triumfu na twarzy. Mina mu zrzedła, widząc żądze mordu w oczach ośmioletniego dziecka.
Nagle z jej rany na plecach zaczął ściekać czarny, rzadki płyn. W krótkim czasie pokrył całą dziewczynkę od stóp do głów. Gdy to się stało jej ciało zaczęło się przeobrażać. Nogi, tułów i ręce wydłużyły się. Z pleców wyrosły dziwne, podobne do wężów pędy. Oczy stały się całe białe, a zęby urosły przynajmniej trzy razy. Z rąk wyrastały ogromne pazury.
Dziewczyna na koniu niczego nie zauważyła, bo właśnie goniła jednego ze zbójów. Pięciu pozostałych nie wiedziało, co się dzieje, stali jak wryci i tylko patrzyli na Nanuke. Demon zaśmiał się głośno, tracił panowanie nad tym, co robi. Wielka, ciemna postać natarła na ludzi stojących przed nią. Rozszarpywała ich na kawałki, a potem pożerała.
Jedyną osobą, która nie przejęła się makabrycznym widowiskiem była starsza kobieta stojąca pod drzewem na skraju drogi.
Rany boskie! Przeczytałam to po raz drugi, i zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam się leczyć. Musze przyznać, że sama nie wiem, co to jest. W razie, czego, jest tu chyba dużo błędów, byłabym wdzięczna za wyłapanie ich. Sprawdzałam, w Wordzie, ale nie mam zaufania do programu, który twierdzi, że wyraz „pyta” jest wulgarny.